[...] Mój dziadek zmarł w 2012 roku, przed śmiercią chorował na alzhaimera, ja będąc wtedy w szkole średniej miałem sporo wolnego czasu wiec opiekowałem się dziadkiem. Życie babci nie należało do do łatwych w tym okresie czasu, dziadek dokuczał babci nie poznawał, wyzywał oraz często dzwonił na policje i zgłaszał włamanie a babcie traktował jak złodzieja. Koło 12-13 lat wcześniej dziadek z babcia przeprowadzili się do bloku obok na 1 piętro, wcześniej mieszkali na 4 co powodowało spore problemy z racji ich wieku, podczas choroby dziadka jednym z typowych objawów była dobra pamięć 20 lat wstecz a przy tym nie pamiętał ze jestem jego wnukiem a babcia jego żona, ale zmierzając do sedna sprawy.
Dziadek ZAWSZE uciekając mi na spacerze lub gubiąc się gdzieś przychodził pod drzwi mieszkania w którym
Mieszkal w przeszłości czyli do mieszkania na 4 pietrze. Nadszedł dzień śmierci dziadka, zatrzymanie akcji serca, próba resustytacji krążeniowo oddechowej lecz niestety nadszedł jego czas. Po 3 dniach pogrzeb i tu się cała akcja zaczyna, jako że mieszkam w małym miasteczku to dzień po pogrzebie zaczepiła moją babcie pani która kupiła od nich mieszkanie, mówiąc ze słyszała o śmierci męża i składa kondolencje, ale tez chciałaby się podzielić tym co przeżyły jej dzieci, opisała, ze w nocy po pogrzebie dziadka, jej dzieci które maja pokój zaraz po lewej stronie przy wejściu do mieszkania obudziły się w nocy z płaczem, że jakiś „dziadek” stoi w drzwiach i nie na nie patrzy, opisały ze był to starszy pan z siwymi włosami.
(Dalej mocno przeżywam tą opowieść) jak nie trudno zgadnąć dzieci nie miały pojęcia o śmierci i pogrzebie dziadka ani o tym, że pokój w którym mieszkają był od zawsze pokojem dziadka. Od tamtej pory wierze w duchy zmarłych osób oraz w to, ze wszystko ma drugie dno. Pozdrawiam [...]