Dziś jest:
Czwartek, 21 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Święta Bożego Narodzenia stały się festiwalem rozpasanej konsumpcji, sztucznego „na siłę i za wszelką cenę” usilnego kupowania prezentów i pastwienia się nad karpiami zabijanymi w bestialski sposób. Czy tak należy świętować rocznicę przyjścia na naszą planetę Boga-Człowieka?
Wystarczy spojrzeć na dowolny sondaż opinii publicznej. Dane wręcz przytłaczają siłą i mocą – 90 % ankietowanych uważa święta Bożego Narodzenia za „najbardziej ulubione w roku”, tyle samo „uwielbia dostawać prezenty”, a także jeść świąteczne potrawy. Z czym się święta kojarzą? Tu też nie ma żadnych wątpliwości. Choinka walczy dzielnie ze świątecznymi prezentami, wysokie pozycje zajmują także potrawy świąteczne oraz „wyjątkowa świąteczna atmosfera”. Ta ostatnia zresztą jest już odczuwalna na całe tygodnie przed 24 grudnia, gdyż nie sposób znaleźć miejsca parkingowego w dużych centrach handlowych. Tysiące, dziesiątki tysięcy ludzi z obłędem w oczach biegających po sklepach szukając prezentów, bo przecież „każdemu coś trzeba kupić”. Nie chcę już pisać o karpiach, tym tragicznym symbolu polskich świąt. Kilka razy w życiu próbowałem podejmować temat ich bestialskiej śmierci, tego polskiego uderzania młotkiem w głowę, po którym biedne przerażone ryby przeważnie żyją dalej... Spotykają mnie zdziwione spojrzenia, jak mogę w ogóle kwestionować narodową świętość, symbol „świątecznego okresu”, prawdziwy świąteczny rytuał tak ważny dla dzieci, które z zaciekawieniem obserwują rodziców próbujących pozbawić życia walczącą do końca rybę... 96% ankietowanych przez OBOP odpowiada, że święta Bożego Narodzenia to dla nich przede wszystkim okres „miłości i pokoju”. Ech, dziwny jest ten świat...
Gdzieś w tym wszystkim oczywiście jest wątek narodzenia Boga-Człowieka, tej słynnej stajenki i żłóbka, ale są to raczej dodatki do tego, czym dla moich rodaków (i nie tylko) są owe grudniowe dni. Przez wiele lat zajmowania się sprawami związanymi z wiarą i religią postać Jezusa Chrystusa nabrała dla mnie zupełnie innego wymiaru. Nie ukrywam, że dopiero poznanie wiedzy idącej do nas z Indii, tego naszego „ziemskiego lotniska do łączności z kosmosem”, pozwoliła zrozumieć, kim był Jezus Chrystus, a także zrozumieć sens jego narodzin i śmierci. Dziś wiem, że wtedy ponad dwa tysiące lat temu wszechświat na chwilę wstrzymał oddech, gdyż w ludzkim ciele pojawiła się wyjątkowa moc i od tego momentu zmieniło się bardzo wiele. Ktoś, kto kwestionuje historyczność postaci Jezusa (wiem, że są tacy dziwni ludzie), powinien zapoznać się z naszymi materiałami dotyczącymi... opętań demonicznych. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta.
Wymienienie imienia Jezusa doprowadza zawsze demony do prawdziwego szału i rzeczywiście działa zawsze, co oznacza jednoznacznie, że z tym słowem (a tym samym z tą niezwykłą postacią) idzie zdecydowanie moc wykraczająca poza wszystko, co możemy sobie tylko wyobrazić. Ktoś krzyknie „hej, a kto wierzy w takie zabobony jak demony?”. Tylko zobaczenie tego na własne oczy pozwala zrozumieć, jak bardzo jest to realne zjawisko. I jak bardzo realny jest strach „sił zła” przed jakąś nieprawdopodobną energią, z którą do dziś łączy się postać ubogiego syna cieśli z Jerozolimy. To nie był zwykły człowiek i moim zdaniem zrozumienie „kim był” wykracza poza nie tylko możliwości tego czy innego kościoła, ale chyba w ogóle nas wszystkich. Warto o tym pamiętać, kiedy będziemy śpiewać o tym, że „moc truchleje”. Sens tych słów jest o wiele głębszy, niż można by się spodziewać... A ja z mostka kapitańskiego życzę wszystkim Wesołych Świąt!
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie