[...] Od kilku miesięcy regularnie czytam artykuły na Waszej stronie i nasunął mi się pomysł aby napisać do Was, aby opisać historię, którą słyszę już od kilku lat od mojego dziadka. Nigdy nie brałem tego na poważnie, dopiero nie dawno uznałem, że jest to w miarę ciekawe.
Pewnej nocy, a właściwie podczas nocnej zmiany w pracy (około godziny 2/3 nad ranem), pracownik oczyszczalni ścieków, mój dziadek, postanowił zrobić sobie krótką drzemkę. Pracujące maszyny, jak twierdzi, sprzyjały relaksowi. Zaraz po położeniu się i zamknięciu oczu zrobiło się jakby chłodniej oraz poczuł się dziwnie błogo, miał wrażenie, że nie jest sam, jednakże nie mógł, ani nawet nie miał chęci rezygnować z tego stanu. Po niedługim czasie zaczął się jednak niepokoić o to, co się dzieje. Czuł lęk. Jednak gdy już wszystko wróciło do normalnego stanu, otworzył oczy jakby nigdy nic i... wstał.
Dziadek opowiadając tę historię zawsze podkreśla, iż nie spał tylko drzemał - był jakby w letargu, aczkolwiek wiedział co dzieje się dookoła, stracił jednak poczucie czasu, zdawało mu się jakby to trwało kilka może kilkanaście minut, a tak na prawdę działo się to na przestrzeni kilku godzin. Śmieje się również, że to był duch jego poprzednika, który dostał zawału i zmarł w tym miejscu. Mój dziadek jest jednak niezwykle sceptycznie nastawiony do czegoś takiego jak duchy, kosmici, czy inne paranormalne rzeczy, więc jeżeli tak to rozpamiętuje, musiało być to rzeczywiście niezwykłe przeżycie, albo na prawdę najadł się wtedy strachu.
Pozdrawiam całą załogę Nautilusa. Hubert.
[...] Ta historia wydarzyła się niedawno, trzy lata temu. Moja ciocia, siostra ojca zachorowała na raka mózgu, lekarze nie dawali żadnych szans, ona sama też miała świadomość tego, że umiera. Kiedy odwiedziałam ją trzy tygodnie przed śmiercią w rozmowie trudno mi było się opanować i w pewnym momencie łzy stanęły mi w oczach, na co ona powiedziała: "Nie płacz, ciotka nie umrze". To były jej ostatnie słowa skierowane do mnie.
Trzy tygodnie później przyśniła mi się wraz ze swoją siostrą, która od kilku lat już nie żyła i powiedziała: "Mówią, że ja umarłam ale ja nie umarłam, ja tylko wyszłam ze szpitala, ale do męża nie wrócę, zostanę tutaj, bo tutaj mi dobrze." W tym czasie była już w śpiączce a następnego dnia odeszła.