Codziennie ludzie opisują swoje momenty "spotkania z nieznanym". Oto e-mail, który dostaliśmy 27 grudnia 2015, a jego autorem jest p. Ewa.
From: Ewa [dane do wiad. FN]
Sent: Sunday, December 27, 2015 11:44 PM
To: NAUTILUS
Subject: Zjawiska paranormalne w moim życiu:)
Witam serdecznie całą Załogę Fundacji Nautilus!
Mam na imię Ewa, mam 25 lat, mieszkam w jednym z największych miast w Polsce. W tym miejscu proszę o anonimowość. Od dawna zbieram się do napisania tego, co mi się przydarzyło i nastał ten moment, w którym nareszcie to uczynię ;) Pragnę dodać, że jestem ogromną fanką Naulitusa, mentalnie jestem z Wami od dawna. Robicie kawał dobrej roboty i za to serdecznie Wam dziękuję!!!
Chciałam opowiedzieć o pewnych zdarzeniach z mojego życia. Od zawsze byłam osobą bardzo wrażliwą, jestem też dobrym obserwatorem, badaczem oraz mam wysoki poziom empatii. Często zdarza mi się, że wyczuwam podskórnie pewne rzeczy, choć logika wskazuje na coś innego. Często polegam na intuicji, jestem religijna, wierzę, że każdy z nas ma Opiekuna- Anioła Stróża, który jest zawsze z nami.
Na początek opiszę zdarzenia związane z duchami.
To było kilka lat temu. Wczesna jesień. Szłam na przystanek autobusowy. Idąc myślałam o moich sprawach - między innymi o tym, że muszę kupić sobie nowe kozaki zimowe, bo te z zeszłego roku są już nieładne :) Z tyłu za mną słyszałam kroki kobiety, która szła za mną. Nie widziałam jej. Wywnioskowałam, że to kobieta, ponieważ idąc, jej buty wydawały odgłos butów na obcasach. Zaciekawiona tym, jakie kobieta ma buty zwolniłam i w momencie, gdy powinnyśmy się zrównać krokiem, ona... rozpłynęła się w powietrze?! Nie mam pojęcia gdzie to kobieta wyparowała. "Zrównywałyśmy się" krokiem gdy byłyśmy przy przystanku, wokół przystanku jest trawa, wolna przestrzeń. Gdyby wsiadła do autobusu bądź samochodu to bym widziała ją wsiadającą. Wiele razy zastanawiałam się nad tym i nie znalazłam logicznej odpowiedzi.
Kolejne zdarzenie miało miejsce też kilka lat temu. Był to listopadowy wieczór, godzina ok. 18.00. Poczułam się senna i położyłam się spać. Spałam smacznie, aż nagle ktoś zaczął mnie wybudzać ze snu. Poczułam, że ktoś dotyka łóżka w taki sposób, że dłonią dotyka łóżka w odległości 5cm od mojej głowy. Zaczęłam się wybudzać i pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy była taka, że to babcia chciała obejrzeć coś w TV i chciała bym jej włączyła telewizor. Zła, że mnie obudziła powiedziałam jej, że "... co mnie budzisz?! Ja tu sobie śpię a Ty przyszłaś mnie tu budzić! Idź sobie do pokoju rodziców, tez mają telewizor!" No i "babcia" poszła w kierunku drzwi mówiąc pod nosem "No już dobrze, dobrze". Gdy wychodziła, wychyliłam głowę do góry i ujrzałam, jak na telewizorze wyświetla się szary migoczący ekran- taki sam, jak w telewizorach starej generacji, gdy np. nie było odbioru kanału, i dodatkowo pojawiał się odgłos szeleszczący. Tyle, że ja widziałam tylko ten migoczący szary ekran, nie wydawał żadnego odgłosu. Położyłam głowę na poduszkę, by sobie jeszcze chwilę poleżeć. Gdy już całkowicie doszłam do siebie zaczęłam analizować co się zdarzyło... Jak to jest możliwe, że moja babcia weszła w ogóle do mojego pokoju w całkowitej ciemności (rolety spuściłam) ??? Babcia poruszała się o jednej kuli, ogólnie mało chodziła. Normalnie by się o coś uderzyła, nie byłaby w stanie poruszać się po omacku w ciemnym pokoju. I jeszcze ten szary ekran w telewizorze... Przerażające. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Tam siedziały mama i babcia. Gdy babcia wyszła do toalety spytałam się mamy czy babcia wchodziła do mojego pokoju. Mama zaręczała, że cały czas rozmawiały w kuchni i się z niej nie ruszała. Nie wiem kim była "babcia", w ogóle co miało znaczyć to zdarzenie. Zapewniam, że to mi się nie przyśniło a "babcia" wybudziła mnie właśnie z fajnego snu, w którym śnili mi się bohaterowie mojego ulubionego serialu.
To zdarzenie utkwiło mi bardzo w głowie. Ponad 10lat temu, byłam z moją przyjaciółką w sklepie kupując słodycze. Miałyśmy taki zwyczaj, że wszystkie koszty zakupów zliczałyśmy, a mnie, jako zdolnemu analitykowi, przypadało liczenie sum, co zresztą uwielbiałam i zawsze mi wychodziło :) Lecz tym razem coś mi nie wyszło. Byłyśmy przy kasie i pakowałam zakupy, gdy w tym momencie kasjerka kasowała ostatnie rzeczy a mi pojawiła się w głowie myśl: „Nie starczy!” Byłam w szoku co się dzieje, przecież zawsze wszystko liczyłam i było dobrze. I faktycznie, nie starczyło nam pieniędzy i z jednego produktu zrezygnowałyśmy. Nie mogłam tylko wyjść z podziwu skąd pojawiła się w mojej głowie ta myśl, to tak jakby ktoś „wsadził” mi ją do głowy.
Kolejne zdarzenie mnie osobiście tak przeraża, że pisząc je teraz w tym momencie mam ciarki a zdarzyło się to już jakiś czas temu. Jakieś 3 lata temu, było to pod koniec sierpnia. Pamiętam, że w tamtym okresie miałam wątpliwą przyjemność chorowania na zapalenie jamy ustnej i „ataki gorąca” zdarzały się o każdej porze dnia i nocy. Przez to w nocy nie mogłam spać. Tamtego dnia wyjątkowo pod wieczór udało mi się zdrzemnąć na ponad 2h i czułam się wypoczęta. Nastała noc, godzina 1.30, nie byłam senna. Położyłam się na łóżku, bardzo ważne: PLECAMI DO ŚCIANY! W pewnym momencie za moimi plecami nagle usłyszałam płacz i zawodzenie… Zaczęłam się temu przysłuchiwać, włączył mi się instynkt badacza, byłam też nieco wystraszona. Ten płacz jakby „zbliżał się” coraz bardziej do mnie i wtedy poczułam, że ten ktoś pcha mnie, wgniata się we mnie czy raczej wtula się w moje plecy, ale tułowiem – nie było żadnej ingerencji rąk. I tak leżałam w szoku a to coś coraz bardziej wtulało, wgniatało się w moje plecy. Miałam lekko uchylone usta, ale ze strachu nie mogłam nic powiedzieć! Udało mi się tylko wyjąkać „eee”, i w tym momencie ten ktoś zastygnął w bezruchu (tzn. przestał bardziej na mnie napierać) jakby się zdziwił, że wydałam z siebie dźwięk a jedyne, co mi przyszło do głowy to modlitwa. Zaczęłam się modlić i od razu ta istota odleciała. Modliłam się ponad 20min, gdy skończyłam to usłyszałam stukanie palcem w ścianę, 5-7 stuknięć. Nie pojawiła się już ta istota tamtej nocy, nie przespałam wtedy już ani minuty. Leżałam tak do rana. Chociaż nie wrócił ten ktoś, czułam się obserwowana do rana. Najlepsze w tym wszystkim było to, że w tamtym okresie dzieliłam pokój z moim bratem, spał po drugiej stronie pokoju i ani drgnął! Nie obudził się nawet gdy wyjąkałam „eee”!!! A przecież ten ktoś głośno płakał, każdy by się obudził. Potem już do rana myślałam o tym kim mogła być ta istota. Jako pierwsza na myśl przyszła mi zmora. Ale to nie pasuje, bo zmory dręczą ludzi a od tej istoty czuć było… jej cierpienie, ona płakała i czułam jej wielkie pragnienie miłości. Później postawiłam na mojego Anioła Stróża – mam trudne życie, zmagam się z depresją, mam okresy „życiowego zastoju” i może On chciał mi przypomnieć o sobie, popchnąć mnie do przodu. Ale to chyba nie to. Bo w końcu intuicja mi podpowiadała i miałam takie silne poczucie, że jest to dusza dziecka – dziecka które doznało jakiegoś cierpienia, miałam silne odczucie że to mogło być dziecko poddane aborcji, czułam jej potrzebę miłości, ono chciało modlitwy, wsparcia, nie wiem dlaczego przyszło do mnie (podejrzewam, że mogę być dla tych z drugiej strony rodzajem kanału – mam w sobie ciepło i to może przyciągać), ale wiedziałam też, że mnie potrzebuje, że muszę ją ochronić. Było mi jej żal, cokolwiek jej się przydarzyło.
Dodam, że byłam naprawdę wystraszona, nie wiem jak wyglądała ta postać, ponieważ ze strachu bałam się obejrzeć, bałam się tego, co zobaczę za sobą. To było jak dotąd moje najsilniejsze, najbardziej przerażające spotkanie. Trwało może z 2-3min. Mam nadzieję, że ta istota odnalazła spokój.
Sukcesywnie będę przesyłać dalsze relacje.
Pozdrawiam serdecznie, życzę powodzenia w nadchodzącym Nowym Roku i owocnej pracy przy kolejnych projektach :)
Ewa.