[...] Witam, Chciałam się podzielić dziwnym zdarzeniem które mnie spotkało jakiś czas temu. Ma ono swój początek ponad 20 lat temu, ale o tym zdałam sobie sprawę dopiero niedawno. Może zacznę od właściwego wydarzenia. Jakiś rok temu w pewien bardzo zwyczajny poranek ok 5 rano spałam już dość płytko. Pamiętam, że się przebudziłam i sprawdziłam godzinę. Leżałam jakąś chwilę z zamkniętymi oczami, gdy poczułam że coś delikatnie ale bardzo wyraźnie dotyka mojego policzka tak jakby od ucha w stronę nosa ktoś powoli przesuwał palcem. Odruchowo podniosłam lewą ręke żeby się podrapać i ju mojemu zdziwieniu jakieś kilka centymetrów od mojej twarzy natrafiłam na to coś. Jakbym dotknęła bardzo gęstej, wibrującej, intensywnej i bardzo zimnej mgły.
Nie umiem tego lepiej nazwać, ponieważ nigdy w życiu nie doświadczyłam niczego do czego mogłabym to porównać. W momencie kiedy moje palce zatopiły się w tej dziwnej energii cały ten chłód powędrował przez ręke do całego ciała wywołując paraliż jaki znam tylko ze snów, kiedy człowiek jest świadomy ale nie może się poruszyć . Rozpaczliwie próbowałam zebrać się i zwrócić uwagę męża który spał obok, ale mogłam tylko leżeć bezwładna i przerażona. Po chwili, może minucie, zaczęłam odzyskiwać władzę nad ciałem. Kiedy otwarłam oczy bardzo wyraźnie widzialm wysuwający się z pokoju czarny cień. Pora roku była taka, że było już całkiem jasno o tej godzinie.
Dopiero po chwili kiedy mogłam już usiąść obudziłam męża i opowiedzialam mu co się stało. Jestem pewna, że nie był to sen ponieważ chwilę wcześniej już nie spałam. Najdziwniejsze jest to że przez cały dzień towarzyszyl mi chłód i odrętwienie w lewej dłoni promieniujące aż do łokcia tak jakbym ją przemroziła do szpiku kości i nie mogła jej ogrzać .
Byłam tym mocno wystraszona, ponieważ w domu były moje małe dzieci, które spaly w swoim pokoju a jeżeli to mogło dotknąć mnie to mogło też dotknąć ich. Zaczęłam szukać informacji o tym co mogło mnie spotkać . Opowiedziałam mamie, która w takie rzeczy wierzy.
Dała mi numer telefonu do jej znajomej, która jest wróżką i całe życie zajmowała się podobnymi rzeczami.
To w trakcie rozmowy z nią zdałam sobie sprawę z tego co i dlaczego się wtedy stało.
Jakieś 2 tygodnie przed zdarzeniem spotkałam u mojej mamy jej przyjaciółkę , która od kilku lat mieszka za granicą. Kiedyś jednak, za czasów mojego dzieciństwa mieszkałyśmy klatka w klatkę a ja nazywałam ją ciocią. Pamiętam pewną historię która rozegrała się kiedy miałam jakieś 10-12 lat mniej więcej. Historię tę właściwie podsłyszałam w ich rozmowach i krótkich zdawkowych odpowiedziach na moje pytania. Teraz rozumiem że nie chciały mnie straszyć jako dziecka. Ja i tak zapamiętałam ją jako historię o pajacyku.
Dopiero wtedy kiedy się spotkałyśmy usłyszałam ją w całości.
Były lata 90 a mąż cioci od lat pracował za zachodnią granicą i wracał do domu na weekendy. Zawsze jednak przywoził sporo skarbów z tak zwanych wystawek. Ciocia była wielka fanką staroci więc w jej domu można było znaleźć wiele unikatowych przedmiotów. Kiedyś przywiózł jej lalkę - pajacyka. Niewielką, drewnianą malowaną ręcznie figurkę wielkości dłoni. Po kilku dniach cioci przyśnił się sen. Tak straszny, że pamiętam kiedy go opowiadała mamie to płakała.
Śniło jej się że w jej domu jest cień, który krążył po pokojach. Bardzo bała się o dzieci więc go złapała i zaczęła dusić ca potem wyrzuciła za drzwi. Kiedy w końcu go wypchnęła zdała sobie sprawę że to nie cień leży na klatce schodowej a pobite przez nią małe dziecko. Była tym bardzo przerażona.
Od tego czasu w domu zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Jej pies warczał i był niespokojny jakby widział coś czego nikt inny nie dostrzega. Kiedy pewnego dnia siedziały z moją mamą w kuchni cioci i zastanawiały się skąd mogło to się wziąść moja mama zapytała, czy ostatnio mąż nie przywiózł jej czegoś nowego,bo czasem się zdarza że przedmioty mają złą energię. Wtedy ciocia popatrzyła na lalkę, która siedziała na jednej z półek i zamarła. Zdała sobie sprawę że pajacyk ma taką samą buzię jak to dziecko ze snu. Niewiele myśląc zabrały lalkę i zapakowały w foliowe worki i okleiły szczelnie taśmą klejącą. Worek zaniosły do kontenera i wrzuciły w odległy kąt.
Chwilę później przyszła ogromną nawałnica i lało aż do wieczora. Ciocia dzwoniła do mamy przerażona prosząc żeby do niej przyszła bo zaklinała się że słyszy jakby pod jej oknem w strugach płakało dziecko i coś drapało w parapet. Mimo że zabawka zniknęła to energia została w domu i dopiero oczyszczanie przez znajomą wróżkę pomogło.
A teraz wróćmy jeszcze do momentu kiedy poprosiłam ciocię , żeby mi opowiedziala historie o pajacyku. Ona pyta wtedy ''- o jakim pajacyku? " więc mówię, że o tym nawiedzonym. A ona na to : " Ale to nie był pajac tylko mały strach na wróble... "
Kiedy potem o tym myślałam przypomniał mi się sen który miałam będąc mniej więcej w czasie kiedy te zdarzenia się rozgrywały. Śniło mi się że w przedpokoju przy drzwiach stał wielki i przerażający strach na wróble. Kiedy uciekłam przed nim do pokoju wszedł za mną i zaczął mnie dusić. Pamiętam jego szorstkie szpony na gardle i jak realistyczny był to sen. Mimo upływu lat sen ten wciąż wywoływał u mnie dreszcze i niepokój. Nagle zdałam sobie sprawę że może była to ta energia która krążyła wtedy w okolicy i szukała miajsca. Fakt że mogłam miec z tym styczność napawił mnie przerażeniem i zadzwoniłam do mamy żeby się z nią podzielić tym spostrzeżeniem. Cała ta sytuacja z poznaniem tej historii i moim odkryciem zdarzyła się na kilka dni przed doświadczeniem z dotykiem.
Kiedy mi się to przypomniało w trakcie rozmowy z wróżka stanowczo zgodziła się z tym, że przez moje intensywne myślenie o tej istocie sama ja do siebie ściągnęłam, tworząc jej portal. Od tego czasu przestałam myśleć o tej sytuacji, choć długo czułam strach przed zaśnięciem. Porzuciłam wszystkie filmy, seriale czy artykuły na temat duchów itp mimo że do tamtej pory bardzo je lubiłam.
Moja historia jest chaotyczna, ale chciałam pokazać jak rzeczy które sobie uzmysłowiłam i myśli które Ukierunkowałam ściągnęły do mnie coś z czym mam nadzieję nigdy już się nie zetknąć.
PS. Pamiętam jeszcze jak oglądałam kiedyś program na faktach w którym przedstawiona była historia pani psychiatry która leczyła pewnego młodego mężczyznę. Słyszał on głosy i opowiadał różne dziwne rzeczy. Po jakimś czasie rzeczy które jej opowiadał zaczęły dziać się w jej domu. Była tym coraz bardziej przerażona i pojechała do jego domu. Początkowo nie chciał z nią rozmawiać, ale wtedy mu opowiedziała czego doświadcza i zapytała dlaczego to przyszlo od niego do niej. Wtedy ten mężczyzna powiedział jej coś w tym stylu : to od zawsze chciało się dostać do ciebie. Od zawsze chodziło mu właśnie o ciebie tylko nie miało wcześniej dostępu.
Nie wiem czy mój tok rozumowania jest dobry a łączenie faktów sensowne. Wiem że brzmi to jak nonsens ale czuję, że właśnie to było powodem mojego doświadczenia.
Pozdrawiam serdecznie
[dane do wiad. FN] /opis historii na pokład okrętu Nautilus trafił 27 kwietnia 2021/