Witam serdecznie, Do napisania tej wiadomości zainspirował mnie ostatni telefon wykonany przez Pana Jackowskiego. Już dawno chciałam opisać takie sytuacje "niewyjaśnione", które miały miejsce w moim życiu, bo było tego trochę, ale nigdy nie mogłam się do tego zebrać.
Ponad 10 lat temu zmarł mój dziadek. Było to kilka dni przed Wielkanocą, więc pogrzeb odbył się w Wielki Piątek. W Niedzielę Wielkanocną, kiedy siedziałyśmy z mamą i siostrą w ponurych nastrojach przy świątecznym stole, rozmowa toczyła się oczywiście wokół dziadka. Siedziałam na przeciw mojej siostry, a za nią stała szafka, na której położona była ramka ze zdjęciem dziadka a do niej dołączony nekrolog z gazety.
Podczas rozmowy ramka nagle poruszyła się do przodu jakby ktoś ją od tyłu popchnął. Na pewno nic mi się nie przewidziało, widziałam to na 100%. Moja mama od razu zapytała mnie co się stało, bo strasznie zbladłam. W naszej rodzinie jak najbardziej wierzy się w takie rzeczy i nikt nie szukał "racjonalnego" wyjaśnienia. Nigdy tego nie zapomnę, chociaż minęło już tak dużo czasu, to pamiętam to jak dziś.
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]