Dziś jest:
Niedziela, 24 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Któż nie śnił o naprawdę dużych pieniądzach? Nie mam na myśli tutaj jakiegoś „śmiesznego majątku” w wysokości kilku milionów złotych do wygrania w Lotto, ale o... prawdziwie dużych pieniądzach, a takie dla mnie zaczynają się od kwoty 100 milionów. Dużo? Może tak, może nie. Zależy, jak się na to spojrzy. Dla przedsiębiorcy posiadającego wielką firmę to jedynie kilka procent udziałów, jakieś hale produkcyjne czy kontrakty.
Pamiętam, jak kiedyś rozmawiałem z Markiem Kondratem, znanym aktorem i faktycznie bardzo sympatycznym człowiekiem. Rozmowa była dla telewizji zajmującej się biznesem, a dotyczyła pieniędzy – bardzo dobry temat na wywiad, trzeba przyznać. W rozmowie przyznał, jak zmieniło się jego wyobrażenie o pieniądzach. Kiedyś kwota miliona złotych wydawała mu się niebotyczna, która „urządziła by mu życie” i już mógłby tylko „zwiedzać i odpoczywać”. Potem, kiedy pojawił się ów wyśniony milion zrozumiał, że to są żadne pieniądze na rozkręcenie „prawdziwego biznesu” czy „życie z procentów”. Milion to bowiem bardzo mało, choć 95% ludzi w Polsce w swoim życiu nawet nie otrze się o taką kwotę. Czy miał rację? Miał.
Kiedy w moim życiu pojawił się Nautilus zrozumiałem, że moim największym pragnieniem jest poznanie owej wielkiej tajemnicy, o którą co chwilę swoją burtą zahaczał okręt Nautilus. I to nie nawet tylko tak banalne zjawisko jak UFO (banalne, bo oni są, lądują i nawet nie ma się o co spierać), ale o coś więcej. O co? Cóż... chyba chodzi tak naprawdę o sens. Sens życia, które się tak szybko kończy, sens niespełnionych nadziei, sens cierpienia, pozornej niesprawiedliwości świata (piszę „pozornej”, bo dziś wiem, że świat jest stworzony przez Boga w sposób bardzo przemyślany i sprawiedliwy). I kiedy to wszystko mnie zachwyciło, postanowiłem w moim życiu zbliżyć się do odpowiedzi na te pytania. W swojej naiwności myślałem, że tak ważne sprawy jak „sens życia”, „życie po śmierci” czy „istnienie wyższej świadomości wszechświata” to tematy najbardziej interesujące ze wszystkich, jakie są na tym świecie.
Że nie ma nic ciekawszego, że nie ma nic bardziej wciągającego i wartego każdego czasu, energii czy właśnie pieniędzy. Oczywiście myliłem się, bo ludzie traktują te pytania jako „nieistotne dziwactwo”, chwilowy kaprys, z którego „się wyrasta” i człowiek w sposób naturalny rzuca książki Danikena, bo przychodzą „inne, ważniejsze sprawy”. Zapyta ktoś, „jakie ważniejsze sprawy mogą być od tego, czy człowiek ma duszę?”. O, wiele spraw... Ustawienie się finansowe, konsumpcja, rozrywka – z takimi sprawami zawsze takie pytania jak to o „sens życia” po prostu przegrywają. Ale skoro mówimy o moim naiwnym myśleniu sprzed wielu lat, to muszę wspomnieć o jeszcze innym złudzeniu, któremu uległem. Otóż naiwnie myślałem, że skoro ktoś ma na koncie setki milionów złotych, to bez problemu zgodzi się na finansowanie projektów mających nas przybliżyć do poznania tajemnicy UFO czy kręgów zbożowych. Pamiętam, jak w 2000 roku, kiedy planowałem niezwykły projekt związany ze zjawiskami niewyjaśnionymi, szukałem wsparcia właśnie takich ludzi. Wydawało mi się, że po minucie rozmowy ze mną i spojrzenia mi w oczy będzie jasne, że nie jestem człowiekiem, który chce na tym osobiście zarobić nawet złotówkę. Byłem przekonany, że to będzie mój ogromny atut.
Ustaliłem listę kilku najbogatszych Polaków, o których wiedziałem, że „interesują się sprawami ogólnie można je nazwać ezoterycznymi”. Była to prawdziwa polska czołówka, autentyczna elita finansowa Polski. Dotarłem do nich bez trudu, gdyż jako dziennikarz Radia Zet miałem takie możliwości. I wtedy przeżyłem szok, który kiedyś mam nadzieję opiszę w mojej książce.
Okazało się bowiem, że owa „ezoteryka” to jedynie chwilowy kaprys, który jest raczej pozą towarzyską, a nie żadną prawdziwą pasją. Już po kilku minutach rozmowy i delikatnego sondowania tematu wiedziałem, że nawet nie ma co wspominać o pieniądzach. Nie mogłem się z tym pogodzić, dlaczego ludzie interesują się tylko tym, jak pomnożyć i tak ich galaktycznego wymiaru majątek, skoro za kilka/kilkanaście/góra kilkadziesiąt lat przyjdzie im to wszystko zostawić, a oni sami i ich świat zamienią się w proch i pył. Nie interesuje ich, czy jest życie po śmierci? Nie są ciekawi, czy jest reinkarnacja? Nie chcą poznać boskich prawa rządzących światem? Po serii takich spotkać szybko wyleczyłem się z „bogatych przedsiębiorców o otwartych głowach”, którzy mieliby cokolwiek sfinansować, co miałoby za cel pogłębienie wiedzy o tajemnicach naszego świata. Większość albo „nie wierzy w te rzeczy”, albo „może i wierzy, ale nie interesuje ich to i nie mają na to czasu, bo to przecież bzdury”. Teraz jestem w wieku, w którym mam ogromny komfort wiedzy o ludziach i świecie, która daje mi błogi spokój i nie prowadzi do straty czasu i bolesnych rozczarowań. Wiem, na kogo można liczyć, na kogo nie, wiem dlaczego, po co i skąd jest „tak i tak”, a jak nigdy nie będzie. Zabawne, bo droga do tego punktu zajęła mi wiele lat, ale było warto. Moi bliscy współpracownicy z FN dobrze wiedzą, o czym piszę.
Przez Polskę przechodzi fala syberyjskich mrozów. Ostatnio usuwanie śniegu z terenu, na którym stoi Baza FN dla trzech osób było wielogodzinną katorgą. A my tylko zrobiliśmy ścieżki do samochodów, Naut-Mobile czy wejścia do Bazy... Mamy na pewno najsroższą zimę tej dekady.
I na koniec o wyprawie FN na Wyspy Salomona. Wojtek Bobilewicz jest przekonany, że jest tam coś, co mogłoby być „wydarzeniem światowym”. Czy jest tam baza obcych istot? Wiele na to wskazuje. Powiem jedynie, że owa wyprawa jest coraz bardziej realna. Wojtek ma doświadczenie, kontakty i wiedzę. Pieniądze na wyprawę są rzeczą wtórną. Po latach zrozumiałem tę oczywistą dziś prawdę.
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie