Koszmar ataków "zmory nocnej".
Jestem Waszą czytelniczką od lat i jesteście jedyni, do których się mogę zwrócić bo nie jestem w stanie sobie z tym poradzić a strasznie się przez to coś boję, boje się powiedzieć żeby nie uznali mnie za wariatkę. Błagam tylko o cierpliwość w przeczytaniu mojego przypadku.
Otóż „TO” to jakaś siła, jedni piszą „zmora” nocna inni bezdech senny. Ale mnie się wydaje że coś próbuje złapać ze mną kontakt od kilku miesięcy, przestraszyć, ostrzec, nie wiem. Pierwszą sytuację miałam tej wiosny, jak mój mąż wyjechał na kilka dni na zimowy kurs wspinaczkowy, wyjechał nad ranem, ja się przebudziłam jak zamknął drzwi i jeszcze słyszałam odjeżdżający z podjazdu samochód. Dosłownie po chwili zaszeleściła reklamówka z korytarzu, myślałam że mąż wrócił się po coś, nie spałam, dlatego też wykluczam bezdech senny. Nagle poczułam jak cała kołdra na całej szerokości zaczyna mnie wgniatać w łóżko, czułam zimne ciarki przez całe ciało, chciałam krzyczeć lub się ruszyć ale nic z tego, rozglądałam się tylko po pokoju o co chodzi. Po dłuższej chwili odpuściło, dosłownie widziałam jak kołdra znowu wraca do poprzedniego kształtu.
Kolejnej nocy to samo, czułam jakby półsen, znowu coś mnie wgniata, tym razem najpierw czuję zimne ciarki i potem gniecenie, otaczanie kołdrą ciała, znowu zero ruchu i głosu. Bałam się zasnąć, zapaliłam światło w korytarzu. Po jakimś czasie (ta sama noc) widziałam szybko przemykającą smugę do łazienki (jest obok sypialni za ścianą) i leżąc na boku widziałam jak to coś przełazi przez ścianę i znalazło się nade mną i mnie wciska w łóżko, udało mi się podnieść rękę i machałam żeby to odgonić i zobaczyłam dłoń która tez ze mną walczy (takie muśnięcie przed oczami) i szybko się urwało. Nie wiem czemu ale miałam wrażenie że to jakiś mężczyzna.
Myślałam, że to tylko się zdarza jak nikogo nie ma w domu ale nie. Kolejne sytuacje zdarzały się bez względu czy ktoś był w domu i czy spałam sama czy nie.
W krótkim okresie czasu spotkało mnie jeszcze kilka sytuacji ale to już były sny, gdzie cos mnie ciągnie, popycha i często przy tym czuję taki smród… ciężko go określić, taki mdły, spalenizna, no nie do opisania, zawsze wtedy próbuję krzyczeć i we śnie wydaje mi się że nie mogę pisnąć ale budzę się słysząc własny krzyk i spocona jak przysłowiowa mysz.
Najświeższe przeżycie miałam ok. 3 tyg temu, było już jasno i zaraz miałam wstawać, nakryłam się kołdrą i gapiłam w sciane, dziecko było u babci a mąż wyszedł rano pobiegać. Poczułam zimne ciarki…i już wiedziałam ze zaraz zaciśnie się na mnie na cholerna kołdra, no i tak się stało a potem poczułam na sobie kilkanaście szybkich ruchów frykcyjnych z wyraźnym sapaniem, jakby bezkształtne ciało chciało zgwałcic mnie od tyłu (sorry ale tak to czułam), jak odpuściło to popłakałam się i bałam jak cholera.
Po dzisiejszym śnie postanowiłam napisać bo za dużo wrażeń mam od zaledwie kilku miesięcy. Dziś we śnie kolejne przyciśnięcie do łózka, spałam na brzuchu i nagle obraz przeniósł się do jakiegoś jasnego pokoju z drewnianym białym sufitem i na wysokości ramienia kontem oka zauważyłam czarną gęstą.. mgłę? Nie wiem jak to określić ale tak jakby ta czarna powłoka mnie dociskała, obudziłam się z krzykiem i mąż też mnie budził.
Opowiedziałam o tym tylko jedne osobie, która wiem że tez ma na koncie dziwne spotkania we śnie i nie tylko, po wysłuchaniu mnie zrobiła taką zmartwiona i lekko przerażoną minę i poprosiła żebym jak najszybciej się pomodliła… .. no i tu jest problem bo ona jest osobą wierzącą a ja nie. I teraz bardzo bym chciała ale nie potrafię, nie wierzę w Boga jedynego, Jezusa, Maryję dziewicę i takie sprawy ale wierzę że jest coś poza naszym umysłem, wierzę że duchy, reinkarnacja czy jasnowidzenie istnieją. Może jedno nie powinno wykluczać drugiego? Nie wiem, ja nie potrafię uwierzyć, nie wiem jak mam się modlić, odklepać zdrowaśkę czy ojcze nasz? To przecież w ustach niewierzącej osoby brzmi co najmniej jak hipokryzja, zreszta modlitwa w którą się wątpi nie jest modlitwą, prawda? Jak to coś odgonić?
Nie miałam nigdy takich „wrażeń” poza snami, które poniżej opisałam (może powinnam zamieścić to na początku?:).
W życiu od czasu do czasu trafiają mi się sny, które przepowiadają przyszłość, rozmawiam ze zmarłymi bliskimi lub pokazują coś co się wydarzyło, dosłownie dwa dni temu jak mój mąż znowu wybrał się w góry śniło i się ze dostał mandat (a ostatni otrzymał kilka lat temu) i jak go zapytałam czy czasem nie było mandaciku to wywalił oczy i się zaśmiał bo faktycznie mu wlepili. Kilka dni przed śmiercią znajomego ze szkoły przyśnił mi się ten chłopak, był pijany w jakimś tunelu a obok szli moi zmarli bliscy, za 3-4 dni dostałam telefon że zmarł po przedawkowaniu narkotyków a stało się to w metrze warszawskim. Mój brat parę miesięcy temu trafił do szpitala (silne kłucie w głowie, ma torbiela w mózgu), kilka dni wcześniej przyśnił mi się jak jadł ludzkie fekalia. Po długiej śpiączce (długa reanimacja po zawale) mój wujek chrzestny zmarł, miałam bardzo ważny egzamin na studiach i nie pojechałam na pogrzeb, pożegnał się ze mną we śnie (w nim był tez mój brat, który tak się wujka przestraszył jak do mnie podchodził że uciekł z krzykiem), przytulaliśmy się dłuższą chwilę. Takich przykładów mogę przytoczyć jeszcze kilkanaście, no chyba że większość ludzi tak ma ale wydaje mi się ze odbieram świat nieco inaczej niż przeciętny człowiek.
I tu się boję, nigdy nie spotkałam ducha na jawie i bardzo bym tego nie chciała, czytałam już na Waszej stronie o zmorach, wygląda to podobnie, ale jak sobie z tym poradzić?
Jak jestem sama w domu to śpię z zapalonym światłem w korytarzu, jak dziecko….
Aneta