Moje Bliskie Spotkanie Trzeciego Stopnia, kiedy miałem... 5 lat
Witam!
Na wstępie streszczę to o czym napiszę - mam wrażenie graniczące z pewnością, że przeżyłem tzw. Bliskie Spotkanie Trzeciego Stopnia z UFO. Zapewne otrzymujecie mnóstwo takich listów, jednakże w moim zawarta jest pewna nietypowa prośba.
Działo się to może w 80-81 roku. Miałem wtedy zaledwie 4 lata, jednak ten widok zapamiętam do końca życia. Sytuacja miała miejsce we śnie. Spałem w pokoju sam, natomiast rodzice spali za ścianą w pokoju obok. W pewnym momencie znalazłem się w ciemnym pomieszczeniu. W jakiś sposób "przedstawiono mi" istotę, której wizerunek przedstawiam w załączniku.
Jak gdyby mówił to głos narratora. Pierwsze chwile były przyjazne, jednak po chwili ogarnął mnie paniczny lęk. Nie pamiętam dokładnie ale wydaje mi się że istota chciała mi coś zrobić - igła, ukłucie, czy coś takiego. Być może ten element jest już wynikiem konfabulacji, bądź co badź po maksymalnie minucie obcowania z tym dziwadłem wpadłem w przerażający strach. Obudziłem się w swoim pokoju widząc sylwetki istot - kilku - dwóch, trzech, które właśnie wychodziły przez ściany. Zupełnie jakby pochowały się po kątach.
Natychmiast zacząłem się wydzierac po rodziców. Kiedy do mnie doszli byłem wciąż pewien że jeden stwór siedzi w pokoju, i bałem się tam spojrzeć. Oczywiście poszukiwania wykazały, że nic tam nie było. Po tym wydarzeniu przez okres 3 lat musiałem mieć co noc kogoś przy sobie. Był to paniczny, nieopisany lęk. Z powodu kłopotów z psychiką zostałem natychmiast wypisany z przedszkola i przebywałem w domu, wyłącznie w czyjejś obecności. W nocy rodzice musieli mnie trzymać cały czas za rekę. Miałem okropne kłopoty z zaśnięciem, najczęściej ojciec lub matka usypiali przy mnie pierwsi, podczas gdy ja męczyłem się długo w nocy. Co chwila budziłem ich więc pytając, czy śpią: "Śpisz?". Po pewnym czasie wypracowaliśmy sobie nawet system, ja po prostu pociągałem rodzica za rękę, a on dwoma szarpnięciami miał dać znać, że nie śpi.
Pewnie w dzisiejszych czasach od razu zaprowadzono by mnie do psychologa dziecięcego, jakiegoś speca od ADHD albo pediatry i Bóg wie kogo jeszcze, jednakże wtedy nikt o wzięciach nie słyszał, zaś rodzice zawsze mocno stąpali po ziemi.
Pierwszy raz usłyszałem o UFO w wieku 8 lat. Pamiętam gazetę "Alfa 6" z komiksami, która dostałem od rodziców i która dość sceptycznie, ustami polskich sław z tego okresu wypowiadała się o latających spodkach. W czasie czytania ogarnął mnie znów ten paniczny lęk, który czuję nawet teraz, pisząc tego e-maila. Wtedy w żaden sposób nie wiązałem UFO z owym dziwacznym snem.
Zacząłem interesować się zjawiskiem. Przeczytałem multum książek na ten temat. Później pojawił się też internet i strony www. Zawsze z tym samym skutkiem - ogromna ciekawość, jak magnes, a potem rodzące się przerażenie i - obowiązkowo - nocka z głowy.
Dziś jako żonaty facet i bądż co bądź pracujący specjalista od efektów wizualnych w filmie i foto dalej czytam o tym wszystkim, widzę zdjęcia, również te z waszej strony.
Wracając do istoty ze snu. Obecnie fotoszop i tablet umożliwiają narysowanie czego się chce. W załączeniu narysowałem tego dziwoląga. Przez lata widziałem mnóstwo podobizn szaraków, nordyków i innych indywiduów w necie i książkach. Za każdym razem, gdy ich oglądam ciarki przechodzą mi po plecach. Jednakże takiego pana jak z mojego snu nie spotkałem. I tu moja skromna prośba; Z pewnościa czytacie i wiecie na ten temat więcej niż ja, może Wy spotkaliście się z taką postacią?
Pzedstawię jej dokładny opis. Była mojego wzrostu, a skoro miałem wtedy cztery lata, to mogła mieć metr z hakiem. Skóra była koloru jasnego beżu. Najbardziej zapamiętałem kilka cech. Pierwsza to faktura skóry, sucha, średnio sprężysta, jakby z gładkiego styropianu, z widocznymi małymi porami, jednak bardzo regularna, bez jakichkolwiek załamań, jak wypchana. W dzieciństwie w telewizji był "Dziennik telewizyjny". Za prowadzącym był z prawej strony wyświetlany PIP, a kiedy go nie było, wisiał tam taki styropianowy ekran. Właśnie taką fakturę jak ten ekran miała ta skóra. Jak pamiętacie dawny dziennik - wiecie o co chodzi.
Druga była wielka głowa, szeroka, płaska. W przeciwieństwie do szaraka miała MAŁE czarne oczka. Jak guziki na przytulance. Zero źrenic, białek, nic. Oczy były ekstremalnie szeroko rozstawione. Żadnego nosa, usta wąska ale szeroka szpara. Pomimo braku mimiki, ruchów twarzy, ruchów oczu nie miałem wątpliwości że jest to żywa istota.
Głowa miała widoczne na ilustracji dziwaczne uszy, jakby "wloty powietrza". Zawinięte w postaci bulwy z tyłu głowy i zaczynające się od jej nasady. Tego fragmentu, tj. połaczenia nasady głowy z uszami nie potrafię sobie dokładnie przypomnieć. Odnoszę też wrażenie, że dziwadło miało pewien rodzaj łuków brwiowych, co widać na rysunku. Dziś juz nie wiem, czy były wklęsłe, czy wypukłe, czy tylko zaznaczone. Sprawiała wrażenie, że ma czoło jak małpa albo myszka miki, jednak nie umiem tego poprawnie umiejscowić na obrazku.
Resztę ciała pamiętam do wysokości pasa. Jak zwykle w takich przypadkach nieproporcjonalnie do głowy chuda i wąska. Nie pamiętam stroju czy czegoś takiego. Pewien jestem jedynie tych MAŁYCH czarnych oczu, głowy w kształcie kostki gitarowej albo tłoka Wankla, koloru i faktury skóry oraz obecności dziwnych łuków brwiowych.
Na dzień dzisiejszy prowadzę normalne życie, nie mam problemów z osobowością, nie przyjmuję leków, nie łażę do psychiatry (zresztą nigdy nie łaziłem. Jednak wciąż gdzieś głęboko zyje we mnie straszliwy lęk, który co prawda nie przeszkadza mi nijak w życiu, ale wciąż budzi ciekawość i pewność, że kiedyś jeszcze nastąpi ciąg dalszy.
Proszę o zachowanie pełnej anonimowości.
[dane do wiad. FN]