Witam serdecznie całą załogę Nautilusa oraz wszystkich użytkowników www.nautilus.org.pl. Z góry chciałbym prosić o zachowanie anonimowości, mam nadzieję, że nie będzie to dla Was żaden problem.
Chciałem opowiedzieć Wam dziwne rzeczy, które działy się w obliczu śmierci mojej babci. Zmarła ona 5 marca 2012, o godzinie 2:30 w nocy. Przez prawie 2 tygodnie przebywała w hospicjum, gdzie odwiedzała ją codziennie najbliższa rodzina, w tym oczywiście też ja. Pierwsza rzecz, która zwróciła moją uwagę, wydarzyła się 21 Lutego, kiedy wieczorem wraz z mamą, zdecydowaliśmy się wezwać transport by przewieźć babcię do hospicjum.
Gdy szykowaliśmy jej rzeczy, które mogłaby zabrać ze sobą, upominała się kilka razy o buty. Właściwie miała na myśli Swoje klapki. Siostra mówiła mi, że ludzie, którzy upominają się o tą rzecz, za kilka dni mają....umrzeć. Następna sprawa, która wprawiła mnie w mały szok, wydarzyła się dzień przed śmiercią mojej babci. 4 Marca w nocy, moja mama przebudziła się. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że na zegarze była godzina....2:30!!
Czyli dokładnie 24 godziny przed zgonem mojej babci! Mama powiedziała mi o tym kilka godzin po stwierdzeniu zgonu. Wiedziała, że gdy obudziła się o tej godzinie, za 24h umrze moja babcia. Przy łóżku, gdy czekaliśmy, aż babcia odejdzie, mama cały czas czekała aż wybije 2:30. Nie wytrzymaliśmy(ja, moja mama i siotra) i usnęliśmy.
Ale! O godzinie 2:20 5 Marca, czyli na 10 minut przed śmiercią, mama nagle przebudziła się koło łóżka. Spoglądała na swoją Teściową(babcia była matką ojca), obserwowała jej coraz słabszy oddech. O godzinie 2:30 mama przebudziła mnie i siostrę. Zobaczyliśmy rozpaczliwe próby złapania oddechu przez babcię, ale przeznaczenie jest przeznaczeniem. Babcia odeszła, ale my jakoś dziwnie byliśmy spokojni. Czuliśmy, że babcia jest bezpieczna, że idzie w dobrą stronę i czeka ją teraz lepsze życie. Historia prawie się zakończyła...prawie.
Następnego dnia, kiedy załatwialiśmy sprawy pogrzebowe, pojechaliśmy do domu babci po rzeczy do trumny. Zaprosiła Nas na kawę jej dobra sąsiadka, którą znała od kilkudziesięciu lat. Sąsiadka powiedziała nam, że rano, czyli kilka godzin po zgonie babci, słyszała w jej mieszkaniu dźwięk przesuwania, czy obijania się szklanek. Tak jakby ktoś próbował je przesunąć. Dla mnie sprawa jest oczywista, moja babcia przybyła jeszcze do swojego mieszkania, by się z nim pożegnać. A to, że moja mam przebudziła się 10 minut przed jej śmiercią, też sobie tłumaczę. Uważam, że to sama babcia ją obudziła. Nie wiem, czy ta historia w jakikolwiek sposób Wam pomoże, ale mi przynajmniej ulżyło, że to napisałem. Pozdrawiam serdecznie,
[dane do wiad. FN]