[...] Moje pierwsze doświadczenie z obcymi miało miejsce na Wybrzeżu Gdańskim w roku 1982 lub coś koło tego-głośna sprawa opisywana w gazetach. Mieszkałam wówczas na ulicy Piastowskiej ,kilkaset metrów od brzegu morza . Pod wieczór wyszliśmy z moim chłopakiem z klatki bloku i poszliśmy na spacer pobliskim deptakiem w kierunku morza...

Nagle na niebie - wysoko nad taflą morza - pojawiło się błyszczące rozświetlone cygaro , a po chwili wyleciały z niego ruchliwe kuleczki , które wyczyniały na niebie cuda , poruszając się z prędkością z jaką nie poruszają się do dziś żadne ziemskie maszyny... Pokaz szalonych kuleczek trwał dosyć długo , po czym każda z nich po kolei wleciała w głąb cygara a po chwili cygaro oddaliło się w ułamku sekundy ... Od tamtej pory - jak to zwykle bywa - już zawsze interesowałam się zjawiskami związanymi z UFO i tak trwa do dnia dzisiejszego :)
Któregoś dnia obejrzałam sobie program z naszym Kapitanem w roli głównej , w którym opowiadał o niezwykłej postaci z kosmosu , przy czym wymieniając Jego imię stwierdził cytuję : Nie myślcie że kiedy wymawiam jego imię to Jego tutaj nie ma ... on wszystko wie... " Bardzo mnie to stwierdzenie zaciekawiło i ja postanowiłam , ot tak dla hecy wymówić sobie w wolnej chwili imię tej postaci... No i ... Okazało się , że faktycznie przybyła i do dziś prawdopodobnie jest ze mną .
Rozpoznaję to po nienormalnym zachowaniu mojej Kotki , moim szalejącym telewizorze i potężnych łunach o zmiennych kształtach wokół moich lamp w salonie , czego nie widać gołym okiem , a dopiero wtedy gdy robię zdjęcia . Kiedyś zaczęłam się śmiać sama z siebie że to wszystko jest niemożliwe , że to tylko jakieś śmieszne zbiegi okoliczności i że w ogóle to po prostu bzdury...w końcu co innego widzieć Ich na niebie a co innego mieć Ich w domu...
I wtedy to nagle wszystkie moje światła - włącznie z lampką na baterię(którą mam w kuchni w ramach oszczędności i niezależnego źródła światła) - wyłączyły się w jednym momencie a po 10 minutach włączyły z powrotem- oczywiście włącznie z lampką na baterię . Nie wymieniam tego imienia , wręcz zapomniałam jak brzmi , bo szczerze mówiąc wolałabym cofnąć czas , głównie ze względu na moją kotkę , która momentami bardzo się boi i sprawia mi to ogromny ból i smutek - niestety nie potrafię jej ochronić przed nieznanym - ona Ich widzi i słyszy , ja nie :(
[...]
Nie, 15 sty 2023 07:33 | ocena: + 1
88kropka | Załogant
Nie, 15 sty 2023 13:09 | ocena: + 2
Ordep | Załogant
To prawda, nie powinniśmy się Ich bać, bo taki
strach zabija umysł.
"...Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. Stawię mu czoło. Pozwolę, aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, obrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę...
Należy też odróżnić strach od lęku, który niejednokrotnie występował u każdego z nas, ale zwykle pojawia się i znika. Nasze wewnętrzne mechanizmy uspokajania radzą sobie z tą emocją. Ale co dzieje się, jeśli takie mechanizmy nie powstały? Jeśli nasi rodzice, a wcześniej ich rodzice mieli trudność z radzeniem sobie z emocjami? Wówczas nie mieliśmy szansy wymodelowania mechanizmów radzenia sobie z trudnymi emocjami w pierwszych relacjach i nasze deficyty sieją spustoszenie w relacjach budowanych w teraźniejszości. Lęk wówczas zaczyna pozostawać z nami na dłużej, utrudnia komunikację, zaburza funkcjonowanie na poziomie ciała. Co istotne – nie ustępuje. Otacza i osacza. Często pacjenci mówią o bliżej nieokreślonym wrażeniu zagrożenia, które nie ma racjonalnego uzasadnienia.
Należy to przezwyciężać i nie poddawać się złym emocjom. Trzeba odrzucić myśl, że ktoś lub coś nas prześladuje...
Pozdrawiam serdecznie. Pedro