Dziś jest:
Czwartek, 21 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania newsa do działu "FN 24": nautilus@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Jeśli niebo jest przejrzyste i mamy trochę szczęścia, to możemy dostrzec jasny punkt przemierzający ciemne niebo - to Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, MSK (ang. International Space Station, ISS; ros. Международная Космическая Станция, МКС; trb.: Mieżdunarodnaja Kosmiczeskaja Stancyja, MKS) – pierwsza stacja kosmiczna wybudowana z założenia przy współudziale wielu krajów.
Składa się obecnie z 15 głównych modułów (docelowo ma ich liczyć 16) i umożliwia jednoczesne przebywanie sześciu członków stałej załogi (trzech do roku 2009). Pierwsze moduły stacji zostały wyniesione na orbitę i połączone ze sobą w 1998 roku. Pierwsza stała załoga zamieszkała na niej w roku 2000. Źródłem zasilania ISS są baterie słoneczne, transportem ludzi i materiałów do 19 lipca 2011 zajmowały się amerykańskie wahadłowce programu STS (od lutego 2003 do 26 lipca 2005 wstrzymane z powodu katastrofy Columbii) oraz rosyjskie statki kosmiczne Sojuz i Progress. Po zakończeniu amerykańskiego programu wahadłowców w 2011 roku, jedynym przewoźnikiem astronautów stały się rosyjskie rakiety Sojuz.
Na stacji znajduje się sprzęt radiowy na potrzeby krótkofalarstwa (projekt ARISS). Ma ona także przydzielone własne znaki wywoławcze: amerykańskie NN1SS oraz NA1SS, rosyjski RZ3DZR oraz niemiecki DL0ISS.
Dlaczego piszemy o tej stacji? Bo to właśnie ten obiekt prawdopodobnie sfotografowała internautka prowadząca na facebooku profil Spotted: Skarżysko-Kamienna. Zdjęcie jest jednak - mimo wszystko - intrygujące z powodu... o którym za chwilę.
O tym zdjęciu zawiadomił nas czytelnik serwisu FN.
-----Original Message-----
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Friday, January 19, 2018 6:36 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Ciekawe UFO
Witam
Dziś przeglądając fb znalazłem ciekawe zdjęcia ufo
Oto zdjęcie:
I powiększenie obiektu:
W komentarzach natychmiast pojawiły się wyjaśnienia dotyczące stacji ISS.
Zakładając, że część baterii słonecznych ułożyła się pod kątem 90 stopni do obserwatora była dla niego niewidoczna, stąd ten poruszający efekt "klucza". Biorąc pod uwagę nawet tak proste wyjaśnienie trzeba przyznać, że jest w tym zdjęcie jakaś mistyka i "głębsze przesłanie" niż tylko kolejne zdjęcie ISS.
czytaj dalej
Grupa niemieckich konstruktorów amatorów pokazała udaną próbę drona przewożącego człowieka. To nie pierwsza konstrukcja autorstwa tych zdolnych młodych ludzi. Wcześniej zbudowali już miniaturowy okręt podwodny i jednoosobowy balon.
Pokazujemy ten film, bo z daleka ten osobowy dron ze względu na swoje duże rozmiary wygląda podobnie jak latające dyski, które nazywamy UFO. ;)
Informacja została przysłana przez naszą czytelniczkę (dziękujemy).
Cały film pokazujący lot drona poniżej.
czytaj dalej
Wypadek i tragiczna śmierć trzech nastolatek i dwóch mężczyzn z Tryńczy poruszyła całą Polskę. Wójt miejscowości postanowił podziękować wszystkim tym, którzy zaangażowali się w trudną akcję poszukiwawczą.
29 grudnia policjanci i strażacy przez kilka godzin pracowali w okolicach rzeki Wisłok w Tryńczy. Użyty przez strażaków sonar wskazał, że na dnie rzeki znajduje się duży przedmiot - prawdopodobnie samochód. Przed godziną 16 na brzeg wyciągnięto daewoo tico.
W środku znajdowało się pięć ciał - trzech kobiet oraz dwóch mężczyzn. Kobiety, w tym dwie siostry, w wieku 19, 18 i 16 lat były od kilku dni poszukiwane. Wyszły z domu 25 grudnia, ostatni raz widziane były w poniedziałek wraz z dwoma mężczyznami, jak wsiadały do daewoo tico. Pozostałe dwa ciała to zwłoki tych mężczyzn w wieku 24 i 27 lat. Wszyscy byli mieszkańcami gminy Tryńcza.
Informowaliśmy o tym, że na prośbę matki jednej z ofiar tej tragedii, jasnowidz z Człuchowa Krzysztof Jackowski, wskazał miejsce w którym zatopiony był samochód z pięcioma ofiarami wypadku.
Jackowski poinformował o swoim przeczuciu w czwartek wieczorem w tygodniu, w którym prowadzono poszukiwania samochodu. Jednak było już ciemno i ludzie, którzy udali się na miejsce wskazane przez jasnowidza niczego nie dostrzegli.
Na prośbę Jackowskiego udali się tam rano razem z policją. Jackowski rozmawiał z policjantem dowodzącym akcją poszukiwawczą i naprowadzał go na miejsce, które jego zdaniem ukrywa samochód z ciałami nastolatek. Okazało się, że miał rację. Poniżej drukujemy dokument, który dostaliśmy od jasnowidza.
Już 17 stycznia premiera książki "Jasnowidz na policyjnym etacie", której patronem medialnym jest Fundacja Nautilus.
czytaj dalej
Szkocji na sprzedaż wystawiono zamek, w którym podobno straszy. Miejsce jest jednym z „najbardziej nawiedzonych w Wielkiej Brytanii” i ma w nim straszyć duch mężczyzny z poderżniętym gardłem oraz zjawa paląca cygaro.
Chodzi o zamek Birkwood w miasteczku Lesmahagow w szkockiej jednostce administracyjnej South Lanarkshire.
W zabytkowym, pochodzącym z lat 60-tych XIX wieku budynku miał zostać urządzony luksusowy hotel. Zarząd planował zainwestować w remont zamku około 80 milionów funtów, w jego sąsiedztwie miano postawić domki letniskowe dla gości.
Poprzedni właściciele zabytkowej budowli twierdzili, że miejsce jest nawiedzone. Po zamku rzekomo włóczy się duch mężczyzny z poderżniętym gardłem. Mówiono również o tajemniczym „upiorze palącym cygaro”. Hotel planowano otworzyć w roku 2019, ale firma, do której należy zabytek przeszła pod inny zarząd i podjęto decyzję o sprzedaży zamku Birkwood.
Miejsce zostało zbudowane w stylu neogotyckim. W 2013 roku udała się tam ekipa programu Haunted Planet TV, która określiła Birkwood jako „jedno z najbardziej nawiedzonych miejsc, które filmowali”. Od 1923 do 2015 roku w zamku mieścił się szpital psychiatryczny. Obecnie poszukiwani są chętni, którzy chcieliby nabyć tajemniczy budynek.
Źródło: BBC
czytaj dalej
Nasi czytelnicy od kilku dni przysyłają nam linki do filmu nakręconego w Malezji. W sieci pojawiło się nagranie, na którym widać motocyklistę rozmawiającego z kolegą na jednym z pasów drogi ekspresowej w Malezji. Kamera umieszczona na jednośladzie jednego z mężczyzn umieszczona jest tak, że w kadrze widać także fragment przeciwnego pasa ruchu. To na nim, w pewnym momencie, dzieje się coś absolutnie niesamowitego.
Na wideo widać, jak przez kadr przemyka jadący w przeciwnym kierunku motor. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nie siedzi na nim motocyklista!
Nasi koledzy z projektu "Otwarte Niebo" z rozbawieniem obejrzeli film i nie mają wątpliwości - kierowca motocykla spadł, a maszyna na biegu sama ruszyła w podróż. Podobne przypadki miały miejsce także w Polsce.
Poniżej film.
czytaj dalej
W Watykanie rozpoczęła się w poniedziałek międzynarodowa konferencja o wymieraniu gatunków. Z poparciem papieża Franciszka zwołały ją wspólnie Papieska Akademia Nauk i Papieska Akademia Nauk Społecznych. Wśród zaproszonych mówców znalazł się biolog ze Stanfordu prof. Paul Ehrlich.
Otwarcie i od lat ostrzega, że nie potrafimy się ograniczyć, a zwariowany wzrost ludzkiej populacji to zagrożenie dla ziemskiej biosfery i samego człowieka (rok temu w Cambridge wierdził nawet, że los naszego gatunku jest już przesądzony – wykończyć nas mają przeludnienie i globalne zmiany klimatu).
Środowiska, które uważają, że człowiek ma prawo czynić sobie Ziemię poddaną, tak nie lubią prof. Ehrlicha i jego tez, że wystosowały petycję do organizatorów konferencji, by wycofali zaproszenie dla słynnego naukowca.
– Zebrali chyba z 11 tys. podpisów – opowiada prof. Ehrlich brytyjskiemu „Observerowi".
– Ale papież nie zmienił zdania. Ten pociąg musi się wykoleić!
Papież Franciszek z uwagą wsłuchuje się w ostrzeżenia nadchodzące ze świata nauki, bo sam nawołuje do tego, byśmy czynili sobie Ziemię raczej zieloną niż poddaną. Z kolei Papieska Akademia Nauk od jakiegoś czasu postuluje, żeby świat odszedł od paliw kopalnych i przestawił się na odnawialne źródła energii.
Tezy prof. Ehrlicha są jane. W 1800 r. liczba ludzi osiągnęła pierwszy miliard. W 1930 r. – 2 mld. W połowie XX w. były nas 3 mld, a dziś – już blisko 7,5 mld. Według różnych szacunków do końca wieku będzie to aż 12 mld.
– Już teraz szacuje się, że każdego roku przejadamy o połowę więcej zasobów, niż Ziemia jest w stanie odbudować – uważa prof. Bogusław Pawłowski, szef Katedry Biologii Człowieka na Uniwersytecie Wrocławskim.
– Żyjemy więc na kredyt. To bezprecedensowa sytuacja, żeby jakiś organizm będący najwyższym ogniwem łańcucha pokarmowego zyskał tak olbrzymią przewagę. Ten ekspres musi się więc wykoleić!
Pięć planet do wyżywienia ludzkości
Mieszkańcy biednej Afryki rozmnażają się dwa razy szybciej niż – średnio – reszta świata.
– Do końca wieku populacja Afryki prawdopodobnie skoczy z 1 mld do ok. 4 mld – mówi „Observerowi” brytyjski ekonomista z Cambridge sir Partha Dasgupta. – Łatwo sobie wyobrazić, jakie spowoduje to napięcia. Tym bardziej że zmiany klimatu dotkną Czarny Ląd bardziej niż resztę świata. Co się stanie, kiedy tamtejsze rejony suche się rozrosną i 100 mln Afrykanów spróbuje przepłynąć Morze Śródziemne? Mnie ta wizja przeraża.
Globalizacja i rewolucja informatyczna sprawiły, że mieszkańcy najbiedniejszych zakątków świata widzą, że gdzie indziej da się lepiej żyć. Coraz bardziej pragną więc poprawić swój los. Problem w tym, jak mówi prof. Ehrlich, że gdyby każdy z 7,5 mld ludzi żył na poziomie przeciętnego obywatela USA, potrzebowalibyśmy pięciu planet do wyżywienia nas wszystkich.
Przed skutkami globalizacji, robotyzacji, zmian klimatu i informatyzacji ostrzega też brytyjski fizyk (również z Cambridge) prof. Stephen Hawking. Jak pisał niedawno w „Guardianie", żyjemy w najbardziej niebezpiecznych czasach w historii Ziemi. Obwinia o to rosnące nierówności, które – z powodu rewolucji informacyjnej – tak bardzo kłują w oczy. „Nic dziwnego, że coraz więcej ludzi poszukuje nowego ładu” i ucieka do mitycznej „ziemi obiecanej” – twierdzi słynny uczony.
Podzwonne dla bioróżnorodności
Przeludnienie jest groźne, bo niszczy bioróżnorodność Ziemi. Jak alarmują naukowcy biorący udział w watykańskiej konferencji, jesteśmy sprawcami i świadkami szóstego wielkiego wymierania w historii naszej planety. Jeśli nie podejmiemy szybkich i radykalnych działań, do końca wieku z powierzchni Ziemi zniknie aż połowa zamieszkujących ją dziś gatunków roślin i zwierząt.
Symbolem obecnego wielkiego wymierania są tzw. gatunki charyzmatyczne – wieloryby, lwy, nosorożce, słonie, goryle. Pół wieku temu na Ziemi żyło 450 tys. lwów, dzisiaj – 20 tys. Goryli zachodnich pół wieku temu był milion, a dziś – 200 tys. Jeśli nie potrafimy ocalić przed wyginięciem nawet tak „popularnych” gatunków, czy uratujemy inne? A wraz z nimi nas?
Według prof. Ehrlicha jedynym wyjściem jest ostre ograniczenie liczby Homo sapiens.
– Jeśli cenimy ludzkie życie, powinniśmy się starać, by liczba ludzi nie przekraczała tej, którą jesteśmy w stanie w sposób zrównoważony utrzymać – mówi „Observerowi". – 12 mld ludzi na koniec wieku oznacza gwałtowne załamanie naszej cywilizacji. Jej upadek przetrwają nieliczni.
Zdaniem amerykańskiego biologa ludzka populacja powinna zostać ograniczona maksymalnie do miliarda. Dzięki temu nasza cywilizacja będzie mogła wygodnie trwać przez kolejne tysiąclecia.
Ale jak to uczynić?
– Tylko edukacja może nas uratować – uważa prof. Pawłowski. – Najważniejsza jest edukacja kobiet, bo to one de facto decydują o kontroli urodzeń. Tam, gdzie są wykształcone i aktywne zawodowo, przyrost naturalny maleje.
Konferencja w Watykanie potrwa do 1 marca.
źródlo: gazeta.pl
czytaj dalej
W jednym z ostatnich wywiadów Mitch Winehouse wyznał, iż zmarła w 2011 roku córka jest wciąż obecna w jego życiu. Twierdzi, że ma regularny kontakt z duchem Amy.
Amy Winehouse zmarła na skutek przedawkowania alkoholu. Artystka została znaleziona martwa w swoim mieszkaniu w północnej części Londynu. Gdyby żyła, miałaby dziś 34 lata.
Jej ojciec Mitch udzielił ostatnio wywiadu dla The Sun. W rozmowie z brytyjskim dziennikiem przyznał, że duch gwiazdy niejednokrotnie kontaktował się z nim na przestrzeni ostatnich lat.
- Mamy swoje chwile, szczególnie w jej urodziny, które przypadają na 14 września. To trudne. Powraca do mnie cały czas, jednak nie fizycznie a duchowo – zdradził Winehouse i dodał: - Dochodzi do wielu dziwnych zdarzeń. Jej duch przychodzi i siada na końcu mojego łóżka. Po prostu siedzi i patrzy na mnie. Wtedy mówię: „wszystko w porządku?”. Obecność jej wokół mnie podnosi na duchu.
Ojciec autorki przeboju „Rehab” podzielił się również historią, która wydarzyła się tydzień po śmierci Amy. Pewnego razu do domu jego siostry wpadł kos wyglądający identycznie jak tatuaż piosenkarki. Mężczyzna twierdzi, że od tamtej pory bardzo często widuje właśnie ten gatunek ptaka.
Źródło: radiozet.pl
czytaj dalej
Terry i Linda Jamison to bliźniaczki z Los Angeles, znane jako "The Psychic Twins". Kobiety zajmują się kontaktowaniem z umarłymi i przepowiadaniem przyszłości. Wiele ich przepowiedni na mijający rok się sprawdziło. Teraz na nadchodzący zapowiadają wiele tragedii. Co się wydarzy?
Terry i Linda Jamison twierdzą, że ich ciała nawiedzają duchy, które opowiadają im o tym, co ma się wydarzyć. Niedawno bliźniacze siostry ogłosiły, że nawiedził je duch księżnej Diany, by przekazać ostrzeżenie dla Meghan Markle. Jak twierdzą, księżna chciała ostrzec ją, by nie wychodziła za księcia Harry'ego, bo ten może mieć problem z dochowaniem jej wierności.
Wcześniej kobiety przepowiedziały m.in. zamach na World Trade Center i chwalą się, że zbliżają się do 2000 zrealizowanych przepowiedni. Teraz na swojej stronie internetowej zamieściły obszerny wpis z zapowiedzią prawdziwego horroru, jaki wydarzyć się ma w 2018 roku.
Jak twierdzą, nadchodzący czas będzie okresem nasilenia terroru z rąk ISIS. Organizacja ta dotrze do broni chemicznej i właśnie takie ataki przybiorą na sile. Jamison ostrzegają: "Zachowajcie czujność przed kolejnymi atakami we Francji, Anglii i Niemczech". Na ich stronie znaleźć można całą listę krajów zagrożonych atakami terrorystów, nie ma tam jednak Polski. Bliźniaczki zapowiadają także zmasowane ataki cybernetyczne.
Siostry ostrzegają też przed nieprzewidzianymi zmianami pogodowymi - huraganami, które będą bardzo aktywne w rejonach nadmorskich.
Oczywiście w ich przepowiedniach nie zabrakło też pozytywnych wieści oraz zapowiedzi dla USA. Siostry twierdzą, że 2018 będzie dla Stanów Zjednoczonych rokiem rozwoju, a Trump zapewni wiele nowych miejsc pracy. Gospodarka będzie się rozwijać, podatki będą mniejsze itp. Co ciekawe - mówią siostry - "Putin będzie grał na Trumpie jak skrzypek. Rosja cały czas będzie próbowała podważyć amerykańską demokrację".
Oprócz tego, Terry i Linda twierdzą, że rok 2018 przyniesie wiele przełomów w medycynie - np. wynalezienie szczepionki na wirusa Zika, nowe możliwości walki z zaburzeniami i zanikiem widzenia oraz szanse w leczeniu wielu odmian raka.
"Stańcie w obliczu prawdy. Piszcie o niej, mówcie o niej, by rozświetliła Ziemię" - kończą wpis Terry i Linda Jamison.
Źródło: RadioZET.pl/psychictwins.com
czytaj dalej
Zwycięzca rosyjskiego programu telewizyjnego „Bitwa jasnowidzów” Mohsen Noruzi przepowiedział smutny los niektórym państwom w 2018 roku.
Irański wróżbita nie mówi po rosyjsku, ale nie przeszkodziło mu to w wygraniu 10 sezonu „Bitwy jasnowidzów”. Irańczyk zdał sobie sprawę ze swoich nietypowych zdolności w wieku 13 lat. Teraz cały kraj uwierzył w jego talent. Jego autorstwa jest kilka przepowiedni dotyczących najbliższej przyszłości.
Mohsen Noruzi przewiduje nadejście kryzysu gospodarczego, który będzie odczuwalny do 2020 roku. Jak podkreśla, gospodarcza niestabilność wpłynie na wiele globalnych procesów, kardynalnie zmieniając sytuację polityczną i militarną.
Irańczyk wyraził przeświadczenie, że Ameryka nie ma szczęśliwej i stabilnej przyszłości. Już niedługo USA stracą pozycję lidera, co doprowadzi do ich rozpadu. Podobnie rzecz się ma z UE. Noruzi twierdzi, że Wspólnota rozpadnie się na dwie części i będzie istnieć jedynie na papierze.
Pomimo niepocieszającej wróżby, jasnowidz nie widzi, aby miał nastąpić koniec świata. Według niego ludzkość będzie jeszcze długo istnieć.
źródło: https://pl.sputniknews.com
czytaj dalej
O sprawie poinformował nas czytelnik serwisu, który śledzi oficjalny profil amerykańskiej agencji CIA w serwisie społecznościowym twitter. Okazuje się, że Centralna Agencja Wywiadowcza Stanów Zjednoczonych opublikowała zdjęcie UFO - to rzeczywiście przypadek bez precedensu.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Friday, December 29, 2017 1:02 PM
To: Fundacja Nautilus
Subject: A tymczasem na Twitterze CIA niespodzianka z UFO...
Nawet nie wiem, jak to skomentować... Zbliża się "ujawnienie"?
https://twitter.com/CIA/status/946460240370843648
Pozdrawiam!
:) Kazimierz
czytaj dalej
O tym, że 'obce istoty' kontaktowały się z ludzkością od czasów starożytnych, Erich von Daniken mówi od 1968 roku i oczywiście ma 100 procent racji. Czasami można natrafić na nowe, zupełnie nieznane "ślady obcych". O takim właśnie odkryciu napisał nam czytelnik serwisu.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Wednesday, December 27, 2017 6:11 PM
To: Fundacja Nautilus <nautilus@nautilus.org.pl>
Subject: TORADŻOWIE z Sulawesi
Witam Fundację!
Ostatnio pisali Państwo o plemieniu Toradżów z wyspy Sulawesi (odświeżony artykuł z 2007 roku).
https://www.nautilus.org.pl/artykuly,3442,toradzowie---nasi-przodkowie-przybyli-z-nieba.html
Jak się okazuje, temat wciąż jest aktualny. Bo obecnie na wyspie jest polska podróżniczka dr Katarzyna Maniszewska. A jej najnowsze odkrycie zaskoczyło chyba samą badaczkę... (w załączniku).
I jeszcze link do źródła:
https://www.facebook.com/PodroznikBezPowodu/
Jak widać, ślady kosmitów przetrwały wieki, jeśli nie tysiąclecia...
Pozdrawiam serdecznie i życzę wielu spotkań z UFO w 2018 roku!
Kazimierz
czytaj dalej
Ok. godz. 4.30 miłośnicy astronomii zaczęli publikować w sieci zdjęcia świecącej chmury, która była widoczna m.in. w Polsce. Po kilku godzinach pojawiło się wyjaśnienie. O tajemniczym zjawisku poinformował m.in. dziennikarz naukowy Karol Wójcicki na swoim fanpage'u "Z głową w gwiazdach". "Mam coraz więcej relacji o zaobserwowane TEGO CZEGOŚ dziś w nocy z terenu Polski" - napisał Wójcicki.
Co ciekawe, ten sam widok utrwalili jednocześnie spotterzy z Puław, Markuszowa, Piotrkowa Trybunalskiego, Raciborza, ale także Ługańska w Ukrainie, miejscowości Soboth w Austrii oraz kilku miastach w Niemczech i Rumunii. Momentalnie pojawiły się sugestie o tym, że nad horyzontem unosi się ufo, lub mamy do czynienia ze spadającą gwiazdą lub meteorytem.
Także na pocztę FN dostaliśmy zdjęcia niezwykłego zjawiska.
Nasz czytelnik przysłał nawet film pokazujący ten niezwykły fenomen na niebie.
Niezwykłe zjawisko szybko zaczęli badać internauci.
- Nie ma wątpliwości, że "świecąca" chmura która pojawiła się ok. 4:00 nad ranem nad wschodnim horyzontem (obserwowana w sporej części Europy) była gazami wylotowymi rakiety na bardzo dużej wysokości, które zostały oświetlone przez promienie Słońca (u nas jeszcze pod horyzontem ale na wysokości kilkuset kilometrów doskonale widocznym).
Według specjalistów od zjawisk na niebie, spotterzy mogli być świadkami testu jednej z rosyjskich rakiet balistycznych. - Prawdopodobnie obserwowaliśmy test rosyjskiej rakiety. To kolejny tego typu test przeprowadzony przez Rosjan w ciągu ostatnich miesięcy – informował autor na fp Z głową w gwiazdach.
Te informacje potwierdził.. sam rosyjski minister obrony. W rozmowie z agencją prasową TASS Siergiej Szojgu poinformował o przeprowadzonym starcie rakiety balistycznej z poligonu Kapustin Jar w zachodniej Rosji. Zespół bojowy miał wystrzelić międzykontynentalny pocisk balistyczny RS 12M Topol z poligonu Kapustin Yar w rejonie Astrachań.
-To co obserwowaliśmy okazało się gazami wylotowymi międzykontynentalnego pocisku rakietowego wystrzelonego z terytorium Rosji. Po osiągnięciu wysokości (minimum) kilkuset kilometrów, gazy wylotowe rakiety zostały rozświetlone przez światło słoneczne. W miarę rozpraszania się chmury zjawisko zniknęło – czytamy w wiadomości opublikowanej w serwisie fb.
czytaj dalej
Ziemia mogła być nawiedzana przez UFO – twierdzi w rozmowie z „The Telegraph” Luis Elizondo, który odpowiadał za tajny program rządu Stanów Zjednoczonych.
Elizondo przez lata stał na czele tajnego programu prowadzonego pod nazwą Advanced Aviation Threat Identification Program (AATIP), którego celem było badanie sygnałów o niedających się zaklasyfikować obiektach latających. Zdaniem byłego pracownika Pentagonu, istnienie wysoko zaawansowanych technologicznie niezidentyfikowanych obiektów latających, które nie powstały z inspiracji żadnego z ziemskich narodów, zostało dowiedzione „ponad wszelką wątpliwość”.
Prowadzony od 2007 roku w dużej tajemnicy projekt ujrzał światło dzienne dopiero 16 grudnia 2017 roku. Cały program, realizowany z inicjatywy Agencji Wywiadowczej Departamentu Obrony USA, kosztował około 22 mln dolarów i zakończył się prawdopodobnie około 2012 roku. Doniesienia mediów w tej sprawie potwierdził w minionym tygodniu Pentagon.
Program Zaawansowanej Identyfikacji Zagrożeń Powietrznych był pomysłem Harry'ego Reida, emerytowanego demokratycznego senatora, który był wówczas większościowym przywódcą Senatu. – Nie wstydziłem się i nie wstydzę, że prowadziliśmy takie badania. Nie mam też zamiaru za nie przepraszać. Zrobiłem coś, czego nie robił nikt wcześniej – mówił w rozmowie z „The New York Times”. Teraz przemówić postanowił kierujący programem Luis Elizondo, który w rozmowie z „The Telegraph” zgodził się opowiedzieć o szczegółach, które nie zostały objęte klauzulą tajności.
Podstawowym zadaniem jednostki kierowanej przez Elizondo było badanie doniesień o UFO, pochodzących z różnych miejsc. – Żadna sprawa nie była zbyt błaha. Jeśli o mnie chodzi, nienawidzę terminu UFO (in. niezidentyfikowany obiekt latający), ale właśnie tego szukaliśmy – komentował były pracownik Pentagonu, który przyznał, że jego zespół weryfikował dziesiątki doniesień. W ciągu lat pracy stało się dla niego jasne, że istnieją pewne „hot spoty”, z okolic których częściej pojawiają się informacje o rzekomym przelocie UFO. Bardzo często chodziło regiony w pobliżu elektrowni atomowych i baz nuklearnych. Elizondo podkreślał, że w wielu przypadkach Pentagon dysponował licznymi relacjami świadków, a nawet nagraniami wideo.
Po tym, jak stało się głośno o programie, jako sztandarowy przykład podawano wydarzenie z 2004 roku. Wówczas to załoga myśliwca F-8 zaobserwowała nad San Diego w Kalifornii niezwykły obieg o owalnym kształcie. Poruszał się on z ogromną prędkością i przyspieszał w tempie niemożliwym do osiągnięcia dla samolotów. Udostępnione przez Waszyngton nagranie z incydentu pokazuje, jak bardzo szokujące było dla amerykańskich pilotów spotkanie z dziwnym obiektem.
Naoczny świadek, pilot David Fravor przyznał, że jego zdaniem było to „coś spoza Ziemi”. Elizondo określił żołnierza mianem „bohatera narodowego”, doceniając, że zdecydował się on przemówić i przyznać, że stał się świadkiem czegoś niewytłumaczalnego. – W społeczeństwie jest niewiarygodna stygmatyzacja, to wielkie wyzwanie (by przyznać się do wiary w UFO – red.). Przychodziło do nas wielu innych pilotów, ale tylko Fravors był na tyle odważny, by publicznie opowiedzieć o swoim doświadczeniu – komentował szef programu AATIP.
Elizondo przyznał, że z początku podchodził do badań sceptycznie, ale kolejne dowody i rozmowy ze świadkami zaczęły go przekonywać. Zdradził też, że choć finansowanie programu przez Pentagon zakończyło się w 2012 roku, był on prowadzony przez kolejne pięć lat. Jego szef odszedł w październiku, sfrustrowany tajemniczą aurą otaczającą program. W liście rezygnacyjnym adresowanym do Jima Mattisa, sekretarza obrony Stanów Zjednoczonych, napisał: „Czemu nie poświęcamy wystarczająco wiele czasu i wysiłku tej sprawie? Dla dobra armii i narodu istnieje kluczowa potrzeba określenia potencjału i intencji tego zjawiska”. W rozmowie z „The Telegraph” wyjaśnił: „Powiedziałbym, że ten program trzeba przyspieszyć. Chcemy, by NASA znalazła życie na innych planetach, a tutaj mamy wysoce wykwalifikowanych pilotów, którzy widzą coś, czego nie potrafią zrozumieć”.
Elizondo przyznał, że z początku podchodził do badań sceptycznie, ale kolejne dowody i rozmowy ze świadkami zaczęły go przekonywać. Zdradził też, że choć finansowanie programu przez Pentagon zakończyło się w 2012 roku, był on prowadzony przez kolejne pięć lat. Jego szef odszedł w październiku, sfrustrowany tajemniczą aurą otaczającą program. W liście rezygnacyjnym adresowanym do Jima Mattisa, sekretarza obrony Stanów Zjednoczonych, napisał: „Czemu nie poświęcamy wystarczająco wiele czasu i wysiłku tej sprawie? Dla dobra armii i narodu istnieje kluczowa potrzeba określenia potencjału i intencji tego zjawiska”. W rozmowie z „The Telegraph” wyjaśnił: „Powiedziałbym, że ten program trzeba przyspieszyć. Chcemy, by NASA znalazła życie na innych planetach, a tutaj mamy wysoce wykwalifikowanych pilotów, którzy widzą coś, czego nie potrafią zrozumieć”.
Źródło: wprost.pl, The Telegraph
czytaj dalej
Pojęcie "uchodźca klimatyczny" może być najgorętszym tematem w nadchodzących latach. Tak wynika z publikacji, która ukazała się właśnie w "Science".
Za pierwszą wojnę klimatyczną XXI w. naukowcy uznają wojnę domową w Syrii. Poprzedziła ją wieloletnia, rekordowo ostra susza. W połączeniu z puchnącą populacją tego państwa (jeszcze w połowie XX w. wynosiła ona ok. 4 mln ludzi, a tuż przed wybuchem wojny 22 mln) i autorytarnymi rządami klęska żywiołowa doprowadziła do konfliktu zbrojnego, który zabił pół miliona ludzi, a połowę mieszkańców Syrii zmusił do opuszczenia swych domów (z czego połowa uciekła z kraju).
Przeszło dwa lata temu badacze udowadniali, że do suszy, która podkopała fundamenty państwa syryjskiego, przyczyniło się obecne globalne ocieplenie.
Niestety, globalne ocieplenie narasta. Na razie średnia temperatura Ziemi podniosła się o blisko 1 st. C w porównaniu z czasami przed rewolucją przemysłową. Według prognoz związanego z ONZ Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC) ogłoszonych w 2013 r. tylko do końca wieku możemy się spodziewać dalszego wzrostu o 0,3-4,8 st.
Przy czym obecnie jest prawie pewne, że najbardziej optymistyczne scenariusze napisane przez ekspertów IPCC są już nierealne. Przy obecnym tempie spalania paliw kopalnych wydaje się bardzo prawdopodobne, że jeszcze w tym stuleciu czeka nas ocieplenie o kilka stopni
Globalne ocieplenie wywołuje zmiany klimatyczne, których efekty dotykają wszystkich. To m.in. wzrost poziomu oceanu, zakwaszenie wody morskiej, wzrost liczby i intensywności ekstremalnych zjawisk pogodowych oraz właśnie wielkie migracje.
W najnowszym wydaniu tygodnika "Science" naukowcy z USA przyglądają się korelacjom pomiędzy anomaliom pogodowo-klimatycznym w XXI w. a napływem uchodźców do Unii Europejskiej. Prognozują też, jak ta uchodźcza fala może wzrosnąć.
Jak piszą uczeni, w latach 2000-14 Unia Europejska przyjęła wnioski aplikacyjne od mieszkańców 103 państw. Średnio było to 351 tys. aplikacji rocznie. Uciekinierzy najczęściej pochodzili z krajów, które dotykały klęski żywiołowe związane z klimatem i ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi.
Badacze zauważają, że najwięcej wniosków azylowych pochodzi od obywateli państw, w których w okresie wegetacyjnym średnia temperatura mocno przekracza 20 st. C. W sumie nic dziwnego - wiele gatunków uprawnych rośnie najlepiej właśnie w temperaturze ok. 20 st.
Z kolei państwa, w których jest chłodniej, nie "produkują" tak wielu azylantów dobijających się do bram sytej i bezpiecznej Unii Europejskiej.
Naukowcy obliczają, że nawet jeśli ludzkości uda się ograniczyć globalne ocieplenie i będzie ono umiarkowanie przekraczało to obecne (co jest, przypomnijmy, mało realne), to do końca XXI w. liczba osób ubiegających się o azyl w UE wzrośnie o 28 proc.
Jeśli jednak zrealizujemy najbardziej pesymistyczny scenariusz globalnego ocieplenia, to czeka nas blisko trzykrotny wzrost liczby azylantów. Możemy ich więc mieć średnio nawet ok. 1 mln rocznie. Wystarczy, że temperatura Ziemi wzrośnie o 2,6-4,8 st. C.
Choć na oko wydaje się, że to niedużo, to dla złożonego systemu, jakim jest klimat, będzie to gargantuiczny wręcz wzrost ilości energii. Żeby go sobie wyobrazić, warto pamiętać, że 20 tys. lat temu, kiedy znaczną część półkuli północnej skuwał lądolód, średnia temperatura Ziemi była tylko o 4-5 st. niższa od dzisiejszej.
Globalne ocieplenie o tej skali oznacza stopniowe zanikanie świata, jaki dziś znamy.
źródło: gazeta.pl
czytaj dalej
Turza Wielka to miejsce, w którym jest w tej chwili najsłynniejszy budynek znany z tzw. nawiedzenia. Na miejsce pojechali nasi koledzy z grupy Mistery Hunters, którzy przysłali bardzo ciekawy raport. Prezentujemy go poniżej bez żadnych redakcyjnych ingerencji ze strony FN.
Prawdziwa historia nawiedzonego domuw Turzy Wielkiej
Rzekomo nawiedzony dom w Turzy Wielkiej, w którym mieszka rodzina Pokropskich, już dziś uznawany jest przez wielu za polskie Amytiville. Czy słusznie? Czy historie wydarzeń kreowanych przez p. Krystynę i jej rodzinę oraz podsycanych przez media są prawdziwe? Grupa Mystery Hunters 10 grudnia postanowiła pojawić się na miejscu i przeprowadzić śledztwo, żeby zbadać sprawę nawiedzonego domu.
Odkryć tajemnicę
Turza Wielka to mała miejscowość położona na terenach gminy Działdowo w woj. warmińsko-mazurskim. Co sprawiło, że stała się znana w całej Polsce? Stało się tak za sprawą wydarzeń, które rzekomo miały miejsce w domu państwa Pokropskich. Rodzina twierdzi, że doszło w ich mieszkaniu do wielu niewyjaśnionych zjawisk. Lewitujące przedmioty, dziwne odgłosy nieznanego pochodzenia, ataki na domowników, znak krzyża ułożony z kuchennych noży. Wszystko miało zacząć się w momencie, w którym Pani Krystyna przyniosła do domu starą wersalkę. Od tamtej pory, jak twierdzą, wielokrotnie uciekali ze swojego mieszkania, ponieważ nieznana siła nie dawała im spokoju. Rzekomo nie potrafił pomóc nawet ksiądz.
„To wszystko zaczęło się od koleżanki. Kupiłam wersalkę, przynieśliśmy ją i to licho, podejrzewam, że to przyszło od tego. To coś rzuca kłódką, rzuca łyżkami. Cały czas jest stres. Opisać się tego nie da, tylko to trzeba przeżyć.” – relacjonuje Pani Krystyna.
Czy w domu rodziny Pokropskich faktycznie straszy? Chciała się o tym przekonać trzy osobowa grupa badaczy zjawisk niewyjaśnionych – Mystery Hunters, którzy sprawdzają takie miejsca pod kątem aktywności paranormalnych.
„W sieci zaobserwować można wiele relacji z rzekomo nawiedzonego domu w Turzy Wielkiej. Nikt jednak do tej pory nie uchwycił na kamerze jakiegokolwiek zjawiska, a media pokazują tylko relacje ze strony rodziny Pokropskich. Chcieliśmy poznać drugie dno wydarzeń, które miały tam miejsce oraz dowiedzieć się, czy w domu mieszka ktoś jeszcze” – tłumaczy Radek, jeden z liderów zespołu Mystery Hunters.
Półprawda
Jak wynika ze śledztwa przeprowadzonego przez grupę Łowców Tajemnic, w mediach przekazywana jest tylko jedna strona medalu, związana z wydarzeniami w Turzy Wielkiej. Jak się okazuje jest też druga strona, której relacje różnią się od tych, jakie opisuje rodzina Pokropskich. W budynku pod numerem 24 mieszka jeszcze trójka lokatorów, którzy – jak twierdzą – nie doświadczyli żadnych niepokojących zjawisk, a normalne życie zakłócają im tylko licznie pojawiający się reporterzy i poszukiwacze wrażeń. Zapytani o swoją wersję wydarzeń, odpowiadają:
„My żyjemy tutaj tak samo, jak 15 lat temu, nic się nie zmieniło. Przed chwilą wyszedłem z piwnicy, a kilka godzin temu byłem na strychu, żeby zabrać stamtąd kilka rzeczy. Rodzina mieszka zaraz obok, a ja nie doświadczyłem żadnych dziwnych zjawisk. Nikt nas o niczym nie informuje, a o wszystkim dowiadujemy się z gazet, czy telewizji” – relacjonuje mieszkaniec rzekomo nawiedzonego domu.
Pani Krystyna nie zdecydowała się na wpuszczenie ekipy Mystery Hunters ze sprzętem do domu, chociaż ci oferowali swoją pomoc w zbadaniu mieszkania pod kątem zjawisk paranormalnych. Podczas rozmowy dała jasno do zrozumienia, że nie życzy sobie więcej nachodzenia, ponieważ jak to określiła: „dziennikarze tylko przyjeżdżają, nagrywają materiały, zarabiają, a my z tego nic nie mamy”.
Powyższe zdanie mogłoby wskazywać na fakt, że Pani Krystyna pomocą w zebraniu dowodów potwierdzających nawiedzenie jej mieszkania, nie była w ogóle zainteresowana, oczekując jedynie innej formy pomocy. Tę tezę potwierdzają słowa okolicznych mieszkańców, którzy twierdzą, że pozyskanie nowego mieszkania, to główny cel działań podjętych przez rodzinę Pokropskich. Wg zeznań świadków to nie pierwsze tego typu działanie, w które zamieszana jest wyżej wymieniona rodzina. Mówi się o rzekomych samopodpaleniach mieszkania, które również miało być przejawem działania nieczystej siły.
„Relacji w internecie na temat domu w Turzy Wielkiej jest wiele, a może być i jeszcze więcej. Nie było jednak żadnej, która pokazałaby te wydarzenia z innej perspektywy. My chcieliśmy pokazać, jak do tego wszystkiego podchodzą sąsiedzi. Ich relacje różnią się znacznie od tego, co w mediach wygłasza rodzina Pokropskich i jak jednostronnie relacjonują te wydarzenia media. Naszym celem było obiektywne podejście do sprawy i pokazanie prawdy na temat owych wydarzeń. Uważamy, że nam się to udało” – mówi Piotrek, jeden z liderów grupy Mystery Hunters.
Czy dom w Turzy Wielkiej faktycznie nawiedza jakaś nieznana siła? Z relacji świadków wywnioskować można, że w mieszkaniu państwa Pokropskich nic się nie dzieje. W pełni można to potwierdzić jedynie przeprowadzając tam badania na aktywność zjawisk paranormalnych, na które grupa Mystery Hunters nie dostała jednak pozwolenia. Być może przyjdzie jeszcze i na to czas.
*Pełen materiał ze śledztwa w rzekomo nawiedzonym domu w Turzy Wielkiej znajduje się na oficjalnym kanale YouTube grupy Mystery Hunters, badającej zjawiska niewyjaśnione - -
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie