Jednym z naszych ulubionych tematów dotyczących dziwnych zdjęć jest sprawa kul "orbs". Dlaczego? Powodów jest kilka. Po pierwsze uczestniczymy w kilku międzynarodowych projektach związanych z tym zjawiskiem. Po drugie mamy chyba najbogatszą kolekcję w Polsce zdjęć "orbs", które były przysyłane do FN przez ostatnie 15 lat przez ludzi z Polski i ze świata. Po trzecie robiliśmy nieskończoną ilość doświadczeń z rozpylaniem przed obiektywem przeróżnych substancji od kurzu zebranego z podłogi, zmielonego pyłu, wody, drobinek organicznych, przeróżnych pyłów technicznych i innych najbardziej dziwacznych substancji i mimo, że na zdjęciach wychodzą rozmazane kule, to mają się one do kul "orbs" tak mniej więcej, jak "pięść do nosa". Zjawisko orbs jest prawdziwe, jest fascynujące i pokazuje jakąś ważną część niewidzialnej rzeczywistości wokół nas.
Najbardziej zabawne jest to, że kule "orbs" posiadają rzeszę fanatycznych przeciwników, drących się ile wlezie, że "to pyłki" i że taki jeden z drugim "to widzi", a nasze prośby, żeby nie opowiadać takich bzdur gdyż robiliśmy tyle doświadczeń z rozpylaniem wszelkich substancji i owe kuliste efekty po rozpylaniu nie są kulami "orbs" - te słowa są całkowite ignorowane i pomijane. Kule "orbs" to pyłki i już - nie ma dyskusji!
Już tylko ten drobny aspekt zjawiska sprawia, że zajmowanie się nim daje tyle radości i zwykłej frajdy... ale pomińmy ten uroczy aspekt zdjęć owych kul. Przejdźmy do tego, co zawiera zdjęcie. Widzimy na nim pomocnika reprezentacji Chile i Juventusu, Arturo Vidal`a. Piłkarz zrobił serce, a przed jego rękami widać kulę.
Oczywiście można natychmiast przedstawić przebogaty wachlarz różnych wyjaśnień wykpiwająco-wyjaśniających, zresztą najczęściej sprzecznych ze sobą, że jest to "pyłek", że jest to "odbicie światła", że jest tzw. "blik świetlny" i tak dalej - można to ciągnąć ze dwie godziny. Nie sposób dociec, jaka jest prawda na zdjęciu, wykluczyć niczego nie można, ale... Przy okazji warto wspomnieć o innym wydarzeniu, które tym razem zostało udokumentowane nie zdjęciem, ale filmem. A tu już żadne wyjaśnienia o "pyłkach, owadach i blikach" nie wchodzą w grę, gdyż zapis wideo jest po prostu zamykający wszelkie dyskusje. Co jest na filmie? Banalna scena.
Jest 18 maja 2003 roku. Na polu w Wylatowie stoi nasz kolega z FN i Tadeusz Filipczak, rolnik z Wylatowa. Obaj panowie o czymś rozmawiają, a cała scena jest filmowana „ot tak, dla dokumentacji”. Na filmie widać, jak w pewnym momencie odrywa się od obu panów duża, biała kula i lekkim łukiem zaczyna lecieć nad polem. Jest to ta sama kula, która tyle razy wychodziła na zdjęciach. Ale nie to jest najciekawsze.
Najbardziej szokujące jest to, co można dostrzec analizując klatka po klatce film na chwilę przed odlotem od obu panów owej kuli. Co widać na filmie? Otóż nasz kolega z FN ma ręce ułożone bardzo podobnie do tego gestu, jaki przyjął Arturo Vidala, zaś przed jego rękami jest… lśniąca, biała kula! To jest film, więc nie ma sensu mówić o żadnych „złudzeniach pyłkowych”. Kiedy kolega bierze ręce za siebie widać, że na jego dłoniach jest jakaś energia, która przypomina rozlaną na stole rtęć. To ona potem formułuje ową kulę, która leci nad polem.
Film ten jest bodaj najbardziej dziwaczny spośród tych, jakie posiadamy w naszym archiwum. Ludzie, którzy go widzieli, nie tylko nie potrafią wyjaśnić, czym jest owa kula. Oni nawet… często nie są w stanie uwierzyć w to, co widzą na własne oczy - myślą, że wszystko zostało "sztucznie" wprowadzone na programie montażowym. Ale film jest prawdziwy.
Świat nie jest po prostu dziwny. On jest o wiele bardziej dziwny, niż ktokolwiek mógłby kiedyś przypuszczać…