[...] Witajcie Szanowna Redakcjo Nautilusa, od pewnego czasu czytam artykuły na Waszej stronie z dużą ciekawością. Ostatnio przeczytałem kilka artykułów o reinkarnacji i widzę, że temat ten wywołuje sporo zainteresowania. Kilka lat temu potrafiłem przed snem wydać polecenie aby przyśniły mi się moje wcześniejsze wcielenia i abym to potem pamiętał. Podziałało. Śniły mi się różne wcielenia z okresów pozbawionych obecnie znanej technologii za to wypełnione ciężką pracą i kieratem.
Przeżywałem w czasie snu jakiś okres w danym wcieleniu, może godzinę, może kilka... wiedząc kim byłem i co robiłem. Nawet kiedy byłem jakimś urzędnikiem to czas „odwiedzin” w tym wcieleniu to była nudna zlecona praca nad dokumentami, napawająca wręcz obrzydzeniem. Innym razem po przebudzeniu wiedziałem, że byłem chłopem harującym na roli, żoną wychowującą kilkoro dzieci, które chorowały i umierały z głodu i biedy, urzędnikiem nienawidzonym przez środowisko i jeszcze kilka innych sytuacji. Ogólnie nic ciekawego, a życia nudne jak flaki z olejem.
Na początku podchodziłem do tego z ciekawością, że coś takiego potrafię. Potem uświadomiłem sobie, że przez wszystkie wcielenia się męczę i nie warto do tego wracać. Kiedy zażyczyłem sobie wejście w jakieś przyjemne fragmenty wcieleń, to był to albo jakiś akt seksualny albo uroczystość rodzinna. Czyli też tylko epizody, które powtarzają się w każdym życiu. Było natomiast kilka wcieleń kiedy byłem kimś znanym. Dziś chciałem Wam opowiedzieć historię, której nie widziałem w sennej regresji ale doświadczyłem żywego odczucia w miejscu, w którym kiedyś byłem.
Kilka lat temu będąc na wycieczce grupowej w delegacji pod Łodzią, w wolnych chwilach zwiedzaliśmy okolicę. Ktoś powiedział, że niedaleko w Oporowie jest jakiś zamek, który warto zwiedzić. Pojechaliśmy tam. Od pierwszej chwili, kiedy zobaczyłem ten zamek poczułem, że go znam. Wcześniej nie wiedziałem nawet, że taki zamek istnieje. Kiedy weszliśmy do środka rozpoznawałem pomieszczenia, wiedziałem np. gdzie jest sypialnia zanim jeszcze do niej weszliśmy. Nie wiadomo skąd znałem układ wielu pomieszczeń. I wcale nie było to miłe uczucie.
Mojej świadomości towarzyszyło uczucie paskudnego życia w tym miejscu. Czułem jakby żył i rządził w tym miejscu biskup, który był nienawidzony przez otoczenie, ale wszyscy ubiegali fałszywie o jego względy z powodu jego władzy i ogromnych możliwości oraz ze strachu. Był samotny, zdany tylko na siebie, nikomu nie mógł ufać, pozbawiony prywatności i swobody, gdyż cały czas był pod czujnym okiem wszystkich wokół. Chciałem z tego zamku jak najszybciej wyjść i tam nie wracać. Robiło mi się słabo i wręcz niedobrze. Nie miałem pojęcia skąd takie odczucia.
Byłem przekonany, że to jakiś zamek książęcy, więc w ogóle nie kojarzył mi się z kościołem ani żadnym biskupem. W pewnym momencie, kiedy już wychodziłem przeszła obok mnie wycieczka z przewodniczką, która opowiadała, że na początku zamek należał do jakiegoś biskupa. Potem poczytałem o historii zamku i dowiedziałem się, że właścicielem tego zamku jak i całego Oporowa był biskup prymas Polski Władysław Oporowski za czasów panowania Władysława Jagiełły.
Mam pewną znajomą, która zajmuje się energiami wcieleń i posiada umiejętności tzw. wglądów w poszczególne wcielenia, potrafi np. rozpoznawać w jakich wydarzeniach z poprzednich wcieleń tkwią u ludzi obecne problemy. Zapytałem ją czy to możliwe, abym poczuł energię jakiegoś biskupa w zamku sprzed ponad 600 lat, a ona odpowiedziała mi, że to ja byłem tym biskupem. Innym razem kiedy byłem w pewnym ciekawym miejscu razem z nią zapytała mnie pierwsza z uśmiechem, czy coś czuję... Ale o tym może opowiem już innym razem. Pozdrawiam Jacek.