Dziś jest:
Wtorek, 5 listopada 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

XXI Piętro
HISTORIE PRZESŁANE PRZEZ ZAŁOGANTÓW
Wyślij swoją historię - kliknij, aby rozwinąć formularz


Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl

Twoje imię i nazwisko lub pseudonim

Twój email lub telefon

Treść wiadomości

Zabezpieczenie przeciw-botowe

Ilość UFO na obrazie




Zjawy i ataki duchów w celi śmierci.
Śr, 25 sty 2017 08:32 komentarze: brak czytany: 1327x

Historia moja jest autentycznym Horrorem-bo wydarzyła się w prawdziwym ( i niesłusznym) Areszcie, gdzie próbowano mnie zamordować -a Psycholog dla sądu jako nielekarz wymyślała mi-zdrowemu różne nieposiadane choroby (których posiadanie zaprzeczyli potem tej Psycholog-oszustce lekarze ZUS ) i robiła ze mnie inżyniera nielogicznego głupka.W tym tymczasowym Areszcie wsadzono mnie do wąskiej "celi śmierci.......

czytaj dalej

Historia moja jest autentycznym Horrorem-bo wydarzyła się w prawdziwym ( i niesłusznym) Areszcie, gdzie próbowano mnie zamordować -a Psycholog dla sądu jako nielekarz wymyślała mi-zdrowemu różne nieposiadane choroby (których posiadanie zaprzeczyli potem tej Psycholog-oszustce lekarze ZUS ) i robiła ze mnie inżyniera nielogicznego głupka.

W tym tymczasowym Areszcie wsadzono mnie do wąskiej "celi śmierci" nad piwnicą, gdzie była szubienica i gdzie dawniej w tych starych murach skazańcy czekali na śmierć ( w tym w czasie I i II wojny i w czasach komunistycznych). Tam doświadczyłem zjawisk paranormalnych - w postaci głosów i nienormalnych pisków jakby zza świata wydobywających się nie z korytarza -lecz wprost ze ścian . Poza tym w nocy budziło mnie nienormalne dotykanie (szturchanie rękami)-mimo iż nie było koło mnie nikogo w pobliżu -bo szybko to sprawdzałem. Mimo aresztu- nie byłem skonfliktowany z nikim w środku więc nie miałem wewnątrz wroga.

Później dowiedziałem się , że w tej i sąsiednich celach wielu zginęło lub sami się powiesili -a aresztanci którzy tam trafiali mieli podobne wizje. A Psycholog sądowa niesłusznie robiła z nich głupków lub Wariatów. Później zamurowano pewne cele o najgorszej sławie - a ja od tego czasu później zacząłem więcej czytać na temat "Życia po życiu" i później dowiedziałem się, że takie głosowe zjawiska duchowe nazywa się Voice Experience.

Zainteresowałem się też po wyjściu z tej Wieży Absurdów fizyką kwantową i wiem, że niematerialna Energia (w tym "pole kiliarowskie" i Aura duchowa)- jak fale radiowe i telewizyjne może "tunelować" przez ściany i przenosić informacje kwantowe jak efekt tunelowania kwantowego w przenoszeniu informacji na odległość. Niesprzeczne więc dla mnie jest teraz że zjawiska energii ze "światów równoległych" - czyli Duchów z innych wymiarów są możliwe do przenikania - tak samo jak nie o 3 lecz o matematycznie możliwej 10 wymiarowej nakładającej się nadprzestrzeni mówią współczesne teorie kwantowe-co wyjaśnia pozornie niezauważalne inne wymiary równoległe -tj. Duchowe.




zwiń tekst



Duch psa.
Pon, 23 sty 2017 10:43 komentarze: brak czytany: 1368x

Witam drogą Fundację. Odkąd tylko znalazłam Waszą stronę, czytam ją najczęściej, jak tylko mogę. Ale do rzeczy. Mianowicie podczas czytania naszła mnie myśl, aby opowiedzieć Wam historię. Tak, wiem, może się wydawać kompletnie zmyślona itp., ale prawdę mówiąc też nie chciałam na początku w to uwierzyć.Co roku na wakacje jeżdżę na obozy konne do ośrodka agroturystycznego w Kaczynie (k. Kielc) do państwa.......

czytaj dalej

Witam drogą Fundację. Odkąd tylko znalazłam Waszą stronę, czytam ją najczęściej, jak tylko mogę. Ale do rzeczy. Mianowicie podczas czytania naszła mnie myśl, aby opowiedzieć Wam historię. Tak, wiem, może się wydawać kompletnie zmyślona itp., ale prawdę mówiąc też nie chciałam na początku w to uwierzyć.

Co roku na wakacje jeżdżę na obozy konne do ośrodka agroturystycznego w Kaczynie (k. Kielc) do państwa Wysockich. Prowadzą również stajnię, dlatego to mnie tam przyciągnęło. Na turnusy, wypoczynki zjeżdżają się ludzie z całej Polski, a ostatnio miałam przyjemność poznać się z trzema dziewczynami, które pochodziły z Anglii i Niemiec. Również warszawiacy tam zaglądają. I w tym cały sęk.

Gdy byłam na obozie, właśnie stamtąd przyjechała przesympatyczna pani Ewa wraz z 10-letnią córką Igą. Iga byłą dziewczynką bardzo towarzyską, więc szybko się z nią zaprzyjaźniliśmy. Któregoś wieczora gospodyni zaprosiła nas do swojego salonu na "straszny wieczór", czyli po prostu opowiadaliśmy sobie o duchach, zjawiskach. Krótko: o zjawiskach paranormalnych. Iga po wysłuchaniu opowieści "starszych" zabrała głos i zaczęła opowiadać o swojej przyjaciółce Kasi, która ma "niezwykły dom". Tj., w jej domu (jednorodzinnym, bodajże) "mieszkają duchy". I tu raczę przypomnieć, aby tej historii w tym momencie nie traktować jako nieprawdziwej. Otóż to jeden jej przykład ze spotkania ze "zjawami", nie pamiętam dokładnie słowo w słowo, ale brzmiało to mniej więcej tak:

"Kasia ma bardzo fajne łóżko. Tak jakby dwupiętrowe, lecz na dole, zamiast łóżka, znajduje się biurko, a dopiero nad nim śpi. Wchodzi się po drabince. Raz zostałam u niej na noc, więc mama Kasi  przyniosła mi polówkę. Położyłyśmy się spać. W nocy, nie wiem, o której, obudziłam się (i tu już niestety nie pamiętam dlaczego się obudziła) i zobaczyłam w drzwiach psa. Ale to był duch! Warczał na mnie, ale nagle pojawił się drugi pies. I to był też duch, tyle, że niedawno zmarłego pupila Kasi. Przegonił go, ale chwilę wcześniej władowałam się przyjaciółce na łóżko, bo bardzo się bałam. Trwało to dłuższą chwilę, gdy siedziałyśmy na górze ściśnięte zanim te duchy poszły."

Muszę powiedzieć, że gospodyni jest bardzo zainteresowana takimi sprawami. Ja zresztą też. Mama Igi uważa, że to zwykła dziecięca wyobraźnia.

I stało się. Tak, jak zapowiedziała Iga, tydzień później dojechała Kasia. Może wygląd nie jest tu ważny, ale gdy pierwszy raz ją ujrzałam, pomyślałam sobie "naprawdę musi być nawiedzona!". I na to na pewno miało duży wpływ to, co usłyszałam o tej dziewczynce.
Kasia bowiem była osóbką bardzo bladą. Czasami kolor jej cery ocierał się o szarość. Ale dużą rolę grały w tym optycznym złudzeniu oczy - duże, szaroniebieskie. Włosy... Włosy jakby koloru mysiego, ale trzymały się jeszcze barwą brązowego. I dłonie miała zawsze zimnie. Nie mówiła dużo, po podwórku biegała tylko z Igą i z najmłodszym synem (w tej chwili ma 6 lat, wtedy - 5) właścicieli.

Gdy zaaklimatyzowała się, okazało się, że jest równie fajnym i miłym dzieckiem, jak Iga.  Tak więc "straszny wieczór" powtórzył się. Kasia zaczęła opowiadać, że budzi się czasem w nocy i widzi, jak przez jej pokój przechodzą postacie - duchy, "jakby zbudowane z mgły, nie widzę ich twarzy, ale one mi nigdy nic nie robią, pojawiają się i przechodzą przez pokój. Znikają.", mówiła. Słuchaliśmy ją z zapartym tchem. Bowiem opowiadała to spokojnie, bez cienia emocji, gdyż była do tego przyzwyczajona. Jestem przekonana, że gdyby dziecko to sobie wymyśliło, byłoby pobudzone, miało rumieńce na policzkach, zachwycone, że ktoś słucha jego "bajki". Nie wiem, jak to brzmi. Pewnie absurdalnie, ale gdybyście mieli okazje sami to zobaczyć, posłuchać...
Kasia i Iga są naprawdę mimo wszystko zwyczajnymi dziewczynkami - pasjonowały je smoki i piraci (ehh, zresztą, tym mnie ułagodziły, bo też lubię te rzeczy ;) ). Wytrwale uczyły się jeździć konno, biegały po podwórku w kaloszach.
Przy maneżu spotkałam je huśtające się na huśtawkach zrobionych ze sznurków. Kasia zaskoczyła mnie pytaniem.
"Czy umarł tu jakiś zwierzak, o, mniej więcej taki?" , zapytała mnie ręką sięgając do mojego kolana (wzrost mój - 171cm.).
"Owszem, umarł tu piesek niedawno, ale taki duży nie był... Pikuś mu było na imię", odrzekłam wspominając psinę, która była moją ulubioną w Kaczynie. Ale Kasia nie dawała za wygraną.
- "A gdyby stanął na łapkach, to mógłby być taki?"
- "No... w sumie tak." Pikuś był kundelkiem, ale na pewno musiał mieć w rodzinie jamnika. Więc w sumie mogłoby być to możliwe... Był niewielki. Szorstkowłosy.
- "Ale... coś się stało, że pytasz?", zagadnęłam ją na powrót.
- "Poczułam tu ducha."
- "To nie jest złe miejsce, tu duchów raczej nie ma."
- "Duchy nie muszą być koniecznie złe."
- "No, OK, ale jak wyczułaś ducha?"
- "Nie wiem, jak mam Ci to powiedzieć. Ale wtedy robi mi się zimno, przechodzą mnie małe dreszcze, trochę mi się kręci w głowie. No po prostu... ja to czuję."
- "Mhm.". I taka była moja odpowiedź na sam koniec, a sama byłam pod wrażeniem  i pełna podziwu dla dziewczynki. Iga natomiast stała obok i słuchała tego. Spokojnie. Też była przyzwyczajona do "reakcji" przyjaciółki. A potem "poleciały" bawić się dalej.

Aż przyszedł czas, kiedy one wyjechały (pożegnaniom końca nie było) i kiedy wakacje się skończyły i trzeba było wracać do szkoły. Wzięłam od Kasi e-mail'a i pisałam z nią jakiś czas. Zapytałam znów o duchy:

Pisze:
 
 Hej Kasiu! ;*

 Tu Ania z Kaczyna, od Kopii, znaczy się :P. (Kopia - koń, przyp. autorki)
 Nie wiem, czy mnie jeszcze kojarzysz xD.
 Nie szkodzi, jak coś, to razem z Igą śpiewałyśmy "Marco Polo" i upijałyśmy się coca-colą, twierdząc, że to rum prawdziwy.
Zwlekałam bardzo długo z napisaniem do Ciebie, ale w końcu wygnałam z siebie lenia i piszę :P.

 Ciekawa jestem, co u Ciebie słychać.
 U mnie w miarę, nowa szkoła, mnóstwo nowych znajomych :).
 Jakoś leci.

 Ach... Jak Twoje smoki? ;>
 Te, które żyją na kartce?
 Sama myślałam, czy by też takiego nie znaleźć i zaopiekować się nim ;).
 Czekam na odpowiedź i pozdrawiam Cię gorąco! ;*

- Anka/Kaczyn.

PS. Mogłabyś mi podać e-mail Igi?


Cześć! A raczej ahoj(może ahoy nie
wiem jak się pisze, ale co to pirata
obchodzi)

Smoczki (te z kartki) jeszcze żyją ;-) .Miewam się dobrze a
apropos historii o duchach mam 2 nowe.4 klasa najłatwiejsza nie
jest ale jakoś jest.
Iga ma e-mail z mamą  ew...@....pl myśli o własnym. Więcej
napisze w e-mailu następnym, bo mnie mama goni do łóźka. >:o

Kasia."

Niestety. E-maila z odpowiedzią o duchach usunęłam. Ale wiem, że mowa była o zjawisku "poza ziemskim", którego Kasia się bała. Ale tylko tego.
"To coś w rodzaju wielkiego oka, takiego, jak we Władcy Pierścieni, oglądałaś chyba, prawda? Ale ma powiekę. I ono wpada przez okno, tak szybko i wygląda z początku jak kula światła. I jeśli otworzy powiekę, nie można w żadnym wypadku patrzeć się w źrenicę! Trzeba mocno zamknąć oczy. Bo w przeciwnym wypadku, to oko patrzy w głąb Ciebie i znajduje w Tobie Twoje największe lęki. Na przykład, jeśli boisz się okropnie pająków, to to oko zamienia się w pająka i chodzi po Tobie. Ale nie prawdziwego, tylko takiego... też z mgły."

Cóż, to na razie koniec mojej opowieści. Powtarzam poraz kolejny : to może się wydawać absurdalne, ale sama to przeżyłam, usłyszałam, przeczytałam i wierzę w to! Naprawdę wierzę. I ręczę, że to dziecko nie kłamie.

Jeżeli Waszą Fundację ta historia zainteresuje, mogę opisać jeszcze inne przypadki tych "zjaw".

Bardzo proszę - nazwę miejscowości - Kaczyn, nazwisko gospodarzy - Wysoccy, podałam tylko i wyłącznie dla Fundacji.
Pozdrawiam gorąco!
- Anna G.

PS. Gospodyni zapytała się, czy wie Kasia może, co przedtem, przed wybudowaniem jej domu, tam było, na tym placu. Kasia odpowiedziała, że chyba jakaś willa. I że może coś się w niej stało. Nie pamiętam dokładnie.




zwiń tekst



Koszmar ataków "zmory nocnej".
Pt, 20 sty 2017 22:46 komentarze: brak czytany: 1683x

Jestem Waszą czytelniczką od lat i jesteście jedyni, do których się mogę zwrócić bo nie jestem w stanie sobie z tym poradzić a strasznie się przez to coś boję, boje się powiedzieć żeby nie uznali mnie za wariatkę. Błagam tylko o cierpliwość w przeczytaniu mojego przypadku. Otóż „TO” to jakaś siła, jedni piszą „zmora” nocna inni bezdech senny. Ale mnie się wydaje że coś próbuje złapać ze mną kontakt.......

czytaj dalej

Jestem Waszą czytelniczką od lat i jesteście jedyni, do których się mogę zwrócić bo nie jestem w stanie sobie z tym poradzić a strasznie się przez to coś boję, boje się powiedzieć żeby nie uznali mnie za wariatkę. Błagam tylko o cierpliwość w przeczytaniu mojego przypadku.

 Otóż „TO” to jakaś siła, jedni piszą „zmora” nocna inni bezdech senny. Ale mnie się wydaje że coś próbuje złapać ze mną kontakt od kilku miesięcy, przestraszyć, ostrzec, nie wiem. Pierwszą sytuację miałam tej wiosny, jak mój mąż wyjechał na kilka dni na zimowy kurs wspinaczkowy, wyjechał nad ranem, ja się przebudziłam jak zamknął drzwi i jeszcze słyszałam odjeżdżający z podjazdu samochód. Dosłownie po chwili zaszeleściła reklamówka z korytarzu, myślałam że mąż wrócił się po coś, nie spałam, dlatego też wykluczam bezdech senny. Nagle poczułam jak cała kołdra na całej szerokości zaczyna mnie wgniatać w łóżko, czułam zimne ciarki przez całe ciało, chciałam krzyczeć lub się ruszyć ale nic z tego, rozglądałam się tylko po pokoju o co chodzi. Po dłuższej chwili odpuściło, dosłownie widziałam jak kołdra znowu wraca do poprzedniego kształtu.

Kolejnej nocy to samo, czułam jakby półsen, znowu coś mnie wgniata, tym razem najpierw czuję zimne ciarki i potem gniecenie, otaczanie kołdrą ciała, znowu zero ruchu i głosu. Bałam się zasnąć, zapaliłam światło w korytarzu. Po jakimś czasie (ta sama noc) widziałam szybko przemykającą smugę do łazienki (jest obok sypialni za ścianą) i leżąc na boku widziałam jak to coś przełazi przez ścianę i znalazło się nade mną i mnie wciska w łóżko, udało mi się podnieść rękę i machałam żeby to odgonić i zobaczyłam dłoń która tez ze mną walczy (takie muśnięcie przed oczami) i szybko się urwało. Nie wiem czemu ale miałam wrażenie że to jakiś mężczyzna.

Myślałam, że to tylko się zdarza jak nikogo nie ma w domu ale nie. Kolejne sytuacje zdarzały się bez względu czy ktoś był w domu i czy spałam sama czy nie.

W krótkim okresie czasu spotkało mnie jeszcze kilka sytuacji ale to już były sny, gdzie cos mnie ciągnie, popycha i często przy tym czuję taki smród… ciężko go określić, taki mdły, spalenizna, no nie do opisania, zawsze wtedy próbuję krzyczeć i we śnie wydaje mi się że nie mogę pisnąć ale budzę się słysząc własny krzyk i spocona jak przysłowiowa mysz.

Najświeższe przeżycie miałam ok. 3 tyg temu, było już jasno i zaraz miałam wstawać, nakryłam się kołdrą i gapiłam w sciane, dziecko było u babci a mąż wyszedł rano pobiegać. Poczułam zimne ciarki…i już wiedziałam ze zaraz zaciśnie się na mnie na cholerna kołdra, no i tak się stało a potem poczułam na sobie kilkanaście szybkich ruchów frykcyjnych z wyraźnym sapaniem, jakby bezkształtne ciało chciało zgwałcic mnie od tyłu (sorry ale tak to czułam), jak odpuściło to popłakałam się i bałam jak cholera.

Po dzisiejszym śnie postanowiłam napisać bo za dużo wrażeń mam od zaledwie kilku miesięcy. Dziś we śnie kolejne przyciśnięcie do łózka, spałam na brzuchu i nagle obraz przeniósł się do jakiegoś jasnego pokoju z drewnianym białym sufitem i na wysokości ramienia kontem oka zauważyłam czarną gęstą.. mgłę? Nie wiem jak to określić ale tak jakby ta czarna powłoka mnie dociskała, obudziłam się z krzykiem i mąż też mnie budził.

Opowiedziałam o tym tylko jedne osobie, która wiem że tez ma na koncie dziwne spotkania we śnie i nie tylko, po wysłuchaniu mnie zrobiła taką zmartwiona i lekko przerażoną minę i poprosiła żebym jak najszybciej się pomodliła… .. no i tu jest problem bo ona jest osobą wierzącą a ja nie. I teraz bardzo bym chciała ale nie potrafię, nie wierzę w Boga jedynego, Jezusa, Maryję dziewicę i takie sprawy ale wierzę że jest coś poza naszym umysłem, wierzę że duchy, reinkarnacja czy jasnowidzenie istnieją. Może jedno nie powinno wykluczać drugiego? Nie wiem, ja nie potrafię uwierzyć, nie wiem jak mam się modlić, odklepać zdrowaśkę czy ojcze nasz? To przecież w ustach niewierzącej osoby brzmi co najmniej jak hipokryzja, zreszta modlitwa w którą się wątpi nie jest modlitwą, prawda? Jak to coś odgonić?

Nie miałam nigdy takich „wrażeń” poza snami, które poniżej opisałam (może powinnam zamieścić to na początku?:).

W życiu od czasu do czasu trafiają mi się sny, które przepowiadają przyszłość, rozmawiam ze zmarłymi bliskimi lub pokazują coś co się wydarzyło, dosłownie dwa dni temu jak mój mąż znowu wybrał się w góry śniło i się ze dostał mandat (a ostatni otrzymał kilka lat temu) i jak go zapytałam czy czasem nie było mandaciku to wywalił oczy i się zaśmiał bo faktycznie mu wlepili. Kilka dni przed śmiercią znajomego ze szkoły przyśnił mi się ten chłopak, był pijany w jakimś tunelu a obok szli moi zmarli bliscy, za 3-4 dni dostałam telefon że zmarł po przedawkowaniu narkotyków a stało się to w metrze warszawskim. Mój brat parę miesięcy temu trafił do szpitala (silne kłucie w głowie, ma torbiela w mózgu), kilka dni wcześniej przyśnił mi się jak jadł ludzkie fekalia. Po długiej śpiączce (długa reanimacja po zawale) mój wujek chrzestny zmarł, miałam bardzo ważny egzamin na studiach i nie pojechałam na pogrzeb, pożegnał się ze mną we śnie (w nim był tez mój brat, który tak się wujka przestraszył jak do mnie podchodził że uciekł z krzykiem), przytulaliśmy się dłuższą chwilę. Takich przykładów mogę przytoczyć jeszcze kilkanaście, no chyba że większość ludzi tak ma ale wydaje mi się ze odbieram świat nieco inaczej niż przeciętny człowiek.

I tu się boję, nigdy nie spotkałam ducha na jawie i bardzo bym tego nie chciała, czytałam już na Waszej stronie o zmorach, wygląda to podobnie, ale jak sobie z tym poradzić?

Jak jestem sama w domu to śpię z zapalonym światłem w korytarzu, jak dziecko….

Aneta




zwiń tekst



Sen trzyletniej dziewczynki o śmierci
Śr, 18 sty 2017 08:09 komentarze: brak czytany: 1383x

Witam szanowną redakcję FN, na początku chciałam Was serdecznie pozdrowić i powiedzieć, iż cieszę się z tego , że jesteście, ponieważ dzięki temu wiem, że są ludzie, którzy tak jak ja szukają sensu życia ... Prawdopodobnie gdyby nie przytrafiło mi się w życiu wiele dziwnych zdarzeń nie wierzyłabym w zjawiska nadprzyrodzone (np. Mój mąż nie przeżył nigdy niczego niewytłumaczalnego i nie wierzy w takie.......

czytaj dalej

Witam szanowną redakcję FN, na początku chciałam Was serdecznie pozdrowić i powiedzieć, iż cieszę się z tego , że jesteście, ponieważ dzięki temu wiem, że są ludzie, którzy tak jak ja szukają sensu życia ... Prawdopodobnie gdyby nie przytrafiło mi się w życiu wiele dziwnych zdarzeń nie wierzyłabym w zjawiska nadprzyrodzone (np. Mój mąż nie przeżył nigdy niczego niewytłumaczalnego i nie wierzy w takie rzeczy).

Ale do sedna, po przeczytaniu artykułu o snach z poprzedniego wcielenia, postanowiłam opisać swój sen chociaż, nie sądzę aby był to zwykły sen, a powodów do postawienia takiej tezy mam kilka. Możecie mi wierzyć lub nie, ale pamiętam różne wydarzenia ze szczegółami odkąd skończyłam 9msc. Jak wspominam o tym rodzicom mówią, ze musieli mi to opowiadać, ale to nie jest to ja mam te obrazy przed oczami jakby to było wczoraj. A wracając do snu...

Miałam wtedy około 3 lat(na pewno mniej niż 3,5- bo pamiętam, że jeszcze nie urodził się mój brat). Pewnej nocy miałam taki sen: Siedzę na ganku domu- dom dość duży drewniany- malowany na szaro z białymi ramami okien, a na parapetach czerwone kwiaty w doniczkach. Siedzę na tych schodach i wiem, że w środku ktoś decyduje o moim losie- zostałam sama mam we śnie między 12-15 lat tak przynajmniej z obecnej perspektywy mi się wydaje. Napięcie i nerwy we śnie są straszne to oczekiwanie i bezradność. Nagle obudziłam się z krzykiem pamiętam, że rodzice coś do mnie mówili nie wiedziałem co, a potem wykrzyczałam do mojej mamy " śniło mi się że umarłaś"

Rodziców zamurowało i ja to pamiętam do dziś i oni też. Z perspektywy czasu wydaje mi się taki sen u trzylatka wręcz niemożliwy, ponieważ sama mam teraz 3 letnie dziecko i nawet nie wie co znaczy słowo umrzeć. Ja wtedy też raczej nie wiedziałam, ponieważ nikt w tym czasie nie umarł, ale sen pamiętam do dzisiaj a będzie to prawie 30 lat. Mam jeszcze jeden taki sen ale o tym może innym razem. A tak na zakończenie opowiem coś jeszcze.

Mojej mamie często śniła się jej zmarła mama, a moja babcia, pewnego dnia przyśniło się mojej mamie że babcia mówi, że już niedługo nie będzie jej odwiedzała bo musi iść. Kolejny sen był taki babcia puka do drzwi z niebieskimi balonami z helem w ręku i mówi do mojej mamy, że ona już jej nie odwiedzi za to dziś moja mama zostanie babcią. Potem dzwoni do mnie moja mama i się śmieje jaki miała sen i się pyta czy przypadkiem nie rodzę( byłam wtedy w ciąży) na co ja odpowiedziałam że faktycznie jakieś skurcze mam. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko, bo kilka godzin później urodziłam, dwa tygodnie przed terminem. W końcu to opowiedziałam komuś obcemu, być może to wszystko jest przypadkiem, a może jest w tym coś więcej, pozostawiam to Państwa ocenie. Pozdrawiam!!!




zwiń tekst



Zjawa i niezwykła, ogarniająca senność
Wt, 17 sty 2017 08:33 komentarze: brak czytany: 1314x

Witajcie! Nazywam się [dane do wiad. FN] jakiś czas temu czytałam jeden z waszych artykułów na temat duchów i przypadku autostopowicza widma. Dziś jadąc rano z szefem męża do Łomży rozmawialiśmy na temat jednego z okolicznych cmentarzy Żydowskich i zeszło na temat widm. Szef męża zaczął opowiadać jak kiedyś jechał do domu z żoną i mieli dosyć dziwną sytuacje a mianowicie zauważyli postać idącą poboczem.......

czytaj dalej

Witajcie! Nazywam się [dane do wiad. FN] jakiś czas temu czytałam jeden z waszych artykułów na temat duchów i przypadku autostopowicza widma. Dziś jadąc rano z szefem męża do Łomży rozmawialiśmy na temat jednego z okolicznych cmentarzy Żydowskich i zeszło na temat widm. Szef męża zaczął opowiadać jak kiedyś jechał do domu z żoną i mieli dosyć dziwną sytuacje a mianowicie zauważyli postać idącą poboczem i nagle zaczęli czuć się bardzo sennie do tego stopnia ze prawie wszyscy usneli. Szef też strasznie był zmożony i nagle jakby ocknął się przed jadącym na czołówkę tirem. W ostatniej chwili udało mu się wjechać z powrotem na swój pas. Co potwierdziła też jego żona.  Podobno bardzo często tam są wypadki właśnie z takiego samego powodu. Z tego co szef czytał któryś z carów skazał dużą ilość ludzi na śmierć i niedaleko drogi zostali zakopani i jak to szef ujął "i chyba dlatego wychodzą sobie i chodzą przy tej trasie". Bardzo serdecznie was pozdrawiam. Jestem waszą wieloletnią fanką!




zwiń tekst



Czy zwierzęta potrafią wyczuć zbliżającą się śmierć?
Sob, 14 sty 2017 01:06 komentarze: brak czytany: 1263x

Witam, od dawna czytam historie zamieszczone na Waszym forum, choć czasem nie do końca w nie wierzę, coś sprawia, że jednak zawsze tu wracam. Interesuje mnie zwłaszcza tematyka "życia" po śmierci. Ostatnie wydarzenia w mojej rodzinie skłoniły mnie do napisania do Was.Otóż, kilka tygodni temu zmarła na raka moja ciocia. Męczyła się kilka miesięcy. Ciocia mieszkała na wsi i bardzo kochała zwierzęta.......

czytaj dalej

Witam, od dawna czytam historie zamieszczone na Waszym forum, choć czasem nie do końca w nie wierzę, coś sprawia, że jednak zawsze tu wracam. Interesuje mnie zwłaszcza tematyka "życia" po śmierci. Ostatnie wydarzenia w mojej rodzinie skłoniły mnie do napisania do Was.
Otóż, kilka tygodni temu zmarła na raka moja ciocia. Męczyła się kilka miesięcy.

Ciocia mieszkała na wsi i bardzo kochała zwierzęta i to z wzajemnością, miała kilka psów (jak to na wsi). Gdziekolwiek nie wychodziła, zawsze towarzyszyła jej obstawa w postaci Puszków, Reksów i innych Azorów. Sytuacja zmieniła się jednak w czasie Jej choroby, zwierzęta po prostu Jej unikały. Gdy wołała je aby pogłaskać, czy nakarmić to albo nie reagowały, albo podchodziły z podkulonym ogonem jakby się... bały(?) Nie wiem, dla nas obserwatorów było to bardzo dziwne zachowanie, wręcz szokujące w porównaniu z tym, co działo się wcześniej, gdy dosłownie nie mogła się od zwierząt opędzić. Ciocia oczywiście też to zauważała i skwitowała tylko, krótkim: "Widzicie, one już wiedzą, że z tego nie wyjdę". Niestety miała rację.
 
Pozdrawiam,
 
[..] (dane, do wiadomości redakcji)



zwiń tekst



Śmierć kolegi i dziwne uczucie lęku, a potem spokoju
Pt, 13 sty 2017 09:45 komentarze: brak czytany: 1211x

Bardzo ciekawy opis swojego "spotkania z nieznanym" trafił do naszego działu XXI PIĘTRO 12 stycznia b.r. Nasza czytelniczka opisuje historię śmierci swojego bliskiego kolegi, który umierał na raka. W czasie opuszczania duszy przez ciało miała bardzo poruszające uczucie, które my znamy z innych podobnych opisów. Umierający człowiek (zwłaszcza wtedy, gdy odchodzenie jest połączone z fizycznym bólem.......

czytaj dalej

Bardzo ciekawy opis swojego "spotkania z nieznanym" trafił do naszego działu XXI PIĘTRO 12 stycznia b.r. Nasza czytelniczka opisuje historię śmierci swojego bliskiego kolegi, który umierał na raka. W czasie opuszczania duszy przez ciało miała bardzo poruszające uczucie, które my znamy z innych podobnych opisów. Umierający człowiek (zwłaszcza wtedy, gdy odchodzenie jest połączone z fizycznym bólem) bardzo często odczuwa w momencie uwolnienia się z ciała fizycznego ogromną radość i ulgę. Coś takiego właśnie opisała nam czytelniczka serwisu.


Witam serdecznie całą załogę!

Jestem Wasza stała czytelniczka od 5 lat. Tworzycie dobra robotę - oby tak dalej :)

 Pisze do Was po raz pierwszy, nie sądziłam , że kiedykolwiek to nastąpi i to jeszcze w takich okolicznosciach. Mam bardzo sceptyczne podejscie do "tych spraw", wszystko próbuje sobie wytłumaczyć, ale tego nie potrafie.  Miesiąc temu zmarł mój bliski kolega-moja bratnia dusza. W trakcie jego życia mieliśmy kontakt telepatyczny. Wiedziałam, co u niego się dzieje kiedy o nim pomyslalam, a także czułam kiedy miał się odezwać. Notorycznie myslelismy o tym samym  w jednym czasie, zaczynałam o czyms mowic  a on na to : "to samo chciałem powiedzieć!".

Wynikały z tego śmieszne sytuacje, byliśmy jak jedna dusza w dwóch ciałach. Dlatego też zareagowałam bardzo emocjonalnie na wiadomość o jego śmierci.

 Od 2013 roku zdarzało mu się wspominac, nie tylko mi ale innym znajomym też,  że duzo czasu mu nie zostało,mówił o smierci, co mnie denerwowało, kwitowalam to krotkim "nie mow glupot, nie wywoluj wilka z lasu" ale on był uparty.  To było dość dziwne, bo chłopak mial wtedy 18 lat ( w chwili smierci 21)był tzw pozytywnym wariatem, nie dla niego były smutki, żył chwilą.

Nie chorował, nie miał większych problemów(bo i podejrzewalismy go o mysli samobojcze), miał kochająca rodzine,oddanych przyjaciół. W ubiegłym roku stracił przytomność. Trafił do szpitala, gdzie miał zrobione badania - lekarz skomentował "TO CUD, że przy takich wynikach Pan zyje" . Nie chcę pisać szczegółów, żeby pozostać anonimową, ale wierzcie mi, miał paskudne wyniki,  a czuł się dobrze, leczenie też dobrze znosił - choc ludzie z lepszymi wynikami "ledwo żyli". Chorował na wyjatkowo paskudny nowotwor.

Jak to powiedziała wspolna kolezanka -  mial w sobie potezna sile, chec zycia i dlatego organizm tak reagowal...

Po 5 miesiącach walki z choroba odszedł. Był swiadomy, co mu grozi, mowil mi o tym.  W grudniu leżałam w łózku, była godzina 21, w głowie usłyszałam tak jakby echo. "Umieram, to koniec.Boże, umieram".

Zaniepokoiłam się i  zaczęłam wsłuchiwać, sama siebie pytałam " co ? kto umiera ? czy to ja umieram ?! "

I tak przez kilkanascie minut "słyszałam" : " Umieram, to tak boli, szybciej " :(

Po okolo 30 minutach POCZUŁAM ulgę. Wiedziałam, że to nie są moje myśli i odczucia. Spanikowałam, bo wczesniej mialam podobne intuicyjne sytuacje. Zaczełam sie zastanawiać czy to moze jednak moja fantazja, czy coś się stało i komu. Nie mogłam zasnąć. O 9 rano przyszedł sms od siostry A. " A. odszedł wczoraj wieczorem (..)" jak się dowiedziałam, było to przed 22! 

Przez cały dzień byłam w szoku, wymiotowałam, płakałam - nie mogłam w to uwierzyc. Przeciez dobrze się czuł,jak to tak nagle?

Jeszcze przed pogrzebem przysnil mi się po raz pierwszy w zyciu i jak dotad - ostatni. Bylismy w jakims jasnym i ciepłym pomieszczeniu,czułam radość , miłość i dziwny spokój jakiego nigdy wczesniej nie doswiadczylam.On był naprzeciwko mnie, bardzo blisko.Był bardzo usmiechniety, szczęsliwy,wrecz czulam to fizycznie. Ja mialam zwieszoną głowę, byłam smutna, nieobecna, cieszylam sie ze go widze ale bylam jakas zablokowana, zszokowana, nie wiem jak to opisac... nie patrzylam na niego , ale widzialam wszystko jak na filmie. Zapytałam " Jak sie czujesz, jak Ci tam jest?"

Odpowiedział z dumą, że wspaniale i w koncu dobrze sie czuje i juz nic go nie boli. Powiedzialam cicho " to super, ciesze sie bardzo " on patrzył, jakby oczekiwał na coś, może nie usłyszał mnie? Nic juz nie powiedział, patrzyl z usmiechem i nagle sie obudzilam. Przyznam, ze poczulam sie lepiej, ale tez sny moga byc projekcja moich pragnien, wiec nie potraktowalam tego do konca na powaznie. 

Po poludniu siedziałam z laptopem w łóżku,pod kołdrą. Ogladałam jego zdjęcia, myślałam, tak przez okolo godzine a potem skupilam sie na czyms innym i w tym momencie poczułam przeszywający chłód, zupełnie jakbym nagle znalazła się w letnich ubraniach na zewnatrz na mrozie. Aż mną zatrzęsło. Po chwili miałam takie odczucie,jakby ktoś  był bardzo blisko mnie,po prawej stronie i w tym momencie poczułam dotyk,  w lewa reke jakby ktos mnie objął. Zignorowałam to, choc zrobilo sie nieswojo. W nocy "strzelał"czajnik a rano okazało się, ze kilka żarówek jest przepalonych.

W dzien pogrzebu też czułam przy sobie chłód, niestety na pogrzeb nie dałam rady przyjechać z przyczyn losowych. Mowie o takim naglym,przeszywajacym chlodzie kiedy jest mi cieplo, jestem w pomieszczeniu , nie czuję zmęczenia itp .

Wczoraj mialam taka sama sytuacje. Było mi ciepło, siedziałam u siebie w pokoju i nagle zaczęłam myslec o nim i w tym samym czasie poczułam dosłownie mróz, zwłaszcza w okolicy rąk, mialam wrazenie jakby ktoś dotykał moich rąk przez okolo 5 minut i przytulał się, ten 'mróz'się przemieszczał w okolicy ciała. Rozmawiałam z koleżanką, powiedziała, że miała to samo kiedy zmarł jej brat.

Zastanawiam sie,czy moze to efekt stresu a moze i cos w tym jest?

Co o tym myslicie??

Apropo tej sytuacji jeszcze przypomniało mi się, że przez około 2 tygodnie po śmierci ciągle czułam silne natchnienie, by się modlic ( a nigdy tego nie robię ) konkretną modlitwą. Modlilam sie i czulam ze ciagle jest za malo... Rozmawialam z siostra A. kilka dni temu.Powiedziala mi o bardzo przykrej sytuacji - ksiądz nie chciał  pochowac chlopaka i na mszy pominął TĄ modlitwę.

 Pozdrawiam i zycze wszystkiego dobrego w Nowym roku, a przede wszystkim - zdrowia !

 K. [dane do wiad. red. FN]


Jeszcze jedna mała uwaga na koniec - w przypadku historii opisanej przez naszą czytelniczkę mieliśmy także do czynienia z tzw. przeczuciem zbliżającej się śmierci. Jest to związane z karmą, której wypalenie się było integralnie połączone z krótkim życiem zakończonym bolesną chorobą. Tego typu ludzie często mają przemożne uczucie, że ich życie się wkrótce zakończy. Czy ten chłód opisywany w liście jest związany z przybyciem ducha tego kolegi? Bez dwóch zdań. Obecność duchów jest zawsze związana z tym, że nagle wokół robi się przeraźliwie zimno. Ma to coś wspólnego z tym, że duchy czerpią energię z otoczenia, aby mogły się zamanifestować ludziom.



zwiń tekst



Obserwacja UFO 6 sierpnia 2015 nad Toruniem
Śr, 4 sty 2017 22:49 komentarze: brak czytany: 1415x

Od dawna pragnę podzielić się tym, co zobaczyłam 6 sierpnia 2015 roku z Waszą Fundacją. Mieszkam w centrum Torunia w dzielnicy Mokre. Wieczorem około godziny 22.15 wyszłam na balkon. Po gorącym dniu przyjemnie było oddychać rześkim powietrzem. Spoglądałam w bezchmurne , pełne gwiazd niebo. Nagle mój wzrok przyciągnął jakiś ruch na niebie. Była to chmura, z której zaczęły jakby wypulsowywać kule światła.......

czytaj dalej

Od dawna pragnę podzielić się tym, co zobaczyłam 6 sierpnia 2015 roku z Waszą Fundacją. Mieszkam w centrum Torunia w dzielnicy Mokre. Wieczorem około godziny 22.15 wyszłam na balkon. Po gorącym dniu przyjemnie było oddychać rześkim powietrzem. Spoglądałam w bezchmurne , pełne gwiazd niebo. Nagle mój wzrok przyciągnął jakiś ruch na niebie.

Była to chmura, z której zaczęły jakby wypulsowywać kule światła ( jakoś racjonalnie chciałam myśleć, że to może baloniki). W chmurze też dojrzałam światło. Te białe kule ( było ich 5 albo 7) zaczęły poruszać się pionowo w dół. I nagle, w mgnieniu oka, ułożyły się poziomo w kształcie litery V ( jeden bok miał o 1 kulę więcej) i bezgłośnie przeszły około 50-100 m nad moim blokiem.

Całe zjawisko trwało 40 do 60 sekund. Trudno mi jest to określić. Przerażona uciekłam z balkonu do mieszkania i podzieliłam się tym, co widziałam z mężem. Do dnia dzisiejszego wspominam z niedowierzaniem to, co zobaczyłam. Jest to tak nieprawdopodobne, że podzieliłam się "moją przygodą" tylko z najbliższymi, no i teraz z Wami. Dobrze, że jesteście. Serdecznie pozdrawiam Fundację i czytelników.



zwiń tekst



Wielka wojna w Azji? Korea Północna doprowadzi do zamieszania na całym świecie? - oto przepowiednie naszego czytelnika dotyczące przyszłości Polski i świata.
Pt, 20 sty 2017 21:35 komentarze: brak czytany: 2945x

Jeden z czytelników serwisu FN przysyła nam listy ze swoimi przepowiedniami na naszą skrytkę pocztową, czyli Fundacja Nautilus, skr. 221, 00-950 Warszawa. W listopadzie 2014 opublikowaliśmy jego "prognozy", z których na pewno sprawdziła się jedna, czyli rozpad największej ówczesnej polskiej partii politycznej. Właśnie otrzymaliśmy kolejny list z prognozami, a raczej chyba proroctwami w okresie od .......

czytaj dalej

Jeden z czytelników serwisu FN przysyła nam listy ze swoimi przepowiedniami na naszą skrytkę pocztową, czyli Fundacja Nautilus, skr. 221, 00-950 Warszawa. W listopadzie 2014 opublikowaliśmy jego "prognozy", z których na pewno sprawdziła się jedna, czyli rozpad największej ówczesnej polskiej partii politycznej. Właśnie otrzymaliśmy kolejny list z prognozami, a raczej chyba proroctwami w okresie od listopada 2016 do października 2017. Czy są to tylko "przewidywania na czuja", czy rzeczywiste proroctwa oparte o dar jasnowidzenia? Na to pytanie nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć.

Poniżej list do FN, który przyszedł do nas 28 listopada 2016.








I jeszcze informacja dla osób "śledzących" ten tekst i tę publikację w serwisie FN. Dostaliśmy nowy list od naszego czytelnika 19 stycznia 2017, w którym sugeruje jednoznacznie: po dwóch miesiącach moje przepowiednie zaczęły się sprawdzać!





zwiń tekst



'MIAŁEM PRZECZUCIE, ŻE COŚ SIĘ STANIE!' - opowieści kierowcy o niezwykłych spotkaniach z nieznanym podczas pracy 'za kółkiem'.
Pt, 29 sty 2016 09:35 komentarze: brak czytany: 1075x

[...] Pracowałem w firmie Poczta Polska ,byłem kierowcą jeździłem z kowojentem , między innymi zbieraliśmy przesyłki z gminnych placówek . Będac w najdalszej mieliśmy dużo czasu do powrotu. Zachciało mi się spać. Rozciągnąłem się na siedzeniach w WV T4. Poczułem jak zsuwają mi się nogi. Pomyślałem niemożliwe , poprawiłem je. Za chwilę to samo , już nie poprawiałem zsunęły się razem z ciałem.......

czytaj dalej

[...] Pracowałem w firmie Poczta Polska ,byłem kierowcą jeździłem z kowojentem , między innymi zbieraliśmy przesyłki z gminnych placówek . Będac w najdalszej mieliśmy dużo czasu do powrotu. Zachciało mi się spać. Rozciągnąłem się na siedzeniach w WV T4. Poczułem jak zsuwają mi się nogi. Pomyślałem niemożliwe , poprawiłem je. Za chwilę to samo , już nie poprawiałem zsunęły się razem z ciałem. Znalazłem się w pustej szarości myślę umieram . Pomyślałem jest ojciec matka zrobię im przykrość . Zacząłem potwornie krzyczeć niechcę umierać . Poczułem jak nasuwam się na siedzenie . Myślałem później o tym i jak czułem się błogo gdy " usypiałem ".

[...] Mam 55 lat z dziecięcych lat pamiętam przepiękny sen . Intensywna wielka światłość wokół lewitującej postaci . Światłość postaci , postać w światłości. U stóp , przed stopami skrzynia wielkości trumny z niecheblowanych desek. Czy to moja? Jeździłem w teatrze im. J. Osterwy w 1986 . Jechaliśmy do w - wy , poczułem silny impuls że coś się stanie. Zaczęło stukać w koło , pękła felga od wewnątrz obcierając o końcówkę drążka. Drugie , jechaliśmy zimą w nocy chlapa , szyby brudne , znowu przeczucie więc zacząłem zwalniać. Z naprzeciwka zbliżał się samochód a ja z ledwością wyhamowałem przed nieoświetloną furmanką. Czy przeczucie zaniknęło ? Może zabrakło niebezpieczeństw.

W łazience stojąc twarzą do lustra z tyłu wisi szafka na niej leży szczotka do pleców . Skończyłem się golić słyszę huk , coś spadło szczotka leży na miednicy stojącej w wannie na jej ranicie w poprzek. Po paru dniach tylko wyszedłem z łazienki znowu coś spadło szczotka leży w wannie. Nigdy wcześniej nie ani później nie spadła. Słuchałem dzienniczka Św.Faustyny w radio Jezes palecił jej w ramach rekolekcji przeczytać ewangelię wg. Św.Jana rozdział 17 miałem nie szukać lecz byłem ciekawy. W głębi nieśmiała przelotna myśl z prośbą Jezu czy odrazu otworzę na tej stronie. I tak się stało. W tekturowej teczce na dokumentach położyłem kopertę . Po kilku dniach chciałem przeczytać jej zawartość . Otwieram nie ma . Zamknąłem. Wcześniej teczka spadła za kaloryfer. Może tam wyleciała ? Nie ma . Otwieram teczkę znowu , leży jak ją położyłem. Do dzisiaj mam przed oczami otwartą teczkę bez koperty. Mama była bardzo chora dużo się modliłem prosząc o zdrowie . Siedziałem w samochodzie patrzyłem na drzewo nagle zobaczyłem małe zielone kółko które zaczęło się powiększać raczej nie zbliżać było płaskie jak na kartce i coś jeszcze się stało wiem a niepamiętam i usłyszałem NIE MARTW SIĘ. Wyzdrowiała.

Byłem w pobliżu mejsca w którym w wypadku zginął mój kolega . Nagle w głowie w środku usłyszałem cały czas jak ktoś odkłada i poprawia słuchawkę na telefonie stacjonarnym i głosy w tle . Było to takie wyraziste jakby głowa była w słuchawce . Ustało dopiero wtedy gdy odszedłem z tego miejsca. [...]



zwiń tekst



PRZECZUCIA ŚMIERCI - trzy niezwykłe przypadki z życia naszego czytelnika
Czw, 28 sty 2016 08:55 komentarze: brak czytany: 997x

To pojawia się jak grom z jasnego nieba. Nagle opanowuje nas lęk, irracjonalny strach, że wydarzy się "coś złego". Potem pojawia się wiadomość o śmierci. Takie właśnie momenty ze swojego życia opisał nam czytelnik serwisu.   Witam. Po ostatnich wydarzeniach mam ochotę podzielić się z kimś tym co mnie dręczy.  Z nikim nie rozmawiałem na ten temat, ponieważ obawiam się braku zrozumienia.......

czytaj dalej

To pojawia się jak grom z jasnego nieba. Nagle opanowuje nas lęk, irracjonalny strach, że wydarzy się "coś złego". Potem pojawia się wiadomość o śmierci. Takie właśnie momenty ze swojego życia opisał nam czytelnik serwisu.

 

Witam.

Po ostatnich wydarzeniach mam ochotę podzielić się z kimś tym co mnie dręczy.  Z nikim nie rozmawiałem na ten temat, ponieważ obawiam się braku zrozumienia. Zaczęło się to w lipcu 2014 r. Będąc w pracy za granicą , w drodze na zakupy wraz z koleżanką poczułem coś dziwnego. Jakby coś mnie uderzyło nie wybierając na mnie żadnej siły.  Koleżanka spytała co się stało?  Odpowiedziałem jej że stanie się coś złego.  Sam nie wiem czemu to powiedziałem. Koleżanka się wystraszyła , ale to zignorowaliśmy i kontynuowaliśmy rowerową podróż do sklepu. Po jakiejś godzinie wróciliśmy do naszej kwatery , gdzie mieszkaliśmy z paroma bliskimi znajomymi.  Weszliśmy i zobaczyliśmy wszystkich w salonie, mieli strasznie ponure miny. Pytamy się ich , co się stało? Jedna dziwczyna odparła nam że chwile temu znajoma dostała telefon z wiadomością o śmierci brata. Miał on na imię Marcin. Wszyscy go znaliśmy , ja się z nim znałem od roku , gdyż wcześniej mieliśmy wspólny pokój. Później przypomniałem sobię o tym co się stało w drodze do sklepu i odniosłem to do zaistniałej sytuacji. Zignorowałem to i nigdy więcej o tym nie wspominałem.

Następna sytuacja wydarzyła się 27 maja 2015r. Kolejny dzień w szkole. Spóźniłem się chwilę na pierwszą lekcje.  Wchodząc do klasy zacząłem się witać z kolegami w klasie. Gdy podałem rękę Łukaszowi znów poczułem coś dziwnego, w sekundzie zrobiło mi się gorąca i łzy cisneły się do oczu. Jakoś udało mi się je powstrzymać i poszedłem dalej. Usiadłem w wolnej ławce i zacząłem rozmyślać co się stało.  Zignorowałem to ponownie i kontynuowałem dzień w szkole. Cały dzień byłem przygnębiony. Był to dzień urodzin łukasza, wwięc zaprosił wszystkich do baru by uczcić swoje 18 urodziny. Ja odmówiłem i poszedłem do domu. Następnego dnia nie poszedłem do szkoły z powodu wcześniejszych wydarzeń, bo nie mogłem spojrzeć na łukasza. Dowiedziałem się że tego dnia o godzinie 18:30 zmarła mama łukasza. Jak się okazało chorowała ona dość długo na nieznaną mi chorobę.  Nikt o tym nie wiedział.  Od tej pory zawsze gdy go widzę przypominam sobię o tym wydarzeniu, myślę że mogłem go jakoś ostrzec, powiedzieć by spędził ten dzień z matką.  No cóż jakoś będzie trzeba z tym żyć.  Myślałem by mu o tym powiedzieć , ale nie mam odwagi. Boję się jego reakcji. Tego dnia nigdy nie zapomnę.

Taka sytuacja powtórzyła się ponownie 25 lipca 2015 r. 10 godzin przed śmiercią mojej babci. Było to równie dziwne jak poprzednie razy. Siedziałem przy taśmie produkcyjnej zasłuchany w muzyce , którą odtwarzałem przez słuchawki. Na przeciw mnie siedziała moja znajoma, a obok inni pracownicy. O godzinie 8:53 poczułem to znowu. Atak gorąca i łez których nie mogłem zatrzymać. Koleżanka spytała co się stało?  Ja ocierając łzy powiedziałem jej że stanie się coś złego i ma to związek z kimś bliskim. Ona się wystraszyła, bojąc się że chodzi o kogoś z jej rodziny.

O godzinie 9 mieliśmy przerwę. Oboje chwyciliśmy za telefony i zadzwoniliśmy do rodziny czy nic się nie stało.  Spytałem mamy czy wszystko w pożądku z babcią , gdyż wiedziałem że leży w szpitalu ale czuła się już lepiej. Mama odparła że nic się nie dzieję i wypisują babcię jutro . Uspokoiłem się i wróciłem na stołówkę coś zjeść. Następnego dnia zadzwonił do mnie tata z informacją iż babcia zmarła przwed wieczorem. O tej sytuacji również z nikim nie rozmawiałem. Duszę to w sobię. Zacząłem się tym interesować i tak trafiłem na waszą stronę. 
Pozdrawiam
Piotr 19 lat



zwiń tekst



REINKARNACJA - kolejne pytania czytelników
Wt, 26 sty 2016 11:02 komentarze: brak czytany: 1135x

Pracujemy nad nowym działem w serwisie nautilus.org.pl, czyli „PYTANIA DO FN”. W oczekiwaniu na uruchomienie tego działu już teraz kolejne dwa pytania, które przysłała nam czytelniczka serwisu.From: [dane do wiadomości FN]Sent: Monday, January 25, 2016 7:51 PMTo: FNSubject: pytaniaWitam serdecznie całą załogę Nautilusa ! Czytam prawie wszystkie Wasze artykuły, czytam też książki.......

czytaj dalej

Pracujemy nad nowym działem w serwisie nautilus.org.pl, czyli „PYTANIA DO FN”. W oczekiwaniu na uruchomienie tego działu już teraz kolejne dwa pytania, które przysłała nam czytelniczka serwisu.


From: [dane do wiadomości FN]
Sent: Monday, January 25, 2016 7:51 PM
To: FN
Subject: pytania


Witam serdecznie całą załogę Nautilusa !
 
Czytam prawie wszystkie Wasze artykuły, czytam też książki z dziedziny "nieznanego" i od pewnego czasu nasuwają mi się dwa pytania, na które jak dotąd nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi. Wierzę, że dzięki Waszej wiedzy i doświadczeniu na pewno macie wyrobione poglądy w tym zakresie, których jestem bardzo ciekawa.
Pierwszy nurtujący mnie problem:
 
1. Jeśli człowiekowi nie wiedzie się w jakiejś dziedzinie przez dłuższy czas (np 2 lata), to czy powinien zmienić kierunek drogi, którą podąża, bo to np. nie jest jego przeznaczenie (karma)?  Czy raczej powinien dalej podążać tą drogą, pomimo, że go to męczy i ma z tego powodu lęki oraz traktować to jak lekcję od życia, którą trzeba przejść i starać się pokonywać swoje słabości.
 
2. Czy wiedza, którą zdobyliśmy w tym wcieleniu (np. duchowa) pozostanie z nami po śmierci i będzie dla nas dostępna w przyszłym wcieleniu ?
 
Będę wdzięczna za wyjaśnienie tych kwestii.
 
Ania z Krakowa


Odpowiedzi na te pytania można podzielić na dwie grupy: proste i trudne. Zacznijmy od tej pierwszej, czyli od pytania drugiego. Oczywiście, że ta wiedza pozostaje z nami po śmierci i kolejnym wcieleniu. Sprawia także, że nasz poziom duchowy jest wyższy. Czy dusza ma pełnię wiedzy o wszystkich swoich doświadczeniach? Przypomina to odsłanianie kart leżącego przed nami pasjansa. Na początku wszystkie karty są zasłonięte, ale w miarę gry je odsłaniamy. Podobne jest z ową wiedzą. Pełnia świadomości odbytych wcieleń pojawia się na „poziomach mistrzowskich”, które kiedyś osiągniemy, ale teraz stanowią dla nas abstrakcję. Budda w momencie oświecenia zobaczył wszystkie (!) wcielenia przeszłe, teraźniejsze, a także przyszłe wszystkich istot we wszechświecie. Budda był jednak istotą na poziomie absolutnie topowym – wręcz niewyobrażalnym, gdyż 72-gim. My wszyscy jesteśmy na poziomie zero, więc jeszcze długa droga przed nami. Z każdym poziomem moc ulega podwojeniu. Od poziomu 20-go w zasadzie można uważać takie osoby za „chodzących Bogów na Ziemi”. Powyżej nasza wyobraźnia odmawia nam posłuszeństwa… Oczywiście takie istoty mają pełnię wiedzy na temat wszystkich swoich wcześniejszych wcieleń.

Pytanie drugie wymaga doprecyzowania. Oczywiście, że nie ma tutaj dobrej odpowiedzi. Zrozumienie zawiłości „ludzkiej karmy” przekracza możliwości istoty ludzkiej, nawet nas z okrętu Nautilus. Czy chodzi o porażki w poszukiwaniu partnera? Czy może chodzi o chorobę? A może jeszcze o coś innego?
Nasz rada skierowana do wszystkich jest taka, aby życie – które jest bardzo serio – nie traktować do końca serio. Właśnie dlatego! Trzeba trochę patrzeć na siebie z boku niczym na aktora w teatrze odgrywającym jakąś rolę, którą akurat jest rola „poszukującego lub poszukującej czegoś tam”. Taki dystans sprawia, że z człowieka uchodzi ta zaciekłość w „znalezieniu tej drugiej połówki”. Czasami może być tak, że przeznaczeniem jest samotność, ale jest to w skrajnych wypadkach. Najważniejsze, aby znaleźć właściwy dystans. Wtedy wszystko zaczyna się lepiej układać. Którą drogę wybrać? (takie pytanie padło w e-mailu) My zawsze kierujemy się delikatnymi znakami, które daje wszechświat podpowiadając nam właściwe rozwiązanie… Sztuka dostrzegania owych znaków jest przez nas doskonalona od wielu lat. Jest trudna, ale można się jej nauczyć. Trzeba je tylko zobaczyć. Potem jest już łatwiej.



zwiń tekst



NIEPOKOJĄCY SEN - wizja zniszczonej Ziemi.
Wt, 26 sty 2016 09:14 komentarze: brak czytany: 1029x

Wiele snów jest traktowanych przez osoby śniące jako "sny prorocze". Czasami wizje ze snów są bardzo przerażające. Przykład? Przyszedł na naszą pocztę kilka dni temu. From: Jerzy [dane do wiad. FN] Sent: Monday, January 25, 2016 1:04 PMTo: FNSubject: Wizje przyszłościSzanowna redakcjo Nautilusa, nawiązując do waszego artykułu. Miałem sen dotyczący przyszłości. Takie sny są w mojej rodzinie.......

czytaj dalej

Wiele snów jest traktowanych przez osoby śniące jako "sny prorocze". Czasami wizje ze snów są bardzo przerażające. Przykład? Przyszedł na naszą pocztę kilka dni temu.



From: Jerzy [dane do wiad. FN]
Sent: Monday, January 25, 2016 1:04 PM
To: FN
Subject: Wizje przyszłości


Szanowna redakcjo Nautilusa,
nawiązując do waszego artykułu. Miałem sen dotyczący przyszłości. Takie sny są w mojej rodzinie normalnym zjawiskiem. Miewał i miewa je mój 86 letni ojciec, moja matka oraz brat. Co ciekawe moja żona ma takie same zdolności, czy to przypadek ?
W swoim śnie widziałem prawdopodobnie ostatnie chwile swojego życia. Ziemia była totalnie zniszczona. Nie było zwierząt, drzew ani trawy.
Dymiły zgliszcza. Dominującym kolorem był kolor szary. Siedziałem na kamieniu a obok mnie stały humanoidalne, materialne istoty nie z tego świata. Czułem niezgłębiony żal i pustkę. Moja rodzina nie żyła. Mój dom nie istniał. Sąsiadów domy były w gruzach wskutek powodzi i trzęsienia ziemi.
Te nieznane istoty zaproponowały że mnie zabiorą ze sobą, odmówiłem. Nie zależało mi na życiu. Z oczu ciekły mi łzy. Po pewnym czasie uniosłem  się w przestrzeń w kierunku światła. Byłem szczęśliwy i spokojny nic mnie nie bolało.
Charakterystyczne jest to w jaki sposób unosiłem się w przestrzeni.
Mianowicie moje ciało unosiło się pionowo z wysuniętą do przodu piersią. Z rękami opuszczonymi wzdłuż ciała odsuniętymi nieznacznie do tyłu. Głowa była wyprostowana. Wyglądało to jakbym lewitował. Zauważyłem, że obok mnie porusza się w ten sam sposób więcej osób.
Myślę że wydarzy się to w czasie gdy nad Ziemią będzie widziana kometa w kształcie krzyża. Taką kometę widział w swoim śnie mój ojciec. Był to znak końca jego życia. Mieszkam w okolicach Gdańska.
Pozdrawiam
Jerzy



zwiń tekst



UMIERAJĄCY WIDZĄ ZMARŁYCH - kolejny dowód
Wt, 26 sty 2016 08:45 komentarze: brak czytany: 1185x

Nasz dział XXI PIĘTRO zyskuje coraz większą popularność. Wiele osób przysyła nam historie, które potwierdzają tezy, które wcześniej postawiliśmy w naszych publikacjach. Tak jest właśnie w przypadku tematu "wizji ludzi umierających".   TEMAT: XXI piętro - moja opowieśćW zasadzie w mojej rodzinie zdarzyły się trzy takie przypadki, przy czym przy żadnym nie byłem świadkiem.......

czytaj dalej

Nasz dział XXI PIĘTRO zyskuje coraz większą popularność. Wiele osób przysyła nam historie, które potwierdzają tezy, które wcześniej postawiliśmy w naszych publikacjach. Tak jest właśnie w przypadku tematu "wizji ludzi umierających".

 

TEMAT: XXI piętro - moja opowieść

W zasadzie w mojej rodzinie zdarzyły się trzy takie przypadki, przy czym przy żadnym nie byłem świadkiem naocznym, ale dowiedziałem się o nich od bliskich mi osób, które nie opowiadają "bajek" a do spraw zwiazanych z duchami podchodzą bardzo sceptycznie.
Pierwszy miał miejsce 11 lat temu, po śmierci mojego dziadka od strony taty. Dziadek był już od prawie roku częściowo sparaliżowany i bardzo z tego powodu cierpiał nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Zawsze dziarski, nigdy nie siedział w miejscu, a tu nagle nie może się ruszać. To był dla niego chyba największy cios, nie choroba ale świadomość że trzeba się nim opiekować a on nie potrafi wykonać sam nawet najprostszych czynności. Ale wracajmy do dnia simierci dziadka. Nie była ona zaskoczeniem. Rodzina liczyła siez tym jaż każdego dnia, starano się tak zorganizować czas, aby zawsze ktoś był przy nim, aby nie umierał samotnie. Tego dnia, to było ok 11.00 "dyżurował" mój kuzyn, wnuk dziadka po linii jego córki. Dziadek cały czas bardzo cieżko oddychał, aż nagle zaczął oddychać bardzo płynnie i miarowo. Kuzyn opowiedział mi, że aż oczy zrobiły mu się wielkie bo pomyślał że dziadek ozdrowiał. Dziadek tymczasem całkiem wyraźnei zawołał mojego kuzyna i powiedział mu coś w tym stylu, niestety dokładnie tego kuzyn nie zapamiętał "Na mnie już pora, teraz mogę odejść" potem zwrócił głowę w stronę drzwi do pokoju, które znajdowały sięza plecami kuzyna i kontynuował (nie pamiętam imienia którego użył więc posłuże się przykładowym) "Stefan juz na mnie czeka, musimy iść zagrać razem (dziadek służył z owym Stefanem w orkiestrze Ochotniczej Straży Pożarnej.). Już już, poczekaj Stefanku, już do ciebie idę. Przygotuj mój instrument, zaraz zagramy"
Chwilę później dziadek zmarł. Oczywiście nie muszę nadmieniać że w drzwiach nikogo kuzyn nie widzial. Jednak nie to jest clue tej opowieści. jakieś dwa tygodnie później, moja babcia spotkała żonę owego Stefana, która również była w czerni. Ów przyjaciel dziadka również zmarł. Gdy babcia powiedziała jej co dziadek powiedziałprzed śmiercia ta aż zaniemówiła. Po chwili powiedziała, o czym nikt z naszej rodziny nie wiedział, że ten przyjaciel dzień wczesniej został zabrany przez pogotowie do szpitala w miejscowości oddalonej o 18 km od miasta gdzie żył dziadek. Człowiek ów zmarł tego samego dnia co mój dziadek, ale wcześniej, w nocy. Jednak o tym dowiedzieliśmy się dopiero od niej, w kilka tygodni po pogrzebie.
 
Drugi i trzeci przypadek wydarzył sieniedawno, po śmierci mojego ojca.
Gdy w maju zmarl mój tato, już po pogrzebie brat postanowił pomóc mamie przy sprawach zwiazanych miedzy innymi z rejestracją samochodu. Niestety, nie zdołali nic załatwić gdyż nie mieli przy sobie tzw karty pojazdu, czerwonej ksążeczki wydawanej przy pierwszej rejestracji samochodu w Polsce. Wrócili więc z urzędu do domu i zaczęli szukać tego dokumentu. Sprawdzili wszystko, między innymi barek w którym tato trzymał zawsze wszystkie dokumenty. Brat wyciagnął absolutnie wszystko na stół i dokaldnie sprawdził, Karty Pojazdu nie było. po intensywnych poszukiwaniach w calym mieszkaniu postanowili je zakończyć, i spytać się następnego dnia w urzędzie co zrobić, gdy nie ma owego dokumentu. Po południu, gdy brat poszedł już do swojego domu, mama, siedząc w pokoju przy stole, powiedziała na glos "Zenku, gdzie dałeś te dokumenty!". Oczywiście nie wierzyła że coś się stanie, ot raczej chciała odreagować częściowo stres związany z problemami i utratą taty. Nagle, tak nam to opowiedziała, jakby w myślach, usłyszała głos taty "zobacz w barku". Było to trochę bez sensu gdyż kilka godzin wcześniej cała zawartość barku była wyłożona na stole i skrupulatnie sprawdzana, kartka po kartce. Mimo to tchnięta przeczuciem otworzyła barek, dokument leżal na samym wierzchu papierów które wcześniej osobiście włożyła wraz z moim bratem do owego barku.
Natomiast trzeci raz (tutaj nie wiem kto nam spłatał owego figla ponieważ zdażył on nam się co prawda po smierci taty, ale w domu w którym zmarł również mój teść) zdarzył siemojej zonie. Gdy szykowała sniadanie dla nas, moja córka była w pokoju, żona szykowała sniadanie w kuchni a ja byłem na spacerze z psem. Gdy wróciłem zona nieco roztrzęsiona opowiedziała mi, że gdy zanisła talerze i sztućce do pokoju rozłorzyła dla wszystkich odpowiedni zestaw na stole. Talerz, nóż i widelec. Potem wróciła do kuchni i usłyszała, jak córka woła ją, i po przyjściu do pokoju córka powiedziała, że jeden z widelców zniknął i że ona tego nie zrobiła. Moja córka ma 6 lat, jest dzieckiem któremu nie w glowie takie żarty, zresztą żona dokładnie przeszukała pokój czy faktycznie nie schowała tego widelca oraz czy przypadkiem sam gdzieś nie wpadł. Następnie postanowiła sprawdzić ilość kompletów sztućców, gdyż zrzuciła ów brak na barki swojego roztargnienia, myśląc że go zwyczajnie nie przyniosła. Niestety, w kompletach brakuje do dziś jednego widelca.
 
Te opisane przypadki opowiedziały mi osoby które są sceptycznie nastawione do "drugiego świata" i nie wierzą w duchy, w dodatku kuzyn i brat są osobami które niełatwo jest przestraszyć. Jednak te przypadki powodują do dziś ich zakłopotanie z powodu braku możliwości normalnego wyjasnienia.
 
Pozdrawiam
 [dane do wiad. FN]



zwiń tekst



DUCH ŚCIĄGAŁ KOŁDRĘ - relacja świadka
Wt, 26 sty 2016 08:28 komentarze: brak czytany: 1184x

Manifestacje duchów bardzo często przebiegają trochę inaczej, niż poprzez popularne stukanie czy przestawianie mebli. Często zdarza się, że duch próbuje zamanifestować swoją obecność poprzez np. tzw. ściąganie kołdry. Wiemy o tym, więc nie zdziwiło nas to, co opisała nasza czytelniczka. DuchWitam, Postanowiłam podzielić sie pewna historia, która przydarzyła sie kilka lat.......

czytaj dalej

Manifestacje duchów bardzo często przebiegają trochę inaczej, niż poprzez popularne stukanie czy przestawianie mebli. Często zdarza się, że duch próbuje zamanifestować swoją obecność poprzez np. tzw. ściąganie kołdry. Wiemy o tym, więc nie zdziwiło nas to, co opisała nasza czytelniczka.

Duch

Witam,
 Postanowiłam podzielić sie pewna historia, która przydarzyła sie kilka lat temu mojemu mężowi.
Mieszkamy za granica i cześć lata, jak co roku spędzaliśmy u rodziny w Polsce. Podczas tamtych wakacji spędziliśmy noc u mojej babci, która mieszka samotnie z psem. To była pierwsza noc mojego męża w tym domu. Nad ranem obudził mnie przerażony, nigdy nie widziałam go tak zleknionego. Było około 3.30.  Maź mówił, ze nagle sie obudził i zobaczył, ze kołdra, która był przykryty zaczęła sie nasowac na jego twarz, nie mógł sie ruszyć i to jeszcze bardziej go przeraziło. Zaczął krzyczeć moje imię, aby mnie obudzić i wtedy to ustalo. Kołdra sięgała jego nosa, kiedy mógł nareszcie sie podnieść. Oboje juz nie mogliśmy zasnąć, ja także sie wystraszyłam. Babcia śmiała sie, ze mój zmarły dziadek pewnie go przywital ( jestem najstarsza w rodzinie i jako jedyna zamezna). Od tamtej nocy maz nie chce tam nocować.
 Chcialabym dodać, ze w domu babci dzieją sie rożne dziwne rzeczy, w nocy często słychać odgłosy kroków. Sama ich nie doswiadczylam, babcia czasem opowiada, ze ktoś chodzi po domu itp.

Pozdrawiam serdecznie cała Załogę,

M.





zwiń tekst



STRONA
1 2 3 4
Nowsze Nowsze
Strona 1 / 4

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.