Śmierć nie boli! - zapiski człowieka, który przeżył śmierć kliniczną.
Witam, Nie wiem jak zacząć, żeby opisać to co ostatnio czytałem. Hmmm. Może od samego początku:
Siostra mojej dziewczyny. Kobieta po 30. poznała ostatnio człowieka około 25 lat, króry przeżył śmierć kliniczną, która była następstwem wypadku samochodowego. Człowiek ten na co dzień jeździł w rajdach samochodowych, a "zginął" w wypadku w czasie gdy samochód prowadził jego kolega.
Pamięta dokładnie jak to było. Opisywał, że widział tylko jak wypadają z drogi, uderzeją w drzewo, a potem słyszał słowa "On nie żyje"... Odratowano go, ale to co przeżł będąc w czasie śmierci klinicznej jest niczym w porównaniu z tym co się dzieje teraz.
Opisywał tunel ze światłem. Wyszedł po niego dziadek, który umarł gdy ów człowiek (dla ułatwienia będę go nazywał Markiem) był jeszcze mały i w ogóle go nie pamiętał. Dziadek powiedział mu, że to jeszcze nie jego pora. Gdy później Marek opisywał babci jak dziadek wyglądał w 100% pokrywało się z tym jak było na prawdę.
Po śmierci klinicznej Marek stał się zupełnie innym człowiekiem. Zaczął prowadzić zapiski ze swoich myśli. Wychodząc na miast czuł troski innych ludzi, czuł od ludzi kłamstwo lub miłość. Czasem z natłoku ludzkich problemów tracił siły, ponieważ czuł te wszystkie ludzkie bóle.
Jednak to nadal wszystko nic w porównaniu z tym co pisze w swoich zapiskach. Jak dotąd miałem okazję przeczytać około 40 stron A4 pisanych na oko czcionką 14 Times New Roman. Zapiski są pisane w formie książki, którą nazwał "Nowe Życie".
Podzielił na kilka rozdziałów: "O życiu", "I śmierci", "O dzieciach", "O aniołach", "O piekle", "O Bogu" itp...
Trudno będzie mi tu streścić te kilkadziesiąt stron jego myśli, ale postaram się opisać ich formę:
Czytając te zapiski czułem się jakbym czytał dokładnie jego myśli, często każde osobne zdanie to inna myśl na ten sam temat. Tak jak bym przelewał to co mam w głowie na kartkę nie patrząc na formę. Ważne jest tylko to co myślę w tej chwili. Zapomniałem chyba wyżej napisać, że to co Marek pisze w tej książce on po prostu wie. Nie wie skąd, ale po prostu wie...
Tłumaczy, że śmierć nie boli, że mogą boleć najwyżej zdarzenia, które śmierci towarzyszą. Pisze, że Bóg to energia, która wszystko otacza, nie jest srogi, nie karze, tak jak opisują go ludzie. Pisze, że wszystkie kościoły to wymysł ludzi, a każda religia mówi o tym samym Bogu jednak nazywa go innym imieniem. Dobrze zapadło mi w pamięć jedno zdanie:
"Ludzie dobrzy widzą podobieństwa we wszystkich religiach na świecie zaś tylko ludzie źli widzą same różnice".
Pisze, że niektóre czyny są źle przypisane Bogu. Nie napisał tego wprost, ale chyba chodzi o ukazanie Boga w starym testamencie.
Musiałbym poświęcić bardzo dużo czasu, żeby streścić tutaj wszystkie rozdziały, ale postaram się załatwić całą książkę w formie elektronicznej. Nie wiem czy autor będzie chętny, bo zapiski zostały mi przekazane z zastrzeżeniem, żebym były raczej tylko dla moich oczu, dlatego bardzo proszę o dyskrecję, a w razie pytań postaram się napisać coś więcej.
[dane do wiad. FN]