Witam!! Piszę do was, ponieważ <jako wielki miłośnik waszej fundacji
;-] > całkiem nie dawno dowiedziałem się od taty o dziwnym zjawisku, a raczej wydarzeniu <jednym z wielu które towarzyszą naszej rodzinie> jakie miało miejsce ładnych parę lat temu... Nie będę was przekonywał i namawiał do tego byście w to uwierzyli, bo jest mi to naprawdę obojętne <wystarczy, że wierzę w to ja i świadkowie tego zdarzenia>...
Zafascywnowany opowieściami mojego taty postaram się wam zobrazować zasłyszaną przeze mnie historię.
Cofniemy się teraz 19 lat wstecz, jest rok 1987. Mój tata wraz z moim dziadkiem i jego bratem <księdzem> wracali z Wrocławia dużym FIAT`em. Była noc, wszyscy pragnęli jak najszybciej znaleźć się w domu w ciepłych łóżkach <moja rodzina mieszkała i nadal mieszka na Mazurach>. Rozwijając jak na tamte czasy sporą prędkość 100km/h pędzili szosą, lecz ngale na drodze ujrzeli kobiecą sylwetkę, która pojawła się nie wiadomo skąd niemalże przed samą maską samochodu. Wystraszony dziadek <on kierwoał pojazdem> natychmiast zaczął hamować.
Po zatrzymaniu auta wszyscy wyskoczyli na asfalt penetrując pobocze <bądź co bądź potrącili kobietę>... Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że kobieta ta odziana była w sułtannę. Jak zapewne się domyślacie żadnego poszkodowanego nie znaleziono. Kobieta równie szybko znikneła jak sie pojawiła. Po powrocie do domu brat mojego dziadka <mieszkał chyba w Mrągowie> postanowił odwiedzić swojego przyjaciela <również księdza>, jednak przywitała go
brutalna prawda i puste mieszkanie.
Jak się później dowiedział jego kumpel poważnie ranny w wypadku samochodowym został przewieziony do szpitala gdzie tego samego dnia, A RACZEJ NOCY zmarł. Stało się to dokładnie o tej samej godzinie, w której mój dziadek podczas drogi powrotnej na Mazury z Wrocławia potrącił rzekomą kobietę. Leczy, czy aby na pewno była to kobieta? Wiążąc fakty łatwo spostrzec, że w polskim kościele kobiety nie noszą sułtann, NIE MOGĄ PRZECIEŻ SPRAWOWAĆ FUNKCJI KAPŁANA... W
każdym razie osobą, którą widzieli moja babcia, dziadek, tata i brat mojego dziadka nie była kobieta, lecz ksiądz, ten sam, który na skutek ciężkich obrażeń zmarł w szpitalu.
Przedstawiona historia wydarzyła się naprawdę, a zalążek jej przedstawiłem wam w tym e-mail`u... Całą sytuację dokładnie badam, wszelkie nowe wątki w tej sprawie postaram się wkrótce przedstawić.
Pozdrowienia dla całej redakcji!!!
I jeszcze jedna historia z naszej najnowszej POCZTY DO FN
Witam Załogę!
Miesiąc temu, będąc na spacerze z moim Psiakiem, nie przypuszczałam, że będę zaszczycona spotkaniem z "innym" Pieskiem...
To miał być spacer poranny jak zawsze... Wyszliśmy w chłodne powietrze bardzo wczesnych godzin porannych, mój Pupil zajął się swoimi sprawami w trawie. Ja cierpliwie czekałam na Niego. Patrzyłam na powoli budzące się ulice, ludzi w tych godzinach jest jak "na lekarstwo", kiedy zauważyłam Psa... Spojrzałam na mojego urwisa, jednak On tego obcego Psa nie widział! Zdziwiłam się, bo moje Psisko jest poczciwe i lubi zabawy nawet z Kolegami, których nie zna. Popatrzyłam w kierunku tego nieznanego Psiaka - widziałam Go doskonale. Wyglądał tak:
Sierść dłuższa niż u mojego Przyjaciela, wygląd Szpica, puszysty ogon, zawnięty na plecach... Po prostu Piękny!
Ale mojego Psa nie obchodził obcy, który zjawił się na osiedlu. Nie wyczuł nawet zapachu pobratymca. Wtedy okazało się dlaczego. Szpic postał jeszcze chwilę i ... Najzwyczajniej w świecie zniknął... Byłam tak zaskoczona, że przeszukałam ulicę i nie znalazłam Nikogo...
Nie wiem dlaczego, akurat duszyczka tego Szpica ukazała się właśnie mi... Jestem po prostu zaszczycona :-)
Pozdrawiam Was moi Drodzy! A.C. czytelniczka Nautilus.