Dziś jest:
Czwartek, 21 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Od kilku lat działam aktywnie w dwóch organizacjach zajmujących się badaniem zjawiska UFO (nie licząc oczywiście naszego drogiego okrętu z banderą N). Jednej amerykańskiej, a drugiej meksykańskiej. I o tej ostatniej napiszę kilka słów.
Jestem tam „szarą piechotą” i nie pełnię żadnych szczególnych funkcji, co bardzo mi odpowiada z wielu powodów. Raz, że w ten sposób zyskałem naprawdę serdecznych i oddanych przyjaciół, a dwa, że jestem informowany na bieżąco o wszystkich działaniach i materiałach, które nie trafiają „do serwisów internetowych”. Moja działalność wiąże się także z obowiązkami, bo muszę od czasu do czasu napisać tekst, gdzieś tam zadzwonić i zamówić hotel lub operatora z kamerą wideo (jestem ich człowiekiem na Europę Środkową i Wschodnią), a także być świadomym, że ekipa przebywając w tym miejscu świata może mnie w każdej chwili „odwiedzić”.
Na szczęście Baza FN miała już takie momenty, że spało w niej nawet dwadzieścia osób, więc nie będzie z tym najmniejszego kłopotu. Obserwuję od środka działalność mojej „meksykańskiej” organizacji i nie mogę wyjść z podziwu, jak wspaniale to wszystko jest zorganizowane. W odróżnieniu od Amerykanów meksykańscy badacze UFO interesują się całym światem, a nie tylko wydarzeniami na terenie swojego kraju. Już dawno wyleczyli się z dziecięcej choroby, którą przechodziła także nasza FN, a która sprowadzała się do oparcia na tzw. „pasjonatach”. Ta droga prowadzi donikąd, gdyż tacy ludzie są chwiejni, bardzo szybko im się „nie chce”, a poza tym w żaden sposób nie można na nich polegać. Przerabialiśmy to w Polsce wiele razy i kiedyś może podzielę się z Państwem moimi obserwacjami na ten fascynujący temat. Meksykanie mówią wprost: bez pieniędzy nie zrobisz kroku do przodu! I jest to prawda. Pieniądze jako paliwo do „maszyny badawczej” są niezbędne. Na opłacenie serwerów, zakup sprzętu, wyprawy, utrzymanie archiwum, bilety lotnicze, paliwo do samochodów itp.
W każdym razie w tym roku jest zjazd mojej organizacji w Meksyku, na który mam dotrzeć i wygłosić wykład. Ponieważ już tam byłem, więc tym razem wiem, jak taki wyjazd wykorzystać. Podobnie jak w ubiegłym roku w Roswell, tak i teraz planuje spotkać się ze świadkami incydentów z UFO. Meksykańscy badacze UFO przekonali mnie, że coś, o czym nie powstała książka, po prostu nie istnieje. Może być najciekawsza sprawa, najbardziej udowodniona, która gdzieś się zakisi na serwerach zajmujących się zjawiskiem UFO, ale nigdy nie przebije się do szerszej społeczności. Nie mam zamiaru z tą tezą polemizować, gdyż jest prawdą. Historia o Emilcinie i spotkaniu z UFO w 1978 roku Jana Wolskiego znikła by na zawsze, gdyby nie książka Zbigniewa Blani-Bolnara. Podobnie było w Roswell.
Tam także wszystko zaczęło się od książki. Jesteśmy właśnie po sześciu latach dokumentowania najciekawszej historii ze wszystkich, z jakimi się kiedykolwiek zetknąłem, czyli incydentu ze Zdanów. Moi przyjaciele z Fundacji wiedzą, że materiał na książkę jest już gotowy. Ponad 500 zapisanych stron formatu A4, zdjęcia i mapki – jest wszystko. Ostatnie eksperymenty miały być ową „kropką nad i”. Miały być, ale grudzień 2011 przyniósł zupełnie nowy wątek tej historii, który zmienił o 180 stopni mój pogląd na jeden z aspektów tego wydarzenia. Gdyby książka została wydana wcześniej, byłaby to prawdziwa… strata, gdyż czytelnicy nie poznaliby nowych okoliczności wydarzenia ze Zdanów. Opłaciło się przyjeżdżać tam co kilka miesięcy, spotykać się po raz n-ty z tymi samymi świadkami, rozlepiać po słupach okolicznych miejscowości ogłoszenia z prośbą o kontakt osób, które „wiedzą coś na temat tego wydarzenia”. To wszystko była dobra energia, która właśnie teraz dała rezultat. Dziś wiem, że do postawienia „kropki nad i” potrzebna jest potężna operacja na wiosnę z użyciem wszystkich naszych sił. Już czekam na wiosnę!
Tymczasem moi przyjaciele proszą, błagają, apelują… Opisz to! Opisz to wszystko! Skąd się to wzięło, jak zaczęła się ta historia, o Fakcie i jeżdżeniu po całej Polsce w poszukiwaniu byłych dziennikarzy tej gazety, o zdjęciach, o ludzkiej głupocie czy wręcz zawistnej i takiej polskiej durnocie, o tym, skąd się wzięły te wszystkie osoby uczestniczące w tym incydencie, opisz każdy drobiazg i szczegół… ludzie będą czytali z wypiekami jak najlepszą powieść, a przy okazji świat dowie się, co wydarzyło się w Polsce w małej miejscowości obok Siedlec. W zasadzie nie muszę pisać, bo wszystko jest napisane. Trzeba to jedynie zebrać, przeredagować i koniecznie przetłumaczyć na język naszej planety, czyli angielski. Premiera w Warszawie? O nie! W światowej stolicy UFO. Myślicie, że mam na myśli Roswell? Otóż nie! Moim zdaniem stolicą jest Meksyk, gdzie ma swoją siedzibę „moja” organizacja.
/PODYSKUTUJ O NAJNOWSZYM WPISIE W "DZIENNIKU POKŁADOWYM" W HYDEPARK FN/
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie