Dziś jest:
Czwartek, 25 kwietnia 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

XXI Piętro
HISTORIE PRZESŁANE PRZEZ ZAŁOGANTÓW
Wyślij swoją historię - kliknij, aby rozwinąć formularz


Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl

Twoje imię i nazwisko lub pseudonim

Twój email lub telefon

Treść wiadomości

Zabezpieczenie przeciw-botowe

Ilość UFO na obrazie




Wiktor Suworow o Volfie Messingu - w książce Wybór
Czw, 26 sty 2023 00:31 komentarze: brak czytany: 1017x

[...] przesyłam fragment książki Suworowa - Wybór, fragment ten opisuje jak Wolf Messing (na potrzeby książki Rudolf Mazur) "oczarował" Stalina, oczywiście jest to obraz stworzony i opisany na potrzeby fikcji literackiej ale sam wydźwięk i ogólne wydarzenie ma dużo wspólnego z prawdą i w Rosji jest powtarzane jako "legenda" od lat.Dyrektor ukłonił się dyskretnie, uśmiechnął i jeszcze raz ukłonił. .......

czytaj dalej


[...] przesyłam fragment książki Suworowa - Wybór, fragment ten opisuje jak Wolf Messing (na potrzeby książki Rudolf Mazur) "oczarował" Stalina, oczywiście jest to obraz stworzony i opisany na potrzeby fikcji literackiej ale sam wydźwięk i ogólne wydarzenie ma dużo wspólnego z prawdą i w Rosji jest powtarzane jako "legenda" od lat.






Dyrektor ukłonił się dyskretnie, uśmiechnął i jeszcze raz ukłonił. GOSBANK to miliardy rubli i setki milionów dewiz. Ale te miliardy, to tylko wirtualne zera w nieskończonych kolumnach liczb: debet–kredyt. Odebrać pieniądze znaczy tyle, co odebrać kwit, wydać pieniądze to wydać kwit. Odjąć od jednej kolumny, dodać do drugiej. Arytmetyka i tyle. Natomiast wypłacić gotówkę — tym się GOSBANK nie zajmuje. A z drugiej strony nie wypłacić też nie można. Tymczasem kasjer Piotr Prochorowicz nigdy w życiu nie odliczał kwoty miliona dolarów. Ani główny księgowy. Ani dyrektor. To właśnie wprawiło dyrektora w zakłopotanie. Jakoś tak dziwnie: odliczyć milion i wypłacić. Przy — jąć milion — to jeszcze jak cię mogę. Ale wydać?! Nieprzyjemnie jest wypłacać pieniądze. Dlatego dyrektor próbował gorączkowo znaleźć uzasadnienie, albo przynajmniej jakiś pretekst, który pozwoliłby je zatrzymać. Gdyby nawet musiał się z nimi rozstać, to nie teraz. Jeżeli nawet nie uda się uniknąć wypłaty, to przynajmniej należy spróbować odwlec ją w czasie. Ale w tym celu musiał znaleźć jakiś powód. Pomyślał, zastanowił się i raptem doznał olśnienia: a może to zwyczajny hochsztapler! Dlatego dyrektor uśmiechnął się, puścił oko do księgowego i uprzejmie, trochę nawet za uprzejmie, zwrócił się do interesanta: — Wasz czek nie budzi żadnych wątpliwości, ale być może... hmmm... jakby to powiedzieć... może to nie jest wasz czek! — I zapominając o jakichkolwiek pozorach uprzejmości dyrektor wrzasnął tak, jak zastępca szefa kijowskiego aresztu garnizonowego: — Pokaż dokument, ścierwo!

Jaki dokument? — zdziwił się interesant. — Dokument tożsamości! — syknął dyrektor. Wyszeptał to mięciutko, zjadliwie, starając się by te dwa słowa oddały w pełni zarówno pogardę dla aferzysty, jak i dumę z własnego sprytu. To doprawdy niesłychane! Żeby w całym GOSBANKU nikt nie uznał za stosowne wylegitymować tego naciągacza! Interesant przez chwilę zamyślił się i jakby zmieszał... Ożywili się strażnicy i kasjerzy: o, już widać, że kombinator. Ale zmieszanie zaraz zniknęło z jego twarzy. Uśmiechnął się czarująco i rozłożył ręce, wyrażając w ten sposób szacunek dla ustalonych zasad i wolę skrupulatnego respektowania wymogów administracyjnych. Z czarnego polerowanego stolika wziął ten sam szkolny zeszyt, uniósł go nad głową, aby wszyscy dobrze widzieli, a następnie wydarł jeszcze jedną czystą kartkę w kratkę i podał ją dyrektorowi.




Dyrektor się zmieszał. Kasjerzy zaszemrali: co za obyczaje? Kto to widział, żeby klienta tak traktować! Ale klient nie należał do obrażalskich. Życzliwy uśmiech na twarzy był najlepszym dowodem, że nie zamierza się gniewać, że pochwala pedanterię dyrekcji, nawet jeżeli w tym konkretnym przypadku dyrektor trochę przeholował. Milion dolarów, to nie w kij dmuchał! W takich okolicznościach lepsza jest nadmierna czujność niż lekkomyślność... Pragnąc w jakiś sposób załagodzić swoje nietaktowne zachowanie, dyrektor spytał uprzejmie: — Jakże pan udźwignie taki ciężar? — Zamierzałem wypożyczyć na godzinkę waszych milicjantów– strażników. — A, to co innego. Doskonały pomysł!

Narada. Ogromny gabinet. Wysokie, wąskie prześwity okien w murach trzymetrowej grubości. Na oknach białe jedwabne firany, spływają falującą mgiełką. Na ścianach dębowe panele boazerii. Długi stół przykryty zielonym suknem. Czerwone dywany ze wzorkiem. Po dywanach przechadza się Stalin. A ludowi komisarze siedzą przy stole. Obradują. Przemawiają. Dyskutują o uwarunkowaniach wiodących do zdecydowanego wzrostu produkcji amunicji. To łamigłówka nie tylko dla komisarza do spraw amunicji. Ludowy komisarz przemysłu metalurgicznego metali kolorowych też ma coś do powiedzenia. I ludowy komisarz przemysłu drzewnego. Jeżeli zbrojeniówka wyprodukuje w tym roku milion ton pocisków więcej niż w roku ubiegłym, to ile trzeba dodatkowo dostarczyć drewnianych skrzynek? Ludowy komisarz transportu też ma się nad czym zastanowić: jak dostarczyć surowce do fabryk i wywieźć gotową produkcję? I gdzie składować gotową amunicję? Myślcie, towarzysze. Kombinujcie. Nie na darmo naród wysunął was na odpowiedzialne stanowiska. Stalin krąży wokół stołu. Za plecami mówców. Safianowe buty i wełniane azjatyckie dywany skutecznie tłumią kroki. Ludowy komisarz zabiera głos, wysuwa niegłupi projekt, ale nie śmie spojrzeć za siebie. I trudno zgadnąć, czy Stalin oddalił się miękkim kocim krokiem w przeciwległy kąt pokoju, czy przystanął tuż za plecami. Bo Stalin milczy. Nikomu nie przerywa, nikogo nie poprawiasz niczym nie dyskutuje. A to może oznaczać wszystko...




Co pięć minut dzwoni telefon. Stalin podnosi słuchawkę, słucha, kiwa głową i bez słowa odkłada na widełki. Temat dzisiejszych obrad niespecjalnie go obchodzi. Wezwał komisarzy ludowych na naradę tylko po to, żeby byli świadkami, jak punktualnie o godzinie osiemnastej triumfalnie obwieści: „Zaprosiłem Mazura, a on się nie zjawił. Po prostu nie wpuszczono go na Kreml!”. Stalin zerka na staroświecki zegar. Ozdobne wskazówki nieuchronnie zbliżają się do momentu, kiedy mniejsza wskaże równo szóstkę, a duża dwunastkę. Wtedy obie wskazówki na chwilę utworzą linię prostą, dzielącą cyferblat na połowy. Dzwonki telefoniczne, to meldunki od Chołowanowa: tajni agenci nie stwierdzają obecności Mazura w okolicy Kremla, Mazur nie podszedł do zewnętrznych posterunków wartowniczych, nie zbliżył się do żadnej z bram: przez Spasską bramę nikogo nie wpuszczono, natomiast bramy Borowicka, Troicka i Nikołajewska zostały zamknięte. Przez ostatnie siedem godzin na Kreml nie wpuszczono ani jednego człowieka i ani jednego pojazdu.  

Mazur wszedł do gabinetu Stalina bez pukania. Za nim wkroczyli trzej milicjanci — w kompletnym obłędzie, z czerwonymi od wysiłku gębami. Mazur nakazał, żeby postawili walizki koło fotela Stalina. Postawili. Wówczas polecił im odmaszerować, jednak po chwili zorientował się, że przecież nie będą mogli sami opuścić Kremla. Dlatego kazał im usiąść w poczekalni. Po przyjacielsku poprosił towarzysza Poskriebyszewa, sekretarza Stalina, żeby zatroszczono się o nich. Zasłużyli. Poskriebyszew kiwnął głową i wydał odpowiednie dyspozycje... Wskazówki zegara utworzyły linię prostą, francuski mechanizm zagrał melodyjkę, młoteczek z brązu uderzył w lśniący gong: bummm. — Nie przyszedł! — oznajmił Stalin. — Kto nie przyszedł? — nie zrozumiał Mazur

Stalin bardzo chciał, żeby Mazur przyszedł. Chciał żeby przedarł się przez kordony i blokady. Stalin cenił ludzi silnych, utalentowanych, ludzi obdarzonych nadzwyczajnymi zdolnościami. Lecz równocześnie Stalin nie chciał, żeby Mazur przyszedł. Nie chciał, żeby najpotężniejszy system ochrony i zabezpieczenia, jaki kiedykolwiek stworzono, został przez kogoś złamany. Stalin czuł sympatię do tego niezwykłego człowieka, a równocześnie nie chciał spotkać kogoś, kto był mocniejszy od niego samego. Mazur wkroczył do gabinetu Stalina cztery minuty przed czasem. Punktualnie o szóstej odpowiedział na triumfalną kwestię Stalina. Dopiero wtedy go dostrzegli. Zgroza wcisnęła komisarzy ludowych głęboko w fotele. Opuścili wzrok, próbując odgrodzić się od świata. A Stalin uśmiechnął się i figlarne iskierki pojawiły się w jego źrenicach. Znak najwyższego zachwytu. Z gatunku tych, jakie rosyjski człowiek umie wyrazić jedynie krótkim, soczystym przekleństwem. Stalin nie urodził się Rosjaninem, ale podbijając Rosjan i niepodzielnie nad nimi panując wiele od nich zaczerpnął, choćby sposób wyrażania zachwytu. On jeden wiedział wszystko o systemie własnej ochrony, dlatego tylko on potrafił właściwie docenić rangę wyczynu Rudolfa Mazura. Kiedyś ludzie polecą w kosmos, kiedyś dotrą do Księżyca, Wenus i Marsa, kiedyś sięgną Saturna i Neptuna. Ale cóż będzie znaczył pierwszy lot człowieka w przestrzeń kosmiczną w porównaniu z tym, czego właśnie dokonał czarodziej? W porównaniu z tym wyczynem blaknie cała dotychczasowa i cała nadchodząca historia ludzkości. Wynieść milion dolarów z banku — to banalnie proste. W dawnych czasach towarzysz Stalin sam rozpruwał banki. Wspólnie z innymi towarzyszami. Wprawiając Europę w stan osłupienia. W końcu bank to tylko bank. Ale jak prześlizgnąć się przez niezliczone łańcuchy tajnej stalinowskiej ochrony i wiecznotrwałe mury?! To po prostu niemożliwe. A przed Stalinem stał człowiek, który dokonał niemożliwego. Dlatego Stalin zbliżył się doń, objął go, następnie odszedł, wytrzepał popiół z fajki (obok popielniczki, gdyż nie spuszczał wzroku z Mazura), wreszcie trzepną dłonią w biurko, nie wytrzymał — i huknął słowami, które wydały mu się najbardziej odpowiednie do właściwe oceny dokonania: — O ty, k* twoja mać!




zwiń tekst



Relacja oraz ciekawy bieg wydarzeń /z poczty FN 28 lipca 2019 - tytuł autora, przyp. FN/
Nie, 22 sty 2023 09:28 komentarze: brak czytany: 2527x

Witam serdecznieChciałbym podzielić się z Państwem pewną historią, która przydarzyła mi się w dniu moich urodzin.Był to 3 czerwca 2019, dzień moich 24 urodzin.(wszystko działo się we Wrocławiu). Dodam jeszcze, że pochodzę z Głuchołaz.            Sen: Rozmowa przez telefon z panem Robertem B. o Głuchołazach (w śnie stałem wtedy obok mostu w Głuchołazach i patrzyłem w stronę góry Chrobrego). Podczas.......

czytaj dalej


Witam serdecznie
Chciałbym podzielić się z Państwem pewną historią, która przydarzyła mi się w dniu moich urodzin.
Był to 3 czerwca 2019, dzień moich 24 urodzin.(wszystko działo się we Wrocławiu). Dodam jeszcze, że pochodzę z Głuchołaz.
            Sen: Rozmowa przez telefon z panem Robertem B. o Głuchołazach (w śnie stałem wtedy obok mostu w Głuchołazach i patrzyłem w stronę góry Chrobrego). Podczas rozmowy zobaczyłem obiekt ufo, który pojawia się, znika i pojawia się po ułamku sekundy odwrócony do góry nogami w tym samym miejscu. (Był to biały dyskoidalny obiekt). Później opowiadam Panu Robertowi o moim dawnym śnie o „inwazji ufo” oraz o innych snach, które miałem i były również związane z ufo. (te inne sny, o których mowa śniły mi się również, ale parę lat temu).
            Obudziłem się, przypominam sobie ten sen i patrzę w okno a następnie widzę:
-Dwa samoloty które się „ścigają” i przecina je linia innego samolotu: pęd ludzki który jest bezsensowny i nie prowadzi do niczego - (taka myśl pojawiła mi się w głowie, od razu, bez zastanawiania się nad tym)
- Po chwili zobaczyłem dwa duże ptaki które lecą w parze - (poczułem od razu oznakę czegoś dobrego, spokoju oraz współpracy). Dodam jeszcze, że dwa duże ptaki we Wrocławiu to rzadkość, za oknem zazwyczaj latały gołębie lub jaskółki.
Tak wygląda poranek moich 24 urodzin liczba ta od zawsze mi się podobała i w dzieciństwie często myślałem o tym, gdy będę miał 24 lata. ( nie wiem dlaczego akurat 24 lata ale zawsze miałem pozytywne myśli na temat 24 lat oraz tej liczby).
            Dodam jeszcze, że później siedziałem na krześle przy biurku odwrócony głową w stronę okna spędziłem tak ok. 1.30h.( co nigdy się tak nie zdarza, nie aż tyle czasu). Podczas obserwacji nieba widziałem samoloty, ptaki ale pojawił się też biały podłużny obiekt obiekt w oddali, który szybko zniknął. ( wtedy też pomyślałem że skoro obserwuję niebo i widzę ptaki oraz inne samoloty, a później jakiś niezidentyfikowany obiekt to to nie jest przypadek i coś pozwoliło mi oglądać najpierw samoloty i ptaki, by później móc odróżnić je od tego nieznanego obiektu). Pojawił się znikąd i zniknął po chwili. Nie wiem czy obiekt widziany na niebie przewidział mi się czy nie, ale ten dzień był dla mnie bardzo przekonywujący oraz to co działo się od samego rana uświadomiło mnie jeszcze bardziej, że nie ma przypadków oraz, że jest przed nami jeszcze wiele do odkrycia. Cieszę się, że wtedy gdy to się działo zapisałem sobie to wszystko. Ogarniała mnie wtedy euforia oraz dreszcze i teraz mogę się tym z Państwem podzielić.
            Pozdrawiam Pana Roberta oraz całą załogę okrętu Nautilus.
Jeśli zechcecie Państwo opublikować tę relację, to proszę bez podawania adresu e-mail.

[dane do wiad. FN]




zwiń tekst



Przeznaczenie postawiło mnie w tym miejscu i czasie
Pt, 20 sty 2023 06:07 komentarze: brak czytany: 3355x

Tajemnicza siła wszechświata nazywająca się przeznaczeniem jest w stanie zmieniać losy ludzi poprzez jednostkowe, pozornie drobne wydarzenia. O jednej z takich historii opowiedziała pewna kobieta na portalu społecznościowym facebook. O tej relacji zawiadomił nas czytelnik serwisu. Sprawa trafiła do naszego działu XXI PIĘTRO- Twoja Historia.From: j[...]Sent: Thursday, July 25, 2019 1:40 PMTo: nautilus.......

czytaj dalej


Tajemnicza siła wszechświata nazywająca się przeznaczeniem jest w stanie zmieniać losy ludzi poprzez jednostkowe, pozornie drobne wydarzenia. O jednej z takich historii opowiedziała pewna kobieta na portalu społecznościowym facebook. O tej relacji zawiadomił nas czytelnik serwisu. Sprawa trafiła do naszego działu XXI PIĘTRO- Twoja Historia.

From: j[...]
Sent: Thursday, July 25, 2019 1:40 PM
To: nautilus
Subject: Siła przeznaczenia - wypadek

W załączniku podsyłam wpis z fb kobiety , znanej kobiety. Która uważa, że zaspała do pracy , spóźniła się na autobus . Bo tak po prostu musiało być , musiała pomóc tej kobiecie i dziecku. Siła przeznaczenia.

Pozdrawiam,
Paweł




zwiń tekst



Kolorowy sen o wnuczce
Pon, 16 sty 2023 09:52 komentarze: brak czytany: 3316x

W połowie 2013 roku miałem ciekawy, kolorowy sen, który mocno utkwił mi w pamięci. Byłem w wielkim pałacu z bardzo szerokimi schodami rozszerzającymi się i zaokrąglonymi na końcu. Miałem świadomość, że jest to Niebo. Było tam bardzo dużo dzieci pięknie kolorowo ubranych, biegających po tych schodach w górę i w dół.Wiedziałem, że te dzieci mają się dopiero narodzić. Poznałem tam przepiękna małą dziewczynkę.......

czytaj dalej


W połowie 2013 roku miałem ciekawy, kolorowy sen, który mocno utkwił mi w pamięci. Byłem w wielkim pałacu z bardzo szerokimi schodami rozszerzającymi się i zaokrąglonymi na końcu. Miałem świadomość, że jest to Niebo. Było tam bardzo dużo dzieci pięknie kolorowo ubranych, biegających po tych schodach w górę i w dół.

Wiedziałem, że te dzieci mają się dopiero narodzić. Poznałem tam przepiękna małą dziewczynkę, która była najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek spotkałem. Uzmysłowiłem sobie, że piękno ziemskie, w stosunku do tego, co widziałem nie jest w stanie w żadnej mierze przekazać i opisać tego blasku i doskonałości „niebiańskiego” piękna, że to, co my widzimy, odczuwamy i opisujemy na Ziemi, to jest nikłe odbicie tego, co istnieje w „nadrzeczywistości”, że to, co ziemskie to jest „maja”- ułuda, złudzenie, zjawa. A to, co tu w Niebie istnieje jest wieczne, nieprzemijające i prawdziwe.

Można to porównać do kogoś, kto chcąc pokazać i opisać słońce zapala świeczkę. Była to bardzo ruchliwa - „jak żywe złoto” dziewczynka, rozszczebiotana, przymilna i figlarna. Miałem przekaz, że to będzie córka Beatki, mojej córki, która wczoraj - 27 marca 2014 r. urodziła pięknego drugiego po Noem syna – Natana. To, co najmocniej mi utkwiło, co szczególnie zapamiętałem, to „nieprzekładalność” na nasz język tej rzeczywistości, która kojarzy się z platońskim „światem idei”, ale idei i bytów bardziej realnych, prawdziwszych i piękniejszych niż to, co nas otacza na co dzień  tu na ziemi. Mam nadzieję, że ten sen się kiedyś urealni!

[dane do wiad. FN] (dziadek)




zwiń tekst



Po publikacji o chupacabrze - widzieliśmy 'to' z odległości 5 metrów!
Śr, 11 sty 2023 16:20 komentarze: brak czytany: 2412x

Dzień dobry, Piszę do Was droga Załogo w związku z artykułem na FB o Chupacabrze, czytając go przypomniałem sobie dawny epizod koło 2005(2006?) roku gdy przebywałem u rodziny na Podlasiu; Razem z młodszym bratem i kuzynowstwem jak to dzieci bawiliśmy się w pobliżu lasu, który z jednej strony kończył się na polach, w pewnym momencie coś poruszyło łany zboża i wyszło na chwilę na widok, było to jakieś.......

czytaj dalej


Dzień dobry, Piszę do Was droga Załogo w związku z artykułem na FB o Chupacabrze, czytając go przypomniałem sobie dawny epizod koło 2005(2006?) roku gdy przebywałem u rodziny na Podlasiu;

Razem z młodszym bratem i kuzynowstwem jak to dzieci bawiliśmy się w pobliżu lasu, który z jednej strony kończył się na polach, w pewnym momencie coś poruszyło łany zboża i wyszło na chwilę na widok, było to jakieś zwierzę wielkości dużego psa(?) pamiętam tylko, że kuzynka zawołała "o, kangur!" kolor jeśli dobrze pamiętam to jakiś szarawy, raczej chude (kuzynostwo żyło całe życie w tamtych rejonach więc odróżnia zająca, od lisa itd.) zwierzę chyba nas zauważyło i szybko uciekło kicajac w zboże, troche się przestraszyliśmy i zdecydowaliśmy wrócić do domu. Widzieliśmy to może z odległości 5m?

Piszę może dość chaotycznie, ale robię to z telefonu, więcej niestety nie pamiętam, kuzynka pamięta też tylko, że widzieliśmy kangura wychodzącego ze zboża :)

Łącząc wyrazy szacunku

M

/email dostaliśmy 15 lipca 2019/

 

I jeszcze jeden e-mail z 2016 roku


From: [...]
Sent: Saturday, December 10, 2016 10:08 PM
To: nautilus
Subject: spotkanie oko w oko z potworem


Dzisiaj, 12 grudnia 2016 czytając wasz artykuł z dnia 25 sierpień 2009 o chupakabrze,
dopiero dowiedziałam się cóż to za stwora widziałam kilka lat temu, do tej pory raz w życiu.
Otóż idąc trasą ok 2 km asfaltową między polami do sąsiedniej wioski. Wszędzie pola, to była wiosna gdzieś koniec kwietnia 2012  więc pola były puste z lekką trawką, las na horyzoncie jakieś 100, 150 metrów od drogi.


Szłam wtedy od pociągu z augustowa (gmina grabów nad pilicą), była godzina 10 rano Wychodząc ze wsi przeszłam ze 100 metrów i wiedzę jak z lasu wybiega "na ślepo" jedno (co dziwne, bo sarny biegają po trzy lub więcej a dziki w stadach i to po ciemku) zwierze. Co jeszcze dziwniejsze jakby mnie nie widziało z daleka.

Ja mimo że noszę okulary widziałam je od samego początku, jak tylko wyskoczyło z lasu, za polami. Od razu zrobiło to na mnie wrażenie, bo poruszało się tak jak jedyne w polsce zwierze a mianowicie królik-kicało vel skakało, na dwóch łapach. Mówię do siebie a co to za królik jakiś ponadmetrowy. Niewiedziałam co o tym myśleć.

Leciało z lasu przez pola, prostopadle do mojej drogi, którą szłam. Co śmieszne, stworzenie to dokicało do samego asfaltu a los zechciał że ja akurat doszłam do tego miejsca, więc stanęliśmy na przeciwko siebie oko w oko:) tyle że po dwóch stronach asfaltu byliśmy (gdybym wtedy wiedziała że to potwór to napewno bym nie szła przed siebie)  Serce prawie mi staneło. Było prawie mojej wielkości, co najmniej mogło mi sięgać do ramienia, mam 160 cm wzrostu. Jakby się tak na mnie rzuciło to już po mnie.

Naszczeście jak dokicało do asfaltu ja byłam po drugiej stronie ulicy, wtedy tak jakby dopiero mnie zauważyło.
Zrobiło w tył zwrot i tak jak biegło w moją stroną tak pobiegło spowrotem przez pola do lasu. Od razu poinformowałam męża mówiąc mu że po polsce biegają kangury. Opis istoty: skacze na dwóch łapach, ma krótką jasnobeżową sierść tak jak kangur i przednie łapy w górze, i wzrost tak 140, 150. Długo sie nad tym zastanawiałam, nawet bałam sie pomyśleć że to mogłaby być czupakabra, a jednak wszystko na to wskazuje
 
 Monia



zwiń tekst



Przelot czegoś dziwnego koło Wilgi - 13 lipca 2019 godz. 12:30
Czw, 5 sty 2023 14:27 komentarze: brak czytany: 2386x

[e-mail z 13 lipca 2019] Cześć, dzisiaj około 12:30 dostrzegłem przelot czegoś bardzo dziwnego. Początkowo myślałem że to klucz ptaków, później że może formacja samolotów ale w końcu nie wiem co to było. Udało mi się to nawet dość wyraźnie  nagrać moim telefonem Huawei Y6. W każdym razie pomyślałem, że to może coś nietypowego wartego uwagi.Widziałem to z Samogoszczy obok Wilgi, leciało właśnie na .......

czytaj dalej


[e-mail z 13 lipca 2019] Cześć, dzisiaj około 12:30 dostrzegłem przelot czegoś bardzo dziwnego. Początkowo myślałem że to klucz ptaków, później że może formacja samolotów ale w końcu nie wiem co to było. Udało mi się to nawet dość wyraźnie  nagrać moim telefonem Huawei Y6. W każdym razie pomyślałem, że to może coś nietypowego wartego uwagi.
Widziałem to z Samogoszczy obok Wilgi, leciało właśnie na Wilgę. Dodam, że nie słyszałem żadnego dźwięku. Odnoszę wrażenie, że w ogóle nastała jakby cisza kiedy to leciało. Nawet jacyś ludzie pod sklepem przestali rozmawiać.
Może sobie wkręcam, ale nie na co dzień widuję takie zastanawiające rzeczy.
pozdrawiam Grzegorz



OBSERWACJA DZIWNEGO OBIEKTU
13 lipca 2019, godz. 12:30
okolice Samogoszczy (woj. Mazowieckie)

...poniżej klatki z filmu.



 

Poniżej jeszcze dwa e-maile z naszej ostatniej poczty.

From: [...]
Sent: Saturday, July 13, 2019 12:01 PM
To: nautilus
Subject: Katowicki Spodek

 

               Witam Mostek Kapitański !

Zwracam się do Was z takim mnie nurtującym już wiele, lat pytaniem - może coś Wiecie na ten temat ?, a mianowicie; czy główni architekci Katowickiego Spodka  (Maciej Gintowt, Maciej Krasiński i Jerzy Hryniewiecki) mieli jakieś spotkania z UFO ?. Myśl ta mi towarzyszy za każdym razem jak przejeżdżam obok niego, a często mi się przytrafia, ponieważ mieszkam od urodzenia na Śląsku. Jestem przekonany osobiście, że taki projekt, musiał powstać w głowie człowieka lub ludzi, którzy interesowali się tematyką lub mieli własne przeżycia związane z UFO. Projekt samego spodka był w owym czasie bardzo awangardowy, powiedziałbym wyprzedzający naszą ówczesną Polską rzeczywistość (przypomnę spodek  budowano od 1964 do 1971 tym czasie w Polsce szalał komunizm a wszelkie budowle użyteczności publicznej miały podkreślać "jedynie słuszną" drogę rozwoju jaką wybrał nasz kraj tzn. partia) Z tego co wyszperałem w internecie znalazłem, że budowa Spodka stanęła pod znakiem zapytania jeszcze w trakcie budowy ! Inżynierowie z Gliwic  i Warszawy byli przekonani, że konstrukcja Spodka może się zawalić, gdy znikną podpory a na widowni zasiądą ludzie. Gdy ukończono budowę zdecydowano wówczas o przeprowadzeniu próby, polegającej na tym, że "spędzono" do spodka ponad 4 tys. żołnierzy, którzy na znak-sygnał równocześnie, zaczęli tupać i podskakiwać - aby wywołać drgania. Okazało się, że wszystko jest w porządku (drgania mieszczą się w normie). Zastanawiającą również rzeczą jest też dla fakt, że gorącym zwolennikiem budowy Spodka w centrum Katowic był sam wojewoda śląski gen. Jerzy Ziętek, który chciał, by był on symbolem miasta (musiał wg. mnie mieć też otwarty umysł, co wśród ówczesnych dygnitarzy było rzadkością). Może znajdzie się wśród naszej załogi Nautilusa osoba, która mogłaby coś więcej powiedzieć na ten temat. Szkoda, że projektanci takiej wspaniałej budowli stanowiącej chyba ewenement na skale światową już nie żyją.

Ps.

Przesyłam Wam również zdjęcia spodka, które ściągnąłem z sieci.


Pozdrawiam Serdecznie mostek Kapitański i Załogantów ! Gorki73

 

From: [...]
Sent: Saturday, July 13, 2019 12:13 PM
To: Fundacja NAUTILUS
Subject: Re: Dzień dobry

 

Witam ponownie,

 Niedawno prowadziłam z Wami korespondencję w sprawie peryskopu. Nie wiedziałam, że zostanie to opublikowane ponieważ wcześniej nie wchodziłam na wasza stronę. O Was powiedziała mi moją koleżanka, która siedzi mocno w temacie UFO i powiedziała żebym napisała do Was co zrobiłam ale raczej z nadzieją że skoro się zajmujecie tematem to będziecie w stanie mi wytłumaczyć co widziałam i dlaczego.

 Teraz piszę bo dzisiejszej nocy koło mojego łóżka widziałam kulkę prawie przezroczysta z takimi nitkami blado białymi rozchodzacymi się od środkami. Przypominało mi dmuchawiec właśnie przez te nitki ale taki prawie niewidoczny. Przesuwała się wzdłuż łóżka w stronę mojej głowy. Przestraszyłam się i odwróciłam w drugą stronę przykryłam się kołdrą. Nie patrzyłam już w tamtą stronę ale długo nie mogłam zasnąć. Co to było ?

Orbsy podobno widać jedynie na fotografiach a w sumie to mogło by tym być. Umielibyscie mi to wytłumaczyć ? Byłabym wdzięczna 

 Pozdrawiam

 



zwiń tekst



I wtedy ten głos powiedział...
Śr, 26 sty 2022 18:50 komentarze: brak czytany: 3862x

[...] Dobry wieczór, chciałabym o czymś opowiedzieć. Mianowicie pewnego wieczoru, gdy miałam ok. 8 lat bawiłam się z moją o 2 lata starszą siostrą. Zabawa polegała na tym, że budowałyśmy z krzeseł i koców "tunele" (tak to nazywałyśmy). Jedna z nas się chowała po czym druga pytała czy już może szukać. Więc tak jak zwykle siostra się w nim schowała i na moje pytanie, czy już, usłyszałam cichutką, niewyraźną.......

czytaj dalej


[...] Dobry wieczór, chciałabym o czymś opowiedzieć. Mianowicie pewnego wieczoru, gdy miałam ok. 8 lat bawiłam się z moją o 2 lata starszą siostrą. Zabawa polegała na tym, że budowałyśmy z krzeseł i koców "tunele" (tak to nazywałyśmy). Jedna z nas się chowała po czym druga pytała czy już może szukać.

Więc tak jak zwykle siostra się w nim schowała i na moje pytanie, czy już, usłyszałam cichutką, niewyraźną, wymawianą szeptem odpowiedź - "nie wiem". Wydawało mi się to dziwne bo siostra nigdy nie odpowiadała w taki sposób, zawsze mówiła, że tak. Dlatego jeszcze raz zapytałam i znowu usłyszałam to bardzo ciche - "nie wiem". Byłam pewna, że to ona, no bo niby kto inny. Jednak po kilku latach wspólnie przypomniała nam się ta sytuacja. Jak się okazało siostra też to słyszała, myślała, że robię sobie z niej żarty, jednak jak się okazało nie byłam to ja, ani siostra. Rodzice byli w zupełnie innym pokoju, więc to też nie mogli być oni, bo głos ewidentnie dobiegał z naszego pokoju. Nie chce nawet pisać co czułam jak się o tym dowiedziałam...

Pozdrawiam serdecznie

[...]




zwiń tekst



O DUCHU, KTÓRY RZUCA PRZEDMIOTAMI
Sob, 22 sty 2022 05:55 komentarze: brak czytany: 1619x

[...] Serdecznie witam całą Załogę! Kilka razy już do Was pisałem, niektóre listy zostały nawet opublikowane, nie chciałbym jednak zostać posądzony o zmyślanie, bądź kłamanie.   Przeczytawszy ostatnie artykuły o zjawach i widmach nawiedzające ludzi w różnych okolicznościach, postanowiłem podzielić się moimi doświadczeniami. Miało to miejsce w ubiegłoroczne wakacje. Nie jestem w stanie dokładnie określić.......

czytaj dalej


[...] Serdecznie witam całą Załogę! Kilka razy już do Was pisałem, niektóre listy zostały nawet opublikowane, nie chciałbym jednak zostać posądzony o zmyślanie, bądź kłamanie.
 
 Przeczytawszy ostatnie artykuły o zjawach i widmach nawiedzające ludzi w różnych okolicznościach, postanowiłem podzielić się moimi doświadczeniami. Miało to miejsce w ubiegłoroczne wakacje. Nie jestem w stanie dokładnie określić dnia, gdyż działo się to na przestrzeni dwóch / trzech tygodni.
Otóż: pochodzę z niewielkiej miejscowości o nazwie [...] niedaleko Ostrowa Wielkopolskiego. Moja rodzina buduje dom we wsi [...]. Dom znajduje się na terenie ogrodu, który w XIX wieku należał do hrabiostwa zamieszkującego dwór znajdujący się tuż obok mojego domu. Swego czasu często tam przychodziłem, aby zrelaksować się i posiedzieć na słońcu. Będąc w środku - a konkretnie w salonie otwartym na piętro słychać było wyraźny tupot oraz walenie w sufit. Początkowo myślałem, że to jakieś zwierzę. Po 'zbadaniu' całego piętra i poddasza nic nie znalazłem. Żadnych śladów.
Któregoś dnia, gdy jak zwykle siedziałem w salonie rozmawiając przez komórkę usłyszałem ogromny huk, poprzedzony 'standardowym' tupotem, który starałem się ignorować.
Odgłos był tak głośny, że usłyszała go moja przyjaciółka, z którą wtedy rozmawiałem.
W związku z tym, że dom nie był wykończony w jednej z sypialni stało plastikowe wiadro. Usłyszałem jak to 'coś' wrzuca do tego wiadra jakieś przedmioty. Mocno zdenerwowany poszedłem na górę krzycząc, waląc w ściany, hałasując. W wiadrze leżało kilka kawałków drewna. Później, będąc już na dole, poczułem dotknięcie w ramię. To było zimne i przenikliwe.
To jednak nie koniec historii związanej z tym domem. Gdy byłem w ogrodzie (w kilka dni po zdarzeniu z wiadrem zobaczyłem postać wychodzącą zza rogu domu. Był to mężczyzna, około 40, był zgarbiony, jakby konał. Na sobie miał pożółkłą koszulę. Kojarzyła mi się z XIX-wiecznymi strojami. Jakieś 30 minut później zobaczyłem w oknie kuchni stojącą dziewczynkę. Miała pomięte, czarne włosy, ubrana była jakby w pożółkłą koszulkę nocną. Machała do mnie.

Proszę o anonimowość. Nie szukam rozgłosu, nie mam powodu by kłamać.
Podaję swój numer telefonu, gdyby był potrzebny.

[...]




zwiń tekst



UFO i niezwykła opowieść mojego taty
Nie, 16 sty 2022 16:43 komentarze: brak czytany: 789x

[...] Droga Fundacjo Nautilus!Jestem Eliza i bardzo mnie zaciekawił artykuł o UFO. Często zastanawiam się czy ono istnieje i lubię sobie czytać takie historie. Powiem, że niektóre mi mrożą krew w żyłach. Powiem, że wierzę w UFO, bo według mnie na Ziemi jest tyle nieodgadniętych zagadek. Chciałam opowiedzieć historię mojego taty. Spowodował ten mały pasek na dole z historią jakiegoś mężczyzny pomyślałam.......

czytaj dalej


[...] Droga Fundacjo Nautilus!

Jestem Eliza i bardzo mnie zaciekawił artykuł o UFO. Często zastanawiam się czy ono istnieje i lubię sobie czytać takie historie. Powiem, że niektóre mi mrożą krew w żyłach. Powiem, że wierzę w UFO, bo według mnie na Ziemi jest tyle nieodgadniętych zagadek. Chciałam opowiedzieć historię mojego taty. Spowodował ten mały pasek na dole z historią jakiegoś mężczyzny pomyślałam, że to będzie ciekawe.

Nie byłam świadkiem kosmitów itp.Mój tata często opowiada o dziwnym zdarzeniu. Mamy dwa pokoje - jeden duży salon (mieszkamy w bloku na 2 piętrze) i drugi balkonowy rodziców. Często chorowałam i dlatego z pewnością tej nocy spałam z mamą w pokoju balkonowym. Tata spał w salonie... W środku nocy lecz nie wiem dokładnie... tyle co z opowiadań taty. Spał i ponoć dwóch kosmitów tak jakby rozdzielili blok. Mówił, że przed nim rozpościerało się niebo pełne gwiazd. Nie mógł się ruszyć i najdziwniejsze przy nim stali dwaj kosmici. Dokładnie jeden pomarańczowy był niski, a drugi zielony wysoki.

Jedynym dowodem na to, że byli to coś co było najdziwniejsze. Któryś ponoć zaczął wylewać na nogę taty jakiś płyn. I ten płyn wsiąknął w nogę czy coś w tym stylu. Potem kosmici zniknęli, zamknął się blok i mój tata
wstał. Poszedł do toalety, bo bolała go, czy też piekła strasznie noga zobaczył co mu się stało i kiedy się zapytałam, czy się bał powiedział, że nie). Rano widziałam ten ślad się utrzymywał przez kilka dni, była to taka rana dziwna, taka jakby od kwasu jakaś wypalona (porównując do takiej paprzącej się dziury i w dół smuga )paprała się przez kilka dni.

Dzisiaj nic po tym nie zostało, po kilku miesiącach zniknęło. Mój tata nie mógł sobie nic zrobić w nocy i to w łóżku, bo nie posiadamy żadnych kwasów, czy też substancji. Mój tata nie pracuje w żadnym zakładzie tylko jest urzędnikiem i w swoim życiu przeżył wiele innych niewyjaśnionych sytuacji, np. wywoływanie duchów, ale zaprzestał, bo jest to zakazane przez kościół, przeżył także jakieś przepowiednie. Jako małe dziecko bałam się takich historii i często nie podnosiłam głowy, żeby spojrzeć w niebo, jednak byłam ciekawa.

Teraz już się nie boję, ale nie chciałabym przeżyć tego co mój tata. Wierzę jemu, bo nie opowiadał tego tylko mi, ale większości osób, które u nas były. Nie wierzę także w to, żeby mój tata kłamał na takie tematy. Myślę, że trudne to musi być do uwierzenia, gdy nie widzi się tego samemu na oczy albo nie słyszy.
Myślę, że nie uznacie tej historii jako nowe zmyślone opowiadanie, czy wrabianie ludzi, bo napisałam to po prostu z pytaniem: "Czy to możliwe, żeby coś się takiego stało, bo nigdzie indziej nie słyszałam o takiej sytuacji?

Dziękuje :)

[dane do wiad. FN]




zwiń tekst



Ta dziewczyna ma dar kontaktu ze zwierzętami...
Pon, 10 sty 2022 06:27 komentarze: brak czytany: 2370x

[...] Dotyczy telepatii. Rok temu poznałam młodą 20-letnią dziewczynę z Radzynia Podlaskiego. Mieszkam w Gdyni a ona wynajęła u mnie pokój. Była tu cały rok. I zaczęły się dziać niesamowite rzeczy. Okazuje się, że posiada ona od dzieciństwa różne nieziemskie talenty ale nikomu o tym nie mówiła. Tylko mnie. Mam 5 kotów i ona z nimi rozmawia. słyszy jak koty porozumiewają się telepatycznie między sobą.......

czytaj dalej


[...] Dotyczy telepatii. Rok temu poznałam młodą 20-letnią dziewczynę z Radzynia Podlaskiego. Mieszkam w Gdyni a ona wynajęła u mnie pokój. Była tu cały rok. I zaczęły się dziać niesamowite rzeczy. Okazuje się, że posiada ona od dzieciństwa różne nieziemskie talenty ale nikomu o tym nie mówiła. Tylko mnie. Mam 5 kotów i ona z nimi rozmawia. słyszy jak koty porozumiewają się telepatycznie między sobą -jest wesoło .

Czyta w ludzkich myślach. Słyszy ludzkie myśli w autobusie. Ostatnio opowiadała mi o górze Giewont i ukrytych w niej skarbach i rycerzach, którzy wyjdą na wolność za 4 lata. Ma dar jasnowidzenia. Słyszy co mówią konie na Krupówkach w Zakopanem jak skarżą się na złe traktowanie, mówi o weterynarzach, zwierzętach w zoo itd.itd, itd. Dziewczyna jest bardzo skromna, cicha i wrażliwa. Nie ukończyła liceum , bo wciąż bolała ja głowa. Nie miała szczęśliwego dzieciństwa, bo rodzice się rozwiedli, mieszka z babcią. Nazywa się [...] . Przyjechała do mnie na kilka dni do niedzieli. Uważam, że prasa powinna o niej napisać. [...]

Sprawa trafiła do naszego Projektu Messing. To właśnie ten projekt zbiera informacje o ludziach posiadających niezwykłe zdolności. Tego typu osoby jak ta opisana przez naszą czytelniczkę zdarzają się. Oto przykład przedstawiony w filmie dokumentalnym "Anna i Zwierzęta".

 Anna Breytenbach – Komunikacja ze zwierzętami Anna Breytenbach była specjalistka w branży IT po odbyciu kursu tropiciela, zdała sobie sprawę że to jest jej pasja, którą zaczęła ćwiczyć i kształtować. Po odkryciu w sobie zdolności komunikacji międzygatunkowej, zrezygnowała z pracy i oddała się całkowicie swojej pasji, którą bardzo pokochała i stała się jej codzienną pracą. Teraz znana specjalistka od telepatycznej komunikacji ze zwierzętami, opowiada o swoich doświadczeniach w tej dziedzinie i uczy, jak możemy dostrajać się do innych istot zamieszkujących naszą Planetę, by skutecznie się z nimi komunikować.

Choć wielu twierdzi, że ma ona szczególne zdolności, Anna z uśmiechem przekonuje, że może to robić każdy z nas. Jak to robić i co jest celem takiej komunikacji? W jaki sposób jej praca pomogła czarnej panterze Spirit i polepszyła los wielu innych zwierząt, z którymi zetknął ją los? Przedstawiamy Wam dokument o pracy i zdolnościach tej niezwykłej osoby.

Należymy do świata zwierząt i roślin, dlatego warto nauczyć się z nimi rozmawiać aby każdy wiedział o swoich potrzebach i skupiał się na budowanie trwałych, przyjaznych i otwartych relacji. Bez strachu, gniewu, agresji i dyskryminacji. Wszystkie istoty zamieszkujące Ziemię mają prawo głosu, mają prawo być wysłuchane, człowiek który świadomie żyje, czuje to i z odpowiedzialnością podchodzi do własnych decyzji, które wpływają na zewnętrzny świat. W dzisiejszym świecie podejście do tych istot jest bardzo przedmiotowe, wręcz uważa się że zwierzęta jak i rośliny nie mają uczuć i nie myślą.

Z doświadczenia Ani widać, że są bardzo wrażliwe i wiedzą czego potrzebują, a także rozumieją otaczający ich świat bardziej niż człowiek. Zwierzęta i rośliny, żyją w tu i teraz, to stan do którego człowiek rozpaczliwie dąży, dlatego z racji tego wymagają szacunku i odpowiedniego traktowania, za to że istnieją, czują się jedną współczującą świadomością, która próbuje zrozumieć zachowanie człowieka wobec nich.



zwiń tekst



Błyszczące cygaro
Nie, 17 sty 2021 07:00 komentarze: brak czytany: 2235x

[...] Moje pierwsze doświadczenie z obcymi miało miejsce na Wybrzeżu Gdańskim w roku 1982 lub coś koło tego-głośna sprawa opisywana w gazetach. Mieszkałam wówczas na ulicy Piastowskiej ,kilkaset metrów od brzegu morza . Pod wieczór wyszliśmy z moim chłopakiem z klatki bloku i poszliśmy na spacer pobliskim deptakiem w kierunku morza... Nagle na niebie - wysoko nad taflą morza - pojawiło się błyszczące.......

czytaj dalej


[...] Moje pierwsze doświadczenie z obcymi miało miejsce na Wybrzeżu Gdańskim w roku 1982 lub coś koło tego-głośna sprawa opisywana w gazetach. Mieszkałam wówczas na ulicy Piastowskiej ,kilkaset metrów od brzegu morza . Pod wieczór wyszliśmy z moim chłopakiem z klatki bloku i poszliśmy na spacer pobliskim deptakiem w kierunku morza...


Nagle na niebie - wysoko nad taflą morza - pojawiło się błyszczące rozświetlone cygaro , a po chwili wyleciały z niego ruchliwe kuleczki , które wyczyniały na niebie cuda , poruszając się z prędkością z jaką nie poruszają się do dziś żadne ziemskie maszyny... Pokaz szalonych kuleczek trwał dosyć długo , po czym każda z nich po kolei wleciała w głąb cygara a po chwili cygaro oddaliło się w ułamku sekundy ... Od tamtej pory - jak to zwykle bywa - już zawsze interesowałam się zjawiskami związanymi z UFO i tak trwa do dnia dzisiejszego :)

Któregoś dnia obejrzałam sobie program z naszym Kapitanem w roli głównej , w którym opowiadał o niezwykłej postaci z kosmosu , przy czym wymieniając Jego imię stwierdził cytuję : Nie myślcie że kiedy wymawiam jego imię to Jego tutaj nie ma ... on wszystko wie... " Bardzo mnie to stwierdzenie zaciekawiło i ja postanowiłam , ot tak dla hecy wymówić sobie w wolnej chwili imię tej postaci... No i ... Okazało się , że faktycznie przybyła i do dziś prawdopodobnie jest ze mną .

Rozpoznaję to po nienormalnym zachowaniu mojej Kotki , moim szalejącym telewizorze i potężnych łunach o zmiennych kształtach wokół moich lamp w salonie , czego nie widać gołym okiem , a dopiero wtedy gdy robię zdjęcia . Kiedyś zaczęłam się śmiać sama z siebie że to wszystko jest niemożliwe , że to tylko jakieś śmieszne zbiegi okoliczności i że w ogóle to po prostu bzdury...w końcu co innego widzieć Ich na niebie a co innego mieć Ich w domu...

I wtedy to nagle wszystkie moje światła - włącznie z lampką na baterię(którą mam w kuchni w ramach oszczędności i niezależnego źródła światła) - wyłączyły się w jednym momencie a po 10 minutach włączyły z powrotem- oczywiście włącznie z lampką na baterię . Nie wymieniam tego imienia , wręcz zapomniałam jak brzmi , bo szczerze mówiąc wolałabym cofnąć czas , głównie ze względu na moją kotkę , która momentami bardzo się boi i sprawia mi to ogromny ból i smutek - niestety nie potrafię jej ochronić przed nieznanym - ona Ich widzi i słyszy , ja nie :(

[...]



zwiń tekst



Zagadkowy kamień z wyraźnym otworem
Czw, 3 sty 2019 11:22 komentarze: brak czytany: 3926x

Bardzo ciekawą historię zgłosił nam czytelnik serwisu. Znalazł kamień z otworem na leśnej drodze w okolicach miejscowości Kaczki (k. Wejherowa). Być może jest toi naturalna formacja, ale zawsze z tyłu głowy jest pytanie, czy przypadkiem nie mamy do czynienia z czymś, co mieści się w dziedzinie zjawisk niewyjaśnionych (np. UFO).W naszym dziale XXI PIĘTRO - Twoja Historia tym razem zamieszczamy e-mail.......

czytaj dalej


Bardzo ciekawą historię zgłosił nam czytelnik serwisu. Znalazł kamień z otworem na leśnej drodze w okolicach miejscowości Kaczki (k. Wejherowa). Być może jest toi naturalna formacja, ale zawsze z tyłu głowy jest pytanie, czy przypadkiem nie mamy do czynienia z czymś, co mieści się w dziedzinie zjawisk niewyjaśnionych (np. UFO).

W naszym dziale XXI PIĘTRO - Twoja Historia tym razem zamieszczamy e-mail ze zdjęciami.

From: [...]
Sent: Sunday, March 22, 2020 1:32 PM
To: Fundacja Nautilus
Subject: Re: W końcu ten dzień nadszedł. zagadka UFO z z 2016 rozwiązana

Witam Fundacjo,

W nawiązaniu do artykułu:

https://www.nautilus.org.pl/artykuly,3882,kolejny-tajemniczy-otwor-w-ziemi-znaleziony-w-polsce-w-lesie.html

chciałem zgłosić kamień z otworem na leśnej drodze sfotografowany wczoraj w okolicach miejscowości w której mieszkam, Kaczki.
Miejscowość Wejherowo, o której mowa w artykule mamy w odległości ok. 65 km. Ale tez niejednorazowo znajdujemy otwory w ziemi o średnicy ok 4-5 cm w naszym lesie. Z synkiem często ich zasypujemy na spacerze.

Otwór w tym kamieniu ma średnice ok 3-4 cm może miec już sporo lat, pamiętam go od 2012 roku jak tu zamieszkałem.
Kamień leży akurat po środku leśnej drogi, wystaje tylko wierzchówek. Kamień raczej jest duży, bo otwór mierzy może 10-12 cm głębokości cm i nie jest na wylot. Zastanawiam czy jego pochodzenie jest naturalne czy ktoś po środku lasu sobie po prostu tak wywiercił.

Znaki graniczne i geodezyjne nie stosują raczej otworów, tylko krzyżyki ale na wcześniej wbitych betonowych słupkach.
 
Nie wiem czy spotykaliście się z takim czymś? W załączniku zdjęcia.

Pozdrawiam,
[...]





Dziękujemy pięknie za zgłoszenie. Oczywiście teraz nie mamy szans tam pojechać, ale zanotowaliśmy sobie to miejsce. W ostatnich latach dostaliśmy ponad sto zgłoszeń o niezwykłych kamieniach, które znaleźli nasi czytelnicy. Ta sprawa zostanie dołączona do tego katalogu. Kiedyś pokażemy wszystkie tego typu wiadomości i zdjęcia w oddzielnej publikacji.

I jeszcze e-mail, który dostaliśmy w sprawie tego kamienia.


From: [...]
Sent: Sunday, March 29, 2020 12:02 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Zagadkowy kamień z wyraźnym otworem

Droga Fundacjo,
chciałbym się odnieść do historii kamienia z wyraźnym otworem, którą niedawno zamieściliście w sekcji XXI Piętro:
https://www.nautilus.org.pl/xxi-pietro,1091,28-marca-2020--zagadkowy-kamien-z-wyraznym-otworem.html
Być może wyjaśnienie tej zagadki przedstawia dr Franc Zalewski. Franc Zalewski jest doktorem geologii i stawia bardzo ciekawą tezę: Jego zdaniem przed tysiącami lat na ziemiach polskich budowano monumentalne budowle z kamienia, podobne do tych z Puma Punku (tak, tak tego Puma Punku w Boliwii!). Gdzie są zatem pozostałości tych budowli w Polsce? Proponuję obejrzeć wykład pana doktora:


Nie jestem geologiem ani specjalistą od obróbki kamieni, ale dla mnie argumentacja tego naukowca jest bardzo przekonująca.
Pozdrawiam
Andrzej


  

zwiń tekst



Moje przeczucia śmierci innych osób
Pon, 8 sty 2018 04:28 komentarze: brak czytany: 2165x

Witam Fundacjo, Jestem waszym czytelnikiem od ładnych kilku lat i chciałem się podzielić z wami pewnym dziwnym zjawiskiem w moim życiu. Zabrzmi to irracjonalnie, ale czasami czuje że się coś wydarzy i ma to związek często ze śmiercią, ale jest to bardzo... płynne często to rozumiem dopiero po wydarzeniu, ale jestem przekonany, że faktycznie jest to realne, a mianowicie:Będąc nastolatkiem kładąc się.......

czytaj dalej

Witam Fundacjo, Jestem waszym czytelnikiem od ładnych kilku lat i chciałem się podzielić z wami pewnym dziwnym zjawiskiem w moim życiu. Zabrzmi to irracjonalnie, ale czasami czuje że się coś wydarzy i ma to związek często ze śmiercią, ale jest to bardzo... płynne często to rozumiem dopiero po wydarzeniu, ale jestem przekonany, że faktycznie jest to realne, a mianowicie:

Będąc nastolatkiem kładąc się spać 10 września 2001 rozmawiałem z bratem o "komandosach" (operatorach jednostek spec. owczesna pasja) i pamiętam jak mówiłem mu, że jeszcze chyba nikt nie wpadł na pomysł, żeby porwać samolot i zderzyć go z jakimś wieżowcem. Nie wiem skąd u mnie taka myśl ale czuję że jakby nie sam z siebie to wymyśliłem tylko to do mnie przyszło.

Było to jedno z najwcześniejszych przeczuwań które w życiu zdarzyły mi się kilkakrotnie. Kolejnym była śmierć mojego kolegi z czasów szkolnych, która myśl o jego śmierci też wpadła mi przy jakiejś codziennej czynności.

Dlaczego do was z tym piszę ? a no dlatego że ostatnio takim wg. mnie 100% pewnym sygnalem będzie zdarzenie opisane tu: http://sadeczanin.info/wiadomosci/ratowal-kobiete-ktora-skoczyla-z-mostu-bohaterem-jest-piotr-falowski-z-malej-wsi


Idąc dokładnie 15.12.2017 po tej stronie mostu Heleńskiego w Nowym Sączu patrzyłem na wartką wodę Dunajca i "dostałem" mocnego odczucia strachu jakby nawet paraliżu i przyszła do mnie myśl "gdybym wskoczył to już mnie nie będzie". Nie umiem wyjaśnić skąd to się wzięło (w tamtym czasie) bo przekraczam przez ten most blisko 30 lat, autem, na nogach lub rowerem i lubię patrzyć na spokojną wodę, bo mnie to uspokaja. Dlatego uważam, że późniejsze wydarzenia tj tragedia tej Pani która zakończyła życie skacząc z mostu, nie jest przypadkiem - nie wierze w nie.

Przepraszam za tak długi mail - czy jest możliwe jakieś spójne wyjaśnienie takiej sytuacji ? Dodam że brałem czasami udział w waszych projektach np wizualizacji i nie wiem czy mam jakieś zdolności nazwijmy je "nadprzyrodzone". Ale czasami mam wrażenie, że dostaje sygnały od kogoś/czegoś że się coś stanie, ale są one nie jasne i wymagają mojej sporej uwagi i koncentracji. Jeżeli jest taka możliwość to chciałbym pracować nad tym żeby nauczyć się je wyłapywać wśród zdarzeń codziennej egzystencji.

Pozdrawiam Szanowną redakcję - jeżeli macie ochotę możecie używać ten tekst dowolnie, wyłączając jakiekolwiek informacje o mnie.

[dane do wiad. FN]



zwiń tekst



Zjawy i ataki duchów w celi śmierci.
Śr, 25 sty 2017 08:32 komentarze: brak czytany: 940x

Historia moja jest autentycznym Horrorem-bo wydarzyła się w prawdziwym ( i niesłusznym) Areszcie, gdzie próbowano mnie zamordować -a Psycholog dla sądu jako nielekarz wymyślała mi-zdrowemu różne nieposiadane choroby (których posiadanie zaprzeczyli potem tej Psycholog-oszustce lekarze ZUS ) i robiła ze mnie inżyniera nielogicznego głupka.W tym tymczasowym Areszcie wsadzono mnie do wąskiej "celi śmierci.......

czytaj dalej

Historia moja jest autentycznym Horrorem-bo wydarzyła się w prawdziwym ( i niesłusznym) Areszcie, gdzie próbowano mnie zamordować -a Psycholog dla sądu jako nielekarz wymyślała mi-zdrowemu różne nieposiadane choroby (których posiadanie zaprzeczyli potem tej Psycholog-oszustce lekarze ZUS ) i robiła ze mnie inżyniera nielogicznego głupka.

W tym tymczasowym Areszcie wsadzono mnie do wąskiej "celi śmierci" nad piwnicą, gdzie była szubienica i gdzie dawniej w tych starych murach skazańcy czekali na śmierć ( w tym w czasie I i II wojny i w czasach komunistycznych). Tam doświadczyłem zjawisk paranormalnych - w postaci głosów i nienormalnych pisków jakby zza świata wydobywających się nie z korytarza -lecz wprost ze ścian . Poza tym w nocy budziło mnie nienormalne dotykanie (szturchanie rękami)-mimo iż nie było koło mnie nikogo w pobliżu -bo szybko to sprawdzałem. Mimo aresztu- nie byłem skonfliktowany z nikim w środku więc nie miałem wewnątrz wroga.

Później dowiedziałem się , że w tej i sąsiednich celach wielu zginęło lub sami się powiesili -a aresztanci którzy tam trafiali mieli podobne wizje. A Psycholog sądowa niesłusznie robiła z nich głupków lub Wariatów. Później zamurowano pewne cele o najgorszej sławie - a ja od tego czasu później zacząłem więcej czytać na temat "Życia po życiu" i później dowiedziałem się, że takie głosowe zjawiska duchowe nazywa się Voice Experience.

Zainteresowałem się też po wyjściu z tej Wieży Absurdów fizyką kwantową i wiem, że niematerialna Energia (w tym "pole kiliarowskie" i Aura duchowa)- jak fale radiowe i telewizyjne może "tunelować" przez ściany i przenosić informacje kwantowe jak efekt tunelowania kwantowego w przenoszeniu informacji na odległość. Niesprzeczne więc dla mnie jest teraz że zjawiska energii ze "światów równoległych" - czyli Duchów z innych wymiarów są możliwe do przenikania - tak samo jak nie o 3 lecz o matematycznie możliwej 10 wymiarowej nakładającej się nadprzestrzeni mówią współczesne teorie kwantowe-co wyjaśnia pozornie niezauważalne inne wymiary równoległe -tj. Duchowe.




zwiń tekst



Duch psa.
Pon, 23 sty 2017 10:43 komentarze: brak czytany: 978x

Witam drogą Fundację. Odkąd tylko znalazłam Waszą stronę, czytam ją najczęściej, jak tylko mogę. Ale do rzeczy. Mianowicie podczas czytania naszła mnie myśl, aby opowiedzieć Wam historię. Tak, wiem, może się wydawać kompletnie zmyślona itp., ale prawdę mówiąc też nie chciałam na początku w to uwierzyć.Co roku na wakacje jeżdżę na obozy konne do ośrodka agroturystycznego w Kaczynie (k. Kielc) do państwa.......

czytaj dalej

Witam drogą Fundację. Odkąd tylko znalazłam Waszą stronę, czytam ją najczęściej, jak tylko mogę. Ale do rzeczy. Mianowicie podczas czytania naszła mnie myśl, aby opowiedzieć Wam historię. Tak, wiem, może się wydawać kompletnie zmyślona itp., ale prawdę mówiąc też nie chciałam na początku w to uwierzyć.

Co roku na wakacje jeżdżę na obozy konne do ośrodka agroturystycznego w Kaczynie (k. Kielc) do państwa Wysockich. Prowadzą również stajnię, dlatego to mnie tam przyciągnęło. Na turnusy, wypoczynki zjeżdżają się ludzie z całej Polski, a ostatnio miałam przyjemność poznać się z trzema dziewczynami, które pochodziły z Anglii i Niemiec. Również warszawiacy tam zaglądają. I w tym cały sęk.

Gdy byłam na obozie, właśnie stamtąd przyjechała przesympatyczna pani Ewa wraz z 10-letnią córką Igą. Iga byłą dziewczynką bardzo towarzyską, więc szybko się z nią zaprzyjaźniliśmy. Któregoś wieczora gospodyni zaprosiła nas do swojego salonu na "straszny wieczór", czyli po prostu opowiadaliśmy sobie o duchach, zjawiskach. Krótko: o zjawiskach paranormalnych. Iga po wysłuchaniu opowieści "starszych" zabrała głos i zaczęła opowiadać o swojej przyjaciółce Kasi, która ma "niezwykły dom". Tj., w jej domu (jednorodzinnym, bodajże) "mieszkają duchy". I tu raczę przypomnieć, aby tej historii w tym momencie nie traktować jako nieprawdziwej. Otóż to jeden jej przykład ze spotkania ze "zjawami", nie pamiętam dokładnie słowo w słowo, ale brzmiało to mniej więcej tak:

"Kasia ma bardzo fajne łóżko. Tak jakby dwupiętrowe, lecz na dole, zamiast łóżka, znajduje się biurko, a dopiero nad nim śpi. Wchodzi się po drabince. Raz zostałam u niej na noc, więc mama Kasi  przyniosła mi polówkę. Położyłyśmy się spać. W nocy, nie wiem, o której, obudziłam się (i tu już niestety nie pamiętam dlaczego się obudziła) i zobaczyłam w drzwiach psa. Ale to był duch! Warczał na mnie, ale nagle pojawił się drugi pies. I to był też duch, tyle, że niedawno zmarłego pupila Kasi. Przegonił go, ale chwilę wcześniej władowałam się przyjaciółce na łóżko, bo bardzo się bałam. Trwało to dłuższą chwilę, gdy siedziałyśmy na górze ściśnięte zanim te duchy poszły."

Muszę powiedzieć, że gospodyni jest bardzo zainteresowana takimi sprawami. Ja zresztą też. Mama Igi uważa, że to zwykła dziecięca wyobraźnia.

I stało się. Tak, jak zapowiedziała Iga, tydzień później dojechała Kasia. Może wygląd nie jest tu ważny, ale gdy pierwszy raz ją ujrzałam, pomyślałam sobie "naprawdę musi być nawiedzona!". I na to na pewno miało duży wpływ to, co usłyszałam o tej dziewczynce.
Kasia bowiem była osóbką bardzo bladą. Czasami kolor jej cery ocierał się o szarość. Ale dużą rolę grały w tym optycznym złudzeniu oczy - duże, szaroniebieskie. Włosy... Włosy jakby koloru mysiego, ale trzymały się jeszcze barwą brązowego. I dłonie miała zawsze zimnie. Nie mówiła dużo, po podwórku biegała tylko z Igą i z najmłodszym synem (w tej chwili ma 6 lat, wtedy - 5) właścicieli.

Gdy zaaklimatyzowała się, okazało się, że jest równie fajnym i miłym dzieckiem, jak Iga.  Tak więc "straszny wieczór" powtórzył się. Kasia zaczęła opowiadać, że budzi się czasem w nocy i widzi, jak przez jej pokój przechodzą postacie - duchy, "jakby zbudowane z mgły, nie widzę ich twarzy, ale one mi nigdy nic nie robią, pojawiają się i przechodzą przez pokój. Znikają.", mówiła. Słuchaliśmy ją z zapartym tchem. Bowiem opowiadała to spokojnie, bez cienia emocji, gdyż była do tego przyzwyczajona. Jestem przekonana, że gdyby dziecko to sobie wymyśliło, byłoby pobudzone, miało rumieńce na policzkach, zachwycone, że ktoś słucha jego "bajki". Nie wiem, jak to brzmi. Pewnie absurdalnie, ale gdybyście mieli okazje sami to zobaczyć, posłuchać...
Kasia i Iga są naprawdę mimo wszystko zwyczajnymi dziewczynkami - pasjonowały je smoki i piraci (ehh, zresztą, tym mnie ułagodziły, bo też lubię te rzeczy ;) ). Wytrwale uczyły się jeździć konno, biegały po podwórku w kaloszach.
Przy maneżu spotkałam je huśtające się na huśtawkach zrobionych ze sznurków. Kasia zaskoczyła mnie pytaniem.
"Czy umarł tu jakiś zwierzak, o, mniej więcej taki?" , zapytała mnie ręką sięgając do mojego kolana (wzrost mój - 171cm.).
"Owszem, umarł tu piesek niedawno, ale taki duży nie był... Pikuś mu było na imię", odrzekłam wspominając psinę, która była moją ulubioną w Kaczynie. Ale Kasia nie dawała za wygraną.
- "A gdyby stanął na łapkach, to mógłby być taki?"
- "No... w sumie tak." Pikuś był kundelkiem, ale na pewno musiał mieć w rodzinie jamnika. Więc w sumie mogłoby być to możliwe... Był niewielki. Szorstkowłosy.
- "Ale... coś się stało, że pytasz?", zagadnęłam ją na powrót.
- "Poczułam tu ducha."
- "To nie jest złe miejsce, tu duchów raczej nie ma."
- "Duchy nie muszą być koniecznie złe."
- "No, OK, ale jak wyczułaś ducha?"
- "Nie wiem, jak mam Ci to powiedzieć. Ale wtedy robi mi się zimno, przechodzą mnie małe dreszcze, trochę mi się kręci w głowie. No po prostu... ja to czuję."
- "Mhm.". I taka była moja odpowiedź na sam koniec, a sama byłam pod wrażeniem  i pełna podziwu dla dziewczynki. Iga natomiast stała obok i słuchała tego. Spokojnie. Też była przyzwyczajona do "reakcji" przyjaciółki. A potem "poleciały" bawić się dalej.

Aż przyszedł czas, kiedy one wyjechały (pożegnaniom końca nie było) i kiedy wakacje się skończyły i trzeba było wracać do szkoły. Wzięłam od Kasi e-mail'a i pisałam z nią jakiś czas. Zapytałam znów o duchy:

Pisze:
 
 Hej Kasiu! ;*

 Tu Ania z Kaczyna, od Kopii, znaczy się :P. (Kopia - koń, przyp. autorki)
 Nie wiem, czy mnie jeszcze kojarzysz xD.
 Nie szkodzi, jak coś, to razem z Igą śpiewałyśmy "Marco Polo" i upijałyśmy się coca-colą, twierdząc, że to rum prawdziwy.
Zwlekałam bardzo długo z napisaniem do Ciebie, ale w końcu wygnałam z siebie lenia i piszę :P.

 Ciekawa jestem, co u Ciebie słychać.
 U mnie w miarę, nowa szkoła, mnóstwo nowych znajomych :).
 Jakoś leci.

 Ach... Jak Twoje smoki? ;>
 Te, które żyją na kartce?
 Sama myślałam, czy by też takiego nie znaleźć i zaopiekować się nim ;).
 Czekam na odpowiedź i pozdrawiam Cię gorąco! ;*

- Anka/Kaczyn.

PS. Mogłabyś mi podać e-mail Igi?


Cześć! A raczej ahoj(może ahoy nie
wiem jak się pisze, ale co to pirata
obchodzi)

Smoczki (te z kartki) jeszcze żyją ;-) .Miewam się dobrze a
apropos historii o duchach mam 2 nowe.4 klasa najłatwiejsza nie
jest ale jakoś jest.
Iga ma e-mail z mamą  ew...@....pl myśli o własnym. Więcej
napisze w e-mailu następnym, bo mnie mama goni do łóźka. >:o

Kasia."

Niestety. E-maila z odpowiedzią o duchach usunęłam. Ale wiem, że mowa była o zjawisku "poza ziemskim", którego Kasia się bała. Ale tylko tego.
"To coś w rodzaju wielkiego oka, takiego, jak we Władcy Pierścieni, oglądałaś chyba, prawda? Ale ma powiekę. I ono wpada przez okno, tak szybko i wygląda z początku jak kula światła. I jeśli otworzy powiekę, nie można w żadnym wypadku patrzeć się w źrenicę! Trzeba mocno zamknąć oczy. Bo w przeciwnym wypadku, to oko patrzy w głąb Ciebie i znajduje w Tobie Twoje największe lęki. Na przykład, jeśli boisz się okropnie pająków, to to oko zamienia się w pająka i chodzi po Tobie. Ale nie prawdziwego, tylko takiego... też z mgły."

Cóż, to na razie koniec mojej opowieści. Powtarzam poraz kolejny : to może się wydawać absurdalne, ale sama to przeżyłam, usłyszałam, przeczytałam i wierzę w to! Naprawdę wierzę. I ręczę, że to dziecko nie kłamie.

Jeżeli Waszą Fundację ta historia zainteresuje, mogę opisać jeszcze inne przypadki tych "zjaw".

Bardzo proszę - nazwę miejscowości - Kaczyn, nazwisko gospodarzy - Wysoccy, podałam tylko i wyłącznie dla Fundacji.
Pozdrawiam gorąco!
- Anna G.

PS. Gospodyni zapytała się, czy wie Kasia może, co przedtem, przed wybudowaniem jej domu, tam było, na tym placu. Kasia odpowiedziała, że chyba jakaś willa. I że może coś się w niej stało. Nie pamiętam dokładnie.




zwiń tekst



STRONA
1 2 3 4 5
Nowsze Nowsze
Strona 1 / 5

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

WYWIAD Z IGOREM WITKOWSKIM

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.