[...] Zgadzam się w 100%, że ze zwierzęciem, z którym jesteśmy emocjonalnie mocno związani można nawiązać kontakt, mało tego, to zwierzę bardzo często samo nawiązuje ten kontakt. Aby nie być gołosłowną przytoczę zdarzenie, które sama przeżyłam tydzień temu. Posiadam w domu 3 koty, dwa syberyjskie to jeszcze młodzież, żyją w swoim świecie łobuzowania i zabaw i kotkę, czarnego dachowca, mającą 19 lat zwaną przez domowników babcią Kundzią.
Wszyscy zgodnie twierdzą, że Kundzia jest moim osobistym kotem, znalazłam ją jako umierające kocię pod śmietnikiem i udało się uratować, jest bardzo nieufna na wszystkich fuka i nie daje się dotknąć ale do mnie jest prawie przylepiona i często musi mi położyć łapy i głowę na kolanach i tak sobie siedzimy, śpi mi pod pachą w łóżku, woła mnie do sypialni jak za długo siedzę wieczorem w salonie i zawsze się pojawia nie wiadomo skąd jak wracam z pracy.
Latem nie lubi mieszkać w domu, sypia na tarasie i przebywa w okolicy domu w ogrodzie, ponieważ jest już stara i trochę schorowana nie oddala się. Tydzień temu nie przyszła się przywitać jak wróciłam z pracy, nie było jej półtorej doby. W nocy miałam straszny sen, śniło mi się, że obok mnie w łóżku są takie jakieś robale i muchy w kształcie czarnego kota, wyglądało to tak jakby rozkładało się jakieś zwierzę, i ja wołam mojego męża: chodź szybko, my szukamy wszędzie babci Kundzi, a ona tu leży nieżywa i zaczęłam płakać w tym śnie, mąż podchodzi, żeby spróbować to sprzątnąć, a to coś nagle zaczyna strasznie głośno miauczeć i wzywać pomocy no i się obudziłam.
Opowiadam mój sen i mówię, coś się jej stało i trzeba jej szukać ona mnie woła, tak to czułam. Obszukaliśmy cały ogród w każdym zakamarku i nic, w ogrodzie mamy jeszcze taki domek na narzędzia, myślę sobie, że jeszcze tam zajrzę, otwieram , a tam siedzi kupka nieszczęścia i i cicho miauczy bo nie miała już siły. Teraz jest już wszystko dobrze i moja ponad 100 letnia babcia( według ludzkiej miary) znowu mnie wita codziennie po pracy.
[dane do wiad. FN]
/poniżej grafika z Archiwum FN/