Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

FN 24
WIADOMOŚCI OD NASZYCH CZYTELNIKÓW
Wyślij do nas wiadomość - kliknij, aby rozwinąć formularz


Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania newsa do działu "FN 24": nautilus@nautilus.org.pl

Twoje imię i nazwisko lub pseudonim

Twój email lub telefon

Treść wiadomości

Zabezpieczenie przeciw-botowe

Ilość UFO na obrazie




ASTEROIDA APOPHIS ZACZĘŁA REALNIE ZAGRAŻAĆ ZIEMI - NIEOCZEKIWANIE PRZYSPIESZYŁA
Sob, 2 gru 2023 19:10 | komentarze: brak czytany: 2957x

Asteroida Apophis zwana "bogiem chaosu" przyspieszyła. Obiekt ma ok. 325 metrów szerokości i kwalifikowany jest jako trzecie najwyższe zagrożenie w Technicznej Skali Ryzyka Uderzenia Palermo. Jej zderzenie z Ziemią spowodowałoby eksplozję o sile równej 880 mln ton trotylu. Naukowcy podkreślają, że ryzyko zderzenia ciągle istnieje.Asteroida Apophis zwana "bogiem chaosu" przyspieszyła z powodu niejednorodnego.......

czytaj dalej

Asteroida Apophis zwana "bogiem chaosu" przyspieszyła. Obiekt ma ok. 325 metrów szerokości i kwalifikowany jest jako trzecie najwyższe zagrożenie w Technicznej Skali Ryzyka Uderzenia Palermo. Jej zderzenie z Ziemią spowodowałoby eksplozję o sile równej 880 mln ton trotylu. Naukowcy podkreślają, że ryzyko zderzenia ciągle istnieje.




Asteroida Apophis zwana "bogiem chaosu" przyspieszyła z powodu niejednorodnego promieniowania - podali astronomowie z University of Hawai. Gigantyczny obiekt jest pod stałą obserwacją naukowców.

Asteroida doznała tzw. efektu Jarowskiego, polegającego na tym, że wirujące planetoidy pod wpływem światła słonecznego wypromieniowują energię, która działa niczym silniki odrzutowe. Pierwsze spotkanie z asteroidą będzie miało miejsce w 2029 roku. Wówczas minie ona naszą planetę w odległości ponad 30 000 km. Jednak kolejne spotkanie może okazać się dla nas katastrofalnie.

Asteroida Apophis przyspieszyła. Naukowcy twierdzą, że może zderzyć się z Ziemią

Asteroida Apophis ma ok. 325 metrów szerokości. Wiadomo, że siła z jaką uderzyłaby w Ziemię byłaby równa wybuchowi 880 milionów ton TNT. Do zderzenia z Ziemią może dojść już 12 kwietnia 2068 roku.



Nowe obserwacje, które uzyskaliśmy za pomocą teleskopu Subaru na początku tego roku, były wystarczająco dobre, aby ujawnić przyspieszenie Apophisa. Pokazują, że asteroida oddala się od orbity czysto grawitacyjnej o około 170 metrów rocznie, co wystarczy, aby utrzymać scenariusz zderzenia z Ziemią w 2068 r. - mówi Dave Tholen.

Obliczenia te klasyfikują asteroidę Apophis jako trzecie najwyższe zagrożenie w Technicznej Skali Ryzyka Uderzenia Palermo. Pod tym względem wyprzedza ją jedynie asteroida (29075) 1950 DA oraz asteroida Bennu.



Jakie jest realne ryzyko zderzenia asteroidy z Ziemią? Zdaniem naukowców obecnie to 1 do 150 000. Przy 29075 (1950 DA) ryzyko szacuje się na 1 do 8 300, a w przypadku Bennu na 1 do 2 700 - podaje magazyn "Focus".

Źródło: RadioZET.pl/ Focus/ National Geographic
 



zwiń tekst

ROSJA: WIELE RZEK I STRUMYKÓW ZABARWIŁO SIĘ NA CZERWONO
Czw, 12 lis 2020 05:15 | komentarze: brak czytany: 2228x

O sprawie piszą popularne światowe media. W środkowej Rosji ludzie od kilku dni obserwują ciekawe zjawisko: rzeki i strumyki mają jasną, czerwoną barwę. Przeważnie tego typu zjawisko tłumaczy się tym, że doszło do skażenia lub naruszenia podziemnych pokładów, w których znajdują się np. związki żelaza. Tym razem jest niezwykłe, że takie zjawisko jest na tak dużym obszarze.Poniżej zdjęcia pokazujące.......

czytaj dalej

O sprawie piszą popularne światowe media. W środkowej Rosji ludzie od kilku dni obserwują ciekawe zjawisko: rzeki i strumyki mają jasną, czerwoną barwę. Przeważnie tego typu zjawisko tłumaczy się tym, że doszło do skażenia lub naruszenia podziemnych pokładów, w których znajdują się np. związki żelaza. Tym razem jest niezwykłe, że takie zjawisko jest na tak dużym obszarze.

Poniżej zdjęcia pokazujące, jak wygląda ten fenomen.




...i to samo zjawisko na krótkim filmie.

 



zwiń tekst

KORONAWIRUS W SZWECJI - ZA KILKA DNI OSTATECZNIE RUNIE MIT 'SZWEDZKIEGO MODELU'
Sob, 2 gru 2023 19:11 | komentarze: brak czytany: 3507x

Szwecja, która w pandemii obrała własną drogę postępowania, właśnie odnotowuje narastającą falę infekcji. Wciąż nie ma tu prawie żadnych nakazów, a jedynie zalecenia. Ostatnie dni pokazują, że Szwecja wkroczyła właśnie na drogę prowadzącą ku epidemicznej katastrofie.„Sytuacja rozwija się szybko w złym kierunku” - napisał w czwartek (5.11.2020) na Facebooku premier Szwecji Stefan Löfven. „Mamy więcej.......

czytaj dalej

Szwecja, która w pandemii obrała własną drogę postępowania, właśnie odnotowuje narastającą falę infekcji. Wciąż nie ma tu prawie żadnych nakazów, a jedynie zalecenia. Ostatnie dni pokazują, że Szwecja wkroczyła właśnie na drogę prowadzącą ku epidemicznej katastrofie.




Sytuacja rozwija się szybko w złym kierunku” - napisał w czwartek (5.11.2020) na Facebooku premier Szwecji Stefan Löfven. „Mamy więcej infekcji, więcej zgonów. Sytuacja jest poważna”. Był to jego pierwszy post od czasu, gdy szef rządu sam skierował się na profilaktyczną samoizolację: ktoś w jego otoczeniu miał kontakt z osobą, u której wynik testu na obecność koronawirusa był pozytywny.




Stefan Löfven swoją kwarantanną wykracza jednak daleko poza sytuację prawną, za którą sam jest odpowiedzialny: osoby kontaktowe drugiego stopnia nie są poddawane kwarantannie w prawie żadnym kraju na świecie; zwłaszcza nie w Szwecji. Ten skandynawski kraj prawie całkowicie zrezygnował z jakichkolwiek nakazów, tylko stara się opanować pandemię zaleceniami odnośnie postępowania: „Jeśli zostanie potwierdzone zakażenie koronawirusem, należy pozostać w domu przez co najmniej siedem dni od rozwinięcia się choroby”, zaleca Urząd ds. Zdrowia na swojej stronie internetowej. Na pytanie, czy należy postępować zgodnie z zaleceniami, odpowiada „tak i nie”.

Urząd ds. Zdrowia wraz ze swoim naczelnym epidemiologiem Andersem Tegnellem stanowi centrum dowodzenia w walce z pandemią; w Skandynawii takie eksperckie instytucje zawsze miały duży wpływ na politykę.

Odosobniona krytyka

Podobnie jak w całej Europie, Szwecja również przeżywa w tych tygodniach drugą falę pandemii koronawirusa; w środę zarejestrowano kolejny wysoki poziom 4497 dziennych nowych infekcji, co jak na 10-cio milionową Szwecję jest liczbą zawrotną. Kraj wciąż jednak kategorycznie obstaje przy swojej słynnej na cały świat „specjalnej drodze” zwalczania pandemii. Filozofia, która za tym stoi: jeśli odwołujesz się do zdrowego rozsądku ludzi, zamiast zmuszać ich do restrykcji, akceptacja tego sposobu postępowania jest na dłuższą metę wyższa.




Jedną z krytyków tej drogi od samego początku była Lena Einhorn: 66-letnia reżyserka, pisarka i była wirusolog, która opublikowała wraz z 21 osobami o podobnym nastawieniu obszerną i naukowo podbudowaną krytykę szwedzkiego zarządzania pandemią. W rozmowie z DW Lena Einhorn podkreśla, że, podobnie jak wiosną, Szwecja jest ponownie bardziej dotknięta infekcjami niż kraje sąsiednie: „Różnica wynika z tego, że wszystkie kraje mają inne ograniczenia niż my”. Dania właśnie przeszła na system podobny do sygnalizacji świetlnej, z daleko idącymi ograniczeniami w życiu publicznym, Norwegia nałożyła obowiązek pracy zdalnej w obszarach zagrożonych.

Szwedzi bez maseczek

Istotna różnica jest natychmiast zauważalna w przestrzeni publicznej, mówi Lena Einhorn: „Gdy idzie się ulicami Sztokholmu lub wchodzi do sklepu, nikt tam nie nosi maseczki! W środkach publicznego transportu od czasu do czasu można zobaczyć ludzi w maseczkach. Noszenie maski jest wręcz uważane za naruszanie tabu”.




Na początku pandemii nie było jeszcze takiej pewności, ale teraz zostało już naukowo udowodnione, że rozprzestrzenianie się koronawirusa można ograniczyć w dużej mierze przez ochronę ust i nosa. W Norwegii, Finlandii i Danii maski są na porządku dziennym, zaznacza Lena Einhorn: „Oni też późno zdobyli się na ten krok, ale teraz wszystkie inne kraje skandynawskie używają maseczek. Jest tylko kilka krajów, które nadal się bez nich obywają, a Szwecja jest jednym z nich ”.

Pięć faz szwedzkiej szczególnej drogi

Lena Einhorn nie spodziewa się, żeby Szwecja zasadniczo zmieniła swoją strategię w najbliższej przyszłości. Krytyczne pytania na konferencjach prasowych padały głównie od zagranicznych dziennikarzy, za granicą bowiem podejście do szwedzkiej strategii epidemiologicznej zmieniało się kilkakrotnie od początku pandemii.

„Na początku wszyscy mówili: „ Wow, może oni mają rację”- wyjaśnia Lena Einhorn. „Wtedy w Szwecji było coraz więcej zgonów, staliśmy się potworami, wszyscy myśleli, że Szwecja oszalała”. W pewnym momencie Szwecja była krajem o najwyższym wskaźniku śmiertelności na świecie, ponieważ umierało tam bardzo wielu seniorów. Gdzie indziej osoby starsze były skuteczniej chronione przed infekcją.

Potem nadeszła kolejna faza, mówi Lena Einhorn: „Latem, gdy następowało mniej zgonów, Szwecja ponownie stała się rajem na ziemi. Potem, gdy jesienią liczba infekcji rosła w wielu krajach i pojawił się opór przeciwko nowej blokadzie, Szwecja stała się idolem liberalizmu. Ale sytuacja znów się odwróciła, od kiedy także tu liczba infekcji rośnie”. Szwedzkie społeczeństwo jednak w dalszym ciągu darzy niesłabnącym poparciem urzędy zdrowia i epidemiologa Andersa Tegnella.

W sąsiednich krajach rządy prędzej czy później odchodziły od zaleceń swoich specjalistycznych instytucji i coraz częściej zamiast zaleceń wydawały nakazy. Szwedzki rząd natomiast nie mógł sobie na to pozwolić, uważa Einhorn: „Nasz rząd ma bardzo niewielkie poparcie i dopóki Urząd ds. Zdrowia cieszy się zaufaniem ludzi, rząd nie będzie się sprzeciwiał jego zaleceniom”.

I tak, w środku drugiej fali pandemii, szwedzki rząd nadal stawia na dobrowolność wszelkich działań. W piątek, pierwszego dnia swojej kwarantanny, premier Löfven napisał na Facebooku: „Bądźcie na bieżąco i stosujcie się do rad”.

Artykuł pochodzi z serwisu Deutsche Welle.



zwiń tekst

KORONAWIRUS - W LISTOPADZIE W CAŁYM KRAJU LAWINOWO ROŚNIE LICZBA ZGONÓW I JEST CORAZ WIĘKSZY PROBLEM Z POGRZEBAMI
Sob, 2 gru 2023 19:13 | komentarze: brak czytany: 3743x

Nawet dwa tygodnie trzeba czekać na pochówek zmarłego w Krakowie. Liczba pochówków wzrosła na tyle, że krakowscy urzędnicy chcą zatrudnić dodatkowych grabarzy. W ostatnich tygodniach na terenie Polski rejestrowano nawet o połowę więcej zgonów, niż w porównywalnym okresie w minionym roku. We wszystkich wskażnikach widoczny jest lawinowy przyrost liczby zgonów w porównaniu do 2019 roku.- Winny jest .......

czytaj dalej

Nawet dwa tygodnie trzeba czekać na pochówek zmarłego w Krakowie. Liczba pochówków wzrosła na tyle, że krakowscy urzędnicy chcą zatrudnić dodatkowych grabarzy. W ostatnich tygodniach na terenie Polski rejestrowano nawet o połowę więcej zgonów, niż w porównywalnym okresie w minionym roku. We wszystkich wskażnikach widoczny jest lawinowy przyrost liczby zgonów w porównaniu do 2019 roku.

- Winny jest nie tylko koronawirus, ale i gorszy dostęp do opieki zdrowotnej spowodowany epidemią. Będzie tylko gorzej - komentują medycy.




Statystki w Polsce są naprawdę poruszające. Od 31 sierpnia, a więc od końcówki wakacji, do dnia 1 listopada, w kraju zarejestrowano 84 054 zgony. W porównywalnym okresie 2019 roku zgonów było 68 203. To oznacza różnicę na poziomie 15 851 zgonów, przekładającą się na przyrost liczby zgonów o ponad 23 proc.

W tygodniach wrześniowych różnice były widoczne, ale nie dramatyczne. Umierało o około 500-800 osób więcej, jak przed rokiem.

Krzywa zgonów wystrzeliła jednak w październiku. Widać to statystykach dla poszczególnych tygodni:

    41. tydzień 2020 roku (5-11 października) - 9 190 zgonów; w tym samym tygodniu w 2019 roku - 7 853 zgony (+ 1 337)
    42. tydzień 2020 r. (12-18 października) - 10 208; w 2019 r. - 7 836 (+2 372)
    43. tydzień 2020 r. (19-25 października) - 12 244; w 2019 r. - 7 657 (+4 587)
    44. tydzień 2020 r. (26 października - 1 listopada) - 12 257; w 2019 r. - 7 678 (+4 579)

- Przyczyną jest nie tylko koronawirus, ale i związany z epidemią utrudniony dostęp do opieki zdrowotnej - mówi doktor Dariusz Łątka z oddziału neurochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu.

    - Chorujący odkładają wizyty, do tego dochodzi przesuwanie czasu zabiegów. Czasami o kilka miesięcy, czasem o kilka tygodni. Ale nawet tych kilka tygodni wystarczy, że pacjent nie doczeka zabiegu i umrze. Takie sytuacje miały miejsce także na naszym oddziale - wskazuje.





NIE DAJEMY RADY, DOSZLIŚMY DO ŚCIANY! - alarmują grabarze

W kaplicy cmentarza Rakowickiego w Krakowie od kilku tygodni od poniedziałku do piątku pogrzeb za pogrzebem. Jak zwracają uwagę właściciele domów pogrzebowych, coraz więcej osób decyduje się na kremację. Zakłady pogrzebowe notują coraz większy ruch. - W okolicach od marca do kwietnia liczba tych pogrzebów w ostatnim okresie zdecydowanie wzrosła - mówi Adam Gawlik z zakładu pogrzebowego "Epitafium".




Skutki COVID-19

- Zleceń jest dużo, jest co robić, że tak to ujmę, covid wziął się w garść i po prostu go widać - stwierdził jeden z pracowników zakładu.

Wzrost śmiertelności obserwuje się w całym kraju. Od 12 do 18 października urzędy stanu cywilnego wystawiły aż 10101 aktów zgonu. W samym tylko Krakowie w poprzednim miesiącu zanotowano 1100 zgonów. To o 300 więcej niż w październiku ubiegłego roku.

- Nasi kapelani, którzy są na cmentarzach i odpowiadają za te pochówki, często nie wychodzą z kaplicy, gdyż pogrzeb po pogrzebie odprawiają - wyjaśnił Łukasz Michelczewski, rzecznik prasowy krakowskiej Kurii.




W Krakowie zaczyna brakować grabarzy. Miasto planuje zatrudnić dwie dodatkowe osoby.

- Wirus także nie wybiera i boimy się, że może zaatakować też grabarzy, a jednak ta ciągłość pochówków musi być zachowana - mówi Dariusz Nowak, rzecznik krakowskiego magistratu. Czas oczekiwania na pogrzeb w stolicy małopolski znacząco się wydłużył.

By pochować zmarłego, trzeba oczekiwać około dwóch tygodni. Wcześniej było to kilka dni. - One były w ciągu kilku dni, do tygodnia maksymalnie. W tej chwili te pochówki będą w przeciągu dwóch tygodni - wyjaśnia Nowak. Aby skrócić czas, pogrzeby odbywać się będą także w soboty.  

Odczuwają to także żałobnicy. Jeden z żałobników - mieszkaniec Krakowa - czekał, jak mówi, więcej niż 10 dni, by móc pochować zmarłą osobę.

- Ja tak to odczuwam, że ten niepokój zniknie dopiero wtedy, kiedy ta osoba znajdzie swoje miejsce na cmentarzu - podkreśla kolejny z żałobników. Przyznaje, że ten czas oczekiwania dla bliskich zmarłego jest bolesny.

- Myślę, że to koszmar, no już sama strata jest głębokim przeżyciem - powiedziała jedna z kobiet. Dodała, że "czy to pandemia, czy nie, śmierć jest jednakowa".

Inne będzie pożegnanie zmarłego. W sobotę weszły w życie kolejne obostrzenia. Zgodnie z nimi w kościele i kaplicy cmentarnej na 15 m2 będzie mogła przebywać jedna osoba.





Poniżej ciekawostka z poczty do FN - regał, który po śmierci można przekształcić w trumnę.










zwiń tekst

TO APEL MÓJ BYŚ NIE CZEKAŁ, ŻE BĘDZIE BEZOBJAWOWO... - aktor Artur Barciś o swoim doświadczeniu z zakażeniem się koronawirusem
Sob, 2 gru 2023 19:14 | komentarze: brak czytany: 3235x

Artur Barciś zakażony koronawirusem. Ma wszystkie możliwe objawy. "Mdłości, ból mięśni, głowy i ręce jak z waty". Aktor poinformował o zakażeniu COVID-19 w nietypowy sposób. Zamieścił w sieci nagranie, na którym recytuje autorski wiersz opisujący przebieg choroby.Koronawirus rozprzestrzenia się w zawrotnym tempie. W środę Mateusz Morawiecki ogłosił nowe obostrzenia, które zaczną obowiązywać od soboty.......

czytaj dalej

Artur Barciś zakażony koronawirusem. Ma wszystkie możliwe objawy. "Mdłości, ból mięśni, głowy i ręce jak z waty". Aktor poinformował o zakażeniu COVID-19 w nietypowy sposób. Zamieścił w sieci nagranie, na którym recytuje autorski wiersz opisujący przebieg choroby.




Koronawirus rozprzestrzenia się w zawrotnym tempie. W środę Mateusz Morawiecki ogłosił nowe obostrzenia, które zaczną obowiązywać od soboty. Zgodnie z kolejnymi restrykcjami, szkoły przechodzą w całości na zdalny tryb pracy, kina i teatry zostają zamknięte, a imprezy odwołane. Zarządzenia poruszyły środowisko artystyczne, a na ich temat mocno wypowiedział się np. mąż Barbary Kurdej-Szatan, Rafał.

Artur Barciś ma koronawirusa. Napisał wiersz o przebiegu choroby

Gwiazdy chętnie poruszają w sieci temat pandemii, a niektóre z nich relacjonują przebieg choroby. Do grona osób zmagających się z COVID-19 dołączył Artur Barciś, znany z roli w serialach "Miodowe Lata" i "Ranczo". Aktor poinformował o chorobie za pośrednictwem filmu na YouTubie. W krótkim materiale wyrecytował autorski wiersz poświęcony patogenowi o znamiennym tytule "Obcy".

Myślisz, że Cię to ominie, że Ciebie to nie dotyczy.

Nie ma go w twojej rodzinie, nie ma go w Twojej okolicy.

Nagle niespodziewanie czujesz, że coś się nie zgadza.

Że nie smakuje śniadanie, czy Twoje ciało Cię zdradza.

Powoli, metodycznie, jak bardzo sprawny mechanizm.

Wysyła swoje wytyczne, przejmując już Twój organizm - słyszymy na nagraniu.

Aktor opisał symptomy choroby, a także zaznaczył, że nie ma na nią lekarstwa:

Powiem Ci, co Cię czeka, doświadczam tego codziennie.

Nie, nie ma na niego lekarstwa, zmierzysz się z nim samodzielnie.

Kaszel z rana do nocy, potem od nocy do rana.

Będziesz się zwijał z niemocy, osłabniesz od niewyspania.

Gorączka Cię mokrym kocem rozbije na tysiąc drgawek.

A suchy kaszel jak z procy, odbierze wiarę w poprawę.

Mdłości, ból mięśni, głowy, nogi i ręce jak z waty.

Obcy się wybrał na łowy i wali do Ciebie z armaty.

Opis przebiegu COVID-19 i reakcji organizmu na wirusa jest bardzo przejmujący. Barciś wskazuje także na społeczne konsekwencje zarażenia koronawirusem:

I będzie się bawił długo, nie licz, że Cię porzuci.

Dziś ty jesteś jego sługą, masz tańczyć, jak Ci zanuci.

Więc będziesz robił, co każe. Zwiniesz się w rogu pokoju,

a on Ci wtedy pokaże, w jakim jest dzisiaj nastroju.

Samotność dobije Cię z boku, choć masz przyjaciół, rodzinę.

Nikt Cię nie wyrwie z rynsztoku ani na jedną godzinę.

 

Swój wiersz zakończył wymowną sentencją:

Nie zwierzam się, by narzekać, nie chcę współczucia nad głową.

To apel mój byś nie czekał, że będzie bezobjawowo.



Źródło: gazeta.pl

 

I jeszcze jedna relacja o doświadczeniach z COVID-19 (tym razem ze szpitala zamieszczonej w portalu społecznościowym.






zwiń tekst

21 GRUDNIA 2020 - TO BĘDZIE PIERWSZE TAKIE USTAWIENIE PLANET OD 400 LAT
Sob, 2 gru 2023 19:14 | komentarze: brak czytany: 4066x

Wielka koniunkcja Jowisza i Saturna będzie miała miejsce 21 grudnia 2020. To nie lada gratka dla amatorów astronomii. Jowisz i Saturn zbliża się do siebie i na niebie będziemy mogli podziwiać niezwykłe zjawisko. Ostatni raz można było je podziwiać w. 1623 roku, czyli 400 lat temu.Koniunkcja Jowisza i SaturnaCo to jest koniunkcja? Astronomowie używają tego terminu do opisania spotkania czy też zbliżenia.......

czytaj dalej

Wielka koniunkcja Jowisza i Saturna będzie miała miejsce 21 grudnia 2020. To nie lada gratka dla amatorów astronomii. Jowisz i Saturn zbliża się do siebie i na niebie będziemy mogli podziwiać niezwykłe zjawisko. Ostatni raz można było je podziwiać w. 1623 roku, czyli 400 lat temu.




Koniunkcja Jowisza i Saturna

Co to jest koniunkcja? Astronomowie używają tego terminu do opisania spotkania czy też zbliżenia się planet lub innych obiektów na niebie. Przy zbliżeniu się Jowisza i Saturna mówimy o wielkiej koniunkcji. To w końcu dwie największe planety naszego Układu Słonecznego.

Poprzednia koniunkcja Jowisza i Saturna miała miejsce 28 maja 2000 roku. Jednak nie była ona tak bliska jak ta, która jest zapowiadana na 21 grudnia. W tak bliskim układzie planety nie były od 400 lat. Koniunkcja, która nastąpi za kilka tygodni będzie wyjątkowa, bo odległość między tymi planetami będzie wynosić zaledwie jedną dziesiątą stopnia.



Zjawisko będzie widoczne gołym okiem. Jowisz jest jaśniejszy niż jakakolwiek gwiazda. Saturn nie jest aż tak jasny jak Jowisz, ale za to jest jaśniejszy niż gwiazdy i świeci złotym blaskiem. Dodatkowo, w odróżnieniu od mieniących się gwiazd, Jowisz i Saturn świecą równomiernie. Już w grudniu po zachodzie Słońca obie planety będzie można łatwo zauważyć na niebie.




Warto wiedzieć, że Saturn, szósta planeta oddalona od Słońca, jest najdalszą i najwolniej poruszającą się. Z tego powodu, aby ją zauważyć nie potrzebujemy teleskopu, jest widoczna gołym okiem. Natomiast Jowisz, piąta planeta oddalona od Słońca, jest po Saturnie drugą najwolniejszą jasną planetą. Ich koniunkcje są niezwykle rzadkie. Powolne ruchy utrudniają spotkanie. Saturn potrzebuje bowiem prawie 30 lat, by okrążyć Słońce, a Jowisz 12 lat. Oznacza to, że co 20 lat Jowisz dogania Saturna widzianego z Ziemi.

Koniunkcja Jowisza i Saturna – kiedy następna?

Następna, równie bliska koniunkcja Jowisza i Saturna ma nastąpić dopiero w marcu 2080 roku. Warto więc przygotować się na tę najbliższą, która będzie miała miejsce – przypomnijmy – 21 grudnia 2020 roku.





zwiń tekst

INDIE: NAUKOWCY ZDUMIENI PRZEBIEGIEM COVID-19 U HINDUSÓW
Sob, 2 gru 2023 19:14 | komentarze: brak czytany: 3622x

Indyjscy naukowcy szukają odpowiedzi na pytanie, co może stać za niższą śmiertelnością COVID-19 w ich kraju. Jedna z koncepcji nawiązuje do "teorii higienicznej".Zanieczyszczenie powietrza, ograniczony dostęp do czystej wody, życie w zatłoczonych domach i dzielnicach - taka jest codzienność wielu milionów mieszkańców Indii. To powoduje, że Hindusi cierpią na takie choroby jak schorzenia serca, przewlekłe.......

czytaj dalej

Indyjscy naukowcy szukają odpowiedzi na pytanie, co może stać za niższą śmiertelnością COVID-19 w ich kraju. Jedna z koncepcji nawiązuje do "teorii higienicznej".




Zanieczyszczenie powietrza, ograniczony dostęp do czystej wody, życie w zatłoczonych domach i dzielnicach - taka jest codzienność wielu milionów mieszkańców Indii. To powoduje, że Hindusi cierpią na takie choroby jak schorzenia serca, przewlekłe choroby układu oddechowego, rak oraz cukrzyca, jak pokazują rządowe raporty oraz analizy Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Tylko z powodu zanieczyszczenie powietrza umiera w Indiach co roku ponad milion osób.

Badania prowadzone wspólnie przez UNICEF oraz WHO pokazały, że prawie trzy miliardy ludzi na świecie (40 procent światowej populacji) nie ma podstawowych urządzeń do mycia rąk. To niemal wyłącznie mieszkańcy krajów rozwijających się. Stąd obawa, że pandemia COVID-19 będzie siała spustoszenie przede wszystkim w najbiedniejszych krajach świata.

Rzeczywiście, liczba zakażonych osób Indiach jest ogromna. Ten subkontynent zamieszkuje jedna szósta populacji świata. Także jedna szósta zgłoszonych przypadków COVID-19 to obywatele Indii. Do tej pory odnotowano tam niemal 8,3 mln zakażeń (drugie miejsce po Stanach Zjednoczonych) i 123 097 zgonów (trzecie miejsce po USA i Brazylii).

Jednak tym, co zadziwia ekspertów w Indiach, jest stosunkowo niski współczynnik śmiertelności, który wynosi poniżej dwóch procent (chodzi o wskaźnik CFR, czyli odsetek potwierdzonych przypadków choroby, które okazały się śmiertelne). To dziś jeden z najniższych na świecie wskaźników śmiertelności. Zatem czy Hindusi są odporniejsi na COVID-19? - zastanawiają się indyjscy eksperci.




"Teoria higieniczna"

Indyjski naukowcy opublikowali ostatnio dwa badania, w których przedstawili kilka hipotez na temat możliwych przyczyn niższej śmiertelności COVID-19 w biedniejszych krajach. Badania nie zostały jeszcze zrecenzowane, a można się z nimi zapoznać na serwerze medRxiv.

Naukowcy sugerują, że paradoksalnie to właśnie niski poziom higieny, brak czystej wody pitnej i trudne warunki życia ratują przed ciężkim przebiegiem COVID-19. Tłumaczą to tym, że ponieważ ludzie mieszkający w tak trudnych warunkach byli od dzieciństwa wystawieni na różne infekcje, ich układ immunologiczny mocniej zareagował także na koronawirusa. W efekcie rzadziej doświadczają ciężkiego COVID-19.

Pierwsze badanie zostało zrealizowane przez naukowców z National Centre for Cell Science (Pune, Indie). Przeanalizowano tam dane ze 106 krajów, w tym dane demograficzne, częstość występowania chorób zakaźnych i niezakaźnych, status szczepień BCG, parametry sanitarne itp. Naukowcy zauważyli, że najwyższa śmiertelność powodu COVID-19 dotyczy krajów o wysokich dochodach, takich jak Włochy, Hiszpania, Wielka Brytania, Francja i USA.

Natomiast drugie badanie prowadzone w Tanda Medical College (Indie) podniosło problem mikrobiomu i jego wpływu na całościowe zdrowie człowieka. - Dane z 122 krajów, w tym z 80 najbogatszych, pokazują, że śmiertelność COVID-19 jest niższa w krajach, w których ludzie są bardziej narażeni na różne drobnoustroje, w tym bakterie gram-ujemne - twierdzą autorzy tego badania. Te groźne dla zdrowia bakterie wytwarzają jednak pewne białko, które ma działanie przeciwwirusowe.

źródło: gazeta.pl



zwiń tekst

NA ZIEMI SĄ 194 PAŃSTWA (193 NALEŻY DO ONZ). PADŁ JEDEN Z OSTATNICH BASTIONÓW MIEJSC 'BEZ PRZYPADKÓW KORONAWIRUSA'
Sob, 2 gru 2023 19:14 | komentarze: brak czytany: 1936x

To było jedno z ostatnich miejsc na świecie bez koronawirusa. Do dziś. Władze Wysp Marshalla poinformowały o wykryciu dwóch przypadków zakażenia. Dotyczą one dwojga pracowników bazy wojskowej USA. Odosobnionym wyspom udaje się jak dotąd uniknąć pandemii dzięki położeniu geograficznemu i zamknięciu granic, ale ma to swoje gospodarcze skutki.Wyspy Marshalla położone są na Oceanie Spokojnym, nieco na.......

czytaj dalej

To było jedno z ostatnich miejsc na świecie bez koronawirusa. Do dziś. Władze Wysp Marshalla poinformowały o wykryciu dwóch przypadków zakażenia. Dotyczą one dwojga pracowników bazy wojskowej USA. Odosobnionym wyspom udaje się jak dotąd uniknąć pandemii dzięki położeniu geograficznemu i zamknięciu granic, ale ma to swoje gospodarcze skutki.




Wyspy Marshalla położone są na Oceanie Spokojnym, nieco na północ od równika. To część regionu określanego mianem Mikronezji. Składa się z ponad 1200 wysepek (29 atoli oraz pięć pojedynczych wysp). To państwo niezależne, ale od lat 80. stowarzyszone ze Stanami Zjednoczonymi. To częścią Wysp Marshalla jest atol Bikini, gdzie Amerykanie po drugiej wojnie światowej przeprowadzali próby atomowe. Do tej pory mają na archipelagu swoją bazę wojskową.

Koronawirus dotarł na Wyspy Marshalla

I to dwoje amerykańskich wojskowych - 35-letnia kobieta i 46-letni mężczyzna - zakaziło się koronawirusem. Oboje przylecieli do bazy na atolu Kwajalein (największym w archipelagu) z Hawajów na pokładzie samolotu wojskowego. Od razu zostali objęci obowiązkową kwarantanną i rząd Wysp Marshalla zapewnia, że nie było możliwości, by wirus przedostał się do społeczeństwa wysp.

Wyspy Marshalla zdecydowały się zamknąć swoje granice na samym początku pandemii, w marcu. Ten stan niewiele zmienił się do dziś, latem dla niektórych granice otwarto, ale są to przede wszystkim osoby pracujące w amerykańskiej bazie wojskowej, która od razu po przylocie muszą przejść trzytygodniową kwarantannę na terenie tej bazy.

Gospodarka podpięta pod USA

"Nie będzie żadnych działań związanych z narodowym lockdownem, a biznes i rząd będą działać normalnie do odwołania" - stwierdziły władze Wysp w oficjalnym komunikacie. Szkoły i sklepy zostają zamknięte. Rząd prosi mieszkańców o zachowanie spokoju i pamiętanie o zasadach higieny i utrzymywania dystansu społecznego tam, gdzie jest to możliwe. Władze podkreśliły, że nie ma konieczności "paniki kupowania", ale jednocześnie powtórzyły zalecenie, by gospodarstwa domowe utrzymywały zapasy żywności wystarczające na 2-4 tygodnie.

Gospodarce Wysp Marshalla, podobnie jak innych wyspiarskich państw na Pacyfiku, nie pomaga jednak zamknięcie na zewnętrzny świat. Kraj ten uzależniony jest od wsparcia z USA, a amerykański rząd jest tam największym pracodawcą. W 2018 roku PKB Wysp Marshalla wyniósł nieco ponad 200 mln dolarów i wzrósł o 2,6 proc. rok do roku. Mieszkańcy Wysp (około 58 tys. ludzi) zajmują się rybołówstwem i rolnictwem na własne potrzeby. Na eksport produkowana jest olej z kopry (miąższu z orzechów palmy kokosowej), import wielu potrzebnych produktów znacznie przewyższa jednak eksport. Kraj nastawia się m.in. na turystykę.

źródło: gazeta.pl



zwiń tekst

JUCELINO NOBREGA DA LUZ: PANDEMIA MA NAS NAUCZYĆ WIĘKSZEJ ŚWIADOMOŚCI
Sob, 2 gru 2023 19:15 | komentarze: brak czytany: 2204x

Jeden z najsłynniejszych jasnowidzów na świecie Jucelino Nobrega da Luz o koronawirusie - pandemia służy temu, byśmy nabyli większej świadomości. Jucelino Nobrega da Luz jest uważany za jednego z najbardziej wiarygodnych i znanych jasnowidzów na świecie. Przewidział m.in. śmierć księżnej Diany w wypadku samochodowym, pożar katedry Notre Dame w Paryżu i ataki terrorystyczne na Sri Lance. Działa także.......

czytaj dalej

Jeden z najsłynniejszych jasnowidzów na świecie Jucelino Nobrega da Luz o koronawirusie - pandemia służy temu, byśmy nabyli większej świadomości. Jucelino Nobrega da Luz jest uważany za jednego z najbardziej wiarygodnych i znanych jasnowidzów na świecie. Przewidział m.in. śmierć księżnej Diany w wypadku samochodowym, pożar katedry Notre Dame w Paryżu i ataki terrorystyczne na Sri Lance. Działa także jako spirytystyczny uzdrowiciel, był duchowym doradcą wielu celebrytów, polityków i kreatorów mody. O swoim darze opowiadał w rozmowie z Dorotą Wellman.




Jucelino Nobrega da Luz - słynny jasnowidz

Jest częstym gościem programów telewizyjnych. Przewidział wiele ważnych dla świata wydarzeń, m.in. zamach na World Trade Center, tsunami w Azji, zamachy terrorystyczne w Madrycie i trzęsienie ziemi w Japonii.

- Ważniejsze przepowiednie dokumentuję u notariusza - podkreśla Jucelino Nobrega da Luz.

Wskazał też miejsce pobytu Osamy bin Ladena.

- Moim celem było zakończenie wojny w tamtym regionie, żeby nie ginęli tam ludzie. USA się z nami skontaktowały, przekazaliśmy im te informację i tak to się potoczyło - wspomina jasnowidz.

Wiele znanych osób zwraca się do niego z prośbą o przewidzenie ich przyszłości lub pomoc w sprawach zdrowotnych.

- Był u mnie Freddie Mercury, rozmawiałem z Elvisem Presleyem, ale ja się wybitnie tym nie szczycę. Cenię ich jako artystów, ale w mojej pracy są dla mnie jak każdy inny człowiek - mówi jasnowidz.

Skąd ma taki dar? Mężczyzna był badany przez psychologów i naukowców.

- Wierzę, że jest to jakiś dar, światło z wszechświata. Dar, ale też pewien ciężar i  ogromna odpowiedzialność, która na mnie spoczywa. Staram się ją wykorzystywać do zrobienia czegoś dobrego - zapewnia Jucelino Nobrega da Luz w rozmowie z Dorotą Wellman.

Jucelino Nobrega da Luz i jego przepowiednie

Pierwszą wizję miał w 1969 roku. Dotyczyła wypadku między samochodem i autokarem przewożącym 24 osoby. Doszło do niego w 1973 roku.

- To wszystko wydarza się tak, jakbym podróżował w czasie. Zwykle mam około 6 takich snów w tygodniu, wówczas mam uczucie, jakbym był w innym miejscu. Rozumiem też język, nawet, jeśli go naprawdę nie znam. Te sny, wizje przychodzą nocami - opowiada Jucelino Nobrega da Luz.  

Czy potrafi też uzdrawiać?

- Nie używamy słowa 'uzdrawiać', bo jest ciężkie i bardzo poważne. Proces, który stosuję, ma na celu pomóc danej osobie za pomocą energii, którą wykorzystuję. Następnie pokazuję, jak sama może ją wykorzystać. To działanie to jest proces - mówi Nobrega da Luz.

Części osób udaje się wyzdrowieć.

- Ale nie jestem w stanie powiedzieć, czy wyłącznie dzięki temu. Zazwyczaj jest to minimum 60 procent przypadków, kiedy mamy skuteczność - dodaje słynny jasnowidz.

Jak dodaje, przeczuwa też śmierć człowieka.

   - Wtedy staram się takiej osobie pomóc, bo może jest to sytuacja, której jeszcze można zapobiec - udać się do lekarza albo poszukać jakiejś alternatywnej metody leczenia - wyjaśnił w wywiadzie.




Jasnowidz przewiduje katastrofy

Linie lotnicze po jego przepowiedniach zmieniały lot albo numer rejsu - żeby samolot nie wystartował i nikomu nic się nie stało.

- Pierwszy wypadek, który przewidziałem, miał niestety miejsce. Później linia lotnicza zareagowała i udało się zapobiec dwom kolejnym katastrofom, w jednym przypadku przez naprawienie samolotu

Kiedy skończy się pandemia?

Jego zdaniem, pandemia służy temu, byśmy nabyli większej świadomości.

- Już powinna się skończyć, ale - jak możemy zobaczyć na przykładzie Stanów Zjednoczonych, które nie wyciągają lekcji - to jeszcze potrwa - przewiduje Jucelino Nobrega da Luz.

żródło: https://dziendobry.tvn.pl




Przepowiednia jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego: Dojdzie do rękoczynów, do dotkliwego pobicia policjantów. To będzie prowokacja.
- Pamiętajcie, że jeżeli w najbliższych godzinach, lub dniach rząd wprowadzi jakiś stan, oznacza to, że konsekwencje tego będą bardzo duże, daleko idące i od tego momentu zaczyna się coś bardzo poważnego nie tylko w Polsce, ale też na świecie. Coś, gdzie o czasie przed marcem, jaki przezywaliśmy, będzie tęsknić będziemy opowiadać sobie nawzajem, czym była wolność. Jesteśmy w przeddzień. - ostrzega Krzysztof Jackowski.



zwiń tekst

TO JESZCZE NIE JEST TO? POLEMIKA CZYTELNIKA SERWISU FN Z TEZĄ JANUSZA KORWINA-MIKKE
Sob, 2 gru 2023 19:15 | komentarze: brak czytany: 3372x

Świat znalazł się obecnie w krytycznym punkcie pandemii koronawirusa - ostrzegł w piątek wieczorem szef Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Tedros Adhanom Ghebreyesus. Czy Janusz Korwin-Mikke nie miał racji oceniając siłę koronawirusa? Publikujemy ciekawą opinię naszego czytelnika."Jesteśmy w krytycznym momencie pandemii Covid-19, szczególnie na półkuli północnej" - podkreślił na konferencji prasowej.......

czytaj dalej

Świat znalazł się obecnie w krytycznym punkcie pandemii koronawirusa - ostrzegł w piątek wieczorem szef Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Tedros Adhanom Ghebreyesus. Czy Janusz Korwin-Mikke nie miał racji oceniając siłę koronawirusa? Publikujemy ciekawą opinię naszego czytelnika.




"Jesteśmy w krytycznym momencie pandemii Covid-19, szczególnie na półkuli północnej" - podkreślił na konferencji prasowej dyrektor generalny WHO. Dodał, że "najbliższe miesiące będą bardzo trudne, a niektóre kraje znalazły się na niebezpiecznym torze".
"Wzywamy przywódców do podjęcia natychmiastowych działań, aby zapobiec dalszym niepotrzebnym zgonom, załamaniu się podstawowego systemu opieki zdrowotnej i ponownemu zamknięciu szkół" - stwierdził Tedros Adhanom Ghebreyesus.



 "To nie są ćwiczenia"

"Powtarzam dzisiaj to, co mówiłem w już lutym: to nie są ćwiczenia" - podkreślił szef WHO.
Zakażenie koronawirusem stwierdzono dotychczas u ponad 39 mln ludzi na świecie, a około 1,1 mln osób zmarło. Wiele krajów wprowadza ponownie obostrzenia, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się Covid-19.


W tekście o koronawirusie jeszcze dwa ciekawe e-maile z "Poczty do FN". Jeden z nich dotyczy bardzo popularnej postaci w Polsce, czyli Janusza Korwina-Mikke.



 

 


[...]Witam FN,
Bardzo lubię odwiedzać wasz serwis i czytam sobie to i owo. Mam nietypowe hobby, bo od lat interesuje się modelami pozwalającymi odczytać przyszłość na podstawie ogólnie dostępnych danych. To jest bardzo zaawansowana matematyka, ale naprawdę rezultaty są czasami fantastycznie ciekawe. Teraz wiele ośrodków cybernetycznych wzięło na tapetę koronawirusa i słusznie, bo to jest najciekawsza historia globalna, jaka pojawiła się na świecie od czasów pierwszego człowieka na Ziemi. Kiedyś opublikowaliście post Janusza Korwina Mikke o koronawirusie, który w serwisie społecznościowym twitter 27 lutego 2020 postawił taką oto tezę: koronawirus był spodziewany i musiał się wcześniej czy później pojawić aby zmniejszyć liczbę ludzkości, ale - cyt. – „to jeszcze nie jest to”.
Otóż pozwolę sobie się z nim nie zgodzić.



Moim zdaniem koronawirus jak najbardziej może być tym czymś, czego spodziewał się Korwin Mikke. Mam jednak małą uwagę do jego tezy. Siła koronawirusa jest bowiem mordercza i nie polega na zabijaniu bezpośrednim (o wiele łatwiejszym do opanowania), ale pośrednim, czyli rozłożeniu na łopatki całego systemu opieki zdrowia, dzięki czemu ludzie zaczynają masowo umierać na wszystko inne. Efekt jest miażdżący i nikt nie jest w stanie zatrzymać pandemii.

Czytałem w waszym serwisie, że interesujące się wydaje pytanie: co jest na końcu drogi, na którą wkroczyła ludzkość wraz z pierwszym zarażonym w Wuhan? Odpowiedź na to pytanie daje bardzo ciekawa teoria, która została opublikowana we Francji przez bardzo silny, cybernetyczny think-tank, którego poczynania śledzę od 3 lat i przeważnie ich modele się sprawdzają. Zgodnie z ich prognozą w tego typu światowych procesach obraz końcowy jest identyczny jak obraz, który pojawia się na samym początku. Jest to pewien proces zamknięty z punktem A i B na początku i na końcu, z tym że stan A jest prawie identyczny jak stan B. Jaki jest ten punkt A? Całkowicie puste ulice, zero samochodów, zero życia na ulicach. Tam było tylko przez chwilę, kiedy prawie wszystkie kraje na świecie zrobiły całkowity lock-down. Obrazy były upiorne, wręcz przerażające.

 


Potem to się zmieniło, ludzie zaczęli żyć tak, jakby nie było żadnego zagrożenia. I od mniej więcej dwóch tygodni na świecie znowu coś się zmieniło – już bez żadnych wielkich nakazów rządów zmniejsza się mobilność ludzi, a rozłożenie na łopatki systemu szpitali przez koronawirusa doprowadza do tego, że wreszcie w górę wystrzeliła liczba ofiar koronawirusa, ale właśnie pośrednich, którzy umierają na skutek tego, że przestaje istnieć system opieki zdrowotnej.
Podsumowując: ten model zakłada, że na końcu przygody ludzkości z koronawirusem jest świat, który prawie całkowicie przestanie funkcjonować i będzie to świat bez samochodów, bez ludzi na ulicach, bez spalin, nowych wideoklipów i pełnych sklepów z drogimi ciuchami, gdyż nie będzie klientów, aby je kupić. Koronawirus zaczął od punktu A, ale zakończy punktem B, gdzie B będzie przypominał bardzo A.


 

To fascynujący model i jeśli okaże się prawdziwy, to wasze przewidywania co do koronawirusa jako hamulca ręcznego dla całej materialistycznej cywilizacji na Ziemi mogą okazać się prawdziwe. Pomyślałem, że napisze o tym do was, bo to jest interesująca wizja przyszłości, a przecież sporo o tym piszecie i słusznie, bo nie ma ciekawszego tematu od koronawirusa. Dodam tylko, że długość odcinka AB nie ma znaczenia - to może być 2-5 lat, a może być nawet 25 lat. Chodzi o punkt końcowy całej historii z koronawirusem.
Możecie zamieścić mój e-mail, tylko proszę nie podawajcie moich danych. Jestem pracownikiem […] i nie chce się ujawniać, bo mógłbym mieć kłopoty za publikowanie takich rzeczy.
Pozdrawiam cały pokład okrętu
[dane do wiad. FN]

/poniżej jeszcze jeden post Janusza Korwin-Mikkego o koronawirusie/




-----Original Message-----
From: [...]
Sent: Wednesday, October 21, 2020 4:06 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Głos wirusa!




Witam serdecznie jedyną w swoim rodzaju Fundację Nautilus. Natknęłam się w sieci na ciekawy przekaz pt. Głos wirusa! Myślę, że jest warty odsłuchania na stronach FN, ponieważ ma w sobie ciekawy przekaz dla ludzkości. Pozdrawiam serdecznie załogantka ania28261.

--

I jeszcze jeden list. Takie też się pojawiają.

[...] Dzień dobry, pracuję na onkologii. Na mocy ustawy covidowej dostałam możliwość zdawania egzaminu specjalizacyjnego na ostatnim roku specjalizacji, w związku z czym wzięłam urlop wychowawczy, oczywiście bezpłatny (jedyna możliwość, żeby pracodawca nie mógł odmówić mi wolnego) i zaczęłam się przygotowywać. W książkach siedziałam równo trzy miesiące. Często tak, że zaczynałam naukę o godz. 5-6, by kończyć nawet o godz. 1. Dzień w dzień to samo. W tym czasie mój mąż był matką, ojcem, sprzątaczką, kucharką i szoferem. Tak wyglądała nasza rzeczywistość między pierwszym a drugim egzaminem.

Kiedy raz wyszłam z mężem do kina, to czułam się jak wypuszczona z klatki. Wczoraj pierwszy raz od trzech miesięcy spędziłam czas z dziećmi i zauważyłam, że moje pięcioletnie dziecko ma tiki nerwowe. Konsultowałam go z dwoma znajomymi neurologami. Oboje potwierdzają, że przeszedł ogromny stres związany z moja nauką i tym, że nie spędzałam z nim czasu.

"Ten naród nie jest wart kolejnych łez moich dzieci i ich stresu biorącego się z mojej nieobecności"

O wielu łzach moich dzieci nie wspomnę, synek kilka razy potrafił się budzić w nocy ze szlochem i wołać "mama". Egzamin na szczęście udało mi się zdać. W marcu byłam gotowa pójść na front w razie potrzeby, jednak teraz, patrząc na to co się dzieje wokół - ruchy antycovidowe, cwaniactwo tych wszystkich ludzi, którzy nie noszą masek i narażają innych, opluwanie mnie i mojego środowiska - to wszystko sprawia, że choćby się waliło i paliło, ten naród nie jest wart kolejnych łez moich dzieci i ich stresu biorącego się z mojej nieobecności. Ich zszarganych nerwów i zdrowia. Płaczę nawet teraz, pisząc te słowa. Medycyna i pomaganie ludziom było moim ogromnym marzeniem i w najgorszych snach bym nie pomyślała, że przyjdzie dzień, kiedy będę zastanawiała się nad rezygnacją z zawodu.

[...]



zwiń tekst

WRACA SPRAWA 'SYNDROMU HAWAŃSKIEGO' - ROSJA I CHINY MAJĄ BROŃ WYKORZYSTUJĄCĄ MIKRODŹWIĘKI NISZCZĄCE MÓZG
Sob, 2 gru 2023 19:16 | komentarze: brak czytany: 1932x

Byli pracownicy ambasady USA w Hawanie (Kuba) mają trwałe uszkodzenia mózgu, prawie nie wychodzą ze szpitali. Coraz więcej przemawia za tym, że zostali poddani eksperymentowi z nową bronią, którą już posiada armia rosyjska za pomocą mikrofal.Głośna swojego czasu sprawa niewyjaśnionych ataków na mózgi amerykańskich dyplomatów i pracowników wywiadu ma być tuszowana przez Waszyngton. Raport ze szczegółowego.......

czytaj dalej

Byli pracownicy ambasady USA w Hawanie (Kuba) mają trwałe uszkodzenia mózgu, prawie nie wychodzą ze szpitali. Coraz więcej przemawia za tym, że zostali poddani eksperymentowi z nową bronią, którą już posiada armia rosyjska za pomocą mikrofal.

Głośna swojego czasu sprawa niewyjaśnionych ataków na mózgi amerykańskich dyplomatów i pracowników wywiadu ma być tuszowana przez Waszyngton. Raport ze szczegółowego badania poszkodowanych został schowany do szuflady.




Niejasne postępowanie władz federalnych w tej sprawie opisał dziennik "New York Times", bazując na rozmowach z kilkoma osobami pod nazwiskiem oraz około 30 anonimowymi. Wniosek dziennikarskiego śledztwa jest taki, że władze w Waszyngtonie celowo ukrywają prawdziwą skalę tajemniczych ataków.

Nie tylko Kuba i Chiny

Dotychczas głośno było o niewytłumaczalnych urazach mózgu u dyplomatów, którzy pracowali w amerykańskiej ambasadzie w Hawanie. Poszkodowani opisywali dziwne dźwięki, nie wiadomo skąd dochodzące, zawroty i bóle głowy, zaniki pamięci, problemy z widzeniem oraz słuchem. Okazało się, że niektórzy mieli uszkodzenia mózgu. Ich przypadłość nazwano "syndromem hawańskim". Oficjalnie nie wskazano przyczyny - ani winnych - wydarzeń z lat 2016-17. Choć Donald Trump podczas jednego ze swoich wystąpień twierdził, że winni są Kubańczycy. Personel ambasady zredukowano do minimum i wydalono dwóch kubańskich dyplomatów z USA.

Podobne symptomy zaczęli zgłaszać na początku 2018 roku dyplomaci z konsulatu w chińskim mieście Guangzhou. Czterech ewakuowano do USA na badania. Jednym z nich był Mark Lenzi, który jest głównym rozmówcą dziennikarzy "NYT". Jest on głęboko niezadowolony z tego, jak Departament Stanu i szerzej władze USA, traktują tą sprawę. To on, jako pierwszy, miał zgłaszać problemy. Opisuje, że razem z żoną, będąc w swoim mieszkaniu, słyszeli dziwne dźwięki, jakby ktoś rozsypywał szklane kulki w mieszkaniu nad nimi. Doświadczali zawrotów i bólów głowy, cierpieli na bezsenność, a ich dzieci budziły się z krwią cieknącą z nosów. Początkowo składali to na karb zanieczyszczenia powietrza, ale z czasem doszli do wniosku, że to może być coś na wzór tego, co się działo w Hawanie.

W efekcie z Guangzhou również ewakuowano kilkanaście osób. Początkowo potwierdzono, że to czego doświadczyli, jest zbieżne z doświadczeniami osób poszkodowanych w Hawanie. Później zmieniono jednak narrację. Oficjalnie dyplomaci z Chin nie byli ofiarami "ataku", ale mają niesprecyzowane "problemy zdrowotne" i nie mają obrażeń mózgu. Nie wszczęto oficjalnego śledztwa. Nikomu nic nie zarzucono. Lenzi twierdzi, że jego samego, jak i jego kolegów i koleżanki, zostawiono samych sobie, początkowo odmawiając nawet płatnego urlopu zdrowotnego.

Oficjalnie więcej tego rodzaju przypadków nie było. Dziennikarze "NYT" twierdzą jednak, że były. Podobne doświadczenia miały się przytrafić szeregowi ważnych oficerów CIA podczas misji zagranicznych. Jednym z nich ma być Marc Polymeropoulus, który uważa, że w grudniu 2017 roku, w Moskwie, doświadczył tego rodzaju niewytłumaczalnego ataku. Bezpośrednio po nim miał silne zaburzenia równowagi. Później zaczęły się silne migreny, które zmusiły 48-latka do przejścia na przedwczesną emeryturę.

Oceny naukowców nie wzięte pod uwagę, lub schowane do szuflady

Według rozmówców "NYT" Waszyngton celowo wycisza aferę. Ma to robić, ponieważ nie chce zaszkodzić relacjom z Chinami i Rosją, oraz zaprzeczyć narracji, że winę za pierwszą serię ataków ponoszą Kubańczycy. Jednym z dowodów na potwierdzenie tuszowania, ma być historia badań specjalnego zespołu z uniwersytetu stanu Pensylwania, który zajmował się ofiarami ataków z Kuby i Chin. To tam, w szpitalu uniwersyteckim, badano i leczono 44 osoby ewakuowane z Hawany i 15 z Guangzhou. Lekarze po ponad roku prac uznali, że w mózgach tych osób, są widoczne zmiany i uszkodzenia. Mają one taki charakter, jakby pacjenci doznali długotrwałego wstrząsu mózgu. Nie ma mowy o jakiejś chorobie psychicznej. Wszystkie uszkodzenia wskazują, że są one spowodowane przez siłę zewnętrzną. Lekarze uznali, że mogły to być mikrofale, ale nie byli tego w stanie jednoznacznie potwierdzić.

"NYT" pisze, że zespół ze szpitala uniwersyteckiego odmówił ujawniania szczegółów swoich prac. Lekarze stwierdzili jednak, że Departament Stanu nie otrzymał dokładnych wyników badań w tomografach, więc nie wiedzą na jakiej podstawie stwierdzono, iż dyplomaci ewakuowani z Guangzhou nie doznali obrażeń mózgu. Jednym z przebadanych w uniwersyteckim szpitalu był Robyn Garfield. Twierdzi on, że lekarze powiedzieli mu, iż ma uszkodzenia mózgu takie same, jak dyplomaci ewakuowani z Hawany. Departament Stanu miał jednak stwierdzić, że są one wynikiem urazu doznanego 17 lat wcześniej podczas meczu baseballu w liceum. - W ocenie mojej i moich kolegów, wygląda to tak, jakby władze nie chciały słyszeć o żadnych dodatkowych przypadkach z Chin. Niezależnie od ustaleń medycznych - twierdzi mężczyzna.

Co więcej, Narodowa Akademia Nauk przeprowadziła swoje dodatkowe i niezależne dochodzenie w tej sprawie. Raport został przekazany Departamentowi Stanu w sierpniu. Nie został opublikowany. - Nie rozumiemy, dlaczego tak się stało. Jest to dla nas bardzo frustrujące i zniechęcające - stwierdził doktor David Relman, profesor Uniwersytetu Stanforda, który przewodził komitetowi badającemu sprawy poszkodowanych dyplomatów i oficerów.




Broń, albo narzędzie szpiegowskie

W amerykańskiej dyplomacji i służbach ma panować natomiast przekonanie, że za zagadkowymi atakami stoją Rosjanie. Według rozmówców "NYT" Rosja ma "doświadczenia w broni powodującej uszkodzenia mózgu". Za najbardziej prawdopodobne rozwiązanie uznawane są fale mikrofalowe. Nie, tak jak początkowo sugerowano, jakaś niesprecyzowana broń soniczna. Publicznie nie wiadomo nic na temat broni mikrofalowej, zdolnej powodować tego rodzaju obrażenia. Wiadomo jednak, że w odpowiednich warunkach fale mikrofalowe mogą być odbierane przez mózg jako dziwne dźwięki i że mogą wpływać na inne jego funkcje, w skrajnych wypadkach, prowadząc do uszkodzenia systemu nerwowego.

Allan Frey, amerykański naukowiec, który jako pierwszy odkrył możliwość odbierania mikrofal przez ludzki mózg, twierdzi, że w latach 70. został zaproszony do ZSRR. Oficjalnie w celu wygłoszenia kilku wykładów na temat swoich odkryć. Przy okazji miał mu jednak zostać zaprezentowany fragment programu badawczego radzieckiego wojska, mającego na celu użycie mikrofali jako broni. Potencjalnie do wpływania na zachowanie ofiary, lub uszkodzenia jej układu nerwowego. Amerykanie publicznie informowali, że ich ambasada w Moskwie była bombardowana promieniowaniem mikrofalowym od końca lat 50. do końca 70. Dochodzenie i eksperymenty w USA wykazały, że nie powinno ono było spowodować uszczerbku na zdrowiu pracowników ambasady. Przyjęto, że była to jakaś próba szpiegowania sytuacji wewnątrz budynku.

Jednak jeden z rozmówców "NYT", pokazał dziennikarzom już w 2018 roku dokument, wydany mu w 2014 roku przez Narodową Agencję Bezpieczeństwa. Jest on potwierdzeniem, że amerykańskie służby wiedzą o możliwości istnienia broni, która może zostać użyta do "zalania mikrofalami" mieszkania osoby, będącej celem. W dłuższej perspektywie może to prowadzić do uszkodzeń układu nerwowego, lub wręcz śmierci. Służba nie potwierdziła jednak, czy taka broń na pewno istnieje i kto ją może mieć.

Według informatorów "NYT", kierownictwo Departamentu Stanu i CIA mają nie być dostateczne przekonane co do winy Rosjan i faktu użycia przez nich broni mikrofalowej. W ich ocenie jest za mało dowodów, aby otwarcie formułować oskarżenia. - Oni wiedzą dokładnie, kto jest za to wszystko odpowiedzialny. Nie jest to ani Kuba, ani Chiny, tylko inne państwo, z którym sekretarz stanu i prezydent nie chcą obecnie konfrontacji - twierdzi Lenzi.



zwiń tekst

KORONAWIRUS - trzy scenariusze dla Polski amerykańskiego ośrodka prognoz medycznych Institute for Health Metrics and Evaluation (IHME)
Sob, 2 gru 2023 19:16 | komentarze: brak czytany: 2942x

Ostatnie informacje płynące z praktycznie wszystkich krajów świata pokazują, że bez jakiegoś przełomowego leku lub skutecznej szczepionki drugiej fali wirusa nie da się powstrzymać. Warto zobaczyć, jakie scenariusze przyszłych wydarzeń wynikają z modeli matematycznych. Jak dotąd okazały się one niezwykle skuteczne i trafne, gdyż precyzyjnie przedstawiły wydarzenia związane z letnim, pozornym wyciszeniem.......

czytaj dalej

Ostatnie informacje płynące z praktycznie wszystkich krajów świata pokazują, że bez jakiegoś przełomowego leku lub skutecznej szczepionki drugiej fali wirusa nie da się powstrzymać. Warto zobaczyć, jakie scenariusze przyszłych wydarzeń wynikają z modeli matematycznych. Jak dotąd okazały się one niezwykle skuteczne i trafne, gdyż precyzyjnie przedstawiły wydarzenia związane z letnim, pozornym wyciszeniem pandemii i ponownym, zwielokrotnionym uderzeniem pandemii w październiku.



Jednym z najlepszych ośrodków matematycznych posiadającym odpowiednie możliwości obliczeniowe do badań operacyjnych dla tak dużej populacji jest amerykański Instytut Pomiarów i Oceny Zdrowia (Institute for Health Metrics and Evaluation - IHME) działający przy Uniwersytecie w Waszyngtonie. Prognozy opublikowane kilka miesięcy temu przez IHME okazały się zadziwiająco trafne i dokładnie wskazały okres kilku dni w październiku, kiedy pojawi się nagły wzrost liczby osób zarażonych w poszczególnych regionach świata.  Regularnie publikuje on przewidywania związane z rozwojem pandemii. Pojawiły się właśnie najnowsze prognozy obliczone o dane ostatniego skoku zachorowań na Covid-19. Warto się im przyjrzeć, gdyż takie modele zachowania się koronawirusa zostały przez komputery IHME policzone dla wszystkich krajów świata, w tym dla Polski.

Krytyczny grudzień: może zabraknąć respiratorów, nawet 500 zgonów dziennie

Najnowsza prognoza zakłada trzy scenariusze: w pierwszym ograniczenia są nakładane na sześć tygodni, gdy dzienna liczba zgonów osiągnie osiem na milion mieszkańców. Drugi to scenariusz, w którym rząd łagodzi obostrzenia. Trzeci – sytuacja, w której obok powrotu obostrzeń, gdy liczba zgonów dziennie osiągnie osiem na milion, powszechne jest używanie maseczek, a ludzie są zdyscyplinowani – w miejscach publicznych nosi je 95 proc. obywateli. Przewidywania dotyczą również naszego kraju.

Koronawirus. Jakie są prognozy dla Polski?

W pierwszym scenariuszu, czyli okresowych obostrzeń, ale bez ścisłego pilnowania nakazu zasłaniania twarzy, średnia dzienna liczba zgonów w Polsce mogłaby w połowie grudnia przekraczać 500, a potem spadać. Ale obostrzenia mogłyby zmniejszyć tę liczbę do około 200 w styczniu. Gdyby ich nie było i rząd nie decydował się na łagodzenie obostrzeń, w grudniu mielibyśmy również w okolicach 500-600 zgonów, ale w połowie stycznia moglibyśmy mieć średnio już nawet 1700 zgonów dziennie. Najlepszym wyjściem jest scenariusz trzeci – utrzymywanie obostrzeń i jednoczesna dyscyplina w noszeniu maseczek: to średnio 100 zgonów dziennie w grudniu i 150-200 w styczniu.




Według najbardziej optymistycznych prognoz instytutu łączna liczba zgonów od początku pandemii może sięgnąć na koniec stycznia 7,5-24 tys. osób (średnio 15 tys.), w nieco gorszym – 25-39 tys. (średnio 30 tys.); w sytuacji gdyby nie było żadnych obostrzeń – to 40-146 tys. zgonów (średnio 86,5 tys.).

Szacunkowa liczba zakażeń

W najgorszym scenariuszu dzienna liczba zakażonych może sięgać pod koniec stycznia średnio 280 tys. osób. UWAGA: instytut wlicza w te szacunki osoby zakażane każdego dnia, również te, które nie zostały przetestowane, stąd liczba ta niekoniecznie będzie widoczna w danych publikowanych przez resort zdrowia.

Na 14 października IHME szacuje liczbę nowych zakażeń na ok. 14 tys. dziennie. Gdyby jednak obostrzenia były wdrażane konsekwentnie, to od grudniowego szczytu (średnio 80 tys. zakażeń dziennie) liczba zakażeń miałaby szansę spadać. A gdybyśmy obok obostrzeń konsekwentnie stosowali się do nakazu noszenia maseczek, liczba zakażeń miałaby szansę utrzymać się również w grudniu na poziomie 13 tys. osób, rosnąc powoli do około 30 tys. w styczniu.





Czy wystarczy łóżek i respiratorów?

Kluczowa będzie pierwsza połowa grudnia. Instytut szacuje całkowitą pojemność polskiej służby zdrowia na 56,5 tys. łóżek, jednocześnie oceniając, że w najgorszym momencie liczba potrzebnych miejsc tylko dla pacjentów z COVID-19 może się zbliżać do 50 tys. Dużo gorzej jest, jeśli chodzi o prognozy dotyczące łóżek na intensywnej terapii – możliwości to ok. 4 tys., a potrzeby w grudniu mogą sięgać 5,7 tys. Potrzeby dotyczące respiratorów mogą również sięgać 5 tys. urządzeń.




Rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz mówił w środę, że na pacjentów z COVID-19 czeka 14 tys. łóżek i 1020 respiratorów. Ta ostatnia liczba zmienia się z dnia na dzień. Przed kilkoma dniami słyszeliśmy od premiera o prawie 900 respiratorach, później wiceminister zdrowia Waldemar Kraska mówił o 838 respiratorach. A Agencja Rezerw Materiałowych informowała, że w magazynach ma obecnie zapas około 1,5 tys. respiratorów, choć – jak podkreśla – dokładna liczba chroniona jest tajemnicą państwową.

"Stoimy w obliczu śmiertelnego grudnia"

W opublikowanej na początku września prognozie eksperci instytutu oceniali, że do 1 stycznia dzięki takim środkom jak noszenie masek i dystans społeczny może zostać uratowanych prawie 770 tys. istnień ludzkich na całym świecie. Stoimy w obliczu śmiertelnego grudnia, szczególnie w Europie, Azji Środkowej i USA. Nauka jest jasna, a dowody niepodważalne: noszenie masek, dystans społeczny i ograniczenie spotkań towarzyskich są niezbędne, aby zapobiec przenoszeniu wirusa – mówił dr Christopher Murray, dyrektor IHME.

Instytut ostrzega, że liczba zgonów spodziewana do 1 stycznia to na całym świecie 2,8 miliona, a dzienna liczba zgonów w grudniu może sięgać nawet 30 tys.

Instytut stworzył trzy scenariusze:

„Najgorszy przypadek”, w którym używanie maski utrzymuje się na obecnym poziomie, a rządy nadal łagodzą wymogi dotyczące dystansu społecznego, może doprowadzić do 4 mln zgonów ogółem do końca roku.

„Najlepszy przypadek” to 2 mln zgonów ogółem. Zakłada, że użycie maski jest prawie powszechne, a rządy nakładają wymogi dotyczące dystansu społecznego, gdy ich dzienna śmiertelność przekracza osiem na milion

Z kolei „najbardziej prawdopodobny” scenariusz zakłada użycie maseczek przy jednoczesnym łagodzeniu restrykcji. Ten może spowodować około 2,8 miliona zgonów ogółem.

Ludzie na półkuli północnej muszą być szczególnie czujni, gdy zbliża się zima, ponieważ koronawirus, podobnie jak zapalenie płuc, będzie bardziej rozpowszechniony w zimnym klimacie – ostrzega Murray.

Zgodnie z najbardziej prawdopodobnymi scenariuszami IHME krajami o najwyższej łącznej liczbie zgonów na mieszkańca byłyby Holandia i Hiszpania. Instytut przestrzega przed stosowaniem tak zwanej strategii odporności populacyjnej; ocenia, że scenariusz, w którym przywódcy pozwalają na przenoszenie się koronawirusa, “ignoruje naukę i etykę oraz pozwala na miliony zgonów, których można było uniknąć”.

źródło: gazeta.pl



 

I jeszcze jedna ważna wiadomość dotycząca najnowszych informacji z ośrodków naukowych o koronawirusie, które warto zaprezentować w naszym dziale FN24 monitorującym publikacje w mediach.



Zidentyfikowanie mechanizmów molekularnych wspólnych dla trzech najgroźniejszych koronawirusów SARS-CoV-2, SARS i MERS otwiera drogę do opracowania skutecznych leków. Jeśli to się uda, przydadzą się teraz oraz w przyszłości, gdy zagrożą nam nowe epidemie.

Nareszcie ze świata nauki płyną jakieś pozytywne wieści na temat naszych szans w starciu z koronawirusami. Wśród ludzkich koronawirusów trzy najniebezpieczniejsze - czyli SARS, SARS-CoV-2 i MERS - mają pewne typowe cechy, które możemy teraz wykorzystać - dowodzą badacze.

Wspólne słabe strony śmiertelnych koronawirusów

Wirusy często używają wspólnych szlaków i procesów komórkowych. Zespół badawczy, składający się z 200 naukowców z sześciu krajów, zidentyfikował podobieństwa między koronawirusami wywołującymi najgroźniejsze infekcje układu oddechowego i znalazł kilka  procesów komórkowych oraz białek, które wydają się dobrym "celem" dla leków na te trzy wirusy razem.

- SARS-CoV-2 jest blisko spokrewniony z bardziej jeszcze śmiercionośnymi, choć mniej zaraźliwymi koronawirusami, które zaatakowały ludzi w ostatnich dwudziestu latach, czyli z SARS i MERS. Teraz naukowcy przeprowadzili analizę porównawczą interakcji wirus - ludzkie białko -białko wirusowe i analizę lokalizacji białek dla wszystkich trzech wirusów - czytamy w czasopiśmie "Science", które opublikowało wyniki badań.

Okazuje się, że te trzy koronawirusy są do siebie podobne w kilku newralgicznych punktach. Już wcześniej zidentyfikowano ponad 300 białek w komórkach gospodarza, które mogą wchodzić w interakcje z białkami SARS-CoV-2. Teraz dokładnie przebadano każde z nich. Naukowcy skoncentrowali się na sprawdzeniu, w jakim stopniu każde z tych białek jest w stanie zahamować (albo przyspieszyć) tempo namnażania się wirusa.

- Zidentyfikowaliśmy co najmniej 20 ludzkich genów, które odpowiadają za produkcję takich białek i wyraźnie wpływają na ilość wirusa replikującego się w zakażonych komórkach - mówi Christopher Basler, profesor Instytutu Nauk Biomedycznych (Institute of Biomedical Sciences) na Uniwersytecie Stanowym w Georgii.

Te białka mogą stać się celem interwencji medycznych, jak określają to naukowcy. - Na przykład jeśli białko komórkowe wyraźnie sprzyja namnażaniu się wirusa, można pacjentowi podać lek, który je hamuje. W efekcie mamy możliwość spowolnienia infekcji - tłumaczą badacze.

Jednym z takich związków jest Tom70, mitochondrialne białko wpływające zarówno na SARS, jak i SARS-CoV-2 (mitochondria zbudowane są z ponad 1000 różnych białek opowiadających za ich morfologię, a także biorących czynny udział w prowadzonych przez nie procesach życiowych).


Jest sposób na lekooporność

Naukowcy przeanalizowali ponadto dokumentację medyczną około 750 tysięcy pacjentów z COVID-19. Celem było zidentyfikowanie leków czy procedur medycznych, które okazały się najskuteczniejsze. Te terapie farmaceutyczne powinny stać się przedmiotem dalszych badań molekularnych i klinicznych - postulują badacze.

- Tradycyjne leki przeciwwirusowe celują w enzymy wirusa, które jednak często podlegają mutacjom, a tym samym sprzyjają powstawaniu lekooporności patogenów. Celowanie w białka gospodarza, których używa wirus do replikacji, jest strategią, która nie tylko omija problem lekooporności, ale może pomóc w znalezieniu leków o szerokim spektrum działania i na całe rodziny wirusów - czytamy w magazynie "Science".


Źródła: MedicalXpress.com, Science, Georgia State University



zwiń tekst

UFO NAD WASZYNGTONEM – na ekranie przekazu telewizyjnego ze stolicy USA zauważono niezwykłą manifestację świetlną
Sob, 2 gru 2023 19:19 | komentarze: brak czytany: 1805x

Bardzo często się zdarza, że podczas przekazów telewizyjnych w stacjach informacyjnych można zauważyć coś ciekawego na niebie. Tak było także tym razem podczas transmisji on-line z Waszyngtonu. Na niebie były widoczne czerwone i białe światła ułożone w bardzo osobliwy sposób, które nieregularnie zapalały się i gasły. Jedyny ślad po tym wydarzeniu to zdjęcia ekranu telewizora wykonane telefonem komórkowym.......

czytaj dalej

Bardzo często się zdarza, że podczas przekazów telewizyjnych w stacjach informacyjnych można zauważyć coś ciekawego na niebie. Tak było także tym razem podczas transmisji on-line z Waszyngtonu. Na niebie były widoczne czerwone i białe światła ułożone w bardzo osobliwy sposób, które nieregularnie zapalały się i gasły. Jedyny ślad po tym wydarzeniu to zdjęcia ekranu telewizora wykonane telefonem komórkowym.






zwiń tekst

Kamera monitoringu nagrała niezwykłe zjawisko w Głogowie. Film z 2016 przypomniał lokalny głogowski serwis.
Czw, 8 paź 2020 08:02 | komentarze: brak czytany: 2650x

Do tego zdarzenia doszło w 2016 roku. Kamera monitoringu zarejestrowała dziwną poświatę, która przemierza podwórko i znika w drzwiach. Panie Małgorzata i Ewa, będące wówczas pracownicami Oberży były przekonane, że to byt sprawiający im od dawna kłopoty. Ducha nazwały Andrzej. Z ich relacji wynikało, że zjawa potrafiła włączyć urządzenia w kuchni, a nawet trzasnąć drzwiami.Wszystkie pracownice Oberży.......

czytaj dalej

Do tego zdarzenia doszło w 2016 roku. Kamera monitoringu zarejestrowała dziwną poświatę, która przemierza podwórko i znika w drzwiach. Panie Małgorzata i Ewa, będące wówczas pracownicami Oberży były przekonane, że to byt sprawiający im od dawna kłopoty. Ducha nazwały Andrzej. Z ich relacji wynikało, że zjawa potrafiła włączyć urządzenia w kuchni, a nawet trzasnąć drzwiami.






Wszystkie pracownice Oberży wiedziały, że w pobliżu kopalnianego szybu dzieją się bardzo dziwne rzeczy. Kobiety, które pracowały na nocnej zmianie, szczególnie doświadczały zjawisk paranormalnych. Zjawisk, których nie da się w żaden sposób wytłumaczyć. Według relacji kobiet mogło mieć to związek ze śmiercią właściciela znajdującej się niedaleko stacji paliw. Mężczyzna został tam zamordowany. Nagranie, na którym widać zjawę pokazuje miejsce, gdzie był parkowany jego samochód.

Okolice stacji to jedno. Do dziwnych zjawisk dochodziło również w kopalnianym barze. Ten z kolei od Oberży dzieli jedynie kilkadziesiąt metrów. Poniżej film zmieniony do postaci animacji GIF.






zwiń tekst

PIŁKARZ AS ROMA POWIEDZIAŁ SŁOWA, KTÓRE WYPROWADZIŁY KOBIETĘ ZE ŚPIĄCZKI
Sob, 2 gru 2023 19:19 | komentarze: brak czytany: 2792x

Głos byłego kapitana włoskiej Romy Francesco Totti wyprowadził Włoszkę z dziewięciomiesięcznej śpiączki – pisze Repubblica. Według gazety, dwudziestoletnia piłkarka rzymskiego Lazio Ilenia Matilli była w śpiączce po wypadku samochodowym.Krewni Matilli pozwolili jej odsłuchać hymnu Romy, której dziewczyna kibicowała. Totti dowiedział się o sytuacji i nagrała dla fanki specjalną wiadomość wideo.- „Ilenia.......

czytaj dalej

Głos byłego kapitana włoskiej Romy Francesco Totti wyprowadził Włoszkę z dziewięciomiesięcznej śpiączki – pisze Repubblica. Według gazety, dwudziestoletnia piłkarka rzymskiego Lazio Ilenia Matilli była w śpiączce po wypadku samochodowym.




Krewni Matilli pozwolili jej odsłuchać hymnu Romy, której dziewczyna kibicowała. Totti dowiedział się o sytuacji i nagrała dla fanki specjalną wiadomość wideo.

- „Ilenia, nie poddawaj się, wszyscy jesteśmy z tobą” - powiedział piłkarz.

W rezultacie Matilli zaczęła wychodzić ze śpiączki. Jej pierwszym pragnieniem było spotkanie z Totti. 28 września br. piłkarz przybył do szpitala.

- „Uśmiechnęła się, przytuliła mnie i zaczęła płakać. Gdybym wiedział, że jest to możliwe, zrobiłbym to dużo wcześniej ”- powiedział sportowiec.

Totti przez całą swoją karierę bronił barw Romy. Włoch zdobył 250 bramek w 619 meczach. W barwach Romy pomocnik został dziewięciokrotnie wicemistrzem kraju. Zdobył złoto w Serie A. Jako członek reprezentacji Włoch Totti został mistrzem świata w 2006 roku. Karierę zakończył w 2017 roku.



zwiń tekst

STRONA
1 11 12 13 14 15 16 17 50 64
Strona 14 / 64

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.