Droga FN
Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że jestem osobą, która nie wierzy w siebie, ani w rzeczy ciężkie do wytłumaczenia - moje wytłumaczenie jest zawsze to samo : wydawało mi się albo jakiś zbieg okoliczności.
Nigdy w życiu nie wierzyłam w rzeczy paranormalne, itp. ale od pewnego czasu zaczynam się zastanawiać, czy nadal powinnam tak wierzyć, czy ufać swojej intuicji, o której działaniu przekonałam się z czasem. Właściwie wszystko zaczęło się od momentu, kiedy umarł mój dziadek, który był przy mnie od urodzenia i z którym byłam mocno związana. W dzień śmierci (niedziela) spałam jak zabita, aż o 6.30 rano obudziłam się i nie mogłam już zasnąć - co na ogół nie stanowi dla mnie problemu. 15 minut później telefon ze szpitala o śmierci dziadka.
W tym samym momencie obudziła się moja mama, która odebrała ten telefon oraz ciocia (synowa mojego dziadka) - obie po prostu dziwnie się poczuły jak ja. Co jakiś czas jednak tylko mi dziadek śnił się i o coś prosił - zawsze wtedy, kiedy na cmentarzu nie paliły się znicze albo kwiaty musiały być podlane. Śmiałam się, że upomina się o porządek nawet po śmierci.
Od tego momentu zaczęło się robić dziwnie. W nocy budził mnie strach, odczucie, że ktoś jest ze mną. Nie o tym chciałam jednak pisać, ale to sprawiło, że zaczęłam wierzyć, że otacza nas coś, czego sami do końca nie jesteśmy świadomi.
Zaczęłam miewać dziwne sny - przeczucia. Uparcie śniła mi się babcia mojej koleżanki, zawsze smutna, coś ją męczyło. W końcu powiedziałam koleżance o tym, bo wydawało mi się, że chodzi o jej zdrowie. Zdziwiła się tylko, bo jej babcia miała ok.65 lat wtedy i czuła się dobrze. Namawiali ją na badania, lecz jak to osoba uparta, nie zgodziła się. Po jakimś czasie zmarła we śnie - skrzep.
Sny przerodziły się w impulsy - nie jest to coś takiego, jak wszyscy opowiadają, że mają wizję tego co się stanie. Ja nie widzę niczego - czuję się tak, jakby mi ktoś w głowie powiedział, że coś się stanie i ja jestem tego pewna.
Najświeższą historią jest sylwester [...], kiedy wszyscy dookoła zaczęli się cieszyć z nowego roku, a ja usiadłam i powiedziałam, że w tym roku nie będę się cieszyć. Cały czas tłumacząc sobie - pewnie mi się wydawało - odłożyłam sprawę. Po pewnym czasie kolejny impuls - weź do ręki kalendarz. Nigdy nie słuchałam swojej intuicji i zawsze wychodziłam na tym źle, więc postanowiłam w ramach nowego roku to zmienić. Kolejny impuls - M, a więc albo marzec albo maj. Postanowiłam poczekać do marca. Nic się nie wydarzyło, więc kolejny raz pomyślałam, że wydawało mi się na pewno i zapomniałam. 10 maja zmarła moja babcia (bardzo niespodziewanie, bo w ciągu 5 minut) i kiedy przypomniałam sobie poprzednie przeczucia, zamarłam.
Miałam w życiu różne 'epizody' przeczuć - na ogół takie, w których muszę kogoś ostrzec. Niestety to, co mi się wydaje, jest bardzo niejasne i nie wiem kogo ani czego to dotyczy. Dopiero po fakcie dowiaduję się, o co chodziło.
Proste sytuacje - kiedy ratowałam znajomych na studiach idących na zaliczenie. Zawsze przed salą mówiłam o jednej rzeczy, którą powinni powtórzyć, bo wydaje mi się, że akurat to pytanie będzie. Zawsze wszyscy pukali się w czoło, bo nie były to informacje, o które ktokolwiek mógłby zapytać. Po fakcie przychodzili podziękować, gdyż tym jednym pytaniem ratowałam ich pobyt na studiach. [...]
Ten sen jest dla mnie jakimś dowodem na to, że jednak może moja intuicja gdzieś jest i nawet funkcjonuje. Pozostaje we mnie jakaś cząstka jednak, która mówi, że wydaje mi się i nie ma co wierzyć w przeczucie..
Pozdrawiam!
Gosia