Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Oryginalny tytuł tej serii to „Who Was I? My Past Lives”, w Polsce w CI POLSAT ukazał się jako „Moje poprzednie wcielenie”. Serial został zrealizowany w Stanach Zjednoczonych w 2014 roku i jest oparty na bardzo prostym pomyśle: hipnotyzer wprowadza ludzi w stan hipnozy, każe im podejść drzwi, za którymi jest ich „poprzednie życie”. Proste? Proste. Ale gwarantuję wszystkim, że chwilami może się „zakołysać świat”. Tego typu serie oczywiście są dokumentowane przez Fundację Nautilus, gdyż nie wyobrażam sobie zajmowanie się zjawiskiem reinkarnacji bez uważnego monitorowania tego typu seriali. Wszystko jest zgrywane do plików wideo, opisywane, starannie analizowane. Tak działa FN Panie i Panowie, choć tego w serwisie „nie widać i nie słychać”.
Ale wracając do momentów, kiedy naprawdę człowieka wbija w ziemię po szyję – w jednym z odcinków hipnozie poddaje się młody mężczyzna pochodzenia latynoskiego o imieniu Carlos. Bez problemu wchodzi w hipnozę i już po chwili przekracza barierę „drzwi” prowadzącą do ukrytych w jego duszy wspomnień z poprzedniego życia.
- Jakiej jesteś płci? – pyta hipnotyzer.
- Jestem kobietą – odpowiada Carlos.
Okazuje się, że w swoim poprzednim życiu mieszkał w Quebecu (prowincja w Kanadzie). Było to w XIX wieku. Następnie opisuje tragiczny wypadek swojej małej córki, która wbiegła pod pędzący powóz o skonała na jego rękach. To dramatyczne wydarzenie ma oczywiście swoje konsekwencje w obecnym życiu, gdyż jego córka (kiedy był kobietą) wcieliła się w jego… obecną córkę. To tłumaczy jego paniczny strach przed tym, że może coś jej się stać. To zresztą właśnie ten lęk był przyczyną decyzji o poddaniu się regresji hipnotycznej, ale… to wszystko dobrze znają czytelnicy FN, bo poruszałem sprawy karmy i przeznaczenia w setkach tekstów. Co poruszyło mnie akurat w tym odcinku „Mojego poprzedniego wcielenia”?
Jest tam taki moment, kiedy naprawdę „podłoga osuwa się spod nóg”. W pewnym momencie rozmowy z zahipnotyzowanym Carlosem hipnotyzer zadaje mu pytanie, czy skoro mieszka w Quebecu, to czy zna także francuski. Mężczyzna odpowiada, że zna. Wtedy hipnotyzer prosi o to, aby opisał, jaki budynek jest obok placu, przy którym stoi jego dom. I tu Latynos płynną francuszczyzną odpowiada:
- La cathédrale. (kościół tłum. FN)
Kiedy już po wyjściu z hipnozy ogląda siebie nagranego na wideo w trakcie seansu nie może uwierzyć własnym oczom, gdyż on przecież nawet w minimalnym stopniu nie zna języka francuskiego!
Ja takie sceny widziałem także w Polsce i proszę mi wierzyć: ani obserwacja UFO, ani bezpośrednie zobaczenie na żywo półprzezroczystej zjawy nie zrobiły na mnie takiego wrażenia, jak właśnie wspomnienia ludzi z wcześniejszego życia. Program „Moje poprzednie wcielenie” jest fantastyczny także dla tego, że ekipa programu dociera do dokumentów potwierdzających to, że wspomnienia ludzi o swoim „życiu przed życiem” są po prostu prawdą. Szokujący program. Czy to jest dowód na istnienie reinkarnacji? Oczywiście, że tak, ale ja już dawno nie szukam dowodów w sprawach, które uważam za oczywiste. Reinkarnacja czyli wędrówka dusz jest jedną z książek, która stoi na półce z napisem „prawda – zweryfikowane i zatwierdzone”.
Ostatnio coraz częściej myślę o tym, że celem Fundacji Nautilus i moim własnym także nie jest badanie zjawisk niewyjaśnionych na całym świecie, prowadzenie popularnych serwisów czy tworzenie największego archiwum tego historii o spotkaniu ludzi z nieznanym, ale… pocieszanie cierpiących i niesienie nadziei. Wiem, że moja absolutna pewność i mówienie „tak, tak – nie, nie” w takich sprawach jak wędrówka dusz czy „życie po śmierci” są ważne dla wielu ludzi w Polsce. Naprawdę dostawałem wzruszające dowody na to, że moja wieloletnia praca ma sens, gdyż mój przekaz dotarł do jednego człowieka, który stał się dzięki temu lepszy, spokojniejszy, nabrał wiary i nadziei. Skoro jest choć jeden taki człowiek na Ziemi, to znaczy, że jest sens, jest cel – ta wędrówka była i jest potrzebna.
Na pocztę e-mailową przyszedł list, który chciałbym w tym odcinku „Dziennika Pokładowego” przytoczyć w całości.
[KONTAKT] Do Kapitana
Panie Robercie
Jestem człowiekiem chorym na SM nie użalam się nad sobą chociaż czasem jestem zły na taki los...mam wspaniałą Rodzinę żonę dwójkę dzieci. Chciałbym przekazać Panu moje odczucie graniczące z pewnością jestem pewien, że miałem możliwość wyboru takiego losu. Nie wiem skąd to wiem ale czasami wydaje mi się że jest to wspomnienie z mojej przeszłości.
Pozdrawiam gorąco.
Tomek z Ciechanowa.
Drogi Panie Tomku, cóż mogę Panu powiedzieć… Może tylko to, że żadna ciężka choroba nie jest przypadkiem i każde zdarzenie (także tak zwane wypadki losowe, które ludziom kojarzą się z wyjątkowym pechem) powodujące nasze cierpienie ma swoje korzenie w poprzednich żywotach. To nie jest tak, jak myślą ludzie zakładający życie jako grę, w której jest tylko jedna szansa, a jak przyszła straszna choroba, to „widocznie Bóg tak chciał” i zamykają temat. Zawsze pamiętam o ludziach chorych, cierpiących, którzy zadają sobie dramatyczne pytanie: Boże, dlaczego ja? Co ja takiego złego zrobiłem, że akurat mnie Boże – jeśli rzeczywiście istniejesz – doświadczyłeś takim cierpieniem? Czy kradłem? Czy mordowałem? Gdzie w tym wszystkim sens… dlaczego ja?!
Tylko wiedza o reinkarnacji (tak!) daje wyjaśnienie cierpienia, które jest znakiem rozpoznawczym naszej planety. Tylko zrozumienie prawideł karmy i wędrówki dusz pozwala oczyścić się, uspokoić, nawet lekko uśmiechnąć na myśl, że kiedyś to my sami wybraliśmy sobie taką „trudną przygodę”, aby wypalić błędy przeszłości, stać się bardziej doskonałym i silniejszym w dalszej wędrówce. Wszelkie trudne momenty w naszym życiu trzeba traktować jako „lekcję daną od mistrza”. Życie w zdrowiu, luksusie i zbytku jest czymś, czego najbardziej pragną współcześni ludzie. Ale coś, co jest tak bardzo dobre dla ich ciał, nie jest już tak dobre dla ich dusz… Ostatni będą pierwszymi, pamiętacie te słowa? Ich ukryty i przeszywający swoją mądrością sens jest o wiele bardziej głęboki, którego przesłanie teraz po latach zaczynam dopiero w pełni rozumieć.
Wszystkim ciepiącym, chorym i tym, dla których świat ma "kolor i smak popiołu" przesyłam ciepłe myśli i pozdrowienia z pokładu okrętu Nautilus, który płynie po to, aby w waszych sercach pojawiła się nadzieja.
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie