Wiedziałem że to jest dany mi znak.
Witam szanowną Fundację Nautilus. Od jakiegoś czasu zbieram się , aby opisać moją historię znaków danych mi przez osoby zmarłe, wkrótce po ich pogrzebach. Postaram się pisać , krótko i zwięźle. W połowie ubiegłego roku zmarł pewien mój sąsiad, starszy już poczciwy , bardzo spokojny człowiek, którego znałem od urodzenia.
Msza pogrzebowa w kościele,siedzę w ławach kościelnych i wspominam sobie tego człowieka, naszła mnie myśl, że dusza zmarłego może przechadza się tu po kościele między żałobnikami, i przygląda się uroczystościom pogrzebowym.
Wpadłem na pomysł ,żeby w myślach rozmawiać z duszą zmarłego, oczywiście bez odpowiedzi z jej strony, w pewnym momencie wpadłem na szalony pomysł, że jeżeli mnie słyszy, niech da jakiś znak , że istnieje i żyje w jakiejś formie-bez rezultatów.
Kilka dni później wieczorem leżę sobie no kanapie w domu, i ponawiam próbę , myślę: sąsiedzie jeśli możesz daj mi jakiś znak-no i nic. Po chwili wstałem i poszedłem do kuchni ,nalałem wody do czajnika elektrycznego i włączyłem go aby zaparzyć sobie herbatę. podszedłem do zlewu, żeby umyć w nim zalegające tam szklanki, i w tym momencie wieczko czajnika otworzyło się samoistnie.
Wiedziałem że to jest dany mi znak.
Sprawdzałem czajnik wiele razy czy możliwe jest zamknięcie wieczka czajnika w taki sposób aby było niedomknięte i mogło się otworzyć samo-okazało się to niemożliwe. Wieczko posiada silną sprężynę która podnosi wieczko do góry natychmiast jeśli zapadka w wieczku nie zarygluje wieczka do pozycji zamkniętej.
Nigdy przedtem , ani potem nie zdarzyło się żeby wieczko czajnika otworzyło się samo.
Kilka miesięcy później zmarł tragicznie mój znajomy z sąsiedniej wsi, to był młody chłopak -dobry człowiek. Podobnie jak wcześniej. leżę sobie na tej samej kanapie, i myślę: daj jakiś znak.
W tym momencie słyszę w kuchni głośny szelest woreczka foliowego, takiego po chlebie. Szelest głośny i tak intensywny jakby ktoś bawił się rozcierając taki właśnie worek dłońmi. Wstaję - szelest nie milknie idę sprawdzić co to hałasuje, wchodzę do ciemnej kuchni-szeleści dalej , wyciągam rękę do włącznika, żeby włączyć światło , nagle szelest cichnie. Włączam światło kuchnia pusta ; woreczek z do połowy wybranym chlebem leży na stole. Tą brakującą połowę chleba zjadłem prędzej w ciągu dnia.
Nie ukrywam byłem w lekkim szoku.
Może nie potrzebnie zawracam głowę duszom zmarłych , ale teraz wiem że jak ktoś bardzo chce znaku od zmarłych, to taki znak otrzyma.
Pozdrawiam.
[dane do wiad. FN]
/wiadomość dostaliśmy 24 stycznia 2020/