Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Z tą katastrofą będzie prześladował mnie jeden obraz. Na dwa dni przed tragicznym wydarzeniem w Smoleńsku poszedłem na zakupy do potężnego hipermarketu, który jest nieopodal mojego domu. Tam nagle usłyszałem wołanie i spomiędzy półek dostrzegłem wychylającego się Andrzeja Przewoźnika, który dostrzegł mnie i pomachał ręką na przywitanie coś miłego wykrzykując w moim kierunku. Wiele razy był moim gościem w telewizji, rozmawialiśmy także nieskończoną ilość razy o Katyniu, ale także spotykaliśmy się w różnych miejscach i okolicznościach. Znałem go i bardzo ceniłem za imponującą wiedzę o miejscach na całym świecie, gdzie zginęli Polacy. Ten człowiek był dosłownie chodzącą encyklopedią. Tym razem Andrzej Przewoźnik był na zakupach razem ze swoją żoną i małym dzieckiem, które coś tam gaworząc podążało za rodzicami pchającymi wózek z zakupami. Ten obraz szczęśliwej i spełnionej rodziny po prostu mnie zachwycił i jeszcze przez kilka sekund dyskretnie obserwowałem mojego znajomego, choć jednocześnie miałem jakieś przejmująco dziwne uczucie. Po powrocie do domu nie byłem w stanie się uwolnić od tego obrazu: Andrzej Przewoźnik ze swoimi bliskimi pomiędzy półkami w sklepie. Oglądałem telewizję, wykonywałem telefony, nawet pracowałem przy komputerze – cały czas miałem przed oczami ów banalny obraz ze sklepu. W sobotę 10 kwietnia ze ściśniętym gardłem patrzyłem na listę z nazwiskami ofiar katastrofy i zrozumiałem, że nasze spotkanie w sklepie dwa dni wcześniej było ostatnim.
Znałem większość ludzi spośród tych, którzy tego dnia znajdowali się na pokładzie tego feralnego samolotu. Z niektórymi z nich piłem kawę jeszcze kilka dni wcześniej, z innymi spierałem się w studiu o to czy owo... Ich śmierć nie była anonimowa. Nie tylko dla mnie, ale także dla wszystkich osób, które śledziły nasze życie polityczne w mediach. Ludzie nagle uświadomili sobie, że „nic na tym świecie nie jest wieczne”. Bardzo często wszyscy ulegamy złudzeniu, że rozglądając się wokół mamy świat, który nie ulega zmianie. Budzimy się i wszystko pozornie jest takie samo, ludzie są ci sami, przedmioty, okoliczności, ale jest to tylko iluzja, bowiem zmiana jest podstawą naszego świata.
W starożytnej Grecji Hieraklit miał wypowiedzieć pamiętne słowa „Wszystko płynie” /”Panta Rhei” grec./ i chyba idealnie mu się udało uchwycić tę subtelność naszego zmiennego świata. Wszystko się bowiem zmienia, wszystko jest nietrwałe, wszystko podlega przemianom.
Katastrofa lotnicza czy wypadek samochodowy jest zawsze bardzo bolesnym przekonaniem się o prawdzie tego powiedzenia, bo ludzie, których znamy, znikają od razu, w jednej chwili. Ale ów proces zmian i nietrwałości świata materii obejmuje wszystko, z nami na czele. Wystarczy uświadomić sobie, że za niespełna sto lat wszyscy ludzie otaczający nas już nie będą istnieli, nie będzie owych pięknych twarzy na pierwszych stronach kolorowych czasopism, nie będzie owego aktora czy sportowca prawdziwego „króla życia”, który zakupił kolejne zupełnie mu niepotrzebne posiadłości, nie będzie nawet tych małych dzieci, które bawią się na placu zabaw, wreszcie nie będzie... także nas samych. A to jest tylko sto lat. W skali historii ludzkości ledwie jedna kartka w grubej księdze. Kartka, a może nawet mały akapit.
Takie wydarzenia zawsze przypominają mi tę oczywistą prawdę, że działalność Fundacji Nautilus i próba odpowiedzi na tak proste pytanie jak „sens ludzkiego życia” jest najważniejsza na świecie. I nie ma nic ważniejszego, choć budząc się rano i patrząc na otaczający świat wydawać by się mogło, że zajmowanie się „śledztwem w sprawie sensu ludzkiego życia” jest stratą czasu wobec setek innych, nie cierpiących zwłoki spraw związanych z życiem codziennym.
Na wschodzie wierzą, że Bogowie mamią śmiertelników zasłaniając im widzenie świata rzeczywistego tworząc Maję, ułudę, która zwodzi człowieka i odciąga go od prawdy. Maja jest niczym zasłona skrywająca świat rzeczywisty. Ma być ona utkana z naszej niewiedzy i niezrozumienia prawdziwej natury rzeczywistości. Są jednak takie momenty jak owa katastrofa w Smoleńsku, która na chwilę odsłania nam tę zasłonę i wtedy mamy poczucie, że nagle dotykamy jakieś wielkiej tajemnicy...
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie