[...]Witam załogę Nautilusa.
Jestem czytelniczką waszej strony od kilku lat. Kilka razy chciałam do was napisac o tym co mi się przydarzyło, ale za każdym razem rezygnowałam, ponieważ ta historia jest nawet dla mnie tak dziwna, że może wydawac się niewiarygodna. Nie mówiłam o tym nikomu poza moimi rodzicami, ponieważ bałam się ośmieszenia.
Mieszkam w niewielkiej miejscowości w woj. Podkarpackim. To wydarzenie miało miejsce ponad rok temu, w niedzielę chyba 15 lutego. Wieczorem, około godz. 17 oglądałam film na DVD leżąc na kanapie. Moją uwagę zwrócił księżyc, który był wtedy w pełni. Świecił bardzo jasnym światłem po oczach, co przeszkadzało mi w oglądaniu filmu. Podeszłam do okna żeby zasłonic żaluzje, lecz zamiast to zrobic stałam w oknie i patrzyłam na księżyc. Wyglądał dziwnie, wokół niego była jakaś dziwna, pomarańczowo żółta poświata. Dookoła niego była wielka, jednolita chmura.
Nagle chmura zaczęła się rozdzielac na dwie poziome części. Górna częśc "porozrywała się" tworząc wokół księżyca jakby mniejsze obłoczki. Pomiędzy tymi obiema częściami zrobił sie spory odstęp. Druga częśc poniżej zaczęła formowac się w dziwny sposób. Chmura układała się w dziwne, podłużne fale. Ten "obraz" wyglądał jak widok falującego morza, a nad nim niebo z małymi obłoczkami. To co zobaczyłam wydało mi się dosyc ciekawe, wiec stałam w oknie i nadal obserwowałam niebo. Po jakiejś minucie chmury zaczęły się znów formowac.
Na "morzu" utworzyła się ogromna fala tsunami, która stopniowo opadala, wyglądając jakby zmnierzała w moją stronę, i pokryła całkowicie dolną częsc chmury, która tworzyła obraz morza. Czułam się bardzo dziwnie, jakbym stała na plaży obserwując nadciągającą falę tsunami która zaraz ma zalac ląd na którym stoję. Po pewnym czasie w "morzu" zrobiła się ukośna przerwa, która wyglądała jak ścieżka. Co dziwne, prowadziła od dolu obrazu, czyli jakby od zalanej wodą ziemi, do księżyca. Niewiedziec czemu, od razu skojarzyłam to z biblijnym rozstąpieniem się morza, podczas wyprowadzania Żydów z Egiptu przez Mojżesza, a księżyc za coś, co pełniło w tym obrazie rolę Boga. Chwilę później owa ściężka zlała się z resztą morza, które jakby zrównało się z niebem. Po jakimś czasie chmury zaczęły się przesuwac się w lewą stronę, a cały obraz się rozmył.
Z prawej strony napływały chmury, które zatrzymywały się koło księżyca, i zaczęły się tworzyc kolejne obrazy. Wyglądało to tak, jakby główną rolę w tym "przedstawieniu" grał księżyc. Pod księżycem utworzyło się jakieś działo, które wyglądało jaky było skierowane w stronę ziemi, następnie utworzył się obraz mężczyzny, wyglądał jakby siedział w okopach, ponieważ był widoczny tylko jego korpus, był oparty na łokciu i celował do księżyca, trzymając coś co przypominało strzelbę. W końcu ten obraz też się rozpłynął. Chmury rozwiały się, a niebo wokół księżyca zrobiło się bezchmurne. Stałam jeszcze przez chwilę w oknie licząc że coś się jeszcze wydarzy. Czekałam tak może 5-10 minut ale chmury przesuwały się prawej strony na lewą nie tworząc już żadnych obrazów.
Chwilę później poszłam na podwórko, żeby popatrzeć jeszcze na niebo, ponieważ bardzo mnie to zaciekawiło. Kiedy weszłam za dom i spojrzałam do góry poprostu mnie zamurowało! Na niebie były dwa anioły trzymające rakiety! Byłam przerażona tym co zobaczyłam, dosłownie poryczałam się ze strachu. W porównaniu z poprzednimi obrazami ten był całkiem inny. Tamte tworzyły się wokół księżyca i nie były tak dokładnie zarysowane jak te dwa anioły. Znajdowały się one daleko w lewą stronę od księżyca, i nie utworzyły się z przepływających chmur, wokół nich i wokół księżyca niebo było już całkowicie bezchmurne. Wyglądały jakby leciały w stronę księżyca. Z chmur utworzyły się dokładne, równe kontury. Jeden z nich był przeogromny i wyglądał strasznie.
Wyglądał jak anioł z twarzą demona! Bardzo dokładnie była zarysowana twarz, która wyglądała makabrycznie, włosy, zwiewna „suknia” sięgająca do kostek na której było widac każde zagięcie, stopy i ogromne skrzydła rozłożone w locie, dokładnie było widac każde piórko. Trzymał pod prawą pachą (ręką) rakietę, która była ok. trzy razy dłuższa od niego. Jej kontury były wyraźnie zarysowane, a w środku cała wypełniona była jakby obłoczkami, wyglądało to jakby była wypełniona jakimś gazem. Była długa, podłużna, z przodu zaokrąglona a z tyłu kanciasta, w przeciwieństwie do rakiety którą trzymał drugi, mniejszy anioł. Mniejszy anioł leciał obok niego i trzymał rakietę która była ok. trzy razy krótsza od pierwszej i wyglądała trochę inaczej.
Wyglądała jak rakieta z trójkątnymi „podpórkami” tak jak zazwyczaj rysują je małe dzieci. Mniejszy anioł wyglądał mniej więcej tak samo jak ten większy, ale nie był tak przerażający. Jego twarz była uśmiechnięta i nie była tak przerażająca. Ten obraz trwał może 3-4 minuty i nagle bardzo szybko, dosłownie w ciągu sekundy się rozpłyną. Stałam jeszcze przez chwilę i poszłam do domu. Po przyjściu do domu nikomu o tym nie powiedziałam. Po prostu byłam w szoku, nie wiedziałam co o tym wszystkim myślec. Modliłam się prawie całą noc, nie mogłam po tym wszystkim zasnąc. Rano po przebudzeniu od razu podeszłam do okna. To co zobaczyłam całkowicie mnie rozwaliło. Na niebie było pełno postaci dzieci (płodów) z małymi skrzydełkami. Te dzieci były skulone, widoczne były rączki, nóżki, twarze z zamkniętymi oczami, ustami i malutkimi nosami. Ich ułożenie wyglądało identycznie, jak ułożenie płodów znajdujących się w łonie matki. Kiedy to zobaczyłam nie mogłam się powstrzymac i się popłakałam. Przez kilka kolejnych dni godzinami stałam w oknie, ale nic już nie zobaczyłam. Dopiero po kilku dniach opowiedziałam o tym wszystkim rodzicom. Do dzisiaj nie wiem co o tym wszystkim myślec, nie wiedziałam do kogo się z tym zwrócic, więc postanowiłam do Was naspisac.
Pozdrawiam całą załogę Nautilusa,
Paulina.