OGROMNY OBIEKT W KSZTAŁCIE TRÓJKĄTA NA NIEBIE - niezwykłe przeżycie z dzieciństwa
[...] Cześć! Miałem okazje do Was pisać w zupełnie innych sprawach, ale ostatnio coraz częściej powraca do mnie wspomnienie z dzieciństwa, powiedziałbym nawet, że natarczywie... czemu? nie wiem.
Otóż jako być może 9-10 letni chłopiec (przełom lat 70/80 ubiegłego stulecia) jak większość z nas spędzałem do późna czas na wspólnych przygodach z kolegami z podwórka. Mieszkałem na jednym z największych łódzkich osiedli - Retkinii.
Zdarzenie o którym chcę napisać właśnie się wiąże z czasem spędzanym na osiedlowym podwórku.
Było to wiosna bądź początek lata, pamietam jak wygłupialiśmy się z kolega na huśtawce. W pewnym momencie zrobiło się jakoś tak ... inaczej, pamiętam jak zadarłem głowę do góry i już dość ciemne niebo nad blokami zasłonił przesuwający się cień, musiał być ogromny bo wydawało mi się, że jego brzegów nie było widać. To coś miało kształt trójkata przynajmniej jego początek bo potem to była już ciemna masa przesłaniające niebo. Nie było niczego słychać - po prostu cisza.
Co w tym dziwnego - hmm chyba nic, wyobraźnia dziecka? przebłyski pamięci? być może jest jednak małe ale... moja mama wolała mnie do domu i nie była zadowolona bo czyniła to dłuższy czas aż do momentu kiedy mnie w końcu zauważyła ... tylko ja byłem/ powinienem być widoczny bo od okien bloku znajdowalem się z 15 metrów!
Jest jeszcze jedno - wspomnienie jest bardzo silne ale mam jakby lukę w pamięci pomiędzy tym kiedy podniosłem do góry głowę a momentem kiedy usłyszałem wołanie mamy. Przyznam się, że już wtedy byłem zdziwiony, zaskoczony jej stwierdzeniem, gdzie chodzę wieczorem bo nigdzie mnie nie było - ale ja byłem cały czas przy huśtawce...
[dane do wiad. FN]
Proszę o anonimowość
--
Sent from Gmail Mobile