NOCNE WZBUDZENIE WIERTARKI I.. TAJEMNICZY, ELEGANCKI PAN - dwie historie z dawnych lat
XXI PIĘTRO to miejsce, gdzie przedstawiamy najciekawsze (naszym zdaniem) historie lub jak kto woli - relacje - o spotkaniach z nieznanych. Tym razem historie, które zostały jedynie zapamiętane przez naszego czytelnika. Ale są jak najbardziej warte przedstawienia w serwsie FN.
...Po przeczytaniu waszych ostatnich artykułów dostyczących duchów postanowiłem sam się wysilić i opisać dwie historie które znam choć sam ich nie przeżyłem, z tym że jedna jest w 100% wiarygodna i miała miejsce a druga to nie wiadomo. Zacznę od tej autentycznej. Wydarzyło się to dwadzieściapare lat temu kiedy moi rodzice powoli kończyli budowę nowego domu właściwie to już się powoli wprowadzali, przedtem mieszkali u dziadków jakieś 500 metrów od tego nowego domu. Dziadkowie mieli sąsiada, staruszka blisko 90lat, który dawał radę dojść tylko do płotu żeby zamienić słowo. Zawsze kiedy widział mojego ojca mówił żeby go zabrał ze sobą do nowego domu, że trzeba mu tylko trochę mleka, chleba i jakieś łóżko, a mówił ta dlatego, że nie lubiał się z resztą rodziny co tam mieszkała. Ojciec zawsze mu mówił, że kiedyś go zabierze ale jeszcze pokoi nie skończył i nie ma gdzie.., w rzeczywistości nigdy by i tak go nie zabrał. Pewnej nocy gdy rodzice już powoli zasypiali o jakiejś ~12 w nocy w garażu piętro niżej zaczęło coś chuczeć bez ustannie. Postanowili z matką to sprawdzić, ojciec wziął sikierę, był pewny, że ktoś tam jest weszli do garażu a na blacie chodzi załączona wiertarka, podszedł, wyłączył, posprawdzał wszystkie zamki, dom był zamknięty.Wiertarka była zostawiona podłączona do kontaktu, ale żeby ją włączyć trzeba było nacisnąć cięzki przycisk i do tego wcisnąć blokadę, żeby sama chodziła. Na zajutrz dowiedzieli się, że ów dzidaczek tej samej nocy zmarł. Ojciec mówi że potem miesiącami zostawiał tą wiertarkę podłączonądo kontaktu , pytał różnych fachowców czy to możliwe, każdy mówił, że nie. Do dziś mamy tą ruską masywną wiertarkę wciąż sprawną, i jak czasem ją biorę do ręki jestem zdumiony jak ten ciężki przycisk sam się wcisną.
Druga historia jest o tym jak mój pra pradziadek jechał wozem i w już nie istniejącej miejscowości (nie pamiętam nazwy) poprosił go o podwózkę elegancko ubrany gość. Gdy jechali przez las nagle zerwała się straszna wichura, aż drzewa wywracało. Kiedy już się wszystko uspokoiło pradziadek zauważył, że pasażer znikną, a na jego miejscu była kupa owczego odchodu. Ile jest prawdy w tej historii? tego nie wiem, ale ojciec mówi że kiedyś jak był mały to było mase takich opowieści zasłyszanych od starszych ludzi, podobno manifestacje zdarzały się bardzo często. Pozdrawiam