[...] Szanowni Państwo,
Od wielu lat śledzę działalność Nautilusa, pana Roberta słuchałem jeszcze w czasach Radia ZET. Nie
przypuszczałem, że kiedykolwiek napiszę. Jeśli zdecydują się Państwo wykorzystać to, bardzo proszę
o informację i o linka.
W zeszłym tygodniu zmarł mój Tata. Chorował od kilku lat, ale ostatnio jego stan bardzo się pogorszył
i kilka dni przed śmiercią był świadomy, że odchodzi, powiedział o tym Mamie. Nie chciał być zabrany
do szpitala. We wtorek w nocy Mama wezwała pogotowie, ponieważ Tata odczuwał ból w klatce
piersiowej. Lekarz nie był nawet w stanie zmierzyć ciśnienia krwi, tak było niskie. Dał mu kroplówkę i
leki przeciwbólowe.
Pojechałem do Rodziców. Tata spał, oddech miał regularny. Czuwałem do ok. 2:30 rano. Rano miałem
wstać o 6:00, żeby pojechać do pracy. Jeszcze przed pójściem spać przykryłem Tatę, a jego regularny i
spokojny oddech dał mi nadzieję, że jego czas jeszcze nie nadszedł. Ustawiłem budzik w telefonie na
6:00 i poszedłem spać.
Obudził mnie sygnał w telefonie o 5:45. To był sygnał budzika, którego nigdy wcześniej nie używałem.
Od razu poszedłem do pokoju Taty. Jego ciało było chłodne. Nie był przykryty kołdrą. Byłem w szoku,
ale moja reakcja była nadspodziewanie spokojna, pocałowałem go kilka razy i pogłaskałem. Nigdy
wcześniej nie miałem kontaktu z martwym człowiekiem, ale ciało Taty było mi bliskie, jakby nadal żył.
Niedługo później przyjechała moja żona. Jej zegarek (wskazówkowy, na baterie) zatrzymał się równo
na godzinie 6:00.
I tu moje pytanie do załogi Nautilusa: po jakim czasie następuje wychłodzenie ciała, które przebywało
w małym pokoju i przy włączonym centralnym ogrzewaniu? Gdyby Tata zmarł o 5:45, kiedy do niego
poszedłem, jego ciało byłoby nadal ciepłe. A może nie chciał nas wcześniej budzić i poczekał, zanim
dał nam sygnał? Zawsze bardzo troszczył się o mnie i Mamę, był wyjątkowo opiekuńczy.
Czy często się zdarza, że ludzie odchodząc dają sygnał bliskim? Czy robią to dokładnie w momencie
śmierci? Bardzo żałuję, że nie czuwałem przy Tacie przez całą noc. Nie powinienem był kłaść się spać,
tylko być z nim aż do końca. Nigdy sobie tego nie wybaczę.
Kilka dni po pogrzebie przygotowałem portret Taty i oprawiłem go w elegancką ramę. Zdjęcie
tymczasowo postawiłem obok telewizora. Ostatecznie planowałem postawić je na honorowym
miejscu na półce w salonie. W tym celu musiałem przestawić inne zdjęcia. Któregoś dnia po powrocie
z cmentarza zauważyliśmy, że inna ramka, która stała na tym upatrzonym miejscu leży. To musiał być
znak od Taty, że chce, abym wreszcie postawił jego zdjęcie właśnie na tym honorowym miejscu. Tak
też zrobiłem.
Cały czas mam nadzieję, że Tata da mi znak, że wszystko z nim w porządku. Nadal czekam, że
przyjdzie do mnie we śnie i porozmawiamy. Bardzo za nim tęsknię.
Będę bardzo wdzięczny za odpowiedź i wszelkie rady, czy i jak mógłbym skontaktować się z Tatą.
Pozdrawiam całą załogę.
… (imię do wiadomości redakcji).
To rzecz niepojęta ludzkim umysłem – mamy setki relacji ludzi, którzy zaobserwowali zatrzymanie się
zegara w momencie śmierci bliskiej osoby. Wiele osób błędnie interpretuje to w ten sposób, że to ów
umierający człowiek w momencie opuszczenia ciała fizycznego „daje znak”. Nic bardziej błędnego! W
momencie śmierci fizycznej ilość przeżyć i wrażeń związanych z przebywaniem w nowej
rzeczywistości jest tak potężna, że taki człowiek nie ma głowy do zatrzymywania zegarków czy
zrzucania obrazów czy rozbijania talerzy… Są dwie możliwości. Albo energia opuszczająca ciało
fizyczne daje ów „efekt uboczny”, ale o wiele bardziej prawdopodobne jest działania innej istoty,
którą możemy nazwać umownie „Aniołem Śmierci”. To on czasami daje znaki bliskiej rodzinie, że ktoś
właśnie teraz przechodzi na stronę światła. Ta hipoteza wydaje nam się najbardziej prawdopodobna.
Odpowiadając na pytanie czytelnika, który wyczekuje „znaku od osoby po drugiej stronie” trzeba
powiedzieć, że jak najbardziej odradzamy tego typu postępowanie. Wiemy bowiem, że osoby „po
tamtej stronie” mają naprawdę bardzo dużo zajęć (i choć brzmi to dziwnie – nie jest to żart) i ciągłe
utyskiwania bliskich, domaganie się „znaków i snów” i inne tego typu życzenia tylko stanowią
poważny balast dla duszy. Zamiast pomagać – bardzo przeszkadza. Stąd nawet radzimy opłakiwać
odejście bliskiej osoby w granicach rozsądku. Jest ciężko, jest trudno, ale wyposażeni w wiedzę z
pokładu Nautilusa każdy musi wiedzieć, że śmierć nie istnieje, zaś nasz bliski człowiek ma teraz
wspaniały czas, kiedy przeżywa prawdziwą euforię powrotu do światła. Dajmy mu szansę
zamanifestować to, że żyje nadal, ale nie domagajmy się tego i nie dręczmy ciągłymi prośbami i
żalami.
To nawet nie jest nasza wskazówka, ale ludzi, którzy mają stały kontakt z duchami i przekazali nam
swoją wiedzę. Nasze myśli są odbierane przez tych, którzy są po tamtej stronie – warto o tym
pamiętać.