Dziś jest:
Środa, 16 kwietnia 2025
Jedność myśli, słowa i czynu. To jedyna droga do szczęścia.
Sathya Sai Baba
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie.
Adres email do wysyłania historii do działu "Pytania do FN": pytania@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Od tysięcy lat ludzie wierzący w „duszę zamieszkującą ciało materialne” zadają sobie pytanie: kiedy jest moment wejścia „światła w materię”? Jest kilka szkół i wersji tego, jak wygląda ten moment. I kiedy następuje.
Problem „momentu wejścia duszy w ciało człowieka” pojawił się w korespondencji. Jeden z e-maili przysłanych do FN zawierał ważne pytanie:
From: PIOTR [dane do wiad. FN]
Sent: ....
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: in vitro a dusza
Witam!
Może umiecie odpowiedzieć na pytanie - jak to jest z duszą przy zapłodnieniu "in vitro"?
Sprawa była wielokrotnie poruszana przez wielkich mistyków i media, a więc ludzi, którzy z racji swoich naturalnych uzdolnień pozazmysłowych wiedzą „więcej niż inni”. Jest moment, kiedy dusza wchodzi w ciało, ale… nie ma na zawsze wyjaśnionego precyzyjnego momentu, kiedy to następuje. W literaturze ezoterycznej mowa jest o zarówno o trzecim dniu od poczęcia, jak i 5-7 tygodniu, a zdarzają się także opinie, że staje się to z pierwszym oddechem. Problem ma także Kościół.
Jeden z hinduskich mistyków przekonywał, że widział moment wejścia duszy w ciało człowieka, kiedy znajdował się w stanie silnej medytacji. Jego zdaniem dusza spłynęła po energetycznym słupie w ciało dziecka znajdującego się w łonie matki, słychać było wtedy dźwięk podobny do ćwierkania ptaków.
Pojęcie duszy jest zawsze związane z pojęciem ducha, a także oddechu. W wielu językach etymologia tego słowa nawiązuje do oddechu, tchnienia (w szczególności do ożywiającego tchnienia Boga), powiewu. W języku polskim bliskie duszy jest słowo „dech” lub „oddech”. Może to mieć związek z tym, że w dawnych wiekach wierzono, że dusza wstępuje i występuje z ciała wraz z pierwszym (lub ostatnim) oddechem.
W pierwotnych religiach animistycznych często wierzono, że dusza potrafi wędrować, kiedy człowiek jest we śnie, w transie, albo gdy jest chory. Mieszkańcy Sumatry wiązali chorego człowieka sznurami, aby jego dusza nie uciekła. Na Fidżi duszę wyobrażano sobie jako miniaturowego człowieczka.
Hinduiści od zawsze mówią o atmanie, czyli duszy rozumianej jako indywidualna jaźń obecna w każdej żywej istocie. Atman wciela się w kolejnych żywotach (idea reinkarnacji) w kolejne ciała podlegając prawu karmy. Atmana posiadają nie tylko ludzie, ale także wszelkie inne żywe istoty.
Chińscy mistrzwie wierzyli, że człowiek ma dwie dusze – po oraz hun. Dusze te oddzielają się od siebie w momencie śmierci.
Po to dusza cielesna, związana z ziemią i yin. Po zgonie należy ją pochować, żeby mogła się udać do podziemnych Żółtych Źródeł. Duszę tę należy regularnie częstować ofiarą. Jeżeli pochówek został nieprawidłowo przeprowadzony (zasady, miejsce i moment właściwego pochówku wskazywały fengshui oraz astrologia), zabrakło zstępnych, żeby serwować po ofiarę, lub za życia jej właściciel został bardzo skrzywdzony, może się ona przekształcić w złego ducha – gui. Nie znaleźliśmy jednak informacji, kiedy według filozofii chińskiej dusza wstępuje w ciało.
Wiele kultur wierzy, że dusza to połączenie ciała (prochu ziemi) z tchnieniem Boga. Gdy człowiek umiera do nieba idzie „dech życia” czyli dusza, a ciało zostaje bez świadomości. Pytanie „kiedy dusza wstępuje w ciało” jest niezwykle ciekawe. Jest dla nas jasne, że każde życie jest związane w tym, że w „materii” jest duch. Kiedy jednak ów duch wstępuje w ciało dziecka w łonie matki? Wraz z pierwszym oddechem? Trudno jest przyjąć takie założenie - naszym zdaniem następuje to znacznie wcześniej, a opieramy się w tym twierdzeniu na materiale zgromadzonym przez FN.
A już tak zupełnie na koniec - z punktu widzenia okrętu Nautilus najbardziej zabawni są ludzie, którzy „negują istnienie duszy”. Dlaczego? A choćby dlatego, że „jej nie widać”. A choćby dlatego, że „nie ma o duszy w podręcznikach fizyki”. A choćby dlatego, że wiara w istnienie duszy to „ciemnogród i zacofanie”, a oni „są do przodu”, są „postępowi”, idą „z nauką” a nie z „ciemnotą” i tak dalej. Znacie to? Na pewno znacie. Tymczasem warto jest zrobić pewne proste doświadczenie tylko w naszej wyobraźni.
Wyobraźmy sobie człowieka, który waży ok. 70 kilogramów. Załóżmy, że jakaś doskonała maszyna potrafi rozdzielić człowieka na „prostsze substancje”. Co taka maszyna uzyska? W skład organizmu człowieka wchodzi przeciętnie 65% wody, 20% białek, 10% tłuszczów , 1 % cukrów , 4 % soli mineralnych. Jeśli potraktujemy sprawę jeszcze bardziej szczegółowo i rozbijemy ciało człowieka na atomy poszczególnych pierwiastków występujących w przyrodzie, to także otrzymamy bardzo ciekawy skład.
Patrząc na ludzkie ciało z punktu widzenia pierwiastków zobaczymy, że:
Pierwsze 15 pierwiastków stanowi 99,31% masy i są to:
tlen (65%mas.), węgiel (18%mas.), wodór (10%mas.), azot (3%mas.), wapń, fosfor, siarka, potas, sód, chlor, magnez, żelazo, cynk, rubid, stront. Pierwiastki budujące organizm ludzki są połączone w wodę, białka, tłuszcze, węglowodany, sole kwasów nieorganicznych i organicznych. Woda stanowi główny związek chemiczny budujący ciało ludzkie. Jej zawartość jest zmienna i zależy od wieku (w okresie płodowym ponad 90% masy ciała, w okresie pełnej dojrzałości ok.60%, w okresie starości do 50%).
Potrzebujemy kilkanaście plastikowych misek, aby do każdej z nich włożyć trochę węgla, trochę żelaza, siarki i tak dalej – każda miska będzie miała inny składnik ciała. W ostatniej misce będzie zwykła woda.
Teraz spójrzmy na te wszystkie miski, obejmijmy je wzrokiem… tak, to jest skład ludzkiej istoty. Teraz wyobraźmy sobie pralkę, do której wrzucimy te wszystkie elementy i włączymy program „długotrwałe i przypadkowe mieszanie”. Ludzie trzymający w ręku w geście triumfu podręcznik fizyki i pokładający się ze śmiechu w „wiarę ciemnoty w jakieś tam dusze i inne takie bzdury” tak naprawdę wierzą w inną, niezwykłą rzecz. Otóż oni są przekonani, że owa „pralka wszechświata” na skutek przypadkowych procesów, łączenia się poszczególnych atomów dzięki nieustannemu kręceniu się bębna kosmosu po prostu… stworzyła Leonarda da Vinci czy Wiliama Szekspira.
I ta przypadkowa „mieszanina z pralki” kiedyś zaczęła pełznąć, potem chodzić, wreszcie gadać i powiedziała słowa „być albo nie być”. A dusza? A światło wewnątrz materii nadające życie? A oni tutaj wybuchają radosnym, rubasznym śmiechem! Jaka dusza?!… Co za bzdury opowiadają te wszystkie religie, opium dla ludzkich umysłów! - tak myślą ludzie negujący istnienie duszy.
Na szczęście jest... okręt Nautilus! Jeśli już trafiliście na nasz pokład, to na pewno macie wyrobione zdanie na temat istnienia światła, które nadaje życie materii.
I na koniec "z innej beczki" - dostaliśmy także takie pytanie:
Witam .
Serdecznie proszę odpowiedzcie mi czy jest możliwa reinkarnacja dwa dni po śmierci .
Dziękuję i pozdrawiam .
Nie znamy takiego przypadku, nie ma go w Archiwum FN, ale... nie można tego wykluczyć. Warto pamiętać, że "tam" nie ma czasu biegnącego liniowo, więc dusza może się także wcielać w przeszłości - trudno to sobie nawet wyobrazić, ale mamy takie sygnały, że to jest możliwe. O tym, po jakim czasie najczęściej następuje "powrót na ziemię" napiszemy innym razem.
czytaj dalej
Od wielu lat w Polsce w okolicach 1 listopada pojawia się coś, co w USA nazywane jest „Halloween”. Przed domami pojawiają się dynie ze świeczkami w środku, dzieci przebierają się za zjawy i duchy i chodzą po domach zbierając drobne datki lub cukierki, a młodzi ludzie bawią się na alkoholowych imprezach w stylu „cmentarno-upiornym”. Jeden z naszych czytelników zadał nam pytanie związane z „Halloween”, ale w kontekście… reinkarnacji.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Thursday, October 26, 2017 9:58 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Halloween w świetle reinkarnacji
Witam,
Gratuluję ciekawych artykułów. Szczególnie podoba mi się dział "szalupa ratunkowa" - myślę, że jest bardzo potrzebny ludziom. Moje pytanie dotyczy Halloween - obyczaju tak bardzo krytykowanego w Polsce, a hucznie obchodzonego w Ameryce. Jaka jest Wasza opinia na ten temat w świetle reinkarnacji?
Pozdrawiam i w razie opublikowania pytania, proszę o anonimowość.
Na początku dziękujemy za docenienie naszej „Szalupy Ratunkowej” – jest rosnące grono fanów tego działu w naszym serwisie, co bardzo nas cieszy. A teraz „Halloween” – to oczywiście błazenada, której czasu nie ma sensu poświęcać. Wiemy jednak, dlaczego przebieranie się w duchy i upiory tak bardzo podbiło świat. Powód jest prosty – to „oswajanie śmierci”, odarcie jej z tej całej otoczki grozy, bólu i cierpienia, które tak bardzo przerażają ludzi.
Naszym zdaniem to błąd, bo o wiele lepiej lęk przed śmiercią poskromić… wiedzą. Gwarantujemy, że treści pokazujące się w serwisie FN wywarły o niebo większy wpływ na uspokojenie się ludzi bojących się śmierci niż kolejne, coroczne przebieranie się za postacie z zaświatów – mamy na to tyle dowodów w postaci korespondencji do nas, że uznajemy to za aksjomat.
Ostatnia sprawa to reinkarnacja – czy w ogóle można jakoś ocenić Halloween z punktu widzenia wędrówki dusz? Osoba, która już wie o istnieniu reinkarnacji zupełnie inaczej postrzega pogrzeby i cmentarze. Wiedza o reinkarnacji ogranicza rozpacz i ból po odejściu bliskiej osoby do światła, gdyż taka osoba wie, że jest to tylko „etap podróży”, który czeka każdego z nas i który przechodziliśmy wielokrotnie w poprzednich życiach. Czy ludzie przebierający się za duchy i umieszczający upiorne dynie przed domami są tego świadomi? Proszę wybaczyć, ale w tym miejscu wypada się tylko z zadumą uśmiechnąć…
czytaj dalej
[...] dzień dobry Fundacjo ,oglądnąłem wczoraj film Luca Bensona pt Lucy w którym główna bohaterka uruchamia 100 % możliwości mózgu. W związku z tym filmem nasunęło mi się takie pytanie . Czy rozwój duchowy człowieka ma coś wspólnego z powiększaniem możliwości mózgu lub na odwrót czy zwiększenie działania mózgu np. do 20 % spowoduje rozwój duchowy człowieka , czy jedno z drugim nie ma nic wspólnego ? pozdrawiam Zbigniew .
Sprawa „możliwości ludzkiego mózgu” to tak zwany żelazny temat wszystkich ludzi powątpiewających w duchowość i wszystko tłumaczących sobie właśnie "ludzkim mózgiem". Ileż to razy słyszymy oklepane do nieprzytomności zdanie: „wykorzystujemy jedynie ułamek możliwości naszego mózgu, a gdyby tak zwiększyć moc do 90 procent, to te wszystkie rzeczy jak jasnowidzenie czy telepatia byłyby oczywiste i nie trzeba by sięgać do żadnych mistycznych rzeczy” i tak dalej w tym stylu.
Naszym zdaniem takie myślenie jest błędne. Ludzki mózg jest „tylko i wyłącznie przekaźnikiem” między duszą znajdującą się w ciele materialnym i wyższą świadomością. To tam jest pamięć, osobowość, myślenie, uczucia itp. Oczywiście uszkodzenie fizyczne mózgu powoduje dramatyczne skutki na takiej samej zasadzie jak uszkodzenie każdego odbiornika czy nadajnika – cały system zaczyna źle funkcjonować.
Można śmiało założyć, że być może zwiększenie sprawności mózgu o ileś procent spowoduje otwarcie się drzwi dla każdego z nas do np. Kroniki Akaszy, w której są zapisywane wszystkie doświadczenia ludzkości. Tak przecież można tłumaczyć ogromne możliwości jasnowidzów, którzy bez problemu tylko po chwili koncentracji mogą zobaczyć przebieg zbrodni, która miała miejsce wiele lat temu w miejscu odległym o kilka tysięcy kilometrów.
czytaj dalej
Zjawisko UFO jest wielowymiarowe i faktem jest, że załogi UFO są w stanie bez najmniejszych problemów docierać do dowolnych ludzi w każdym zakątku naszej planety. Czasami nasi czytelnicy mają wątpliwości, czy to właśnie nie im przytrafiła się „historia z Bliskim Spotkaniem IV Stopnia”. Taka myśl pobrzmiewa w e-mailu, który w ostatnich godzinach przyszedł na pokład okrętu Nautilus.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Thursday, October 19, 2017 10:53 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Dziwny "sen"
Dzień dobry,
Piszę do Państwa z prośbą o poradę w sprawie która nurtuje mnie od wielu dni. Miałem „trochę” dziwny sen. Jak to we śnie pamięta się że po prostu jest. W moim przypadku oznaczało że stoję w zamkniętych oknach balkonowych (mieszkania w którym mieszkałem wiele lat ale obecnie już nie) i obserwuję dziwny pojazd, który w dużej odległości przemieszcza się skokami na niebie. Widzę jakby jego spód z trzema światłami. Po pewnym czasie mówię, bądź myślę – dobrze że mnie nie widzi. Wtedy dzieję się coś … kiedy o tym myślę ciągle mam dreszcze... Obiekt nagle z wielką prędkością zbliża się w moją stronę i oświetla bardzo jasnym światłem, czuję strach i myślę – zauważyli mnie. Nie mogę się ruszyć, czuję że całe ciało mam zdrętwiałe. Zaraz potem budzę się w nocy w moim łóżku, cały wystraszony, a … ciało mam dalej zdrętwiałe ! musiała minąć chwila abym powrócił do normalności.
Jako że macie Państwo zapewne doświadczenie w tego typu przypadkach, historiach może archiwach, pytanie brzmi czy to był po prostu zły sen ? (wieczorem nie oglądałem żadnych filmów z ufo etc. Od długiego czasu nie interesowałem się tego typu sprawami ) czy też istnieje większe prawdopodobieństwo iż to nie koniecznie był sen ? :/ … ciągle o tym myślę.
Będę wdzięczny za odpowiedź.
Pozdrawiam.
Andrzej.
Pięknie dziękujemy za opis i wiadomość. Odpowiedź na pytanie jest w zasadzie prosta: jeśli nie ma żadnych „elementów pobocznych”, to śmiało można założyć, że był to po prostu sen. Co rozumiemy przez owe elementy? Wszelkie ślady na ciele, czasami bardzo symetryczne, także relacje bliskiej rodziny, której członkowie zaczynają miewać podobne sny, a także np. obserwacje sąsiadów, którzy zauważyli dziwne światła.
Bardzo dobrze wszystkie „elementy związane z Bliskimi Spotkaniami IV Stopnia” są przedstawione w filmie „Wspólnota” na podstawie książki Whitley`a Strieber`a o tym samym tytule, w której opisał dokładnie historię ze swojego życia.
czytaj dalej
Witam. Chciałam się zapytać od czego zależny jest ból po stracie ? Czy wpływa na to w znacznym stopniu osobowość czy przywiązanie? Czy taki ból to jest nasza karma, która z biegiem lat się wypala, godzimy się z pewnymi rzeczami i ból się zmniejsza itp. Czy to prawda, że jak się do czegoś przywiążemy tu w świecie materialnym to będziemy chcieli do tego wracać? Pozdrawiam
Zacznijmy od tego, że kiedy odchodzi od nas ukochana osoba ludzie płaczą nie nad nią, tylko… nad sobą. Świadomość, że teraz sobie przyjdzie nam „radzić bez niej” jest tak przerażająca, że wzbudza łzy i poczucie tragedii. Osoba, która umarła fizycznie przebywa w tak cudownym miejscu, tak bardzo lepszym od naszego świata, że bardzo często już w postaci astralnej nie rozumie, dlaczego wszyscy żałobnicy „nad nią płaczą”, skoro jej cierpienia (na przykład z długą i bolesną chorobą) właśnie się skończyły i jest „tak cudownie”. Tymczasem ci ludzie płaczą nad „swoim losem” bez tej osoby. Gdy kiedyś na Ziemi zapanuje wiedza o duchowości zniknie także „groza śmierci”, ale na to będziemy musieli poczekać jeszcze kilkaset, a może nawet kilka tysięcy lat.
Bardzo często duchy osób zmarłych proszą wręcz rodzinę (za pośrednictwem snów, ale także mediów czyli osób posiadających dar kontaktu z duchami), aby trochę „odpuściły pełną rozpaczy żałobę”, gdyż one na tamtym świecie odbierają to jako silną wibrację i zakłóca to im tamtą „misję”. Oczywiście jesteśmy wszyscy ludźmi i jasne jest, że po śmierci bliskich płaczemy i płakać będziemy, ale trzeba to robić „w rozsądnych granicach” i nie można pozwolić, aby ból po odejściu bliskiej osoby całkowicie wpłynął na nasze życie. Jeśli tak się stanie, wtedy może powstać element związany z karmą danej osoby i może być nawet taka sytuacja, że już po śmierci takiej osoby ona będzie musiała w kolejnym życiu przeżyć doświadczenie, które pozwoli jej „zrozumieć misterium śmierci jako wyzwolenia z cierpienia”. Nie ma sensu wchodzić tutaj w szczegóły, ale w każdym razie radzimy zachować „umiar w żałobie”. Mamy nadzieję, że lektura serwisu FN pozwala czytelnikom zrozumieć to, że śmierć fizyczna jest tylko „przejściem przez drzwi” i nie ma sensu zamartwiać się tym, że nasz bliski „zakończyć życie”, bo jego życie trwa dalej!
Sprawa przedmiotów – tu jest bardzo ważna sprawa, którą warto zapamiętać. Przedmioty trzeba szanować, mieć je w możliwie najmniejszej ilości (jakże jest to ciężkie w czasach „królestwa przedmiotu”, które teraz panuje na Ziemi), ale w żaden sposób się do nich nie przywiązywać!
Zdarza się, że osoba żyjąca w „ukochanym, umiłowanym nad życie domu” umiera i nie ma zamiaru tego domu opuścić, gdyż nie po to budowała wielkość i piękno tego domu przez całe swoje życie kosztem zdrowia i czasu, aby teraz „tak po prostu go oddać”. Tak bardzo często powstają nawiedzone domy, a duchy ludzi broniące „poprzedniego lokum za życia materialnego” to widok naprawdę tak smutny i żałosny, że jest najlepszym podsumowaniem naszych czasów, w których duchowością zajmuje się okręt Nautilus, a świat wokół „śmieje się z tego do rozpuku i zachęca, aby porzucić niewidzialne i skoncentrować się na tym, co można zobaczyć i dotknąć, czyli na materii”.
czytaj dalej
Zbliża się powoli rocznica pojawienia się UFO w Zdanach, która zawsze oznacza dla nas wyjazd na miejsce i przeprowadzenie kilku eksperymentów w ramach dokumentowania tego fenomenalnego i w 100 (nie w 99,9, ale właśnie w stu!) procentach prawdziwego zdarzenia. Ludzie oczywiście całkowicie błędnie myślą, że historia z UFO w Zdanach zaczęła się 8 stycznia, kiedy to minie 11 lat od wykonania słynnych zdjęć przez dwóch policjantów (jednego czynnego i drugiego byłego) zmierzających swoim Polonezem do agencji towarzyskiej w okolicach Siedlec. Tymczasem historia z UFO w Zdanach rozpoczęła się w 12 grudnia 2005 roku (na prawie miesiąc przed pamiętnym wyjazdem panów z policji), kiedy okoliczni mieszkańcy obserwowali dziwne obiekty na niebie.
Jeden z nich zawiadomił miejscową gazetę, która nie wykazała zainteresowania tematem, ale „na wszelki wypadek” zawiadomiła siedleckiego korespondenta dziennika Fakt, który opublikował pierwszy tekst 20 grudnia 2005 roku. Wtedy opublikowano jedno z serii fantastycznych zdjęć wykonanych przez świadka, którego samochód został zatrzymany przez UFO praktycznie w tym samym miejscu, co „Polonez panów policjantów” zmierzających do agencji towarzyskiej 8 stycznia 2006 roku. Na zdjęciu opublikowanym w gazecie nieżyjący niestety od wielu lat autor serii zdjęć UFO wykonanych w grudniu 2005!
W sprawie Zdanów jest jednak kilka innych wydarzeń, które znakomicie pokazują to, co się działo w tamtych okolicach w okresie 12 grudnia 2005 – 8 stycznia 2017. Jednym z nich jest tzw. „Incydent z RMF FM” (tak nazywamy go na pokładzie okrętu Nautilus). Jest piątek 6 stycznia 2006 roku. Do Radia RMF FM dzwoni zaaferowany mieszkaniec Zdanów, który słucha porannego programu tej stacji. Prowadzący zaprasza wszystkich, aby zgłaszać „ciekawostki z Polski”. Ten mówi, że nad lasem we wsi obok Siedlec „latają jakieś dziwne światła”. Na miejsce wyrusza reporter Paweł Świąder, który rozmawia z tym świadkiem. Relacja trafia potem na antenę radia RMF FM. Wszystko jest utrzymane w tonie „żartów”, bo przecież „UFO to niepoważny temat”. Potem w serwisie RMF FM ukazuje się nawet wzmianka na ten temat.
Wtedy wykonuje on zdjęcie swojego samochodu razem z drogowskazem pokazującym drogę na Zdany.
Dokumentując to wydarzenie udało nam się zdobyć relację świadka, który wtedy 6 stycznia 2006 zadzwonił do RMF FM z informacją o „dziwnych światłach nad lasem”.
czytaj dalej
[...] Droga FN Mam pytanie odnośnie reinkarnacji. Czy reinkarnacja i prawo karmy są ze sobą ściśle powiązane, czy też może być taka sytuacja, że jest tylko reinkarnacja a prawo karmy nie obowiązuje?
Odpowiedź jest bardzo prosta: nie istnieje! Karma czyli prawo przyczyny i skutku dotyczy wszystkich żywych istot we wszechświecie, których celem jest doskonalenie się i poprzez kolejne wcielenia poznawanie tajników takich uczuć jaki miłość, współczucie, cierpienie itp.
Nie ma od tego ucieczki. Nie ma od tego wyjątku!
czytaj dalej
Jedna z czytelniczek serwisu okrętu Nautilus przysłała nam pytanie, które często pojawia się w korespondencji do FN i wielokrotnie było poruszane w dziale „PYTANIA DO FN / NASZE ODPOWIEDZI”. Dotyczy ono tego, na ile nasze życie jest „napisaną wcześniej książką”.
Od: [dane do wiad. FN]
Data: 14 października 2017 21:37
Temat: Jasnowidzenie. Czy życie jest napisaną książką?
Dzień dobry. Miałam w życiu sytuację która złamała mnie bardzo. Otóż w moim życiu wewnętrznie zadziało się coś co miało później spełnienie w rzeczywistości. Był to zadany jakby cios we mnie ,jakaś decyzja z którą nie mogłam się pogodzić ,wybaczyć komuś, wybór tej osoby bardzo mnie wyniszczył, myślałam ze tego nie przeżyje i wyjdę z siebie ,moje ciało całe drżało.. wiem teraz ,że to było doświadczenie duchowe ,dzięki Wam i Jasnowidzowi Jackowskiemu ,którego często słucham. Sytuacja jakby się obróciła i ta osoba chciała mnie przeprosić za swoje postępowanie, ale ja jej nie wybaczyłam, bo ból jaki mi zadała był nie do przeżycia i musiałam korzystać z pomocy psychologów. Skutki tego zdarzenia czuję do dziś. Teraz pytanie, Czy wg. Was życie to napisana książka? nie da się uciec od pewnych doświadczeń?
Na początku wyjaśnijmy sobie jedno – jasne jest, że są wydarzenia, przed którymi „uciec nie sposób”. Już w momencie urodzenia otrzymujemy urodę mniej lub bardziej imponującą, czasami także chorobę, która drastycznie zmienia całe życie. Wszyscy przecież znamy takich ludzi!
Także spotkania niektórych osób w naszym życiu są nieprzypadkowe, a nawet sytuacje, które wraz z nadejściem tych osób przychodzą. W tym sensie nasze życie jest napisaną książką (przez nas samych poprzez poprzednie wcielenia i czyny w trakcie nich), ale – jeśli trzymamy się tego porównania – tylko częściowo.
Zdecydowanie „piszemy następne rozdziały” tej książki na przykład poprzez obecne relacje i uczucia do ludzi, którzy nas zranili. Przykład? Najtrudniejszy... sztuka przebaczania. Wybaczenie tym ludziom doznanej krzywdy sprawi, że następny rozdział przebiegnie w trochę inny sposób dla nas i dla nich - łagodniejszy, lepszy. Powód? Bo lekcja została przez nas odrobiona. Oczywiście jest to trudne i każdy z nas ma z tym problem – nikt nie jest doskonały. Ale radzimy jedno – traktować nasze życie „trochę z dystansu” niczym „grę w teatrze”. Dziś jesteśmy tym bohaterem, jutro innym. Zagryzanie zębów i zaciskanie pięści z punktu widzenia kolejnych „teatralnych przedstawień czyli naszych kolejnych wcieleń” trochę traci sens… ;) Ale to tylko i wyłącznie nasza rada.
O tym, jak silna, jak potężna potrafi być siła przeznaczenia niech świadczy historia kanadyjskiego prawnika, który jechał samochodem przez wielkie przestrzenie Kanady i nagle zaczął niemiłosiernie boleć go ząb. Tak bardzo, że szukał ratunku wśród lokalnych dentystów i tak trafił do… swojej matki z poprzedniego życia.
Oto materiał z naszego ARCHIWUM WIDEO FN.
czytaj dalej
[...] Dobry wieczór. zastanawia mnie to skoro dusza dziecka wybiera rodziców, to czy dostaje się jakieś znaki od góry , że to odpowiedni partner? czy spotykając taką osobę wywiera ona większy wpływ niż inne , wydaje nam się bardziej atrakcyjniejsza? Macie historie w swoim archiwum ,że dzieci wybierają rodziców ,a takie np.jak spotkanie męża /żony z wcześniejszego wcielenia i zbudowanie z nim jakiejś relacji też macie?
Oczywiście, że takie wiadomości są – tzw. związki w dużej części mogą mieć tzw. podłoże karmiczne. Mamy zdumiewające przypadki, kiedy kobieta lub mężczyzna spotyka inną osobę w zadziwiającym miejscu, po czym czuje do tej osoby tak ogromną siłę przyciągania, że nie jest w stanie jej powstrzymać. I aby była jasność – nie mówimy tutaj o jakieś prostej „fascynacji seksualnej”, ale o czymś niezwykle złożonym i wykraczającym daleko poza nasze instynkty. To właśnie bardzo często jest spowodowane tym, że rozpoznaliśmy kogoś z poprzedniego wcielenia. Czy są jakieś „znaki z góry, że jest to ten partner”? Hmmm... chyba jednak takich znaków nie ma poza tym, co czuje nasze „ukryte, wewnętrzne ja”. To jedyny miernik tego, czy spotkaliśmy kogoś związanego z naszym przeznaczeniem. Na koniec bardzo ważna uwaga – z zebranego przez nas materiału wynika niezbicie, że relacja mąż/żona wcale nie oznacza, że będzie podobnie w kolejnym życiu! Bardzo często nasz współmałżonek okazuje się być naszym rodzicem lub rodzeństwem w kolejnym wcieleniu, a nawet przyjacielem ważnym w naszym życiu.
Mówiąc krótko: rozejrzyjcie się drodzy czytelnicy serwisu wokół, a zobaczycie postacie, które dobrze znaliście zanim pojawiliście się na tym naszym „padole łez”…
[...] Witam. Mam takie pytanie co ma na celu wbity przysłowiowo ''nóż w plecy'' np. ktoś znęcał się psychicznie nad kimś ileś lat i ta osoba popełniła samobójstwo. Jakie są konsekwencje dla tego człowieka dalsze? I czy jak ktoś zada nam ból dotkliwie to odczuje to na sobie? Pozdrawiam [...]
100 procent pewności, że tego typu sytuacja sprawi, że zapłaci za swoje czyny i poniesie ich konsekwencje w kolejnym wcieleniu. Nie ma cienia wątpliwości. Jak to wygląda? Różnie. Może być tak, że taki człowiek, który znęcał się nad inną osobą w kolejnym wcieleniu urodzi się jako dziecko matki, która w poprzednim życiu była jego ofiarą. I będzie dzieckiem obarczonym kalectwem lub inną ciężką chorobą, co sprawi, że będzie musiał walczyć każdego dnia o jej miłość. Ale możliwości „odrobienia lekcji współczucia i miłości” jest wiele wariantów i „wielcy władcy karmy” wybiorą dla niego coś odpowiedniego.
Na koniec jedna smutna refleksja – zło wyrządzane drugiemu człowiekowi wikła w złą karmę nie tylko osobę, która takie zło robi, ale także innych ludzi. Wiele kolejnych wcieleń musi „wypalić złą karmę”. Co to oznacza? Bestialstwo obecne na naszym świecie będzie miało swoje konsekwencje w kolejnych pokoleniach na Ziemi. Od karmy czyli przeznaczenia czyli… konsekwencji własnych czynów nie ma ucieczki.
czytaj dalej
[...] Witajcie ponownie. Proszę o anonimowość Czytając art o dzieciach pamiętających swoje poprzednie życie przyszło mi na myśl coś takiego... Mam [...] lat, jak wiadomo każdy ma tam jakieś swoje lęki powiedzmy "wrodzone". Ja chciałbym zapytać bo mam ogromne lęki przed pszczołami i osami. Dosłownie trzęsę się na ich widok. Gdy ktoś widzi moją reakcje mówię że mam przykre wspomnienia z dzieciństwa związane z atakiem tych owadów...bo co mam innego powiedzieć.
Oczywiście nie mam złych wspomnień z tego co pamiętam. Wiem że od zawsze gdy pamiętam miałem ten lęk i zacząłem się zastanawiać czy coś takiego może być powiązane jakoś z poprzednim życiem ? Gdzieś kiedyś coś takiego usłyszałem że jeśli bez przyczyny boimy się czegoś to może to oznaczać że spowodowało to naszą śmierć w poprzednim życiu. Co myślicie ? Macie takie znane przypadki ?
Dodam że nie jestem uczulony na jad pszczół i os.
Tak chciałem się podzielić swoimi przemyśleniami.
Pozdrawiam
[...]
Pana podejrzenia są jak najbardziej uzasadnione - jest wielce prawdopodobne, że we wcześniejszym życiu mógł mieć pan jakiś nieprzyjemny incydent z tymi owadami, który być może był właśnie przyczyną śmierci fizycznej. Co roku wydarza się kilka przypadków w całej Polsce, kiedy ktoś pijąc sok ze szklanki nieopatrznie wypija także "żywą pszczołę lub osę", która potrafi wtedy ukąsić w przewodzie pokarmowym powodując opuchliznę i uduszenie.
Osoba, która coś takiego przeżyła, jak najbardziej może wnieść do przyszłego życia "apifobię", czyli irracjonalny strach przed pszczołami. Naszym zdaniem większość "lęków wysokości" i tym podobnych przypadłości "od urodzenia" ma swoje źródło w poprzednich życiach.
czytaj dalej
Nasz czytelnik ma pytanie dotyczące zdarzenia, które wydarzyło się w jego życiu i jest związane z niezwykłym zbiegiem okoliczności. O co chodzi? Czy to była telepatia czy może coś z zupełnie innej działki? - pyta nasz czytelnik.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Friday, October 6, 2017 10:24 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: telepatia lub coś podobnego
Witam
Opiszę wam bardzo ciekawą dla mnie sytuacje która mnie wczoraj spotkała. Nie wiem jak nazwać tą sytuację co mnie spotkała, czy to telepatia czy coś innego.
W 1995 roku przez rok trenowałem taekwondo, byłem wtedy dzieciakiem. To był tylko taki krótki epizod w moim życiu.
Wczoraj natomiast poszedłem pierwszy raz na trening MMA. Tak postanowiłem sobie że się zapisze na jakieś sporty walki by trochę się poruszać , zrzucić brzuch.
Wczoraj przed pójściem na mój pierwszy trening, nie wiadomo czemu przypomniał się mój trener taekwondo z 1995 roku. Nie łączyły mnie nigdy z nim żadne relacje, również przez te 22 lata go nigdy nie spotkałem ani nie myślałem o nim. Po prostu jakaś myśl mi przyszło nagle do głowy o nim.
Poszedłem na trening, i jakim moim zaskoczeniem było gdy właśnie spotykam mojego starego trenera z 1995 roku. Naturalnie on nie jestem trenerem tam. Zanim się zapisałem wiedziałem kto będzie moim trenerem z internetu. Nigdy bym się go tam nie spodziewał, bo z jakiej racji ktoś kto trenuje inny sport walki przez kilkanaście/kilkadziesiąt lat nagle zmienia to co kocha na coś innego.
Mój stary trener taekwondo jest po prostu tam zwykłym kursantem, który tam chodzi bo zachęciła go do tego jego dziecko które również tam chodzi. Sam taekwondo porzucił i się tym nie zajmuje.
Jak wyjaśnić że nagle bez przyczyny wpada do głowy myśl o kimś kogo słabo się znało i ostatni raz widziało 22 lata temu na kilka godzin przed spotkaniem?
To tyle
pozdrawiam
Dziękujemy za ten niezwykle ciekawy opis. Sami także mamy bardzo podobne momenty, kiedy nagle "ktoś z dawnych lat pojawia się w głowie" i spotykamy go po kilku minutach. O podobnej, choć trochę innej sytuacji opowie nasz kolega w "Dzienniku Pokładowym" (obiecał to zrobić, a ta historia jest naprawdę "top"!).
Są dwie możliwości. Pierwsza, że był to klasyczny moment "jasnowidzenia", kiedy nagle nasza świadomość odbiera coś, co dopiero się wydarzy. U większości ludzi zachodzi to w sposób spontaniczny i niekontrolowany w odróżnieniu na przykład od takich jasnowidzów jak Krzysztof Jackowski.
Jest także druga możliwość, że tak niezwykły zbieg okoliczności jest "znakiem dla Pana". Jak go powinno się interpretować? Czy jako "ostrzeżenie"? Musi Pan sobie odpowiedzieć sam.
Na koniec musimy jasno zadeklarować - jesteśmy absolutnie przeciwko wszelkim "sportom walki", gdyż są to po prostu pokłady barbarzyństwa i okrucieństwa przybrana w zwodnicze majaczenia o "po prostu sporcie jak każdym innym" czy "doskonaleniu siebie" itp.
MMA jest doskonałym przykładem tego, na jakim etapie jest nasza cywilizacja. Uderzenia w głowę uszkadzające mózg żywej istoty i pozbawiające ją przytomności są nagradzane wyciem zachwyconych tłumów na wielkich arenach... I tu stawiamy kropkę.
czytaj dalej
Autor ostatniego pytania o „karmę czyli przeznaczenie” przysłał na pokład okrętu Nautilus jeszcze jedno, krótkie pytanie dotyczące trudnej kwestii, czyli masowych śmierci spowodowanych przez działalność ludzi Jest ono na tyle ciekawe, że postanowiliśmy naszą odpowiedź zamieścić także w dziale „PYTANIA I ODPOWIEDZI FN”.
dzien dobry,
dziekuje za odpowiedz na moje poprzednie pytania.
zastanawia mnie jeszcze, czy to mozliwe, aby karma doprowadzila do smierci ponad miliona ludzi w obozach koncentracyjnych?
pozdrawiam
Sprawa „śmierci zbiorowej” jak np. zamachy w WTC czy wielka eksterminacja setek tysięcy osób w Oświęcimiu jest zrozumiała tylko wtedy, kiedy wprowadzimy jeszcze jeden termin: karma zbiorowa, o czym mówią także najwięksi mistycy (do których wiedzy mamy zaufanie). Okazuje się, że oprócz tzw. karmy indywidualnej człowieka i innych ludzi wokół są tzw. karmy zbiorowe dotyczące całej społeczności mieszkającej na danym terenie. Tego typu wydarzenie jak Oświęcim wiąże karmicznie tysiące osób – jest czystym złem, gdyż ich „przeznaczenie” musi znaleźć wspólne rozwiązanie w przyszłych życiach. Co w takim razie spotka te osoby?
Odpowiedź oczywiście jest jedynie teoretycznym rozważaniem, ale można założyć, że będą oni mogli oglądać w kolejnym wcieleniu „dramat zbiorowości, która im zrobiła tę rzeź”. Uczestniczyliśmy kiedyś w ciekawej dyskusji wokół Oświecimia. Tam nasz znajomy przekonywał, że najwięksi oprawcy w obozach oświęcimski znęcający się nad ludźmi mieli także swoje „narodowe oblicze” – byli rzecz jasna Niemcy, ale byli przede wszystkim gorliwi narodowcy z takich krajów jak m.in. Ukraina. Jest to fakt dość przemilczany we wszelkich opisach obozów zagłady. Ten kolega przekonywał nas wiele lat temu, że Ukraina jako zbiorowość będzie musiała przeżyć dramatyczny czas i potężną, wyniszczającą wojnę, gdyż będzie to konsekwencją „karmy zbiorowej” za czas II Wojny Światowej. To samo jego zdaniem kiedyś spotka Niemcy mimo ich gospodarczej potęgi.
Mówił to na wiele lat przed wybuchem wojny Ukrainy z Rosją. Trudno oczywiście mówić tutaj z absolutną pewnością, gdyż kwestie „karmy zbiorowej” są delikatne i wymagają perspektywy wielu lat.
czytaj dalej
Kolejne pytanie z tych „przysłanych do FN” dotyka sprawy, która interesuje bardzo dużo osób. Chodzi o to, na ile możemy wpływać na własne życie, a na ile jest to już określone „przez gwiazdy”. Ta sprawa pojawiła się w dwóch różnych pytaniach przysłanych do Fundacji Nautilus.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Wednesday, October 04, 2017 10:42 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: karma
dzien dobry,
skoro to, co nam sie przytrafia jest wynikiem karmy, osoba, ktora nas krzywdzi, miala nas skrzywdzic, bo my kiedys skrzywdzilismy kogos. czy to oznacza, ze z gory wiadomo, ze ktos zrobi cos zlego? nie wiem, jak inaczej sformulowac to, co mam na mysli
pozdrawiam
[...]
Mam takie pytanie ? To do czego w życiu doszedłem, jak ono wygląda, wzloty i upadki, to co robię i gdzie się w życiu znalazłem to efekt karmy, przeznaczenia wpływu osób postronnych których spotkałem na swojej drodze w życiu czy tylko i wyłącznie to moje świadome bądz całkiem nie świadome wybory, decyzje...????????????????
Odpowiemy trochę "nie wprost".
Zacznijmy od tego, że wiele rzeczy związanych z naszym losem „przynosimy na Ziemię” jako bagaż poprzednich wcieleń. Uroda (lub jej brak), zdrowie (lub jego brak) – to się pojawia przecież w pakiecie „startowym” i nie oszukujmy się, że nie wpływa to na całe nasze życie… oczywiście, że wpływa!
Czy to oznacza, że nie mamy wpływu na to, czy będziemy np. dobrymi ludźmi? Mamy absolutną wolną wolę w ramach naszej karmy, czyli przeznaczenia związanego z reinkarnacją. Stwórca Wszechświata (nie mamy cienia wątpliwości, że wszechświat został stworzony, a nie „narodził się sam z kwantowej zupy”) ustalił jasne reguły gry i obdarzył ludzkie istoty potężną wolną wolą i możliwością zmienienia dowolnego elementu naszego losu, a także wpływania na losy innych żywych istot. Jest to jednak w ramach pewnej ścieżki. Jak to zrozumieć? Dobrze to oddane fotografia drogi, która wiedzie po szczycie wielkiej zapory. Mówiąc krótko: musimy iść w kierunku, który wyznaczyło nam przeznaczenie w tym życiu, ale w ramach „drogi wyznaczonej przez karmę i los” możemy kluczyć dowolnie, lawirować, stawać i ruszać dalej – wszystko jest związane z naszą wolną wolą. Możemy także krzywdzić innych lub pomagać innymi istotom - to nie wynika z naszego przeznaczenia, ale "woli".
Prezentujemy poniżej fotografie, którą często prezentujemy podczas spotkań z sympatykami FN, aby wyjaśnić skomplikowaną grę związaną z ludzkim przeznaczeniem.
czytaj dalej
Dostajemy sygnały, że bardzo dobrze odbierany jest dział „PYTANIA DO FN” i pomysł takiej komunikacji z pokładem okrętu Nautilus, co bardzo cieszy. Wśród różnych pytań czekających na odpowiedź jedno dotyka bardzo tajemniczej kwestii, czyli tzw. złożonych inkarnacji. Rzecz niepojęta dla ludzkiego umysłu myślącego liniowo, ale… najpierw pytanie. Przyszło do redakcji FN „w ostatnich godzinach”.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Wednesday, October 4, 2017 2:27 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl <nautilus@nautilus.org.pl>
Subject: Zapytanie na temat podobieństw duszy
Dzień dobry,
Mam takie zapytanie:
Jeśli istnieją 2 osoby o prawie identycznych zachowaniach (tzn. przyzwyczajenia, reakcje, upodobania, lubiane/nielubiane rzeczy, nastawienie, cechy charakteru etc.), ale różni je prawie wszystko – rasa, płeć, miejsce urodzenia oddalone o 10000km, dwukrotna różnica wieku.
Osoby się znają i maja co jakiś czas kontakt.
A więc moje pytanie jest takie, czy dusze takich osób są ze sobą jakoś powiązane a może to ta sama dusza która inkarnowała w 2 różne osoby?
P.S Chciałbym jeszcze przekazać pewne moje przemyślenie… jeśli założymy, że Pan Krzysztof Jackowski jest inkarnacją Stefana Ossowieckiego to nie oznacza to, że Pan Krzysztof Jackowski stracił dużą część zdolności w porównaniu do poprzedniej inkarnacji ? Możliwe, że ścieżka publicznej ekspozycji umiejętności sprawia, że coraz bardziej jego umiejętności są ograniczane
Dziękuje że jesteście
Dziękujemy za miłe słowa. Ale po kolei. Odpowiadając na pierwszą część pytania trzeba jasno powiedzieć, że na temat tzw. złożonych inkarnacji wiemy niewiele. Tu może małe wyjaśnienie dla tych, którzy stykają się z tym po raz pierwszy. Otóż zdarza się, że jedna dusza wchodzi „w kilka ciał równocześnie” i przeżywa równoległe i zupełnie różne życia. Dlaczego? Gdyż tego typu doświadczenie jest jej potrzebne do przejścia jakiegoś ważnego etapu w rozwoju duchowym. Czy tak może być w opisanym przypadku? Trudno powiedzieć, choć raczej skłanialibyśmy się do tego, że jest to bardzo mało prawdopodobne. Ludzie o podobnych cechach odnajdują się na całym świecie i tworzą dzięki temu udane związki – nie jest to nic nadzwyczajnego.
Jeśli chodzi o tę „nić” to jest ona nawiązana już na zawsze pomiędzy każdymi ludźmi, którzy mieli ze sobą kontakt. Wystarczy wtedy tylko pomyśleć o takim człowieku, a dzięki owej „nici” może on odebrać wiadomość. Tak działa telepatia.
Swoistym „numerem telefonu do każdego z nas” są zdjęcia. To jest powód, dla którego obce cywilizacje ostrzegają ludzkości, że robienie sobie nawzajem „miliardów zdjęć” jest bardzo niebezpieczne, gdyż w ten sposób otwiera się dostęp do człowieka przeróżnych energii, które mogą wysłać inne osoby. Ale o „zdjęciach” opowiemy innym razem.
Ostatnia sprawa to „Jackowski i Ossowiecki”. To, że jest to ta sama dusza jest dla nas OCZYWISTE. Ze stu powodów – o części już pisaliśmy, o wielu jeszcze nie. Faktem jest, że Stefan Ossowiecki miał o wiele większą moc niż Krzysztof Jackowski. Ich popularność w Polsce była taka sama – przed wojną wszyscy wiedzieli, kim jest Ossowiecki, a dziś wszyscy wiedzą, kim jest Jackowski.
Dlaczego ta inkarnacja jest „obdarzona mniejszą mocą”? Mamy kilka teorii, ale… raczej nie jest to związane z publicznym wymiarem działalności jasnowidza. Jest pewna „cykliczność mocy”, o której piszą autorzy wielu książek na świecie. Według tej teorii kolejne wcielenie tej duszy będzie miało „moc Ossowieckiego lub większą”. Ale to tylko domysły.
czytaj dalej
Pytanie naszego czytelnika dotyczy sprawy pamięci duszy. Czy pamięć do „odpowiednie komórki w ludzkim mózgu trzymające Bóg raczy wiedzieć w jaki sposób informacje”, czy też jest to element duszy. Nasze zdanie jest oczywiste: absolutnie to drugie!
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Monday, March 13, 2017 8:25 PM
To: pytania@nautilus.org.pl
Subject: Czy dusza/świadomość posiada pamięć?
Cześć moi drodzy!
Piszę ponownie, bo jedna rzecz mnie trapi, a mianowicie:
Jest taka internetowa telewizja NTV i bardzo lubię oglądać ich programy. W tej telewizji parę razy występował Pan Jarosław Dobrucki, który przeżył śmierć kliniczną trzy razy. W jednym z wywiadów powiedział, że kiedy człowiek umiera, a jego jaźń/dusza unosi się DO GÓRY - czyli tam, skąd przybyła - to ON (jego jaźń) była "zobojętniała" w stosunku do ciała fizycznego - tutaj OK!
Natomiast powiedział jeszcze coś takiego, że jego jaźń nie pamiętała tego, co pamietał mózg! Chodzi o to, że on, oddzieliwszy się od ciała fizycznego czuł, że jest sobą, ale nie zabrał ze sobą tych wszystkich informacji, które przez parę(naście) lat były zgromadzone w jego mózgu.
Do czego zmierzam - ano do tego, że on opowiadał, jakoby poczuł się tam po śmierci poniekąd zagubiony. Owszem, mógł decydować, w którym kierunku ma się udać, dostał nawet duchowego przewodnika, natomiast ni cholery nie pamiętał tego, czego nauczył się na Ziemi - czyli nie zdawał sobie sprawy, że umarł i że po śmierci należy iść w kierunku światła. A chłop głupi nie jest.
Ja myślałem, że mój rozwój duchowy, pomoże mi w przejściu na drugą stronę bez zbędnych komplikacji, bo będę wiedział, że umarłem. Ale z tego co się okazuje, na powyższym przykładzie, to te informacje raczej nie są przekazywane do naszej duszy w momencie śmierci? Czyli informacje zawarte na dysku twardym, jakim jest nasz mózg, zostają sformatowane już w momencie przejścia z jednego stanu w drugi.
Dla mnie nie jest to dobra informacja, bo myślałem, że rozwijając siebie tutaj, na tej planecie, będę świadomy, że już umarłem i będę wiedział, co mam dalej robić po śmierci.
Jeżeli tak nie jest, to po co mi zgłębiać tę wiedzę, skoro po "umarciu" i tak nie będę pamiętał, zeby iść w kierunku światła? Ech...
No chyba, że przypadek tego Jarosława Dobruckiego jest nietypowy i macie jakieś przypadki potwierdzające to, że po śmierci zabieramy ze sobą dane z naszego mózgu?
Pozdrawiam - jak zwykle serdecznie - Robert.
Nie znamy „przypadku pana Dobruckiego”, ale nie musimy się nawet go analizować, gdyż mamy tysiące innych z naszego archiwum FN, aby jasno udzielić odpowiedzi: mózg jest tylko przekaźnikiem i odbiornikiem informacji! Wbrew temu, o czym jest przekonana nauka akademicka bynajmniej ich „nie magazynuje”, a jedynie odbiera. Są części mózgu odpowiedzialne za odbiór informacji „takich czy innych”, ale nie zachodzi żaden proces „magazynowania”. Wszystko mamy „po śmierci fizycznej” do naszej dyspozycji.
Jeśli kiedyś zobaczy pan w akcji prawdziwe medium czyli osobę obdarzoną darem rozmowy z duchami, to wtedy będzie jasne, że duchy można zapytać o rzecz dowolną i mają pamięć idealną. Udzielają – często z zachowaniem poczucia humoru – odpowiedzi na pytania, gdzie została schowana jakaś rzecz, kto „lubił jakie powiedzenia” itp. Pamiętają wszystko!
Stopień rozwoju duchowego takiej duszy pozwala sięgać w banku pamięci nie tylko do przeszłości czy teraźniejszości, ale także do przyszłości. Ale to temat na oddzielną publikację.
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
Teleskop Webba sfotografował UFO?
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie