Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "Pytania do FN": pytania@nautilus.org.pl
[...] Dzień dobry, Regularnie z zainteresowaniem czytam artykuły na portalu Nautilus. Chciałbym podzielić się z niewyjaśnionym zdarzeniem sprzed wielu, wielu laty, do dziś nie daje mi to spokoju. Lata siedemdziesiąte, studiowałem i mieszkałem w akademiku wraz z kolegą w pokoju dwuosobowym. Po nocnym zakuwaniu i całym dniu zajęć postanowiłem odespać niedospaną noc.
Pora jesienna, było już ciemno. Obudził mnie zgrzyt klucza w zamku. Wracał wymieniony już wcześniej kolega. Włączył światło i z wyrazem niesamowitego zdziwienia zapytał jak wróciłeś. Stwierdziłem zgodnie z prawdą, że nigdzie nie wychodziłem, cały czas od dwóch godzin przebywam w tym pomieszczeniu.
No niemożliwe, przecież spotkałem ciebie wychodzącego z akademika, mijałem ciebie na chodniku w odległości może pól metra. Droga była dobrze oświetlona, widziałem jak szedłeś w kurtce, w której zawsze chodzisz. Przecież ciebie znam, widujemy się przecież codziennie. Chcę zaznaczyć, że kurtka była nietypowa, szyta na miarę i prawdopodobnie był to jedyny taki egzemplarz.
Kolega powiedział, że powiedział do mnie cześć, ale , jak twierdził, nic nie odpowiadałem, szedłem jakoś tak zamyślony.
Stwierdził, że go to nawet zdziwiło.
Nie poczuwam się do posiadania jakichś zdolności paranormalnych czy daru bilokacji. Zresztą nic świadomie nie pamiętam z jakiegoś pobytu poza ciałem. Pamiętam podobne zdarzenie w ostatniej klasie szkoły średniej, koleżanka z klasy prawie się pokłóciła ze mną, twierdząc że widziała mnie poprzedniego dnia prowadzącego samochód. Nie posiadałem wówczas samochodu i nigdzie nie jeździłem. Nieporozumienie kładłem na karb jakiegoś sobowtóra, czy osoby przypadkowo podobnej do mnie.
Mam pytanie, czy znane są Państwu podobne zdarzenia i jak to wytłumaczyć?
Nie szukam sensacji i zastrzegam moje dane wyłącznie do dyspozycji portalu. Jak dotąd nie spotkałem się z takim przypadkiem.
pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
Dziękujemy za wiadomość i przesłane pytanie. Odpowiadając na nie na początku warto zaznaczyć, że oczywiście w obu przypadkach opisanych przez pana mogło dojść do zwykłej "pomyłki", a całość można zrzucić na niedoskonałości ludzkiego umysłu. Jeśli jednak rzeczywiście jest w tym coś więcej, to być może w obu przypadkach doszło do niesłychanie rzadkiego zjawiska które nazywamy "spontaniczną i niekontrolowaną bilokacją". Na czym ona polega?
Niekiedy mówimy, że chcielibyśmy być w dwóch miejscach jednocześnie. Żałujemy, że omija nas ważne wydarzenie, rodzinna uroczystość itp., bo mamy pracę, obowiązki, służbowe wyjazdy, ale czy na pewno bylibyśmy zadowoleni, gdybyśmy doświadczali takiego zjawiska jak bilokacja?
Bilokacja to niezwykły dar przebywania w postaci przypominającej do złudzenia ciało fizyczne w kilku miejscach jednocześnie. Dar świadomej bilokacji posiadały wybitne jednostki jak np. Ojciec Pio.
Jego sobowtór bilokacyjny (zwany fluidalem lub fantomem) był w stanie normalnie współdziałać z otoczeniem, dyskutować, doświadczać wrażeń, kontrolować swoje zachowania i manipulować obiektami fizycznymi. Jednak - co najbardziej niezwykłe - zachowywał własną odrębną autonomią psychiczną oraz intelektualną.
Bilokacja może być doświadczana również nieświadomie, spontanicznie, np. w czasie snu. Wówczas osoba ją przeżywająca nie pamięta, że w ogóle coś takiego miało miejsce. Być może właśnie taka sytuacja miała miejsce w pana przypadku.
Najbardziej znane przypadki udokumentowanej bilokacji, uznane za boskie zjawiska dotyczą św. Ojca Pio. Prawie całe swoje życie klasztorne spędził w San Giovanni Rotondo. Mimo to widywano go równocześnie w różnych miejscach.
Sam opisywał pewne zdarzenie, które miało miejsce w 1905 roku podczas jego pobytu w klasztorze św. Elii a Pianisi, gdzie odbywał filozoficzne studia seminaryjne:
- Kilka dni temu spotkało mnie coś niezwykłego. Około godziny jedenastej wieczorem (18 stycznia 1905 roku) znajdowaliśmy się razem z bratem Anastazio na chórze. Nagle znalazłem się, równocześnie, w jakimś pałacu. Mieszkała tam bardzo zamożna rodzina. Pan domu umierał właśnie w czasie, kiedy narodzić się miała jego córeczka. Wtem Matka Boża pojawiła się przede mną i zwracając się do mnie, oznajmiła: Twojej opiece powierzam to nienarodzone jeszcze dziecko. Któregoś dnia stanie się drogocennym klejnotem, lecz na razie nie ma jeszcze nadanego kształtu. Ukształtuj ten klejnot, wypoleruj go najlepiej, jak potrafisz, uczyń go, najbardziej jak się da świecącym, gdyż chcę, aby pewnego dnia był moją ozdobą.
Jak to możliwe? – odpowiedziałem — Jestem tylko ubogim seminarzystą i nie wiem nawet, czy dostąpię tej radości i szczęścia, aby zostać księdzem. A nawet jeśli nim zostanę, to w jaki sposób mógłbym opiekować się tym dzieckiem, skoro będę tak daleko od niej? Wtedy Matka Boża upomniała mnie, mówiąc: Nie powątpiewaj w me słowa. Ona przyjdzie kiedyś do ciebie, ale wcześniej spotkasz ją w Bazylice Świętego Piotra w Rzymie… w tej samej chwili znalazłem się z powrotem na chórze.
Podczas tej „podróży” św. Ojciec Pio przebywał w pałacu w Udine. Dziewczynka, która się w tamtej chwili urodziła, wiele lat później wspominała: Od najmłodszych lat słuchałam opowieści mojej matki o tym wydarzeniu, zawsze zaznaczała ona, że w chwili, gdy ja przychodziłam na świat, widziała na dziedzińcu jakiegoś młodego kapucyna...
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie