Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... /Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
Nie, 10 gru 202321:25
| komentarze: brak czytany: 2954x
[...] Kolejny sen z kolekcji snów proroczych co do mojego życia. Kiedyś miałam narzeczonego, ale nie dane nam było razem iść przez życie, bo on był ze wsi, ja z miasta i zerwaliśmy. Przed zerwaniem, zanim zaczęło się psuć w naszym związku, miałam sny, że nie potrafimy się dogadać, że zrywamy itp. Pamiętam pewien sen: byłam w kościele i był przy nawie bocznej ustawiony stolik, trwały zapisy na bal. Wpisane było moje nazwisko, drugie niezrozumiałe, nieczytelne, ale wiedziałam, że to nie jest mój ówczesny narzeczony. Potem znalazłam się w miejscu, auli, gdzie dokonywałam urzędowych spraw.
Na koniec przyśniło mi się miejsce: wielki rynek, kamieniczki ze schodami między nimi, tak że z jednej strony można było przejść w inną uliczkę, bez schodzenia na rynek. Nie miałam pojęcia, że takie miejsce istnieje naprawdę. Zerwaliśmy zaręczyny, cierpiałam tylko 2 tygodnie, chodziłam na randki i kiedy już straciłam nadzieję, odezwał się na funskunie mój mąż. Jakież było moje zdziwienie, że kiedy załatwialiśmy formalności ze ślubem, wszystko było co do joty jak we śnie. Po ślubie pojechaliśmy na wycieczkę do Chorwacji i kiedy stanęliśmy w Dubrowniku na rynku starym, to mnie zatkało z wrażenia. Kamieniczki, między nimi wąskie uliczki ze schodami, przewodnik coś objaśniał, a ja wiedziałam, że sen się spełnił.
[dane do wiad. FN]
[...] Dzień dobry! Zacznę od tego, że miałam dobry sen. W tym śnie dostałam przekaz od osoby, że warto być dobrym człowiekiem, bo za to czeka nas nagroda po śmierci. Zanim doszło do tej sceny we śnie, przeżyłam lęk o syna, bo oczywiście we śnie wszystko rządzi się swoimi prawami.
Byłam na kawie u miłych ludzi, w tle była Matka Boska, w normalnych ciuchach i mały Jezus, który chciał bym z Nim wszędzie szła, nawet do toalety. Później było tak, że syn mój bawił się z jakimiś dziećmi poza domem i zrobiło się źle. Nagle zaczęły nadbiegać złe, dzikie zwierzęta domowe, wściekłe i groźne, zostałam rozdzielona z synem. Przeżyłam lęk o niego. Potem szłam gdzieś sama, bez męża i syna. Później była scena w jakimś pięknie umeblowanym mieszkaniu i ta "rozmowa" o byciu dobrym człowiekiem. Wtedy się odwróciłam i zobaczyłam młodego chłopaka medyka, a na jego piersi plakietkę z imieniem mojego syna i nazwą "lekarz" obok imienia. I zaraz potem druga postać powiedziała mi o byciu dobrym. Obudziłam się z ulgą, że syn jest z nami zdrowy i cały, że nikt go nie rozdzielił od nas. Na razie ma zainteresowania ściśle komputerowe, więc do medycyny daleko.
Chodzi mi o przekazanie mentalnej wiadomości, że warto czynić dobro, mieć dobre serce i ogólnie być dobrym człowiekiem.
[dane do wiad. FN]
[...] Chciałam wam opisać historię sprzed 11 lat, kiedy byłam w ciąży. Miałam wtedy niezwykły sen. W tym śnie było ciemno w pokoju i nagle zadzwonił telefon - wtedy jeszcze stacjonarny. Telefon jarzył się poświatą, odebrałam pytając się halo? Chwile później ujrzałam dwunastoletniego chłopca, który do mnie powiedział: cześć mamo! Wystraszyłam się na maksa. Teraz syn ma 11 lat i wygląda ja z tamtego snu, nawet głos ma podobny. [...]
[...] Życie jest podróżą.
Od wczesnych lat szkolnych miałam przeświadczenie , że nigdzie nie pasuję , że to nie powinno być moje życie, a nawet że chyba żyję za karę. Moje dzieciństwo nie było łatwe, zawsze ciągnęło mnie do książek , lubiłam się uczyć i miałam różne pasje, ale w domu rodzinnym nie było to istotne, potrzeby dzieci były spychane na dalszy plan bo przecież ,, dzieci i ryby głosu nie mają ” , praca w gospodarstwie i chodzenie do kościoła – to miało kształtować charakter i zapewnić szacunek dla rodziców. Nie pamiętam dokładnie kiedy po raz pierwszy doświadczyłam porażenia sennego, mogłam mieć wtedy kilka lat.
Pamiętam jak obudziłam się w nocy przerażona nie mogąc się poruszyć , chciałam krzyczeć ale nie mogłam wydobyć głosu. Czułam jakby coś siedziało mi na nogach. Oczywiście nie miałam wtedy pojęcia co się ze mną dzieje – dopiero lata później kiedy Internet stał się powszechny zrozumiałam co to było. Epizody tego typu pojawiały się u mnie bardzo często , czasem po kilka razy w nocy. W domu rodzinnym często straszono mnie i rodzeństwo diabłami i zmorami , które przyjdą po nas jak będziemy niedobrzy i nieposłuszni. Bałam się zasypiać , byłam przerażona i byłam z tym sama . Idąc spać zawsze naciągałam kołdrę po samą szyję żeby zmora do mnie nie przyszła.
Może komuś to wydać się śmieszne ale noce były dla mnie koszmarem. W dodatku pewnej nocy na strychu było słychać jakieś kroki, słyszeli je wszyscy domownicy i nie dało się tego racjonalnie wytłumaczyć. Prawie w tym samym czasie zaczęłam się buntować nie chcąc chodzić do kościoła i nie chodziło o msze niedzielne gdzie nie było dyskusji tylko o mszę w tygodniu. Nie dość że na naukę było mało czasu ponieważ na pierwszym miejscu były prace w polu to jeszcze przymusowo uczestnictwo we mszy w pierwszy piątek miesiąca. Chodziłam wtedy do LO. Zbuntowałam się i usłyszałam od mamy że jestem diabła warta , że jestem nic nie warta. Tak , jakby chodzenie do kościoła decydowało o wartości człowieka, a nie wszystko inne. Moje życie było koszmarem, marzyłam o tym żeby zasnąć i się nie obudzić, a nawet sen nie był dla mnie łaskawy. To było jak klątwa rzucona na mnie w imię kościoła.
W nocy jak już wydawało mi się że zasypiam pojawiał się ten wibrujący dźwięk zwiastujący następny koszmar. Walczyłam z tym i siłą woli starałam się poruszyć np. głową jak już wiedziałam że to pomaga się wybudzić. Najgorsza była zachowana świadomość i przerażenie, powtarzalność tego zjawiska. Pewnego razu podczas „ snu” zorientowałam się , że moja głowa znajduje się na wysokości górnej części drzwi , unosiłam się nad łóżkiem zachowując świadomość, ogarnęło mnie przerażenie. Problemy ze snem , niska samoocena oraz brak jakiegokolwiek wsparcia spowodowały że zaczęłam bać się ludzi, czułam się gorsza i nie wierzyłam że spotka mnie w życiu coś dobrego. Choć byłam lubiana w szkole to wolałam jak nikt nie zwraca na mnie uwagi. Zaczęłam wtedy słuchać audycji Pana Roberta Bernatowicza w Radiu Zet, zafascynowało mnie wszystko to co nie wyjaśnione – pamiętam audycję o piramidach egipskich. Przeczytałam wtedy wszystkie dostępne w bibliotece książki Ericha von Danikena , interesowały mnie książki popularnonaukowe. Pamiętam też że czytałam „ Kosmologię” Hellera i fascynowałam się ornitologią. To była moja odskocznia . Lubiłam też majsterkować i szyć ,pisałam wiersze.
Potem matura i studia, ciągłe zastanawianie się nad własną wartością, związki, które nie miały prawa przetrwać. W momentach spokoju i wydawałoby się szczęścia śniło mi się że latam , a może faktycznie opuszczałam ciało mimowolnie, leciałam niewysoko i nie za daleko ale wtedy czułam że mogę sterować swoim lotem, swoim życiem. Pamiętam bardzo dobrze taki epizod , wtedy moje dzieci miały już po kilka lat a ja uczęszczałam na grupę wsparcia dla ofiar przemocy w rodzinie i marzyłam o tym żeby definitywnie zmienić swoje życie i otoczenie, uwolnić się od przeszłości i traum. Mieszkałam wtedy w drewnianym domku po babci , obok rodziców, pewnej nocy jak zwykle to miało miejsce zaczęło się od wibrującego dźwięku, z czym zresztą zdążyłam się oswoić, ale tym razem wiedziałam że to będzie podróż.
Przeniknęłam przez ścianę tuż nad śpiącymi dziećmi i znalazłam się na podwórku , pamiętam że aby wznieść się wyżej i nabrać rozpędu potrzebna była siła woli. To było wszechogarniające poczucie wolności i błogości. Skierowałam się na drogę prowadzącą do głównej drogi asfaltowej biegnącej przez wieś. Minęłam piwnicę w ogrodzie i drzewa owocowe w sadzie. Dotarłam do głównej drogi i w jednym momencie znalazłam się z powrotem w łóżku. Wiedziałam wtedy że muszę wreszcie coś zmienić w swoim życiu, sama będąc matką wiedziałam że muszę uchronić swoje dzieci przed agitacją kościelną, chciałam żeby moje dzieci były szczęśliwe.
Zmieniłam otoczenie i próbowałam ułożyć sobie życie daleko od domu rodzinnego, to jednak nie uchroniło mnie od niepowodzeń. Teraz wiem że dopiero wyjaśnienie sobie dręczących spraw, które nosimy w sobie, pozwala na otwarcie się na nową drogę .To było latem tego roku, będąc w odwiedzinach w domu rodzinnym ponownie moja mama zaczęła namawiać mnie na chodzenie do kościoła, próbowała mi w mówić że bardzo źle postępuję nie uczestnicząc we mszach . Oczywiście moje argumenty że nie jestem przez to gorszą osobą i że modlić się można np. pracując w ogrodzie, nie dotarły do Niej , wypaliłam : ” czy znów usłyszę, że jestem diabła warta ? ”Moja mama była w szoku , nie spodziewała się że ja to pamiętam, tłumaczyła się że to było w nerwach i takie tam. Powiedziałam jej że te słowa zapamiętałam na całe życie . To one zawsze przypominały mi się w wyjątkowo trudnych chwilach , były jak klątwa. Nie wspomniałam o latach bezsenności i lękach , o tym jak często myślałam kim byłabym teraz gdyby moje skrzydła mogły się rozwinąć.
Ale co najważniejsze to był przełom- może za późno ,a może to właśnie tak miało być . Żyję w zgodzie ze sobą i przede wszystkim spełniam się jako matka i moje dzieci – jedno już dorosłe a drugie prawie, mają we mnie wsparcie jakiego sama nie doświadczyłam. Nie mogę tylko zrozumieć jak można w imię kościoła czy jakiejkolwiek religii tak się zatracić aby nie zauważać że się krzywdzi własne dzieci. Takiej religii mówię nie. Wieżę w siłę wyższą i w reinkarnację, nawet jeśli moje życie jest podróżą za karę, to jestem gotowa ją przebyć . Staram się rozwijać duchowo i dokształcam się. Nie dążę do posiadania zbędnych przedmiotów , czasem wolę towarzystwo zwierząt niż ludzi . Oczywiście moje przekonania i zainteresowania nie są mile widziane na forum rodzinnym , dlatego też zawsze gdy wybieramy się w rodzinne strony proszę dzieci , które zresztą mają taką samą wizję świata jak ja, żeby nie poruszały drażliwych tematów, ponieważ wszystko co odbiega od nauk kościoła jest odbierane jako dzieło szatana. Kocham życie mimo wszystko. Niedawno znów śniłam że latam, wyżej i dalej niż kiedykolwiek , pomimo trudnych czasów jakie obecnie nastały przepełnia mnie nadzieja że jeszcze będzie normalnie. Moje motto życiowe :
Człowiek okrętem po falach życia przemierza morza i oceany, Czasem podmuchem wiatru jest gnany, czasem przeraża go bezkresna cisza. Bo życie zmienne jest niezmiernie, nieznane jak Diabelskie Morze, czasem przeraża nas śmiertelnie, czasem przyjmuje nas w pokorze. Więc z białym żaglem ponad głową płyń poprzez uczuć oceany, Nawet gdy maszt twój przez sztorm złamany – pamiętaj – bądź zawsze SOBĄ.
[dane do wiad. FN]
Pozdrawiam serdecznie zaloge Fundacji Nautiliusa a takze wszystkich zalogantow i czytelnikow. Chcialbym Podzielic sie z Wami doswiadczeniem ktore dalo mi duzo do myslenia. Bylo to kika tygodni temu. Codziennie staram sie przesylac energie milosci dla tych ktorzy sa w potrzebie. Pod koniec medytacji ukazal mi sie Aniol. Stanal w niewielkiej odleglosci ode mnie i byl ustawiony bokiem. Z wygladu przypominal troche Rzymskiego lub Greckiego wojownika. Jego skrzydla byly zlozone. W prawej rece trzymal cos co przypominalo troche wlucznie. Cala jego postac promieniowala zloto-sloneczna energia. Stal tak jakby na warcie . To wygladalo jakby pilnowal energii ktore przyjmuje moja dusza. Zapytalem kim jest. Odpowiedzial Aniolem Strozem. W miejscu mojej klatki piersiowej powstala pusta przestrzen ktora promieniowala delikatna purpurowo-fioletowa energia. Czulem ogromna moc od tej Postaci i bylo to w formie energii-wibracji . Nikomu nie zyczylbym stanac na Jego drodze. Wygladal On jakby ze starozytnego swiata lub innego wymiaru . Kilka lat wstecz widzialem kilku Aniolow w kosciele podczas chrztu dzieci ale Oni wygladali jak normalne osoby. Jednak bylo cos podobnego. W czasie ich pojawienia caly kosciol wypelnil sie pieknym i bardzo delikatnym purpurowo-fioletowym Swiatlem. Szukalem podobizny Aniola z mojej wizji na internecie ale bez skutku. Pozdrawiam raz jeszcze serdecznie i dziekuje ze jestescie.
Rysiek
Ps. W najblizszym czasie postaram sie opisac wiecej doswiadczen.
From: [...] Sent: Saturday, May 8, 2021 2:00 PM To: NAUTILUS HD Subject: Dobro powraca !
Witam znalazłem niesamowitą opowieść byłego więźnia obozu KL -Sachsenhausen Pana Stafana Króla , który opowiada o przypadku gdy opatrywał SS-mana , a następnie o jego wypowiedzi na Gestapo , która to ostatecznie uratowała życie 40 więźniów. Samo wydarzenie to nieostrożność SS-mana ! Opowieść zaczyna sie od około 23 minuty !
Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...
Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies)
w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby
ją zamknąć.