Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania newsa do działu "FN 24": nautilus@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Odebrano sygnał radiowy z kosmosu. Przebył 1,5 mld lat świetlnych. To drugi taki impuls pozaziemski - podaje CNN. Odebrano go latem 2018 r. Nosi nazwę FRB 180814.J0422+73. Poprzedni został odkryty w 2015 r. przez radioteleskop Arecibo i oznaczono jako FRB 121102. Zarejestrowane wówczas krótkie i powtarzające się fale radiowe na Ziemię dotarły z tego samego miejsca. Odkrycia dokonał radioteleskop wykorzystywany w ramach programu CHIME.
Sensacyjną informację podano w trakcie 233. posiedzenia Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego w Seattle.
Na razie naukowcy nie znają źródła pochodzenia impulsu. Szansa na to pojawi się dopiero, gdy będą się one powtarzać. Dwa dotychczasowe sygnały mają różną częstotliwość, co może świadczyć, że mają różne źródła. Jedna z hipotez mówi, że mogą być pozostałościami po supernowej lub supermasywnej czarnej dziurze.
źródło: https://www.focus.pl/
czytaj dalej
Astrofizycy dopiero po raz drugi są świadkami zderzenia gwiazd neutronowych. Dzięki takim kataklizmom w kosmosie tworzą się najcięższe znane nam pierwiastki chemiczne, m.in. złoto, ołów czy platyna. Przebieg tej kolizji zdziwił naukowców.
Z analizy amplitudy i zmian częstotliwości fal grawitacyjnych wynika, że zderzyły się dwie gwiazdy neutronowe, które spiralnie okrążały się po coraz ciaśniejszej orbicie. Nastąpiło to w odległości od 300 do 700 mln lat świetlnych do Ziemi.
Symulacja zderzenia gwiazd neutronowych (u dołu ekranu - przebieg emitowanych w tym czasie fal grawitacyjnych, które zostały zarejestrowane przez detektor LIGO):
Gwiazdy neutronowe to gęste jądra zwykłych gwiazd, które eksplodowały i odrzuciły w kosmos swoje zewnętrzne warstwy. Po takich eksplozjach pozostają rozpalone kule o niewielkiej średnicy kilkunastu kilometrów, które są zbudowane z najgęstszej materii znanej nauce.
Ich zewnętrzna skorupa prawdopodobnie zbudowana jest z jonów żelaza, ale w środku już nie ma atomów, bo te musiały ulec zmiażdżeniu. Pozostały jedynie neutrony, ciasno ułożone - jeden obok drugiego - niczym jabłka w koszyku. Stąd się wzięła nazwa tych niewielkich, ale bardzo ciężkich gwiazd.
Łyżeczka takiej materii ważyłaby na Ziemi około miliarda ton, ma gęstość sto bilionów razy większą niż ołów! Prawdopodobnie.
Tego się spodziewamy, ale na dobrą sprawę to są tylko spekulacje. Nie wiemy, jaki jest rozkład i skład materii we wnętrzu tych gwiazd - naukowcy niecierpliwie czekają na wszelkie informacje na ich temat. Bezcenne są zwłaszcza informacje związane z kataklizmami, w których te obiekty ulegają zderzeniu, skruszeniu i destrukcji. Bo wtedy można "zajrzeć" do ich wnętrza.
Astrofizycy wyśledzili zderzenie dwóch gwiazd neutronowych. To najcenniejsze odkrycie w dziejach świata!
Niestety, nie udało się dojrzeć z Ziemi błysku kuli ognia po kolizji GW190425 (w żadnym zakresie fal elektromagnetycznych) ani też błysku promieniowania jądrowego gamma, tak jak w przypadku pierwszego zarejestrowanego w dziejach zderzenia takich gwiazd w 2017 roku. Blask eksplozji dostrzegło wtedy i obserwowało aż 70 naziemnych obserwatoriów. Oszacowano, że około jednej setnej masy obu zderzających się gwiazd zostało wyrzucone w przestrzeń kosmiczną, w tym m.in. ogromna ilość złota odpowiadająca masie 30 planet takich jak Ziemia! (Nie tylko całe złoto, ale także srebro, ołów czy uran wydobywane dziś na Ziemi pochodzą z podobnych kosmicznych katastrof).
Tym razem jednak gwiazdowa katastrofa przebiegała "po ciemku". Nie udało się precyzyjnie zlokalizować zdarzenia na niebie, co wynika z tego, że fale grawitacyjne zanotował tylko jeden z detektorów LIGO (drugi - w Hanford - był w tym czasie wyłączony, a europejski detektor Virgo nie dał rady, bo ma nieco gorsze parametry). Teleskopy miały więc do przeszukiwania spory obszar nieba.
Poza tym z dużym prawdopodobieństwem obie gwiazdy i większość ich szczątków zniknęły w czarnej dziurze, która zaraz potem utworzyła się w tym miejscu.
Jednym słowem: rozbłysk, który się z tym wiązał, był tak odległy i słaby, że umknął ziemskim teleskopom. A towarzyszący mu krótki wysokoenergetyczny błysk gamma mógł celować w inne strony kosmosu niż Ziemia, dlatego nie został wyłapany przez nasze satelity.
Na razie wszystko, co mamy, to fale grawitacyjne, które zostały wzbudzone przez tę kolizję.
Zagadek jest dużo więcej. Z analizy sygnału GW190425 wiadomo, że łączna masa dwóch gwiazd neutronowych, które się połączyły, wynosiła przed zderzeniem ok. 3,5 masy Słońca. To więcej, niż spodziewali się astrofizycy, bo w naszej Galaktyce układy podwójne gwiazd neutronowych (znamy ich 17) mają masy w przedziale od 2,5 do 2,9 masy Słońca.
- Nasze podniecenie wywołane jest tym, że zobaczyliśmy coś innego, coś dziwniejszego niż to, co do tej pory widzieliśmy - komentuje prof. Michał Bejger, profesor w Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika w Warszawie. Jest członkiem polskiej grupy naukowców Polgraw, która bierze udział w analizie fal grawitacyjnych.
Ta większa masa sugeruje, że układ, który wyemitował sygnał GW190425, mógł powstać inaczej niż układy gwiazd neutronowych znane z naszego galaktycznego sąsiedztwa.
źródło: gazeta.pl
czytaj dalej
Helen Sharman, pierwsza brytyjska astronautka, twierdzi, że kosmici istnieją. Chemiczka, która w 1991 roku, brała udział w misji na stację Mir, powiedziała również, że możliwe, że są obecnie na Ziemi.
Czy istnieje życie w kosmosie? To jedno z pytań, które najbardziej nurtują ludzkość, odkąd zaczęliśmy interesować się tym, co poza naszą planetą. Na to pytanie odpowiedziała dr Helen Sharman, pierwsza Brytyjka, która poleciała w kosmos. Chemiczka brała udział w rosyjskiej misji na stację Mir, która obywał się w ramach „Projektu Juno”. Sharman, która była też pierwszą kobietą w kosmosie, która nie pochodziła z USA lub Związku Radzieckiego, była w przestrzeni kosmicznej przez 8 dni.
Kosmici mogą być wśród nas
Odznaczona m.in. Orderem Imperium Brytyjskiego i rosyjskim Orderem Przyjaźni, chemiczka udzieliła ostatnio wywiadu magazynowi Observer. Pada w nim kilka zdań, które, mimo że brzmią bardzo sensacyjnie, to po wysłuchaniu argumentów, już tak sensacyjne nie są. Przede wszystkim, Brytyjka zapytana, czy kosmici istnieją, powiedziała, że jest to tym przekonana. Jej zdaniem, w kosmosie musi istnieć cała masa różnych form życia. Kosmici definiowani są więc jako jakaś forma życia, a nie inteligenta rasa znana nam głównie z powieści i filmów sci-fi. Drugą tezą, która wybija się z wywiadu, jest twierdzenie, że jakieś, kosmiczne formy życia, mogą być w tym momencie wśród nas. Chemiczka podkreśla bowiem, że kosmici wcale nie muszą być zbudowani z węgla i azotu tak jak ludzie. Równie dobrze mogą być dla nas zupełnie niewidoczni.
Pierwszy Brytyjczyk w kosmosie
Helen Sharman wyraziła także swoje zniesmaczenie faktem, że ciągle musi być nazywana pierwszą Brytyjką w kosmosie, mimo że de facto jest pierwszą osobą z Wielkiej Brytanii. Gdyby jednak pisano, że pierwszy obywatel Wielkiej Brytanii, to ludzie automatycznie zakładaliby, że był to mężczyzna.
czytaj dalej
Grupa hakerska określająca się mianem Iran Cyber Security Group Hackers przejęła jedną ze stron rządowych USA. Atak na witrynę ma być początkiem zemsty Irańczyków na Stanach Zjednoczonych za zabicie generała i dowódcy elitarnej jednostki Al-Kuds, Kasema Sulejmaniego.
Strona rządowa USA została zaatakowana w sobotę wieczorem. Hakerzy włamali się na amerykańskie serwery, a następnie umieścili na portalu FDLP wizerunek najwyższego przywódcy Iranu, ajatollaha Aliego Chamenei.
Dostało się Donaldowi Trumpowi. Cyberwłamywacze dodali także specjalną grafikę, na której znalazła się podobizna prezydenta Stanów Zjednoczonych, otrzymującego cios pięścią w twarz. Dodatkowo z ust amerykańskiego przywódcy spływają stróżki krwi, a w jego kierunku lecą pociski rakietowe.
Irańczycy grożą Amerykanom. W zamieszczonym pod zdjęciem Trumpa komunikacie hakerzy zapowiedzieli zemstę, jaka zostanie wymierzona osobom odpowiedzialnym za śmierć najważniejszego irańskiego dowódcy Kasema Sulejmaniego.
Wraz z jego odejściem i Bożą mocą jego praca i kierunki działań nie ustaną, a zemsta czeka tych przestępców, którzy skazili swoje brudne ręce jego krwią oraz krwią innych męczenników – napisali w oświadczeniu hakerzy z Iran Cyber Security Group Hackers.
Ataków może być więcej. Opublikowany na amerykańskiej stronie rządowej komunikat kończy się przesłaniem, w którym hakerzy zapewniają władze w Waszyngtonie, że przejęcie witryny FDLP (Federal Depository Library Program - witryny służącej publicznemu udostępnianiu publikacji rządowych) to dopiero początek.
To tylko niewielka część zdolności cybernetycznych Iranu! – piszą cyberprzestępcy.
Do zabicia Kasejma Sulejmaniego doszło w czwartek. Irański generał i jedna z najważniejszych osób w całym kraju została zabita na lotnisku w Bagdadzie. Atak przeprowadzony został przez armię Stanów Zjednoczonych na rozkaz Donalda Trumpa. Prezydent USA zapewnił w piątek, że Stany Zjednoczone nie dążą do eskalacji konfliktu z Iranem.
Aby zrozumieć skalę niebezpiecznej sytuacji, która powstała w Iranie po zabiciu Kasema Sulejmaniego wystarczy zobaczyć, jak wyglądał jego pogrzeb (film z samolotu).
Władze irańskie wyznaczyły nagrodę w wysokości 80 mln. dolarów za głowę Donalda Trumpa
Informację o zbiórce ogłosili organizatorzy żałobnego pochodu w Meszhed, który odbył się po sprowadzeniu ciała gen. Kasema Sulejmaniego do Iranu. Padła też groźba ataku na Biały Dom. "Jeśli każdy z nas odda po dolarze, uzbieramy 80 mln za jego głowę" - grzmiał głos skierowany do tłumu żałobników.
- Iran ma 80 milionów mieszkańców. W oparciu o ludność Iranu chcemy zebrać więc 80 mln dol. (ponad 300 mln zł), co będzie nagrodą dla tych, którzy zbliżą się do prezydenta Trumpa - relacjonuje reporter NBC News z Iranu.
Irańczycy grożą również atakiem na Biały Dom. - Możemy zaatakować sam Biały Dom, możemy odpowiedzieć im na amerykańskiej ziemi. Mamy moc i, jeśli bóg pozwoli, odpowiemy w odpowiednim czasie - powiedział, cytowany przez irańską agencję informacyjną ILNA, irański deputowany Abutorabi.
czytaj dalej
Od września 2019 r. spłonęło już prawie 60 mln ha lasów, zarośli i pól. To niemal tyle co powierzchnia Litwy, a więcej niż np. Słowacji czy Danii. Mieszkańcy południowo-wschodniej części kraju walczą o przetrwanie, w dwóch stanach (Victorii, gdzie leży m.in. Melbourne, i Nowej Południowej Walii z Sydney) obowiązuje stan wyjątkowy, a wojsko i strażacy prowadzą ewakuację i przyznają, że nie są w stanie ugasić rozprzestrzeniających się pożarów. Potwierdzono śmierć 23 osób, ale to raczej nie koniec, bo dziesiątki są zaginione. Tylko w Nowej Południowej Walii i Victorii jest ok. 200 niezależnych pożarów. W pierwszym z nich (o powierzchni dwa i pół razy większej od Polski) spłonęło już 30 proc. lasów.
Tak wielkie liczby są trudne do ogarnięcia, a pożary strawiły już sześciokrotnie więcej terenów niż te w Amazonii w 2019 r., o których mówił cały świat. Mogło w nich zginąć prawie 500 mln zwierząt, liczne gatunki być może całkowicie wyginęły (koale – wbrew doniesieniom – jeszcze nie, choć populacja jest dziesiątkowana), a kolejne będą cierpiały przez utratę pożywienia i terenów lęgowych.
W dziesiątkach miast na wybrzeżu i w interiorze uwięzieni są ludzie, często bez elektryczności, dostaw wody i paliwa. Niektóre miasta po prostu zniknęły z mapy, jak Balmoral w Nowej Południowej Walii, gdzie spłonęło ponad tysiąc domów. Pożary nie oszczędzają przybrzeżnych wysp. Spłonęła m.in. połowa Wyspy Kangurów w Australii Południowej, znanej z unikalnej fauny i gatunków niewystępujących nigdzie indziej.
Skala katastrofy jest bez precedensu. Powierzchnia pożarów już niemal dwukrotnie przebiła poprzedni rekord z 1974 r. (wtedy względnie niegroźne pożary dotyczyły buszu w interiorze, wyjątkowo bujnego po obfitej porze deszczowej). Liczba ofiar wciąż jest relatywnie niska, co świadczy o sprawności służb ratunkowych (choć statystyki wciąż, niestety, rosną), ale liczba ta nie oddaje skali zniszczenia majątku i przyrody.
Co jest powodem całkowitej dewastacji Ziemi przez człowieka? Naszym zdaniem brak wiedzy duchowej, a dokładniej przekonanie, że człowiek żyje tylko raz, a potem „śmierć i chyc do raju na wieczną labę”. Brak świadomości, że jest reinkarnacja doprowadza świat do szaleństwa. Jest o tym w naszym „Dzienniku Pokładowym”:
https://www.nautilus.org.pl/dziennik,190,26-grudnia-2019--zegnaj-ziemio-witamy-w-raju.html
I na koniec jeszcze ciekawostka: do Polski właśnie przyleciał bocian! Spacerującego po łące bociana zobaczyła 2 stycznia mieszkanka wsi Ryńskie niedaleko Ostródy (woj. warmińsko-mazurskie). Nie wiadomo, skąd wziął się pierwszy największy zwiastun wiosny w Polsce, tym bardziej, że w grudniu w okolicach nie było żadnego bociana.
„Normalnie od wiosny do jesieni są u nas bociany, mają swoje gniazda i spacerują po łące. Jednak w styczniu to pierwszy raz się zdarzyło” – opowiedziała mieszkanka gminy Ostróda, która na dowód swoich słów opublikowała zdjęcie.
Ptak pojawił się na łące w czwartek rano. Bocian nie wyglądał na chorego i chodził sobie wokół studni w miejscowości Ryńskie. Zapewne szukał pożywienia. Ptaki bardzo często żerują w tym miesiącu, ale w normalnym sezonie między kwietniem a sierpniem. Bocian we wsi o tej porze roku pojawił się po raz pierwszy.
/zdjęcie wykonane przez mieszkańców poniżej/
czytaj dalej
Nasz czytelnik zauważył tajemniczy obiekt na filmie przedstawiającym jeden z ataków islamskich bojowników, który jest znany jako incydent w The Niger Ambush. UFO zostaje namierzone przez układ naprowadzający układu FLIR. Widać go tylko przez kilka sekund, ale nie wygląda ani na pocisk (zbyt mała prędkość), ani na drona (kształt).
-----Original Message-----
From: […]
Sent: Wednesday, January 1, 2020 10:22 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: UFO na nagraniu The Niger Ambush?
W tej analizie przebiegu wydarzeń z The Niger Ambush (zgnielo tam 4 zolnierzy amerykankich i 5 nigerskich (nie myslic z "nigeryjskich" - tacy sa w sasiednim kraju) oraz nie do konca wiadoma liczba islamistow) w ok.
19:39 widac przez kilka sekund jakis obiekt, ktory moze byc UFO, nawet FLIR go automatycznie namierza na moment:
czytaj dalej
Naukowcy zaniepokojeni są gorącą plamą na Pacyfiku. Gorąca woda zajmuje obszar czterokrotnie większy niż powierzchnia Nowej Zelandii, w pobliżu której się znajduje. Plama zwróciła uwagę naukowców, ponieważ nastąpił tam największy wzrost temperatury, nieporównywalny do średniego ocieplenia występującego na planecie.
Gorąca plama na Oceanie Spokojnym buduje się od kilku tygodni w pobliżu Wysp Chatham należących do Nowej Zelandii. To obszar wody, której temperatura jest wyższa od przeciętnej w tej części oceanu. Jak podkreśla James Renwick, klimatolog z Uniwersytetu Victorii w Wellington: "W tym momencie, to największa łata powyżej średniego ocieplenia na planecie. Normalnie temperatura wynosi tam około 15 stopni Celsjusza, obecnie jest tam 20 stopni". W artykule The Guardian naukowiec tłumaczy, że pojawianie się cieplejszych mas wodnych w okolicach Nowej Zelandii nie jest niespotykane, jednak tak duży wzrost temperatury - o około 5 stopni - jest dużym zaskoczeniem.
Skąd wzięła się gorąca plama?
Reinwick twierdzi, że gorąca plama może mieć związek z emisją gazów cieplarnianych, ale wskazuje także na naturalne przyczyny wynikające ze zmieniającej się pogodowej dynamiki. Według niego, na pojawienie się gorącej oceanicznej plamy mógł wpłynąć brak wiatrów, które mogłyby schłodzić powierzchnię wody, w połączeniu z wysokim ciśnieniem. Jeśli woda ociepli się także głębiej, może to mieć zły wpływ na wodną faunę i florę.
Według Światowej Organizacji Meteorologicznej ostatnie dziesięciolecie było najgorętszym zarejestrowanym zarówno dla wód, jak i lądów. W związku z przyjmowaniem dwutlenku węgla z atmosfery, woda w oceanach i morzach stała się bardziej kwaśna. Wiele wskazuje także na to, że 2019 rok zostanie uznany za jeden z trzech najgorętszych w historii pomiarów.
źródło: gazeta.pl, The Guardian
czytaj dalej
Słynny Teleskop Kosmiczny Hubble'a National Aeronautics And Space Administration (NASA) właśnie wykrył ciekawy obiekt w dalekim kosmosie. Zdjęcie zrobione przez teleskop Hubble'a pokazuje galaktykę znaną jako IC 2051. Agencja kosmiczna poinformowała w swoim poście na blogu, że galaktyka ta znajduje się w gwiazdozbiorze Mensy i prawdopodobnie znajduje się w odległości około 85 milionów lat świetlnych od naszej Ziemi.
Zdjęcie tej galaktyki jest o tyle zabawne, że przypomina latające spodki dobrze znane ze zdjęć UFO.
NASA napisała na swoim blogu:
„Galaktyki spiralne, takie jak IC 2051 przypominają latające spodki; zawierają cienki, płaski dysk z masywnym wybrzuszeniem gwiazd pośrodku, który sięga powyżej i poniżej dysku. Uważa się, że te wybrzuszenia odgrywają kluczową rolę w rozwoju galaktyk i determinują wzrost supermasywnych czarnych dziur znajdujących się w centrach większości spiral ”.
Nowo wykryta galaktyka może umożliwić naukowcom zebranie większej ilości informacji dotyczących struktury i składu ciał wszechświata co pozwoli poznać mechanizm formowania się materii.
Na koniec jeszcze ciekawostka z naszej poczty do FN.
From: [...]
Sent: Wednesday, December 25, 2019 9:54 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: rakiety kosmiczne - wyobrażenia z 1925 roku
Podsyłam kolejny ciekawy materiał znaleziony w starej prasie.
Jak ludzie w 1925 roku, wyobrażali sobie podróże kosmiczne.
Screen z Ilustrowany Kurier Codzienny nr 5 (1925) - domena publiczna
Pozdrawiam
[...]
screen dzięki uprzejmości Dariusz Grochal, redaktora 3D-Press, który w portalu prowadzi cykl artykułów "Przegląd Dawnych Gazet".
czytaj dalej
Prześladowanie religii przez komunistyczne władze Chin weszło na kolejny etap. Tym razem chcą ocenzurować Biblię, Koran i inne religijne teksty tak, aby usunąć z nich wszelkie treści niezgodne z socjalizmem.
Nie jest dla nikogo już tajemnicą, że rządzący Chinami komuniści prześladują religie. Najczęściej słyszy się o tym ostatnio w kontekście muzułmańskiej mniejszości Ujgurów, która pod pretekstem walki z religijnym ekstremizmem i terroryzmem jest masowo zamykana w „obozach reedukacyjnych”. Sytuacja chrześcijan, zwłaszcza katolików, jest jednak niewiele lepsza. Chcąc podporządkować sobie chiński kościół, komuniści zamykają kolejne świątynie, a krnąbrni księża trafiają często do więzień pod sfingowanymi zarzutami.
Walka chińskich komunistów z religią weszła jednak na kolejny poziom i teraz jej ofiarą padną same święte teksty. Wyszło na jaw, że władze nakazały „ponowną ocenę” wszystkich tekstów religijnych, które zostały przetłumaczone na język chiński i znajdują się w oficjalnym obiegu – w ich decyzji nie padają nazwy konkretnych tekstów, ale dla wszystkich jest jasne, że chodzi o Biblię i Koran. Fragmenty, które zostaną uznane za niezgodne z poglądami Chińskiej Partii Komunistycznej, wartościami socjalizmu i postępem, zostaną przetłumaczone na nowo – tak, aby były zgodne – lub całkowicie usunięte.
Polecenie ocenzurowania świętych ksiąg zostało wydane w listopadzie na spotkaniu zorganizowanym przez Komitet Spraw Etnicznych i Religijnych, w którym wzięli udział eksperci od religii oraz przedstawiciele Komitetu Centralnego. W jego trakcie prowadzący Wang Yang, szef Chińskiej Ludowej Konferencji Konsultacji Politycznych stwierdził, że władze i autorytety religijne muszą słuchać instrukcji prezydenta Xi i interpretować nakazy religijne „zgodnie z podstawowymi wartościami socjalizmu” i „wymaganiami współczesności”.
Wezwał również zgromadzonych do budowy „systemu religijnego z chińskimi charakterystykami”, co jest nawiązaniem do „socjalizmu z chińskimi charakterystykami”, wprowadzonej przez Xi oficjalnej ideologii politycznej ChRL. Według francuskiego Le Figaro, które jako pierwsze doniosło wczoraj o tym zebraniu, zgromadzeni zgodzili się z jego żądaniem twierdząc, że „tego chce historia”. Mieli również stwierdzić, że ocenzurowanie tekstów religijnych powstrzyma „radykalne myśli” i „heretyckie idee” przed zniszczeniem ich kraju.
Źródło: Daily Mail
czytaj dalej
Diego Maradona niejednokrotnie szokował już swoimi wypowiedziami i zachowaniem. Niedawno wyznał, że został porwany przez UFO. Wyznanie Maradony miało miejsce podczas wywiadu dla argentyńskiej telewizji TyC Sports. Spytany co sądzi na temat UFO, odpowiedział, że kiedyś został porwany przez kosmiczny statek.
- Dlaczego miałbym zmyślać? Wyszedłem na drinka, a nie było mnie w domu trzy dni. Gdy wróciłem odpowiedziałem, że porwało mnie UFO, ale nie mogę o tym opowiadać - twierdzi "Boski Diego".
Legendarny piłkarz w minioną środę zrezygnował z funkcji trenera argentyńskiej Gimnasii La Plata zaledwie po ośmiu meczach. W piątek jednak zmienił zdanie i powrócił na stanowisko.
czytaj dalej
[...] W dniu dzisiejszym tj. 14.12.2019 r. o godz. 5.18 ( rano) nad Lasami Rembertowskimi w rejonie dworca kolejowego PKP Warszawa Rembertów zauważyłem przez konary drzew mrygające światła w kolorze biało czerwonym które zbliżały się ze wschodu i podążają w kierunku zachodnim. Stojąc na wprost tych świateł pomyślałem że to leci samolot. Muszę powiedzieć że w tym czasie niebo było zachmurzone a księżyc przykryty bladą mgłą wisiał na północnym zachodzie nieba. Pomyślałem jak to możliwe że ten samolot leci bo przecież widzę jego pulsujące światła a jakoś nie mogę go dostrzec bo w zasadzie już powinien być widoczny.
Pomyślałem więc że to zapewne wolniej lecący helikopter ratowniczy bo często się zdarza, że można je zobaczyć każdego dnia i o każdej porze w przestrzeni podążające do wypadków. Zmyliły mnie chyba te mrygające światła bo to coś co leciało musiało się jednak zatrzymać nad lasami. Od mojej obserwacji minęło około 3 minut. I nagle zauważyłem że ten obiekt nie leci w moim kierunku lecz jakby skosem przesuwał się bardzo wolo w kierunku północnym ( kierunek Ząbki ). Szybko wybiegłem w kierunku przesuwającego się obiektu który nie mógł być samolotem ponieważ nie słyszałem żadnego dźwięku a te światła przesuwały się bezszelestnie.
Wydaje mi się że światła te widziałem z odległości ok 500 m a unosiły się na wysokości może 400 metrów. I nagle pomiędzy drzewami a dzielącym je pasie jezdni zauważyłem na otwartej przestrzeni obiekt a w zasadzie koło które było utworzone z widocznych białych-jasrawych i czerwonych- agresywnych świateł lecz dużo większych jak te montowane na kominach elektrociepłowni. Obiekt ten był potężny o średnicy 50 a może ok. 100 metrów. Przesuwał się nad lasami to powoli. Światła były w odstępach nie były ze sobą zespolone. Pulsowały kolorami białymi i czerwonymi jednak z przewagą koloru czerwonego. Muszę powiedzieć że w pobliżu miałem podręczną kamerę a jednak nie udało mi się zarejestrować tego przelotu. Dlaczego tak się stało.
Zmyliły mnie na początku migające światła które uznałem za lecący samolot i to samo oczekiwanie spowodowało utratę cennego czasu. Przelot obiektu trwał około 4 minut. Z uwagi na to, że o tej porze dnia jest jeszcze ciemno nie zauważyłem jakby powłoki tego obiektu, jego masy, budowy natomiast widoczne było bardzo dokładnie przesuwające się koło usiane światłami które przesuwały z tą samą prędkościa tworząc jednolity kształt. Tak wyglądało jakby część świateł paliła się na stałe a część pulsowała. Jeżeli tak potężny obiekt przesuwał się dość nisko po niebie to zapewne był widoczny przez osoby oczekujące na przystankach komunkacji miejskiej jak też na pociąg na dworcu PKP Warszawa Rembertów.
[...]
Poniżej jeszcze kilka ostatnich relacji o obserwacjach UFO.
-----Original Message-----
From: [...]
Sent: Sunday, December 15, 2019 9:58 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Przypadkowe obserwacje. :) 15.12.2019
Witam
Postanowilem do Panstwa napisac gdyz zauwazylem 2 razy dziwna rzecz w przeciagu ostatnich kilku dni. Sytuacja miala miejsce na Śląsku. Zeby zbednie nie zanudzac postaram sie w paru zdaniach opisac. Wczoraj
(15.12.2019) i pare dni temu (juz nie pamietam w ktory dzien) siedzac w nocy przed komputerem przy oknie zaobserwowalem 2 razy spadajace COS. Nie byla to gwiazda, rakieta, samolot bo lecialo bardzo szybko w dol i tylko dzieki temu ze siedze na wprost okna oko to wypatrzylo jako nagly dziwny ruch. Sytuacja wczoraj miala miejsce kolo 2-3 w nocy. Nie wierze ze nikt tego nie widzial dlatego jestem ciekawy czy dostaliscie jeszcze od kogos taka informacje? :) Mieszkam bardzo blisko lasu i zbiornika Poraj wiec nie mogla to byc gwiazda bo spadajacych gwiazd nie widac na wysokosci drzew (patrzac z okna przez firanke poziomo na 1 pietrze.) :) Bylo to bardzo jasne wrecz jakby spadalo cos palacego sie. Szczegolow w sumie niewiele ale dwukrotna obserwacja tego czegos na pewno dziwna. :) Jak bedzie trzeba moge podac kontakt do siebie. :)
Pozdrawiam
Fan :)
[...]
Dobry wieczór, przeczytałam wiadomość, którą napisał "Fan" - Przypadkowe obserwacje- . Tego samego dnia - 15.12.2019 zauważyłam nad Śląskiem (ok. Bielska-Białej) identyczny ruch na niebie, jakiś długi błysk prosto w dół, było to między 6.20 a 6.30 rano.
[...]
From: [...]
Sent: Sunday, December 15, 2019 11:07 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject:
Witam.
Nie wiem jak to opisać.
Wracając do Polski w dn.06 12.2019r. to było nad ranem około godziny 5;30-6;00 w okolicach Drezna dokładnie 30 km za Dreznem w stronę Zgorzelca w kierunku południowo-wschodnim przemieszczało się około 30-40 obiektów(nie mogłem dokładnie policzyć jechałem autostradą A 4)obiekty wyglądały jak satelity krążące na naszej orbicie,nie leciały parami tylko jeden za drugim ciężko mi określić wysokość ale na pewno wyżej niż samoloty pasażerski (w tym samym czasie było dwa samoloty które wydawały światła typowe dla samolotów które możemy zaobserwować w nocy.
Być może było to przegrupowanie samolotów na dużym pułapie(a wschodzące słońce oświetlało) ale samoloty raczej latają parami w skrzydłach kluczach.
Może ktoś jeszcze zaobserwował to zjawisko.
ja wracałem z kolegą, obudziłem go i też to widział .
czytaj dalej
Asteroida Bennu jest zaliczana do groźnych obiektów niebezpiecznych dla Ziemi. Teraz naukowcy z NASA dostarczyli nowe dane dot. potencjalnego zderzenia z naszą planetą. Może nastąpić wcześniej niż się dotąd spodziewaliśmy.
Bennu 101955 to olbrzymia asteroida o średnicy 500 m i wadzie 77 miliardów ton. Obiekt jest zaliczany jako zagrażający naszej planecie. Asteroidę odkryto w 1999 roku, krąży ona po orbicie Słońca, które okrąża w ciągu 1 roku i 71 dni. Podczas tego przecina orbitę Ziemi i zbliża się do naszej planety co raz bardziej. To oczywiście doprowadziło do pytań, czy może uderzyć w naszą planetę? Jeśli by się to stało, asteroida tej wielkości mogłaby doprowadzić do śmierci 60 proc. wszystkich ludzi.
Włoscy astronomowie z Uniwersytetu w Pizie przeprowadzili obliczenia, według których Bennu do Błękitnej Planety zbliży się na rzeczywiście groźną odległość ośmiokrotnie w latach 2169-2199. Prawdopodobieństwo takiego zdarzenie wyliczono na 0,037 proc. Teraz te badania zostały zweryfikowane przez astronomów z NASA, którzy twierdzą, że asteroida może uderzyć w Ziemię wcześniej, bo 25 września 2135 roku. Szansa na takie zdarzenie wynosi 1:2700.
Naukowcy badają możliwość uniknięcia katastrofy kosmicznej, nie tylko w przypadku tej asteroidy. Do programu DART, dołączyła ostatnio Europejska Agencja Kosmiczna. W jego ramach zbadane zostaną możliwości zmiany trajektorii lotu asteroid.
Bennu ma swój program kosmiczny, który jest już w trakcie realizacji. W grudniu 2018 roku w ramach misji OSIRIS-REx sonda weszła w orbitę asteroidy, a pół roku później zbliżyła się do niej na odległość 680 m.
W przyszłym roku sonda ma wylądować na powierzchni Bennu, zebrać z niej dane i próbki gruntu, a następnie wrócić na Ziemię, co planowane jest na 2023 rok. Już teraz naukowcy z NASA wiedzą, że na powierzchni asteroidy dochodzi do wybuchów. Jednym z pomysłów zneutralizowania zagrożenia ze strony Bennu, jest... pomalowanie jej specjalną farbą. W ten sposób zajdą na niej zmiany termiczne, które miałyby doprowadzić do zmiany jej trajektorii.
źródło: gazeta.pl
czytaj dalej
Tej rodziny miało nie być w domu, ale... nagle wszystko poprowadziło ich na spotkanie ze śmiercią. Tragedia w Szczyrku wstrząsnęła całą Polską. W wybuchu gazu zginęło 8 osób, w tym czworo dzieci. Byli rodziną. Okazuje się, że większości z nich miało w tym momencie nie być w domu. Los zadecydował inaczej.
Szczyrk. W środę wieczorem zawalił się tam trzykondygnacyjny budynek przy ul. Leszczynowej. Powodem był wybuch gazu. Ratownicy pracowali kilkanaście godzin w poszukiwaniu uwięzionych pod gruzami osób. W domu, gdzie doszło do eksplozji, mieszkały dwie rodziny. Z budynku po wybuchu nie zostało dosłownie nic.
W tragedii zginęło 8 osób. To 60-letni Józef Kaim, jego żona - 60-letnia Jolanta, 39-letni siostrzeniec Wojciech Kaim z żoną Anną i trójką dzieci: 10-letnią Michalinką, 6-letnią Marcelinką i 3-letnim Stasiem oraz wnuk Józefa – 10-letni Szymonek. Ocalała jedynie pani Katarzyna. W dniu tragedii pojechała do pracy.
Jak czytamy w "Fakcie", większości z nich miało w tym momencie nie być w domu. Osoba, która była blisko związana z rodziną, powiedziała, że Wojciech miał być w tym czasie na basenie na nauce pływania z Marcelinką. Zajęcia się jednak przesunęły i zostali w domu.
- Podobnie Szymonek, syn Kasi, która była wtedy w pracy. Od południa był u koleżanki - mówił rozmówca "Faktu". Wrócił 20 minut przed wybuchem. Chłopiec usiadł w pokoju pograć na konsoli.
Wszystko wskazuje na to, że gaz przedostał się instalacjami i kanałami do budynku po uszkodzeniu pobliskiego gazociągu. Zdaniem Polskiej Spółki Gazownictwa pracownicy zewnętrznej firmy mieli wwiercić się w rurę urządzeniem do wykonywania przecisków podziemnych. Śledztwo ws. katastrofy wszczęła Prokuratura w Bielsku-Białej.
Jak czytamy w "Fakcie", firma, która wykonywała prace na ulicy Leszczynowej, na zlecenie powstających nieopodal apartamentowców miała zasilić nową inwestycję w energię elektryczną.
Jak wynika z ustaleń dziennika, kilka minut przed wybuchem pan Józef razem ze swoim bratem Tadeuszem, który mieszka obok, wyszli do pracowników firmy budowlanej i prosili, aby wreszcie zakończyli prace. Pokłócili się z nimi, gdyż chcieli mieć już spokój, a robotnicy pracowali do późna.
Jak czytamy w "Fakcie", Wojciech Kaim z żoną remontowali dom po dziadkach, do którego planowali się przeprowadzić. Sąsiedzi opowiadają, że byli zgodną i kochającą rodziną. Małżeństwo prowadziło lokalny biznes w ramach którego wynajmowali pokoje turystom. Oboje byli także instruktorami narciarstwa. Pan Wojciech miał w czwartek wyjechać do Austrii jako trener. Tuż obok ich domu mieszka mama i wujek Wojciecha.
60-letni Józef Kaim w latach 70. i 80. był odnoszącym sukcesy narciarzem alpejskim. Od lat w domu, w którym mieszkał, prowadził serwis narciarski, jeden z pierwszych w mieście - informuje "Gazeta Wyborcza". Od nazwiska rodziny pochodzi nazwa ośrodka narciarskiego "Kaimówka".
UWAGA, ZAPRASZAMY DO UDZIAŁU W NASZEJ ECHO-SONDZIE.
PYTANIE: W SZCZYRKU W WYNIKU ZAWALENIA SIĘ DOMU ZGINĘŁO 8 OSÓB. TEGO DNIA TEJ RODZINY MIAŁO TAM NIE BYĆ... CZY WIERZYSZ, ŻE TO PRZEZNACZENIE SPRAWIŁO, ŻE WSZYSTKICH SPOTKAŁA ŚMIERĆ?
czytaj dalej
Elon Musk i jego zespół kilka tygodni temuu umieścił na ziemskiej orbicie kolejne 60 urządzeń kosmicznego Internetu. W sumie SpaceX ma ich teraz 120. Błyszczące urządzenia będzie można niebawem zobaczyć na niebie nad naszym krajem.
Astronomowie protestują, gdyż twierdzą, że rozbudowywana przez firmę Muska konstelacja mikrosatelitów już zaczyna zakłócać obserwacje przestrzeni kosmicznej, a trzeba tutaj podkreślić, że urządzeń jest teraz tylko 120, a docelowo ma ich być na orbicie ponad 40 tysięcy. Każdy mikrosatelita jest wyposażony w panele solarne, dzięki którym może normalnie funkcjonować. Problem w tym, że zarówno ich korpusy, jak i panele solarne, odbijają część światła słonecznego, które może oślepiać obserwatorów i przeszkodzić w obserwacjach za pomocą naziemnych teleskopów.
Dla świata astronomicznego to gigantyczny problem, ale dla fanów zjawisk kosmicznych jest to niezłą gratką. Mikrosatelity będzie można bowiem wypatrzeć na niebie, podobnie jak to ma miejsce np. w przypadku Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Ich jasność wyniesie około 3 mag, co oznacza, że będą one widoczne gołym okiem, ale nie będą wyjątkowo jasne. Aby obserwacja się powiodła, najlepiej przeprowadzić ją z dala od sztucznego oświetlenia, gdzieś, gdzie niebo będzie wystarczająco ciemne. Elon Musk zapowiedział jednak, że zlecił swoim inżynierom, by jak najbardziej to możliwe obniżyli albedo nowych mikrosatelitów, czyli stosunek ilości promieniowania świetlnego odbitego od satelitów i skierowanego w stronę powierzchni Ziemi.
Wielu naszych czytelników widziało Starlink.
Witajcie, miejsce: Kłaj pow. Wielicki godz. obserwacji 6.03 do 6.10 Przelot około 60 !!!! obiektów z zachodu na wschód. Powyżej pułapu chmur w szyku torowym w odległościach równych między obiektami
[...]
Dzisiaj rano 5 grudnia 2019 Siedlce, godz 5,10-15 była jeszcze noc. Podszedłem do samochodu i jak zwykle spojżałem w niebo oglądając piękne gwiazdy. A było na co patrzeć, wyraźne bez chmur. Szukałem czy czegoś dziwnego na niebie nie było, zobaczyłem lecącą "gwiazdę" nie różniącą się od tych wszystkich jakie się ogląda co noc, lecący jasny punkt. Leciał praktycznie centralnie nad moją głową na wysokości jak zwykle, gdy ogląda się te latające punkciki, czyli dość wysoko. W sumie nic szczególnego, ale patrzyłem sobie na niego. Jednak po chwili zobaczyłem, że za nim pojawił się kolejny identyczny, który poruszał się idealnie po tym samym torze. Zdziwiło mnie to, a potem pojawił się kolejny i kolejny. W sumie w pewnym momencie patrzyłem na cały sznur obiektów ,które poruszały się po jednej idealnej lini i w idealnym odstępie od siebie. Naliczyłem prawie dwadzieścia takich obiektów.
Cały sznur punktów, który obejmował praktycznie pół widocznego widnokręgu. W tym spektaklu tylko przedostani punk różnił się od pozostałych bo leciały obok siebie dwa takie obiekty. Gdy to się skończyło i one odeciały patrzyłęm na niebo i pojawiły się kolejne dwa obiekty, które suneły po tej lini w takiej samej odległości od siebie jak te wcześniejsze. Tak to wyglądało, a co dziwne zastanawia mnie związek między tym co widziałem rano, a tym co myślałęm około 22 w nocy, czyli parę godzin wcześniej, że chciałbym zobaczyć ufo. Zbieg okoliczności, dziwna synchronizacja, czy ktoś słyszy co myślimy?
[...]
czytaj dalej
W atmosferze nad marsjańskim kraterem Gale dzieje się coś dziwnego. Stężenia tlenu zmieniają się drastycznie wraz z następującymi po sobie porami roku. Nowe badania wykazały, że tego tajemniczego cyklu nie można wyjaśnić poprzez znane nam mechanizmy.
Krater Gale to depresja o szerokości 154 km, która powstała w wyniku uderzenia meteorytu lub asteroidy 3,5-3,8 mld lat temu. Łazik Curiosity bada krater od 2012 r., kiedy to wylądował u podnóża szczytu Aeolis Mons.
Przez ostatnie trzy lata marsjańskie (ponad pięć lat ziemskich) łazik badał powietrze nad kraterem i analizował atmosferę za pomocą instrumentu znanego jako Sample Analysis at Mars (SAM), który wchodzi w skład przenośnego laboratorium chemicznego.
SAM potwierdził, że 95 proc. atmosfery Marsa składa się z dwutlenku węgla, a pozostałe 5 proc. to połączenie azotu cząsteczkowego, tlenu cząsteczkowego, argonu i tlenku węgla. SAM odkrył także, że kiedy dwutlenek węgla zamarza na biegunach podczas marsjańskiej zimy, ciśnienie powietrza na całej planecie spada. Kiedy dwutlenek węgla odparowuje w cieplejszych miesiącach, ciśnienie powietrza ponownie wzrasta. Argon i azot w przewidywalny sposób rosną i spadają, w zależności od ilości dwutlenku węgla w powietrzu.
Ale kiedy SAM przeanalizował poziomy tlenu w kraterze, wyniki były tajemnicze. Tego gazu było znacznie więcej niż oczekiwano. Poziom tlenu wzrastał aż o 30 proc. wiosną i latem, a zimą spadał do poziomów niższych niż zakładano. Skąd taka rozbieżność?
- Próbujemy to wyjaśnić. Fakt, że zachowanie tlenu nie jest idealnie powtarzalne o każdej porze roku, sprawia, że uważamy, że nie jest to problem związany z dynamiką atmosfery lub jakimikolwiek procesami fizycznymi zachodzącymi w atmosferze. Wszystkie wyjaśnienia, które wymyśliliśmy, nie były satysfakcjonujące - powiedziała Melissa Trainer, planetolog z NASA.
Naukowcy spekulują, że na Marsie musi być jakieś źródło chemiczne i pochłaniacz, którego nie udało nam się namierzyć. Historia ta przypomina tajemnicę dotyczącą poziomów metanu w kraterze Gale, którą SAM wykrył już jakiś czas temu. Okazuje się, że stężenie metanu w kraterze wzrasta o ok. 60 proc. latem i spada w innych przypadkowych momentach - bez zauważalnej przyczyny.
źródło: interia.pl
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie