Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania newsa do działu "FN 24": nautilus@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Jason Callum z angielskiego Berkshire, obserwował Księżyc przez swój teleskop. Nagle w kadr wpadł mu niezidentyfikowany obiekt latający o dyskoidalnym kształcie.
Obserwacji dokonano w dniu 25 września 2018. W pogodny wieczór na południu Anglii Jason Callum obserwował Księżyc. Nagle na tle jasnej tarczy naszego naturalnego satelity pojawił się niezidentyfikowany obiekt latający (po polsku NOL, ang. UFO – unidentified flying object).
Astronom szybko go zauważył i udało mu się go jeszcze złapać w kadr zanim zniknął na tle czarnego nieba. Co to było? Internauci snują różne domysły, w tym te o statku obcych, lub sondzie pozaziemskiej cywilizacji.
Obiekt faktycznie wygląda ciekawie lecz odpowiedzi czym faktycznie jest wciąż nie ma. Mógł to być jeden ze sztucznych satelitów Ziemi np. telekomunikacyjny. Jeżeli jest to zarejestrowany i oficjalny satelita, to można ustalić dokładnie co to za obiekt znając czas i miejsce obserwacji oraz kierunek lotu obiektu.
Jeżeli był to tajny satelita np. wojskowy, to oczywiście nie ma możliwości zidentyfikowania go.
Równie prawdopodobne jest, że był to tzw. „śmieć kosmiczny”, pozostałość po wielu misjach kosmicznych, lub już nieaktywny satelita. Takie śmieci także są monitorowane przez agencje kosmiczne, gdyż stanowią spore zagrożenie dla innych statków kosmicznych oraz sztucznych satelitów.
czytaj dalej
Dziura, która została odkryta w rosyjskim Sojuzie, a mogła doprowadzić do ewakuacji astronautów ze stacji kosmicznej, staje się coraz bardziej zagadkowa.
29 sierpnia 2018 roku na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) wykryto niewielką dziurę w module Sojuz. Spowodowała ona spadek ciśnienia i wyciek tlenu z pokładu. Załoga stacji szybko ją załatała, ale to wydarzenie urosło do rangi teorii spiskowej. Zarówno NASA, jak i Roskosmos, natychmiast wszczęły śledztwa w tej sprawie.
Teraz NASA wydała oficjalne, ale nieco dziwne, oświadczenie w tej sprawie, w którym napisała, że dziura w Sojuzie nie była wadą konstrukcyjną, nie powstała umyślnie i agencja nie obawia się o bezpieczeństwo astronautów przy okazji kolejnych misji na ISS.
Natychmiast pojawiły się opinie, że NASA chce całą sprawę zamieść pod dywan, bo wiadomo, że jeśli podniesiona zostanie sprawa możliwości sabotażu, to misje załogowe natychmiast zostaną wstrzymane, a tego nie chcą zarówno Amerykanie, jak i Rosjanie. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna musi bezustannie funkcjonować, bo prowadzone są na niej niezwykle ważne eksperymenty, więc komplikacje nikomu nie będą służyły.
Cały jednak problem w tym, że takiej dziury nie można wywiercić ot tak sobie. Do tego dochodzi kwestia załatania ją żywicą epoksydową, tak jakby dla ukrycia śladów. Kadłub Sojuza jest wykonany z bardzo grubego aluminium. Poza tym na zdjęciach wykonanych jeszcze na Ziemi przy pracach konstrukcyjnych modułu nie widać żadnych dziur. Oznacza to, że musiała ona powstać już na ziemskiej orbicie.
Sprawa dziury w Sojuzie staje się coraz dziwniejsza. „Ktoś zrobił ją na orbicie”. Fot. NASA/Roskosmos.
Tej hipotezie sprzyja również fakt, że dziura wygląda tak, jakby została wywiercona na szybko, a nawet na ślepo, za pomocą nieprzemysłowej wiertarki, w dodatku przez kogoś, kto miał bardzo ograniczone ruchy, czyli mógł znajdować się w stanie nieważkości. Wszystko wskazuje więc, że dziurę musiał wywiercić ktoś z aktualnej załogi przebywającej na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Wiemy, że przed odkryciem dziury dwóch rosyjskich astronautów wyszło wspólnie na spacer kosmiczny. Wówczas rosyjskie moduły, włącznie z Sojuzem, nie były przez nikogo monitorowane, więc mogły wtedy dziać się tam cuda. Co ważne, wiertarki do wywiercenia takiej dziury znajdują się tylko u Rosjan. Pytanie brzmi tylko, co któryś z astronautów chciał w ten sposób uzyskać?!
[...]
Źródło: GeekWeek.pl/NASA / Fot. NASA/Roskosmos
czytaj dalej
Prawdopodobnie odkryty egzoksiężyc, czyli księżyc właśnie spoza Układu Słonecznego, w niczym nie przypomina tych, które znamy - ma rozmiar Neptuna i krąży wokół planety gigantycznej jak Jowisz, ale o masie aż 10 razy większej. Obiekt został zauważony dzięki Kosmicznemu Teleskopowi Keplera, a potem zaobserwowano go także przez Kosmiczny Teleskop Hubble'a.
Astronomowie David Kipping i Alex Teachey kilkukrotnie przyglądali się egzoplanecie Kepler 1625b, kiedy ta przechodziła naprzeciwko swojej gwiazdy matki. Podczas 19-godzinnych tranzytów Kipping i Teachey poszukiwali sygnałów sugerujących istnienie egzoksiężyca. Jednym z nich był spadek jasności gwiazdy matki, kiedy egzoksiężyc mógł znajdować się naprzeciw niej.
/poniżej wizualizacja odkrytego księżyca/
W trakcie badań nad ziemską atmosferą angielscy naukowcy zauważyli, że bombardowania z czasów II wojny światowej osłabiły część ziemskiej atmosfery. Kipping i Teachey opisali odkrycie w dzienniku "Science Advances", ale zaznaczają, że potrzebują dalszych obserwacji, by zrozumieć system planetarny, w którym znajduje się prawdopodobnie odkryty egzoksiężyc.
- Staraliśmy się, jak najlepiej potrafiliśmy, wykluczyć inne możliwości, takie jak anomalie pochodzące z pracy obu teleskopów, inne planety w systemie lub aktywność gwiazd, ale nie byliśmy w stanie wskazać żadnej innej hipotezy, która wyjaśniałaby wszystkie dane, jakie pozyskaliśmy - opowiadał Kipping, pracujący dla nowojorskiego Uniwersytetu Columbia.
Jak dotąd astronomowie z całego świata odkryli ponad 3500 egzoplanet, czyli planet, które orbitują wokół gwiazd innych niż Słońce. Jeśli chodzi o poszukiwanie egzoksiężyców, czyli naturalnych satelitów egzoplanet, to odbywało się ono jednocześnie. Niestety odkryć brakowało, bo technika wciąż jest za mało zaawansowana.
- Jesteśmy jeszcze bardzo ostrożni. Pierwszy odnaleziony egzoksiężyc to bez wątpienia niesamowite odkrycie, dlatego też na jego istnienie potrzeba niezbitych dowodów - zaznaczył Teachey.
Źródło: BBC, NASA
czytaj dalej
Od 100 do 200 tysięcy ludzi co roku wspina się na wzgórze Uritorco w Argentynie w poszukiwaniu pozaziemskich wrażeń.
Kolumbijka Luz Maria López, od 20 lat dyrektorka Międzynarodowego Centrum Badań UFO z siedzibą w Capilla del Montet wierdzi, że wzgórze Uritorco stało się jednym z ulubionych miejsc dla fanów UFO.
9 stycznia 1986 w Capilla del Monte (prowincja Cordoba) nastąpiło wydarzenie znane jako „ślad ptaszka” („la huella de El pajarillo”), które stało się punktem wyjścia dla dzisiejszego boomu UFO.
Tego dnia w północno-wschodniej części Monte pojawił się obiekt latający z czerwonymi światłami, który zauważyli 12-letni chłopiec i dwie starsze kobiety. Następnego dnia ich krewni poszli obejrzeć te miejsce i znaleźli spalony ślad o wymiarach 120 na 70 metrów. Od tego czasu wiele argentyńskich miast wykorzystało tę historię, by przyciągnąć turystów.
Czy to prawda, że można tu zobaczyć UFO? To jest pytanie, które sprowadza tutaj gości. Przyjeżdżają do Capilla del Monte albo dlatego, że świat już słyszał o tym miejscu, albo dlatego, że specjalnie badali ten problem.
Oni szukają wszystkiego, od znaków UFO do latających spodków i pozaziemskich statków kosmicznych, a następnie twierdzą, że widzieli światło lub doświadczyli czegoś specjalnego, to znaczy osiągają to, czego szukali — wyjaśniła Lopez.
Według niej 90% turystów dostaje to, czego chcą, „ponieważ są na to gotowi lub są pod wrażeniem tego miejsca. Sceptycy zawsze byli i nadal są, ale większość pozostaje zadowolona, ponieważ nie muszą widzieć UFO, aby zrozumieć, że to miejsce jest wyjątkowe”.
Jeśli chodzi o geografię, jest to obszar górski w środku pasma górskiego Uritorco, które obejmuje jedną z najwyższych gór w regionie. Pomimo faktu, że ogólnie jest to pustynia, tutejsza rzeźba terenu i roślinność mają szczególne cechy, a klimat odróżnia się od sąsiednich obszarów. - Najważniejsze są doznania, ludzie uważają, że to miejsce jest niezwykłe i pozostają pod jego wrażeniem — potwierdziła Lopez.
Lopez kontynuuje działalność Argentyńczyka Jorge Suáreza, autora książki „Luces sobre el Uritorco” („Światła nad Uritorco”), który kierował Kolumbijsko-Argentyńskim Centrum Badań nad UFO. W Capilla del Monte odbywa się także od sześciu lat festiwal UFO oraz międzynarodowy kongres poświęcony badaniu UFO, który w 2018 roku odbył się po raz dwudziesty.
czytaj dalej
Czy to może być jeden z tych tajemniczych otworów w ziemi, które wykonują obiekty UFO? Zdjęcia wskazują na to, że jak najbardziej. Interesujące jest to, że ten otwór w ziemi powstał w tym samym okresie co ten, który opisaliśmy w serwisie 2 października 2018.
Czas jednak przedstawić to, co wiemy na temat dziury w ziemi, która powstała na poznańskim osiedlu. O sprawie dowiedzieliśmy się z wiadomości przysłanej przez czytelnika serwisu FN.
From: [...]
Sent: Tuesday, October 2, 2018 6:25 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Dziura w ziemi - Poznań Os. Orła Białego 06.09.2018
Dzień dobry,
Nie wiem czy ktoś o tym wspominał na stronie /www.nautilus.org.pl ale nie widziałem, żeby tak było dlatego chciałbym poinformować o takim zdarzeniu:
https://epoznan.pl/news-news-88467-Os._Orla_Bialego_gleboka_dziura_w_ziemi._Teren_zabezpieczala_policja_i_spoldzielnia
trudno powiedzieć co tam się dokładnie wydarzyło, nie było mnie na miejscu.
--
pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
poniżej tekst publikacji.
Dziura pojawiła się w środę po południu.
O dziurze, jaka pojawiła się na os. Orła Białego w Poznaniu poinformował nas czytelnik. Sprawą zajmował się też serwis OrlaBialego24.
W środę na miejsce zdarzenia zostali wezwani policjanci. Około godziny 18 odebraliśmy zgłoszenie, że w alejce pomiędzy blokami na terenie os. Orła Białego pod przechodniem osunęła się ziemia. Na miejsce natychmiast wysłany został patrol. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Teren przez cały czas zabezpieczany był przez policjantów – mówi sierż. szt. Marta Mróz z poznańskiej policji.
Teren podlega Spółdzielni Mieszkaniowej Osiedle Młodych w Poznaniu. Również dziś pracownicy spółdzielni prowadzili w tym miejscu swoje działania. Teren został zabezpieczony, tak aby nikomu nic się nie stało. Dziura została zasypana. Prawdopodobnie w wyrwie znajdują się jakieś kable należące do operatora sieci telekomunikacyjnej. Nasze dalsze czynności będą prowadziły do ustalenia jak doszło do tego zdarzenia – mówi Julia Tritt, rzecznik SM Osiedle Młodych w Poznaniu.
Zajmujemy się UFO tyle lat, że nauczyliśmy się jednego - w sprawie tego fenomenu nie ma przypadku. Jeśli w odstępie 1-2 dni na terenie Polski znaleziono dwa bardzo podobne otwory w ziemi, to być może nie jest to przypadek, a obiekt UFO przeprowadzał badania w kilku miejscach Polski. W sprawie otworu w ziemi znalezionego w pobliżu Lasu Poszpitalnego w ok. Janówka (woj. Lubelskie) warto dodać, że właśnie w tamtym rejonie była bardzo ciekawa obserwacja UFO połączona z nagraniem filmu.
O tej obserwacji jest w naszym specjalnym serwisie ufologicznym *Powered by FN", czyli www.emilcin.com
http://www.emilcin.com/relacje,449,kilka-obserwacji-ufo-nad-polska-30-wrzesnia-2018.html
czytaj dalej
11 listopada asteroida 2015 TB145 przeleci blisko Ziemi. Z jej strony nie spotka nas żadne zagrożenie, ale wielu ekspertów zwraca uwagę na nietypowy kształt asteroidy. Przypomina ona gigantyczną czaszkę.
Naukowcy z Uniwersytetu Hawajskiego odkryli asteroidę 10 października 2015 r., zaledwie kilka tygodniu przed jej bliskim przelotem obok naszej planety. Podczas zbliżenia 31 października 2015 r., asteroida znajdowała się w odległości zaledwie 1,3 dystansu między Ziemią a Księżycem.
Najbliższy bliski przelot asteroidy będzie miał miejsce 11 listopada bieżącego roku, a 2015 TB145 minie nas w odległości ok. 105 dystansów Ziemia-Księżyc.
- Trajektoria lotu asteroidy 2015 TB145 jest dobrze poznana. Przy najbliższym podejściu minęła Ziemię w odległości 480 000 km, co oznacza, że astronomowie amatorzy będą potrzebować co najmniej prostego teleskopu, aby ją dostrzec - powiedział Paul Chodas z NASA Jest Propulsion Laboratory.
Asteroida 2015 TB145 ma ok. 700 m średnicy. Jest za mała, by oddziaływać grawitacyjnie na Księżyc lub Ziemię. Naukowcy podejrzewają, że 2015 TB145 może być tzw. martwą kometą.
- Odkryliśmy, że ten obiekt odbija ok. 6 proc. światła, które otrzymuje od Słońca. W warunkach ziemskich mniej więcej tyle światła odbija świeżo położony asfalt - powiedział Chodas.
Asteroida 2015 TB145 może mieć zatem pochodzenie kometarne. Kolejny jej bliski przelot jest planowany na sierpień 2027 r.
I jeszcze ciekawy zbieg okoliczności - jeden z naszych czytelników sfotografował niebo i dostrzegł "kształt czaszki".
O zdjęciu piszemy tutaj:
czytaj dalej
Zmarły 14 marca 2018 Stephen Hawking pod koniec życia zmienił zdanie w sprawie tzw. czarnych dziur. Uważał, że ich istnienie może być kluczem do zrozumienia zasad podróży w czasie.
Stephen Hawking: - Myliłem się, czarne dziury nie niszczą informacji. Mogą prowadzić do innych światów
To był kolejna wolta genialnego słynnego brytyjskiego fizyka, którego choroba - stwardnienie zanikowe boczne - przykuła na większość życia do wózka. Przez lata Hawking upierał się, że czarne dziury niszczą wszelką informację o tym, co do nich wpada. I że jest ona już na zawsze stracona. I wreszcie zmienił zdanie.
Twierdził pod koniec życia, że informacja zostaje zapisana w postaci holograficznego wzoru na powierzchni horyzontu czarnych dziur i stopniowo ucieka na zewnątrz.
Swoją hipotezę przedstawił na konferencji w Królewskim Instytucie Technologicznym w Sztokholmie, na której zgromadziło się kilkudziesięciu największych ekspertów od kwantowej grawitacji. Opracował ją we współpracy z Andrew Stromingerem z Harvardu oraz Malcolmem Perrym z Uniwersytetu Cambridge.
Hawking prezentuje w Sztokholmie swoją nową hipotezę:
Pojawia się i znika. Paradoks
To była próba poradzenia sobie z tzw. informacyjnym paradoksem czarnych dziur. Paradoksem, za który jest odpowiedzialny sam Hawking. O co chodzi?
Według mechaniki kwantowej informacja o stanie każdego układu fizycznego, zapisana pod postacią tzw. funkcji falowej, nigdy nie może zginąć ani zostać wymazana. Tymczasem z teorii grawitacji Einsteina wynika, że czarne dziury bezpowrotnie pochłaniają wszystko, co przekroczy ich horyzont. Zarówno materię, jak i światło. Jedno z twierdzeń matematycznych, opisujących te zachłanne twory, mówi, że "czarne dziury nie mają włosów". Ten termin wymyślił amerykański fizyk John Wheeler, a miał na myśli to, że gdy patrzymy na czarne dziury, to nic, żaden włosek, nie zdradza tego, co wpadło do środka. Słowem, czarne dziury są jak faceci w czerni - wszystkie takie same. To znaczy - prawie takie same. Tylko trzy cechy odróżniają jedną dziurę od drugiej: masa, prędkość obrotowa i ładunek elektryczny. Ale, co w tym wypadku jest istotne, pełna informacja o funkcji falowej obiektów, które wpadły do środka, nie jest już dla nas dostępna. Dosłownie znika nam z oczu.
Dopóki czarna dziura istnieje, to mechanika kwantowa jeszcze się broni. Można sobie wyobrażać, że informacja nie została zniszczona, lecz ukrywa się we wnętrzu dziury. Nie możemy jej wprawdzie odczytać, ale ona tam jest.
Tę furtkę, która ratowała teorię, zamknął jednak z wielkim trzaskiem Hawking, kiedy w latach 70. zeszłego wieku wykazał, że czarne dziury emitują promieniowanie cieplne, stopniowo tracą masę i powinny z czasem "wyparować". Nic po nich nie zostanie, informacja o tym, co do nich wpadło, na zawsze będzie stracona - argumentował Hawking.
Większość fizyków się z tym pogodziła, ale kilku - m.in. holenderski noblista Gerard 't Hooft czy Amerykanin Leonard Susskind - zaprotestowało. Doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że kiedy się dopuści możliwość znikania informacji, oznacza to katastrofę dla teorii. Zerwana zostaje ciągłość między przeszłością i przyszłością, która jest gwarantowana przez podstawową zasadę fizyki. Fachowo mówi się, że złamana zostaje unitarność teorii. Jak wykazał Gerard 't Hooft, złamanie tej zasady narusza cały gmach mechaniki kwantowej.
- Dopuszczenie do ginięcia informacji w czarnych dziurach byłoby wysoce zaraźliwe - tłumaczy John Preskill z Caltech w Pasadenie. - Trzeba byłoby dopuścić, że może też ginąć i powstawać z niczego energia. I to nie tylko daleko w kosmosie, ale również w naszych laboratoriach.
Od lat fizycy usiłują rozwiązać ten - jak go się nazywa - "informacyjny paradoks", ale do tej pory bez powodzenia.
Tajemnica wszechświata jako hologramu
Jakie rozwiązanie zaproponował wtedy Hawking? Uczony twierdził, że zawartość czarnej dziury zostaje "zinwentaryzowana" w postaci holograficznego zapisu na jej krawędzi.
To nie jest nowa idea - prof. Susskind oraz 't Hooft także wcześniej rozważali coś podobnego, powołując się na zasadę holograficzną, która jest jednym z wniosków teorii superstrun. Ta zasada mówi, że wszystko wewnątrz danego rejonu przestrzeni można opisać za pomocą bitów informacji zapisanych na otaczającej go powierzchni granicznej. Susskind i 't Hooft sugerowali tym samym, że informacja o wnętrzu czarnej dziury jest zapisana na jej powierzchni.
Nowością jest to, że kilka lat temu Hawking przedstawił konkretny mechanizm takiego zapisu. - To rozwiązuje kwestię paradoksu informacyjnego - mówił uczony podczas prezentacji w Królewskim Instytucie Technologicznym w Sztokholmie.
Współautor tej hipotezy Andrew Strominger był bardziej ostrożny. Mówił, że prace nad nową teorią wciąż trwają, choć jest pewien, że ona "całkowicie przeformułuje to, w jaki sposób myślimy o czarnych dziurach". Pomoże także w pogodzeniu grawitacji z mechaniką kwantową, co jest od lat upragnionym celem współczesnej fizyki teoretycznej.
Ale inni fizycy podkreślają, że trzeba poczekać na szczegóły obliczeń matematycznych, które jeszcze nie zostały opublikowane.
Hawking zaprezentował w Sztokholmie, na czym z grubsza polega rozwiązanie. Hologram powstaje ze światła, które jest uwięzione na horyzoncie czarnej dziury (to promieniowanie, które ucieka z wnętrza czarnej dziury, ale nie może się wydostać, bo pod horyzontem graniczna prędkość światła nie wystarcza już do ucieczki). Dowolny obiekt, który przekracza horyzont, powoduje "przesunięcie" w tym wiecznie uciekającym świetle, tj. zaburza jego wzór i pozostawia w nim charakterystyczny ślad (w formie tzw. supertranslacji, cokolwiek to ma oznaczać).
W tym wzorze, niczym w hologramie, zapisana zostaje cała informacja o tym, co wpadło do czarnej dziury.
czytaj dalej
Numerolog odkrył nowy apokaliptyczny scenariusz w Koranie. Ekspert poinformował o tym pod warunkiem zachowania anonimowości. Według niego niebo pęknie i rozpadnie się na części w 2280 roku.
W ostatnim czasie na tle doniesień o zmianach klimatycznych, pogorszeniu stanu środowiska i groźbie III wojny światowej szczególnie aktualna okazała się informacja o Apokalipsie. Nowe wiadomości pojawiły się również od numerologa, który boi się ekskomuniki. Powiedział, że udało mu się rozwikłać tajne znaczenie Koranu, w którym mowa o Apokalipsie w 2280 roku. Księga rzekomo głosi, że niebo pęknie i rozpadnie się na części, góry zostaną starte z powierzchni Ziemi, a Słońce zderzy się z Księżycem.
Według numerologa on złożył znaczenia 14 koranicznych symboli i otrzymał numer 1709. Zdaniem eksperta właśnie od tej daty należy prowadzić odliczanie. W Koranie napisano, że Apokalipsa wypadnie w 1710 roku istnienia islamu, a to jest 2280 według zwykłego kalendarza. Wiele osób zareagowało sceptycznie na słowa numerologa, ale tylko do momentu, kiedy dowiedzieli się, że obie te liczby skłaniają się na 19.
Fakt, że wszystkie wydarzenia w islamie są powiązane z kodem 19, ustalił już w 1974 roku naukowiec Rashada Khalifa. To odkrycie kosztowało go życie, dlatego ekspert boi się powtórzyć jego los, ale uważa za swój obowiązek ostrzec ludzkość przed niebezpieczeństwem.
czytaj dalej
Tego typu nagrania nazywamy "superszybkimi przelotami UFO". Tym razem film został zarejestrowany telefonem komórkowym we Wrocławiu.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Tuesday, September 25, 2018 9:49 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject:
Witam, serdecznie, w załączniku przesyłam Film Nakręcony 5.08.2018 ok godziny 21:10 we Wrocławiu na pokazie fontanny multimedialnej koło Hali Stulecia.
Na filmie w ok 13-15 sekundzie widać jak po niebie przelatuje z ogromną prędkością świecący obiekt. Na pewno nie jest to kometa ponieważ nie ciągnął się za nią "warkocz", nie została ani smuga dymu. Żaden znany mi samolot nie też lata z tak ogromną prędkością... Co to może być?
Przelatujące obiekt zauważyliśmy dopiero w domu podczas oglądania nagranego filmu. Może jest więcej osób które w tym dniu nagrywał fontannę z różnych stron i też mają obiekt na filmie i nawet nie są tego świadome. Sprawa jest do nagłośnienia, zezwalam na udostępnienie tego filmu publicznie. Jedyne przeróbki filmu to skrócenie i zmniejszenie jakości do 720p ponieważ większego nie mogłem dodać jako Załącznik. Jeżeli będzie potrzebna lepsza jakość to mogę wrzucić na serwer oryginał filmu 1080p ok 45mb skrócony i ok 90mb o pełnej długości.
Serdecznie pozdrawiam, [dane do wiad. FN]
Poniżej film przysłany przez czytelnika serwisu FN.
Obiekt jest widoczny tylko na 6 klatkach filmu - jego prędkość była ogromna.
Poniżej animacja stworzona przez naszych kolegów z projektu OTWARTE NIEBO.
czytaj dalej
Po raz pierwszy w historii udało się wylądować na asteroidzie, oddalonej od Ziemi o 160 milionów kilometrów. Dwa japońskie łaziki od piątku znajdują się na asteroidzie Ryugu. Przemieszczają się, skacząc.
Sondę macierzystą Hayabusa-2 wysłała Japońska Narodowa Agencja Kosmiczna (JAXA). Łaziki odłączyły się od niej i w piątek, 21 września, wylądowały na powierzchni asteroidy Ryugu. Zdjęciu zostało zrobione tuż po oddzieleniu się sondy (obiekt na górze). Na dole widać asteroidę.
Łaziki Minerva II-1a i Minerva II-1b są niewielkich rozmiarów. Kształtem przypominają bębenki. Zasilane są energią słoneczną. To pierwsze roboty w historii, którym udało się wylądować na asteroidzie.
Łaziki mają za zadanie fotografować asteroidę i zbierać dane na jej temat. Mają również zebrać próbki materiałów spod powierzchni obiektu. W tym celu sonda Hayabusa-2 ma strzelać w asteroidę, a następnie zabrać próbki pobrane przez łaziki na Ziemię.
Zdjęcie przedstawia powierzchnię asteroidy. Zostało wykonane przez jeden z łazików podczas skoku.
Próbki, które dostarczą łaziki, to wyjątkowy materiał badawczy. Jeśli uda się przetransportować materiał zebrany przez łaziki na Ziemię, byłby to pierwszy przypadek, kiedy do naukowców trafią próbki asteroid typu C - uformowanych tuż po powstaniu Układu Słonecznego. Pomogą one zrozumieć, jak tworzą się planety powstałe z gazu i pyłu.
Zdjęcie przedstawia cień, który sonda Hayabusa-2 rzuca na asteroidę.
Sonda zostanie na Ryugu przez wiele miesięcy. W ciągu najbliższych kilku miesięcy do łazików mają dołączyć dwa lądowniki. Sonda Hayabusa-2 zostanie na asteroidzie do końca 2019 roku. Następnie zawróci w stronę Ziemi.
czytaj dalej
Jeżeli misja się uda, będzie Yusaku Maezawa pierwszym człowiekiem od 1972 roku, który odwiedzi Księżyc bądź jego orbitę.
Maeazawa ma przelecieć wokół Księżyca i wrócić na Ziemię. Lot planowany jest na 2023 rok, potrwa około tygodnia. Wiadomo, że Japończyk nie poleci sam, na pokład rakiety zaprosi od sześciu do ośmiu osób; artystów, architektów, projektantów. Po powrocie będą mogli stworzyć prace na podstawie przeżyć z księżycowego lotu. Japończyk podkreślił, że chce, by powstały "zadziwiające dzieła sztuki dla ludzkości". Być może w podróży weźmie udział szef SpaceX Elon Musk.
Były perkusista w zespole punkowym
42-letni Yusaku Maezawa to bardzo ciekawa postać. Jest miliarderem, jednym z najbogatszych Japończyków. 20 lat temu założył sklep internetowy z odzieżą Zozotown, dziś jest to największy tego typu biznes w Japonii. Sprzedaje w nim odzież i akcesoria kilku tysięcy marek. „Forbes” majątek Japończyka szacuje na 2,9 mld dolarów, Start Today, czyli spółka, do której należy Zozotown, od 2007 roku jest notowana na tokijskiej giełdzie.
Maezawa był perkusistą w zespole punkowym Switch Style. W trasy koncertowe jeździł do momentu, kiedy sukces Start Today nie pozwalał mu godzić obu tych aktywności. Postanowił wówczas skupić się na biznesie.
Jest znanym w branży kolekcjonerem dzieł sztuki. W jego zbiorach znajdują się prace m.in. Picassa, Basquiata czy Andy'ego Warhola. Rok temu świat usłyszał o nim, kiedy kupił obraz współczesnego amerykańskiego malarza Jean-Michela Basquiata za rekordową kwotę 110 milionów dolarów.
Maezawa jest popularyzatorem wiedzy na temat sztuki, planuje otworzyć muzeum sztuki w rodzinnym mieście Chiba w Japonii.
Znany jest także z upodobania do sportowych samochodów.
Koszty lotu? Ogromne.
Ani SpaceX ani Maezawa nie ujawniają kwoty, jaką miliarder zapłacił za wyprawę Big Falcon Rocket. Elon Musk powiedział jedynie, że to „dużo pieniędzy”. Wiemy za to, ile za takie podróże oczekują konkurenci SpaceX.
Kosmiczna turystyka jest bowiem obiektem zainteresowania także innych znanych miliarderów. Blue Origin - spółka Jeffa Bezosa, właściciela Amazona i najbogatszego człowieka świata, zajmuje się produkcją rakiet i będzie oferować cywilne loty w kosmos. Bilety mają kosztować od 200 do 300 tysięcy dolarów.
Pasażerów w kosmos chce wozić również miliarder, założyciel Virgin Galactic - Richard Branson. Loty zarezerwowało już 700 osób, w tym Brad Pitt, Leonardo DiCaprio i Katy Perry. Zapłacili za to 250 tysięcy dolarów.
czytaj dalej
Najpierw na sprawę niewyjaśnionych zjawisk w domu rodziny z Turzy Wielkiej natknął się Paul Cropper, badacz z Australii. Teraz wydarzeniami chce zająć się firma Cosgrove-Meuer Productions, produkująca serię telewizyjną dla sieci Netflix.
Zdarzenia, które miały miejsce w domu rodziny z Turzy Wielkiej pod Działdowem odbiły się szerokim echem w świecie. Na informację o tym wydarzeniu w portalach internetowych natknął się w lutym tego roku Paul Cropper z Australii. Badacz postanowił skontaktować się z polskim autorem artykułów o dziwnych zjawiskach w tej wsi.
— Skontaktowałem się z polskim dziennikarzem, bo mam zamiar napisać do czasopisma o historii z Turzy Wielkiej. Miały tam miejsce bardzo interesujące zdarzenia. W artykułach, które znalazłem opisane są rzeczy bardzo podobne do tych, które badałem w wielu innych krajach — mówi Paul Cropper z Australii.
Latające przedmioty, w tym noże i inne ostre narzędzia budziły przerażenie nie tylko u rodziny mieszkającej w Turzy, ale również pozostałych mieszkańców wsi i powiatu działdowskiego. Ten właśnie fakt zaintrygował australijskiego badacza Paula Croppera.
— W wielu przypadkach, które badałem, dziwne wydarzenia wydają się skupiać na młodej osobie, zazwyczaj młodej dziewczynie. Jeśli tej osoby nie ma w domu, nic dziwnego się nie wydarzy. Nie jestem pewien, dlaczego tak jest w przypadku rodziny, ale jest to wspólny wzorzec. Chciałbym zapytać rodzinę, czy zdarzają się dziwne wydarzenia, gdy ich córki nie ma w domu — komentuje sprawę badacz poltegeistów z Australii.
Według Croppera hałaśliwe duchy są aktywne w krótkim okresie, kilku tygodni lub miesięcy. Rzadko zdarza się aby ich działanie trwało dłużej niż rok.
Z kolei na początku września do naszego dziennikarz odezwali się przedstawiciele firmy Cosgrove-Meuer Productions z siedzibą w Burbank w Kalifornii w Stanach Zjednoczonych. Firma zajmuje się produkcją serii telewizyjnej dla sieci Netflix.
— Jesteśmy zainteresowani uzyskaniem większej ilości informacji o poltergeist w Turzy Wielkiej i jej wpływie na rodzinę. Chcielibyśmy móc skontaktować się z rodziną, aby z nimi porozmawiać, a także zapoznać się szczegółowo z wydarzeniami. Chcemy nawiązać kontakt z reporterem, który opisywał sprawę poltergeist z Turzy Wielkiej.
Program będzie emitowany na platformie Netflix. Z 150 milionami subskrybentów jest szansa, rodzina może uzyskać odpowiedzi dlaczego właśnie u nich pojawił się złośliwy duch! - napisała w e-mailu Molly Ryan, przedstawiciel Producenta programu „Nierozwiązane tajemnice” (ang. Unsolved Mysteries).
„Nierozwiązane tajemnice” Unsolved Mysteries to serial telewizyjny z prawdziwą rzeczywistością kryminalną, stworzony przez Johna Cosgrove'a i Terry'ego Dunna Meurera. Dokumentując zimne przypadki i zjawiska paranormalne, serial rozpoczął się serią siedmiu specjalności, przedstawionych przez Raymonda Burra, Karla Maldena i Roberta Stacka, począwszy od NBC 20 stycznia 1987 roku. Twórcy Cosgrove i Meurer chcą ożywić serię telewizyjną Unsolved Mysteries, na platformie Netflix.
żródło" http://dzialdowo.wm.pl
czytaj dalej
Od 30 lat zbieramy historie ludzi, którzy przeżyli coś niezwykłego. Oddzielny katalog mamy dla tych, którzy określają siebie jako "niewierzący w naiwne bajeczki o duchach" lub po prostu nazywający siebie ateistami. Taką osobą jest były premier Leszek Miller, który przeżył właśnie straszną tragedię - samobójstwo syna. Dostaliśmy właśnie informację o jego niezwykłej wypowiedzi dla telewizji. Natychmiast trafia do naszego Archiwum.
-----Original Message-----
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Wednesday, September 19, 2018 8:32 PM
To: Fundacja Nautilus <nautilus@nautilus.org.pl>
Subject: Syn Leszka Millera odwiedza znajomych byłego premiera
Szanowna Fundacjo!
Przed chwilą, w programie "Alarm!" (TVP Info) wyemitowano wywiad z Leszkiem Millerem. W ostatniej części wywiadu były premier mówił o tym, że jego znajomi informowali go o nocnych "odwiedzinach" zmarłego Millera juniora.
Co ważne, gość programu podkreślił, że obydwaj z synem byli osobami, które nie wierzą w istnienie Boga.
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
Poniżej link do tego programu.
https://vod.tvp.pl/video/alarm,19092018,38745586
I jeszcze jeden e-mail:
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Thursday, September 20, 2018 9:07 AM
To: Fundacja Nautilus <nautilus@nautilus.org.pl>
Subject: Sen Leszka Millera
Witam Fundację!
Ciekawe, że Leszek Miller - ateista, jak sam wyznaje - wydaje się mieć przekazy z zaświatów...
Bo sen w którym odwiedził go nieżyjący syn, nie jest jedynym tego typu.
Po katastrofie Tu154 w Smoleńsku Miller miał kontakt z Jerzym Szmajdzińskim, który był na pokładzie samolotu. Jak wiadomo, Szmajdziński nie przeżył...
Podsyłam link do wspomnianej wypowiedzi Leszka Millera:
https://polskatimes.pl/miller-snil-mi-sie-szmajdzinski-zapytalem-go-o-ostatnie-sekundy-przed-katastrofa-w-smolensku/ar/518643#
Ps.
Być może takie sny mają skłonić Millera do zastanowienia się nad swoimi przekonaniami dot. istnienia Boga, życia po śmierci, itp.
Pozdrawiam
Kazimierz
czytaj dalej
Narodowe Obserwatorium Słoneczne w Sunspot w stanie Nowy Meksyk zostało niespodziewanie zamknięte. W jednym momencie pojawiło się mnóstwo teorii spiskowych po tym, gdy FBI poinformowało, że zamknięto Sunspot ze względu na bezpieczeństwo mieszkańców. Teraz już wiemy, co się dokładnie stało!
Na pokład okrętu Nautilus dostaliśmy wiele teorii spiskowych zakładających, że Sunspot został zamknięty, ponieważ do Ziemi miała się zbliżać wielka kula energii słonecznej. Niektórzy nasi czytelnicy uważali, że wkrótce uderzy w ziemię i spowoduje zakłócenie fal radiowych i problemy z dostawą energii. Spekulowano także na temat tego, że chodzi o wyciek rtęci, która jest podstawą teleskopu. Nie zabrakło również opinii, że naukowcy dostrzegli UFO, ale ta teoria błyskawicznie została obalona przez profesora Jamesa McAteera z Uniwerystetu Stanowego w Nowym Meksyku. Na łamach Daily Express oświadczył:
- Nasz teleskop nie wychwycił lądowania obcych. Wszystkie dane, które uzyskamy, będą upublicznione w niezmienionej postaci. Niczego nie będziemy trzymać w tajemnicy.
17 września 2018 roku obserwatorium zostało ponownie otwarte. Podano przede wszystkim powód zaistniałej sytuacji, która elektryzowała Amerykanów. Na stronie internetowej aura-astronomy.org czytamy, że decyzję o tymczasowym zamknięciu obiektu podjęto ze względu na przestępstwo, które miało miejsce na szczycie góry Sacramento:
- W tym czasie obawialiśmy się, że podejrzany w dochodzeniu potencjalnie zagraża bezpieczeństwu lokalnych pracowników i mieszkańców - podało Stwowarzyszenie Uniwesytetów Badań Astronomicznych. W dalszej części i oświadczenia dowiadujemy się: - AURA stwierdziła, że przeniesienie niewielkiej liczby personelu na miejscu i mieszkańców poza górą było najbardziej rozważnym i skutecznym działaniem zapewniającym ich bezpieczeństwo.
http://www.aura-astronomy.org/news/news.asp?newsID=389
czytaj dalej
Obserwatorium Sunspot znajduje się na szczycie odludnego pasma górskiego. Jest miejscem zagadkowych wydarzeń. Tydzień temu jego cywilni pracownicy otrzymali nakaz natychmiastowej ewakuacji. Nadleciały rządowe śmigłowce i pojawili się uzbrojeni agenci FBI. Lokalne władze nie mają pojęcia, co się dzieje, a lokalny szeryf usłyszał, aby sprawą się nie interesował.
Od początku zagadkowych wydarzeń w obserwatorium Sunspot mija już tydzień. Ciągłe milczenie władz federalnych w tej sprawie daje pożywkę mnożącym się teoriom spiskowym. Przewijają się w nich kosmici, groźne dla Ziemi kosmiczne zjawiska i chińscy szpiedzy.
Oficjalnie wiadomo tylko tyle, że obserwatorium zostało zamknięte "z powodów bezpieczeństwa".
Sunspot to największe obserwatorium Słońca w USA, umieszczone na wysokości 2800 metrów n.p.m. w górach Sacramento. To jeden z najbardziej odludnych zakątków stanu Nowy Meksyk na zachodzie USA. Obserwatorium zajmuje górski szczyt otoczony pustynią. Najbliższa miejscowość jest w odległości 16 kilometrów. To Alamogordo, miasteczko związane z pierwszym testem amerykańskiej bomby jądrowej i programem kosmicznym. Obok znajduje się wielka baza wojskowa Holloman oraz poligon White Sands.
Na co dzień w Sunspot pracuje i mieszka kilkadziesiąt osób obsługujących teleskopy oraz centrum dla odwiedzających turystów. W większości to pracownicy naukowi uniwersytetów z okolicznych stanów. Ich działalnością zarządza organizacja AURA (Association of Universities for Research in Astronomy - Stowarzyszenie Uniwersytetów na rzecz Badań Astronomicznych). Ich praca w Sunspot nie należy do dynamicznych. Kilka teleskopów nieustannie wpatruje się w Słońce, gromadząc informacje na temat jego aktywności. Wokół w promieniu wielu kilometrów rośnie sosnowy las. Panuje cisza.
W miniony czwartek do obserwatorium wkroczyły władze federalne.
- Dostałem rano telefon z AURA. Kazano nam czasowo ewakuować placówkę i zabrać stamtąd ludzi - powiedział lokalnemu portalowi "Alamogordo Daily News" dyrektor Sunspot, James McAteer. - Obdzwoniłem wszystkich i kazałem im opuścić placówkę, zamykając wszystko za sobą. Od czwartku rano nas tam nie ma - dodał.
Wykonane z obserwatorium zdjęcie smugi zostawionej przez rakietę odpaloną z poligonu White Sands.
Sprawa stała się głośna w okolicy dzień później. Na miejsce pojechał miejscowy szeryf Benny House, chcąc się dowiedzieć co się dzieje. Został jednak odprawiony z kwitkiem.
- Na miejscu byli agenci. Nikt nie chce powiedzieć po co. No ale żeby FBI zaangażowało się w coś tak szybko i było tak skryte, to musi się tam dziać coś ważnego. Widzieliśmy śmigłowiec Black Hawk, sporo ludzi wokół anten łączności i jakichś robotników na wieżach obserwatoriów, ale nikt nie chce nam nic powiedzieć - stwierdził House w rozmowie z "Alamogordo Daily News".
Lokalny rzecznik prasowy FBI milczy. Agencja AURA przekazała mediom jedynie zdawkową informację, że ewakuacji dokonano "z powodów bezpieczeństwa". Po tygodniu na ponowne pytania mediów odpowiedziano to samo. Obserwatorium pozostaje zamknięte do odwołania.
Rodzą się teorie rodem z kosmosu lub Chin
Tajemnica otaczająca wydarzenia w Sunspot daje pożywkę licznym teoriom spiskowym. Zwłaszcza, że stan Nowy Meksyk od dekad jest Mekką fanów teorii o skrywanych przez wojsko USA kontaktach z kosmitami. Około stu kilometrów na wschód od Sunspot znajduje się miasto Roswell, opodal którego w latach 50. miało się rozbić UFO. Według odtajnionych dokumentów był to balon szpiegowski, ale teorie o szczątkach kosmitów zabranych z miejsca katastrofy i przewiezionych do wspomnianej bazy Holloman żyją własnym życiem.
W internecie można już znaleźć twierdzenia, iż teleskopy w Sunspot dostrzegły w kosmosie coś, czego nie powinny i władze federalne właśnie tuszują ślady. Statki kosmitów, groźne dla Ziemi wydarzenia na Słońcu, nadlatujące ku Ziemi obiekty? Choćby na portalu YouTube są już dziesiątki nagrań z spekulacjami na ten temat.
Popularne są również teorie szpiegowskie. Wysokie wieże teleskopów oferują świetny widok na bazę Holloman i położony obok rozległy poligon rakietowy White Sands. Są tam testowane najróżniejsze prototypy nowego amerykańskiego uzbrojenia. Twierdzenia szeryfa o tym, iż widział ludzi na wieżach i przy antenach łączności służą jako podstawa teorii o chińskich szpiegach, którzy mieliby w jakiś sposób zainstalować tam urządzenia szpiegowskie.
Nie mamy żadnych informacji poza tym, co jest dostępne w sieci. Poniżej e-mail, który dostaliśmy na naszą pocztę.
https://www.climaseveromundial.com/2018/09/es-esta-una-de-las-razones-para-la.html
Captan objeto gigante junto al sol. Se ha sabido que 6 observatorios solares más (Australia, Chile, España, Hawai (2) y Pensilvania) se han cerrado. Notamos que todas estas cámaras solares / espaciales caen al mismo tiempo que el Observatorio Solar en Nuevo México: El cierre del Observatorio Nacional Solar sigue rodeado de secreto. Permanece cerrado desde el martes, con todo su personal evacuado.
Czy to jeden z powodów ewakuacji Obserwatorium Słonecznego w Nowym Meksyku?
Przechwytują olbrzymi obiekt obok słońca
Wiadomo, że zamknięto 6 obserwatoriów słonecznych (Australia, Chile, Hiszpania, Hawaje (2) i Pensylwania). Zauważamy, że wszystkie te słoneczne / kosmiczne kamery spadają w tym samym czasie co Obserwatorium słoneczne w Nowym Meksyku:
Zamknięcie Solar National Observatory jest nadal otoczone tajemnicą. Pozostaje zamknięty od wtorku (11.09.2018), a cały personel ewakuowany.
- 9/14/2018
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie