Sprawa badania zdjęć ze Zdamów wkroczyła w niezwykle ciekawą fazę. Okazało się, że przesłanie zdjęcia nr 3 do laboratoriów kryninalistycznych, na którym widać odbicie linii przesyłowych, wprowadziło całą kwestię zdjęć ze Zdanów w nowy etap, który także dla nas jest zaskoczeniem.
Jeden z naszych kolegów z pokładu Nautilusa natrafił na dość niespodziewany problem, o którym informujemy już teraz. Musimy sobie z nim jakoś poradzić, ale chyba nie będzie łatwo! Oto krótka rozmowa zarejestrowana na pokładzie Nautilusa:
FN: Kiedy będzie kolejna część publikacji o Zdanach?
Publikacja będzie oczywiście gotowa, ale pojawił się inny, niezwykle ciekawy problem. Dość oczywisty, ale jednocześnie nieoczekiwany.
Czyli?
Od ośmiu lat jest skrajna determinacja wśród pewnej grupy ludzi, przeważnie w sposób konkurencyjny do FN zajmującej się UFO, aby za wszelką cenę zdemaskować Zdany. To jest dość zabawne, bo jak już ogłaszaliśmy to wiele razy, od praktycznie pierwszych spotkań ze świadkami czy ustalenia wszystkich okoliczności związanych z Faktem wiemy, że zdjęcia są prawdziwe. Śledzimy więc te wysiłki z rozbawieniem i trzeba przyznać, że sprawa Zdanów pozwoliła ocenić wiedzę i kompetencje tych… w każdym razie badanie zdjęć ze Zdanów wkroczyło w fascynującą, można by rzec zachwycającą wręcz fazę. Niezwykłe, że po ośmiu latach, ale może tak właśnie miało być. Ja jestem tym zachwycony!
Możesz to wyjaśnić?
Więcej opiszę to w artykule o Zdanach, więc nie chcę teraz za długo o tym, ale w największym skrócie: tuż po publikacji zdjęć ze Zdanów podniósł się wrzask, że to „sklejone miski”, wtedy także ruszyli na pola i zaczęli robić zdjęcia. W czym rzecz? Otóż wtedy nikt nie kwestionował tego, że obiekt czyli w mniemaniu tych zabawnych ludzi „dwie sklejone miski”, znajduje się nad polem. Po prostu: dwie proste miski, zlepione czy sklejone, ktoś mocno jebutnął stojąc z boku, zrobiono zdjęcia i tyle. O czym tu gadać? Wielkie mi mecyje… rzucili, cyknęli i tyle. Sprawa zaczęła się dopiero komplikować dramatycznie wtedy, kiedy pokazaliśmy zdjęcia i filmy pokazujące, jak perspektywa zżera obiekt złożony z dwóch sklejonych misek… I wtedy zaczęły się schody. Zaczęli kombinować!
To znaczy?
To proste. Robisz model z dwóch misek kupionych w sklepie. Nie żadnych „miniaturowych modeli, godnych mistrzów modelarstwa i rzemiosła metalurgii precyzyjnej”, ale takich zwykłych, burych, zwykłych misek dostępnych w sklepie z wyposażeniem kuchni czy sklepie dla zwierząt. Zlepiasz je, odchodzisz od aparatu na jeden metr – wszystko jest jeszcze jako tako, ale już jak odejdziesz na przykład 5 metrów, to… model znika! Perspektywa zabija go, po prostu zabija. Pamiętam, jak zrobiliśmy pierwsze próby z naszym modelem, to dosłownie nas zamurowało… Kiedy model ktoś trzymał w odległości 36 metrów od drogi do linii tworzonej przez druty wysokiego napięcia, to praktycznie modelu nie widać w ogóle. Gdybym sam nie robił tego eksperymentu, to bym nigdy nie uwierzył, że tak działa perspektywa! Nigdy! Pamiętaj proszę, że robiliśmy to tym samym modelem aparatu, więc… nie ma w ogóle o czym mówić. Te zdjęcia wręcz krzyczą: perspektywa zabija ten model!
Mówiłeś, że po tej publikacji coś się zmieniło. Co masz na myśli?
Już wyjaśniam. Powtórzę jeszcze raz: do tego momentu nikt, dosłownie nikt nie mówił o miniaturowych obiektach!!! Ta idiotyczna, zwariowana do imentu hipoteza, że obiekt nie był nad polem, tylko był miniaturowym dziełem sztuki rzemieślniczej precyzyjnie rzucony tuż przed aparatem fotografującego, nie tam gdzieś hen nad polem, ale tuż przed nosem wręcz, góra kilka metrów od aparatu, pojawiła się dopiero po publikacji zdjęć z serii „Perspektywa to super killer modelu z misek!”. Takie idiotyzmy wygłaszane przez tych ludzi naprawdę rozbawiały mnie wtedy do łez, bo nie tylko świadczyły o ich żenującej wiedzy i pojęciu w ogóle o zdjęciach, ale także o skrajnej, naprawdę skrajnej determinacji. /śmiech/ Ale oni oczywiście mają rację.
Mają rację?
Oczywiście. Oni muszą wykazać, że obiekt był blisko fotografa, a nie nad polem. Nie mają wyjścia – muszę wygadywać nawet największe idiotyzmy doszukując się w odbiciach drutów od powierzchni obiektu nóg Talachy, klapy poloneza, nitki rozwieszonej przez SB-ków jadących do burdelu , sznurze ptaków, dwóch cienkich ciężarówkach i innych bzdurach do potęgi n-tej, gdyż badanie tych zdjęć doszło w pewien sposób do punktu zero, do swoistej ściany. Dlaczego? Bo jeśli obiekt był nad polem, to musiał być duży. Co to znaczy duży? Metr albo większy. Co to oznacza? Że takim modelem z dwóch już nie misek, a balii chyba, to można sobie rzucić co najwyżej z taboretu na podłogę. Zdjęcia pokazujące działanie perspektywy w zasadzie zmieniły wszystko. I tak Talacha i jego pijany SB-ecki kolega pełniący najwyższą funkcję (top of the top!) w Komendzie Policji w Siedlcach stali się mistrzami miniaturowego modelarstwa! /śmiech/
Mówiłeś o problemie, na jaki natrafiłeś. Jaki to problem?
A tak, racja. Już tłumaczę, w czym rzecz.. Wyjaśniałem, że dosłownie dziesiątki ludzi na całym świecie ruszyło na pola, aby rzucać i robić takie zdjęcia, które miały udowodnić, że takie zdjęcia „da się zrobić”. A jak „da się”, no to fałsz.
Kompletny idiotyzm, bo tak można zanegować każde zdjęcie UFO na świecie.
Zgadza się. Idiotyzm, ale jest ciekawsza sprawa. My także rzucaliśmy miskami i na żadnym ze zdjęć, na którym widać obiekt w locie, nie da się w ogóle analizować jakiegokolwiek odbicia. Przejrzałem ok. 5 tysięcy zdjęć wykonanych przez nas w Zdanach podczas rzutów modeli. Nie ma nawet jednego, aby można było analizować odbicie czegokolwiek od powierzchni. Zero! Widać tylko coś, co mój kolega nazwał „rozmazanym i rozjechanym gów…kiem”. Ale jest jeszcze gorzej! Otóż ów obraz zwany tak barwnie przez mojego kolegę jest faktycznie tragicznie żałosny, ale jest. Znika natomiast wtedy, kiedy ten obiekt jest w powietrzu! Wtedy nie sposób czegokolwiek analizować, gdyż poza mniej lub bardziej rozmytym plamiskiem nie widać nic. Jeśli ma być jakiekolwiek odbicie, obiekt nie może rotować. Rzut bez rotacji jest niemożliwy, trzeba to sobie jasno powiedzieć.
Faktycznie, że też nikt nie zwrócił na to wcześniej uwagi…
Dokładnie. Mamy problem. Nie dajemy rady analizować tego, co odbija się od naszych modeli w powietrzu, bo są tylko rozmyte plamy! Wykonanie modelu z powierzchnią dającą takie odbicie jak UFO w Zdanach z 2006 roku wymaga zrobienia specjalnego modelu, który będzie miał powierzchnię sferyczną…. Nie, nawet tego sobie nie wyobrażam, w ogóle nie ma sensu nawet o tym mówić. Ale powtarzam raz jeszcze: przeglądam te tysiące zdjęć posiadanych przez nas, zarówno naszych modeli, jak i innych. W żadnym z nich podczas lotu nie odbija się obraz na tyle precyzyjnie, aby można było cokolwiek wyróżnić poza rozmazanym plamiskiem! Po prostu rotacja wpływa na jakość obrazu, rotacja i tragiczna jakość powierzchni misek, które użyliśmy do zrobienia modeli. Nawet kilka godzin pracy pastą polerską nie dały nic.
Fantastycznie ciekawa sprawa…
Też tak uważam! /śmiech/
A ten apel?
A tak, racja. Być może Państwo znacie warsztat, który podejmie się zrobienia modelu podobnego do tego, który był w Zdanach w 2006 roku, którego powierzchnia będzie równie doskonała. Można absolutnie zapomnieć o wszelkich miskach ze sklepów dla zwierząt czy sprzętem AGD, bo potem efekt jest tak tragiczny, jak na naszych zdjęcia. Jeśli ktoś zna taki warsztat, to prosimy o kontakt. Podasz na dole adres e-mail?
Oczywiście.
Nasz adres e-mail, na który czekamy na wszelkie informacje, uwagi i komentarze w sprawie Zdamów, to:
redakcjafn@gmail.com