Byłam... trzydziestoletnim Japończykiem, którego ktoś zastrzelił - ślady po poprzednim wcieleniu
[...] chciałam się z Wami podzielić moim snem. Ciekawi mnie zadnie innych na ten temat ale wolałabym pozostać anonimowa. Jakiś czas temu miałam długi sen, ale opowiem Wam o najciekawszym fragmencie. Otóż wchodzę do przejścia podziemnego, gdzie znajduje się targowisko. Rozglądam się, nagle przechodzę obok przeszklonego biura. Widzę, że osoby znajdujące się w środku patrzą na mnie, pierwsza myśl... rozpoznali mnie, muszę uciekać ( nie mam pojęcia skąd wzięła się u mnie ta myśl). Dobiegam do przeszkolonej windy w której jest lekarz i pielęgniarka.
Mówię im, że potrzebuję pomocy, kulę się w kąciku windy, pielęgniarka próbuje szybko zamknąć drzwi. Niestety ktoś dobiega i wchodzi, powoli. Siedzę skulona nie patrzę na niego ale czuję co się dzieje. Do głowy przychodzi mi myśl, czemu ktoś mi to robi? Napastnik powoli wyciąga broń. Szybko zabija pielęgniarkę i lekarza, potem oddaje trzy strzały w moje plecy.
Widzę swoje odbicie w przeszklonej ścianie windy. Nie jestem kobietą. Jestem trzydziestoletnim Japończykiem z krwią wsiąkającą w sweter na moim torsie. Nagle błogie poczucie, rozumiem to moja nauka. Zło i dobro nie istnieje. To tylko ludzkie uczucie. Myślę sobie, reset inkarnacji.
Otwieram oczy, widzę kobietę i mężczyznę, znowu rasy żółtej, czuję, że jestem małym dzieckiem, mam nie więcej niż 2 lata. To moi rodzice ale tym razem mam poczucie, że jestem amerykanką. W każdej chwili tego snu byłam pewna, że gdzieś przy mnie, pod różnymi postaciami jest moja przyjaciółka. Nawet jako maleńkie dziecko, czuję, że za jakiś czas ona się pojawi. Tak jakbyśmy każdą drogę przechodziły razem.
Może jest to jakieś wytłumaczenie faktu, że jestem konsultantem Feng Shui. :)
Pozdrawiam Was serdecznie
Iza.