Dziś jest:
Czwartek, 21 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Ta sprawa na pewno przejdzie do historii polskiej kryminalistyki i w ogóle do historii Polski. Jako dziennikarz stacji informacyjnej śledziłem ją z uwagą od samego początku i do tej pory nie mogę uwierzyć, że to naprawdę się wydarzyło. Syn bogatego przedsiębiorcy zostaje uprowadzony przez bandę zbirów próbujących w ten sposób wymusić wypłatę okupu. Następnie miesiącami jest przetrzymywany w wykopanym dole, a następnie bestialsko zabity. Sprawa Krzysztofa Olewnika jest tak niebywała, że nawet scenarzyści filmowi – a sam zajmuję się tym zajęciem od lat – mieliby kłopot z wymyśleniem tak nieprawdopodobnej historii.
Znam osobiście posłów z komisji śledczej, rozmawiałem z nimi prywatnie o kulisach tego wydarzenia i wiem, że w tej sprawie jest kilka naprawdę zagadkowych momentów. Jakich? A choćby samobójcze śmierci trzech więźniów, którzy wcześniej brali udział w zabójstwie Krzysztofa Olewnika.
Ta sprawa nie ma precedensu nawet na świecie. Trzech więźniów bez najmniejszego kontaktu ze sobą decyduje się pożegnać z życiem. Najpierw - w czerwcu 2007 r. - powiesił się Wojciech Franiewski, domniemany szef gangu porywaczy. Kolejny zabił się Sławomir Kościuk (51 l.), który sypał kolegów, a na końcu w celi aresztu w Płocku na sznurze zrobionym z prześcieradła skończył Robert Pazik, skazany na dożywocie za porwanie i zabójstwo Krzysztofa Olewnika.
Posłowie z sejmowej komisji śledczej są przekonani, że „ktoś im pomógł” w przejściu na tamten świat. Nieoficjalna wersja wydarzeń jest taka, że w sprawę porwania Olewnika były zamieszane służby specjalne. To one wykorzystując kontakty w więzieniach doprowadziły do „pozorowanych śmierci samobójczych”, co wyeliminowało osoby mogące „sypać” kogoś stojącego wyżej. W domyśle „szefów służb, polityków, policjantów”. W ten sposób sprawa Olewnika urasta do rangi gigantycznej operacji, w której musiałyby brać dziesiątki osób powiązanych ze światem biznesu, polityki i służb. Czy to jest możliwe? Oczywiście, że wszystko jest możliwe, ale... posłowie z sejmowej komisji śledczej wyraźnie nie biorą pod uwagę jeszcze dwóch możliwości.
Możliwość pierwsza jest taka, że oto... duch Krzysztofa Olewnika zdecydował się „wyrównać rachunki” i doprowadził do samobójstw swoich wcześniejszych oprawców. W archiwum FN posiadamy udokumentowane przypadki z USA, kiedy to morderca po dokonaniu zbrodni zaczynał przeżywać piekło związane z atakami niewidzialnego bytu, który przypominał mu o tym, co zrobił i wreszcie doprowadzał do śmierci samobójczej takiego człowieka. Z punktu wiedzy, jaką dysponuje FN, jest jak najbardziej możliwe, że oto bestialsko zabity Krzysztof Olewnik nie odszedł w stronę światła, ale... sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość.
Warto tu podkreślić, że duch może jak najbardziej wpływać na psychikę żyjącego człowieka i doprowadzić go do stanu, w którym ten zaczyna poważnie myśleć o samobójstwie. Taka hipoteza oczywiście wymagała by sprawdzenia i zadania zupełnie innych pytań niż te, które zadają śledczy. Warto jednak pamiętać, że taka możliwość „zemsty zza światów” poprzez doprowadzenie do samobójczej śmierci mordercy miała wielokrotnie miejsce w historii.
Jest jeszcze jeden wariant wyjaśniający samobójcze śmierci trzech sprawców porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Najprostszy i także oparty na wiedzy historycznej dotyczącej osób, które uczestniczyły w wyjątkowo okrutnych mordach. Już kiedyś wspomniałem o tej sprawie w „Dzienniku Pokładowym” przy okazji rozprawiania się z moim zdaniem wyjątkowo głupią, obłudną i zakłamaną teorią spiskową dotyczącą 11 września 2001. Chodzi o to, że ludzie naszej kultury nazwijmy ją ogólnie „zachodnio-chrześcijańską” uczestniczący w masowych morderstwach bardzo często targają się na własne życie.
Oznacza to, że nie ma takiej „kasy”, nie ma „takiej władzy”, nie ma „takiego zastraszenia”, które by wpłynęło na to, że ludzie uczestniczący w jakimś mordzie setek niewinnych osób z wielu powodów nie decydowaliby się na... samobójstwo. Ciekawe, że z tym zupełnie nie mają najmniejszego problemu osoby wychowane w świecie islamskim, gdzie mord niewiernego jest akceptowany przez Koran jako „przysłużenie się Bogu”. Wtedy nie ma ani wątpliwości, ani żadnych wyrzutów sumienia (polecam naprawdę obejrzenie filmu „Trzeci Dżihad”, który w wolnej chwili postaram się przetłumaczyć i zamieścić w naszym serwisie przy jakieś okazji).
Ostatnio dowiedziałem się, że owe „samobójstwa morderców” były prawdziwą plagą wśród katów zabijających Polaków w Charkowie i Katyniu. Według relacji szeregowych żołnierzy NKWD kilka miesięcy po mordzie na Polakach w 1940 roku cała plejada czerwonych oprawców targana wyrzutami sumienia zdecydowała się na zakończenie swojego życia wieszając się na sznurze lub strzelając sobie w łeb. Podobnie rzecz wyglądała po stronie niemieckiej. Okazało się, że żołnierze Wermachtu po masowych mordach ludności cywilnej na Białorusi w 1942 nie wytrzymywali psychicznie i masowo popełniali samobójstwa. To zresztą było powodem uruchomienia komór gazowych, aby ograniczyć bezpośredni udział żołnierzy w mordowaniu ludności cywilnej.
Czym innym jest walczenie z żołnierzami na wojnie jak równy z równym, a czym innym świadome i nieprzypadkowe zabijanie zupełnie niewinnych osób (a tak zupełnie na marginesie - gdyby jakieś rzesze agentów w USA uczestniczyli w operacji spalenia żywcem setek swoich rodaków w wieżach WTC dla tak głupiego polityka jak Bush, wyimaginowanej „wielkiej kasy” lub Bóg wie jakiej władzy, jego wyrzuty sumienia byłyby tak potężne, że przez kilka lat po tym ataku mielibyśmy prawie co tydzień prawdziwy festiwal samobójstw...).
I jeszcze na chwilę powrócę do tego, co powiedział ojciec zamordowanego Krzysztofa, Włodzimierz Olewnik. Kiedy dowiedział się, że na płockim cmentarzu leżą zwłoki naprawdę jego syna (co wykazały badania DNA), wtedy odetchnął z ulgą, gdyż dzięki temu jego modlitwy „trafiały pod właściwy adres”. Można było się domyśleć, że gdyby syn leżał gdzie indziej, a pan Włodzimierz modliłby się na owym cmentarzu, wtedy wszystko „szłoby w próżnię”. To tylko pokazuje, jak bardzo w społeczeństwie funkcjonuje pogląd „człowiek to ciało”. Polska to kraj ludzi "praktykujących i niewierzących" - zawsze to powtarzam.
Wielokrotnie buntowałem się przeciwko sformułowaniu „na tym cmentarzu jest pochowany ten czy tamten”, bo zgodnie z moją wiedzą ów człowiek jest w świecie, w którym za 100 lat będą wszyscy czytający te słowa. Człowiek to owo nieśmiertelne światło wypełniające ciało, a nie tych kilkadziesiąt kilogramów „wody, metali i związków organicznych”!
10 września spotkaliśmy się w Bazie FN i dokonaliśmy oceny naszych wiosennych projektów. Czekamy w tej chwili na nasz najnowszy zakup (idzie do nas pocztą), czyli profesjonalny noktowizor okularowy, którego tak bardzo nam brakowało.
Bardzo się przyda już w marcu, kiedy planowany jest eksperyment w nocy (o szczegółach będzie na pewno na stronach). I jeszcze jeden projekt związany z Bliskimi Spotkaniami III Stopnia, podczas których „obcy” zamaskowali część przeżyć uczestnikom takiego spotkania. Mamy już „ustalony skład” do tego projektu, ale jeśli ktoś słyszał o osobie, która przeżyła CE III, to... proszę o kontakt z naszą redakcją. Ale - powtarzam - i tak mamy znakomity zestaw osób, które w swoim życiu przeżyły spotkanie z pojazdem UFO i niezwykłymi załogantami. Dzieli ich wiele, ale łączy jedno - mają zagadkową "lukę" w swojej pamięci. Postaramy się wyjaśnić ów "brakujący czas"... /ang. missing time/
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie