Sen o Matce Boskiej, która... wyszła z obrazu.
W dniu dzisiejszym chciałam z Wami podzielić się pewnym zdarzeniem z mojego życia, które miało miejsce gdy byłam małą dziewczynką , wówczas miałam 7 lat, może 8 lat. Lubiłam sama chodzić do naszego kościoła , i patrzeć na obraz Matki Boskiej Saletyńskiej przedstawiający scenę Pięknej kobiety na tle natury, siedzącej na kamieniu i zakrywającej dłońmi twarz, a przed nią dwoje dzieci. Była smutna i bardzo zatroskana. Chciałam ją pocieszyć ale nie wiedziałam jak.
Pewnego razu , śni mi się ten obraz z piękną panią ale bez dzieci. Kobieta ożywa na obrazie , wstaje z kamienia i wychodzi z niego idąc w moim kierunku ...jej cudowne oczy są pełne blasku , a twarz choć smutna, rozświetlona tysiącem srebrnych iskier, delikatnie uśmiechnęła się i zakryła twarz dłońmi ,a spod nich popłynęła łza. Nic nie powiedziała i zniknęła, a Ja pogrążyłam się w smutku ponieważ pomyślałam sobie, że przeze mnie płacze, bo jestem niegrzeczna. O swoim przeżyciu nie powiedziałam nikomu , nawet rodzicom ponieważ obawiałam się ich reakcji i pytań typu: Jak to ożyła? Czy z tobą dziecko wszystko w porządku? itp.itp Na dodatek, MBS płakała przeze mnie ,co ich może zmartwić . To były całkiem inne czasy.
Dzisiaj takie widzenie świata nie byłoby napiętnowane, raczej byłoby obiektem zainteresowania i różnego rodzaju analiz ,które mogłyby potwierdzić bezmiar naszej ludzkiej inteligencji oraz nasze pochodzenie Przez długie lata milczałam , a nawet był moment że całkowicie zapomniałam o tym zdarzeniu. Jednak gdzieś w podświadomości został zapis tego zdarzenia, a raczej sam fakt interpretacji z kodem "jesteś niegrzeczna" "jesteś winna".....Upłynęło naprawdę sporo lat zanim ta sprawa wróciła, a Ja zaczęłam mówić na ten temat. To był czas gdy pracowałam nad sobą w zakresie wybaczania oraz wyczyszczenia i uzdrowienia wszystkich starych powiązań. Lawinowo , zwłaszcza poprzez sny zaczęły napływać obrazy zdarzeń do przepracowania. I tak pojawił się temat Pani Matki Boskiej Salentyńskiej , która wyszła z obrazu...Ktoś powie: Żyłaś tyle lat z poczuciem winy, tyle straciłaś!! Ja odpowiadam: Nic nie dzieje się bez przyczyny, to po pierwsze. Po drugie: Co by było gdybym odeszła z tego świata z poczuciem winy, nie uświadamiając sobie znaczenia tego zdarzenia? Co by było gdybym żyła dalej okryta woalem zapomnienia?
Dziś powiem tak: Wiele straciłam w moim zewnętrznym życiu po to aby zyskać o wiele więcej w tym i innym świecie nazywanym królestwem ducha . Nie ma nic piękniejszego jak znaleźć drogę do "raju" i móc w nim pobyć. Nie nic piękniejszego jak światło miłości.
Niech ta historia będzie dla Was drogowskazem na drodze życia, na której nie ma znaku z napisem "moja wina" ...., tego miało mnie nauczyć to zdarzenia i to chciała powiedzieć jasna Pani. Gdy przerobiłam tą lekcję dostałam ocenę w postaci cudownej nagrody , którą było mistyczne spotkanie z Wielkim Mistrzem którego zwą Jezus, poprzedzone wcześniejszą obserwacją Niezidentyfikowane obiektu latającego nad moim domem. Od tego czasu przerabiałam kolejną lekcję, ale to już inna historia równie pouczająca.
Pozdrawiam: Z poczuciem pokoju i harmonii splatających się w miłości Tu i Teraz
13.05.2017r