Czytelniczka serwisu FN opisała nam swoje sny.
Powtarzające się sny o kataklizmie
Dobry wieczór
Długo zastanawiałam się, czy zawracać państwu głowę, jednak po dzisiejszej nocy doszłam do wniosku, że to, co chciałabym opowiedzieć, może komuś wydać się ciekawe. Bez zbędnych wstępów przejdę do sedna - od wielu lat towarzyszą mi sny, w których mnie i moją rodzinę zaskakuje straszny kataklizm. Nie brzmi to może na razie zbyt dramatycznie. Sny zaczęły się kiedy jeszcze byłam dzieckiem i zaskakujące jest w nich to, że za każdym razem wyglądają praktycznie identycznie, a rozwój wydarzeń zależy od tego, jakie decyzje podejmę.
Wyobraźcie sobie proszę zwykłe popołudnie spędzane w domu z rodziną. Jedno z tych najnudniejszych i najbardziej standardowych. W pewnej chwili zauważacie przez okno (a widok macie świetny, bo z 10 piętra) śmiertelne niebezpieczeństwo - gigantyczną trąbę powietrzną, kłębiące się czarne chmury, ogromne kłęby dymu, etc. Chociaż, zauważacie to nie do końca właściwie określenie. Wiecie, że trzeba uciekać, zanim jeszcze ktokolwiek cokolwiek zauważy - wtedy zawsze jest już za późno. Każdy ze snów, które można by już praktycznie liczyć na setki (potrafiły powtarzać się kilka razy w tygodniu i "zanikać", jednak jestem pewna, że większości po prostu nie pamiętam), zaczynał się właśnie w ten sposób. Na początku próbowałam zwrócić uwagę wyśnionej rodziny, że chyba coś jest nie tak. Że może należałoby się spakować, zejść do piwnicy, ukryć. Sen zawsze kończył się w momencie, kiedy udało mi się udowodnić, że coś się zbliża - zupełnie jakbym przegrywała jakąś idiotyczną senną grę, bo nie zdążyłam wykonać "zadania". Przy każdym kolejnym śnie próbuję postępować inaczej, im szybciej działam i mniej się waham, tym "dalej" docieram. Nigdy jeszcze nie udało mi się uratować ani siebie, ani rodziny, choć parę razy było blisko. Wrażenie ogólnie jest przerażające, bo sny są niesamowicie realistyczne. Jakby własna podświadomość (czy cokolwiek innego) robiła mi szkolenie jak postępować, kiedy nagle świat zacznie się walić.
Z reguły bardzo sceptycznie podchodzę do takich spraw. Ot, różne dziwne rzeczy potrafią mi się śnić. Jednak z każdym kolejnym powtórzeniem się snu, z każdym kolejnym rozegranym "scenariuszem" przypomina mi się, jak wiele tego "przeżyłam". Napisałam akurat dzisiaj, bo tej nocy przyśniły mi się jedne z najsilniejszych i najbardziej szczegółowych wydarzeń. Odczułam wszystko, jakby działo się naprawdę i oczywiście znów nie udało mi się dotrzeć do jakiegokolwiek azylu, bo przygotowania zajęły za dużo czasu. Z każdym kolejnym snem czuję się trochę mniej zdezorientowana i zaczynam wiedzieć, co powinnam robić. I prawdę mówiąc to przeraża mnie najbardziej.
Pozdrawiam, [...]
(e-mail i nazwisko do wiadomości redakcji)