Drogi Nautilusie,
Wydarzenie, o którym chciałbym Wam opowiedzieć miało miejsce w listopadzie 2013 roku. Trudno mi jest to określić ale nazwę je "snem". Całość wspomnień mojego snu zamknął bym w czasie maksymalnie około 4 do 5 sekund, niby mało, ale wystarczająco dużo aby w pewien sposób odmienić moje życie.
Obudziłem się leżąc w jakimś bardzo jasnym pomieszczeniu, nie widziałem swojego ciała, ani samego pomieszczenia tylko bardzo jasne, ale nie rażące, rozproszone światło. To co jeszcze pamiętam to paraliż, mój szybki oddech i paniczny strach przed przerażającym bólem, tak jakbym wiedział, że to właśnie mnie zaraz czeka. Pamiętam, że jakbym spodziewałem się, że ten ból będzie pochodził z moich nóg, jakby z wnętrza kości. Pamiętam jeszcze zapach, który mi przypominał zapach świeżo upieczonej szarlotki, gdy tylko moja mama wyciągała ją z pieca, taką z jabłkami i cynamonem.
Jestem osobą sceptyczną i raczej twardo stąpającą po ziemi i rozsądek mi dyktuje, że to tylko moja wyobraźnia, ale mimo wszystko od tamtej pory cały czas odczuwam pewien niepokój. Z filmów, które oglądałem kojarzy mi się to z rzekomymi porwaniami przez kosmitów, jednak tam kosmici przedstawiani są jako małe ludki z dużymi głowami, mi zaś od pewnego czasu w głowie rysuje się niewyraźnie nachylająca się nade mną postać, i wpatrująca się we mnie jej twarz o dużych oczach ale głowa nie taka duża tylko taka jakby trójkątna zwężająca się ku dołowi i jej bardzo długie takie patyczakowate ręce.
Nie wiem co o tym myśleć i dusze to w sobie. Postanowiłem dziś poszukać w internecie i od razu znalazłem Was. Możecie to zignorować jeśli uznacie to za brednie, ale ja czuje ulgę, że to z siebie wywaliłem i przeczyta to ktoś kto być może zrozumie istotę moich przeżyć. Dziękuję
Pozdrawiam
Grzegorz