Dziś jest:
Czwartek, 21 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Muszę się z Wami drodzy załoganci podzielić pewną obserwacją, którą poczyniłem przy okazji publikacji materiału wideo z udziałem pana Mirosława Malczewskiego. Razem z nim wypłynąłem kutrem na Bałtyk i tam nagrałem moim zdaniem wstrząsającą relację o Bliskim Spotkaniu Trzeciego Stopnia z UFO, która absolutnie przejdzie do historii FN. Zapytacie - dlaczego? Powodów jest kilkanaście, ale pozwólcie, że wymienię ten najważniejszy – z tego człowieka bije prawda w takim stopniu, w jakim chyba z żadnego innego materiału o UFO w historii polskiego internetu czy nawet szerzej – mediów. Oczywiście tysiące osób widziały UFO, setki przeżyły rzecz, którą nazywamy Bliskim Spotkaniem Trzeciego Stopnia, dziesiątki opowiedziały o tym przed kamerami i to wszystko prawda, ale mimo wszystko żaden materiał nie robi takiego wrażenia jak ten, w którym p. Malczewski opisuje ewidentne uprowadzenie kutra z załogą przez pojazd UFO. Wystarczy pokazać rzecz absolutnie bez precedensu, czyli wyniki naszej Echo-Sondy w serwisie FN. Zadaliśmy proste pytanie – czy wierzysz, że ta historia jest prawdziwa? Wyniki sondy przejdą do historii naszego serwisu, gdyż pokazują rzecz dla mnie oczywistą – ludzie po obejrzeniu materiału po prostu wiedzą, że tutaj nie ma żadnej „ściemy” i wszystko jest w 100 procentach prawdą. Nie w żadnych 99,9, ale właśnie w 100.
Dlaczego tak się stało? Wszyscy jesteśmy praktykami „życia codziennego” i odbywamy każdego dnia dziesiątki rozmów z różnymi ludźmi. Tak, oczywiście nie mamy takiej wiedzy jak np. eksperci policyjni od prowadzenia śledztw, nie potrafimy dokonać analizy grymasów twarzy świadczących o wypowiadanych kłamstwach, ale jednak… w jakimś tam stopniu jesteśmy ekspertami. Jeśli oglądamy jakiegoś człowieka dłużej niż przez minutę podświadomie odbieramy setki przeróżnych sygnałów wysyłanych nieświadomie przez taką osobę (werbalnych i niewerbalnych), które pozwalają nam zbudować ocenę tego, co słyszymy, a także osoby wypowiadającej te słowa. Kiedy popłynąłem w rejs kutrem z Mirosławem Malczewskim wiedziałem, że ten materiał przejdzie do historii badania tego zjawiska, choć nie przypuszczałem, że także z powodu osoby głównego świadka, który zdecydował się opowiedzieć o tym, co przeżył razem ze swoją załogą.
Cóż jest szczególnego w tym, co słyszymy w tym materiale? Wszystko, ale przede wszystkim prawda. Ludzie widzą, że p. Malczewski nie jest facetem w żaden sposób „walczącym o sławę”, nie zależy mu w najmniejszym stopniu na „zarobieniu na tej historii”, nie przybiera żadnych póz, nie ubarwia, nie koloryzuje, nie dodaje żadnych szczegółów, których nie było, a które „podkręcają opowieść”. Mówi chłodno, bez nadmiernych emocji, spokojnie i rzeczowo. Kiedy mój znajomy obejrzał ten materiał zadzwonił do mnie i powiedział „wiesz, nie przypuszczałem, że to wszystko jest prawdą z tym UFO…”. Po tym telefonie zrozumiałem, że oto chyba po raz pierwszy w badaniu tego zjawiska trafił się człowiek, który ma szansę obudzić wiele osób z idiotycznego snu, że „jesteśmy sami na Ziemi i żadne inne cywilizacje nas nie odwiedzają”. Po obejrzeniu tego materiału większość już wie, że tak nie jest i tak zwane Bliskie Spotkania Trzeciego Stopnia z UFO są częścią naszej rzeczywistości. Namacalną, realną, wręcz dotykalną z intensywnością tego, jak możemy dotknąć ekranu, z którego teraz czytacie moje słowa.
Zrozumiałem także jeszcze jedną, fenomenalnie ważną rzecz – wszystkie inne historie z UFO, które swoją prawdziwością (przyznaję) ścięły mnie praktycznie z nóg, czyli zarówno historia ze Zdanów, jak i zdarzenie w Emilcinie nie miały swojego „Mirosława Malczewskiego”. Pijaczek i były SB-ek ze Zdanów czy mówiący trochę ludowym językiem rolnik z Emilcina nigdy nie przebili się do ludzi przez tę tajemniczą barierę przekazu, kiedy staje się oczywiste, że opowiadają o zdarzeniu realnym, które miało miejsce ponad wszelką wątpliwość, które po prostu jest prawdą tak, jak tylko prawda może być prawdą! Jestem człowiekiem, który zarówno miał okazję poznać rodzinę Wolskich z Emilcina, wszystkich świadków tamtych wydarzeń, a także dosłownie każdą nawet najdrobniejszą cząstkę historii ze Zdanów (włącznie z najbardziej krępującymi, wręcz intymnymi szczegółami) i zapewniam Państwa, że można je śmiało postawić na jednej półce z historią spotkania z UFO na Bałtyku. Ale te historie nie miały tyle szczęścia i tam nie pojawił się taki człowiek, jak Mirosław Malczewski. Człowiek, który od lat mieszka poza Polską i nie ma żadnego lęku tak typowego dla naszego „kraju buraka i kartofla” przed mówieniem o UFO. Ileż cudownych historii o spotkaniach z załogami UFO z terenu Polski nigdy nie ujrzy światła dziennego właśnie przez to, że w moich rodakach jest taki zaściankowy opór przed opowiedzeniem publicznie o własnym doświadczeniu, bo przecież „co ludzie pomyślą”…
Pamiętam, jak w 2015 roku w Los Angeles zadałem takie pytanie Travisowi Waltonowi, który został wzięty na pokład UFO w 1975 roku i przebywał tam kilka dni. Jego historia i wiarygodność podobnie jak opowieść Mirosława Malczewskiego „stawiają człowieka do pionu”. Zapytałem:
- Travis, zapłaciłeś wysoką cenę, ty i twoja rodzina... czy nie żałujesz tego, że opowiedziałeś o tym wszystkim?
Odpowiedział prosto i natychmiast:
- Nie Robert, nie żałuję. Ktoś to przecież musi ludziom powiedzieć!
W punkt. Mam jeszcze dla wszystkich małe ćwiczenie warsztatowe. Proszę na chwilę założyć, że cała historia kutra UST-134 jest prawdziwa, że naprawdę podleciał do niego obiekt UFO, w bulajach stały trzy dziwne istoty (w tym uśmiechająca się kobieta o niebieskiej skórze), potem rybacy zostali namierzeni przez obiekty UFO, które śledziły ich powrót do domu, a następnie prawdą jest także to, że Mirosław Malczewski wydobył ze swojego ciała implant, a raczej nie on sam, tylko duński chirurg. Proszę, załóżmy to wszystko na chwilę! Jakie konsekwencje i wnioski z tego wypływają? Fascynujące w każdym punkcie.
Po pierwsze ta historia pokazuje, że UFO to nie są tylko i wyłącznie pojazdy wojskowe, źle zidentyfikowane balony czy drony, chmury gazu bagiennego czy inne równie idiotyczne „wyjaśnienia i zdemaskowania”. Są to pojazdy z załogami na pokładach, które nie są ludźmi. Ale w tych rozważaniach możemy pójść dalej.
Aby obalić teorię o tym, że wszystkie koty są czarne nie musimy sprawdzać wszystkich kotów tego świata i skrupulatnie zapisywać swoje obserwacje w notesie –wystarczy, że znajdziemy jednego białego kota i od razu tamta teza wylatuje w powietrze z hukiem i dymem jak beczka prochu. Historia o spotkaniu z UFO na Bałtyku posyła w daleki kosmos brednie o tym, że wszystkie załogi statków UFO to „żołnierze amerykańscy, demony, hitlerowcy z Trzeciej Rzeszy itp.”. To są załogi złożone z obcych istot, które są równie materialne jak zimowe opony, które właśnie wczoraj założyłem do mojego starego Saaba. Ale to i tak nie wszystko.
Zwróćcie uwagę drodzy załoganci na pewien szczegół – pan Malczewski opisuje, że obiekt UFO odleciał nawet nie w „ułamku sekundy”, gdyż to sformułowanie nie oddaje w pełni istoty rzeczy… On po prosty był, a nagle odleciał tak błyskawicznie, że praktycznie można powiedzieć „zniknął, choć odleciał”. Co to oznacza? A to, że owe „superszybkie przeloty dziwnych obiektów przez niebo” rejestrowane na całym świecie mogą, a raczej muszą być w części przelotami właśnie takich obiektów. I nie ma co powtarzać idiotyzmów, że to wszystko „owady”, bo „ja wiem, że to owady i już”. Zasada „jeden biały kot obala tezę o wszystkich czarnych kotach” działa tutaj precyzyjnie niczym pocisk wysłany z amerykańskiego drona bojowego Predator na bazę Talibów w północnym Pakistanie. Naprawdę nie ma co zbierać z tych teorii…
To samo dotyczy implantów, zachowania się obcych, ich taktyki wobec ludzi, używania przez nich manipulowania umysłem i jakiejś odmiany super-silnej hipnozy, fenomenu brakującego czasu i tak dalej i tak dalej – wydawałoby się prosta historia pozwala dowiedzieć się o zjawisku UFO więcej, niż pięciodniowa konferencja naukowa organizowana przez SETI w Kaliforni, na którą zresztą zostałem zaproszony jako dziennikarz. Czy pojadę? Zobaczę, gdyż wiem, że będzie to trochę strata czasu. Przypominają mi oni trochę ludzi poszukujących dowodów na to, że Australia istnieje. Ja tam nie byłem co prawda, ale wiem, że istnieje i nie potrzebuję żadnych „konferencji i mądrych wykładów”, które mnie do tego faktu mają przekonać (lub nie).
/poniżej – historyczne nagranie rozmowy z M. Malczewskim na Morzu Bałtyckim 8 września 2016/
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie