Dziś jest:
Czwartek, 21 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania newsa do działu "FN 24": nautilus@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Czy jest tak, że kiedy wybija nasz zegar śmierci, to oszukać jego nie uda się nikomu? Taką tezę wydaje się potwierdzać nieprawdopodobna historia, która wydarzyła się 12 marca 2017 na drodze krajowej nr 22 w kierunku Braniewa.
Opisał całe wydarzenie serwis TVN24.pl
http://www.tvn24.pl/elblag-przezyla-koszmarny-wypadek-a-zginela-pod-laweta,723115,s.html
Poniżej fragment tego tekstu:
Auto kobiety jest kompletnie zniszczone. Ona zginęła, gdy czekała na pomoc
34-letnia kobieta o własnych siłach wydostała się z auta, które koziołkowało po wjechaniu do rowu. Gdy stała na jezdni i czekała na pomoc, uderzyła w nią laweta. Przyjechała po jej zniszczony samochód.
- Około godziny pierwszej w nocy z soboty na niedzielę doszło do tragicznego wypadku na drodze krajowej nr 22 w kierunku Braniewa – poinformował podkom. Krzysztof Nowacki, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Elblągu.
Samochód wypadł z drogi, uderzył w drzewo, stanął w płomieniach. Kierowca nie przeżył.
[…] 34-letnia kobieta, która jechała osobowym samochodem marki Suzuki w stronę Braniewa (woj. warmińsko-mazurskie), najprawdopodobniej straciła panowanie nad pojazdem. Najpierw zjechała na prawe pobocze i odbiła się od barierek. W końcu wjechała do przydrożnego rowu.
Samochód kilkukrotnie koziołkował i w końcu zatrzymał się na dachu 15 metrów od skraju drogi.
Poszkodowanej udało się samodzielnie wydostać z auta. Wyszła na ulicę i - jak podejrzewają policjanci - zaczęła iść w kierunku oświetlonej części drogi (w miejscu wypadku nie było latarni). – Prawdopodobnie była w szoku – przypuszcza podinsp. Nowacki. Była niewidoczna.
Kobieta przeszła kilka metrów i wtedy uderzyła ją laweta, która jechała wyciągnąć auto z rowu. 34-latka zmarła na miejscu. Kierujący 26-latek był trzeźwy – stwierdzili policjanci, którzy przybyli na miejsce. Młody mężczyzna tłumaczył funkcjonariuszom, że nie widział kobiety.
- Sytuacja jak z filmu "Oszukać przeznaczenie" – dodaje Nowacki.
Źródło: (http://www.tvn24.pl)
czytaj dalej
Duchy potrafią doprowadzić do pęknięcia szklanych czy porcelanowych naczyń czy wręcz do ich eksplozji. Czy tak się stało w tym przypadku? Na nagraniu kamery CCTV w pubie Derby Arms w Prescot w pewnym momencie eksplodował kufel piwa. Zapis wideo pokazuje, że stało się to bez żadnej ingerencji człowieka.
x
Na nagraniu widzimy starszego mężczyznę, który siedzi w głębi lokalu i pisze do kogoś wiadomość na telefonie komórkowym. Obok mężczyzny, na stoliku, stoją dwa kufle piwa. W pewnym momencie jeden z nich dosłownie eksploduje.
Zaszokowany mężczyzna wstaje od stolika i pokazuje innym gościom lokalu, że nie ma z eksplozją kufla nic wspólnego. Mężczyzna udaje się też później do baru, gdzie tłumaczy właścicielowi, że nawet nie dotknął naczynia.
Właściciel pubu, Dave McGinn nie uwierzył starszemu mężczyźnie, że ten nawet nie potrącił kufla z piwem. Jednak gdy obejrzał nagranie z kamery CCTV nie miał cienia wątpliwości - za wydarzeniem stoją duchy, które od lat nawiedzają ten lokal, co potwierdzają dziesiątki świadków (w tym sprzątaczki pracujące w nocy).
Poniżej zapis wideo z tego wydarzenia.
czytaj dalej
Niemiecka wioska Rothenstein w Turyngii to jedno z miejsc, gdzie powstają schrony dla osób chcących przeżyć apokalipsę.
Pod jednym z okolicznych wzgórz jest potężny kompleks tuneli i schronów wybudowany jeszcze za czasów III Rzeszy. Po wojnie podziemne budowle przejęło wojsko radzieckie, a potem NRD. Zaadoptowano je do składowania amunicji i rozbudowano. Kompleks otrzymał nazwę KL-22.
Bundeswehra po zjednoczeniu Niemiec takiego obiektu już nie potrzebowała, zwłaszcza że uznano przechowywanie tysięcy ton amunicji w odległości mniej niż kilometr od miasteczka oraz ważnej drogi za zbyt niebezpieczne. W latach 90. kompleks KL-22 został opuszczony przez wojsko, choć nadal był utrzymywany.
Kilkanaście lat później wielka podziemna budowla znalazła nabywcę. Był nim Robert Vicinio, amerykański przedsiębiorca z wizją zapewniania ludziom schronienia na czas apokalipsy.
Były KL-22 jest teraz europejską wizytówką jego firmy Vivos. Tam, gdzie niegdyś leżały tysiące ton amunicji i materiałów wybuchowych, teraz mają być luksusowe apartamenty po kilkaset metrów kwadratowych, z kilkoma sypialniami i rozlicznymi wygodami. Jest sala kinowa, duża kuchnia i salon z fałszywymi oknami, którymi są ekrany wyświetlające ulubione widoki właściciela. Widok na góry, morze, Nowy Jork - co się tylko zamarzy, aby na chwilę zapomnieć, że się jest pod kilkudziesięcioma metrami skał. Dodatkowo mieszkańcy kompleksu mają do dyspozycji basen pod "otwartym" niebem, bar, salę konferencyjną i wiele innych udogodnień, które czynią z podziemnych tuneli coś w rodzaju kurortu wypoczynkowego. Gdyby apokalipsa przyszła w takiej formie, przed którą nie trzeba kryć się za ważącymi 20 ton drzwiami zdolnymi wytrzymać podmuch eksplozji termojądrowej, mieszkańcy kompleksu mają do dyspozycji rozległy teren położony nad nim, otoczony solidnym murem i wieżami strażniczymi.
Ta sama firma oferuje również miejsca w już ukończonym schronie w stanie Indiana, gdzie apokalipsę może przetrwać 80 osób. Proponuje również bardziej przystępnie cenowo miejsca w starym składzie amunicji US Army w stanie Dakota Południowa, gdzie stoi 500 starych schronów. Firma twierdzi, że może to być "największa wspólnota przetrwania", choć na razie istnieje głównie na papierze.
Podobnych przedsięwzięć pojawia się coraz więcej. W starym silosie w stanie Kansas, gdzie niegdyś stała gotowa do odpalenia rakieta międzykontynentalna Atlas V, teraz jest kilkanaście apartamentów, w których można przeżyć w izolacji co najmniej rok. Jego właściciel Larry Hall kupił go w 2008 roku za kilkadziesiąt tysięcy dolarów i przebudował kosztem 20 milionów. Jak twierdzi w rozmowie z magazynem "New Yorker", wszystkie 12 apartamentów w nim umieszczonych już sprzedał. Większe za 3 miliony dolarów, a mniejsze za połowę tej sumy. Biznes ma być na tyle intratny, że jego firma Survival Condos kupiła już kolejny silos, który niegdyś należał do tej samej jednostki uzbrojonej w pociski Atlas i też go przebudowuje.
czytaj dalej
Chandrayaan-1 to pierwsza indyjska sonda kosmiczna, która została wystrzelona w 2008 roku i dotarła na orbitę Księżyca. Rok później w wyniku problemów technicznych nagle utracono z nią łączność i uznano za straconą. Przez 8 lat nie było wiadomo, gdzie jest. Poszukiwania były bardzo trudne ze względu na małe wymiary sondy - jest ona wielkości kuchennego stołu.
Nagle ku zaskoczeniu wszystkich NASA ogłosiła wielki sukces - z odległości 380 tys. kilometrów udało się jej wyśledzić "martwą" sondę kosmiczną. Obiekt mierzący ok. 1,5x1,5 metra wykryto z Ziemi za pomocą radarów. To spore osiągnięcie, gdyż tak mały obiekt jest niemożliwy do odnalezienia za pomocą teleskopu. Powierzchnia Księżyca zbyt intensywnie odbija światło słoneczne.
Naukowcy znaleźli jednak prosty sposób polegający na mierzeniu czasu odbicia fal radarowych. Wiadomo było, że przed tym, jak doszło do utraty łączności z sondą, wprowadzono ją na wysokość 200 km nad powierzchnią Księżyca. Radary NASA wysłały wiązkę promieniowania poniżej granicy 200 km w okolicę bieguna. Okazało się, że coś odbija sygnał i to w regularnych odstępach wynoszących 2 godziny i 8 minut.
NASA udowodniła, że z powierzchni Ziemi jest w stanie dokonać czegoś, co wydawało się niemożliwe. Odnalezienie zagubionej sondy jest istotne, bo to doświadczenie otwiera drogę do podboju Srebrnego Globu. Misje księżycowe będą mogły bowiem łatwiej być ochraniane z powierzchni Ziemi. Możliwość wykrywania tak małych obiektów z odległości 380 tys. kilometrów powinno ułatwić zapewnienie bezpieczeństwa biorących udział w przyszłych wyprawach kosmicznych.
czytaj dalej
12 kardynałów watykańskich oficjalnie zażądało abdykacji Franciszka. Jeśli informacja jest prawdziwa, to może to być początek rozłamu w kościele. W komentarzach fachowców otwarcie mówi się o zapowiedzi wojny w łonie Kościoła i powstania tzw. drugiego Watykanu. Zawiadomił nas o tym Igor Witkowski, który śledzi uważnie wydarzenie w Stolicy Apostolskiej. Oto fragment jego e-maila:
[...] Od razu po minucie jak usłyszałem o schiźmie w Watykanie, to przypomniała mi się zacytowana w mojej "Antyduchowości" wizja K. Emmerich zwiastująca koniec Kościoła, rozmontowywanego od środka, czy objawienie z Akity (uznane przez Kościół za kontynuację Fatimy), gdzie była mowa o tym, że "biskup wystąpi przeciw biskupowi" itp. Rozłam automatycznie przywołuje też kwestię masonerii i podobnych jej frakcji w Kościele, więc być może moja książka o tym ukazała się w całkiem właściwym momencie. Myślenie przez wierzących kategoriami apokaliptycznymi o zmianach na świecie wydaje mi się już nieuchronne. [...] Igor Witkowski
/wątek abdykacji papieża pojawia się m.in. w tym materiale wideo/
czytaj dalej
Od dawna twierdzimy, że Ziemia jest od tysięcy lat odwiedzana przez pojazdy z obcych światów. Nie ingerują, ale dyskretnie obserwują. Dowód? Wszystkie ważne wydarzenia, jak rewolucje, przełomowe zwroty w losach wojen, istotne spotkania zmieniające bieg dziejów – z nimi zawsze są związane małe incydenty. Na czym one polegają? Ludzie na niebie obserwowali tajemnicze obiekty.
Oczywiście nikt wtedy nie interpretował tego tak jak dzisiaj to czyni np. Fundacja NAUTILUS, czyli że były to pojazdy z obcych światów. Myślano, że są to aniołowie, duchy zmarłych przodków czy też po prostu znaki opatrzności. Przyjdzie czas na opisy z czasów Rewolucji Październikowej, ale tym razem poświęćmy chwilę Krzysztofowi Kolumbowi – odkrywcy Ameryki.
Wszyscy znamy tę historię. 22 maja 1492 Kolumb przybył do portu Palos, w którym zgodnie z królewskim nakazem miał otrzymać dwie karawele. Miasto oddało mu do dyspozycji karawele Niña i Pinta. Statki miały około 20 metrów długości i 7 metrów szerokości.
Na okręt flagowy Kolumb wydzierżawił od Juana de la Cosa większy statek Santa María. 3 sierpnia 1492 karaka Santa María (280 ton) oraz dwie karawele - Pinta (240 ton) i Niña (100 ton), na których przebywało łącznie około 90 ludzi, podniosły kotwice.
Po postoju w Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich 5 września eskadra statków ruszyła na zachód. Po ponad dwumiesięcznej żegludze, podczas której zaczęło dochodzić do głosu zniecierpliwienie, 12 października 1492 o drugiej nad ranem jeden z marynarzy Rodrigo de Triana dostrzegł ląd. Wyprawa wylądowała prawdopodobnie na Wyspie Watlinga (zwanej przez Indian Guanahani), niewielkiej wyspie grupy Bahama.
Marynarze statku Kolumba opisywali potem, że w momencie przybicia do brzegów obserwowali na niebie niezwykły spektakl. Widać było jasne, nieruchomo stojące obiekty. Pojawiła się także kula ognia, która przeleciała na niskiej wysokości obok statku i runęła w morze wzbijając fontanny wody. W tym czasie obiekty na niebie cały czas pozostawały w tym samym miejscu.
Ciekawe, że pewne pozostałości tych opowieści znajdziemy na obrazach, które pokazują ten niezwykły moment. Oto jeden z nich. Zrobiliśmy nawet powiększenie tego obiektu i trochę go przekształciliśmy na programie graficznym, dzięki czemu widać jego kształt.
Jest pewne, że „ktoś” potrafi manipulować czasem i bez problemu przenosi się do ważnych momentów historycznych, aby na własne oczy zobaczyć te wydarzenia siedząc wygodnie w powietrznych statkach. Przypomina to trochę widownię w teatrze, tylko na deskach zamiast sztuki rozgrywa się prawdziwe życie.
czytaj dalej
Czym jest telekineza lub psychokineza (ta nazwa także jest używana)? Telekineza pochodzi od ang. "telekinesis" czyli "interakcja świadomości i materii", a tak naprawdę wpływ na fizyczne przedmioty czy żywe istoty z dowolnej odległości, który może oznaczać dematerializację danego przedmiotu w jednym miejscu i jego pojawienie się w innym. Temat powraca w korespondencji do FN, a przykład możemy zobaczyć w najnowszej naszej poczcie.
WIADOMOŚĆ Z OKRĘTU WWW.NAUTILUS.ORG.PL:
Witajcie czy posiadacie jakieś informacje więcej jakiś źródeł na temat telekinezy teleportacji podeśle kilka filmów nie wiem czy są prawdziwe czy typowy fake (oszustwo - przyp. red.) ale mnie zainteresowały
ten ostatni mnie bardzo zaintrygował kobieta wygląda na nieświadomą tego co robi.
Telekineza czy psychokineza istnieje i bez najmniejszego problemu używają jej obcy przybywający na Ziemię i potężne istoty w ludzkich ciałach, które czasami "schodzą na Ziemię". Materializowanie przedmiotów? Przenoszenie ludzi w dowolne miejsca wszechświata w czasie równym zero? Chodzenie po wodzie? To nie jest żadnym problemem dla potężnych umysłów.
Filmy w sieci - większość z nich to oszustwa. Przykładem jest chłopiec, wokół którego latają karty - to prosty trick, do którego jest potrzebna bardzo prosta rzecz sprzedawana np. w pewnym sklepie "z magicznymi przedmiotami" w Las Vegas. Obiecujemy, że podczas naszego kolejnego pobytu w tym miejscu "kupimy ten drobiazg i pokażemy, jak to działa". Bo już taki zamiar mamy.
Zniknięcia i demonstracja telekinezy z efektownym "błyskiem na pożegnanie" - trudno nam w to uwierzyć... i na tym postawmy kropkę.
Poniżej fotografia wykonana przez Edouard`a Isidore`a Buguet (1840-1901) - fotografa związanego z nurtem spirytualistycznym. Twierdził, że jest w stanie unosić przedmioty za pomocą siły umysłu.
Archiwum FN, 2017
czytaj dalej
To prawdziwe szaleństwo na całym świecie - każde zdjęcie przysłane przez łaziki marsjańskie na Ziemię jest analizowane pod kątem podobieństwa kamieni do znanych nam kształtów. Tym razem chcemy zaprezentować swoisty "rekord świata" jeśli chodzi o tego typu rywalizację - oto jeden z miłośników teorii spiskowych dopatrzył się "żołnierza obcych istot" na fotografii wykonanej przez łazik Curiosity Rover. Wykonał do udowodnienia swojej tezy efektowną grafikę, którą prezentujemy poniżej.
... a nawet zamieścił film w serwisie youtube.
I jeszcze jedna ciekawostka, która trafiła "na pokład okrętu Nautilus". W Pacyfiku znaleziono dziwną meduzę przypominającą UFO. Naukowcy uważają, że odkrycie to daje pojęcie o tym, jak mogłyby wyglądać pozaziemskie organizmy żywe.
Rhopalonematid trachymedusa zwana także meduzą-UFO (na zdjęciach wygląda dokładnie jak latający spodek) została zaobserwowana w trakcie organizowanej przez NOAA 2017 American Samoa Expedition. Dzięki przeciwstawnym mackom, meduza pływa i porusza się jak UFO na niebie.
Naukowcy byli w stanie zajrzeć ponad 3000 m poniżej poziomu morza, gdzie żyją organizmy takie jak meduza-UFO. Układ trawienny oraz narządy rozrodcze organizmu są wyraźnie widoczne na załączonym materiale wideo.
2017 American Samoa Expedition rozpoczęła się 16 lutego i potrwa aż do kwietnia. Korzystając ze zdalnie sterowanych pojazdów podwodnych (ROV) naukowcy mogą obserwować organizmy żywe nie z tego świata, o istnieniu których nie mieli pojęcia.
czytaj dalej
Życie na Ziemi istniało jeszcze wcześniej niż dotychczas sądzono. Naukowcy odkryli bakterię w najstarszych skamieniałościach na naszej planecie. Zgodnie podkreślają, że najnowsze odkrycie pomoże zidentyfikować ślady życia gdzieś indziej we Wszechświecie, a przede wszystkim na Marsie.
Z badań opublikowanych w czasopiśmie "Nature" wynika, że żywe organizmy zaczęły się rozwijać już 4,5 miliardów lat temu, czyli miliony lat wcześniej niż dotychczas sądzono. Odkryto to, analizując najstarsze skamieniałości, jakie znaleziono na Ziemi. Pochodzą one z prowincji Quebec w Kanadzie.
Wcześniej za najstarsze mikroskamieniałości uznano te wydobyte w Australii Zachodniej. Ich wiek datowano na 3,4 mld lat. Z tego względu naukowcy przypuszczali, że życie na naszej planecie powstało około 3,7 mld lat temu. Jednak ostatnio naukowcy z University College London w skamieniałościach z Kanady odkryli mikroskopijne bakterie. Stały się najstarszym dowodem życia na Ziemi. Mogły istnieć w pełnych żelaza oceanach, których temperatura sięgała 60 stopni Celsjusza. Ich wiek określono na 4,3 mld lat.
- Fakt, że bakterie odkryliśmy w jednych z najstarszych formacji skalnych, sugeruje, że mamy dowód na jedną z najstarszych form życia na Ziemi - powiedział Dominic Papineau z University College London.
Odkrycie to stało się również najsilniejszym dowodem na to, że podobne organizmy mogły wcześniej rozwijać się na Marsie. 4,5 mld lat temu na Czerwonej Planecie nadal były oceany. Wtedy też Mars i Ziemia były bombardowane przez asteroidy i komety, które mogły przynieść owe cząstki życia.
- To odkrycie pomaga nam poukładać historię naszej planety i życia na niej oraz pomoże zidentyfikować ślady życia gdzieś indziej we Wszechświecie - stwierdził Papineau.
Naukowcy z University College London, którzy prowadzili badania, sądzą, że jeśli znalazłoby się podobne skamieniałości na Marsie, stałyby się one dowodem na istnienie obcego życia rozwijającego się na innej planecie.
- Ziemia i Mars na początku swojego istnienia były bardzo do siebie podobne. Z tego względu możemy sądzić, że w tym samym czasie mogło zacząć rozwijać się życie - powiedział Matthew Dodd, główny autor badań. - Jeśli zdobędziemy próbki skał z Marsa, które wiekowo będą odpowiadać tym najstarszym przebadanym na Ziemi, i nie znajdziemy dowodów na istnienie życia, wtedy możemy stwierdzić, że nasza planeta jest wyjątkowa pod tym względem, że tylko na niej mogło powstać życie - powiedział Dodd.
źródło: tvn24.pl, BBC
czytaj dalej
Wiemy, że dusza człowieka może opuścić ciało fizyczne. Wiemy, że dzieje się tak w momencie śmierci lub tzw. eksterioryzacji w ramach zjawiska OOBE ((ang. out-of-body experience – OBE, rzadziej OOBE, doświadczenie poza ciałem). Czy taki właśnie moment nagrała kamera w chińskim szpitalu? Trudno oczywiście powiedzieć, gdyż zawsze jest ryzyko pracy na programach graficznych. Ale oczywiście wykluczyć tego nie można.
Co widzimy? Pokój z łóżkiem, na którym jest chory.
W pewnym momencie można zauważyć, jak od ciała człowieka oddziela się coś przypominającego mgłę, ale z wyraźnie ludzkim kształtem.
Cały film został umieszczony na kanale youtube.
czytaj dalej
Kolejna historia trafia do bogatego Archiwum Krzysztofa Jackowskiego. Historia jest związana z zaginięciem 53-latka z Felinowa, który po prostu "wyszedł z domu i zaginął". Rodzina trafia do jasnowidza przywożąc mu tzw. świadka, czyli rzecz, która należała do zaginionego. Jasnowidz wykonuje wizję i natychmiast odtwarza ostatnie godziny życia tego człowieka.
O sprawie napisał dziennik Fakt.pl
Poniżej unikalna rzecz - mapa z adnotacją wykonaną przez jasnowidza. Dokładnie tam znaleźli zwłoki policjanci.
czytaj dalej
Stefan Ossowiecki (ur. 22 sierpnia 1877 w Moskwie lub w okolicach Mohylewa, zamordowany 5 sierpnia 1944 w Warszawie) to polski inżynier, który był obdarzony fenomenalnym darem jasnowidzenia. Ukończył studia inżynierskie w Petersburskim Instytucie Technologicznym. Napisał książkę Świat mego ducha i wizje przyszłości (1933). Przed II Wojną Światową w Polsce nie było osoby, która by nie znała wielkiego jasnowidza. W naszym serwisie pisaliśmy o nim... trudno nawet zliczyć ilość publikacji.
Teraz dowiedzieliśmy się, że napisał scenariusz filmowy na podstawie własnego życia. Szukamy tego scenariusza! Informację o istnieniu tego dzieła poznaliśmy przy okazji wystawy w Wilnie.
http://zw.lt/kultura/w-wilnie-projekt-zainspirowany-postacia-polskiego-jasnowidza/
Wszelkie informacje o scenariuszu napisanym przez Stefana Ossowieckiego prosimy kierować na adres:
Fundacja Nautilus
Skr. 221, 00-950 Warszawa
e-mail: redakcja@messing.org.pl
czytaj dalej
SpaceX w drugiej połowie 2018 r. wyśle załogowy statek kosmiczny, który okrąży Księżyc - ogłosił Elon Musk. Będzie to odtworzenie historycznej misji Apollo 8 w 50. rocznicę jej startu. Na pokładzie znajdzie się dwóch turystów kosmicznych. Pierwszy raz od 45 lat ludzie opuszczą orbitę okołoziemską.
Na specjalnej konferencji prasowej, która odbyła się w poniedziałek 27 lutego Elon Musk, prezes prywatnej firmy kosmicznej SpaceX, zapowiedział, że w drugiej połowie 2018 r. odbędzie się załogowy lot do Księżyca. Nie dojdzie wtedy do lądowania, a kapsuła z dwójką astronautów - tak jak w grudniu 1968 roku - obleci Księżyc dookoła i wróci na Ziemię.
Na pokładzie znajdzie się dwóch turystów kosmicznych. Firma SpaceX nie zdradza jeszcze, kim oni są, ani ile zapłacili za udział w tym locie. Misja zostanie zrealizowana przy pomocy wielkiej rakiety Falcon Heavy, której pierwszy lot odbędzie się latem tego roku. Astronauci będą umieszczeni w kapsule Dragon 2.
źródło: SpaceX
czytaj dalej
Podobno jest jednym z najbardziej nawiedzonych hoteli na świecie. Każdego roku odwiedzają go dziesiątki entuzjastów tropienia zjawisk związanych ze światem duchów. Właściciel wpadł na pomysł, by na jego dachu zbudować największą na świecie tablicę, służącą do komunikowania się z czwartym wymiarem.
Grand Midway Hotel to placówka zbudowana w Windber, w Pensylwanii w latach 80. XIX wieku. Od samego początku jej funkcjonowania miały tu miejsce zjawiska niezwykłe. Osoby, które zatrzymywały się tu na noc, twierdziły, że dzieją się tu rzeczy wymykające się racjonalnemu tłumaczeniu. W ten sposób bardzo szybko na temat placówki zaczęły krążyć niestworzone historie, które potem zaczynały żyć swoim własnym życiem i przekazywane były w kolejnych relacjach.
W budynku miał się ukazywać np. duch zmarłej dziewczynki czy tajemniczego nieznajomego, który wchodził do pokoi gości, a potem rozpływał się w powietrzu. W końcu hotel zyskał status miejsca, w którym zjawiska paranormalne są na porządku dziennym. Dziś uznawany jest za jedno z najbardziej nawiedzonych miejsc w Stanach Zjednoczonych. Do tej pory gościło tu wiele ekip zajmujących się badaniem zjawisk związanych ze światem duchów. Informacje o nim publikowane były w prasie i książkach. Amerykanie doskonale znają Grand Midway z telewizji i filmów dokumentalnych.
Obecnie hotel jest własnością Blaira Murphy'ego, filmowca i badacza zjawisk nadnaturalnych, który znając jego historię, zdecydował się nabyć nieruchomość. Placówka nie pełni już swojej dawnej funkcji. Goście pojawiają się tu jedynie na specjalne zaproszenie gospodarza. Właściciel potwierdza, że dzieją się tu rzeczy dziwne i podkreśla, że mieszkanie w takim paranormalnym budynku to rzecz fascynująca. Mało tego, zajmuje dom wraz ze swoją dziewczyną oraz nowo narodzoną córką.
"Pamiętam niezliczone historie, poświęcone spotkaniom z duchami, pochodzące od ludzi, którzy zostawali tutaj na noc. To naprawdę fascynująca rzecz, móc tu teraz żyć" - przyznaje Blair Murphy.
Filmowiec zaintrygowany historią domu nie tylko postanowił go kupić, ale zająć się również zgłębianiem jego tajemnicy. Do tego celu używał m.in. wywołującej u niektórych gęsią skórkę tablicy ouija. To nic innego jak plansza, na której nadrukowane są litery oraz inne znaki.
Wykorzystuje się ją podczas specjalnych seansów do komunikowania się z tymi, których już wśród nas nie ma. Nie brakuje osób, które uważają, że stosowanie takich tablic to prawdziwe igranie z ogniem. Zdaniem spirytystów, plansze ouija, które już wieki temu były stosowane do kontaktów z zaświatami, w niedoświadczonych rękach oznaczają tylko i wyłącznie kłopoty. Murphy zdecydował się na wykorzystanie takiej planszy w Grand Midway Hotel. Jak tłumaczy, użycie jej w tym konkretnym budynku przyniosło niezwykłe efekty.
"Rzeczy w hotelu zaczęły się przewracać. To wyglądało tak, jakby ktoś wszystko to wniósł na zupełnie nowy poziom aktywności paranormalnej" - opowiada mężczyzna. "Widzieliśmy unoszące się obiekty i słyszeliśmy głosy. Nawet zwierzęta, które znajdowały się w hotelu, zaczynały się dziwne zachowywać i reagować na siły, które pozostawały niewidoczne".
Ale mężczyzna na tym nie poprzestał. Niedawno Murphy podjął kolejną, dość szaloną decyzję. Zdecydował się, że charakter miejsca, w którym przyszło mu żyć, podkreśli poprzez zbudowanie największej na świecie planszy służącej do komunikowania się z tymi, których już nie ma. W ten sposób powstała największa na świecie plansza ouija. Została ona zbudowana na dachu nawiedzonego obiektu.
Jej powierzchnia to 121 metrów kwadratowych. W dodatku zachowała ona pełną funkcjonalność. Dzięki temu została wpisana do Księgi Rekordów Guinnessa jako największa plansza ouija na świecie. W realizacji projektu pomogło mu ośmiu znajomych artystów. Mieszczący 32 pokoje obiekt będzie można wkrótce zobaczyć również z poziomu Google Maps. Latem znajdująca się na dachu plansza ouija ma służyć zaproszonym do hotelu gościom do wywoływania duchów.
"Dach tego hotelu był niczym wielkie, puste płótno, które po prostu czekało na idealny projekt, by tylko się zaprezentować" - powiedział Murphy. "Ten dach okazał się idealnym miejscem dla bicia rekordu Guinnessa w kategorii największa na świecie plansza Ouija".
Dziś mężczyzna twierdzi, że trafił do hotelu nieprzypadkowo. Jego zdaniem fakt, że stał się jego właścicielem, nie jest tylko zrządzeniem losu. W jednym z udzielonych niedawno wywiadów stwierdził nawet odważnie, że to hotel "wybrał" jego, a nie odwrotnie.
Guinness World Records, Grand Midway Hotel
czytaj dalej
Chico Xavier właśc. Francisco Cândido Xavier (ur. 2 kwietnia 1910 w Pedro Leopoldo, zm. 30 czerwca 2002 w Uberabie) to brazylijskie medium, autor około 450 książek napisanych pismem automatycznym. Jego postać przypomniał nasz czytelnik przysyłając nam wiadomość na naszą pocztę.
From: [dane do wiedzy FN]
Sent: Monday, February 20, 2017 12:29 PM
To: Fundacja Nautilus <nautilus@nautilus.org.pl>
Subject: Temat - Chico Xavier
Witam,
Czy znana jest Wam postać brazylijskiego medium o nazwisku Chico Xavier? Przez całe swoje życie miał kontakt z duchami, szczególnie z jednym który dyktował mu dziesiątki książek z przesłaniem dla ludzi. Robił to za pomocą pisma automatycznego. Przekazywał też informacje zza światów od zmarłych członków rodziny. Wszystko było bardzo wiarygodne - podawał fakty które mogła znać tylko zmarła osoba. Ponoć była taka historia gdzie sąd uniewinnił człowieka z podejrzenia o morderstwo, a jako dowód uznał przekaz zza światów spisany przez medium.
Popatrzcie na ten film:
Tam ta cała historia została dokładnie zekranizowana. Jest też film opisujący całe życie medium. Absolutna rewelacja. Kiedyś był po polsku teraz jakoś nie mogłem znaleźć. Teraz jest tylko po portugalsku:
Po polsku wyszukałem tylko trailer:
Na youtube jest też sporo innych programów o nim, albo z nim, np. wywiady, programy typu talk show. Poszukajcie sami. Jest tego naprawdę dużo. To co mówił musi robić wrażenie na każdym:
Szczególnie polecam film "Nasz Dom". Został on nakręcony na podstawie jednej z książek Chico. Film w bardzo poruszający sposób pokazuje co się dzieje z duszą po śmierci.
Postać ta, zupełnie nie znana w Polsce, zasługuję na to, żeby się jej bliżej przyjrzeć. Mamy tu do czynienia z szczególnym fenomenem. W Brazylii prawie każdy wie kto to był.
Pozdrawiam serdecznie,
Tomasz [dane do wiad. FN]
Oczywiście znamy tę postać. Warto zwrócić uwagę na to, że jest jakieś fizyczne podobieństwo (zwłaszcza w budowie szyi) do innej fenomenalnej figury, czyli Bruno Groninga. Ciekawe, że Chico Xavier twierdził, że wszystko dyktuje mu niewidzialny byt zwany przez niego Emanuelem, który, według zapisków Chico, był w czasach rzymskich senatorem Publius Lentulus; w Hiszpanii reinkarnował się jako Ojciec Damian, a później jako profesor na Sorbonie.
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie