Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania newsa do działu "FN 24": nautilus@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Koronawirus może nieodwracalnie uszkadzać płuca, nawet mimo wyzdrowienia pacjenta - twierdzą chińscy lekarze. O tych ustaleniach poinformowały w ostatnich dniach pismo naukowe "Journal of Forensic Medicine" oraz tamtejszy dziennik "Global Times".
Naukowcy ze Środkowochińskiego Uniwersytetu Naukowo-Technicznego w Wuhan przeprowadzili sekcję zwłok dziewięciu osób, które zmarły w wyniku powikłań spowodowanych koronawirusem, wyniki opublikowano w "Journal of Forensic Medicine". Lekarzy zaniepokoił szczególnie stan płuc byłych pacjentów.
Jak mówił w rozmowie z dziennikiem "Global Times" Peng Zhiyong, dyrektor oddziału intensywnej terapii szpitala Zhongnan w Wuhan, "wpływ COVID-19 [choroba wywołana przez koronawirusa - red.] na ludzkie ciało jest jak kombinacja SARS i AIDS, ponieważ niszczy zarówno płuca, jak i układ odpornościowy".
- Myślę, że teraz najważniejsze jest podjęcie działań na wczesnym etapie choroby, aby chronić płuca pacjentów przed nieodwracalnym zwłóknieniem - dodał. Zwłóknienie objawia się m.in. dużymi trudnościami z oddychaniem i kaszlem.
Jak wskazał Pen Zhiyong, COVID-19 "powoduje reakcję zapalną, która uszkadza drogi oddechowe i pęcherzyki płucne".
"To nie jest tak, że każde zapalenie śródmiąższowe płuc w przebiegu COVID-19 prowadzi do zniszczenia płuc. Na 100 chorych z zapaleniem płuc, 85 wyzdrowieje. Jak będą wyglądać ich płuca i inne organy po kilku latach - nie wiadomo, ale patrząc wstecz, po SARS można wiele przewidzieć" - skomentował na Twitterze dr Paweł Grzesiowski, immunolog, wykładowca Szkoły Zdrowia Publicznego CMKP, prezes Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń.
Epidemia koronawirusa sprawiła, że Włochy izolują kilkanaście prowincji na północy kraju. Włoski rząd wprowadza dekret, na mocy którego cały region Lombardia i 11 innych prowincji zostaje objętych ścisłymi restrykcjami wjazdu i wyjazdu. Wśród zamkniętych miast są Mediolan i Wenecja.
Co najmniej dwa przypadki koronawirusa stwierdzono w Bułgarii, poinformował na nadzwyczajnej konferencji prasowej w nocy z soboty na niedzielę szef sztabu kryzysowego prof. Wencisław Mutafczijski, rektor wojskowej akademii medycznej. Covid -19 potwierdzono w dwóch badaniach u kobiety i mężczyzny, którzy nie wyjeżdżali za granicę. Dwie kolejne osoby też miały pozytywne testy na Covid-19, ale wymagają on potwierdzenia w drugim badaniu - powiedział profesor Mutafczijski.
Na egipskim statku wycieczkowym "Luxor Nile" stwierdzono 45 przypadki koronawirusa wśród 171 osób znajdujących się na jego pokładzie. Statek zacumowany jest obecnie na Nilu w Luksorze.
Choroba rozprzestrzenia się też w Ameryce Południowej. Dzisiaj pierwszy przypadek zarażenia ogłosił Paragwaj, a kolejne cztery Brazylia (łącznie w tym drugim kraju jest 17 zakażonych).
Przedłużenie zamknięcia szkół do 3 kwietnia rozważają też władze Rzymu. Duże wydarzenia sportowe, takie jak mecze piłkarskiej Serie A, mają być rozgrywane przy zamkniętych drzwiach.
Według sobotnich danych we Włoszech odnotowano łącznie 5883 przypadki zarażenia chorobą. To wzrost o ponad 1,2 tys. w ciągu 24 godzin. Z powodu koronawirusa w tym kraju zmarły 233 osoby.
O pozytywnym wyniku testu na koronawirusa poinformował sam Nicola Zingaretti w wiadomości wideo umieszczonej na Facebooku.
- Lekarze poinformowali mnie, że mój test na wirusa dał wynik pozytywny. Czuję się dobrze, ale w najbliższych dniach muszę zostać w domu – powiedział szef Partii Demokratycznej. – Stąd będę nadal pełnił wszystkie swoje obowiązki. Życzę wszystkim odwagi i do zobaczenia wkrótce!
Zingaretti ma 54 lata, rządzi regionem Lacjum od lutego 2013 roku, od marca zeszłego roku kieruje PD, która w sierpniu zastąpiła prawicową Ligę Salviniego jako partner koalicyjny Ruchu 5 Gwiazd.
Kilka dni temu SARS-CoV-2 wykryto m.in. u Alessandra Mattinzolego, asesora ds. rozwoju gospodarczego regionu Lombardia. Wczoraj poinformowano o zakażeniu prefekta (czyli szefa prokuratury i lokalnego „namiestnika” rządu) Bresci w Lombardii, prefekta i kwestora (questore – naczelnik policji) lombardzkiego Bergamo, prefekta Matery (region Bazylikata) oraz burmistrzyni Remanzacco (region Friuli-Wenecja Julijska).
Prawie 4 tys. zakażonych
Według danych z piątku wieczór 3916 osób we Włoszech jest obecnie zakażonych koronawirusem. Rośnie też liczba tych, którzy wyzdrowieli (523) względem liczby zmarłych (233) od początku wybuchu epidemii.
Lombardia jest najbardziej dotkniętym koronawirusem regionem Włoch (ponad 2 tys. osób, czyli ponad połowa wszystkich zakażonych w Italii). 36 proc. zakażonych w Lombardii ma ponad 75 lat, 20 proc. to osoby od 65. do 70. roku życia, a 25 proc. – osoby mające 50-64 lata. Wśród osób w wieku poniżej 25 lat zakażonych jest zaledwie 2 proc. Wśród 98 osób, które do piątku wieczór zmarły w Lombardii, 71 było mężczyznami. 67 osób miało ponad 80 lat, a tylko jedna mniej niż 60 lat.
„Wojna przeciw nowemu i nieznanemu przeciwnikowi”
Federica Brena, onkolożka ze szpitala Humanitas Gavazzeni w Bergamo, opisuje na Facebooku, jak wygląda codzienność z punktu widzenia lekarzy zmagających się z epidemią.
„Nieprawda, że zagrożeni są tylko starzy i pacjenci bardziej podatni na chorobę. Są też młodzi z poważnym obrazem klinicznym” – napisała.
Brena w dramatycznym wpisie przedstawia 12-godzinną pracę w niewygodnej masce, nieustanną walkę o życie pacjentów, którzy przestają oddychać, pisze o współczuciu dla bliskich, którzy nie mają nawet prawa pożegnać się z umierającymi.
„Myślę także o moich kolegach, którzy mi pomagają, pielęgniarzom, którzy dwoją się i troją, by stawić czoła stanowi wyjątkowemu. Myślę też o zniewagach, bo niestety, one też się zdarzają. Nawet w sytuacji kryzysowej. I myślę też o strachu – o tym, że się sama zakażę i zakażę moją rodzinę. O tym, że może przyjdzie nam pracować w warunkach niewystarczająco bezpiecznych. O strachu przed popełnieniem błędu – w końcu jako onkolog o chorobach infekcyjnych wiem niewiele. To jest wojna – przeciw nowemu i nieznanemu przeciwnikowi” – napisała Brena.
„Wszystko to piszę dla tych, którzy zaprzeczają, że sytuacja jest poważna i którzy, nie będąc lekarzami, mówią, że to tylko grypa. Dla tych, którzy nie respektują ograniczeń życia towarzyskiego, którzy wciąż spotykają się w grupach. Przestańcie. Szpitale już stały się lazaretami”.
„Służba zdrowia ryzykuje upadek, wszystkie zwykłe czynności zredukowano albo zawieszono. Co zrobią inni chorzy? Czy zdajecie sobie sprawę z powagi sytuacji?”
– pyta Brena.
Sobotnia „La Stampa” relacjonuje, że do tej pory szeregi pracowników służby zdrowia stawiającej czoła epidemii musiało opuścić około 500 lekarzy i pielęgniarzy w Lombardii (jak podają władze tego regionu). Część z nich została zakażona, inni zostali poddani kwarantannie. Do tej liczby należy dodać zakażonych 60 lekarzy rodzinnych.
Często przyczyną zakażenia medyków i sanitariuszy jest nieujawnienie przez pacjentów informacji, że mieli do czynienia z osobami pochodzącymi z zakażonych stref. Ostatnio potężny cios musiał przyjąć szpital Molinette w Turynie, gdzie na skutek ukrycia tej informacji przez chorych pacjentów zamknięto oddział z 30 łóżkami, a na kwarantannę musiało pójść ponad 30 pielęgniarzy i lekarzy.
Region Wenecja Euganejska informuje z kolei o 450 zakażonych lub poddanych kwarantannie pracownikach służby medycznej, których trzeba było odsunąć od pracy.
Do pomocy na oddziałach intensywnej terapii przerzucani są lekarze i sanitariusze z innych oddziałów. Inni przerywają emeryturę i wracają, by pomóc kolegom.
Nowy dekret na ratunek służbie medycznej
Środowy dekret, nakazujący zamknięcie szkół i innych miejsc publicznych oraz maksymalne ograniczenie międzyludzkich kontaktów, ma na celu nie tyle zlikwidowanie epidemii, ile zwolnienie tempa jej rozwoju.
– Prawdziwym problemem związanym z epidemią jest to, że na oddziałach terapii intensywnej zabraknie miejsc dla pacjentów chorujących także na inne ciężkie choroby – mówi Ilaria Capua, jedna z najsłynniejszych włoskich wirusolożek.
Rząd szybko się zorientował, że środowy dekret nie wystarczy, i w nocy z piątku na sobotę uchwalił następny. Pozwala on prefektom na rekwirowanie hoteli w celu umieszczenia w nich osób poddawanych kwarantannie. Przeznaczono 50 mln euro na pomoc firmom, które produkują leki i urządzenia potrzebne służbie zdrowia. Szpitale nie będą przyjmować pacjentów z chorobami uznanymi za niewymagające natychmiastowej interwencji medycznej.
Przede wszystkim dekret pozwala na szybkie podjęcie pracy 5 tys. nowych lekarzy, 10 tys. sanitariuszy (obie grupy z kontraktami na przynajmniej dwa lata) i 5 tys. pracowników społeczno-sanitarnych (na krótsze terminy). Pozwala też na przyśpieszony powrót do pracy lekarzy i pielęgniarzy przebywających na kwarantannie, których test na koronawirusa dał wynik negatywny.
Spadła liczba dawców krwi
W całych Włoszech z powodu strachu przed koronawirusem gwałtownie zmalała liczba dawców krwi. Poinformowało o tym Narodowe Centrum Krwi i związek stowarzyszeń dawców krwi CIVIS, ostrzegając, że ta sytuacja zagraża 1,8 tys. pacjentów, którzy wymagają codziennej opieki na oddziałach intensywnej terapii. „Zapasy krwi praktycznie zniknęły” – podano w komunikacie Narodowego Centrum Krwi. Niektóre regiony, nawet te, w których historycznie dawców było zawsze najwięcej, już znalazły się w tarapatach. Wśród tych, które poprosiły o zwiększenie dostaw krwi, pierwsze jest Lacjum.
– Na razie dajemy radę – mówi szef włoskiego NCK Giancarlo Maria Liumbruno – ale nie możemy czekać, ponieważ regiony, którym zazwyczaj pomagają inne, w których zbiera się więcej krwi, bez tej pomocy sobie nie poradzą.
Włoski NCK przypomniał, że podczas oddawania krwi nie istnieje zagrożenie zakażenia koronawirusem. Krew może oddać każdy, kto cieszy się dobrym zdrowiem i w ostatnich tygodniach nie przebywał w Chinach ani w żadnej z zagrożonych stref we Włoszech
Na mocy rządowego dekretu z ostatniej środy szkoły w całych Włoszech zamknięto do 15 marca, ale wszyscy już się szykują na to, że okres ten zostanie przedłużony przynajmniej do końca miesiąca.
czytaj dalej
Media w wielu krajach informują o incydencie, do którego doszło w niedzielę na Wyspie Wielkanocnej. Chilijczyk uderzył pick-upem w jeden ze słynnych posągów moai, powodując spore zniszczenia. Mężczyzna został zatrzymany.
Chilijczyk usłyszał zarzut zniszczenia narodowego pomnika - podaje gazeta "El Mercurio de Valparaiso". Ze wstępnych informacji wynika, że przyczyną zdarzenia była awaria hamulców. Zdarzenie przyciągnęło uwagę mediów z całego świata.
- Coś takiego nie jest po prostu straszne, to obraza żywej kultury, która przez ostatnie lata walczyła o odzyskanie swojego historycznego i archeologicznego dziedzictwa - mówi Camilo Rapu, przewodniczący lokalnej społeczności Ma’u Henua, cytowany przez "The Guardian".
- Wszyscy postanowili nie wprowadzać przepisów dotyczących ruchu pojazdów w świętych miejscach, ale my, jako rada, rozmawialiśmy o zagrożeniach i doskonale wiedzieliśmy, co może oznaczać wzrost liczby turystów i mieszkańców - komentował w "El Mercurio" burmistrz wyspy Pedro Edmunds Paoa.
Na Wyspie Wielkanocnej znajduje się ok. 900 posągów moai. Powstały w latach 1250-1500. Średnio mają ok. czterech metrów wysokości.
czytaj dalej
Pacjent z Wuhan zmarł z powodu niewydolności oddechowej pięć dni po tym, jak został wypisany ze szpitala jako "wyleczony" z COVID-19 - podaje "South China Morning Post". Dziennik z Hongkongu zwraca uwagę, że chiński portal, który jako pierwszy informował o sprawie, później usunął artykuł.
Mężczyzna został przyjęty do tymczasowego szpitala w Wuhan 12 lutego z umiarkowanymi symptomami choroby wywołanej koronawirusem. Wyszedł ze szpitala po dwóch tygodniach i przez kolejnej 14 dni miał przebywać w izolacji w hotelu. Po dwóch dniach zaczął czuć się gorzej. W końcu został ponownie zabrany do szpitala, gdzie zmarł.
Szpital miał także wydać komunikat, że pojawia się więcej przypadków "wyleczonych" pacjentów, którzy ponownie są przyjmowani do szpitala z objawami choroby. W związku z tym teraz każda osoba przed wypisaniem będzie badana na obecność przeciwciał by upewnić się, że jest zdrowa. Już wcześniej pojawiały się informacje o nawrocie choroby u wypisanych pacjentów.
Ponad trzy tysiące ofiar koronawirusa w Chinach
Liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa w Chinach przekroczyła trzy tysiące. Całkowita liczba zakażonych w tym kraju wynosi ponad 80 tysięcy osób. Według danych Narodowej Komisji Zdrowia w ciągu ostatniej doby zmarło 31 osób, wszystkie w prowincji Hubei, gdzie znajduje się ognisko koronawirusa. Zakażonych zostało 139 osób.
Minionej doby służby medyczne odnotowały 119 przypadków nowych zachorowań. W stolicy prowincji Hubei, mieście Wuhan, zmarły 23 osoby.
Szczegółowa informacja o licznie zakażonych na świecie jest tutaj:
czytaj dalej
Nowy koronawirus może z nami zostać na zawsze jako sezonowy patogen - obawiają się eksperci. Prawdopodobnie nie zniknie bez szczepionki. Będzie nam towarzyszył i powracał wraz z każdym sezonem jesienno-zimowym. Podobnie jak grypa, przeziębienie i inne infekcje dróg oddechowych. Niestety, najprawdopodobnie będzie także mutował - prognozują epidemiolodzy.
Wielu lekarzy i epidemiologów z nadzieją patrzy na nadchodzącą wiosnę. Wyższe temperatury nie służą koronawirusom. Otoczka, czyli podobna do żelu substancja, w której chroni się wirus, staje się coraz bardziej nietrwała wraz ze wzrastająca temperaturą. Zatem im cieplej, tym wirus krócej jest w stanie przetrwać w powietrzu i tym trudniej jest mu przenieść się na kolejne osoby - twierdzą eksperci. Podobnie zresztą dzieje się z wirusami grypy, które latem atakują z rzadka i dają ludziom czas na stworzenie szczepionki na nowy sezon.
Ekspert ds. chorób zakaźnych w Johns Hopkins Centre for Health Security, Amesh Adalja powiedział reporterowi Bussines Insider:
- Wirus SARS-CoV-2 pobędzie z nami jeszcze jakiś czas. Ma charakter endemiczny i nie zniknie bez szczepionki. Widzimy, że nigdzie się nie wybiera. Zmniejszeniu ulegnie tylko częstotliwość zakażeń, co da nam czas na stworzenie szczepionki.
Koronawirus najprawdopodobniej będzie powracał z każdą jesienią - piszą eksperci. W dodatku pory roku są inne na północnej, a inne na południowej półkuli, dlatego nadal na którymś kontynencie będzie miał dobre warunki do przetrwania. Istnieją ponadto kraje, które nie mają tak wyraźnych pór roku. U nich nowy koronawirus będzie się dobrze czuł przez cały rok - uważają eksperci.
- Mamy nadzieję, że nadchodząca wiosna spowoduje, że koronawirus nieco ustąpi. Nie możemy jednak być tego pewni - stwierdził w wypowiedzi dla CNN specjalista ds. chorób zakaźnych William Schaffer z Uniwersytetu Vanderbilt.
- Wiemy, że niewiele wiemy o nowym koronawirusie - przyznają naukowcy
Już cztery inne koronawirusy krążą wśród ludzi i to od dawna, wirus SARS-CoV-2 jest piąty. Powodują sezonowe infekcje dróg oddechowych, czasami kończące się zapaleniem płuc i większość ludzi styka się z nimi wiele razy w ciągu życia. Wywołują na przykład banalne przeziębienie. Ale dlaczego niektóre wirusy wykazują aktywność tylko w określonych porach roku, nie jest dla naukowców jasne. Może mieć to coś wspólnego z wilgotnością powietrza, jak podejrzewa prof. Schaffer, ale niekoniecznie wyczerpuje to temat.
Amerykańscy specjaliści od chorób zakaźnych powiedzieli niedawno reporterowi CNN, że ich zdaniem jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o tym, co będzie się dalej działo z nowym koronawirusem, ponieważ nie mamy wystarczającej wiedzy na jego temat.
Profesor epidemiologii Marc Lipsitch z Harvardu jest przekonany, że nowego koronawirusa ostatecznie nie da się zatrzymać.
Epidemiolog przewiduje, że w nadchodzącym roku około 40-70 procent ludzi na świecie zostanie zainfekowanych nowym koronawirusem i wielu z nich zachoruje na COVID-19, a jego kolega profesor Christian Dorsten (szef wirologii w 'Charité')
przewiduje 60-70 procent.
czytaj dalej
W Berlinie puste półki w sklepach, brakuje środków do dezynfekcji, ryżu i makaronu. Brak środków dezynfekcyjnych, mydła, a nawet niektórych artykułów spożywczych - tak wygląda coraz więcej sklepów w Niemczech. Niektóre z nich wprowadzają już limity dla klientów.
- Strach przed koronawirusem spowodował, że Niemcy rzucili się na zakupy - czytamy w dzienniku "BZ Berlin". I faktycznie wystarczy rzucić okiem na sklepowe półki, by zobaczyć prawdziwą panikę. Najszybciej rozchodzą się te produkty, które można "zachomikować" na wiele dni - na przykład makarony, ryż czy konserwy. W sklepach bardzo często długimi metrami ciągną się półki, które jeszcze kilka dni temu były pełne. Dziś? Nie ma tam nic.
Wykupywane są oczywiście również środki dezynfekcyjne. Tak szybko, że na przykład sklep sieci drogerii DM w berlińskiej dzielnicy Prenzlauer Berg wprowadził limit. Jeden klient może kupić najwyżej trzy takie artykuły. Jeśli podejdzie do kasy z większą liczbą, będzie musiał towary zwrócić.
Półki z tymi produktami są puste w wielu marketach w Berlinie, ale coraz więcej jest podobnych sytuacji w innych częściach Niemiec - czytamy w lokalnej prasie. Warto za to podkreślić, że powodów do paniki nie ma: nie mają jej ani Niemcy, ani Polacy. W tej chwili w całych Niemczech potwierdzone zostało 48 przypadków koronawirusa. Jednocześnie już 16 osób zostało wypuszczonych z placówek medycznych. W Polsce z kolei wciąż nie ma ani jednego potwierdzonego przypadku zachorowania. Ministerstwo Zdrowia apeluje o spokój. W tym też ten sklepowy.
Zdjęcia pustych półek w berlińskich sklepach zyskują natomiast coraz większą popularność w mediach społecznościowych.
- Aldi w Berlinie, co się tu dzieje? Pracownicy już nawet nie podchodzą do pustych półek... - zauważył użytkownik Twittera Rolf Kunert.
czytaj dalej
Podczas konferencji prasowej Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła, że podniosła globalne ryzyko wybuchu epidemii koronawirusa do bardzo wysokiego, a więc najwyższego z możliwych. Szef Programu Zdrowia w Sytuacjach Nadzwyczajnych WHO Dr Ryan dodał, że obecne dane, którymi dysponuje Światowa Organizacja Zdrowia nie dają podstaw do stwierdzenia, że wirus może stać się globalną pandemią.
– Jeśli zadeklarujemy, że istnieje pandemia koronawirusa,zasadniczo będzie oznaczać to, że każdy człowiek na planecie jest narażony na kontakt z nim. Dane na razie na to nie wskazują. Chiny jasno pokazały, że w przypadku podjęcia działań wcale nie musi być to naturalny rezultat – wyjaśnił. Zdaniem dyrektora generalnego WHO Tedroasa Adhanoma Ghebreyesusa największym wyzwaniem do pokonania są obecnie strach i dezinformacja.
Co ze szczepionkami?
WHO przygotowała raport, w którym znalazły się rekomendacje dla wszystkich państw. Wzywa w nim władze do edukowania ludności oraz rozszerzenia nadzoru, by znaleźć, odizolować i leczyć każdą osobę zakażoną. To nie jest zadanie tylko dla ministerstwa zdrowia - podkreślił. Tedros Adhanom Ghebreyesus dodał również, że obecnie trwają prace nad 20 szczepionkami, kilka leków jest w trakcie testów klinicznych. Pierwsze efekty mają być znane za kilka tygodni.
Pies może zachorować na koronawirusa! To zupełnie nieznany wymiar tej epidemii
Pies osoby zakażonej koronawirusem został zdiagnozowany jako nosiciel SARS-CoV-2. Informację o „niskim poziomie” wirusa u czworonoga podał rząd w Hongkongu.
Informację o pozytywnym wyniku testu przeprowadzone na psie podał w piątek 28 lutego departament rolnictwa i rybołówstwa Hongkongu. Urzędnicy muszą teraz przeprowadzić dalsze testy, by wykluczyć możliwość, że obecność koronawirusa w organizmie psa była tylko efektem skażenia jego otoczenia. Próbki wirusa znaleziono w ustach i nosie zwierzęcia.
W związku z doniesieniem azjatyccy eksperci przypominają jednak, że koronawirus SARS-CoV-2 wciąż nie został całkowicie poznany. Podejrzewa się, że przeniósł się na ludzi z nietoperzy lub innych zwierząt i może być przekazywany na kilka sposobów. Hongkoński departament podkreśla, iż wciąż nie ma niezbitych dowodów na fakt, jakoby zwierzęta mogły być nosicielami wirusa, lub same padać ofiarą choroby COVID-19.
Opisywany tutaj pies został tymczasowo odizolowany w pustym schronisku dla zwierząt. Urzędnicy z Hongkongu stanowczo doradzają, by zwierzęta nosicieli koronawirusa także były poddawane kwarantannie.
Koronawirus i zwierzęta
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) twierdziła wcześniej, że nie ma dowodów na to, że zwierzęta takie jak psy czy koty mogą zostać zarażone wirusem. Organizacja przekazała, że „nie jest jasne, czy 2019-nCoV ma jakikolwiek wpływ na zdrowie zwierząt” i zaznaczyła, że „nie odnotowano takiego przypadku u żadnego gatunku”.
Epidemiolog i członek zespołu utworzonego w celu badania koronawirusa Li Lanjuan przekazał jednak w rozmowie z China Central Television, że zwierzęta mogą się zarazić, jeżeli mają kontakt z osobą, u której stwierdzono koronawirusa. – Należy szczególnie uważać na inne ssaki, zwłaszcza zwierzęta domowe – podkreślił.
Chińskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom uważa, że źródłem koronawirusa jest targ w Wuhan, na którym sprzedawane były żywe i martwe zwierzęta, owoce morza, a także m.in. „ciepłe mięso”, czyli takie ze zwierząt ubijanych na miejscu. Paul Hunter, profesor medycyny w brytyjskiej Norwich School of Medicine przekazał w rozmowie z Newsweekiem, że choć nie jest do końca jasne, skąd dokładnie pochodzi wirus, najbardziej prawdopodobnym źródłem są nietoperze i węże. – Już wcześniej wirus wykryto zarówno u nietoperzy jak i węży. Szczepy 2019-nCoV u tych zwierząt były podobne jak teraz u ludzi – wyjaśnił.
To kompletnie zaskoczyło naukowców - koronawirus może zostać przeniesiony z ludzi na zwierzęta?! Prawdopodobnie możliwe jest zakażenie w drugą stronę.
Co to oznacza? Po pierwsze nie jest to żadna "kolejna grypa", jak usilnie chcą go wyśmiać ludzie bagatelizujący to, co się dzieje na świecie od kilku tygodni. Mamy do czynienia z czymś nieznanym nauce akademickiej, co wykracza poza wszystkie książki medycyny o wirusologii, które są dostępne dla studentów medycyny.
Koronawirus potrafi także rzecz niebywałą - infekuje osobę, która nie ma żadnych objawów (zero gorączki, zero kaszlu itp.), a staje się nieświadomym roznosicielem tej choroby. Ma swoją wersję "uśpioną". Kolejna sprawa wcześniej nieznana.
Dostajemy sporo ciekawych materiałów od naszych przyjaciół z Hong Kongu - postaramy się je przetłumaczyć i opublikować w serwisie. Generalnie udowadniają one, że wirusa nie da się "wyleczyć i wyleżeć", lecz przechodzi on w stan hibernacji i atakuje ponownie.
Jeden z naszych czytelników przysłał nam tekst na portalu społecznościowym, który opublikował J.K.Mikke. Publikujemy go poniżej.
czytaj dalej
Na południu Chin ponowne testy potwierdziły, że około 14 procent pacjentów uznanych za wyleczonych, ponownie zostało zakażonych koronawirusem. Podobna sytuacja została zaobserwowana w Japonii. Lekarze obawiają się, że wirus ma zdolność do pozostawiania w "stanie uśpienia".
Władze prefektury Osaka w Japonii potwierdziły, że u 40-latki, która została uznana za wyleczoną i opuściła szpital, po raz drugi zdiagnozowano zakażenie koronawirusem. Kobieta, która pracuje jako przewodniczka turystyczna, jest pierwszą osobą w Japonii, która znowu zmaga się z tym wirusem.
Ponowne badania potwierdziły koronawirusa u wyleczonej 40-latki. "Wirus może pozostawać w stanie uśpienia"
Jak podaje Reuters kobieta ponownie zgłosiła się do szpitala, kiedy pojawiły się u niej objawy: bóle gardła i klatki piersiowej. 40-latka została zakażona koronawirusem już w styczniu. Po leczeniu i badaniach, które potwierdziły jej wyleczenie, 1 lutego została wypisana ze szpitala.
Minister zdrowia Japonii Katsunobu Kato zapowiedział, że resort musi przejrzeć listy pacjentów i śledzić stan zdrowia osób, które zostały wypisane ze szpitali. Według lekarzy ponowne zachorowanie oznacza, że wirus ma zdolność do pozostawania w fazie "uśpienia".
- Po zakażeniu może on pozostawać w stanie uśpienia i objawiać się minimalnymi objawami. Następnie stan pacjenta ulega zaostrzeniu, zwłaszcza, jeśli wirus ponownie dostanie się do płuc - powiedział profesor mikrobiologii Philip Tierno Jr.
Koronawirus w Chinach. U 14 proc. wyleczonych pacjentów ponownie stwierdzono obecność patogenu
Lokalne służby medyczne prowincji Guangdong na południu Chin przekazały informacje dot. ponownych testów u pacjentów, którzy zostali uznani za wyleczonych z koronawirusa. Jak się okazało, u 14 proc. osób testy wykazały ponowne zakażenie wirusem. Wicedyrektor chińskiego regionalnego Centrum Kontroli i Przeciwdziałania Chorobom (CDC) Song Tie przekazał, że na razie nie jest jasne, czy pacjenci zarazili się po wyjściu ze szpitala, czy byli zakażeni podczas wypisu ze szpitala.
- Eksperci oceniają na podstawie wstępnych ustaleń, że osoby te mogły wciąż mieć w organizmie wirusa, gdy wychodziły ze szpitali. Możliwe, że w organizmach zwolnionych pacjentów wciąż są wirusy lub fragmenty ich materiału genetycznego. Nie wiadomo, czy mogą przenosić się na inne osoby - powiedział Song Tie.
Uwaga! O możliwości sytuacji "uśpienia koronowirusa" w organiźmie osoby pozornie wyzdrowiałej pisaliśmy tutaj:
/na końcu tekstu - wiadomość od Billego Meiera/
https://www.nautilus.org.pl/artykuly,3898,czy-koronawirus-powstal-w-tajnym-super-laboratorium.html
czytaj dalej
Krąży wokół naszej planety już około trzech lat, ale dopiero niedawno udało się go uchwycić. Polsko-amerykański duet naukowców z Uniwersytetu Arizony odkrył obiekt, który został "wciągnięty" na orbitę przez ziemską grawitację. Badacze określają asteroidę 2020 CD3 jako tymczasowy miniksiężyc.
Asteroidę, nazwaną 2020 CD3, odkryli Polak Kacper Wierzchoś i Amerykanin Theodore Pruyne, naukowcy z Catalina Sky Survey, pracujący w laboratorium księżycowym Uniwersytetu Arizony. Na swoim Twitterze Wierzchoś poinformował, że obiekt ma od 1,9 do 3,5 metra średnicy. To prawdopodobnie mały kawałek skały węglowej. Patrząc po jego trajektorii, obiekt został wciągnięty na ziemską orbitę trzy lata temu.
Odkrycie zostało ogłoszone we wtorek przez Centrum Małych Planet (MPC) instytutu badawczego Smithsonian Astrophysical Observatory. "Ilustracje orbitalne wskazują, że obiekt jest tymczasowo związany z Ziemią. Nie znaleziono żadnego związku ze znanym sztucznym obiektem" - podano w komunikacie.
czytaj dalej
Na świecie pojawiają się informacje o tym, że jeden z najbogatszych ludzi na Ziemi Bill Gates dokładnie opisał pojawienie się koronawirusa... wiele lat temu! Napisała o tym jedna z naszych czytelniczek:
[...] mój mąż, od kilkunastu dni, bardzo mocno śledzi w internecie, na różnych zagranicznych portalach, na twitterach itp.doniesienia o coronavirusie. Być może już o tym słyszeliście, ale napiszę – otóż na stronie amerykańskiego biura patentowego, pomiędzy wieloma innymi, znajdują się także patenty firmy BILLA GATESA, w której jest współudziałwcem.
Przejrzyjcie patenty tej fimy – są tam np. wirus i szczepionka (!) na ASF, oraz zarejestrownay w 2015r. sztuczny wirus ..CORONAVIRUS.
Opracowało go trzech biologów: Bickerton; Erica (Woking, GB), Keep; Sarah (Woking, GB), Britton; Paul (Woking, GB)
Wysyłam link do tej strony:
Pozdrawiam!
[...]
czytaj dalej
Dziewięcioletnia dziewczynka w wywiadzie dla "ABC News" szczerze wyznała, że w nocy słyszy głosy. Przyznała, że słyszy je w swoim pokoju regularnie i nie wie, co to jest.
Dziewięcioletnia Brianna wraz z rodziną pochodzą z Lockport, Illinois, Stanach Zjednoczonych. W wywiadzie dla "ABC News" rodzina wyznała, że od sześciu lat w ich domu dzieje się coś dziwnego. Dokładniej w pokoju córki słychać specyficzne dźwięki m.in. muzykę i rozmowy, które wydobywają się ze ścian. Słychać je tylko nocami. Dziewczynka wyznała:
- W ścianie są głosy i nie wiem, co to jest.
W całej sprawie wypowiedział się również tata dziecka Richard Smith. W wywiadzie powiedział: "Wyobraź sobie, że jest środek nocy, a twoja córka budzi cię i mówi, że słyszy głosy w swoim pokoju. Idziesz i rzeczywiście słychać głos mówiący o Jezusie Chrystusie, który pochodzi z jednej ze ścian. Czasami gra muzyka". Mężczyzna zawiadomił policję, która pojawiła się w jego domu. Policjanci usłyszeli głosy, a jeden z nich rozpoznał reklamę chrześcijańskiej stacji radiowej.
Przestraszone dziecko w nietypowej sytuacji.
Niedaleko domu ? Było sześć wież radiowych, tata pomyślał, że może mieć to coś wspólnego z całą sytuacją. Zgłosił to pobliskiej stacji radiowej.
Technik ze stacji AM 1160, który usłyszał głosy w pokoju. Powiedział, że nie wie, jak to wyjaśnić. Tata wywiercił dziurę w ścianie, by sprawdzić instalację elektryczną, ale nie znalazł tam nic dziwnego. W programie wypowiedział się również inżynier Patrick Berger, który stwierdził, że wie, jaki jest powód głosów i dźwięków: „Nie dzieje się to cały czas, ale czasem się zdarza” - powiedział Berger. Poradził Smithsowi, aby ten skontaktował się z inżynierem, który przy użyciu odpowiednich narzędzi może zmierzyć sygnał radiowy, znaleźć jego źródło i zablokować go. Berger powiedział, że prawdopodobnie dzieje się tak, ponieważ w ścianie są metalowe rury lub przewody, które działają jak głośnik. Dodał: "Istnieje niewielka liczba osób, które faktycznie mają doświadczenie w czymś takim".
Stacja ABC skontaktowała się z Salem Media Group, która jest właścicielem stacji radiowej i nie otrzymała jeszcze odpowiedzi. Rodzina powiedziała, że ??inżynier z lokalnej stacji próbuje im pomóc.
czytaj dalej
"Mad" Mike Hughes rozbił się we własnej konstrukcji rakiecie napędzanej parą wodną. Hughes wierzył, że ziemia jest płaska. Liczył na to, że uda mu się to udowodnić lecąc w kosmos.
64-letni "Mad" Mike i jego asystent budowali rakietę w ogrodzie, wydali na nią około 18 tys. dolarów. Hughes chciał tym razem osiągnąć wysokość pięciu tysięcy stóp, a więc nieco ponad 1,5 tys. metrów.
Przy poprzednim locie, w marcu ubiegłego roku Hughes osiągnął wysokość około 570 metrów i uruchomił spadochron. Prędkość była jednak tak ogromna, że nawet po otwarciu drugiego spadochronu lądowanie było twarde i konieczna była interwencja pogotowia w związku z urazem pleców.
Akcja miała na celu nagłośnienie zbiórki pieniędzy, którą mężczyzna prowadził w internecie. Planował w końcu zbudować rakietę, która mogłaby wznieść go do linii Kármána, a więc na wysokość ok. 100 kilometrów. - Czy wierzę, że Ziemia ma kształt frisbee? Tak. Czy wiem to na pewno? Nie. Dlatego chcę polecieć w kosmos - mówił wówczas.
Przyczyną tragedii była awaria spadochronu?
Sobotni lot był nagrywany przez telewizję Science Channel. Hughes miał być jednym z bohaterów serii "Homemade Astronauts" o amatorskich budowniczych rakiet.
Na nagraniu, które pojawiło się w mediach społecznościowych, widać, że zaraz po starcie wystrzelił i zerwał się spadochron, który miał spowolnić opadającą kometę. Służby przybyłe na miejsce stwierdziły zgon Hughesa.
źródło: gazeta.pl
Dostaliśmy ciekawy materiał, ale musimy na ten temat dowiedzieć się czegoś więcej (poniżej).
czytaj dalej
Śmierć potrafi dopaść człowieka w najbardziej irracjonalnych okolicznościach. Jest wiele historii świadczących o tym, że data śmierci jest zapisana w gwiazdach. Próba oszukania jej jest nieskuteczna, gdyż śmierć przeganiana z jednej strony potrafi dopaść z zupełnie innej.
Kolejna historia trafiła na naszą pocztę i kierujemy ją do naszego archiwum.
From: [...]
Sent: Friday, February 21, 2020 12:54 PM
To: Fundacja NAUTILUS <nautilus@nautilus.org.pl>
Subject: Oszukać przeznaczenie
Cześć załogo ;) przesyłam Wam ciekawą historię jakich zapewne wiele zgromadziliście. Mój puzelek:
https://m.joemonster.org/art/22331
Pozdrawiam serdecznie,
Michał
czytaj dalej
O zamachach z 11 września 2001 r. słyszał każdy z nas, gdyż było to bardzo głośne wydarzenie. Niewiele osób jednak wie, że istniało szereg ciekawych zbiegów okoliczności, które zwolennicy alternatywnych teorii uważają za wyjątkowo dziwne.
Mało znanym faktem jest wiersz pewnego młodego poety Łukasza Uniejewskiego, o którym wiele lat temu pisały lokalne gazety. Nosi on tytuł „gdy spadną księżyce” i pozornie nie zawierał on niczego dziwnego ani niepokojącego. Jest on dostępny w tomiku poezji pt „Ziemia Obłędów” wydanego przez ojca młodego poety.
Treść wiersza nie wyróżnia się – na pierwszy rzut oka – niczym szczególnym. Ciekawe są jednak dwie zwrotki:
"we wszystkich arteriach rekina
tłoczą się ludzie
to oni zbudowali milionowe wieże babel
poznajesz to nowy jork
przelatujący samolot zdmuchnął miasto"
oraz druga zwrotka
"ludzie z miasta nowy jork
małe mrówki
rozsypali się po niebie
jak gwiazdy".
Wiersz powstał w latach 90. , na wiele lata przed zamachami z pamiętnego 11 września. Jak zostało napisane w podsumowaniu tomiku pt „Ziemia Obłędów” , Łukasz Uniejewski zmarł 27 maja 1993 r. we Włoszczowie w wieku zaledwie 18 lat i żaden lekarz nie był w stanie określić medycznych powodów śmierci. Wygląda na to, że autor wiersza zabrał ze sobą tajemnicę do grobu.
/tekst napisał nasz czytelnik p. Daniel - dziękujemy!/
czytaj dalej
Szkielet tajemniczego stworzenia morskiego sztorm Clara wyrzucił na brzeg szkockiej plaży wzdłuż wybrzeża Aberdeenshire. W mediach pojawiły się podejrzenia, że jest to mityczny potwór z Loch Ness. Zdjęcie szkieletu tego stworzenia zostało udostępnione na stronie na Facebooku. Pojawiły się setki sugestii, co to może być.
Niektórzy uważają, że jest to wieloryb lub delfin, a inni zauważają, że zwierzę ma „rogi”.
Jedna z hipotez zakłada, żejest to rekin-młot- o których wiadomo, że latem wpływają na wody brytyjskie.
I jeszcze ciekawostka.
Osobliwy krzyż pojawił się nad Ziemią Świętą w chmurach.
czytaj dalej
Wielu świadków twierdzi, że 28 stycznia 2020 widziało UFO w pobliżu Penticton (Kanada). Obiekt powrócił po kilku dniach – potrafił znikać i pojawiać się w innym rejonie nieba w ułamku sekundy.
UFO błyskało światłem i poruszało się w sposób zupełnie inny niż np. drony. Świadkowie są pewni, że obiekt był dziełem obcej technologii. UFO zostało zauważone przez wielu świadków znajdujących się w pobliżu Penticton (miasto w Kanadzie, w prowincji Kolumbia Brytyjska, w dystrykcie regionalnym Okanagan-Similkameen. Leży nad jeziorami Okanagan i Skaha)
Błyskający jasnym światłem niezidentyfikowany obiekt latający poruszał się nad jeziorem Okanagan.
Obiekt miał bardzo ciekawą cechę: potrafił zniknąć i pojawić się w innym miejscu dosłownie w ułamku sekundy. Był całkowicie bezgłośny.
Do kolejnej obserwacji tego samego obiektu doszło w czwartek, 13 lutego 2020 około 18:00. Ian Preston i jego żona jechali do domu z pracy, gdy zauważyli coś niezwykłego na niebie nad jeziorem Okanagan.
Preston natychmiast zatrzymał się w pobliżu Johnson Rd. i wysiadł z samochodu, by dokładnie obejrzeć UFO. Na szczęście posiadał bardzo wysokiej klasy lornetkę.
Miejsce, gdzie miała miejsce obserwacja. (Mapy Google).
46-latek był w stanie obserwować UFO przez ponad dziesięć minut. Powiedział, że obiekt pozostawał w tym samym miejscu przez cały czas – zmieniał barwy i emitował silne błyskające światło. W pewnym momencie zniknął i pojawił się znowu.
Poniżej film z obserwacji.
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie