Dziś jest:
Sobota, 23 stycznia 2021
Życie to momenty szczęśliwe i te gorsze, które następują po sobie niczym kolejne przychodzące fale. Nie złorzecz, tylko rozkoszuj się tymi falami niczym serfer, który traktuje je jak wyzwanie, ale także radość ze ślizgania się po ich szczytach.
Alan Wilson Watts – brytyjski filozof
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania newsa do działu "FN 24": nautilus@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Naukowcy po raz drugi odebrali powtarzające się szybkie błyski radiowe. Podejrzewają, że źródłem tych tajemniczych sygnałów mogą być ogromne obiekty astrofizyczne. Niektórzy nie wykluczają jednak obcych cywilizacji.
Coś, co znajduje się w odległości prawie 1,5 miliarda lat świetlnych od Drogi Mlecznej, wysyła w przestrzeń kosmiczną powtarzające się szybkie błyski radiowe (fast radio bursts - FRB). Latem ubiegłego roku naukowcom udało się odebrać je po raz drugi. Wyniki swoich badań opublikowali w środę w czasopiśmie "Nature".
Te krótkie błyski radiowe, trwające zaledwie milisekundy, nie są rzadkością. W tym przypadku przykuwają one uwagę naukowców tak bardzo, ponieważ to dopiero drugi raz, kiedy udało się znaleźć błyski w tym samym miejscu na niebie. Badaczy zastanawia, co jest przyczyną ich powstawania. Pojawia się wiele teorii i jak zwykle w przypadku kosmosu niektórzy podejrzewają udział obcych cywilizacji.
Pierwszy z szybkich błysków radiowych, oznaczony jako FRB 121102, został odebrany w 2015 roku przez radioteleskop Arecibo. Najnowszy sygnał pochodzi z miejsca oddalonego od Drogi Mlecznej o 1,5 miliarda lat świetlnych. Nazwany został FRB 180814.J0422+73 i odebrano go trzynastokrotnie. To jedno z pierwszych odkryć dokonanych za pomocą kanadyjskiego teleskopu CHIME. Naukowcy sądzą, że powtarzające się rozbłyski w przyszłości dostarczą informacji, skąd pochodzą.
- Jeśli będą się one powtarzać, a będziemy mieli także więcej dostępnych źródeł, to uda się zrozumieć tę kosmiczną układankę - powiedziała w rozmowie z CNN Ingrid Stairs, członek załogi CHIME i astrofizyk z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie.
Jedną z hipotez powstawania FRB są ogromne zjawiska astrofizyczne. Pierwszy powtarzalny szybki błysk radiowy został zarejestrowany na częstotliwości 700 megaherców, ale niektóre z rozbłysków, które odkrył CHIME, były nadawane na częstotliwości 400 megaherców.
Niska częstotliwość najnowszego odkrycia może sugerować, że źródła tych rozbłysków się różnią. W FRB odkryto zjawisko rozpraszania się, a - zdaniem naukowców - to może pomóc w dokładniejszym określeniu środowiska, z jakiego pochodzą.
Zespół badaczy CHIME twierdzi, że za rozpraszaniem tych sygnałów stać mogą potężne obiekty astrofizyczne, takie jak pozostałości po supernowych (wybuchach kończących życie gwiazd) albo czarne dziury usytuowane w centrum galaktyk.
Według innych przypuszczeń, za sygnały mogą być odpowiedzialne bardzo silne, wirujące pole magnetyczne albo dwie gwiazdy neutronowe (powstałe w wyniku wybuchu supernowej) łączące się ze sobą. W mniejszości zaś są astronomowie, którzy twierdzą, że FRB mogą być sygnałem obcych statków kosmicznych.
Źródło: CNN, BBC
czytaj dalej
Badacze z projektu Search for Extraterrestrial Intelligence (SETI), mającego na celu nawiązanie kontaktu z cywilizacjami pozaziemskimi, uruchomili nowe narzędzie, które ma pomóc w poszukiwaniu obcych. Technosearch jest bazą danych, która zawiera wszystkie wyniki badań SETI od roku 1960. Pracom nad jej powstaniem przewodziła współzałożycielka SETI Jill Tarter. Przedstawiciele organizacji wyrazili nadzieję, że cała jej społeczność będzie wspólnie pracować, aby utrzymywać bazę aktualną.
- Zaczęłam prowadzić to archiwum obserwacji odkąd byłam doktorantką - przekazała Tarter. - Niektóre z naszych prac były przedstawiane na konferencjach prasowych lub pojawiały się w niszowych czasopismach, które są trudno osiągalne dla początkujących w SETI. Cieszę się, że mamy teraz narzędzie, z którego może korzystać całe społeczeństwo oraz metodologię, która pozwoli utrzymywać je aktualnym - dodała.
Technosearch stworzono we współpracy ze stażystami programu naukowego Research Experience for Undergraduates (REU), który zrzesza absolwentów studiów zajmujących się naukami ścisłymi. Uczestnicy programu współpracują między innymi z Jasonem Wrightem, poszukiwaczem egzoplanet i badaczem gwiazd z Uniwersytetu Stanowego w Pensylwanii.
W internecie zawrzało po tym, jak tuż po zachodzie słońca na niebie nad północną Kalifornią pojawiła się tajemnicza smuga. Początkowo nie było wiadomo, w jaki sposób powstała.
- Jestem przekonany, że Technosearch będzie istotnym narzędziem dla naukowców i amatorów zainteresowanych eksploracją kosmosu w poszukiwaniu oznak istnienia obcych rozwiniętych cywilizacji - przyznał Andrew Garcia, jeden z uczestników REU.
Program SETI został zapoczątkowany w 1959 roku. Istnienia obcych cywilizacji poszukuje się poprzez poszukiwanie sztucznie wytworzonych sygnałów radiowych i świetlnych.
Narzędzie Technosearch przedstawiono w środę na 223. spotkaniu American Astronomical Society, organizacji zrzeszającej zawodowych astronomów.
Źródło: livescience.com
czytaj dalej
W Wielkiej Brytanii zaczęło się czterodniowe dochodzenie w sprawie śmierci w Warszawie znanego pasjonata teorii spiskowych. Polska prokuratura twierdzi, że do śmierci przyczyniło się przedawkowanie tureckiego leku uspokajającego.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu
39-letni Max Spiers był postacią znaną na Wyspach Brytyjskich. Zajmował się teoriami spiskowymi i zjawiskami paranormalnymi. Szukał UFO, twierdził, że jest na tropie wielkiego spisku pedofilów oraz programu hodowania „superżołnierzy” o nadzwyczajnych mocach.
W kwietniu 2016 r. przyjechał na konferencję Projekt Ziemia do Warszawy. Poznał tam Monikę D., z którą się spotykał, a potem u niej mieszkał. W lipcu 2016 r. zmarł w jej mieszkaniu.
„Wymiotował brunatną substancją”
Kobieta zeznawała, że przed śmiercią „wymiotował brunatną substancją”. Według brytyjskiego dziennika „The Guardian” polska policja została poinformowana o jego śmierci dopiero po tym, jak ciało zostało wysłane do Wielkiej Brytanii. Brytyjscy lekarze przeprowadzili sekcję dopiero tydzień po jego zgonie. Twierdzili, że po takim czasie nie są w stanie ustalić przyczyny.
To stało się powodem wielu teorii spiskowych. Dodatkowo podsycało je to, że kilka dni przed śmiercią Spiers wysłał do matki wiadomość poprzez aplikację WhatsApp. Pisał, że nie czuje się bezpieczny i prosił, by domagali się śledztwa, jeśli coś mu się stanie. Matka zmarłego Vanessa Bates zażądała śledztwa. Procedura, jak informuje „The Guardian”, zaczęła się dzisiaj (7 stycznia) w urzędzie miejskim w miejscowości Sandwich w hrabstwie Kent.
"Coś zaczęło go usypiać, jak tylko poruszał trudny temat"
Podczas dochodzenia odczytano zeznania Moniki D. (nie przyjechała do Wielkiej Brytanii) złożone przed polską prokuraturą. Kobieta zeznała, że latem 2016 r. wspólnie ze Spiersem pojechała na Cypr. Tam Brytyjczyk – który według Moniki D. często źle się czuł i miał kłopoty z koncentracją – poprosił ją o kupno leku uspokajającego, odpowiednika leku Xanax. Wskazał specyfik produkowany w Turcji, który był sprzedawany bez recepty. I poprosił o kupienie „całego zapasu”, czyli jak zeznała kobieta, ośmiu–dziesięciu pudełek.
Cztery dni przed śmiercią Spiers udzielił wywiadu polskiemu portalowi Porozmawiajmy.tv. „To nagranie było bardzo trudne, ponieważ gdy tylko Max poruszał »niewygodne tematy«, natychmiast coś powodowało, że stawał się śpiący i miał
znieczulone gardło. Po pół godzinie nagrania przerwaliśmy i poprosiliśmy go, aby poskakał na trampolinie (co również zostało nagrane) i wziął zimny prysznic. Kiedy już czuł się odświeżony, rozpoczęliśmy nagrywanie od początku. Niestety, już po kilku minutach coś zaczęło przejmować jego świadomość i go usypiać” – napisali autorzy portalu.
Feralnego dnia w lipcu 2016 r. – jak odczytano z zeznań Moniki D. na poniedziałkowej rozprawie – Max Spiers połknął 10 tabletek „tureckiego Xanaxu”, zapewniając swoją przyjaciółkę, że ten specyfik należy przyjmować właśnie w takiej dawce. Zaraz potem zasnął na kanapie. Kilka godzin później Monika D. stwierdziła, że Brytyjczyk nie oddycha. Wezwała pogotowie i próbowała przeprowadzić sztuczne oddychanie. To podczas tej procedury Max Spiers zaczął wymiotować „brunatną substancją”.
Rozpoczęte dzisiaj dochodzenie zaplanowano na cztery dni. „The Guardian” cytuje matkę Brytyjczyka, Vanessę Bates, która mówiła, że nie wie, czego się spodziewać po śledztwie, „oprócz tego, że chcę, żeby ktoś mógł powiedzieć: »Jest więcej rzeczy, na które trzeba zwrócić uwagę«. Bo wierzę, że jest”.
czytaj dalej
Piątek w Brukseli. "Co robi Komisja Europejska, by znaleźć UFO?". Rzecznik odpowiada- Zastanawiam się, co Unia Europejska i Komisja Europejska robią, by znaleźć obcych? - takie pytanie zadał Minie Andrejewej jeden z belgijskich dziennikarzy podczas piątkowego spotkania dziennikarzy z rzecznik Komisji Europejskiej. Andrejewa skierowała go po odpowiedź do... komisarz Elżbiety Bieńkowskiej.
- W ubiegłym roku w Belgii bardzo często wyszukowano informacji na temat UFO. Ponieważ Komisja Europejska zajmuje się dużymi przedsięwzięciami, a szukanie pozaziemskich form życia jest chyba największym z nich, zastanawiam się, co Komisja i Unia Europejska robią, by znaleźć obcych? - tak brzmiało pytanie, które w piątek usłyszała Mina Andrejewa, rzecznik Komisji Europejskiej. - Jesteśmy na sali konferencyjnej, więc żarty powinniśmy zostawić na zewnątrz - odparła Andrejewa.
- Ale wspieramy unijną politykę kosmiczną, więc jeśli jest pan tym naprawdę zainteresowany, to może się pan zwrócić w tej sprawie do komisarz Elżbiety Bieńkowskiej. Mogę poprosić ją o zabranie głosu, chyba że chce pan porozmawiać z nią osobiście - dodała rzecznik KE.
czytaj dalej
[...] Witam! Ogladając tv zauważyłem coś takiego - klatka z filmu w zalaczniu, lewy górny róg. Korzystając z możliwości cofnięcia filmu nagrałem ten fragment kamera (1080p 60fps) i wyciąłem kilka sekund, film również w załączniku.
Niestety nie znalazłem fimu w lepszej jakości niż moje nagranie kamerą...
https://autostrada.tv/blog/top-gear-season-13-episode-4/57132/ 48minuta14sekunda
Najpewniej to był dron bo w tamtych czasach były już wykorzystywane takie sprzęty tym bardziej w tak prestiżowym programie motoryzacyjnym, ale biorąc pod uwagę że jest sobota i mam troche czasu to podsyłam.
Pozdrawiam!
Od FN
Witamy,
Faktycznie ładny przelot czegoś. Niestety nawet, jeśli to jest UFO, to i tak w programie ekipa używa dronów i tak zostałoby to wyjaśnione.
W każdym razie pięknie dziękujemy
Pzdr
FN
czytaj dalej
Grupa hakerów występujących pod nazwą Dark Overlod twierdzi, że udało jej się wykraść 18 tys. dokumentów od firmy ubezpieczeniowej Hiscox i kilku kancelarii prawniczych, które były zaangażowane w postępowania sądowe związane z atakiem na World Trade Center 11 września 2001 roku. Hakerzy grożą, że ujawnią te dokumenty, jeżeli nie otrzymają okupu wypłaconego w bitcoinach.
W oświadczeniu opublikowanym w internecie Dark Overlord utrzymuje, że dysponuje "setkami gigabajtów danych związanych z postępowaniami sądowymi" w sprawie ataku terrorystycznego na WTC. Wśród zdobytych przez nich materiałów mają znajdować się e-maila, nagrania audio, umowy na usługi prawne, umowy o poufności i korespondencja pomiędzy agencjami rządowymi i przedstawicielami firm znajdujących się na liście 500 największych przedsiębiorstw w USA.
Rzecznik Hiscox Group potwierdził, że ubezpieczyciel padł ofiarą ataku hakerskiego i że wśród dokumentów, które zostały skradzione są dokumenty dotyczące postępowań sądowych związanych z wypłatą ubezpieczenia po zamachach z 11 września.
Dark Overlord twierdzi, że ujawnienie przez nich dokumentów przyćmi wyciek tajnych dokumentów amerykańskiego rządu do jakiego doszło w wyniku działania Edwarda Snowdena "zarówno pod względem wielkości, jak i wpływu" jaki wywrze na świat ten wyciek.
"Zapłaćcie (...) albo was tym pogrzebiemy" - grożą hakerzy, którzy zapowiadają, że będą publikować dokumenty w pięciu, 10-gigabajtowych pakietach, wypuszczanych sukcesywnie jeżeli ich żądania dotyczące okupu nie zostaną spełnione. "Nie jesteśmy motywowani poglądami politycznymi. Nie jesteśmy haktywistami (hackerami-aktywistami). Motywuje nas jedynie pragnienie internetowych pieniędzy" - podkreślają.
Wcześniej hakerzy napisali na Twitterze, zanim ich konto zostało usunięte przez administrację tego serwisu, że "dostarczą wielu odpowiedzi dotyczących teorii spiskowych" związanych z zamachem na WTC.
Przedstawiciele Dark Overlord twierdzą, że dysponują również dokumentami związanymi z istnieniem pozaziemskich form życia.
Hakerzy ujawnili już część wykradzionych materiałów - w tym dokumenty związane z roszczeniami odszkodowawczymi po ataku na WTC. Jak zauważa amerykański "Newsweek" na razie w dokumentach tych nie ma niczego sensacyjnego - niektóre z nich wręcz podważają istniejące teorie spiskowe. Jedna z nich sugerowała, że właściciel WTC, firma Silverstein Properties, zarobiła na zniszczeniu przez terrorystów wież. Tymczasem z ujawnionych dokumentów wynika, że roszczenia odszkodowawcze Silverstein Properties opiewały jedynie na niewielki ułamek wartości budynków.
czytaj dalej
Chińska sonda Czang'e 4 wylądowała na dnie krateru von Karmana, który znajduje się niedaleko południowego bieguna Księżyca po jego niewidocznej z Ziemi stronie. Ten krater o średnicy ok. 180 km ma dla Chińczyków wielką wartość, zarówno symboliczną, jak i naukową.
Nikt jeszcze nie lądował po niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca. To dla nas w większości ziemia nieznana, czyli terra incognita. Często jest ona zwana "ciemną stroną Księżyca", ale niesłusznie. Jest ona tak samo oświetlona przez Słońce jak ta strona, którą na co dzień widzimy.
Księżyc się bowiem obraca dookoła swej osi, a więc - z wyjątkiem obszarów położonych w zagłębieniach przy biegunach - wszędzie na jego powierzchni regularnie wschodzi i zachodzi Słońce. Tyle że wirowanie naszego satelity zsynchronizowało się z jego obiegiem wokół Ziemi - w ten sposób, że pozostaje on zwrócony cały czas tą samą twarzą w stronę Ziemi.
Chińska sonda Czang'e 4 wylądowała na dnie krateru von Karmana, który znajduje się niedaleko południowego bieguna Księżyca po jego niewidocznej z Ziemi stronie. Ten krater o średnicy ok. 180 km ma dla Chińczyków wielką wartość, zarówno symboliczną, jak i naukową.
Nikt jeszcze nie lądował po niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca. To dla nas w większości ziemia nieznana, czyli terra incognita. Często jest ona zwana "ciemną stroną Księżyca", ale niesłusznie. Jest ona tak samo oświetlona przez Słońce jak ta strona, którą na co dzień widzimy.
Księżyc się bowiem obraca dookoła swej osi, a więc - z wyjątkiem obszarów położonych w zagłębieniach przy biegunach - wszędzie na jego powierzchni regularnie wschodzi i zachodzi Słońce. Tyle że wirowanie naszego satelity zsynchronizowało się z jego obiegiem wokół Ziemi - w ten sposób, że pozostaje on zwrócony cały czas tą samą twarzą w stronę Ziemi.
Chińska sonda Chang'e 4 wylądowała w czwartek, 3 stycznia, na niewidocznej z Ziemi półkuli Księżyca. To pierwsze lądowanie statku wysłanego z Ziemi na tej półkuli. Chińska telewizja państwowa podała, że sonda Chang’e 4 wylądowała na Księżycu o godzinie 10.26 czasu lokalnego, czyli o godz. 3.26 w Polsce.
Sonda wystartowała 8 grudnia z kosmodromu Xichang w południowo-zachodnich Chinach. Została wyniesiona przez rakietę Długi Marsz 3B.
Niewidoczna z Ziemi półkula Księżyca, w odróżnieniu od tej widocznej stale z naszej planety, jest praktycznie niezbadana.
Sonda Chang’e 4 - zadanie
Przed sondą Chang’e 4 zadanie zbadania powierzchni naturalnego satelity Ziemi. Pozna jego strukturę i skład mineralny, przeprowadzi też testy radioastronomiczne. Niewidoczna strona Księżyca wolna jest od ludzkich zakłóceń radiowych, szumu radiowego powodowanego przez zorze polarne oraz całej jonosfery Niebieskiej Planety. Chińska agencja prasowa Xinhua podała, że łazik może mieć na pokładzie nasiona i jajka jedwabników.
Zdjęcie zrobione przez sondę Chang'e 4 po lądowaniu na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca
Foto: ICHPL Imaginechina/Associated Press / East News Zdjęcie zrobione przez sondę Chang'e 4 po lądowaniu na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca
Agencja Associated Press zaznacza, że pionierskie lądowanie Chang'e 4 pokazuje rosnące ambicje Chin jako potęgi kosmicznej. W 2013 roku Chang'e 3 był pierwszym statkiem kosmicznym, który wylądował na Księżycu od czasu ostatniej radzieckiej sondy kosmicznej Łuna 24, wystrzelonej w 1976 roku w ramach programu Łuna.
Chińskiej agencji kosmicznej pogratulował na Twitterze m.in. Jim Bridenstine, szef NASA:
Ambicje Chin w wyścigu kosmicznym
Chiny starają się doścignąć USA i Rosję w wyścigu kosmicznym. Do 2030 roku chcą stać się światową potęgą w tej dziedzinie. W roku 2019 mają rozpocząć się prace nad załogową chińską stacją kosmiczną.
Program badawczy Chang'e bierze swoją nazwę od chińskiej bogini Księżyca. Pięć lat temu Państwo Środka przeprowadziło misję księżycową z użyciem łazika Yutu (chiń. Jadeitowy Królik). Na start w 2019 roku przygotowywana jest już sonda Chang'e 5, która po raz pierwszy od 1976 roku powróci na Ziemię z próbkami pochodzącymi z Księżyca.
Chińska Narodowa Agencja Kosmiczna (CNSA) podobno rozważa również przeprowadzenie badawczej misji załogowej na Księżyc oraz wysłanie łazika na Marsa po 2020 roku.
Niewidoczna strona Księżyca
Niewidoczna strona Księżyca nazywana jest tak ze względu na trudności w jej obserwacji, a nie brak światła (wcześniej mówiono o niej "ciemna strona Księżyca" – ale strona niewidoczna z Ziemi bywa oświetlona, np. gdy Księżyc znajduje się w nowiu). Przez synchroniczną rotację naturalnego satelity z Ziemią półkula ta pozostaje względnie niezbadana przez astronomów. Jej powierzchnia ma mieć także inną strukturę niż znana naukowcom strona.
Geolog Harrison Schmidt – członek amerykańskiej misji Apollo 17 z 1972 roku i ostatni człowiek, który postawił stopę na powierzchni Księżyca – chciał, by jego misja wylądowała na jego odwrotnej stronie, ale NASA ostatecznie zdecydowała się na lądowanie na widocznej stronie naszego naturalnego satelity. Jedną z trudności związanych z lądowaniem na odwrotnej stronie Księżyca jest utrudniona łączność z Ziemią.
Pierwsza chińska misja kosmiczna z ludzką załogą odbyła się w 2003 roku. Państwo wysłało astronautów w kosmos jako trzeci kraj na świecie (po USA i ZSRR). Chiny posiadają dwie stacje kosmiczne na orbicie, z czego druga ma być gotowa do pracy w 2022 roku. Chińska Republika Ludowa nie korzysta z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) ze względu na zakazy prawne ze strony USA.
czytaj dalej
Z POCZTY DO FN: [...] Szanowni Państwo, Mam ciekawą ale bardzo złą i smutną wiadomość. Oto wstęp z artykułu zamieszczonego w portalu Defence 24:
"Japończycy postanowili zerwać ogólnoświatowe porozumienie o zaprzestaniu komercyjnych połowów na wieloryby. Do nierównej walki z tymi największymi na świecie ssakami zostaną zaangażowane zakamuflowane jednostki pływające, uzbrojone w specjalne armaty na harpuny i sonary."
Link: www.defence24.pl/japonia-rozpoczyna-wojnez-wielorybami-niedziela
Pozostawiam to bez komentarza, bo cisną się słowa mocno nieparlamentarne. Może Pan Kapitan coś doda od siebie, jako że był w Japonii i pewnie trochę poznał ten kraj.
Od FN
To oczywiście tragiczna wiadomość, ale tylko takie docierają do nas ze wszystkim zakątków naszej planety w temacie "zabijanie zwierząt". Innych nie ma! Dla ludzi masowe mordowanie istot żywych w celu "zjedzenia ich, a ze skóry zrobienia wielu pożytecznych rzeczy" jest równie naturalne jak to, że po dniu przychodzi noc. Nie ma cienia refleksji, że jest to przejaw największego barbarzyństwa i prymitywizmu, którego kiedyś będziemy się okropnie wstydzić...
Japonia jest częścią Azji, a tam niestety jest mentalność w traktowaniu sprawy "żywego, chodzącego lub pływającego mięsa" tak niezwykle brutalna, że dosłownie zatyka dech w piersiach... szkoda nawet pisać o szczegółach. Na koniec jedna informacja, która powinna wszystkim uświadomić skalę problemu, przed jakim stajemy jako cywilizacja po przekroczeniu cienkiej, czerwonej linii "przeludnienia planety".
Ilość ludzi na świecie jest taka, że w ciągu kolejnych 5 lat będziemy musieli wyprodukować tyle żywności, ile na Ziemi wytworzono... od początku istnienia człowieka!
I jeszcze jedna wiadomość: gdyby wszyscy ludzie na Ziemi mieliby się odżywiać na poziomie Europejczyków czy Amerykanów, to - według naukowców - potrzeba by było dwóch takich planet jak Ziemia, gdyż nasza planeta nawet po wycięciu wszystkich lasów i zamianie ich w pastwiska dla bydła (tak się dzieje teraz w Brazylii) nie będzie w stanie wyprodukować tak ogromnej góry mięsa i innych produktów potrzebnych do zaspokojenia rosnących potrzeb kolejnych "fal ludzkości", które przelewają się przez Ziemię... to nie zakończy się dobrze i to stanie się szybciej, niż komukolwiek mogło się nawet śnić. Co mamy na myśli? To, czyli pierwsze dramatyczne konsekwencje wyczerpywania się możliwości naszej planety do wyżywienia takiej liczby ludzi. Na razie trwa sielanka, ale pierwsze zwiastuny nadciągającego Armagedonu już są...
* Szacuje się, że w XVIII w.p.n.e. na świecie żyło około 5 mln ludzi. Światowa populacja przekroczyła miliard mieszkańców dopiero w czasie rewolucji przemysłowej, około 1800 roku. W ciągu kolejnych 130 lat liczba ludzi na świecie podwoiła się i przekroczyła 2 mld. W 1987 roku populacja globu wynosiła już 5 mld. Liczba ludzi, którzy kiedykolwiek żyli na Ziemi szacuje się na około 108 miliardów, z czego około 7 proc. żyje obecnie.
czytaj dalej
Niebo w Nowym Jorku rozjaśniło się w czwartek wieczorem niebieską poświatą. Spektakularne zjawisko wywołał wybuch transformatora w Astorii, czyli części nowojorskiego okręgu Queens.
Wybuch, który doprowadził do powstania jasnoniebieskiej poświaty, nastąpił około godziny 21 czasu lokalnego. Jak stwierdził Bob McGee, rzecznik firmy energetycznej Con Edison, do której należy transformator, przyczyną eksplozji i małego pożaru był prawdopodobnie tak zwany łuk elektryczny. Jest to ciągłe wyładowanie elektryczne, do którego najczęściej dochodzi na skutek zwarć. Dokładna przyczyna wybuchu transformatora nie jest jednak jeszcze znana.
Inwazja kosmitów
- Nastąpił huk i błysk światła - powiedział w piątek Jim Long, rzecznik prasowy nowojorskiej straży pożarnej. Przyznał, że obecnie wszystko jest pod kontrolą, jednak strażacy jeszcze wczesnym rankiem w piątek odbierali telefony od mieszkańców okolicy, którzy pytali, co się wydarzyło.
W mediach społecznościowych pojawiły się materiały z jasno rozświetlonym nocnym niebem nad Nowym Jorkiem. Niektórzy sugerowali, że to inwazja kosmitów.
- Myślałem, że UFO trafiło w Con Edison - stwierdził Joe Calderone, mieszkaniec Nowego Jorku.
Awarie i opóźnienia
Wybuch i niewielki pożar spowodowały kilka awarii elektrycznych, utrudnienia w kursowaniu pociągów miejskich oraz pozbawiły prądu port lotniczy Nowy Jork-LaGuardia. Kilka lotów zostało anulowanych, a wiele miało opóźnienia. Komplikacje w kursowaniu samolotów mogą pojawić się jeszcze w piątek.
Źródło: Reuters
czytaj dalej
Po raz kolejny nad Irlandią zgłoszono obserwację niezidentyfikowanego pojazdu latającego czyli UFO.
To już trzeci raz, kiedy nad Irlandią w ostatnich tygodniach zaobserwowano Niezidentyfikowany Obiekt Latający. W listopadzie kilku pilotów zgłosiło, że widzieli UFO w przestrzeni powietrznej nad Irlandią nad miastem Kerry.
Niedługo potem UFO było widziane nad Crumlin i lotniskiem w Dublinie. Obiekt został opisany jako bardzo jasne światło zmierzające w różnych kierunkach z bardzo dużą prędkością.
26 grudnia 2018 portal Dublin Live przytoczył słowa mężczyzny, który twierdzi, że nagrał UFO nad Dublinem. Świadek myślał, że zaobserwował meteor, ale szybko się zorientował, że ma do czynienia z UFO.
Według jego relacji obiekt nie był ani dronem, ani samolotem. Nie wydawał także żadnego dźwięku. Zmieniał jednak swój kształt. Mężczyzna twierdzi, że obiekt nadleciał z Howth i przypominał wrzeciono, lecz nad Clonshaugh był już okrągły. Obiekt miał kolor pomarańczowy i dookoła niego były światła. Po dwóch minutach światła zgasły i obiekt zniknął z nieba.
czytaj dalej
[...] Witam, Jadąc samochodem autostradą a4 z Wrocławia do Opola, pod Wrocławiem zauważono dość mocno oświetlony obszar ziemi i nieba. Kolor światła żółtawo-pomarańczowy. Data zdarzenia: 26.12.2018r godz. 17:21. Nagranie zdarzenia w załączniku.
Pozdrawiam.
[...]
Tak wygląda screen z przesłanego filmu.
... poniżej film przesłany przez świadka.
Poniżej wyjaśnienie zagadki:
Witam Fundację!
Szanowni Państwo,
ta poświata, to najprawdopodobniej oświetlenie kilku hektarów szklarni położonych w Siechnicach pod Wrocławiem przy Drodze krajowej 94.
Parę kilometrów od DK 94 przebiega równoległa do niej autostrada A4.
Proszę spojrzeć:
https://www.google.com/maps/place/Siechnice/@51.0138358,17.0921801,10739m/data=!3m1!1e3!4m5!3m4!1s0x470fdc60b4e11515:0x488d6b6ffb56126c!8m2!3d51.0308895!4d17.1437027
Pozdrawiam
Kazimierz
Tak jak pisałem: to oświetlenie szklarni.
:) Kazimierz
czytaj dalej
Brytyjska policja aresztowała dwie osoby podejrzane o latanie dronami nad portem lotniczym Gatwick. W czwartek i piątek latające nad lotniskiem drony spowodowały odwołanie lub zmianę trasy 760 lotów. Poszkodowanych jest ok. 120 tysięcy pasażerów.
Gatwick to jedno z największych lotnisk w Wielkiej Brytanii. Zamknięcie w czwartek wieczorem pasa startowego spowodowało, że tysiące pasażerów utknęły na terminalach lub w samolotach. Część przylotów skierowano do innych portów: Luton, Stansted, Manchesteru, Cardiff, Birmingham i Southend.
Aresztowani to kobieta i mężczyzna. Zarzuty mają charakter kryminalny, a nie terrorystyczny. Grozi im 5 lat więzienia. Zdaniem policji z Sussex użycie dronów było "rozmyślnym działaniem" zakłócającym pracę lotniska. Ponad 20 jednostek szukało operatora maszyn. W akcję włączyło się wojsko.
Brytyjskie prawo zabrania używania dronów w odległości mniejszej niż kilometr od lotniska oraz na wysokości większej niż 120 metrów. Za spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa statku powietrznego przewiduje karę do pięciu lat więzienia.
O sprawie odwoływanych lotów na londyńskim lotnisku Gatwick pisaliśmy już wcześniej, podając, m.in. za brytyjską policją, że powodem problemu drugiego największego lotniska w Wielkiej Brytanii były drony. Taki był też powód aresztowania dwójki osób przez policję. Zostały jednak zwolnione bez postawienia zarzutów. Uszkodzony dron, który był dotąd przedmiotem dochodzenia, został znaleziony w pobliżu północnego ogrodzenia lotniska. Jak podaje The Guardian cytując zajmującego się sprawą oficera policji: „Zawsze istnieje możliwość, że nie było żadnej rzeczywistej aktywności dronów”. Czyżby więc aresztowania dokonano bezpodstawnie albo owe obiekty niezidentyfikowane wcale nie były dronami?
Naczelny nadinspektor Jason Tingley wyjaśnił, że chociaż brak nagrań wykazujących, że ktoś rzeczywiście latał dronami obok londyńskiego portu lotniczego, nie oznacza, że aktywności dronów nie było. Policja opiera się przy tym na relacjach świadków. „Aktywnie badamy obserwowane aktywności dronów na lotnisku Gatwick obecne w 67 zgłoszeniach od wieczora 19 grudnia do 21 grudnia od obserwatorów, pasażerów, funkcjonariuszy policji i personelu lotniska” – powiedział Tingley brytyjskiej gazecie. Lotnisko oferuje nagrodę w wysokości 50 000 funtów (237 tys. złotych) za informacje prowadzące do aresztowania osób odpowiedzialnych za przedświąteczną blokadę lotniska. Opóźnione i odwołane loty dotknęły około 140 000 pasażerów.
O tym, że jest "duże zagubienie" ze słynnymi dronami nad lotniskiem Gatwick pokazuje to, że zupełnie poważnie o całą sprawę oskarża się... światła pobliskich dźwigów!
https://www.mirror.co.uk/news/uk-news/gatwick-drone-sighting-investigated-police-13773962
czytaj dalej
Tysiące krystalicznych kwiatów pojawiło się we wtorek na jeziorze Valdai w północno-zachodniej Rosji. Jak wyjaśnił dyrektor Parku Narodowego Valdai Nikołaj Sokołow do zjawiska przyczynił się nagły spadek temperatury. Dla porównania, tak właśnie wygląda jezioro Valdai w zimie.
„Zaledwie wczoraj, w Valdai, mieliśmy mały minus, a dzisiaj termometry pokazywały już -20” – powiedział Sokolov. Dodał, że przez wszystkie swoje 24 lata pracy w Valdai był to pierwszy raz, kiedy mógł być świadkiem tak zadziwiającego i pięknego widoku. „To coś naprawdę pięknego i cudownego, jak z bajki” – dodał.
Aby zjawisko miało miejsce, potrzeba idealnych warunków: woda w jeziorze musi być wystarczająco ciepła, by wciąż płynęła, a nagły napływ zimnego powietrza tworzy lód blisko powierzchni.
Woda docierająca na powierzchnię cienkiego lodu szybko się wychładza i zamarza, tworząc krystaliczne płatki, a proces powtarza się. W niektórych przypadkach powstają „kwiaty”, które mają kilka centymetrów wysokości.
Zjawisko to było jednak krótkotrwałe, gdyż silniejszy wiatr, wzrost temperatury oraz obfite opady śniegu sprawiły, że niezwykłe kwiaty znikły z widoku niemal tak szybko, jak się pojawiły.
Źródło: rt.com
czytaj dalej
Orbitująca wokół Czerwonej Planety sonda Mars Reconnaissance Orbiter zrobiła na początku grudnia niezwykłe zdjęcia. Widać na nich zielony punkt z ciemną otoczką.
26 listopada na Marsie wylądowała sonda NASA InSight. Dzięki potężnemu teleskopowi zwierciedlanemu HiRISE, znajdującemu się na innej sondzie - Mars Reconnaissance Orbiter (MRO), naukowcom udało się ustalić dokładną lokalizację InSight.
Na kolejnych zdjęciach, opublikowanych w czwartek 13 grudnia, widać zielonkawe fragmenty marsjańskiego krajobrazu. To jednak nie jest prawdziwy kolor. Za to, że widzimy taką barwę, odpowiada światło odbijane od powierzchni, które czyni kolory bardziej nasyconymi.
Dlaczego jednak ziemia w pobliżu lądownika jest nieco ciemniejsza niż okolica? Wszystko przez to, że rejon ten został spalony przez silnik rakietowy hamujący podczas lądowania. Po dokładnym przyjrzeniu się sondzie można zauważyć panele słoneczne po obu jej stronach.
NASA opublikowała zdjęcia przesłane z Marsa przez sondę InSight. Na niektórych można dostrzec polską flagę, umieszczoną na tabliczce na zewnętrznej powłoce lądownika Mars InSight.
To nie pierwszy raz, kiedy HiRISE zrobiło zdjęcie jakiegoś lądownika na Marsie. Wcześniej była to sonda Phoenix w 2008 roku. Podobnie, jak w przypadku InSight, teleskop na MRO uchwycił zdjęcie spadochronu lądownika.
Zdjęcie podchodzącej do lądowania InSight, próbowali zrobić również pracownicy Uniwersytetu w Arizonie. Wtedy MRO znajdowało się jednak pod niesprzyjającym kątem w stosunku do lądownika, co uniemożliwiło zrobienie dobrego ujęcia.
Misją InSight zarządza Laboratorium Napędu Odrzutowego NASA (Jet Propulsion Laboratory). Sonda wyniosła w kosmos polskie urządzenie - mechanizm Kret HP3, który wbije się w powierzchnię Marsa na głębokość pięciu metrów. Ma zbadać skład skał budujących powierzchnię Czerwonej Planety oraz rejestrować ruchy tektoniczne. Celem misji InSight jest pomoc w zrozumieniu, jak powstawały planety skaliste. Misja potrwa dwa lata.
czytaj dalej
Zaginięcie Iwony Wieczorek to jedna z najbardziej zagadkowych spraw ostatnich lat w Polsce. Najnowsza książka Jarosława Szostaka przynosi nowe informacje na ten temat. Jedną z nich ujawniła mama zaginionej w 2010 roku kobiety.
- Nie mówiłam dotychczas nikomu o tym. Mieliśmy wtedy w pokoju takie duże drzewko, fikus benjamin. Był naprawdę duży, jak choinka. W dniu, gdy zaginęła Iwona, w czasie jednej nocy wszystkie liście z niego opadły. Wstaję rano, a tam pełno liści. Zaczęłam je zamiatać i sama siebie pytałam, co się stało. Umarło drzewo. Ja po prostu nie wiedziałam, co mam zrobić. I przez cały czas to drzewko gdzieś tam mi chodzi po głowie - ujawniła w książce Jarosława Szostaka mama Iwony Wieczorek.
Przypomnijmy, że we wtorek, 18 grudnia, wznowiono poszukiwania Iwony Wieczorek. Funkcjonariusze nie zdradzają miejsca poszukiwań. Wiadomo tylko, że jest to obszar, który do tej pory nigdy nie był sprawdzany. Miejsce poszukiwań zostało wyznaczone na podstawie najnowszej opinii biegłego. Policja pomorska opublikowała film z poszukiwań.
Iwona Wieczorek zaginęła w nocy, z 16 na 17 lipca w 2010 roku w Gdańsku. Do dziś, mimo pracy policji, zaangażowaniu Krzysztofa Rutkowskiego i jasnowidza Jackowskiego, wciąż nie wiadomo co się z nią stało.
Jeśli chcecie dowiedzieć się, jakie tajemnice kryje śledztwo koniecznie przeczytajcie książkę Janusza Szostaka "Śledztwa Szostaka. Co się stało z Iwoną Wieczorek?". Książka ukazała się nakładem wydawnictwa HARDE.
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
WIZJA O CHŁOPCU, KTÓRY ZAMORDUJE CZŁOWIEKA
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie