Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania newsa do działu "FN 24": nautilus@nautilus.org.pl
Wokół kolejni ludzie przyznają się do tego, że stali się praktycznie inwalidami i stanęli na krawędzi życia i śmierci przez to, że nie byli świadomi, że są zakażeni przez kleszcza. Nigdy nie było ich w takiej ilości w Polsce. To także efekt zmian klimatu na świecie.
Trąby powietrzne, powodzie, wymieranie dobrze nam znanych gatunków, nowe choroby czy w końcu fala zdesperowanych przybyszów z dalekich stron. Następstwa zmian klimatu stają się z roku na rok coraz bardziej odczuwalne. Także w Polsce.
Czas, gdy można było się spierać i mieć wątpliwości jest już za nami – wpływ człowieka na klimat naszej planety jest niepodważalny. Ewentualny spór może dotyczyć co najwyżej rozmiarów i tempa katastrofy, jaką sami na siebie sprowadziliśmy. Albo, aby być ścisłym, sprowadziło na planetę kilka największych państw – trucicieli, których rozwój i dobrobyt został oparty na niewspółmiernie dużej konsumpcji zasobów i równie gigantycznej emisji szkodliwych substancji.
Niestety, pozostałe kraje – mimo stosunkowo nikłego wkładu w globalne podtruwanie i podgrzewanie – dostają rykoszetem. Do tej grupy należy także Polska. Choć zmiany klimatyczne w naszym zakątku świata nie przebiegają tak gwałtownie, jak choćby w Arktyce i Antarktyce, niektóre są już widoczne.
Niedawny raport ONZ może wydawać się dość abstrakcyjnym dokumentem. Przedstawia zmiany klimatyczne i ich skutki, a wszystko to ujęte w skali globalnej. Co z tego wynika dla nas? Ktoś sądzący po pozorach mógłby uznać, że niewiele – gdy spojrzymy za okno widać za nim mniej więcej podobną wiosnę, jaką przez lata obserwowali nasi rodzicie i dziadkowie.
Klimat zmienia się na naszych oczach, choć nie zawsze potrafimy to dostrzec. Co istotne, zmiany nie są rozłożone równomiernie, podobnie jak ich waga. Czym innym jest wzrost temperatury z -20 do -18, a czym innym z -1 do +1 stopnia. Ocieplenie na – ostrożnym wedle dzisiejszych szacunków – poziomie 1,5 stopnia względem epoki przedindustrialnej nastąpi do około 2030 roku.
Na terenie Polski może oznaczać to nawet 3 stopnie różnicy, a to już całkiem sporo. Tym bardziej, że przy braku naszej reakcji i założeniu, że stosowane obecnie modele klimatyczne są trafne, globalne temperatury do końca wieku wzrosną o blisko 4 stopnie.
W praktyce oznacza to, że w Polsce zniknie choćby problem kornika. Mamy powód do świętowania? Nie bardzo, bo kornik wyginie wraz ze swoim ulubionym świerkiem, który za sprawą ocieplenia klimatu wycofa się aż do Skandynawii. Rzecz jasna nie nastąpi to natychmiast, ale będzie rozłożone w czasie - przy obecnym tempie zmian ostatnie świerki zobaczymy w Polsce około 2100 roku.
Pożegnamy się również z charakterystycznym stukotem, niosącym się po lesie w okolicy, zamieszkałej przez dzięcioły. Te ptaki mają pecha – nie dość, że braknie istotnego elementu ich diety w postaci korników, to z dziupli przepędzą ich egzotyczni, a przy tym bardzo zdeterminowani przybysze – niektóre gatunki papug.
Kojarzone z ciepłymi krajami aleksandretty obrożne uchwyciły już pierwsze przyczółki w Polsce – zaobserwowano nie tylko pojedyncze osobniki, ale również niewielkie stada tych ptaków. Papugi, co odnotowano w naszym kraju po raz pierwszy, zaczęły się już rozmnażać na wolności.
Nie będzie korników i dzięciołów, będą za to kleszcze. Tym groźnym dla człowieka owadom sprzyjają coraz dłuższe okresy ciepłej pogody, więc dyżurny temat mediów, które każdego lata straszą nas czyhającym w lesie złem, stanie się jeszcze bardziej aktualny.
Mamy 12 lat, aby powstrzymać zmiany klimatu. Jeśli nie zdążymy, czeka nas kataklizm
Najnowszy raport Narodów Zjednoczonych nie pozostawia złudzeń. Niekorzystne zmiany klimatyczne przyspieszają, niosąc falę ekstremalnych zjawisk pogodowych. Zobaczymy je nie tylko na ekranach telewizorów, ale odczujemy na własnej skórze. Jak zmieni się nasze życie i ile stracimy na ociepleniu klimatu?
Upubliczniony w południowokoreańskim Inczon raport to efekt pracy oenzetowskiego zespołu badawczego, który przeanalizował 6 tys. publikacji, dotyczących zmian klimatycznych. Na tej podstawie IPCC zakwestionowało dotychczasowe ustalenia.
Okazuje się, że punktem krytycznym zmian nie są dwa stopnie, ale 1,5 stopnia Celsjusza względem epoki przedindustrialnej. Pół stopnia robi tu ogromną różnicę, a do tego oznacza, że dotychczasowe prognozy tracą na aktualności: jest gorzej, niż się nam wydawało. Mamy mniej czasu na przeciwdziałanie zmianom klimatu. Jeśli nie zdołamy im zapobiec, skutki będą gorsze, niż wcześniej sądziliśmy.
Temperatura już wzrosła średnio o jeden stopień, a jeśli radykalnie nie ograniczymy emisji gazów cieplarnianych, 1,5 stopnia osiągniemy już w 2040 roku. Te dziesiętne części stopni wyglądają niepozornie, ale oznaczają ogromne różnice, jak choćby to, że na rozległych obszarach oznaczają zmianę temperatury z ujemnej na dodatnią.
Dość wspomnieć, że – zdaniem oenzetowskich badaczy – o ile przy podniesieniu temperatury o 1,5 stopnia arktyczna pokrywa lodowa będzie topiła się całkowicie raz na 100 lat, to przy wzroście o 2 stopnie z takim zjawiskiem będziemy stykać się co dekadę. Jeśli nie zahamujemy emisji dwutlenku węgla, około 2050 roku dwukrotnie zmniejszy się areał upraw kawy.
Co gorsza, dotyczy on niemal wszystkich rodzajów upraw na niemal wszystkich szerokościach geograficznych. 7 proc. gorsze plony pszenicy, 10 proc. mniej kukurydzy czy katastrofalne, 50-procentowe załamanie produkcji trzciny cukrowej w Indiach to konkretne zmiany.
źródło: wp.pl
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie