Od tego momentu, we wsi późnym wieczorem, słychać było co noc głośny płacz dziecka...
Ja chciałem opisać historię, którą usłyszałem od swojej babci. Przed wojną, kiedy była jeszcze mała, w jednej z wielkopolskich wsi, jedna z dziewcząt, zaszła w ciążę, nie będąc mężatką. Nie muszę mówić, jaka to by była ujma na honorze, gdyby się o tym cała wieś dowiedziała.
Rodzice, jak i sama dziewczyna, jednak skrzętnie ukrywali ten fakt przed oczyma innych. Gdy doszło do rozwiązania, nastąpiła tragedia - dziewczyna zamordowała nowo narodzone dziecko i po zmroku, kiedy nikt nie widział, zakopała je
gdzieś w ziemi. Od tego momentu, we wsi późnym wieczorem, słychać było co noc głośny płacz dziecka, dochodzący właśnie z miejsca pochówku.
W końcu wydało się wszystko, i ciąża, i zabójstwo, i pochówek nieochrzonego dziecka. Nie była tylko znana płeć dziecka - z powodu pośpiechu, dziewczyna nie zwróciła na to uwagi. Kobiety ze wsi robiły co mogły, żeby "odczynić" to miejsce, nic nie pomagało. Z tego, co wiem, ksiądz z miejscowej parafii niezbyt się kwapił, by odwiedzić to miejsce. W końcu postanowiono ochrzcić dziecko. Uczyniły to najstarsze i najmądrzejsze kobiety we wsi. Wzięły wodę święconą, gromnicę i odprawiły
chrzest, wypowiadając taką formułkę: "Jeśliś panna, jesteś Anna, jeśliś pan, jesteś jan".
Po tym obrzędzie ucichły wszelkie nocne odgłosy, nastał spokój duszy noworodka. Gdyby ktoś na ten temat chciał się wypowiedzieć, to bardzo bym prosił, najlepiej kogoś, kto zna podobne zjawiska.
Pozdrawiam całą redakcję Nautilusa :)
[dane do wiad. FN]
-----Original Message-----
From: Michał [xxxxxxx]
Sent: [...]
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: życie po śmierci - duch
"Droga" Fundacjo,
Mój Praprapradziadek (nie jestem dokładnie pewien ile "pra") był Oficerem w armi Cara Mikołaja II i mniej więcej w 1917 uciekł z rosji przed rewolucją. Osiadł się w świdrze (miejscowośc pod warszawą) znanym wówczas jako uzdrowisko i wybudował tam ogromną drewnianą rezydencje w stylu rosyjskich dacz. Nie wiem dokładnie co się z nim potem działo ale to nie jest ważne, ważny jest drewniak. Otóż stał się on niemal symbolem rodziny mojej mamy. Gdzieś w latach osiemdziesiątych mieszkała w nim tylko moja mama razem z dwoma przygarniętymi psami. Mnie zawsze ten dom przerażał dlatego nigdy nie mogłem zrozumieć jak moja mama jako samotna, młoda kobieta mogła żyć w wielkim drewniaku w środku lasu. Zawsze jak wracała do domu wieczorem, psy miały zwyczaj szczekać. Kiedy z kolei była w domu i ktoś przyjeżdżał wtedy nie szczekały.
Pewnego dnia, jakoś rok po śmierci jej babci (mojej prababci), wracając wieczorem do domu zauważyła że psy nie szczekają. Kiedy weszła na ganek, psy leżały grzecznie patrząc dziwnie na ogródek. Mama powiedziała że widziała sylwetkę babci, tyle że od pasa w górę była w cieniu. Wyraźnie widać było tylko nogi. Babcia podobno miała bardzo charakterystyczne, starcze nogi i mama od razu je poznała. Nie byłe pewna co robić, babcia stała odwrócona od niej i taka jakby zamyślona więc spytała: "Babciu, ty mi nic nie zrobisz prawda?"
Wtedy Babcia się odwróciła, spojrzała na mamę (przynajmniej tak sie mamie wydawało, jej twarz dalej była w cieniu) i odeszła gdzieś w cień. Nie mogła to być inna kobieta. Nie było nikogo kto by tak wyglądał w sąsiedztwie a do najbliższego osiedla (jeśli można to tak nazwać) był spory kawałek, starsi ludzie raczej rzadko pozwalają sobie na długie spacery po ciemnym lesie w nocy.
Zresztą mama była pewna że to były nogi babci.
Właśnie wybudowaliśmy dom tuż obok tego drewniaka i co wieczór wyprowadzam psy (nie te same) na spacer wokół niego. Nigdy nie widziałem tam ducha ale za drewniakiem panuje dziwna atmosfera, mroczna i straszna ale jednocześnie bardzo spokojna. Jak tam przychodzę to często siadam sobie na ławeczce pod ścianą i tak siedzę, ale nigdy nie patrze na balkon nade mną. Jakoś nie wiem czemu ale nocą boje sie tam patrzeć jakbym miał tam zobaczyć czyjąś sylwetkę.
Nie wiem czy ta wiadomość pomoże wam w tym co robicie, raczej nie opisuje tunelu ze światłem ale zastanawia mnie jeden szczegół w tej historii. Prababcia pojawiła się tylko raz i to rok po śmierci. Nie było żadnych nawiedzeń, przenoszonych mebli, hałasów itd. Pojawiła się tylko wtedy, pierwszy i ostatni raz...
Z poważaniem
[dane do wiad. FN]