Dziś jest:
Poniedziałek, 25 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Kiedy mam okazję za granicą prezentować zdjęcia UFO ze Zdanów zawsze podkreślam, że zdjęcia są jedynie częścią tej historii. I to wcale nie tą najciekawszą. Dla mnie Zdany to kilka lat badania jednego, wydawałoby się drobnego incydentu, jakieś ciągłe spotkania z dziennikarzami Faktu (których z trudem znajdowałem potem w zupełnie innych redakcjach, a nierzadko także w innych częściach Polski), sprawdzania nawet najdrobniejszych elementów tej historii. W Stanach Zjednoczonych nasi amerykańscy koledzy byli poruszeni moją opowieścią o tym, jak głównych świadków i uczestników obserwacji UFO nękaliśmy ciągłymi wizytami przez pięć lat!
Istotnie w tej sprawie przekroczyliśmy (dla dobra tej historii) delikatne bariery czysto ludzkie, gdyż uczestnicy tego incydentu po kilku latach naszych wizyt mieli nas już serdecznie dość, a jednak nigdy nawet w najmniejszych stopniu nie podważyli tego, co przeżyli i widzieli, a przecież mogli to uczynić setki razy. To jeden z tych elementów, który wynosi tę historię na takie wyżyny prawdziwości, że w zasadzie na pytanie „która historia obserwacji UFO jest waszym zdaniem najbardziej udowodniona” bez chwili wahania każdy z nas odpowie: Zdany!
Wiele pism na świecie zajmujących się UFO poprosiło mnie o napisanie artykułów na temat tej historii i właśnie zaczęły się one ukazywać (oto przykład z magazynu o UFO wydawanego w Wielkiej Brytanii).
Podczas rozmów z wydawcami czy w ogóle z ludźmi zajmującymi się UFO na świecie zauważyłem, że rzadko kiedy decydują się oni na prowadzenie jednej sprawy przez wiele lat. Jadą na miejsce, spisują, nagrywają, publikują i uważają sprawę za zakończoną i opisaną.
Tymczasem sprawa Zdanów pokazała, że dopiero po trzech, pięciu latach można poznać istotne szczegóły, które pokazują prawdziwy wymiar tamtych wydarzeń. Oczywiście zawsze wiąże się to z ogromnymi nakładami, wymaga czasu i cierpliwości, ale tego typu działanie jest tego warte. Kiedy w Roswell słuchałem opowieści o tym, jak często świadkowie nie chcą ujawniać swoich danych osobowych i jak bardzo to odbija się na wiarygodności historii zwróciłem moim kolegom uwagę, że popełniają błąd, który także wcześniej popełniałem sam. Na czym on polega? Na absurdalnej próbie przekonania „wszystkich” i udowodnienia za wszelką cenę całemu światu, że „to czy tamto wydarzenie było prawdziwe”. Tymczasem ja od wielu lat nie chcę ani niczego udowadniać, ani nikogo przekonywać. Moja postawa uległa całkowitej zmianie po tym, jak dostrzegłem bezsens takiej strategii. Zawsze bowiem będzie grupa ludzi, którzy wyznają zasadę „nie i już”. Nie przekonają ich ani relacje świadków, ani zebrane relacje najbliższej rodziny świadków, wieloletnie śledztwo czy cokolwiek innego. Wchodzą tu inne, pozamerytoryczne czynniki jak zawiść, zazdrość, przekora czy zwykła głupota. W Roswell tłumaczyłem im, że jedynym sposobem jest skoncentrowaniu się na tym, aby samego siebie przekonać do tego, czy zdjęcia czy historia jest prawdziwa czy też nie. I całkowicie machnąć ręką na opinie ludzi, którzy „negują” nie mając o sprawie zielonego pojęcia. Myślę, że moje rozumowanie spotkało się podczas tego pamiętnego spotkania w Roswell ze zrozumieniem, gdyż widzę zmianę w materiałach, które dostaję z USA. Przekonywanie ludzi nie ma sensu. Szkoda czasu i energii. To, co robimy, czego szukamy, co badamy - to wszystko robimy dla siebie, bo to my szukamy odpowiedzi na pytania, a nie jacyś "ludzie". To mała subtelna różnica w podejściu do materii zjawisk niewyjaśnionych, ale - możecie mi wierzyć - bardzo istotna.
Lipiec to miesiąc, kiedy trwa przebudowa Bazy FN i dostosowanie jej do projektu „Otwarte Niebo”. Zakupiliśmy teraz nową kamerę z układem silników, które można obsługiwać z komputera. Kupujemy także nowe wyposażenie do Bazy, co niestety oznacza kolejne wydatki… Baza w nowej odsłonie będzie gotowa już na początku sierpnia. Na razie zakończył się remont naszego pojazdu i jest on już gotowy do sierpniowej wyprawy. Tym razem chcemy odwiedzić kilka miejsc na Mazurach, a część podróży odbędziemy… na pokładzie wynajętego yachtu.
Ostatnie trzy tygodnie niestety upłynęły nam na zajęciach zawodowych i rodzinnych, ale na szczęście już najgorsze mamy za sobą. Okręt Nautilus wymaga dużych ilości „paliwa”, które zdobywamy na innych polach, niż „zjawiska niewyjaśnione”. To kolejne wspaniałe odkrycie i sposób na badanie tych zjawisk, które także spotkało się ze zrozumieniem u naszych zachodnich kolegów. Okazuje się, że pewne rzeczy są takie same na całym świecie.
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie