Sen o zmarłym dziadku i starej kamienicy. I słowa "jeszcze się spotkamy"!
Kolejny sen opisany przez czytelnika serwisu. Dość niezwykły był przebieg tego snu.
Droga Fundacjo,
Pragnę Wam opowiedzieć o pewnym dziwnym śnie, którego doświadczyłem w ostatnim czasie, a który to zaniepokoił i zainteresował mnie na tyle by do Was napisać.
Otóż akcja się działa w latach 40 ub. wieku, w jakieś letnie popołudnie w kamienicy w Radomiu przy ul. Żeromskiego 5 czy 7.
Pamiętam od momentu, gdy wszedłem do tej kamienicy idąc z „duszą na ramieniu”, powoli wchodząc po schodach. Wyraźnie czuję, że tu nie pasuję, dobrze ubrany, zadbany w kamienicy biedy. Dziadek (ze strony ojca) był schorowany, nie dowidział, nie dosłyszał, miał problemy z chodzeniem. Miał z 80 parę lat.
To była biedna, żydowska kamienica przy głównej ulicy miasta. W fatalnym stanie technicznym. Idę przed siebie. Patrzę na obdrapane ściany, zniszczone schody. Skręcam w lewo, zaczynam wchodzić po schodach. Słyszę jak skrzypią. Znajduję się już na pierwszym piętrze; po lewej stronie widzę drewniane drzwi. To te. Pukam. Drzwi się same otwierają. Wchodzę i widzę, że drzwi wejściowe do mieszkania znajdowały się w samym rogu wielkiej izby, zaraz obok drzwi (po mojej lewej) była drewniana szafa, zaraz za nią stało krzesło – oparcie skierowane w stronę ściany – stół drewniany, przy którym siedział dziadek, jakby na rogu. Na stole była jakaś dziergana serweta, gazety, szklanka, ogólny nieład, żeby nie powiedzieć bałagan. Dalej było krzesło i reszta umeblowania. Na oknie stały kwiaty, jakby dziko porośnięte w donicy. W oknie wisiała firanka, jakby dawno nieprana. Cały lokal sprawiał wrażenie niezamieszkanego od dłuższego czasu. Po mojej prawej zaś stała łóżko, jakby rozłożona wersalka zaraz za nią wolna przestrzeń i okna. Ta część pokoju jest jakby słabiej oświetlona.
Gdy wszedłem do pomieszczenia, dziadek siedział na krześle, tyłem do mnie. Był zgarbiony lekko. Strugał ołówek, palił papierosy. W izbie unosił się dym papierosowy, który również przeszywał promień popołudniowego słońca. Na środku izby stała jakaś kobieta - żydówka, miała ok. 60 lat. Nie znam jej. W dalszej – jakby ciemniejszej – stronie tego pokoju, również przy oknie stał młody Żyd w kaszkietówce i kamizelce. Również go nie znam.
Działek ewidentnie był zdenerwowany. Krzyknął. Wszyscy wyszli. Zostałem ja i on. Stałem jak wryty, zestresowany jak przed egzaminem. Nie wiedziałem jak mam się zachować. Dziadek nic, tylko strugał ten ołówek. Nie spojrzał nawet na mnie. Zaczął opowiadać historię mojej rodziny. Skąd pochodzimy i dokąd zmierzamy, nasze rzekomo żydowskie korzenie. I tak od słowa do słowa, zaczął zarzucać mi, że nie zrobiłem nic dobrego ludziom, żeby się, ze światem żegnać. Krzyczał, że strasznie się z tym guzdram, że już dawno powinienem „to” załatwić. Że na mnie czekają i że mam się zbierać z tym szybciej, bo mam mało czasu. Jednak, dalej nie chciał się spotkać z moim ojcem. Stwierdził, że to jeszcze nie ten czas. Wstał. Ja ze wstydu zacząłem uciekać. On zaczął za mną biec.
Zbiegając ze schodów, widziałem na nich kobiety i mężczyzn stojących obok siebie przy ścianie. Wszyscy się na mnie patrzyli. Gdy znalazłem się na parterze, na którym nie było już nikogo, zacząłem biec w kierunku dobrze oświetlonych drzwi. Przeszedłem przez nie i wybiegłem na ulice, która już wyglądała tak jak dzisiaj. Zbiegając wyraźnie czułem, że dziadek chciał mnie zatrzymać. Był strasznie wzburzony. Kuśtykał. Gdy już wybiegłem, odwróciłem się, widok kamienicy był znowu jak z lat ’40. Dziadek stał w drzwiach, jakby nie mógł lub nie chciał biec dalej i patrzył na mnie lekko się uśmiechając, a ja czułem jak do mnie mówi: „Jeszcze się spotkamy!”. Stałem zatopiony we współczesności i patrzyłem się na niego, czułem się bezpieczny.
Nie byłoby w tym nic dziwnego dla mnie, gdyby nie fakt, że dziadek mój zostawił mojego ojca zaraz po jego narodzinach. Przez całe swoje życie nie ma z nim kontaktu. Ja osobiście spotkałem go raz w swoim życiu jako dziecko. Domniemam, że dalej żyje, ale pewności nie mam. Urodzony był w 1930 r.
Pozdrawiam,
[imię i nazwisko do wiad. redakcji]