Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "Pytania do FN": pytania@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Piszecie Państwo do nas w różnych sprawach i staramy się odpowiadać na każdy e-mail. Zawsze dajemy takie zastrzeżenie, że nasze odpowiedzi nie opierają się o jakąś znaną religię czy filozofię (na przykład Buddyzm), choć może być ona nam bardzo bliska. Odpowiadamy jednak tylko i wyłącznie na podstawie wiedzy, którą zgromadziliśmy przez ostatnie lata budując jedno z największych archiwów zjawisk niewyjaśnionych na świecie.
Tym razem pytanie dotyczy rzeczy, która przewija się co i rusz w korespondencji do FN. Mówiąc najprościej: ludzie nie są zadowoleni ze swojego życia i nie bardzo wiedzą, gdzie tkwi błąd. E-mail poniżej:
-----Original Message-----
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Thursday, February 15, 2018 9:50 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Ktoś chyba nas przeklął
Witam Kochaną Fundację,
Nie wiem już do kogo miałabym się zwrócić ze swoimi odczuciami. Jestem Waszym stałym załogantem, pisałam już nie raz o Naszym problemach, nawiedzeniach itp. itd.
Tym razem już sama nie wiem co mogę więcej zrobić.
Wszystko zaczęło się w marcu 2016 roku, kiedy to mąż uległ nieszczęśliwemu wypadkowi po którym przez zaniedbania szpitala 3 razy był już jedna nogą na tamtym świecie ( to historia na inny temat, bo mąż widział rzeczy których my nie widzimy ). Dzięki Bogu po długiej i żmudnej rekonwalescencji między kolejnymi szpitalami zaczął wracać do zdrowia.
Niestety problemy tylko się piętrzą, finansowe, zdrowotne ( u mnie pojawiła się niedoczynność tarczycy ), wypadek samochodowy.
Najgorsze jest chyba to że nie opuszcza Nas pech!!!
Wiele było niewytłumaczalnych i nie logicznych dla Nas sytuacji, które jeszcze bardziej mnie nurtują i zadaję sobie pytanie: Czy aby ktoś Nas nie przeklął?
Biorąc ostatnią sytuację samochód był w naprawie u mechanika, dla pewności mechanik pojeździł nim trochę aby miał pewność że wszystko jest ok.
Po odbiorze jak tylko my do niego wsiedliśmy ledwo dojechaliśmy do domu bo jakaś część się zaczęła psuć co nawet wcześniej nie dawała objawów.
Ktoś ( nie chcę mówić kto ), powiedział mojemu mężowi gorzkie słowa "KRZYŻYK NA DROGĘ", było to w sierpniu zeszłego roku. Od tamtej pory staramy się tym nie przejmować ale jest coraz gorzej.
Szczerze nigdy w życiu nie miałam łatwo mój mąż też wszystko co mamy zawdzięczamy ciężkiej pracy własnych rąk, ale to co spotyka nas każdego dnia to już przesada.
Moja szwagierka czyli siostra męża od zawsze Nam wszystkiego zazdrościła ( moja ś.p. mama zawsze mówiła żebym na nią uważała bo ma złe oczy ), zawsze sądzi że żyjemy ponad stan dobrze nam się powodzi itp. itd. a u niej zawsze jakieś problemy.
Kochana Fundacjo chciałabym prosić o radę jak mogę sprawdzić czy ktoś nas przeklął? Czy są jakieś metody? Czy oczyszczenie domu i nas dymem szałwii coś by pomogło?
Bardzo proszę o jakieś info.
Wasza Załogantka
( wyrażam zgodę na ewentualną publikację bez danych osobowych )
--
Pięknie dziękujemy za e-mail i pytanie od naszej „załogantki”. Zawsze z troską pochylamy się nad każdym pytaniem i jest nam smutno, kiedy ktoś zmaga się z losem i jest mu wyraźnie „pod górkę”. Czy są jakieś „złote rady”, które zmienią wszystko? Oczywiście takich rad nie ma, choć zawsze radzimy budować sobie w życiu „tarczę z wiedzy duchowej”, która pozwala przechodzić nawet największe życiowe sztormy i burze, a problemy odbijają się od niej niczym plastikowe piłki od ściany. Zbudowanie takiej tarczy wymaga jednak lat i konsekwencji, a także siły. My ją mamy, ale nie wszyscy ludzie są tacy, jak my… dobrze o tym wiemy. I nigdy o takich ludziach nie zapominamy.
Ale wracając do tematu – radzimy zapomnieć o tym, że „ktoś rzucił urok”. Tego typu sytuacja (skierowania negatywnej energii na konkretną osobę lub grupę ludzi) oczywiście mogła mieć miejsce, ale potrzebna jest do tego wiedza z zakresu magii, którą posiadają nieliczni ludzie na świecie.
W naszej „Szalupie Ratunkowej” przekazujemy przeróżne wskazówki dotyczące tego, jak można ułatwić, polepszyć swoje życie. Jeden z ostatnich wpisów był poświęcony właśnie tzw. pechowej serii w życiu, która jest „ponad siły”.
https://www.nautilus.org.pl/szalupa,133,o-tych-ktorzy-mowia-ciagle-mam-pecha.html
Na koniec radzimy spojrzeć na swoje życie po pierwsze „z dystansu, z pozycji innych, w trudniejszej sytuacji niż my”. Gwarantujemy, że takich są nawet nie tysiące, ale miliony i to wokół Pani… bardzo pomaga w tym to cudowne zdanie Jamesa Matthew Barrie, które niech będzie puentą tej krótkiej „odpowiedzi FN na pytanie”.
czytaj dalej
Teoria próżni - wielka nadzieja świata na metodę dostępu do nieskończonej energii, która rozwiąże problem energetyczny naszej cywilizacji. Na pokład okrętu Nautilus dostaliśmy pytanie:
Witam serdecznie.
Mam pytanie, a mianowicie - co dalej z teorią próżni?
pozdrawiam,
Justyna
Wysłaliśmy pytanie do naszych przyjaciół na świecie zajmujących się tym tematem z prośbą o przysłanie wiadomości, na jakim etapie są prace związane z "Teorią Próżni". Czekamy na odpowiedzi - po zebraniu materiałów zrobimy tekst do serwisu.
Poniżej publikujemy materiał z naszego Archiwum FN - to wywiad o "teorii próżni".
Wywiad z fizykiem rosyjskim, Gennadijem Szypowem Rozmawiała Marta Figura Prof. Gennadij Szypow jest rosyjskim fizykiem, który rozwiązał problem postawiony przed fizykami przez Alberta Einsteina: opracował mianowicie jednolitą teorię pola. Jest dyrektorem Międzynarodowego Centrum Fizyki Próżni, członkiem Rosyjskiej Akademii Nauk Przyrodniczych i członkiem Międzynarodowej Akademii Biotechnologii. W roku 1993 ukazało się pierwsze wydanie jego monografii „Teoria próżni fizycznej”. Drugie wydanie książki uzupełnione i poprawione opublikowało Wydawnictwo Nauka w roku 1997, a w roku 1998 książka wydana została w wersji angielskiej. Amerykański Instytut Biograficzny (American Biographic Institute) w roku 1998 przyznał mu tytuł Człowieka Roku i zaliczył go do grona 500 osób na świecie, które odegrały najważniejszą rolę w dziejach ludzkości w przeciągu ostatnich stuleci oraz przyznał mu na koniec tysiąclecia Medal Honoru (Medal of Honor) jako jednemu z 2000 mieszkańców Ziemi, którzy odznaczyli się czymś niezwykłym dla pożytku świata. Fizyka wskazuje na istnienie Boga - Willigis Jäger, mnich zakonu benedyktynów i mistrz zen, powiedział w książce „Fala jest morzem”, że wiek XXI będzie wiekiem mistyki, a siłę napędową stanowić będą nie filozofowie i teologowie, lecz fizycy. Czy Pan też tak uważa? Jak by Pan objaśnił przewodnią rolę fizyki w prowadzeniu nas ku nowej, duchowej w swojej istocie epoce w życiu ludzkości? - Wyjaśnienie otrzymamy, kiedy przyjrzymy się, czym zajmuje się fizyka. Jednym z zadań, jakie sobie stawia, jest odpowiedź na pytanie, jak zbudowany jest świat. Jeżeli zaś nauka, dokładniej mówiąc fizyka, pretenduje do tego, żeby opisać całą rzeczywistość – nie tylko jej część materialną – to nie może ona wykluczać z obrazu świata Boga. A więc skoro fizyka opisuje wszystko, co istnieje w tym świecie, to musi ona w jakiś sposób odnieść się do Boga i do zagadnień związanych ze świadomością człowieka. Jeżeli bowiem nie uwzględnimy w porządku świata świadomości człowieka oraz Wyższej Świadomości, to świat okaże się niepełny. Teoria próżni fizycznej, którą opracowałem, obejmuje swoim zainteresowaniem zagadnienie świadomości i włącza w obraz świata istnienie Superświadomości. Niedawno napisałem artykuł na temat sahadżajogi. Wykazałem w nim, jaką rolę w naszym życiu pełni świat materii subtelnej i świat Wyższej Rzeczywistości. W swojej teorii dzielę rzeczywistość na trzy poziomy: świat materii gęstej, o której uczy współczesna nauka – ciała stałe, ciekłe i gazowe oraz cząstki elementarne i różne znane nam pola; następnie świat materii subtelnej – realność, której w starym rozumieniu nie można nazwać materią, gdyż nie posiada energii, ma natomiast różne inne cechy, których nie posiada zwykła, znana nam materia, choćby bardzo szybkie rozprzestrzenianie się, błyskawiczne wręcz. W istocie to też jest materia, ale żeby ją odróżnić od gęstej, nazywamy ją subtelną materią. Posiada ona takie właściwości, że można ją wykorzystywać do sterowania procesami zarówno tworzenia, jak i niszczenia obiektów materialnych. Pojawia się błyskawicznie, istniejąc natychmiast wszędzie. Jeśli zatem chcieć wykorzystać ją jako motor do kierowania procesami, to okazuje się ona do tego idealna. Poprzez tego nosiciela z subtelnej materii można kontrolować każde zdarzenie. - Jeden z wiodących autorytetów w kosmologii i astrofizyce, Frank J. Tipler, autor książki „Fizyka nieśmiertelności” na pytanie korespondenta amerykańskiego magazynu popularno-naukowego „Omen”: „Co chciał Pan powiedzieć ludziom swoją najnowszą książką?” odpowiedział: „Emmanuel Kant przekonywał, że są trzy fundamentalne pytania metafizyki: czy istnieje Bóg? Czy posiadamy wolną wolę? Czy istnieje życie po śmierci? Ja transformuję te pytania metafizyki na zadania fizyki, rozwiązuję je i odpowiadam na wszystkie trzy: tak, tak, tak. Oto jak można podsumować to, co napisałem w mojej książce...” Czy fizyk rzeczywiście może dziś obwieścić z pozycji naukowca, że Bóg istnieje?
- Jest wielu fizyków, którzy uważają, że wiemy już prawie wszystko, i że dla Boga nie ma miejsca w tym obrazie świata. Materialiści twierdzą, że wszystko powstaje w sposób przypadkowy, że nie istnieją żadne inne poziomy rzeczywistości. Tymczasem doświadczenie naukowe już w tej chwili wskazuje, że nie ma niczego przypadkowego, a to, co my uważamy za przypadek to tylko nie poznany jeszcze przez nas obszar rzeczywistości. Mnie Bóg wyłonił się zza równań. Teoria próżni fizycznej, którą opracowałem, stwierdza istnienie poziomu Rzeczywistości Wyższej, jeszcze bardziej wysubtelnionej struktury, gdzie praktycznie nie ma materii, nawet subtelnej. To coś jakby plan według którego rodzi się materia zarówno subtelna, jak i gęsta. Materii nie ma, a plan już jest. Na pytanie: kto stworzył ten plan? otrzymujemy odpowiedź, że istnieje Wyższy Umysł, który to wszystko obmyślił i wykonał. On jest Początkiem Wszystkiego. Ponieważ nie ma takich równań, za pomocą których dałoby się Go opisać, oprócz równania typu 0=0, z punktu widzenia tradycyjnej nauki jawi się jako „nic” – na tym poziomie bowiem nie ma niczego, co by było nauce znane: ani materii, ani energii. A jednak to on właśnie okazuje się być początkiem wszystkiego, co istnieje. Religia nazywa go Stwórcą. Boski Stworzyciel, ktoś, komu pokłon składają wszystkie narody. Na Wschodzie mówi się o Wielkiej Pustce, a my doszliśmy do tego na podstawie rozwijania własnych materialnych teorii. Kiedy teoria się rozwija, osiąga ona w końcu taki poziom, gdy pojawia się w niej to, co można nazwać Stworzycielem. Jednakże teoria nie jest w stanie opisać, kto to jest lub czym on jest. Ona widzi go gdzieś jakby w oddali, ale przybliżyć się do niego nie jest w stanie – metody jej są ograniczone. Potrzebne są inne metody. Potrzebna inna może nauka. My jednak nie będziemy wymyślać nauk, będziemy się po prostu przybliżać tylko do Stwórcy, ale dosięgnąć go się nie da. - A jak odniesie się Pan do pojęcia wieczności?
- Poziom, na którym nie ma już energii, a jest tylko informacja, posiada możliwości najwyższe. Zdolny jest on wyłaniać z siebie plany pierwotne. I tak też określam ten poziom – jako najbardziej stały poziom rzeczywistości. I mówię nie o jakimś mitycznym czy hipotetycznym zjawisku, a wyłącznie o fizycznym. Wszystko w tym świecie znika, ale ten poziom pozostaje zawsze. Jest wieczny. Z niego absolutnie wszystko się zaczyna i nim też absolutnie wszystko się kończy. Świat Rzeczywistości Wyższej, świat planów, praw, relacji między elementami materii – a one, zauważmy, są bardziej trwałe niż sama materia. - Czy można powiedzieć wobec tego o zbliżaniu się nauki i religii?
- Powiem tak: jest oto nowa teoria fizyczna, powstała w rezultacie rozwinięcia wniosków Alberta Einsteina, w której pojawia się pewien poziom rzeczywistości, synonimem którego w religii jest Bóg – rzeczywistość posiadająca wszystkie cechy Boskości. Tylko to potwierdzam. Nic ponadto. Nie wiem, jak owa Boskość jest zorganizowana, wiem jednak, że ona realnie istnieje. Przy pomocy naszych metod nie da się jej poznać, „zbadać”. Nauka nie udowadnia, a tylko wskazuje na istnienie Boga. Nie pretenduje do niczego więcej – naukę w zasadzie interesuje materia zagęszczona. Z religią jest nieco inaczej, gdyż ona już dawno „pracuje” ze Światem Rzeczywistości Wyższej. I wszystkie rytuały religijne są jak gdyby przeznaczone do łączenia świadomości człowieka z tym światem – poprzez struktury materii subtelnej. Z mojego punktu widzenia zachodzi obecnie synteza nauki i religii. Proces ten jest nieunikniony. Czyż nie o tym zaświadczają szokujące odkrycia ostatnich lat? Właśnie w naszych czasach coraz więcej wskazuje na to, że myśl jednak jest materialna. Teoria próżni fizycznej udowodniła istnienie nosiciela myśli. Tym nosicielem są pierwotne pola torsyjne. Także nasze ciało fizyczne posiada możliwości grupowania wokół siebie ciał subtelnych – pewne struktury, które zdają się być pośrednikami pomiędzy poziomem idei a rzeczywistości widzialnej – to co uważa się za Świat Rzeczywistości Wyższej a naszym planem fizycznym. - Proszę bliżej sprecyzować kwestię materialności myśli: czy można powiedzieć, że pole torsyjne jest materią myśli?
- Tak. - Skoro myśl może istnieć samodzielnie i posiadać formę, jak przedmiot, to w jaki sposób pole torsyjne “odziewa się” w tę formę, że powstaje myśl?
- Równania, opisujące pole torsyjne i opisujące myśl - to są równania nieliniowe. Oznacza to, że zarówno pola, jak i myśli, mogą oddziaływać na siebie wzajemnie. Pole wytwarza pewne zagęszczenia - solitony. Występują one jako samodzielne istnienia mające własną strukturę, swoją własną charakterystykę. Różnorodność tych zagęszczeń jest nieskończenie wielka, albowiem, kiedy myślimy, w naszej głowie pojawiają się one jako pewne obrazy - fizyczne, matematyczne itd. Te obrazy żyją. Mogą wydostać się z głowy i przyjść do głowy. Nasz mózg to idealny odbiornik i generator pól torsyjnych o bardzo subtelnej wibracji. Próżnia żyje - Czy Pana myślenie na temat próżni odnosi się w jakiś sposób do koncepcji eteru, o którym mówił Newton? Próżnia kojarzy nam się z pustką, nicością. Tymczasem Pan twierdzi, że pulsuje ona życiem, że rodzi materię, nowe światy...
- Myślenie o próżni jako nicości i pustce jest myśleniem przestarzałym. W mechanice Newtona rzeczywiście znajdujemy pierwsze rozważania o próżni. Newton mianowicie mówił, że oprócz naszej zwykłej przestrzeni, gdzie zachodzi ruch i inne zjawiska, jest jeszcze przestrzeń absolutna – nie jest ona uchwytna dla naszych przyrządów, a jednak realnie istnieje. W końcu XIX wieku pojawiły się teorie, że eter posiada jakieś właściwości, takie jak sprężystość. Sporządzano dla niej równania, jednakże wraz z pojawieniem się szczególnej teorii względności od teorii eteru odwrócono się. Odciął się także od niej Einstein w 1905 roku, ale w przeciągu 15 lat – w związku z pracami nad ogólną teorią względności – znów o eterze zaczął mówić, zauważywszy, że zakrzywiona czasoprzestrzeń to właśnie eter. Według mnie, eter jest właśnie próżnią fizyczną. Zgodnie z tym, co mówił Einstein, pustka, czasoprzestrzeń, posiada cechę sprężystości. Oto bierzemy jakąś masę, umieszczamy ją w jakimś obszarze przestrzeni, i czasoprzestrzeń zaczyna przejawiać cechę sprężystości w charakterze zakrzywień. A jeśli w pustą przestrzeń wpuścić promień światła, to popłynie on po linii prostej, jeżeli jednak obok umieszczono by masę, to przechodząc w pobliżu powierzchni tej masy promień się zakrzywi. W tym właśnie przejawia się cecha sprężystości pustki, próżni albo eteru Einsteina. A kiedy pojawiła się mechanika kwantowa i elektrodynamika, to znowu zaczęto uważać, że przestrzeń posiada jakieś właściwości. Za laureatem Nagrody Nobla, Paulem Dirakiem, możemy powiedzieć, że z pustki – próżni – rodzi się para cząstek: cząstka i antycząstka. On też niejednokrotnie zauważał: należy wyrzec się przesądu, że próżnia niczego w sobie nie zawiera. - A więc próżnia żyje?
- Oczywiście, że tak. Próżnia żyje, zachodzą w niej fluktuacje, chociaż w zasadzie jest neutralna: nie ma ani masy, ani ładunku... Jeżeli by jednak przyjrzeć się uważnie w dużym powiększeniu każdemu punktowi próżni, to dałoby się zobaczyć niekończące się procesy powstawania i niszczenia wirtualnych cząstek i antycząstek. Próżnia przypomina powierzchnię wrzącego bulionu. Coś jakby pianę. Próżnia to plan, ale nie zamrożony. On żyje. Pozostaje w działaniu. Powstają z niego cząstki... - Czy to znaczy, że natura próżni jest dwojaka? Z jednej strony nie jest materią, pozostając planem-matrycą, z drugiej – jest żywa?
- Właśnie tak. Przy czym energia jej drgań jest nieskończona. Albert Einstein mówił: próżnia posiada cechę sprężystości, a Paul Dirac i kwantowa teoria pola potwierdzają: próżnia, rodząc cząstki i antycząstki, kipi, fluktuuje. Współczesna teoria faktycznie ujednoliciła oba te punkty widzenia. Mówiąc inaczej, próżnia posiada określoną strukturę także wówczas, gdy nie ma materii, fluktuacji, nawet wtedy, kiedy niczego nie ma. Tym niemniej jest matrycą informacyjną, w której - zgodnie z wyprowadzonym prawem - powinny zachodzić procesy powstawania-niszczenia materii. Nawiązując do tego należy powiedzieć, że istnieją już równania, opisujące strukturę próżni. I wszystko, co rodzi się z próżni powinno spełniać te równania. Także pola torsyjne przenoszą nie energię, a informację, co jest, z punktu widzenia teorii zarządzania – najbardziej efektywnym sposobem kierowania jakimikolwiek procesami, jako że do tego nie trzeba ogromnych zapasów energii. Jak wiadomo, wszelkie kierowanie związane jest z przekazywaniem sygnału, a dla wytworzenia go wymagana jest energia bardzo wysokiej mocy, co zresztą zauważamy w naszym współczesnym świecie. A tu – informacyjne sterowanie światowymi wydarzeniami, osiągane jakby bez użycia jakiejkolwiek energii. I tak oto, kiedy już pierwotne pole torsyjne zostało stworzone we Wszechświecie, z próżni rozpoczynają się procesy tworzenia się materii zagęszczonej. I przede wszystkim - cząstki elementarne, przy czym nie z jednego punktu, jak przekonują współczesne scenariusze pochodzenia Wszechświata, a od razu we wszystkich punktach. Powstałe cząstki jednoczą się, przedstawiając sobą bardziej skomplikowane konstrukcje – atomy, molekuły i tak dalej. W taki to właśnie sposób pojawiło się życie, w tym także jako wysoko rozwinięte świadome stworzenia... - Wprowadza Pan pojęcia próżni fizycznej i próżni pierwotnej. Jak należy je rozumieć?
Poziom próżni fizycznej – to plan budowania materii zagęszczonej, a poziom pierwotnej próżni – to plan tworzenia pierwotnych pól torsyjnych, które jak już mówiłem, od razu ogarniają cały Wszechświat. - Jak powstaje materia?
- Według wcześniejszych planów. Są to pewne odniesienia, prawa, matryce potencjalnego, zamysł, według którego będzie budowany plan materialny – konkretna materia. Żeby zbudować dom, w naszej świadomości musi najpierw pojawić się jego obraz – plan, który następnie realizujemy na papierze, w rysunkach i wykresach, a dopiero potem kupujemy cegłę i inne materiały – budujemy dom. Coś podobnego ma miejsce także w świecie Wyższej Rzeczywistości. Istnieje Superświadomość, związana z bezenergetycznym poziomem idei, gdzie powstaje nie materia, a plan – zamysł. I dopiero kiedy plan jest już gotowy, rozpoczyna się proces powstawania materii z próżni. - Czy wobec tego potwierdza się pogląd filozofów, którzy twierdzili, że obok materialnego świata istnieje świat idei?
- Tak to wygląda. Świat idei to pewnego rodzaju rzeczywistość, która w odniesieniu do znanej nam materii, jest bardziej stabilna, wyobrażająca świat Wyższej Rzeczywistości. To praprzyczyna wszystkiego. Jest pierworodna, można powiedzieć. A więc na początku pojawia się właśnie ta część rzeczywistości, a dopiero potem znana nam materia gęsta. Nie może być inaczej. Przecież nie da się z chaosu tworzyć czegoś zorganizowanego. Potrzebny jest jakiś plan. W Biblii powiedziano: na początku było słowo, a słowo – to plan. Dopiero po jego przejawieniu się rozpoczęły się narodziny materii. Bank Danych - Jak zostaje się odkrywcą? Czy jest to zasługa człowieka, czy też podłączenie się do kosmicznego pola informacyjnego, swoistego Banku Danych?
- Można powiedzieć, że i jedno i drugie. Doświadczenie wykazuje, że odkrycia mają miejsce tylko wówczas, gdy człowiek jest absolutnie uczciwy w wykonywaniu swojej profesji. W przeciwnym razie nie pomoże mu ani wiedza, ani stanowiska, ani stopnie naukowe. Co zaś do Kosmosu... No cóż, widać to jest tak: kiedy człowiek pozostaje wewnętrznie uczciwym, czystym w swojej pracy, to rzeczywiście mogą się przed nim otworzyć pewne, można by rzec, kosmiczne kanały, pomagające rozwiązać zadanie. Otwiera się przed takim człowiekiem przewód, który łączy jego świadomość z Bankiem Danych. Mam na myśli Świat Subtelny, pierwotne pole, gdzie zachowywana jest informacja dosłownie o wszystkim. A to – znowu pewien Boski plan, jak często dziś się przekonujemy, pole informacyjne. Można go nazwać Duchem Świętym. Jest to rodzaj Superświadomości, jakby część Boskiej obecności. W Banku Danych zgromadzone są wszystkie prawa, relacje, normy, kierunki, co wiadome jest wcześniej i przeznaczone dla wszystkich czasów. Z powodu takich lub innych przyczyn świadomość człowieka przebija się do tego Banku Danych i – bezpośrednio otrzymuje wiedzę, informację, ważniejsze dla ludzkiej egzystencji wiadomości. Przypomnijmy, że Ampere i Faraday nie otrzymali specjalistycznego wykształcenia, Volta uczył się w szkole zakonu jezuitów, Joule był piwowarem, Kopernik, Helmholtz i Mayer – lekarzami, Avogadro, Lavoisiere, Fermat, Hubble – prawnikami... - Jak odczuwa się kontakt z Bankiem Danych? Bo domyślam się, że można w Pana przypadku o takiej łączności powiedzieć?
- Myślę, że tak. Doświadczyłem tego jako natchnienia, olśnienia... Byłem w stanie euforii. Proszę mi wierzyć, to prawdziwie niezwykły stan – coś nieziemskiego. Nie da się z niczym porównać w powszednim życiu. Dodam coś jeszcze. Kilka lat temu angielski fizyk teoretyk, Robert Penrose, opublikował książkę zatytułowaną Nowe myślenie cesarza. W tej pracy przeanalizował, skąd przychodzi nowa wiedza. Analiza ta dokonana została z pozycji współczesnej matematyki i fizyki. Wniosek, do jakiego doszedł był zupełnie nieprawdopodobny dla takiego człowieka, jak on. Penrose zauważył: zrozumieć, skąd się bierze nowa wiedza – same twierdzenia i prawa możemy tylko w tym przypadku, jeśli założymy, że istnieje Bank Danych, gdzie zebrane są wszystkie wiadomości w pełnym zakresie i o wszystkim. Pozostaje tylko niezrozumiałe, jak, w jaki sposób, ta wiedza dostaje się do umysłów uczonych. Myślę, że w odróżnieniu od uczonego, każdy ezoteryk mógłby objaśnić ten proces. Powinniśmy uświadomić sobie, że jeśli jakiś uczony wpadł na jakąś myśl, znaczy to, że pozwolono mu uzyskać tę wiedzę. I jeżeli jakieś naukowe odkrycia swoim pojawieniem się sprawiają kłopot, oznacza to, że albo teraz nie będzie możliwości ich zrozumieć, albo że ta wiedza jest dla ludzkości przedwczesna. Penrose mówi, że odkryć nie dokonuje się drogą logicznych wywodów. Wręcz przeciwnie - krok, który przywiódł do odkrycia nie jest natury logicznej. Dopiero po tym, jak zostanie zrobione przejście na nowy poziom świadomości, zachodzą procesy, pozwalające ustanowić łączność nowego poziomu ze starym. Promieniujący człowiek - Jaki jest współczesny świat z punktu widzenia teorii pól torsyjnych? I jakie jest w nim miejsce człowieka?
- Z punktu widzenia współczesnej nauki, świat nie jest tak zwyczajnie „energetyczny”, jest on przede wszystkim informacyjno-energetyczny. Są pewne poziomy, gdzie przeważa informacja, i jej rola jest bardzo duża, zdolna jest wywołać poważne zmiany. Chociaż pierwotne pola torsyjne same z siebie działają niezbyt mocno, wystarczająco jednak efektywnie przede wszystkim na świadomość człowieka. I, jak już była mowa, wokół naszego ciała fizycznego pojawiają się pewne polowe struktury, które same zdolne są przyjmować te pola informacyjne, a także je generować. Rezultatem oddziaływań informacyjnych może być zmiana energetycznego stanu człowieka. Albowiem informacja może bardzo mocno zmienić energię systemu. Energetyczne straty na wypowiedzenie jednego słowa są małe, ale potrafi ono wyprowadzić z równowagi człowieka, sprowokować go do burzliwych, nader energicznych działań, o odpowiednich tego konsekwencjach. W „gęstym”, materialnym świecie wszystko odbywa się inaczej: ażeby wywołać energetyczne zmiany, konieczne jest energetyczne oddziaływanie na system. - Ojciec Jäger uważa, że w programie studiów fizyki w XXI wieku znajdą się wykłady, których tematem będzie medytacja. Pan poniekąd już to robi. Był Pan swego czasu zaproszony do Indii przez Szri Matadżi, która jest doktorem filozofii i medycyny. Szri Matadżi prowadziła medytację według metody sahadżajogi. Wykonano wówczas zdjęcia, których odbitki Pan posiada i prezentuje na swoich wykładach. Co tak interesującego dla fizyka próżni ukazują te zdjęcia?
- Są to rzeczywiście unikalne zdjęcia. Na kliszy pojawiły się struktury, jakich nigdy wcześniej nie zaobserwowano. Najprawdopodobniej przedstawiają one sobą pierwotne pola torsyjne. Przy tym Szri Matadżi zmieniała nie tylko przestrzeń, ale zbiorowe pole medytujących ludzi. Ponieważ wszystkie oddziaływania wzajemne oraz inne oddziaływania na poziomie subtelnego planu zachodzą informacyjnie, rzecz taka jak medytacja z pewnością będzie badana także i od tej strony. - Czy to oznacza, że człowiek generuje subtelne energie?
- Oczywiście, że tak. Już przed II wojną ustalono co następuje: kiedy wykonuje się fotografię, nieważne kogo czy czego, pola torsyjne albo energie subtelne wywołują zmiany struktury emulsji na kliszy. Na sam obraz nie ma to wpływu. Znani są w naszym kraju badacze, u których podczas pracy ze zwykłym aparatem fotograficznym, pojawiały się obrazy nie takie same bynajmniej jak u wszystkich ludzi. Udało się zrozumieć, że struktury, które się ujawniły w postaci kul, linii lub też innych skomplikowanych wyobrażeń – to fotorejestracja pól torsyjnych. Przy tym zachodziły również sytuacje niezrozumiałe: jeśli człowiek ma zdolności widzenia planu subtelnego lub też otwarty ma kanał łączności ze Światem Subtelnym, to podczas fotografowania na obrazie pojawiają się struktury polowe. Jeśli natomiast tym samym aparatem z tą samą kliszą fotografuje zwykły człowiek, nie posiadający takich zdolności, to na kliszy żadnych struktur polowych nie widać. Nowa fizyka kwantowa - Mechanika kwantowa z trudem torowała sobie drogę do oficjalnego jej uznania. Nagle się okazało, że coś jest raz cząsteczką, a raz falą – uładzony, stabilny świat zadrżał w posadach. Są nadal fizycy, którzy upierają się, że nie ma żadnych pól, zwłaszcza torsyjnych, o których Pan mówi. A już na pewno nie chcą słyszeć o matematycznym opisaniu pól świadomości. Fizyka kwantowa jest już wykładana w szkołach. Można się zatem spodziewać, że pewnego dnia w szkolnych podręcznikach pojawi się też teoria próżni fizycznej. Proszę powiedzieć, jak się ma fizyka kwantowa do fizyki pól torsyjnych?
- Kiedy powstała mechanika kwantowa, ogłoszona w ogólnym zarysie przez Diraka w roku 1928, uważano, że równania tej teorii opisują zachowanie się pewnego pola PSI probabilistycznego pola, a nowa teoria powiada, że pole PSI to jest pole torsyjne, które pojawia się w teorii próżni fizycznej. Jeden z twórców teorii kwantowej, Schrödinger, uważał, że funkcja falowa PSI to jest jakieś pole fizyczne nieznanej natury. Podobnie myślał Einstein. Inni fizycy nie znali tego pola i mówili, że to probabilistyczna funkcja, która nie opisuje fizycznego pola, a opisuje wszystkie procesy poprzez prawdopodobieństwo. Okazuje się, że kiedy mówimy „prawdopodobieństwo”, albo „przypadkowość” przyznajemy po prostu, że czegoś nie wiemy. Jeżeli zatem uznam, że poznałem i wiem, to mogę powiedzieć, że falowa funkcja kwantowej mechaniki to jest pole torsyjne. Z teorii próżni fizycznej wynika nowa mechanika kwantowa, która zaprzestaje stosowania pojęcia cząstki próbnej i opisuje cząstkę z uwzględnieniem jej własnego pola wykorzystując do tego uniwersalne pole fizyczne – pole inercji, a więc pole torsyjne. - A więc fala jest polem?
- Właśnie tak. Opowiem Pani o małym rezultacie nowego spojrzenia na funkcję falową w kwantowej mechanice. Okazuje się, że jeśli tak jest rzeczywiście, że funkcja falowa to pole torsyjne to od razu powstaje wniosek, że mechanika kwantowa opisuje nie tylko zachowanie się cząstek elementarnych w taki sposób jak obecnie – że są one dyskretne, posiadają energię, kwantują się - ale także zachowanie się planet, które obracają się wokół Słońca. Do opisywania zjawisk w skali makro, takich jak ruch planet wokół Słońca, ciągle jest wykorzystywane wyobrażenie o planecie jako o cząstce próbnej nie mającej własnego pola. Jednakże bardziej dokładny opis ruchu planet jest osiągany dopiero wówczas, gdy bierze się pod uwagę własne pole planety. - Czy nowa teoria kwantowa wynikająca z teorii próżni fizycznej może wskazać na pewien porządek w kosmosie oraz na związek pola świadomości planety z polem świadomości ludzi i w rezultacie z losem Ziemi, jej przyszłością?
- W Układzie Słonecznym dają się obserwować zjawiska kwantowe: kwantują się średnie odległości od Słońca do orbit wszystkich planet i pasów asteroidów według określonego prawa. A to oznacza, że planety i asteroidy nie są rozrzucone chaotycznie. Okazuje się, że kwantują się nachylenia każdej orbity. Osie obrotu każdej planety, ich spiny, nie są tak po prostu rozrzucone w przestrzeni chaotycznie, ale w sposób ściśle kwantowy w odniesieniu do płaszczyzny równika słońca. Ich kąty wynoszą 30, 60, 90 stopni albo zero. To także fakt eksperymentalny. To oznacza, że jeśli, przypuśćmy, oś obrotu Ziemi będzie się zmieniać, to minimalna liczba stopni, o jakie może się ta oś odchylić, będzie wynosić 30 stopni. Zero, trzydzieści, sześćdziesiąt, dziewięćdziesiąt. A co oznacza odchylenie się osi Ziemi o 30 stopni? To oznacza potop. I były już takie potopy na Ziemi. Żeby takie odchylenie osi nastąpiło, musi przyjść sygnał torsyjny. A taki sygnał może nadejść, gdyż Ziemia reaguje na stan jej biosfery, na stan jej noosfery, to jest sfery myśli wokół niej. Kiedy dokonuje się analizy tego, co się dzieje, to widać związek między myślami ludzi na tej planecie, a przejawianiem się zjawisk natury. Zachodzi wzajemna zależność między świadomością ludzi, a polem świadomości planety. Miłość i śmierć - Słuchałam kiedyś Pana wykładu, na którym powiedział Pan, że moc, będąca siłą sprawczą i stwórczą we Wszechświecie, to moc miłości. Czy fizyk może coś takiego powiedzieć bez obawy, że zarzuci mu się nienaukowość?
- Fakt, że w tym momencie fizyka – i nauka – kończą swoje możliwości. Nie mamy żadnych wskazań ani metod, ażeby powiedzieć, co konkretnie rodzi Absolut, jakimi wartościami dysponuje Bóg – fizyka o tym nie mówi. Możemy jedynie a priori wyposażyć Absolutne Nic, czyli Absolutne Wszystko (przypomnę, że „nic” oznacza brak energii, brak materii, a „wszystko” oznacza nieskończoną informację) w superświadomość, nieskończone zdolności twórcze i – miłość. Jedyne bowiem, co motywuje Absolutne Nic-Absolutne Wszystko do działania jest miłość. Ktoś, kto posiada nieskończone zdolności twórcze, superświadomość i motywowany jest miłością nie może być zły – gdyby był, niczego by nie tworzył. Tak więc podstawowa siła stwórcza działająca we wszechświecie to miłość. Zło to niszczenie, nie tworzenie. Tyle może powiedzieć nauka. Reszta jest sprawą religii. - To bardzo piękna wiadomość. Inną, nie mniej ważną, jest informacja, że śmierć nie istnieje. Jak konkretnie ujmuje to fizyka torsyjna?
- Badania fenomenów energo-informacyjnych związanych ze świadomością człowieka, takich jak bioterapia, bilokacja, telekineza, telepatia, jasnowidzenie i inne, pozwoliły uczonym wprowadzić nową informacyjno-energetyczną charakterystykę ożywionej materii – witalność. Jest ona rozumiana jako stosunek umownej informatywności układu do jego umownej energetyczności. Przyjęto, że dla układów materialnych istnieje pewna określona progowa witalność, która dzieli je na ożywione i nieożywione. Układy nieożywione charakteryzuje znaczna energia i mała informatywność, natomiast układy ożywione posiadają małą energię, ale wysoki stopień informatywności. Przy takim podejściu założyłem, że ożywione układy, jak na przykład człowiek, mogą przechodzić w submaterialne, duchowe obszary życia, w których gęsta, materialna powłoka, czyli ciało fizyczne, nie jest potrzebne i nie występuje. W ten sposób witalność układu charakteryzuje świadomość jako obszar, w którym znajdują się sfery duchowe, a w tym hierarchie istnień duchowych w ezoterycznym obszarze świata. Przy przejściu witalności w światy subtelne, submaterialne, świadomość określana jest poprzez funkcje stabilnego czynnika, pozwalającego zachować indywidualność istoty, która posiadała tę świadomość w świecie fizycznym, materialnym. Nie umieramy zatem – po prostu odkładamy swoją materialną powłokę, kiedy przestaje nam być potrzebna. I żyjemy dalej. Od fizyki ku duchowości - Skąd u Pana, fizyka, który przyznaje, że był ateistą, zainteresowania duchowością?
- To osobna historia. Szczególna. To część mojej pracy, można powiedzieć. Wiele razy w życiu otrzymywałem ciosy. Tak już jest, że pod wpływem ciosów losu zaczyna się zmiana w świadomości człowieka. Tak było i ze mną. Człowiek sobie żyje, nic szczególnego w jego życiu się nie dzieje, jest mu w miarę dobrze i – jego świadomość stoi w miejscu. Nie rozwija się. Zatrzymuje się w swoim duchowym rozwoju. Żeby świadomość uległa zmianie potrzebny jest jakiś bodziec – uderzenie, szturchnięcie, popchnięcie. U różnych ludzi przebiega to różnie. Ktoś zachoruje, znajdzie się w stanie bliskim śmierci – jego świadomość się zmienia. Kiedy znajduje się w stanie krytycznym zaczyna myśleć inaczej niż zazwyczaj, widzi rzeczy zupełnie innymi niż widział je dotąd. Czasem jest to moment śmierci klinicznej. Miałem i ja w życiu sytuacje, które popychały moją świadomość w nowym kierunku. Jako człowiek, który wybrał drogę nauki, uważałem, że reguły gry są następujące: kiedy studiujesz na uniwersytecie, to znaczy, że przygotowują cię tam, żebyś tworzył nową naukę, żebyś czynił nowe odkrycia. Uniwersytet kształci uczonych, rozumowałem, a to znaczy, że powinno się dokonywać odkryć w nauce, otrzymywać nowe rezultaty. A kiedy tak wreszcie się stanie, powiedzą: o, to dobry naukowiec, ma wyniki. - Czy tak się stało?
- Niestety, nie. Zamiast tego wszystkiego, stało się na odwrót. Kiedy opublikowałem pierwszą swoją książkę w 1979 roku, wydaną przez Państwowy Uniwersytet Moskiewski, na moje wykłady zaczęły przychodzić duże grupy słuchaczy. Obecnych na sali było około 400 osób, w tym kursantów z Wydziału Doskonalenia Zawodowego dla wykładowców i nauczycieli z całego kraju. W innej sali prowadził wykłady rektor uniwersytetu, członek Akademii Nauk, dyrektor Międzynarodowego Instytutu Wysokich Energii w Dubnej. Mówił on do swoich słuchaczy, że Einstein wprowadził w błąd fizyków, stworzył nieprawidłową teorię, okłamał wszystkich, którzy mu zaufali. - Rozumiem, że Pan był zupełnie przeciwnego zdania?
- Oczywiście. Einstein jest klasykiem nauki. Klasycy w nauce opierają się na odkryciach i badaniach wszystkich genialnych, utalentowanych uczonych, którzy byli przed nimi. Ten, którego w przyszłości uzna się za klasyka nauki, uogólnia dokonania swoich poprzedników, zamyka je i stawia kropkę. Tak też było z Einsteinem, tak było z Newtonem, i z innymi. Czynili podsumowanie i stawiali kropkę, czyniąc tamte dokonania punktem wyjścia dla siebie i swoich badań. Kiedy człowiek na tym poziomie naukowej wiedzy, jak ów rektor, zaczyna krytykować i deprecjonować dokonania klasyka nauki, deprecjonuje tym samym wszystkich tych, na których ów klasyk opierał swoje badania i odkrycia. Deprecjonuje wszystkich tych, którzy byli przed owym klasykiem – w tym wypadku przed Einsteinem. W ten sposób daje do zrozumienia, że nie pojmuje, jak rozwija się nauka, że jest ona jak drzewo – ma swoje korzenie, słoje, gałęzie i wierzchołek. To jest tak jakby mówił: oto ten czubek drzewa, który wyrósł jest nieprawidłowy, nieprawdziwy. To by znaczyło, że korzenie są też nieprawdziwe. Można by coś takiego wybaczyć człowiekowi niewykształconemu, który ukończył 2-3 klasy szkoły podstawowej. Ale to niewybaczalne, gdy wyrażone zostaje przez członka Akademii Nauk, wiceprezesa Instytutu Naukowego. - Co zrobili zatem studenci? Jakiego dokonali wyboru?
- Ocena studentów była jednoznaczna. Na wykłady rektora przychodziło 25 studentów – głównie tych, którzy musieli zdawać u niego egzaminy. Do mnie przychodziło dziesięć razy tyle. Zaczął używać różnych sposobów, żeby mi przeszkodzić w mojej pracy. Próbował poprzez partię, próbował poprzez mojego bezpośredniego zwierzchnika. Aż w końcu mnie wyrzucił. Można powiedzieć, że wyrzucił mnie za to, że zajmowałem się nauką, i że robiłem to nieźle. W takich to właśnie momentach świadomość dostaje impuls, takie uderzenie psychologiczne: coś w tym świecie jest nie tak. I wtedy człowiek zaczyna myśleć: co to jest takiego? W moim przypadku przyszło zainteresowanie sferą duchową – zacząłem czytać literaturę ezoteryczną: Gurdżijewa, Bławacką, Roericha. Wszystko to pisane na maszynie, potajemnie rozprowadzane, bo przecież to była literatura zakazana. A kiedy czyta się taką literaturę, pisaną przez takich autorów, człowiek czuje, że obcuje z Wyższą Świadomością. Kiedy czytamy jakiś zwykły podręcznik, to odbieramy to jako dzieło zwyczajne, jakich wiele, a kiedy czytamy ezoteryków, to od razu czujemy, że rozmawia z nami Wyższa Świadomość, że to, co czytamy, jest bardzo ciekawe. Zaczyna się praca myśli. Zaczynamy dostrzegać, że praca, którą wykonujemy, pasuje do tego, co tu napisane. - Czy pamięta Pan moment, kiedy Pana praca znalazła punkty styczne z ezoteryką? Co to było takiego?
- Owszem, pamiętam. Miałem wykład o siłach inercji. Wziąłem do ręki drugi tom „Tajemnej doktryny” Bławackiej, ten, w którym jest mowa o nauce, i czytam, że siła inercji jest podstawową siłą w fizyce. A siły inercji to nic innego jak pola torsyjne, zaś pola torsyjne – to pola podstawowe. - Dlaczego inni fizycy do takich wniosków nie dochodzą?
- Nie wiem. Mogę tylko powiedzieć, że byłem zawsze uczciwy w swojej profesji. - Pewien znajomy matematyk powiedział mi, że nie wierzy w duchowość? Jak by Pan skomentował taką postawę?
- No cóż, należałoby odpowiedzieć najpierw na pytanie: co to jest duchowość? Duchowość to nic innego jak miłość, twórczość, przejawianie ducha. A duch to jest to, co pochodzi z serca. Jeśli ktoś nie wierzy w duchowość, to znaczy, że nie wierzy w serdeczność, nie wierzy w najwyższe wartości, w to, co zrodzone przez serce. To tak, jakby mówił: nie mam serca. Tym samym daje do zrozumienia, że jest jak maszyna, jak komputer. Ogłasza ni mniej ni więcej: jestem głupcem i szczycę się tym. - Do sfery duchowej niezaprzeczalnie należy działalność artystyczna, sztuka. Jaką rolę przypisałby Pan sztuce z punktu widzenia naukowca doceniającego duchowość?
- Sztuka to też nauka. Zbliża się czas metanauki, która obejmie także sztukę. Część nauki skupia swoje zainteresowanie na materii zwartej, gęstej, dotykalnej, a część na tym, co należy do sfery subtelnej życia człowieka – to ta nauka, która pracuje z emocjami, sferą mentalną, duchową. Z tymi sferami właśnie pracuje sztuka – jest to praca w obszarze materii subtelnej. Z najwyższymi zaś poziomami rzeczywistości obcuje religia. W epoce Renesansu wszystko traktowano jak jedność, nie rozdzielano na naukę, sztukę, religię. Teraz nadchodzi czas ponownej syntezy, czyli łączenia tych obszarów w jedność. Tym razem jednak synteza jest głębsza – zachodzi na wyższym poziomie spirali ewolucji. Wiadomo, że człowiek jest kimś bardziej złożonym, że to nie tylko materia. Ciernista droga uczonego, czyli „efekt Galileusza” - Wyrzucenie Pana z uczelni miało miejsce dawno temu. Czy w późniejszych czasach zaczęto patrzeć życzliwiej na Pana nową teorię?
- Niestety, nie. Otóż kiedyś bywało tak: uczony stworzył dobrą teorię, opublikował ją, spotyka się z innym uczonym, dyskutują, omawiają teorię, co w niej pozytywnego, a co nie. W moim przypadku tak nie było. Ludzie nie chcieli rozmawiać. Udaję się ja do wielkiego uczonego, a on mi mówi, że każdego dnia przychodzą do niego setki ludzi i wszyscy proponują swoją teorię. Traktuje mnie jak jednego z nich, uważając prawie że za chorego psychicznie. W takiej sytuacji teoretykowi wypada szukać następstw swojej teorii, jej skutków praktycznych, żeby powiedzieć: oto co z tej teorii wynika. Kupuje więc za swoje pieniądze niezbędne urządzenia, robi eksperymenty. Przypuśćmy, że znalazłem miejsce i ludzi, którzy powtórzyli i sprawdzili moje eksperymenty, potwierdzili teorię. A uczeni nadal tylko wzruszają ramionami. Tak naprawdę niczego nie mogę zrobić. Co stanowi w takim przypadku rozwiązanie? Opracowanie czegoś, co będzie miało wartość komercyjną. No więc przekonuję, że jeśli by skonstruować takie to a takie urządzenie, ono będzie się poruszać, jak latający talerz. W odpowiedzi słyszę: no i co z tego? Latający talerz! My w to nie wierzymy. Zrób to i pokaż. No więc ja znów przekonuję demonstrując próbki surowca i inne materiały i modele, pokazując, że to się może poruszać i wznosić. Na próżno. Wypadałoby zrobić całą kampanię, zarobić pieniądze, zbudować latający talerz, dopiero wówczas możliwe, że ktoś się sprawą zainteresuje. Albo i nie. W rezultacie okazuje się, że jedynym obiektywnym kryterium oceny pracy uczonego jest pieniądz. Jeśli zarabia się pieniądze na wszystkim, co się wykonało, to teoria jest prawidłowa, jeśli się nie zarabia – to znaczy, że nie jest. Z tego wynika, że prawdziwy uczony to taki, który stworzył teorię, dowiódł jej prawdziwości eksperymentalnie, zbudował działające modele, wykonał produkt mający wartość komercyjną, sprzedał go i zarobił pieniądze. To jest prawdziwy uczony – wszyscy pozostali to fałszywi uczeni. Tak być nie powinno. Namalowany przeze mnie obraz nie jest piękny, albowiem opisana przeze mnie droga jest zbyt długa. Ale współczesna nauka i jej apologeci wytworzyli taką sytuację, że ja osobiście nie mogę niczego zrobić dopóki nie zarobię pieniędzy na produkcję tego, co wynika z mojej teorii. Gdybym teraz poszedł na uniwersytet wygłosić wykład dla studentów pierwszego roku i powiedziałbym im tak: żeby zdobyć uznanie, trzeba przebyć taką to a taką drogę, to jutro na uniwersytet przyjdzie może dwóch studentów, a reszta ucieknie. To wszystko przykłady tego jak nie powinno być, a nie jak być powinno. - Zdaje się, że jako uczony, który proponuje coś nowego, jest Pan w dobrym towarzystwie. Mam na myśli wszystkich tych wielkich, których odkrycia pierwotnie zanegowano?
- Rzeczywiście. W historii fizyki wiele było takich przypadków, nazywamy je “efektami Galileusza”. Galileusz zbudował nowy teleskop, skierował go na Jowisza i zobaczył, że Jowisz ma siedem satelitów. Tymczasem według teorii ówczesnych uczonych było ich cztery, widocznych nieuzbrojonym okiem. Kiedy Galileusz zaproponował im, żeby popatrzyli przez teleskop, odmówili, gdyż jeśli według teorii jest satelitów cztery, to po co patrzeć przez teleskop? Newton pod koniec życia powiedział z goryczą, że albo nie należy niczego nowego ogłaszać w nauce, albo przyjdzie całe życie poświęcić na obronę swojego odkrycia. Wniosek z tego taki, że jest pewna skłonność do odrzucania nowego. A dlaczego tak się dzieje? Skąd to się wzięło? Z uczucia nieprzyjaźni w stosunku do twórcy w ogóle. A to z kolei bierze się z odrzucenia Stwórcy – Boga. Jeśli odrzuca się Stwórcę, odrzuca się Go we wszystkich Jego przejawach. A więc w każdym człowieku. Czy to będzie artysta, czy uczony - jest on twórcą, a więc jest wrogiem. Takie nie pochylenie głowy przed Stwórcą jest, niestety, charakterystyczne dla mieszkańców naszej planety – każdy kto niesie coś nowego jest krzyżowany. Tymczasem ludzkość powinna orientować się na Stwórcę. Taki punkt orientacyjny jest gwarancją ewolucji. Człowiek, który nie uznaje punktu orientacyjnego, nie uznaje Stwórcy, wypada z ewolucji. Następuje degradacja. Technologie torsyjne - A przecież wiadomo, ze technologie torsyjne są faktem, i że przyszłość należy do nich. Rezultaty, wynikające z teorii próżni fizycznej, okazują się być zatem nie tylko faktami naukowymi, ale i konkretnymi technicznie – z perspektywą ich zastosowania. Czy mógłby Pan wymienić przykłady tych zastosowań?
- Proszę bardzo – zacznijmy od łączności. Otóż sygnały torsyjne nie są pochłaniane przez środowisko naturalne, dlatego, mimo swoich ponaddługich fal, pozwalają zachować łączność zarówno podziemną, jak i podwodną oraz łączność poprzez środowisko plazmy. Pierwsze eksperymenty przekazania sygnałów torsyjnym kanałem łączności zostały przeprowadzone w kwietniu 1986 roku w Moskwie. Wówczas to udowodniono, że dla torsyjnej łączności, tak właśnie jak to przewidywała nasza teoria, torsyjny sygnał nie zanika ani nie słabnie wraz z odległością. Ukształtowanie terenu też nie stanowi dla niego przeszkody. Torsyjna metalurgia. To nowość polegająca na zdolności zmieniania wewnętrznej struktury metalu. Jesteśmy już w posiadaniu opatentowanej technologii przygotowania siluminu – metalu stosowanego do budowy tłoków w silnikach spalinowych samochodów, samolotów, i tak dalej. Ażeby ten materiał miał odpowiednią jakość należy stosować pierwiastki ziem rzadkich, a to bardzo kosztowne. A my otrzymaliśmy tę jakość stosując promieniowanie torsyjne przy użyciu specjalnego generatora. W ten sposób otrzymaliśmy silumin o wiele lepszej jakości i, oczywiście, tańszy. - W szkole naucza się III zasady Newtona o prawie akcji i reakcji: że musi zostać przyłożona jakaś siła, ażeby wywołać działanie. Tymczasem Pana teoria – a także eksperymenty – zaprzeczają tej zasadzie.
- Wiemy, że istnieją cztery siły inercji. Do dziś stanowią one zagadkę dla nauki. W każdym razie nie ma takiej teorii, która by jednoznacznie traktowała te siły. Źródłem inercji są pola torsyjne, którymi można sterować. W perspektywie pojawia się możliwość zbudowania zasadniczo nowego transportu, który będzie się poruszał nie tak, jak to przewiduje mechanika Newtona, ale w zupełnie inny, niezwykły sposób. Oznacza to, że siły inercji będą działać wewnątrz izolowanego systemu, a tym samym aparat zacznie się poruszać nie odbijając się od niczego. Dokładnie mówiąc odbijać się będzie niejako od próżni. - A więc latający talerz?
- Ale pochodzenia ziemskiego. Niedługo już będzie skonstruowany. - A co z energetyką?
- Próżnia posiada nieograniczoną energię fluktuacji, która nie jest niczym determinowana – zachowuje się ona w sposób przypadkowy i chaotyczny. Problem polega na tym, jak tę chaotyczną energię przetworzyć na determinowaną i wykorzystać ją. - A w medycynie?
- W przypadku lekarstwa istnieje problem negatywnych działań ubocznych. Przyjmuje ktoś tabletki na cukrzycę, a one źle działają na serce. Okazuje się, że przy użyciu pól torsyjnych informację preparatu można przepisać na destylowaną wodę i można ją zażyć jako lekarstwo – bez efektów ubocznych. - Podobno generatory pól torsyjnych mogą pomóc odnaleźć złoża naturalne głęboko pod ziemią?
- Tak, mowa wówczas będzie o torsyjnej geofizyce. Z jej pomocą można nie tylko, jak Pani wspomniała, odkrywać złoża naturalne, można też otrzymać ważną informację o wewnętrznej budowie planet, poznać makroskopową strukturę Ziemi, poddać obróbce zdjęcia lotnicze, i tak dalej. - A skoro mowa o torsyjnym generatorze. Jeżeli podziałać nim na człowieka, co wówczas się stanie? Jakie to może dać efekty?
- Są badania potwierdzające, że choroba zaczyna się na poziomie polowym. Wszyscy bowiem składamy się z cząstek elementarnych, które są czymś na kształt mikroskopijnych żyroskopów. Tworzą one pola torsyjne naszych organów. I jeśli którykolwiek z nich zachoruje – zmienia się jego polowa struktura. A zatem, oddziałując torsyjnym promieniowaniem na organ, można doprowadzić go do normy. - A zatem może się także stać odwrotnie? Tenże generator można wykorzystać przeciwko człowiekowi – jako torsyjną broń.
- Ma Pani rację: to kij o dwu końcach. - Na czym polega niebezpieczeństwo w posługiwaniu się generatorami pól torsyjnych?
- Pola te posiadają cały szereg cech, o których już mówiliśmy: nie przenoszą energii, lecz informację. Mogą one - oddziałując na systemy energetyczne - prawie bez straty energii wywoływać duże zmiany, gdyż działają one na punkty, jak to mówimy, punkty bifurkacji. Proszę sobie wyobrazić kulę w stanie chwiejnej równowagi na szczycie stożka - wystarczy lekko ją trącić, a spadnie. Ten punkt nazywa się punktem chwiejnej równowagi. I w naszym organizmie są takie punkty, gdzie system znajduje się w stanie chwiejnej równowagi - wystarczy najmniejsze energetyczne oddziaływanie, a zajdą istotne zmiany. Tak więc owe pola oddziałują prawie bez udziału energii na owe punkty w organizmie, na punkty bifurkacji, mogąc doprowadzić do dużych zmian. - Czy nie może się okazać, że ktoś odnajdzie taki punkt przypadkowo wskutek czego zginąć może cała ludzkość? Czy są przeprowadzane takie badania?
- Dostęp do technologii torsyjnych to nie jest sprawa prywatnych grupek ludzi czy też jednego człowieka, to nasza sprawa wspólna. Jeżeli nasza świadomość nie będzie dostatecznie wysoka, by rozumieć sytuację, to może tak się stać. Tak właśnie zginęła Atlantyda. Poziom świadomości był niski, przez co ludzie nie byli zdolni władać tymi możliwościami energii psychicznej, jakie mieli do dyspozycji. W rezultacie zginęli. To samo może stać się z nami. Pracujemy na tym obszarze i niczego nie ukrywamy. O wszystkim, co robimy, można przeczytać, wszystko to jest publikowane. Możecie do nas przyjechać i poznać wszystko, co was interesuje, z wyjątkiem tajemnicy handlowej. Są pewne aparaty pozwalające wprowadzać nowe technologie - takie “know-how” z czysto ekonomicznych względów należy chronić. Tak więc to, co obecnie odkrywamy, staramy się wykorzystać dla dobra ludzkości. Będziemy przechodzić do technologii, opartych na nowych źródłach energii. Ale żeby móc pracować stosując te nowe technologie należy zmienić własną świadomość. Wszystko świeci i wiruje - W naukach duchowych pojawia się pojęcie Światła - boskiego światła świadomości, miłości, dobra. Starożytna etymologia słowa „kultura” wskazuje na światłonośny rdzeń „ur” – światło. Czy jest miejsce na duchowe światło w Pana teorii pól torsyjnych? W którym momencie ono się pojawia?
- Każde promieniowanie elektromagnetyczne zawiera w sobie torsyjny komponent, każdy człowiek emituje pole torsyjne, jednakże bardzo słabe - tworzą one jakby tło i my już ich nie czujemy i nie dostrzegamy. Natomiast silnie rozwinięte pola mają ludzie o wysokim poziomie duchowego rozwoju. Pola związane są z górnymi czakramami, gdyż u człowieka generatorami owych pól są czakry, czyli ośrodki energetyczne. Każdemu ośrodkowi odpowiada pole ze swoistymi charakterystykami. Im wyżej usytuowany ośrodek, tym subtelniejsze, o wyższych częstotliwościach pole torsyjne. U ludzi duchowo wysoko rozwiniętych górne czakry wytwarzają takie pola, że wokół głowy daje się zaobserwować świecenie. To, co widzimy na ikonach, to są właśnie owe pola. Wszystko, co świeci to pola torsyjne. Tak więc światło duchowe to rzeczywistość fizyczna. - Słyszymy czasem o niezwykłych zdolnościach ludzi, którzy potrafią czytać z zamkniętymi oczami, albo przyciągają metalowe przedmioty. Słyszałam nawet kiedyś wypowiedź pewnego mężczyzny, który twierdził, że wyczuwa trzęsienia ziemi. W dawnych czasach uznano by ich za czarowników mających konszachty z nieczystymi siłami. Czy wiek XXI ma naukowe wytłumaczenie tych zjawisk? Jak by je Pan tłumaczył w świetle teorii próżni fizycznej? Interesuje mnie na przykład zjawisko lewitacji. Widziałam kiedyś w Indiach lewitującego człowieka. Jest to zjawisko dla współczesnego człowieka bardzo egzotyczne. Czyżby w przyszłości lewitacja miała być czymś zwyczajnym? Jak Pan objaśni zasadę jej powstawania? - Nie wdając się w szczegóły można powiedzieć tak: wszystkie obiekty przestrzenne, a więc także Pani i ja, składają się z mikrożyroskopów, gdyż wszystkie cząsteczki elementarne się obracają. Wytwarza się pewna siła sumaryczna – nazwiemy ją siłą inercji, powstającą wskutek obrotu. Zwykle jest ona równa zeru: cząsteczki obracają się w różnych kierunkach, neutralizując się nawzajem. Ale przypuśćmy, że nasza świadomość posiada zdolność sterowania obrotem cząsteczek wewnątrz nas. Znaczy to, że możemy spowodować, ażeby siła inercji (zsumowane działanie wielu cząsteczek) była skierowana w stronę przeciwną do wagi masy. A wówczas należy przypuszczać, iż poczujemy, że nasza waga się zmieniła – staliśmy się lżejsi. Lub też na odwrót – ciężsi, w zależności od ukierunkowania tej siły, generowanej wewnątrz nas. Jeśli ta siła będzie większa, niż siła wagi naszego ciała, to możemy oderwać się od ziemi i polecieć. Doświadczenia ostatnich lat - Czy w ciągu kilku ostatnich lat pojawiło się zainteresowanie praktycznym zastosowaniem Pana odkryć?
- Owszem, tak. Latem 1999 roku wyjechałem do Stanów Zjednoczonych. Rozmawiano ze mną na temat skonstruowania wspólnie pojazdu o napędzie antygrawitacyjnym. Byłem tam jeszcze raz jesienią, ale w ostatecznym rozrachunku rozpoczęcie prac się opóźniało, a ponieważ ja już otrzymałem zaproszenie do Tajlandii, więc wróciłem do Rosji i podjąłem rozmowy z Tajlandczykami. Wyjechałem zatem do Tajlandii. Pierwszy etap prac polegał na daniu teoretycznych podstaw, świadczących o tym, że możliwe jest zbudowanie pojazdu antygrawitacyjnego, takiego latającego talerza pochodzenia ziemskiego. W pracach poza mną wzięło udział jeszcze sześć osób z Rosji. Podpisaliśmy kontrakt na pół roku. Zadanie zostało wykonane. Skonstruowaliśmy urządzenie, w pełni izolowane, które mogło się poruszać w jednym kierunku i ciągnąć za sobą pewien ciężar. Przy tym jednakże poruszało się ono nierównomiernie. Nasi gospodarze, po zapoznaniu się z naszą pracą, zażyczyli sobie, żeby urządzenie poruszało się równomiernie i to z przyśpieszeniem. Poprosiliśmy o jeszcze dwa miesiące. Zrobiliśmy to, czego chcieli od nas nasi pracodawcy. Otrzymaliśmy nieprzerwany, ciągły ruch aparatu, sfilmowaliśmy jego działanie, dokonaliśmy prezentacji. Następny etap według naszego planu zakładał, że w przeciągu półtora roku skonstruujemy nowy typ silnika do samochodu, który pozwoli mu poruszać się nie tylko po ziemi, ale także po wodzie, a nawet umożliwi latanie w powietrzu. Kiedy jednak zaczęliśmy się przymierzać do tego zadania, stwierdziliśmy, że wymaga ono dużych nakładów finansowych, specjalistów o bardzo wysokich kwalifikacjach. Niestety, nie udało się tych warunków spełnić. - A czy w Rosji pojawiły się jakieś propozycje współpracy?
- Tak i to bardzo interesujące. O moich pracach dowiedziano się w Państwowym Centrum Badań Kosmicznych im. Kroniczewa. Zostałem tam zaproszony. Okazało się, że w Centrum też od 1999 roku prowadzone są prace nad pojazdem antygrawitacyjnym. Skonstruowano tam model, który wykazuje utratę wagi. Podpisaliśmy memorandum o prowadzeniu wspólnych prac. Także inne państwowe przedsiębiorstwo, które wcześniej zajmowało się badaniami jądrowymi, zainteresowało się konstrukcją antygrawitacyjnego napędu. Wykorzystano tam moje doświadczenia z pracy w Tajlandii i zbudowano 60-kilogramowe urządzenie z nowego typu silnikiem. Pracują tam bardzo zdolni inżynierowie, którzy twierdzą, że są w stanie przeprowadzić próby pojazdu, który oderwie się od ziemi. No zobaczymy. Tak czy inaczej moja praca nad nowego typu silnikami otrzymała wsparcie dwóch ważnych państwowych instytucji, a to duży sukces. Firma, którą założyłem ma na celu szukanie inwestorów, zainteresowanych konstrukcją różnych modeli. Prace zatem idą równolegle dla różnych zainteresowanych, a my zdobywamy fundusze na nasze badania. - A jak jest ze znajomością Pana teorii i eksperymentów obecnie, czy grono zainteresowanych powiększa się? Czy doświadczył Pan czegoś, co by o tym świadczyło?
- Miałem rzeczywiście bardzo szczególne doświadczenie w ostatnim okresie, które bardzo mnie podniosło na duchu. To było w roku 2000. Zostaliśmy zaproszeni, ja i współpracujący ze mną Anatolij Akimow, do Rygi na spotkanie z łotewskimi uczonymi. Wygłosiliśmy wykłady w Łotewskiej Akademii Nauk. Przyszło dwieście osób, sala wypełniona była po brzegi. Wywiązała się dyskusja. Zabierali głos zarówno nasi sojusznicy, jak i przeciwnicy. Potwierdziła się i tym razem zasada, że ci spośród naukowców, którzy zwykle stają po naszej stronie, są nie tylko znakomitymi uczonymi, ale reprezentują również wysoki poziom duchowości, podczas gdy „materialiści” nie znając na ogół dokładnie tematu, próbują dyskwalifikować nasze badania i odrzucają ich rezultaty. Spotkanie w Akademii Nauk uzyskało duży rezonans poza jej murami, a ponieważ organizatorzy naszych wykładów postarali się wcześniej o zainteresowanie naszymi pracami nie tylko uczonych, to na spotkanie w Domskim Soborze, mieszczącym sześć tysięcy osób, przyszło prawdopodobnie dokładnie tyleż osób, sobór wypełniony był po brzegi. To było dla mnie duże przeżycie. - Tak liczne audytorium świadczyłoby o tym, że Pana teoria przekonuje szerokie rzesze ludzi, że do nich trafia. Pomijając ściśle fachowe jej elementy, niesie ona wielką nadzieję w sferze duchowej człowieka. Jak przyjmują ją studenci, dla których prowadzi Pan wykłady?
- Opowiem Pani pewną historię. Kilkakrotnie występowałem z wykładami w Akademii Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, które zajmuje się przygotowywaniem kraju na przypadek powodzi, huraganów i innych katastrof. Akademia wychowuje kadry do pracy w tej dziedzinie na terenie całego kraju. Są to młodzi ludzie o bardzo wysokim niejednokrotnie poziomie duchowego rozwoju. Po jednym z moich wystąpień podszedł do mnie student. Powiedział, że w wielu tekstach religijnych zapowiada się nadejście nowej, duchowej epoki oraz nadejście kogoś, kto tę epokę zapoczątkuje. Stwierdził, że jego zdaniem będzie to człowiek nauki, możliwe, że właśnie fizyk. Był to pierwszy młody człowiek, jakiego spotkałem, który wyraził przekonanie, że nowy początek w życiu przyszłych pokoleń przyniesie człowiek nauki, i to prawdopodobnie fizyk. Kto wie? - Wypowiedź tego studenta stanowi świetne nawiązanie do opinii Ojca Jägera, od której zaczęliśmy - opinii o przewodniej roli fizyki na drodze ku nowej, duchowej w swojej istocie epoce w życiu ludzkości. Wskazuje, że inni tę opinię podzielają, i że są wśród nich młodzi ludzie. A to będzie przecież ich epoka.
Dziękuję Panu za rozmowę.
/poniżej grafika pokazująca tzw. pole torsyjne, Archiwum FN/
czytaj dalej
Witam.
Mam pytania odnośnie osoby palden dorje.Chodzi mi o to co się z nim teraz dzieje?, był przecież niezwykłym chłopcem(ta cała jego medytacja pod drzewem) .Tłumy się ustawialy żeby go tylko zobaczyć, fenomen na skale światową. Avatar o ogromnej mocy porównywalny z Buddą czy Jezusem.Czyżby nie miał wpłynąć znacząco na losy świata tak jak jego poprzednicy? Nawet jego strona internetowa https://paldendorje.com/ przestała publikować artykuły ostatnie bodajże z 2012.Czy macie w planach zainteresować się nim i napisać co się z nim obecnie dzieje?
Dziękuje pozdrawiam
Na samym początku warto zaznaczyć, że nie mamy żadnych nowych informacji na jego temat. Osoby, które po raz pierwszy przy okazji tej „odpowiedzi na pytanie” spotykają się z tą postacią mogą więcej przeczytać o nim klikając na link prowadzący do jednego z naszych starszych tekstów.
https://www.nautilus.org.pl/artykuly,2325.html
Według ostatnich posiadanych przez nas informacji zgodnie ze swym postanowieniem Dharma Sangha (bo tak teraz tytułuje się Palden Dorje) ukończył swoją sześcioletnią medytację. 20 maja 2011 roku odbyły się uroczystości z tej okazji, podczas których wygłosił on przemówienie, komentując zarówno przebieg swej praktyki, jak i jej cele. Powiedział wtedy następujące słowa:
„Ta sześcioletnia medytacja została ukończona, aby szukać naszej najczystszej drogi do światowego pokoju i wyzwolenia wszystkich żyjących istot.”
— Dharma Sangha, dharmasangha.info
Bodhi Shravan Dharma Sangha i dalsze plany
Z wypowiedzi członków organizacji Bodhi Sravan Dharma Sangha wynika, że Dharma Sangha ma bardzo ambitne plany co do przyszłości, m.in. takie jak wybudowanie wielkiego klasztoru na około 1600 osób, tzw. Terthup Dharma Hall, według pomysłu Dharma Sanghi lub ochrona pobliskiej dżungli. Prócz tego Dharma Sangha zamierza spisać swoje nauki w formie książki i podróżować po świecie. Jego milczenie jest dość dobrym sygnałem, bo może świadczyć o kolejnej medytacji, którą prawdopodobnie robi w całkowitym odosobnieniu. Medytacja jest jedynym kluczem do podniesienia swojego poziomu duchowego na wyższy poziom. Co to oznacza?
Być może wkrótce zobaczymy nową „odsłonę” tej historii, ale moc tego niezwykłego człowieka będzie znacznie potężniejsza niż wcześniej.
czytaj dalej
Pytanie dotyczy zagadnienia wędrówki dusz. Warto pewną rzecz wyjaśnić, gdyż chyba wiele osób popełnia drobny błąd w rozumieniu reinkarnacji. Oto pytanie przesłane na pokład okrętu Nautilus.
Od:Caesar7
Szanowny Nautilusie,
Z relacji wielu osób wynika że w momencie naszej śmierci fizycznej zjawiają się dusze osób nam bliskich i pomagają przedostać się do innego świata. Jak to jest możliwe skoro te dusze powinny żyć w innych ciałach?
Z analizy zebranych przez nas materiałów (a jest to pokaźny zbiór – efekt 25 letniej pracy) wynika, że nie jest tak, że człowiek umiera, jest chwilę w zaświatach i od razu ponownie wchodzi w nowe ciało. Jeśli umrze w sposób gwałtowny lub jeśli śmierć dotyczy małego dziecka, wtedy wejście w nowe ciało następuje najczęściej ok. 2 lata po śmierci. Dlaczego akurat 2 lata? Oczywiście tego nie wiemy – przekazujemy jednak tylko informację, która wynika z zebranego przez nas materiału. Są jednak dusze, które w „tamtym świecie” zostają dłużej. Czy to oznacza, że ich cykl reinkarnacyjny dobiegł końca? Oczywiście, że nie.
Pragniemy tylko uporządkować jedną rzecz: to nie jest automat, czyli „babcia umiera – babcia się odradza”. Może być tak, że duch babci nadal jest tam, ale duch dziadka już nie. Kto o tym decyduje? Jakie reguły obowiązują? Powstało tak ze sto milionów bardzo mądrych książek na ten temat i można tutaj podać tak ze sto milionów linków do „czegoś tam co to wszystko wyjaśnia”, ale umówmy się – nikt do końca tego nie wie. My opieramy swoją wiedzę tylko wyłącznie na jednym kryterium:
„Jeśli materiał zebrany przez nas potwierdza daną tezę, to przyjmujemy ją za prawdziwą”.
Na tej podstawie już dawno uznaliśmy reinkarnację za coś równie oczywistego jak to, że po dniu następuje noc, a potem znowu dzień. Podobnie jest z szybkim powrotem na ziemię dzieci, które straciły życie w dzieciństwie. Reguły powrotów „ludzi dorosłych” są nadal sprawą, której tajemnice dopiero zgłębiamy i lepiej lub gorzej – tę wiedzę także systematyzujemy. Z każdym rokiem wiemy więcej, ale nadal wiemy zbyt mało, aby odpowiedzieć na to pytanie bez najmniejszych wątpliwości.
czytaj dalej
Sprawa zemsty i kary jest bardzo ważnym elementem naszej cywilizacji. Do dziś trwa dyskusja, czy należy przywrócić karę śmierci, bo przecież „za śmierć tylko śmierć” itp. Wiedza duchowa i reguły związane z budową przeznaczenia każdej duszy dają i w tym temacie jasne odpowiedzi. Poniżej e-mail, który dostaliśmy na pokład okrętu Nautilus.
Od: […]
Szanowni Państwo,
Trochę to trwało;) ale w końcu zadaję pytanie, które nasunęło mi się po wysłuchaniu rozmowy z p. Normanem, podczas ostatniego czatu. Mowa był m.in. o zemście, jako czymś bardzo złym, mogącym spowodować dalekosiężne skutki w kolejnych inkarnacjach.
Moje pytanie jest takie: czy kara jest zemstą? Jak odróżnić jedno od drugiego?
Oczywiście chodzi mi o karę, którą generuje społeczeństwo za pomocą sądu, w stosunku do przestępcy. Tylko w tym sensie, nie prywatne wymierzenie kary, bo to jest zemsta. Choć i tu można się spierać, bo życie tworzy sytuacje zupełnie niewyobrażalne.
Pozdrawiam całą Fundację. Piotr
Jeśli czytacie teksty zamieszczane w serwisie FN (nie tylko w dziale PYTANIA / ODPOWIEDZI, ale także w innych działach) zauważycie, że zawsze odradzamy tzw. zemsty i wyrównania rachunków. Takie stanowisko nie wynika tylko i wyłącznie z naszych przemyśleń, ale także wnikliwych obserwacji rzeczywistości i "skutków zemsty", którą "ktoś tam przeprowadził na kimś".
Nie mamy wątpliwości, że Jezus w słynnym zdaniu „nadstaw drugi policzek” miał na ten temat bardzo dużą wiedzę, choć mówiąc do prostych rybaków czy pasterzy używał przenośni. Wielokrotnie mieliśmy okazję obserwować działanie nieprawdopodobnego prawa karmy, które potrafiło w sposób idealny nauczyć kogoś, że popełnił błąd. Tu jedna istotna uwaga – ktoś może powiedzieć „no dobrze, a przecież są okrutni, bezwzględni ludzie, którzy nawet i mordują innych, a potem dożywają późnej starości i jako siwiuteńcy, spokojni jak gołąbki starcy otoczeni wianuszkiem wnuków i dzieci spokojnie umierają w wieku np. stu lat, a inni absolutnie uczciwi ludzie są uderzeni przez los w postaci choroby nowotworowej i w ciężkich męczarniach kończą swoje życie np. wieku 20 lat. Gdzie tu sens? Gdzie tu sprawiedliwość tej całej waszej karmy?!”. Ale jest to błąd w myśleniu, gdyż spojrzenie na tę sytuację w układzie „jedno życie” oczywiście sprawia, że sytuacja stuletniego nikczemnika traci sens i jakąkolwiek logikę.
I tu dochodzimy do istoty rzeczy – wyobraźmy sobie nasze życie jako długą wstęgę złożoną z ogromnej ilości ogniw, która łagodnym torem wznosi się ku górze. Nasze życie jako Kowalskiego czy Nowaka jest… jedynie jednym ogniwem z tej długiej wstęgi. Spojrzysz na życie z punktu widzenie jednego ogniwa? Wszystko wydaje się niesprawiedliwe. Spojrzysz z boku na całą wstęgę? Nawet jedno ogniwo w postaci „życia zakończonego śmiercią w wieku 20 lat” jest na swoim miejscu i coś tę istotę miało nauczyć. I wtedy tylko widzimy, że wstęga wznosi się ku górze!
Ten prosty przykład z wstęgą nie jest nasz, ale zaczerpnęliśmy go od naszych mistrzów (mamy takich, choć nie będziemy zdradzać, kim oni są lub raczej byli). Czy z punktu widzenia „życia jako wstęgi” zemsta ma sens? Nie ma najmniejszego, gdyż nasza mściwość wpłynie na nasze własne ogniwa wstęgi, gdyż tak negatywna energia jak sprawianie bólu innym (a tym jest zemsta!) sprawi, że „będziemy musieli zrozumieć swój błąd”. Lepiej zdać się tutaj na prawo karmy, które działa jak najbardziej precyzyjna maszyna świata, gdyż ewidentnie zostało stworzone przez doskonałą istotę – ale to uwaga na marginesie.
Czy to oznacza, że należy zlikwidować więzienia i policję? Oczywiście, że nie – narzędzia przymusu są konieczne dla światów niskich wibracji, a do takiego należy Ziemia. Kiedyś w procesie podwyższenia wibracji Ziemi i upowszechnienia się wiedzy duchowej oczywiście nie będzie potrzeby „karania i zamykania”, gdyż ludzie „świadomi istnienia wstęgi” przestaną robić tak paskudne rzeczy, jak dzisiaj. Czy wobec tego powinniśmy stosować karę śmierci? Oczywiście, że nie – każda istota, która popełniła nawet największe zbrodnie, powinna sama doświadczyć etapu starości, gdyż w ten sposób zamknie się w sposób naturalny „to ogniwo w łańcuchu”. Jakie będzie ich następne ogniwo? No cóż… i znowu przytoczmy słowa Jezusa, który trafił w dziesiątkę „módlcie się za grzeszników, gdyż nie wiedzą, co czynią”. Czy teraz jego słowa nie są dla was jasne? Pozdrawiamy. FN
/poniżej bardzo rozsądny tekst: NAJLEPSZĄ ZEMSTĄ JEST ZAWSZE IŚĆ DALEJ W SZCZĘŚCIU I POZWOLIĆ KARMIE ZROBIĆ CAŁĄ RESZTĘ" - podpisujemy się pod tym, zebrany przez nas materiał absolutnie potwierdza tę tezę!/
czytaj dalej
Na nasza pocztę e-mailową dostaliśmy ciekawe pytanie dotyczące religii, a raczej tego, co byśmy woleli widzieć jako "przyszłość religii". Tymczasem jest z tym małe nieporozumienie, gdyż przyszłość religii jest akurat znana. Przytaczamy całą wiadomość poniżej.
From: […]
Sent: Saturday, February 03, 2018 9:30 PM
To: nautilus
Subject: Religie
Witam. Co wg Nautilusa było by lepsze dla świata - zlikwidowanie wszystkich religii świata czy raczej połączenie wszystkich w spójną całość ze wspólnym mianownikiem? Czy może istnieje trzecia opcja o której nie wiemy? Ludzie są podzieleni - dla jednych religia to całe życie a dla innych przekleństwo, jedni za pomocą religii łączą się i wspólnie żyją a inni w imię religii zabijają. Przy założeniu iż nie ma żadnej religii na świecie - jak by on wyglądał? Wiem że to dość trudny temat i mało kto zna odpowiedź na to pytanie. Pozdr.
Na samym początku wyjaśnijmy jedno: nie istnieje coś takiego jak „zlikwidowanie religii” lub „ich połączenie”. W tym sensie, że nikt nie może ani likwidować, ani łączyć w sposób sztuczny – ten proces nastąpi samoistnie i ewolucyjnie. Rozpoczęła się długa droga do zmiany postrzegania wiedzy duchowej właśnie jako wiedzy, a nie żadnej wiary. Bo to jest wiedza taka sama jak fizyka czy matematyka. Co jest na końcu tej drogi? Z odpowiedzią nie ma najmniejszego problemu – religię nigdy się „nie połączą”, gdyż z samego założenia (oprócz może buddyzmu) są zaborcze, drapieżne i z założenia uważają pozostałe za błędne. Religie jakie znamy po prostu na pewnym etapie... zanikną.
I tu jedna uwaga – to wcale nie jest ten proces, który w tej chwili możemy obserwować w Europie, gdzie „pustoszeją kościoły”, a chrześcijaństwo jest zastępowane ateizmem i wiarą „Boga nie ma – jest nauka”. To nie ta droga.
Czeka nas inny, niezwykle interesujący moment, kiedy nauka odkryje istnieje Boga jako wszechpotężnej „Kreacji” – to będzie nieprawdopodobny zwrot w dziejach świata. Nagle istnienie duszy, reinkarnacji, prawa karmy czy nawet obcych cywilizacji stanie się równie oczywiste jak to, że po nocy następuje dzień. I wtedy ruszy ten właściwy proces zanikania religii, które stracą rację bytu także dla tych, którym tłumaczyły cały ich świat. Religia zawsze opiera się na wierze, że jest „tak czy siak”. Wkrótce odkryjemy, że nauka będzie w stanie zajrzeć do świata nieprawdopodobnie potężnych energii, które stanowią tzw. boską energię wszechrzeczy. Trudno jednak powiedzieć, za ile lat nastąpi ten moment. Być może za 50-100 lat, a może już w tym roku – nie znamy tego, na jakim etapie są najlepsze zespoły naukowe badające np. energię cząstek elementarnych.
I jeszcze jedno pytanie, które trafiło na naszą skrzynkę w ostatnich godzinach.
[...] Dobry wieczór. Tym razem mam do Państwa pytanie na temat tego, jak połączyć naukę o zmartwychwstaniu, wskrzeszaniu zmarłych przez Jezusa z wiedzą o reinkarnacji? Ja się skłaniam ku wiedzy o reinkarnacji, ale czy może jest tak, że jedno nie wyklucza drugiego?
Pozdrawiam serdecznie, jesteście dla mnie bardzo ważni i bardzo Was wszystkich cenię, lubię i chciałbym podziękować za to, że jesteście w polskim internecie już tak długo. Tyle dobrego robicie i robiliście dla tak wielu ludzi, jeżeli chodzi o świadomość ludzi na tematy duchowe <3 Jesteście w tym naprawdę najlepsi :) Dziękuję pięknie za Nautilusa i kłaniam się uprzejmie.
Pozdrawiam z Norwegii, Wasz wierny czytelnik [...]
Na początku dziękujemy za miłe słowa. A teraz odpowiedź na pytanie -bardzo wielu z naszych czytelników chce na siłę „coś łączyć trwałym pomostem najlepiej żelazo-betonowym”, bo jak ‘się tego nie połączy”, to nijak dalej iść… Radzimy zastosować trochę inną taktykę, łagodną i elastyczną. Tak, to prawda – kościół odrzuca reinkarnację i nic nie wskazuje na to, aby miał ją w najbliższych latach uznać za fakt (dla nas równie oczywisty jak istnienie grawitacji).
Czy to jednak oznacza, że Jezus nie był awatarem i nie robił cudów? Oczywiście, że to tego nie oznacza. Czy to oznacza, że jego słowa nie były słuszne i nie stanowią „części boskiego światła prawdy o miłości czy życiu bez krzywdzenia innych istot”? I tu także odpowiedź brzmi: to wcale tego nie oznacza. Bez najmniejszego problemu można uznać Chrześcijaństwo za ścieżkę wiodącą do punktu zero, do którego zmierzają wszystkie religie. Mniej lub bardziej świadomie.
Na siłę i przy błyskach palników spawalniczych „łączenie jednego z drugim” jest nieporozumieniem. Każdy Awatar bez najmniejszego problemu „wskrzesza zmarłych” czy jest w stanie ze stanu całkowitej śmierci ciała fizycznego ponownie napełnić je życiem – z ideą reinkarnacji to nie ma nic wspólnego. Ona jest i tyle, ale takie możliwości awatarów (bo w historii ludzkości było ich więcej niż tylko Jezus!) także są.
Jak wiecie nasza filozofia, którą głosimy od lat, zakłada przekazanie wiadomości dla wszystkich ludzi utożsamiających się z jakąś religią - jesteście na ścieżce prowadzącej do źródła, ale inni są także na podobnych, choć innej niż wasza ścieżkach! Nie porzucajcie swojej ścieżki, ale starajcie się być lepszym człowiekiem.
czytaj dalej
Wśród wielu pytań przychodzących do Fundacji Nautilus i dotyczących zjawiska reinkarnacji z ostatnich tygodni zwróciło naszą uwagę niezwykle ciekawe pytanie dotyczące migracji dusz pomiędzy światem zwierząt i ludzi.
[...]
Witam ulubiony okręt! Jestem bardzo ciekawa wszystkich waszych odpowiedzi na pytania i bardzo uważnie śledzę dział „Pytania do FN”. Przekonaliście mnie już dawno do reinkarnacji, ale bardzo intryguje mnie pytanie, czy dusze zwierząt i ludzi to te same dusze i czy są przypadki, że dusza człowieka wcieliła się w ciało zwierzęcia. Będę bardzo wdzięczna za odpowiedź, pozdrawiam Załogę! [dane do wiad. FN]
Bardzo dziękujemy za przysłane pytanie i oczywiście z przyjemnością na nie odpowiadamy. Dusze ludzi i zwierząt nie różnią się niczym poza stopniem rozwoju duchowego! Nasi „młodsi bracia” potrafią przeżywać całą barwę uczuć nam znanym i nie mają tylko jeden rzeczy: naszej świadomości pozwalającej patrzeć na swoje życie z boku – one wszystko przeżywają zawsze naprawdę i do końca. I dlatego ich cierpienie jest zawsze prawdziwe, a w naszym świecie zwierzęta cierpią okrutnie (to tak naprawdę jest znak rozpoznawczy Ziemi dla obcych cywilizacji – nie piramidy w Gizie czy nawet najbardziej widowiskowe miejsca czy budowle, ale właśnie jesteśmy „planetą cierpienia zwierząt”. Ale to na marginesie.
W naszych wieloletnich poszukiwaniach spraw związanych z reinkarnacją wielokrotnie natrafialiśmy na historie będące absolutnymi dowodami na to, że dusze ze świata zwierząt „wchodzą” w ciała ludzi. Niektóre z posiadanych przez Fundację Nautilus historii dosłownie obezwładnia!
Jesteśmy przekonani ponad wszelką wątpliwość, że zwłaszcza nasi mniejsi bracia w „drodze przez ten świat” czyli pieski i kotki w zasadzie mają ogromne szanse po bliskich relacjach z ludźmi mieć kolejne wcielenie w „świecie ludzi”. Tu jedna uwaga – wiele osób zadaje sobie pytanie: jeśli jest reinkarnacja, to skąd się biorą te wszystkie miliardy dusz ludzkich, które muszą „zasilić” rzesze nowych istot poruszających się na dwóch nogach, które powstają w ramach światowej eksplozji demograficznej? Otóż one są „podciągane” właśnie ze świata zwierząt! Tylko zatrzymanie przeludnienia i pozwolenie stałej ilości dusz ludzkich na „kolejne wcielenia w ramach tej samej wspólnoty” pozwoli na wejście istot ludzkich na wyższy poziom. W tym sensie powstrzymanie przeludnienia jest kluczem do zwiększenia wibracji całej Ziemi, gdyż reguluje także kwestie związane z prawem kreacji i regułami „wędrówki dusz”.
Wracając jednak do pytania naszej czytelniczki – o ile mamy w Archiwum FN historie, które są dowodami na to, że dusza zwierzęcia wcieliła się w człowieka (od razu uprzedzamy pytanie – to są normalni ludzie, co pokazuje, jak niewiele nasze dusze różnią się od dusz naszych „młodszych braci”), to nie mamy żadnego konkretnego przykładu ruchu w drugą stronę (czyli z człowieka w zwierzę), ale…
FN ma także swoich „mistrzów duchowych”, których wymieniać nie musimy, ale których odpowiedzi na wiele pytań dotyczących duchowości uznaliśmy za "trafione w dziesiątkę". Ich zdanie uważamy za decydujące w wielu istotnych kwestiach związanych z zagadnieniami celu życia czy prawa kreacji. Oni twierdzą, że takie przejścia ze „świata do ludzi do świata zwierząt” absolutnie się zdarzają. Jeśli człowiek dopuścił się wyjątkowego okrucieństwa wobec bezbronnych istot ze „świata zwierząt” może liczyć na „piekło” (w tym sensie biblia ma rację!) i przekonanie się na własnej skórze, co to znaczy ból, cierpienie i bezradność, kiedy jest się „biologiczną chodzącą zabawką”, którą można zabić, pastwić się nad nią, a wreszcie zjeść – a tak na Ziemi są traktowane zwierzęta.
Jeden z naszych nieżyjących mistrzów z Indii powiedział kiedyś dziwne słowa, że nigdy nie ma przypadku nawet w najdrobniejszych rzeczach związanych z ciałami istot żywych. Każda najmniejsza nawet blizna czy choroba (także wydarzenia w życiu) ma swoje źródło w tym, co było wcześniej. Każda! Co to oznacza? Każdy skutek ma przyczynę – tu Prawo Kreacji działa niczym najbardziej precyzyjny mechanizm. Podczas jednego ze swoich wykładów dla uczniów ten niezwykły człowiek został zapytany o to, czy wokół nas są zwierzęta z duszami ludzkimi. Odpowiedział, że trzeba nauczyć się czytać znaki wysyłane przez energię źródła, która odpowiada za wszystkie żywe istoty. Dodał także coś takiego, że „zwierzęta z duszami ludzkimi mogą mieć cechy, które zachowały z poprzedniego wcielenia, na przykład… mogą zachowywać się podobnie jak ludzie, a w niektórych wyjątkowych przypadkach nawet… chodzić tak jak ludzie”.
Były te słowa trochę niezrozumiałe. Chodzić tak jak ludzie?! W Indiach jak pewnie wszyscy wiecie krowy traktowane są szczególnie, chodzą praktycznie wszędzie i nawet przepisy zabraniają ich zabijania (świecka konstytucja Indii zawiera zapisy zobowiązujące władze do ochrony krów, jednakże w większości stanów obowiązują miejscowe przepisy i wyjątki od nich, które dopuszczają m.in. zabijanie starych i chorych krów).
Hindusi wierzą, że ludzkie dusze mogą wcielić się w ciało zwierzęcia i oczywiście mają w tym punkcie rację. Ostatnio dostaliśmy na pokład okrętu Nautilus informacje o bardzo osobliwym wydarzeniu z Indonezji. Tam urodziła się krowa z defektem genetycznym, na skutek którego nie ma przednich kończyn. Skutek tego, jest taki, że chodzi… na dwóch nogach.
Widok jest poruszający pod każdym względem choć oczywiście jest jasne, że spowodował go defekt w genach tego biednego zwierzęcia. Jako osoby od lat nazywające te istoty „naszymi młodszymi braćmi” patrzymy na ten niezwykły przypadek jak na niezwykłą manifestację tego, że podróżujące przez materialne ciała światło czasami wysyła ludzkości znaki: jestem tym samym wszędzie TAKŻE POPRZEZ COŚ, CO NAUKA AKADEMICKA NAZYWA PRZYPADKOWYM UŁOŻENIEM GENÓW, ALE NIE JEST TO OCZYWIŚCIE PRZYPADEK. W was, w nich – to to samo światło. Mamy nadzieję, że rozumiecie to, jak my odczytujemy ten niezwykły przypadek. Przypomniały nam się także słowa tego starego, od wielu lat nieżyjącego mistrza.
/poniżej film z naszego archiwum FN/
czytaj dalej
Pytanie naszego czytelnika dotyczy kwestii wielokrotnie poruszanej na łamach serwisów FN i związanej z eksplozjami atomowymi. Pisaliśmy powołując się na źródła związane z badaniem zjawiska UFO, że rozpad atomu i reakcja łańcuchowa w czasie eksplozji atomowych wyzwala energie i fale, o których nasza nauka nie ma jeszcze wiedzy. Oprócz wszystkich znanych nam fal promieniowania X czy fali cieplnej są także inne, które są niszczycielskie dla tkanki czasoprzestrzeni, które wpływają nie tylko na nasz świat czyli Ziemię, ale „coś zakłócają” także w innych światach. To jest powód ogromnej fali pojawienia się UFO po 1945 roku, kiedy ludzkość zaczęła się bawić z nową, super-niszczycielskim narzędziem, jakim są ładunki jądrowe.
Nasz czytelnik zadał takie pytanie:
Dzień dobry, mam pytanie; skoro wybuchy bomb atomowych naruszają tkankę/strukturę czasoprzestrzeni, to co sądzić o wybuchach supernowych, zderzeniach czarnych dziur, czy rozbłyskach promieniowania gamma, gdzie wyzwolona energia jest potężna!
Bardzo serdecznie Państwa Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
Podczas wielu spotkań ludzi z załogami obcych istot podczas Bliskich Spotkań Trzeciego Stopnia z UFO wielokrotnie pojawiała się kwestia zagrożenia dla czasoprzestrzeni, które jest związane z wybuchami ładunków jądrowych na powierzchni Ziemi. Obcy tłumaczyli wtedy, że tzw. wielkie zdarzenia kosmiczne typu wybuchy supernowych czy zapadanie się czarnych dziur dzieją się w warunkach potężnych sił grawitacyjnych, które „zatrzymują” owe niszczycielskie fale i nie pozwalają im wydostać się poza obszar zdarzenia.
Masa Ziemi jest zbyt mała, aby mogła powstrzymać ten niebezpieczny efekt. To oznacza, że „Stwórca Wszechświata” tworząc go zainstalował w całym mechanizmie zwanym wszechrzeczą naturalne elementy powstrzymujące uszkodzenie czasoprzestrzeni. Mówić krótko: rozpad atomu powinien być tylko i wyłącznie przeprowadzany w pobliżu obiektów o gigantycznej masie jak gwiazdy czy supernowe, ale nie na powierzchni planety!
I na koniec ciekawa rzecz, o której mówią obcy: tego typu „zabawy z eksplozjami atomowymi” wpływają nie tylko na naszą teraźniejszość i przyszłość, ale także na pewne elementy naszej… przeszłości!
Wspomina o tym Marc Davenport w wykładzie „UFO pojazdy spoza czasu”, który zamieściliśmy kiedyś w naszej witrynie youtube.
czytaj dalej
Przybywa pytań do FN, które ‘czekają na odpowiedź’. Z racji tego, że w ostatnim czasie mieliśmy sporo wyjazdów i dodatkowej pracy musieliśmy ograniczyć naszą aktywność w serwisie FN. Postaramy się nadrobić zaległości choćby w dziale „Pytania do FN” i dlatego dzisiaj krótkie (prosimy o wybaczenie!) odpowiedzi na kilka pytań. Na pierwszy ogień ‘chowanie zmarłych’.
Witam państwa! Ja miałbym do Was pytanie trochę z innej beczki. Z uwagi,że się państwo zajmujecie sprawami tzw. pozacielesnymi, chciałbym się zapytać jakie jest Wasze zdanie na temat rodzaju pochówku doczesnych ,ludzkich szczątków po śmierci? Czy z punktu widzenia reinkarnacji, lepszy jest pochówek tradycyjny, czy kremacja zwłok? A może nie ma to ŻADNEGO znaczenia??? W Hinduizmie kolebce reinkarnacji z tego co wiem obowiązuje kremacja.
Zanim odpowiemy na to pytanie jedna uwaga – nasze odpowiedzi są na podstawie zebranego przez nas materiału w ciągu 25 lat. Nie opieramy się na żadnej znanej religii czy ideologii nawet związanej z reinkarnacją, choć nasza dokumentacja absolutnie potwierdza istnienie wędrówki dusz.
Sprawa wygląda tak – dla reinkarnacji nie ma znaczenia, czy ktoś jest pochowany „tak czy siak”, natomiast dla wielu prostych dusz niestety wszystko na to wskazuje, że czasami ma znaczenie. Potrafią one przywiązywać się do własnego ciała, przychodzą do niego na cmentarz, zdarza się, że ich przywiązanie do własnego ciała jest tak potężne, że trzyma ich niczym balast na ziemi i nie idą w stronę światła. Wynika to oczywiście z fatalnego etapu w dziejach naszej cywilizacji, gdzie wiedzę duchową spycha się do kąta „dziwactw i sekt”. Po śmierci dusza człowieka zachowuje także jego poglądy na świat, gdyż przecież jest tym człowiekiem!
Nie mamy cienia wątpliwości, że kremacja zwłok jest jedynym kierunkiem z wielu powodów (także estetycznych). Przypominamy sobie, że kiedyś takie pytanie zostało zadane duchowi zmarłej fizycznie osoby, którego zwłoki chciała rodzina skremować i „bała się jego reakcji”. Odpowiedź ducha była bardzo szczera i w zasadzie jest także dobrą puentą do tego tekstu:
- To ciało nie ma dla mnie żadnego znaczenia, róbcie z nim co chcecie!
[...] Witam. Zastanawiam się jak to jest, skoro dziecko wybiera sobie rodziców to czy daje wcześniej jakieś znaki tym rodzicom, że to właśnie do nich chce zejść, czy duchowo da się to odebrać? I czy jest jakaś ilość dzieci przydzielona na daną osobę? Pozdrawiam
Kwestia „ilości dzieci przydzielonych na daną osobę” jest trochę dla nas nieprecyzyjna, ale… powiedzmy tak – pojawienie się dziecka jest aktem na tyle ważnym w życiu ludzi, że ma charakter karmiczny wynikający z przeznaczenia. Nie zmienia to jednak faktu, że ludzie mają także „dar od stwórcy świata” kształtowania własnej karmy. Są pewne rzeczy od góry narzucone (zdrowie, uroda itp.), ale wiele możemy także sami tworzyć. Nie mamy wątpliwości, że ludzie są w stanie ograniczyć płodność i wpływać na liczbę potomstwa. Jest to zgodne z prawami związanymi z duchowością pod jednym wszakże warunkiem: musi być to moralnie czyste i niezwiązane np. z zabijaniem płodów.
Na koniec sprawa „znaków od dzieci przed narodzeniem” – faktycznie tego typu rzeczy zdarzają się, ale naszym zdaniem ekstremalnie rzadko. Przynajmniej taki wniosek można wyciągnąć na podstawie materiału zebranego przez FN. Oczekiwanie na pojawienie się takich znaków „w naszym życiu” jest związane z małym prawdopodobieństwem, że je zauważymy, choć nie ma wątpliwości – dusze dzieci obserwują swoich przyszłych rodziców!
[...] Czy można cieszyć się rzeczami materialnymi? Gdzie jest granica pomiędzy obsesją na ich punkcie, a zwykłą radością życia?
Oczywiście, że należy cieszyć się przedmiotami i w ogóle materią wokół nas, która jest nieskończenie piękna i pokazuje geniusz twórcy wszechświata. Trzeba jednak pamiętać o tym, że materia jest nietrwała i następuje powolny, lecz nieuchronny proces jej rozpadu. Przedmioty należy traktować jako bagaż, który dostaliśmy na tę krótką podróż zwaną życiem. Pisaliśmy o tej filozofii wiele razy, ale będziemy ją powtarzać – żaden przedmiot „nie jest nasz”, lecz został nam jedynie wypożyczony na okres podróży. Naszym zdaniem lepiej iść przez życie z małym bagażem, bo wtedy unika się kłopotów związanych z jego zaginięciem, utratą itp.
Oczywiście pojawiają się także owe obsesje, które także są wspomniane w pytaniu. Jeśli komuś przedmioty wypełniają cały sens życia, wtedy jest to błąd. Każdy musi we własnym sumieniu odpowiedzieć sobie na pytanie: czy w moim przypadku przedmioty stanowią jedynie „uatrakcyjnienie życia i dają radość”, czy może zawładnęły moim życiem i zamieniły się w potwora, który niszczy całą resztę?
Na koniec – radzimy obchodzić się z przedmiotami z szacunkiem, ale pamiętać, że one przynależą jednak do innego świata niż my, choć także mają „swoje odbicie w świecie duchowym” podobnie ja my. I jeśli wykonujemy z materii jakiś przedmiot, to w ten sposób także tworzymy nową istotę. Nieskończenie bardziej prymitywną niż ta, którą my jesteśmy, ale to także jest nowy byt. I w tym sensie jesteśmy także częścią wielkiej całości aktu stworzenia. Tworzone przez nas przedmioty powinny także służyć dobru i prawdzie, a wtedy będą miały zupełnie inną energię i przestaną „odwracać się od nas”. Co przez to rozumiemy? Otóż postawimy taką ciekawą tezę – z zebranego przez nas materiału wynika, że jest coś takiego jak „przedmiot przynoszący pecha”. Związane jest to z tym, że została w nim zmagazynowana zła energia. Przedmioty są bowiem właśnie magazynami energii (nie przypadkiem jasnowidze są w stanie z nich wyciągnąć informacje o ludziach, którzy mieli z nimi coś do czynienia). Wkładając w nie naszą dobrą energię i okazując im szacunek mamy gwarancję, że będą naszymi sojusznikami w naszej krótkiej podróży po Ziemi, a nie wrogami.
czytaj dalej
Pytanie przyszło na naszą skrzynkę pocztową. Odpowiedź jest bardzo prosta, ale najpierw warto zapoznać się z samym pytaniem.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Wednesday, January 03, 2018 9:38 PM
To: nautilus
Subject: Reinkarnacja
Witam. Jeśli chodzi o reinkarnację to czy można inkarnować się do innej galaktyki/planety zamieszkałe przez inne/obce nam cywilizacje? Czy to zjawisko istnieje tylko w sferze ziemskiej?
Absolutnie jest to możliwe, a także możliwe jest inkarnowanie się z innych planet na Ziemi. Znamy takie przypadki ze świata. Obieg dusz wykracza poza układ "kraj -kraj". Obejmuje inne planety, światy, a także wymiary. To wszystko sprawia, że wszechświat jest jednym wielkim królestwem dusz, które wcielając się w różnych światach doskonalą się i zdobywają kolejne doświadczenia. Jesteśmy częścią tego niezwykłego świata!
czytaj dalej
Tym razem odpowiemy na kilka pytań nadesłanych przez jednego czytelnika. Od razu uprzedzamy, że odpowiedzi mogą być krótkie, a czasami „zbyt krótkie”. Spowodowane jest to bardzo prozaiczną rzeczą – my nie mamy czasu, aby „smarować długie i wyczerpujące epistoły”, czego wiele osób może i by nawet oczekiwało, ale jest po prostu niemożliwe, gdyż „Załoga Okrętu Nautilus” to są także ludzie posiadający własne życie prywatne i zawodowe…;) Stąd musimy ciągle „szukać czasu” i dzielić go w najbardziej racjonalny sposób.
Dzien dobry. Z tej strony się kłania [dane do wiad. FN],
chciałbym jeszcze raz podziekować za wspaniała prace, która wykonujecie na pokładzie Nautilusa. Jesteście najlepsza strona w internecie, którą często sprawdzam. Która nadaje większy sens mojemu życiu. Naprawdę jestem Wam bardzo wdzięczny. Zmieniliście moje życie, na lepsze.
Odpowiedź jest bardzo prosta, a udzielamy jej tylko na podstawie wiedzy zweryfikowanej przez nas samych. Nie interesuje nas „link, który prowadzi do jakiegoś tam tekstu, który stoi w sprzeczności i coś tam wyjaśnia” – opieramy tezy wyłącznie o nasze własne materiały, które możemy uznać za zweryfikowane. I tak dochodzimy do moralności, na której naszym zdaniem opierają się wyższe światy. Przeludnienie to katastrofa wynikająca z braku wiedzy duchowej (ilość dzieci ma się w wielu rejonach świata przekładać na to, ile dany człowiek jest wart – stąd logarytmiczny przyrost ludności), ale także poniekąd przeludnienie jest także efektem braku moralności.
Nie zabijają, nie przerabiają ciał zabitych na „kremy i pasty”. Bardzo ciekawy komentarz pojawił się na naszych profilu fb po poście o tym, jaka może być reakcja ludzkości na oficjalne lądowanie obcych.
„Obawiam się, że my ich będziemy próbowali zjeść. Ludzkość wszystko zjada” – napisał jeden z internautów i niech to będzie bardzo dobra puenta dla tej odpowiedzi.
miłość (prema), pokój (śanti), prawda (sathya), właściwe postępowanie (dharma), niekrzywdzenie (ahimsa)
Oczywiście jest coś takiego jak „karma narodów” czy może raczej „karma większych społeczności”. Oczywiście ocena Polski musi być subiektywna i oparta raczej na domniemaniach, ale spotkaliśmy się z taką tezą, że po wielce dramatycznych wydarzeniach z przeszłości (wojny rujnujące kraj itp.) nasz „zły los” został już trochę wypalony i w czasie zbliżającej się zawieruchy na świecie nasz „skrawek ziemi” będzie potraktowany przez przeznaczenie raczej łaskawie.
Tak uważamy. Nie tyle sam buddyzm, co jego założenia i sposób postrzegania świata w kategoriach duchowości. Rzeczy które „obcy” mówią o duszy, prawach związanych z celem życia, istotą wyższą i ewolucją duchowej części istoty ludzkiej są faktycznie bardzo bliskie temu, jak te sprawy tłumaczy buddyzm,
Tym pytaniem nas Pan trochę zaskoczył… ;) Jak Państwo wiecie – historia ze Zdanów jest uważana przez nas za prawdziwą w takim stopniu, o jakim nigdy wcześniej nam się nie śniło. Tam zgadza się wszystko: od pokrętnych dróg dwójki policjantów z Komendy Policji w Siedlcach jadących do agencji towarzyskiej w celu „uatrakcyjnienia niedzieli” aż po odbicie drutów wysokiego napięcia od powierzchni obiektu. Ale dobrze – napiszemy coś, co nie jest powszechnie znane i co może być tym „czymś więcej”.
W październiku doszło w Polsce do incydentu, który ma związek w 100% z Emilcinem – o tej sprawie nie pisaliśmy w serwisie i na razie pozostaje ona tylko do wiedzy „załogi Nautilusa”, choć przyjdzie czas, że będzie niczym „eksplozja supernowej”. Co nas zaskoczyło najbardziej? Kształt obiektu, który pojawił się w związku z Emilcinem. Został nagrany bardzo długi film wideo z tym obiektem, który pojawił się w bardzo konkretnym celu i był rodzajem informacji dla nas – i piszemy to z pełną powagą. Ale tu mamy pytanie: czy czegoś kształt UFO które pojawiło się w związku z Emilcinem w październiku 2017 Państwu nie przypomina?!
/poniżej klatka z filmu po przekształceniu jej w programie graficznym/
Bardzo ciekawe pytanie i bardzo prosta odpowiedź – absolutnie tam jest muzyka tak jak u nas! Mamy na to szereg dowodów. Jakich? Pochodzą one głównie z opisów spotkań typu CEIII i CE IV ludzi z załogami obcych pojazdów. Czasami ludzie pytają o różne rzeczy, a zdarzało się często, że pytali także o muzykę. Czy mają muzykę operową? Tego nie wiemy, ale znamy kilka utworów z tych „bardzo popularnych na Ziemi”, które podobno nie są z Ziemi, ale powstały na innych planetach. Nasi kompozytorzy albo mieli „Bliskie Spotkania Trzeciego Stopnia z UFO”, albo za pomocą metod pozazmysłowych przez chwilowe połączenie z „wielkim bankiem danych wszechświata” odczytali zapisy tych utworów. Jest ich wiele, ale my na potrzeby tej publikacji wybraliśmy dwa.
Pozdrawiam Was serdecznie. Jesteście moim największym autorytetem duchowym.
Pięknie dziękujemy za miłe słowa i… jeszcze dwa pytania z ostatniej poczty, która dotarła na pokład okrętu Nautilus.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Friday, December 22, 2017 12:12 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: ciekawy watek w zwykłym artykule o spaniu
Witam
Trafiłem na ciekawy wpis w artykule najzwyklejszym dotyczącym lepszego spania i wysypiania się.
oto link:
http://otworzsiena.pl/artykul/chcesz-spac-jak-dziecko-zrezygnuj-ze-smartfonu-w-sypialni
a chodzi o pierwsze zdanie :
"Niektórzy badacze twierdzą, że kłopoty ze snem i niewyspaniem wynikają z tego, że ludzie żyją w niewłaściwej dla nich… strefie czasowej."
Bardzo mnie to zaintrygowało. Ktoś może powiedzieć ze to wymysły domorosłych naukowców i badaczy.....ale jeśli...to prawda? A jeśli to ma jakiś związek z naszymi poprzednimi wcieleniami?
Co jeśli w ostatnim wcieleniu (lub np. w kilku wcieleniach) mieszkaliśmy, żyliśmy w innej strefie czasowej i dusza "przyzwyczaiła" się bardzo do tej strefy czasowej i ciężko jej zaaklimatyzować się w innej? Może to tylko moje zbyt daleko idące domysły czy przemyślenia, ale taka myśl od razu w momencie czytania tego zdania narzuciła mi się sama....więc może coś w tym jest? Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
pozdrawiam
[dane do wiad. FN] Wesołych, rodzinnych świąt spędzonych w przemiłej atmosferze i pełne pozytywnej energii :).
Oczywiście, że jest coś takiego jak „pamięć po poprzednich wcieleniach”, choć trudno powiedzieć, czy może ona być tak silna, że zakłóca „przystosowanie się do klimatu”. Generalnie nasze marzenie o ciepłej aurze może teoretycznie mieć podłoże w tym, że kiedyś mieszkaliśmy w bardzo ciepłym miejscu naszej planety… Nie można tego wykluczyć, ale nie mamy w naszym archiwum żadnych materiałów na ten temat.
I ostatnie pytanie.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Sunday, December 24, 2017 7:51 AM
To: nautilus <nautilus@nautilus.org.pl>
Subject: Jesli mozna to mam pytanie
Witam Szanowna Fundacje
Mam pytanie, ze strony Fundacji dowiedziałem się ze zła karma może ciągnąć się za nami przez wiele wcieleń, po to aby zrozumieć lekcje, czy w takim wypadku jeśli ktoś zrobi dużo dobrej karmy, dużo dobrych uczynków to czy one również będą ciągnąć się za nami przez wiele wcieleń, w postaci dobrego życia na przykład.
Serdecznie dziękuje za ewentualna odpowiedz I przepraszam za błędy o ile takie się pojawiły aczkolwiek nie mam polskich znaków.
Ps.
Panie Robercie, ostatni wpis w dzienniku pokladowym, byl bardzo fajny, przeczytalem go z przyjemnoscia, ale nie jest do konca tak ze ludzie traca zdrowie by zarobic pieniadze, w wiekszosci przypadkow chca za nie cos kupic, jak np. Mieszkanie a to sa zeczy niezbedne do zycia, lub po to aby poslac dzieci na studia itd, bo zycie nie zawsze jest takie aksamitne jak to pokazuja teledyski MTV, jakkolwiek ja jestem w pracy I bende cale swieta I to 60 godzin w tym tygodniu, bo sam sie na to zgodzilem, oczywiscie dla pieniedzy bo szef placi podwojnie he he, ale to oznacza ze bede mogl przeznaczyc jakis czesc na cele charytatywne (odkad czytam Nautilusa, moje nowe hobby otatnio) I przez to ze teraz jestem w pracy to jakies dziecko dostanie prezent na swieta.
Bardzo sie zmienilem odkad czytam Panstwa strone, oczywiscie na Plus
A to oznacza ze wy zmieniliscie caly Swiat.
Pozdrawiam Serdecznie z Dublina.
Życzę wesolych Swiat !
Dane tylko do wiadomosci FN.
Pięknie dziękujemy za miłe słowa. Dostajemy bardzo dużo sygnałów, że czytanie naszych serwisów bardzo zmieniło światopogląd wielu osób i to – co najważniejsze – sprawiło, że stali się lepszymi ludźmi. W zasadzie dostajemy coraz więcej takich listów!
Jeśli udało nam się zmienić na lepsze jednego człowieka to znaczy, że udało nam się zmienić cały świat! /dokładnie tak, jak Pan napisał/ I był sens budowy okrętu Nautilus. Tekst ten przekażemy dla Kapitana Okrętu Nautilus. ;)
Odpowiadając na pytanie dotyczące karmy czyli przeznaczenia wynikającego z naszych „dobrych lub złych uczynków” – absolutnie określa ono przebieg następnych wcieleń. Proszę pamiętać, że w pewnym momencie jest „przebudzenie” i pełna świadomość obejmująca pamięć poprzednich żywotów. Wtedy już kolejne wcielenia są zbyteczne – jest wolność i coś, co ludzie wschodu nazywają „nirwaną”. Nie jest ona jednak żadnym rozmyciem, ale wyższym stadium świadomości istoty duchowej, która ma świadomość wszechrzeczy i jednocześnie jest wszystkim – może więc być każdą istotą w dowolnym momencie. Nie do pojęcia przez nasz „liniowy umysł”, ale… tak Stwórca stworzył ten świat dając nam szansę stać się równym Jemu. Gdyż my i On to jedno i to samo. Oddychamy Nim. Stoimy na Nim. Jesteśmy Nim.
czytaj dalej
Na świecie ludzie uwielbiają „kolekcjonować i zbierać” przedmioty. Z czasem udaje im się nimi zapełnić całe mieszkanie, a oni dalej je zbierają. Kiedy umierają, wtedy ich cała drogocenna kolekcja trafia często na śmietnik. I tego dotyczy dzisiejsze „pytanie do FN”.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Tuesday, December 19, 2017 9:09 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: zbieranie i kolekcjonowanie różnych "przedmiotów''
Witam. Ciekawi mnie od jakiegoś czasu jaki wpływa na karmę ma chęć posiadania..znam wiele osób które np. zbierają ubrania, znoszą do domu wielkie worki różnych ubrań , są to rzeczy stare ,używane. Później im to w domu zalega, ale pochłaniają na to duży kawał swojego życia, jest to jakby im 'sensem'. Możecie napisać kilka słów na ten temat . Pozdrawiam
W zasadzie w tym pytaniu zawiera się także odpowiedź – wszelkie zbieractwo jest niczym innym jak patologią. Z czego wynikającą? Tak, macie rację – z braku wiedzy duchowej! Ludzie, którzy poznają sens i cel ludzkiego życia nigdy nie zdecydują się na poświęcenie drogocennego czasu podarowanego przez Boga na „doskonalenie się i uczenie”, aby zmarnować go na zbieranie przedmiotów.
Tu dwie uwagi. Z zebranego przez nas materiału wynika, że tzw. mania zbieractwa bardzo często ma swoje podłoże w poprzednim życiu. Ktoś cierpiący na uporczywy głód w następnym wcieleniu otacza się górami jedzenia i cierpi na otyłość. Inny chodzący ciągle w rozpadającym się jednym ubraniu w następnym wcieleniu nieświadomie „gromadzi tony ubrań” itp. Naprawdę wiele obecnych obsesji ludzi ma swoją przyczynę w poprzednich żywotach.
I druga uwaga – rzeczy są złodziejami energii! Ludzie nie są tego świadomi, że każda nawet najmniejsza rzecz w ich pokoju zabiera im „małą cząstkę energii”. Wystarczy oczyścić biurko z niepotrzebnych drobiazgów, aby nagle nasze myślenie stało się jasne i czyste. Ten tekst powstaje właśnie na takim biurku w Bazie FN – nie ma na nim nic, co byłoby zbędne. Dzięki temu mamy nadzieję, że nasza odpowiedź będzie „czysta i jasna”. ;)
Radzimy także wszystkim czytającym ten tekst o usunięcie niepotrzebnych rzeczy ze swojego otoczenia. Efekt? Będzie natychmiastowy i nagle poczujecie się lepiej. Pod każdym względem.
x
czytaj dalej
Bardzo ciekawe pytanie trafiło do naszej skrzynki e-mailowej. Dotyczy zagadnienia wędrówek dusz pomiędzy gatunkami, w tym światem zwierząt i ludzi.
Znalazłem na Państwa stronie artykuły o reinkarnacji zwierząt w ludzi. W archiwum Fundacji Nautilus można znaleźć przykład reinkarnacji człowieka w zwierzę tak jak twierdzą niektórzy wyznawcy hinduizmu? Tego rodzaju wędrówka dusz jest możliwa, czy jednak istnieją cztery fale życiowe składające się na cztery poziomy rozwoju świadomości jak: świat minerałów, świat roślin, świat zwierząt oraz świat ludzi, gdzie reinkarnacja człowieka w zwierzę nie jest możliwa?
Pozdrawiam,
[dane do wiad. FN]
Zacznijmy od tego, że my udzielamy odpowiedzi na podstawie nie „takiej czy owakiej książki”, ale naszej własnej wiedzy opartej o zebrany przez nas materiał. Nie ma sensu więc do nas „wysyłać linka, który prowadzi do tekstu, który coś tam wyjaśni”, bo nas takie teksty nie interesują. Jeśli przez 25 lat zbierania informacji o przypadkach wędrówek jest coś, co pozwala postawić jakąś tezę, to ją stawiamy.
Nie ma nawet cienia wątpliwości, że dusze zwierząt wchodzą w ludzi! Nawet cienia! Mamy w naszym Archiwum FN historie jednoznacznie pokazujące, jak dusze kotów czy psów narodziły się ponownie jako ludzie. Kiedyś trudno było nam uwierzyć w to, ale teraz wobec posiadanego materiału nie mamy żadnych wątpliwości. Żadnych!
To pokazuje, jak powinniśmy traktować naszych mniejszych braci. I jeszcze jedna rzecz: rosnąca lawinowo liczba ludzkości, co jest szaleństwem do kwadratu (musi być nas więcej, bo ktoś musi pracować na nasze emerytury itp. w tym stylu, co jest absurdem) prowadzi do tego, że ze świata zwierząt „podciąganych jest” bardzo dużo dusz. Efekt? Cywilizacja nie może się rozwijać duchowo, gdyż stare dusze ludzkie stanowią ułamek tego, co pojawia się na naszej planecie.
A teraz sprawa „kierunku odwrotnego”, czyli wejścia w ciała zwierząt duszy ludzkiej. Musimy być szczerzy i powiedzieć jasno: w naszym przebogatym archiwum nie mamy takiego przypadku, ale to nie znaczy, że jest to niemożliwe. W Bazie FN odbyliśmy na ten temat tzw. burzę mózgów i jesteśmy zgodni: to na pewno jest możliwe! Być może ludzie, którzy dopuścili się do okrucieństwa wobec naszych młodszych braci czyli zwierząt będą musieli doświadczyć tego „sami i w wersji live”. Byłoby to sprawiedliwe i wcale by nie było sprzeczne z duchowością, której my jesteśmy zwolennikami.
czytaj dalej
Dostaliśmy ważne i dość obszernie sformułowane pytanie, z którym oczywiście postaramy się zmierzyć. Dotyczy sprawy transplantacji narządów i transfuzji krwi.
Witam
Jestem Waszym stałym czytelnikiem i obserwatorem serwisu. Zaglądam "do Was" nawet kilka razy dziennie w poszukiwaniu nowych informacji, z których każda pozwala mi poszerzyć moja wiedze i horyzonty pojmowania i widzenia świata.
Zwłaszcza ważne sa dla mnie Wasze głębokie przemyślenia w ważnych artykułach o działaniu świata i wszechświata, zasadach nim rządzących, o duszy, karmie, REINKARNACJI no i o "UFO" oraz pełne mądrości odpowiedzi na pytania internautów.
Nie raz już tez "podrzucałem" Wam jakiś link do interesującego materiału lub artykułu. Dziś jednak chciałbym zadać pytanie. Bedzie miało ono związek z poruszanym ostatnio przez Was tematem przedmiotów, zdjęć posiadających jakaś cześć naszej energii poprzez związek z nami.
Piszecie o tym by posiadać jak najmniej przedmiotów, co jest "świętą" racja i wpisuje się tak w "zasady" religii dalekiego wschodu, Indii, Chin czy Tybetu oraz ogolne zasady związane ze sferą duchowa, reinkarnacja, czy nawet z przesłaniami płynącymi od przyjaciół z kosmosu. Zgadzam się z tym w pełni choć często w dzisiejszym świecie to wyegzekwować nawet u siebie samego :(.
Ale nie o tym miało być....to tylko taka mała dygresja, przemyślenie.
Przejdę teraz już wprost do pytania:
Czytając właśnie o energii związanych z nami przedmiotów oraz pytanie o niebezpieczeństwa płynące z przekazywania swoich rzeczy innym/obcym ludziom (np. sprzedawania ubrań czy przekazywania biedniejszym rodzinom) [ze już nie wspomnę o tysiącach bezsensownych zdjęć czy selfie na FB i innych portalach], narzuciło mi sie myślę bardzo ciekawe a jednocześnie ważne moim (i mam nadzieje Waszym) zdaniem pytanie:
Otóż jakie są Wasze zapatrywania, na podstawie Waszej szerokiej wiedzy i ogromnego doświadczenia, na sprawy związane z TRANSPLANTOLOGIĄ i TRANSFUZJAMI krwi?
Przecież każdy nasz przedmiot czy zdjęcie ma cześć naszej energii......to jak ogromny ładunek energii z nami związanej musi posiadać nasz każdy organ wewnętrzny czy tez płyn ustrojowy???? (przynajmniej moim zdaniem i na moja logikę)
Jak wiec może to wpływać na nasze życie oraz na życie osoby "obdarowanej" naszym organem tak za naszego życia jak i po śmierci? Myślę, że ogromnie.....i strach pomyśleć jakie to może mieć konsekwencje tak fizyczne jak i głęboko duchowe, czy tez na poziomach samej energii.
Ale to tylko moje zdanie i przemyślenia osoby nieco więcej związanej i wiedzącej o tematach reinkarnacji i karmy (nawet z własnych doświadczeń)
Natomiast jestem przeogromnie ciekaw Waszej opinii na te tematy....tak trudne nawet w sensie etycznym i moralnym dla wielu osób.
serdecznie pozdrawiam
stały czytelnik/wierny "majtek okrętowy"
Maciek
Zacznijmy od tego, że nie widzimy absolutnie niczego złego w transplantacji narządów czy transfuzji krwi. O wszystkim decyduje intencja. Jeśli w grę wchodzi czynienie dobra i ratowanie życia, wtedy nie ma żadnych przeszkód z punktu widzenia wiedzy duchowej, aby taki zabieg przeprowadzić.
To jest jak z ucięciem ręki. Jeśli zrobimy to komuś z zemsty i chęci wywołania cierpienia - taki czyn jest natychmiast odnotowany przez "prawo wszechświata" i będziemy musieli kiedyś sami doznać potęgi prawa karmy, czyli "zebrać żniwo" naszego czynu.
Jeśli jednak ucinamy komuś rękę w ten sposób ratując go np. z zakleszczonego samochodu, a ucięcie tej ręki jest jedynym sposobem na ratowaniu mu życia (gdyż uniemożliwia ona ucieczkę przed płomieniami lub wodą), wtedy nie ma z tym najmniejszego problemu. Zarówno transplantacja, jak i transfuzja krwi z tego punktu widzenia jest czysta i pozbawiona złych intencji.
Jest jednak mały "aspekt" transplantacji, o którym musimy wspomnieć. Chodzi o tzw. "ślad dawcy", który czasami może doprowadzić do przejęcia części wspomnień dawcy, a nawet do kontaktu z jego duchem (jeśli taki człowiek nie żyje). Bardzo precyzyjnie jest taka sytuacja przedstawiona w filmie dokumentalnym opartym o autentyczne zdarzenie sprzed kilku lat. Film ten jest częścią serii "Nawiedzone przedmioty" i na potrzeby odpowiedzi na pytanie naszego czytelnika został umieszczony przez nas w serwisie vimeo.com
Polecamy uważne jego obejrzenie - warto!
czytaj dalej
Pytanie dotyczące artykułu : OTACZAJĄCE NAS PRZEDMIOTY (TAKŻE ZDJĘCIA Z NAMI!) MAJĄ ‘ŚLAD’ NASZEJ ENERGII – NAZYWAMY ICH ŚWIADKAMI
Skoro rzeczy mają naszą energię i poprzez rzecz można do nas "dotrzeć" czy bezpieczne jest oddawanie swoich rzeczy innym osobom. Myślę tu o osobach, których nie znamy. Od jakiegoś czasu wszystkie rzeczy niepotrzebne oraz rzeczy po moich córkach przekazuję biednym. Zastanawia mnie czy dzielenie się swoją energię z różnymi osobami (być może również złymi) jest bezpieczne.
Pytanie nr 2
Często piszecie o demonach/ciemnych mocach jednocześnie piszecie, że nie ma piekła. Czy w takim razie jest ten mroczny świat? Czy istnieje zagrożenie, że może on wciągnąć człowieka bezpowrotnie (zdominować duszę również po śmierci) i czy nie będzie to odpowiednik chrześcijańskiego piekła?
Pozdrawiam, czytelniczka
Dziękujemy za te pytania i od razu odpowiadamy: podejrzenia są słuszne! Jeśli nasza rzecz trafia do innej osoby zawsze jest ryzyko (choć oczywiście bardzo małe), że taka osoba będzie miała dar medialny i może trzymając ten przedmiot w rękach po chwili koncentracji doprowadzić byłego posiadacza przedmiotu do dowolnego stanu. Na szczęście osoby posiadające taki dat przeważnie są tego świadome i nie używają go do niecnych celów.
Zawsze jednak radzimy osobom, które przeżywają ciężką żałobę po odejściu bliskiej osoby, aby nie otaczały się przedmiotami kiedyś należącymi do zmarłego, gdyż ta energia tam jest i jedyny efekt takich działań jest taki, że rozpacz się pogłębia. Jeśli to jest możliwe (przeważnie nie jest - to jasne, ale mówimy o sytuacji idealnej) warto nawet zmienić miejsce zamieszkania, gdyż w mieszkaniu nadal jest energia osoby, która odeszła. Ona stopniowo znika po kilku latach.
I jeszcze jedna sprawa - proszę zwrócić uwagę, że z pokładu okrętu Nautilus zawsze płynie przekaz: posiadajcie możliwie najmniej przedmiotów! Im więcej macie, tym więcej kłopotów mieć będziecie w momencie, kiedy zbliżycie się do końca waszej podróży w obecnym wcieleniu.
Tymczasem ludzie myślą, że można bezkarnie „obracać przedmiotami” i nie ma to żadnego wpływu na nasze pole energetyczne. Podobnie ma się sprawa ze zdjęciami – obce cywilizacje przybywające na Ziemię dziwią się ludzkości, że nadal zabija żywe istoty (tam tego barbarzyństwa nie ma!), ale także zdumiewa ich tak beztroskie posługiwanie się obrazem ludzi czyli zdjęciami czy filmami. Każde zdjęcie jest kluczem do danego człowieka – jeśli ten klucz trafi w dobre ręce nie ma problemu, ale jeśli w złe… mamy nadzieję, że dość jasno wytłumaczyliśmy tę kwestię. Idiotyczna moda na robienie tzw. "selfie" to tak naprawdę bezsensowne rozrzucanie klucza do swojej osoby wszystkim wokół...
Odpowiadając na pytanie odnośnie piekła – cały czas konsekwentnie twierdzimy, że piekło w wyobrażeniu chrześcijaństwa (miejsce, gdzie po zrobieniu zła idzie dusza złego człowieka) było jedynie alegorią karmy, którą buduje sobie zły człowiek swoim życiem. Zło wyrządzane innej osobie jest tak naprawdę złem, które robimy sobie – to wróci ze zdwojoną mocą jako kolejna lekcja, którą będziemy musieli przeżyć i zrozumieć.
Inna sprawa, że istnienie bytów demonicznych jest poza dyskusją. Nie można wykluczyć, że istnieją takie miejsca w światach duchowych, gdzie to towarzystwo „mroczne i złe” lubi się zbierać. Nie mamy jednak na ten temat informacji, które mogą potwierdzać relacje zebrane przez Fundację Nautilus (książki oczywiście są, ale my w tym dziale odpowiadamy na pytania w oparciu o materiał zebrany przez nas samych).
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie