Niezwykła relacja o pobycie "w innym świecie" Rosjanki, która potem opisała to jako "cud nawrócenia". Tekst przysłał jeden z czytelników FN.
Cud w Barnauł (Syberia, 1965) - uzdrowienie duszy i ciała ateistki
Boski Cud przywrócenia Życia ciału 40-letniej niewiasty, po 4 dobach pobytu Duszy poza ciałem w Nadprzyrodzonej Rzeczywistości Pana Boga. Kławdij Ustisina (ateistka), matka dziecka, zmarła podczas operacji chirurgicznej 19 lutego 1965 roku, o godz. 11:00, a powróciła do Życia ziemskiego 23 lutego 1965 roku, o godz. 4:00. Na powrót stała się żyjącym Człowiekiem za Wolą Pana Boga. Poniżej relacja niewiasty Cudownie Przywróconej do Życia ziemskiego i jednocześnie Cudownie Uzdrowionej.
Byłam wielką grzesznicą. Bardzo bluźniłam przeciw Cerkwi Świętej. Żyłam grzesznie i całkowicie oddana ciemnej mocy szatańskiej – lecz Miłosierdzie Boskie nie pozwoliło przepaść mej Duszy.
Zachorowałam na raka w 1963 r. Chorowałam 3 lata. Nie leżałam, leczyłam się chodząc do lekarza. Pragnęłam otrzymać pomoc w cierpieniach, lecz nie było skąd jej otrzymać. Na ostatnie 6 miesięcy zaniemogłam tak, że nie mogłam nawet napić się wody.
Następowały silne wymioty. W końcu zostałam umieszczona w szpitalu. Byłam wielką ateistką, to specjalnie dla mnie wezwano z Moskwy najlepszego specjalistę profesora. 19 lutego 1965 roku, o godz. 11:00, dokonano operacji, podczas której stwierdzono złośliwy nowotwór w jelitach. Podczas tego nastąpiła u mnie śmierć. Gdy otwierano jamę brzuszną, Dusza moja uniosła się ponad moje ciało i została między dwoma lekarzami. Ze strachem patrzyłam na moje ciało, na moją chorobę. Cały żołądek i jelita pokryte były guzami.
Dziwiłam się, dlaczego jest nas dwie. Równocześnie stoję i leżę. Zobaczyłam, jak lekarze wyciągają moje wnętrzności i kładą na stół, mówiąc: „W miejscu, gdzie winna znajdować się dwunastnica, jest jeden śluz. Wszystko przeżarte”. Gdy wszystko wybrano, powiedzieli: „Jak ona żyła, jeśli w niej nie ma nic zdrowego?”. Potem lekarze założyli klamry na brzuch. Operacji dokonywał Żyd (Izrael Isajewicz Nieimak) w asyście swoich 10 lekarzy, którzy powiedzieli, żeby ciało moje oddano młodym lekarzom na praktykę. Zaniesiono je do trupiarni. Widzę, że leżę nago. Następnie przykryto mnie prześcieradłem.
Do trupiarni przyszedł brat z moim synkiem Andrzejem, który podszedł do mnie, pocałował w czoło; płacząc mówił: „Mamusiu, umarłaś. Jestem jeszcze malutki. Jak będę bez ciebie żyć. Nie mam też ojca”. Obejmowałam go i całowałam. On jednak nie zwracał na to uwagi. Widziałam wszystko, jak płakał mój brat i syn.
W pewnym momencie znalazłam się w domu, gdzie przyszła teściowa – matka pierwszego męża mojego. Była tu również moja siostra. Z pierwszym mężem rozeszłam się, gdyż był wierzącym i praktykującym. Zaczął się podział mojego majątku. Byłam bogata. Wszystko zdobyłam nieuczciwie. Siostra zaczęła wybierać najlepsze rzeczy, a teściowa prosiła, by zostawiła cokolwiek dla mojego syna. Ona jednak nic nie dała i zaczęła ubliżać teściowej. Mówiła, że to dziecko nie jest jej synem i że ona nie jest dla niego krewną. Gdy wymyślała, widziałam diabłów. Notowali każde obelżywe słowo, ciesząc się. Następnie siostra i teściowa zamknęły drzwi i wyszły. Siostra z tobołem udała się do domu.
Będąc grzesznicą, bardzo się dziwiłam, że znowu lecę na wysokości. Znalazłam się nad miastem Barnauł, a potem zrobiło się ciemno, ciężko. Widziałam miejsca, gdzie niegdyś bywałam w młodości…
Nad czym leciałam, nie wiem – na powietrzu czy na obłoku – wyjaśnić tego nie potrafię. Gdy doleciałam do pierwszego podniebnego przystanku, dzień był pochmurny. Następnie zrobiło się bardzo jasno, nie mogłam patrzeć. Położono mnie na czarną platformę. W czasie mojego dalszego lotu znajdowałam się w pozycji leżącej. Na czym leciałam, nie wiem. Niby na dykcie, lecz miękkiej i koloru czarnego. Zamiast ulicy była tu aleja, wzdłuż której rosły niewysokie krzewy i gałązki, jakich nigdy nie widziałam i na których były cienkie liście, jakby zaostrzone z obu stron; dalej widać było piękne drzewa, a na nich bardzo piękne liście różnych kolorów. Między drzewami nowiutkie domki, w których nikogo nie widziałam, a wkoło nich przepiękna trawa…
Gdzie jestem? Gdzie ja przybywam? Do wioski czy miasta? Nie widzę żadnych zakładów, fabryk ani ludzi. Kto tu mieszka? A potem patrzę niedaleko: Wysoka i Piękna Kobieta w długim odzieniu i złocistej pelerynie. Za Nią chłopiec, który rzewnie płacze i o coś prosi, lecz Ona nie zwraca na niego uwagi. Pomyślałam: „Cóż to za Matka, która nie chce tego dać, o co ją prosi?”. Kiedy Ona zbliżyła się do mnie, chłopiec upadł pod jej nogi, znowu zaczął o coś prosić, lecz ja nic nie rozumiałam. Chciałam Ją zapytać, gdzie jestem. Podeszła do mnie i Mówi: „Boże, gdzie ją dać (umieścić)?”. Stała, złożywszy ręce na piersiach i patrząc w Niebo.
Zadrżałam mocno, gdyż zrozumiałam, że umarłam, a Dusza moja znajduje się w Niebie, ciało na ziemi. Natychmiast pomyślałam, że mam dużo grzechów i przyjdzie mi za nie odpowiedzieć. Zaczęłam mocno płakać. Obróciłam głowę, by zobaczyć BOGA, usłyszałam jak Powiedział: „Odeślij ją z powrotem. Przyszła za wcześnie”.
Zrozumiałam wreszcie, że Kobieta to Królowa Niebios, a chłopiec to mój Anioł Stróż, który chodził za Nią i płakał, prosząc o mnie.
PAN BÓG Mówił dalej: „Naprzykrzyło MI się bluźnierstwo i grzeszne Życie. Chciałem Zetrzeć ją z powierzchni ziemi za karę, ale jej ojciec ubłagał MNIE”.
Dobroć mego rodzonego ojca: ciągłe jego Modlitwy spowodowały Miłosierdzie Boże.
Potem PAN BÓG Powiedział: „Należy jej pokazać na co zasłużyła”. W mgnieniu oka znalazłam się w piekle. Po mnie zaczęły łazić straszliwe gady, ogniste języki, z języków leci ogień, inne gady wokół mnie. Smród nieznośny, żmije wpijały się we mnie, zaczęły po mnie łazić robaki grubsze od palca – ogony o długości na ćwierć palca. Łaziły po mnie włażąc d otworu tylnego i przedniego, do uszu, nosa, ust. Ból nie do zniesienia. Krzyczę w niebogłosy, lecz zmiłowania i żadnej pomocy znikąd.
Zjawia się zmarła po spędzeniu płodu [przerwaniu ciąży – aborcji]. Widzę, stoi kobieta i prosi BOGA o Miłosierdzie. ON Powiedział: „Jak MNIE na ziemi nie uznawałaś, dzieci zabijałaś w łonie swoim, ludziom radziłaś nie rozmnażać „biedoty” – wam dzieci niepotrzebne, a u MNIE zbędnych nie ma. Daję wszystko wszystkim, wszystkiego starcza dla Mego Stworzenia”.
Wtedy BÓG Powiedział do mnie: „Dałem ci chorobę, żebyś pokutowała. Ty do końca bluźniłaś MI. Teraz nie Uznaję ciebie”. Zawirowało wszystko ze mną i poleciałam. Stamtąd buchnął smród, a Ziemia się wyrównała, bym mogła na nią patrzeć. Następnie zobaczyłam swoją Cerkiew, którą lżyłam. Kiedy otworzyły się drzwi, wyszedł duchowny w białej szacie. Wtedy BÓG Zapytał: „Kto to jest?”. Odpowiedziałam: „To jest duchowny”. A GŁOS Mówił dalej: „A ty mówiłaś, że to nierób. Lecz on nie nierób, tylko prawdziwy pasterz, nie zdrajca. Wiedz, że jakiego by nie był stopnia służy BOGU. Jeśli Ojciec Duchowny nie przeczyta, nie wypowie nad tobą Modlitwy Rozgrzeszenia, to JA ci nie Przebaczę”.
Wtedy zaczęłam prosić: „BOŻE, Pozwól mi wrócić na ziemię. U mnie jest chłopiec”. BÓG Odpowiedział: „Wiem, u ciebie jest dziecko, tobie go bardzo żal. Tak, żal ci jednego, a u MNIE was tyle, że nie do zliczenia. Żal mi was trzy tysiące razy więcej, na jakiej byście się złej drodze nie znaleźli. Po co pragniecie nabywać duże bogactwa? Po co czynicie przestępstwa? Widzisz, jak teraz rozchwytują twój majątek. Do kogo trafiło całe twoje bogactwo? Dziecko dali do przytułku, a twoja nieczysta Dusza przyszła służyć tu ideologii piekła. Do kina uczęszczacie, pieniądze ofiarujecie diabłu, do Cerkwi nie chodzicie.
Czekam, kiedy się przebudzicie ze snu grzesznego i wyrazicie skruchę. Ratujcie się sami i ratujcie Dusze wasze.
Módlcie się. Czasu zostaje niewiele. Wkrótce PRZYJDĘ SĄDZIĆ ŚWIAT. Módlcie się!”.
Mówię: „BOŻE, jak się modlić – nie wiem”. „Ta Modlitwa jest MI Droga, którą mówicie ze szczerego serca, z głębi Duszy. Mówcie: <>. Módlcie się z serca, ze łzami skruchy i taka Modlitwa będzie dla MNIE przyjemna”.
Potem zjawiła się MATKA BOŻA i znów stanęłam na tę platformę. Nie leżałam, lecz stałam. KRÓLOWA NIEBIOS Mówi do BOGA: „Na czym ją opuścić. U niej włosy są krótkie”. GŁOS BOSKI Mówi: „Daj warkocz do prawej ręki, pod kolor włosów”.
Kiedy KRÓLOWA NIEBIOS poszła po warkocz, to widziałam, jak ONA przeszła do dużych Wrót, które składały się ze splotów warkoczy o linii ukośnej, jak Wrota Ołtarza w Cerkwi o niewypowiedzianej piękności. Podeszła do nich KRÓLOWA NIEBIOS i one same się otworzyły. Weszła do środka, do jakiegoś ogrodu. Ja zostałam w miejscu, gdzie stałam. Obok mnie stał Anioł, ale nie pokazał twarzy. Zapragnęłam prosić BOGA o pokazanie mi Raju! „BOŻE – mówią, że tu jest Raj”. BÓG przemilczał, a kiedy przyszła KRÓLOWA NIEBIOS, Powiedział do NIEJ: „Pokaż jej Raj”. I podniosła Zasłonę i po lewej stronie zobaczyłam czarnych osmolonych ludzi, podobnych do szkieletów. Była ich wielka niezliczona ilość. Bił od nich straszliwy smród. Z ich wyschniętych gardziel wydobywał się jęk proszący o picie, lecz nie podaje im nikt ani kropli wody. Słyszę, jak mówią: „Ta Dusza przyszła z Ziemskiego Raju, idzie od niej wonny zapach”. Wspominam, jakby to było teraz.
Czuję ten nieznośny smród i rozważam, że Człowiekowi jest Dane na ziemi Prawo Wyboru i Czas Osiągnięcia Zbawienia swej Duszy do Życia Pozagrobowego. Jeśli nie pracuje nad Zbawieniem, to czeka Człowieka znalezienie się w tych strasznych miejscach, które oglądałam.
KRÓLOWA NIEBIOS wskazała na tych czarnych ludzi i Powiedziała: „I u was w Ziemskim Raju jest Droga Miłosierdzia, nawet ta woda. Dawajcie jałmużnę, ile kto może ze swojego serca, jak Powiedział BÓG w Ewangelii: <> i u was jest nie tylko dużo wody, ale także wszelkich innych dostatków. Należy starać się wspomagać potrzebujących, szczególnie tą Wodą (Święconą), którą mogą ugasić pragnienie niezliczone rzesze męczących się tu ludzi. Dobrodziejstwa tego niewyczerpalne zasoby zawierają morza i rzeki, znajdujące się u was. >”.
W oka mgnieniu doznałam męczarni jeszcze większych niż te, które wiedziałam na początku. W ciemności i ogniu przybiegały do mnie biesy (szatani) i pokazywały wszystko, co najgorsze i mówiły: „Oto ci, którzy nam służyli na ziemi”. I ja sama czytałam swoje uczynki, zapisane dużymi literami i dziwiłam się. Z ust biesów wylatywał ogień, zaczęli bić i męczyć mnie. Od nieznośnego bólu krzyczałam. Słychać było słabe jęki, a kiedy błysnął ogień widziałam ich wszystkich. Wyglądały strasznie. Chude szyje, wyciągnięte – oczy wyłupiaste i mówią do mnie: „Oto i ty przyszłaś do nas koleżanko. Żyłaś na ziemi, nikogo nie lubiłaś i myśmy nikogo nie kochali – ni sług Bożych, ani biednych, lecz tylko grzeszyliśmy i bluźniliśmy BOGU, słuchaliśmy odstępstw od BOGA, a prawdziwych pasterzy potępialiśmy i nigdy nie wyrażaliśmy skruchy. Ci, którzy grzeszyli tak, jak my – lecz okazali skruchę szczerego serca – uczęszczali do Cerkwi, dawali jałmużnę, pomagali biednym, to oni znajdują się na wierzchu, w Czyśćcu i będą Zbawieni do Życia Wiecznego”.
Bardzo się przestraszyłam, zadrżałam. Wydało mi się, że już jestem tu wiecznie. Zrobiło mi się bardzo ciężko, a oni dalej: „Będziesz z nami żyć i męczyć się na wieki, jak my”.
Zjawiła się MATKA BOŻA. Zrobiło się jasno, wszystkie biesy upadły, a Dusze zwróciły się do KRÓLOWEJ NIEBIOS: „Nie zostawiaj nas tu, tyle się męczymy”, wody nie ma ani kropli, a upał nieznośny”. Wylewają gorzkie łzy.
MATKA BOŻA bardzo płakała i Mówiła: „Kiedy żyliście na ziemi, nie uznawaliście MNIE. Nie prosiliście pomocy. Nie kajaliście się. Nie modliliście się do SYNA MOJEGO i do BOGA. JA nie Mogę przekroczyć Woli OJCA NIEBIESKIEGO i dlatego nie Mogę wam Pomóc i Prosić za wami. Pomogę tym cierpiącym, za których modli się Cerkiew i rodzina oraz pomogę czyniącym dobre uczynki”.
Gdy byłam w piekle, dawali mi jeść różne robaki – żywe i zdechłe, śmierdzące. Krzyczałam i mówiłam: „Jak ja będę to jeść!” A mnie powiedziano: „Postu nie przestrzegałaś, gdy żyłaś na ziemi. Teraz robaki jedz, żaby i wszystko paskudztwo”.
Potem zaczęliśmy się podnosić z MATKĄ BOŻĄ. Ci, którzy byli w tym piekle, zaczęli głośno krzyczeć: „Nie zostawiaj nas MATKO BOŻA”. I znów nastąpiła ciemność.
Ja stałam na tej platformie. Gdy KRÓLOWA NIEBIOS złożyła Ręce na Piersiach, Zapytała PANA BOGA: „Jak Mam z nią postąpić? Gdzie ją dać?”. BÓG Odpowiedział: „Opuść ją na ziemię za włosy”. I tu pojawiły się taczki bez kół, ale one jechały. Było ich 12 sztuk. KRÓLOWA Powiedziała: „Stawaj prawą nogą i idź naprzód, i idź tak do ostatniej taczki, zawsze prawą nogą naprzód, a lewą przystawaj”.
I tak szłam, KRÓLOWA NIEBIOS szła obok mnie. Gdy doszłam do ostatniej taczki, za nią była przepaść. MATKA BOŻA Mówi: „Opuszczaj prawą nogę, potem lewą”. Powiedziałam: „Boję się upaść”. ONA Odpowiada: „Tak trzeba”. Spytałam czy się nie zabiję. Odpowiedziała: „Nie, nie zabijesz się”. Dała mi warkocz do prawej ręki. Wstrząsnęła i poleciałam na ziemię.
Widzę na ziemi jeżdżące samochody. Ludzie idą do pracy i widzę, że lecę na plac nowego bazaru i cicho lecę do trupiarni, gdzie leżało moje ciało i w oka mgnieniu stanęłam na ziemi.
Ale co było robić… Poszłam do trupiarni. Była zamknięta, lecz weszłam i patrzę, leży moje ciało martwe, głowa i ręce zwisały. Jedna strona ciała była przełożona nieboszczykiem. A kiedy Dusza weszła w ciało – ja tego nie wiem, tylko odczułam zimno. Mocno zgięłam kolana, przycisnęłam do łokci. W tym czasie przynieśli na noszach martwego mężczyznę z obciętymi przez pociąg nogami.
Otworzyłam oczy i wszyscy, którzy to zobaczyli, ze strachu uciekli. Widzę, że leżę na boku, a kiedy mnie kładli to leżałam na plecach. Wszystkich kładą na plecach.
Gdy ci, którzy pozostali jeszcze w trupiarni zobaczyli, że leżę zgięta, przestraszyli się i też uciekli. Potem przyszło dwóch sanitariuszy i dwóch lekarzy. Zarządzili, by natychmiast przenieść mnie do szpitala.
Zebrało się mnóstwo lekarzy, zaczęli ogrzewać ciało. Działo się to 23 lutego 1965 roku, o godz. 4:00. Na moim ciele było 8 szwów: 3 na piersiach, pozostałe na rękach i nogach. Lekarze praktykowali na mnie. Kiedy mnie rozgrzewali, otworzyłam oczy i za dwie godziny zaczęłam mówić.
Stopniowo przychodziłam do siebie. Odżywiano mnie sztucznie. Na dwunasty dzień otrzymałam śniadanie: bliny (placki ziemniaczane) ze śmietaną i kawę.
Powiedziałam, że jeść nie będę tego. Krzyczeli na mnie. Wszyscy na sali zwrócili na mnie uwagę. Natychmiast przybiegli lekarze i pytali, dlaczego nie chcę jeść. Odpowiedziałam: „Dzisiaj jest piątek, niepostnych posiłków jeść nie będę”. Zaczęłam lekarzom i siostrom opowiadać gdzie byłam i co widziałam. Kto nie przestrzega Postu w środę i piątek oraz narusza każdy inny Post, to zamiast mięsa czy innego posiłku po śmierci będzie dostawał robaki, a w miejsce mleka – ropuchy i inne paskudztwa. Wszystkich grzeszników, którzy nie ukorzą się przed duchownym, nie otrzymają rozgrzeszenia, czekają w piekle gady…
Jedna kobieta, lekarz, w czasie mego opowiadania czerwieniła się i bladła, a inni z wielkim zainteresowaniem słuchali. Potem zebrało się dużo lekarzy i ludzi, a ja wszystkim opowiadałam co widziałam i słyszałam, a najważniejsze to, że mnie nic nie boli.
Przychodziło do mnie dużo ludzi, ja opowiadałam wszystkim i pokazywałam swoje rany.
Milicja zaczęła odpędzać ode mnie naród, a w końcu przewieziono mnie do innego szpitala. Na drugi dzień położyli mnie na stół operacyjny. Główny lekarz (Walentina Wasilewna Alabiewa) zdjęła klamry i odkryła brzuch i powiedziała: „Dlaczego kroili człowieka? U niej wszystko zdrowe”. Poprosiłam, żeby mi nie zakrywać oczu, gdyż nie będzie to dla mnie przykry widok. Lekarze znów wyciągnęli mi wnętrzności na stół, a ja patrzyłam w lustro. Zapytałam: „Co u mnie za choroba?”. Lekarz powiedział: „U pani wszystko zdrowe, wszystkie wnętrzności jak u niemowlęcia”. Przyszli także lekarze, którzy wykonywali pierwszą operację. Ze zdumieniem mówili: „Gdzie ta poprzednia choroba? U niej wszystko było zgniłe. A teraz zdrowe!”.
Między innymi pytano: „Kławdij, czy coś cię boli?”. Powiedziałam, że nie. Lekarze biegali po sali, jak nieprzytomni. Ze strachu brali się za głowy, załamywali ręce, bledli i byli jak martwi. Powiedziałam, że BÓG Objawił SWOJĄ MOC, po to, żebym żyła i mówiła innym, że nad nami JEST MOC NAJWYŻSZEGO. Potem powiedziałam prof. Izraelowi Izajewiczowi: „Jak mogliście się tak pomylić?”. Odpowiedział: "W tobie nie było niczego zdrowego, NAJWYŻSZY ciebie Przerodził”. Wtedy ja jemu: „Jeżeli JEMU wierzycie, to ochrzcijcie się i weźcie ślub”. On był żydem i słuchał z niedowierzaniem. Widziałam całe swoje wnętrzności, jak lekarze zakładali szwy i gdy założyli ostatni, Alabiewa Wasilewna Walentina, która robiła drugą operację, wyszła na korytarz, padła na stopnie i głośno płakała. Zapytano ją: „Co, Kławdij umarła?”. Ona: „Jestem tym zdumiona, że u niej taka siła. Ona nawet nie stęknęła. Czy to nie CUD BOSKI? To widać, że BÓG jej Pomaga”. I mówiła jeszcze, że kiedy leżałam pod narkozą, prof. Izrael Isajewicz – który robił pierwszą operację 19 lutego 1965 roku – starał się wszelkimi sposobami namówić lekarzy do uśmiercenia mnie, lecz ona kategorycznie sprzeciwiła się. Przy drugiej operacji uczestniczyło wielu lekarzy z różnych szpitali.
Prosiłam o wezwanie tego duchownego, którego dawniej lżyłam i wszystko mu opowiedziałam, wyspowiadałam się i przyjęłam Komunię Świętą. Ojciec ten odprawił Nabożeństwo, otrzymałam rozgrzeszenie i natychmiast po tym poszłam do Komitetu Miejskiego Partii i oddałam legitymację. Dawna Kławdij – bezbożna aktywistka – już nie istnieje.
- - - -
Obecnie mam 40 lat i przy Pomocy KRÓLOWEJ NIEBIOS odzyskałam zdrowie i z Miłości do BOGA NAJWYŻSZEGO chodzę do Cerkwi i staram się prowadzić Życie po chrześcijańsku.
Chodzę po drogach, dworcach, pociągach i opowiadam wszystkim wszystko, co mnie się przydarzyło, a BÓG mi we wszystkim Pomaga.
A teraz radzę wszystkim, kto nie chce narazić się na Wieczne Potępienie i męki po śmierci, niech Wierzy w BOGA.
Jeżeli w tym liście jest coś niezrozumiałego, proszę Pisać do mnie. Mój adres [stan na rok 1965] to:
Ałtajski Kraj (ZSRR), Zachodnia Syberia, Gorod Barnauł, ul. Krupakoj 95, Ustisina Kławdij. Rok 1965.